1.1
Uwaga! pierwsze części różnią się zakończeniami, więc trzeba chociaż je przeczytać
Od leżenia na kanapie i gapienia się w telewizor odciągnął mnie dzwonek do drzwi. Mój pies zaczął szczekać
- No już idę, cicho, nie szczekaj
Nie spodziewałem się nikogo, więc mnie to zaskoczyło, ale myślałem, że to ktoś z mojej rodziny. Zatrzymałem serial, zabrałem lód z kolana i zwlokłem się z kanapy, żeby otworzyć. Kolano od razu dało o sobie znać. Gdy wyjrzałem przez wizjer, byłem w niemałym szoku, była to osoba, której w ogóle bym się nie spodziewał. Otworzyłem drzwi
- Karl? Wejdź, proszę - odsunąłem się, aby mógł wejść.
- Cześć. Nie przeszkadzam? - zapytał jakby trochę zestresowany
- Nie, co ty, oglądałem serial. Czego się napijesz? Kawa, herbata, sok? - mój pies poszedł do niego, obwąchał i zaczął się łasić
- Może kawy, jeśli to nie problem. Co tam piesku? - Karl zaczął go głaskać, więc pies obrócił się brzuchem do góry.
- Jasne. A tobie co, jeszcze mało głaskania? - zwróciłem się do psa i poszedłem do kuchni, a Karl I pies za mną. Musiał zauważyć grymas bólu na mojej twarzy, bo odszedł od psa i zapytał
- Może sam się obsłużę, a ty usiądź? - chyba poczuł się trochę pewniej.
- Dzięki - posłałem mu wdzięczny uśmiech i usiadłem - tu są szklanki, a w tej obok są ciastka - wskazałem szafkę, a on wyciągnął naczynie - wybierz sobie jaką kawę chcesz - uśmiechnąłem się.
Karl przez chwilę chyba przeglądał jakie ma opcje, a po chwili ekspres przygotował kawę.
- Chodź do salonu - powiedziałem chwytając paczkę ciastek. Usiedliśmy na kanapie, otworzyłem opakowanie i dosypałem na talerzyk - to co cię do mnie sprowadza? - zapytałem z uśmiechem.
- Chciałem sprawdzić jak się czujesz, co z twoim kolanem - powiedział dość cicho i nieśmiało.
- Cóż, trochę boli, trochę posiedzę w domu i tyle. Na szczęście nie potrzeba operacji. Naprawdę przyjechałeś tu tylko po to, żeby dowiedzieć się jak się czuję? Przecież to jest kawałek drogi - zrobiło mi się bardzo miło, że chciało mu się przyjechać, mógł przecież napisać, że w ogóle o mnie pamiętał.
- Nie tak daleko, niecałe 3 godziny - uśmiechnął się.
- Blisko też nie jest - zaśmiałem się.
- Mogę ci jakieś pomóc?
- Nie, jakiś daję sobie radę, dziękuję
- Potrzebujesz czegoś? Jakiś zakupów czy coś?
- Nie, rodzice i rodzeństwo mi pomagają, ale dziękuję. A tak w ogóle to jeszcze ci nie pogratulowałem. Wspaniałe mistrzostwa, jeszcze u siebie. To było coś pięknego. Świetna robota, gratulacje - uśmiechnąłem się.
- Dziękuję. Oj tak, te mistrzostwa były udane. - zaśmiał się - tylko teraz ta przerwa
- No niestety. Nasz szef nie zdążył wymyślić planu B, cały sezon to dla niego za mało - powiedziałem, a Karl się zaśmiał z mojej ironii.
- Jak widać. No ale, już nic się nie poradzi.
- No niestety.
- A właśnie, mam coś dla ciebie - powiedział i wstał. Po chwili wrócił z paczką - na osłodę życia - podał mi ją. Gdy ją otworzyłem, zaśmiałem się - były tam słodycze od jego sponsora.
- Dziękuję. Możemy zrobić handel wymienny - Mannerki za Red Bulle.
- W sumie dlaczego nie - zaśmiał się. Zaprowadziłem go do szafki, gdzie były schowane napoje i otworzyłem ją
- Wybierz sobie jaki smaki chcesz i ile chcesz - powiedziałem, na co Karl wybrał sobie dwie puszki - no nie żartuj, weź sobie więcej. Ja i tak nie piję tego aż tyle jakby to się mogło wydawać - zaśmiałem się. Gdy wybrał sobie Red Bulle, wróciliśmy na kanapę i zaczęliśmy rozmawiać. W pewnym momencie tematy zeszły na seriale i jakoś tak wyszło, że obaj chcieliśmy obejrzeć Breaking Bad, bo jeszcze nie oglądaliśmy tego serialu.
- To może obejrzymy teraz, razem? - zaproponowałem
- Dlaczego nie, ale chyba powinienem wracać do domu.
- Nie jest jeszcze tak późno
- No dobra, jeden odcinek możemy obejrzeć
Sięgnąłem po pilot, włączyłem Netflixa, a poźniej wspomniany serial. Szybko się wciągnęliśmy i mało co rozmawialiśmy, zajęci oglądaniem. Z jednego odcinka włączył się drugi, potem trzeci. Oglądaliśmy jak zahipnotyzowani. W pewnym momencie poczułem, że głowa Karla opiera się o moje ramię. Powoli odwróciłem głowę, spoglądając na niego. Zobaczyłem, że jego ciemne oczy były zamknięte. Zasnął. Uśmiechnąłem się do siebie. Przeczekałem tak 7 minut do końca odcinka i wyłączyłem telewizor, po czym najdelikatniej jak umiałem wstałem i ułożyłem go na kanapie. Nie miałem serca budzić go, żeby położył się w gościnnym. Z sypialni wziąłem koc i wróciłem do salonu, aby go nakryć. Odgarnąłem mu włosy, które opadły na jego czoło. Zebrałem ze stolika szklanki i talerzyki, które odniosłem do kuchni, po czym poszedłem wziąć prysznic i się położyć.
***
Gdy rano po ogarnięciu się zszedłem na dół, Karl jeszcze spał. Zabrałem się za robienie śniadania. Gdy robiłem śniadanie, kuchni wszedł Karl
- Dzień dobry.
- Dzień dobry. Słuchaj, naprawdę przepraszam, że zasnąłem, za kłopot.
- Przestań, to żaden problem. Siadaj, zaraz będą gotowe omlety.
- Nie, naprawdę, ja będę się zbierał
- No co ty, zostań chociaż na śniadanie. Mam nadzieję, że lubisz omlety. Bo jeśli nie, to mogę wymyślić coś innego.
- Nie, omlety jest ok
- Na pewno? Jak coś, to nie ma problemu, żeby zrobić coś innego, naprawdę. Kawy?
- Tak, poproszę.
- Wybierz sobie jaką chcesz - uśmiechnąłem się, a on podszedł do ekspresu i go włączył.
- Bardzo ładnie pachnie - stanął obok mnie
- Zazwyczaj smakuje tak samo dobrze, mam nadzieję, że wyszło - zaśmiałem się.
Po chwili jedzenie było już gotowe, więc usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść
Po posiłku, Karl musiał wracać
- Jeszcze raz przepraszam za kłopot i dziękuję za śniadanie. Trzymaj się i do zobaczenia na skoczni.
- Nie ma problemu, ja dziękuję, że mnie odwiedziłeś. Narazie - przytuliliśmy się przyjacielsko, po czym wsiadł do samochodu i odjechał.
Witam!
Stworzyłam tę książkę, bo napisałam trzy wersje shota, ponoć wszystkie są niezłe, a nie chciałam zaśmiecać książki z shotami, więc znalazły się tutaj!
Enjoy
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top