▪️Pierwszy Pocałunek▪️
Przepraszam za zwłokę, ale ostatnio jakoś nie miałam weny na scenariusze. Lecz teraz wracam!
🌊Percy Jackson🌊
Percy zawsze miał świetną wymówkę, żeby zaciągnąć cię na plażę. Tym razem wmówił ci, że musisz koniecznie zobaczyć muszle wyrzucone przez fale. Na te słowa oczywiście zareagowałaś przewracając oczami, ale chłopak nie dał ci wyboru i tak o to oboje wylądowaliście po kolana w wodzie.
- Percy! - wrzasnęłaś oburzona, ale po chwili się zaśmiałaś. Chwyciłaś za jego rękę i sprawnym ruchem powaliłaś na ziemię, że ten nawet nie ogarnął co się przed chwilą stało.
- Nie ma tak łatwo. -odparł i złapał cię za nogi, wywołując twój upadek na niego.
- Ej! To nie... - ale chłopak przerwał ci pocałunkiem.
- Fair? - zachichotał, widząc twoją minę. Nie byłaś w stanie nic powiedzieć i po prosty chlapnęłaś go wodą.
💸Connor Hood💸
Och tak rzucanie balonami w Domek Afrodyty było cudowne, a szczególnie podobało ci się, kiedy jeden z baloników trafił Drew Tanakę ciemnozieloną (bardzo trudną do zmycia he he) farbą, która na pewno nie zejdzie jej po nawet pięciu prysznicach.
Udało ci się zdewastować (cóż za piękne słowo) dziewięć na dwadzieścia domków w ciągu godziny, więc wynik nie był taki zły, jednak, kiedy zobaczyłaś robotę Connora...
- Jedenaście na dwadzieścia i Bunkier 9?! Jak?! - spytałaś oszołomiona.
- Stoisz przed zawodowcem piękna. Czego się spodziewałaś. - powiedział z kocim uśmiechem i podszedł bliżej ciebie zamykając twoją otwartą buzię z szoku. - Chyba należy mi się jakaś nagroda za to osiągnięcie, hmm...?
- Proponuję wrzucenie twojej głupiej osoby do jeziora.
- Rozważałem raczej buziaka. - wywróciłaś oczami i zarzuciłaś mu ręce na szyje całując jego wargi.
- Teraz wrzucę cię do jeziora głupku. - uśmiechnęłaś się przerażająco.
- Chwila... to nie był żart?
Twój wyraz twarzy mówił co innego.
🔥Leo Valdez🔥
Wieczorem było ognisko, które zresztą bardzo lubiłaś. Piekłaś pianki, rozmawiałaś i świetnie byś się bawiła, gdyby nie nieobecność pewnego latynosa, która cię zmartwiła.
- Pewnie siedzi w bunkrze. - uspokoiła cię Piper, jednak nieudolnie. Postanowiłaś sama się przekonać czy syn Hefajstosa przebywa w swojej jaskini.
Znaną już ścieżką udałaś się do kryjówki Valdeza, który tak jak podejrzewałaś siedział nad jakąś maszyną, nie oderwując od niej wzroku.
- Leo? Brak reakcji.
- Valdez. -spróbowałaś ponownie, ale to też nie podziałało. Podeszłaś do niego powoli ze złością wymalowaną na twarzy. - Valdez do cholery! Co muszę zrobić żebyś baranie zwrócił na mnie uwagę?!
Cisza.
Miałaś już tego dość, chwyciłaś chłopaka za kołnierz od koszuli i przysunęłaś, szarpnięciem jego usta do swoich. Chłopak - po tym jak się od niego oderwałaś - spojrzał na ciebie zdumiony.
- Tak mnie możesz przywoływać do porządku. - odparł z cwanym uśmiechem.
- Jesteś kretynem.
☀️Will Solace☀️
Uwielbiałaś róże, ale żeby wyglądały naprawdę zjawiskowo musiałaś się sporo namęczyć. Chciałaś, żeby wyglądały jak najlepiej, szczególnie, że stanowiły teraz część ogródku domku Demeter. Kiedy skończyłaś i usiłowałaś sięgnąć po konewkę poczułaś straszny ból i upuściłaś przedmiot, z którego woda wylała się na twoje kalosze.
- Au. - zaskomlałaś i przyjrzałaś się dłonią pełnym zadrapań, zeschniętej krwi i dziur po kolcach. Wiedziałaś co musiałaś zrobić i gdzie się udać. Bez większego zastanowienia poszłaś odnaleźć Willa.
- Różę tak? - dopytał blondyn, kiedy usiadłaś na jednym z łóżek w infirmerii. Uśmiechnęłaś się cierpko, pokazując chłopakowi swoje dłonie. - Będę musiał to najpierw zdezynfekować, a to nie będzie przyjemne.
- Rób co musisz. - odparłaś.
Słowa Solace'a były całkowitą prawdą. Kiedy wylał środek dezynfekujący na twoją skórę przeklęłaś siarczyście i zacisnęłaś mocno wargę. Na szczęście proces nie trwał zbyt wile za co byłaś wdzięczna, bo na dłuższą metę nie przeżyłabyś tych tortur.
- Już po sprawie. - oznajmił i pocałował twoje dłonie. Od razu poczułaś się lepiej. - Nie zagryzaj tak dolnej wargi, bo ją też będę musiał uleczyć. - powiedział poważnym głosem patrząc na twoje usta. Jednak ty nie przestałaś tego robić. Chłopak nagle zbliżył się do ciebie i lekko pocałował, co wywołało rumieńce na twojej twarzy. - Jesteś teraz czerwona jak te róże. - zaśmiał się.
- Will!
💀Nico di Angelo💀
- Nie, nie, nie, nie, nieeeeee.... - mówiłaś, wyrzucając ubrania Nico z jego szafy. - Di Angelo czy nie masz żadnych eleganckich ubrań? - spytałaś z pretensją, odwracając się do syna Hadesa, który ze skrzyżowanymi ramionami siedział na łóżku, przyglądając się twoim poczynaniom.
- A po co? Nie chodzę na bale, więc czemu miałbym mieć jakieś koszule, krawaty czy marynarki? - zapytał sarkastycznie, a ty wywróciłaś oczami.
- Może po to, żeby chodzić schludnie ubrany na randki? - nie miałaś do niego sil, a trzeba było chłopaka wyszykować na randkę z Willem.
- Dobra. - westchnęłaś zrezygnowana. - Zaraz wracam.
- Czekaj gdzie ty...
Ale już cię nie było. Nie minęło nawet piętnaście minut nim z powrotem znalazłaś się w Trzynastce.
- Masz. - powiedziawszy to, rzuciłaś chłopakowi czarną koszulę.
- Skąd...?
- Przekupiłam jednego z synów Afrodyty.
- Za jaką cenę? - dopytał podejrzliwie.
- To teraz nieważne. Ubieraj się, za dziesięć minut masz randkę!
Czarnowłosy po pięciu minutach wyszedł z domku przed, którym stałaś, czekając na niego.
- Wyglądasz cudnie. - odparłaś, całując go w policzek. - Powodzenia.
🌩️Jason Grace🌩️
Nowa pijalnia czekolady brzmiała świetnie, a zniżka dla pierwszych pięćdziesięciu klientów brzmiała jeszcze lepiej. Dlatego bez zastanowienia udałaś się z rana po gorącą czekoladę bez, której nie umiałaś długo wytrzymać.
Nie było dla ciebie zaskoczeniem, że twój ostatni czasy wrzód na du... znaczy heros imieniem Jason Grace też tam się pojawił, jakby potrafił przewidzieć twój każdy ruch.
- Grace jestem prawie pewna, że nie przypadkiem znaleźliśmy się w tym samym miejscu o tej samej porze. Zostałeś może miłośnikiem wyrobów kakaowych? - spytałaś, popijając swój ciepły napój z górą bitej śmietany.
- Nie widzieliśmy się ponad tydzień, więc zabrakło mi zapachu czekolady. - przyznał z uśmiechem, wywołując u ciebie lekki rumieniec.
- Ach tak?
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - spojrzenie chłopaka utknęło na twoich ustach, do których niebezpiecznie szybko się nachylił. Kciukiem lekko dotknął twojej wargi po czym ją ucałował, lekko i delikatnie. - Miałaś trochę bitej śmietany na ustach. - powiedział, jakby opowiadał o pogodzie.
Twoja twarz zapłonęła mocną czerwienią, kiedy uderzyłaś blondyna w potylicę.
- Ty to masz preteksty. - rzekłaś oburzona. - Jak chciałeś się ze mną całować Grace, wystarczyło zadzwonić.
- Zapamiętam to sobie.
👑Piper McLean👑
Przeczesałaś swoje (kolor) włosy i ponownie spojrzałaś na zegarek. Piper miała się z tobą spotkać za kilka minut, aczkolwiek ty i tak pojawiłaś się na miejscu spotkania wcześniej.
Wpatrzyłaś się w staw z kaczkami, kiedy ktoś niespodziewanie zasłonił ci widok i pocałował delikatnie, ale czule w usta.
- Co...? - spytałaś nieco zmieszana.
- Raczej "miło cię widzieć". - powiedziała z uśmiechem.
- Ja... tak, tak miło cię widzieć. - dziewczyna zaśmiała się z twojej nieporadności i usiadła obok ciebie.
- Uwielbiam twoje rumieńce. -przyznała, a twoja twarz stała się jeszcze bardziej czerwona.
- Pips przestań. - machnęłaś ręką. - Wiesz, że ja i uczucia...
- Dlatego będę cię zawstydzać publicznie.
- Nienawidzę cię.
- Też cię kocham.
💎Hazel Levesque💎
Bieg potrafił być bardzo męczący, szczególnie jak uciekało się przed Oktawianem i Reyną.
- Chyba już nas nie gonią. - wysapała Hazel w swojej fioletowej sukni, która od biegu się znacznie pogniotła. Obejrzałaś się za siebie czy słowa dziewczyny były prawdą i... fakt już nie było widać ogonu gończego.
- W końcu! - westchnęłaś hucznie i opadłaś z ulgą na trawę. Hazel podążyła twoim śladem i usiadła tuż obok.
Przez chwilę trwałyście w ciszy, dopóki nie nachyliłaś się nad dziewczyną i lekko musnęłaś jej usta.
- Dziękuję. - powiedziałaś i położyłaś się na trawie, spoglądając w gwiazdy. Córka Plutona spojrzała na ciebie cała zarumieniona. - Ładnie się rumienisz.
- (T/I)...
- Cii. Patrz.
Nad wami przeleciała właśnie spadająca gwiazda.
🛡️Reyna Ramirez - Arellano🛡️
Reyna czekała na ciebie już przez czterdzieści minut, co ją bardzo niepokoiło, bo należałaś raczej do osób, które się nie spóźniają. A jednak tym razem było inaczej. Na szczęście w końcu pojawiłaś się lekko zdyszana przed pretorką, ale gdy chciałaś już coś wyjaśnić Reyna ci przerwała.
- Gdzie ty byłaś?! Martwiłam się! Nigdy się nie spóźniasz więc...
Nie sądziłaś, że pretorka aż tak przejmie się twoim spóźnieniem. Buzia dziewczyny się nie zamykała, a ty znałaś tylko jeden powód by ją uciszyć. Przyciągnęłaś ją do siebie i musnęłaś jej wargi swoimi.
- Przepraszam, że przeze mnie się martwiłaś. Postaram się więcej nie spóźnić. - brunetka spojrzała w twoje oczy i przegryzła lekko wargę.
- Zrób to jeszcze raz a może przyjmę twoje przeprosiny.
- Mam się spóźnić? - powiedziałaś jak najbardziej poważnie.
- Bogowie. - westchnęła i tym razem to ona złączyła wasze usta.
🖤Bianca di Angelo🖤
Bianca była pogubiona, nie tylko w swoich uczuciach, ale też rozmyślaniach. Chodziła cały czas zamyślona, a to nie wychodziło jej na dobre. Nie miała z kim porozmawiać o swoich wątpliwościach, więc zdesperowana uciekła do lasu. Tam przynajmniej mogła się w spokoju wypłakać.
Bo taka była. Beznadziejna, a może zakochana? Lub to i to.
Zorientowałaś się, że coś było nie w porządku, kiedy Bianca nie pojawiła się na kolacji. Zajrzałaś do różnych domków i obeszłaś cały obóz by ją znaleźć jednak i tak ci się nie udało. W końcu postanowiłaś się posłużyć magią.
I tak o to tym sposobem wylądowałaś w środku lasu.
- Bianca? - spytałaś, kiedy usłyszałaś płacz. Dziewczyna podniosła głowę do góry, a jej twarz oblał rumieniec.
- (T/I) jak mnie znalazłaś?
- Magia.
- No tak.
- Czemu tu siedzisz? - zapytałaś i kucnęłaś obok niej.
- Ja... ja się chyba pogubiłam (T/I). - uniosłaś brwi na jej słowa. Samej zrobiło ci się smutno przez łzy nastolatki.
- Chcesz o tym pogadać? - dopytałaś łagodnie.
- Ja...
- To po prostu posiedźmy. - oznajmiłaś i usiadłaś obok niej. Objęłaś ją ramieniem i przez chwilę siedziałyście w ciszy.
Przymknęłaś oczy i wspominałaś randkę na polu truskawek z dziewczyną. To było twoje ulubione wspomnienie.
Dopiero po chwili uzmysłowiłaś sobie, że Bianca przygląda ci się od dłuższego czasu.
- Czy wszystko...
Ale dziewczyna przerwała jej i przycisnęła jej wargi do twoich. Trwa*ście w pocałunku tak długo póki nie musiałyście zaczerpnąć powietrza.
- Przepraszam. - powiedziała nagle przestraszona nastolatka.
- Nic si nie stało B, to normalne. Serce nie sługa, a ja cię naprawdę lubię. - przyznałaś rumieniąc się.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top