▪️Pierwsza Randka▪️

🌊Percy Jackson🌊

Pewnego razu Percy zapragnął ci pokazać wybrzeże Long Island, którego jeszcze nie widziałaś.

Przez ostatnie tygodnie z Percym się bardzo do siebie zbliżyliście. Spędzaliście ze sobą mnóstwo czasu, a od kiedy chłopak chciał ci pokazać swoje ulubione miejsce nie wiedzieć czemu byłaś cała w skowronkach.

Kiedy tylko dotarliście na miejsce, zauważyłaś koc rozłożony na piasku.

- Siadaj. - polecił Jackson, a ty spojrzałaś na niego zmieszana, ale zrobiłaś o co cię prosił.

- Co...

- Nic nie mów tylko patrz. - polecił ci chłopak i wskazał zachodzące słońce. Widok był niesamowity.

- Wow Percy to jest... Wow. - powiedziałaś i oparłaś głowę na ramieniu chłopaka.

- To mój drugi ulubiony widok. - przyznał.

- A pierwszy? - czarnowłosy przegryzł dolną wargę i spojrzał na ciebie.

- Ty (T/I).

💸Connor Hood💸

Od zawsze lubiłaś spać przy oknie, oglądałaś wtedy księżyc i patrzyłaś na gwiazdy, kiedy nie mogłaś zasnąć. Gdy pewnego dnia właśnie tak robiłaś zamiast nocnego nieba ujrzałaś czuprynę brązowych loków. Chwilę później ktoś zaczął wyłamywać zawiasy w twoim oknie.

- Connor?! Co ty do cholery wyprawisz? - powiedziałaś oburzona, choć na tyle cicho by nie obudzić swojego rodzeństwa.

- Porywam cię na randkę. - oznajmił, a ty spojrzałaś na niego jak na wariata.

- Teraz? - zerknęłaś na zegarek. - O drugiej w nocy?

- Tak, a niby kiedy?

- Wiesz...Normalni ludzie chodzą na randki w dzień.

- A my jesteśmy normalni. - spytał cię.

- W sumie racja. Daj mi minutkę, ubiorę coś cieplejszego. - powiedziałaś i po chwili już wymakałaś się przez okno, wtedy naszła cię pewna myśl. - A harpie?

- Myślisz, że to jest moje pierwsze szwendanie po nocy? - zapytał, a ty już znałaś odpowiedz na to pytanie.

- To gdzie idziemy Panie-harpie-nas-na-pewno-nie-znajdą-i-nie-jedzą Hood?

- Co powiesz na oglądanie gwiazd i rzucanie balonami z farbą w domki śpiących obozowiczów?

- Nie byłbyś sobą gdybyś tego nie zaproponował.

- To jak? - dopytał uśmiechając się do ciebie zawadiacko.

- Zaklepuję Domek Afrodyty i wygram tą zabawę!

🔥Leo Valdez🔥

Mimo wczesnej pory Leo jak gdyby nic ciągnął cię pół zaspaną przez las.

- Leo gdzie idziemy? I po co tak wcześnie? - zapytałaś chłopaka, przecierając zaspane oczy.

- Bo lepiej wcześnie niż wcale. - odparł.

- Mówi się późno, albo wcale głupku. 

- Cii, już prawie jesteśmy. - uciszył cię.

- Ale... - wtedy zobaczyłaś o co chodziło latynosowi. Przed tobą pojawiło się wejście przypominające  hangar lotniczy. - Co... Gdzie my...?

- Witam w Bunkrze Dziewięć. - Leo zaprowadził cię do środka, a ty zobaczyłaś samotny stolik i czerwonym obrusem, świecami i cudownie pachnącym posiłkiem. Wokół było mnóstwo narzędzi i materiałów budowlanych, które chłopak prawdopodobnie szybko pozbierał z zgarnął na bok pomieszczenia.

- Leo to jest...

- Niesamowite? Niezwykłe? Piękne jak ja? - na te ostatnie słowa dałaś mu kuksańca.

- Zjawiskowe. - spojrzałaś na niego. Leo ci się przypatrywał z lekkim szokiem. - Co?

- Nie wiedziałem, że znasz takie wykwintne słówka. - przyznał, a zabrzmiało to szczerze. - Czy ukradłaś specjalnie słownik, żeby opisywać mnie takimi niecodziennymi określeniami.

- Kretyn. - sapnęłaś i podeszłaś do stolika.

- Wolę przystojniak.

☀️Will Solace☀️ 

Czekałaś na Willa od dobrej godziny, ale chłopak się nie pojawił. W końcu postanowiłaś, że wstaniesz z ławki przed Domkiem Demeter i udasz się do infirmerii, gdzie powinien przebywać blondyn.

- Williamie Andrew Solace, co ty na wszystkich bogów wyprawiasz?! - to były twoje pierwsze słowa gdy tylko spostrzegłaś złotą czuprynę herosa.

- (T/I)? A co ty tu robisz? - spojrzał na niego surowo.

- Mieliśmy się spotkać godzinę temu. - Will zerknął przerażony na zegarek.

- Och, przepraszam. (T/I) zapomniałem, miałem tyle...

- Nie tłumacz się. - powiedziałaś, nie miałaś siły ani serca by się z nim kłócić. - Pójdę po prostu do siebie...

- Nie! Zaczekaj! Co powiesz na spacer? Po plaży? I może piknik? - przez chwilę rozważyłaś jego słowa.

- Masz dwadzieścia minut, i załatw naleśniki.

- Tak jest.

💀Nico di Angelo💀

Spakowałaś koc do torby i wyszłaś ze swojego domku. Jak zwykle szłaś, uśmiechając się do wszystkich obozowiczów po drodze. Kiedy tylko znalazłaś się przed swoim celem, weszłaś do środka bez pukania.

- Nico di Angelo pokaż się natychmiast, albo włączę moją przenośną kulę disco! - orzekłaś, kiedy ujrzałaś górę czarnej pościeli w rogu pokoju. Chłopak na twoje słowa wyłonił się z niej jak poparzony, ze strachem wymalowanym na twarzy.

- Bogowie tylko nie to! - zlustrowałaś czarnowłosego wzrokiem. Czarne spodnie - są, czarne skarpetki - są. - czarny t-shirt z wzorem związanym ze śmiercią - jest... nie ma.

- Czy to jest to o czym myślę? - spytałaś z niedowierzeniem wskazując koszulkę syna Hadesa. - Naprawdę ubrałeś t-shirt ode mnie?

Ubranie było w tęczowe paski. Kupiłaś mu tą bluzkę, kiedy tylko się dowiedziałaś o orientacji Nica. Oczywiście na początku byłaś rozczarowana, bo zaczęłaś coś do niego czuć, ale teraz heros stał się twoim najlepszym przyjacielem.

- Nie zachwycaj się tak. - oznajmił i skierował wzrok na rzeczy, które ze sobą przyniosłaś. - Co to?

- Zestaw kinowy. - powoli zaczęłaś wyjmować rzeczy z torby. - Mam projektor, kasety z filmami i przekąski. No i mój tęczowy koc. Obowiązkowo.

- To wygląda jak zestaw na randkę, a nie...

- To miałam na myśli. - Nico spojrzał na ciebie zmieszany. - Nie chodzi mi o nas di Angelo, ale mam pewne informacje dotyczące mojego kuzyna i jego orientacji. - poruszyłaś sugestywnie brwiami.

- Ale ja... Will... My nie...

- Yhmm... To będzie taka próba randka przed tą pojutrze.

- Pojutrze?! - wrzasnął syn Hadesa z pobladłą twarzą.

- Spokojnie Will się o tym dowie dopiero jutro. Masz przewagę czasu, żeby obmyśleć teksty na podryw.

- (T/N) zabije cię.

-Powodzenia.

Czy ja określałam się, że te scenariusze to będzie love story? Nie. Po za tym Nico i jakaś dziewczyna? Nie. Poza tym tylko niektóre wątki się przeplatają między historiami.

🌩️Jason Grace🌩️

Spędzenie czasu z Jasonem w kawiarni przebiegło bardzo sympatycznie, ale zdziwiłaś się, kiedy chłopak zaproponował ci kolejne spotkanie.

Powiedział, żebyś poczekała na niego na molo, na którym cię uratował.

- Nie sądziłem, że przyjdziesz. - wyznał, kiedy tylko cię zobaczył.

- A czemu niby?

- Lubisz uciekać.

- Od ciebie?

- Od problemów.

- Ale ty już nie jesteś moim problemem Grace. - przyznałaś, a chłopak zmierzył cię podejrzliwym spojrzeniem.

- Ach, czyli byłem?

- Zadawałeś problematyczne pytania.

- Na które nie lubisz odpowiadać jak mniemam. - przeczesałaś włosy dłonią.

- To nie do końca tak.

- A jak? - blondyn podszedł bliżej ciebie, a ty sama nie wiesz czemu położyłaś mu głowę na ramieniu.

- Nie wiem. Życie jest trudne, a ja mam jeszcze gorzej. - powiedziałaś, a Jason uniósł wysoko brwi. - Choć teraz jest trochę lepiej.

- Przy mnie wszystko jest lepsze. - przyznał dumny z siebie heros.

- Nie. - pokręciłaś głową. - Chodzi mi, że otworzyli nowy sklep z czekoladami. Bez ciebie mogę żyć, ale czekolada... Och, to by było trudne.

👑Piper McLean👑

Leżałaś wygodnie w swoim łóżku. To był cud, że Clarisse cię jeszcze z niego nie wyrzuciła i korzystałaś z tego.
Jednak nagle do drzwi ktoś zapukał, zignorowałaś to wtulając się bardziej w poduszki. Po kilku sekundach osoba dobijająca się do wejścia, zaczęła w nie walić. Niechętnie zwlekłaś się z ciepłego posłania i podeszłaś w stronę wyjścia.

- Kto na gacie Hadesa mnie obudził? - spytałaś siebie i przekręciłaś klamkę. - Piper?! Czy ty do cholery zwariowałaś?! Jest dopiero dziewiąta rano?!

- No właśnie (T/N) jest już po dziewiątej, a ja cię nie widziałam na śniadaniu. - powiedziała rozgoryczona Czirokezka.

- Jest sobota na Zeusa i ty mi jeszcze każesz wstawać punktualnie?!

- Mogę wejść czy będziemy tak stać? - zapytała i jak gdyby nic weszła do środka. Westchnęłaś cicho i zamknęła drzwi. 

- Więc co cię do mnie sprowadza?

- To! - wyciągnęła z kieszeni dwa bilety do kina i zaczęła ci nimi wymachiwać przed nosem.

- Skąd ty...

- Tata mi załatwił. W Nowym Jorku odbywa się pokaz najstraszniejszych filmów w historii.

- Kiedy?

- Za godzinę. - stałaś przez chwilę jak słup soli po czym podbiegłaś do szafki zgarniając z niej ubrania.

- I ty mi to mówisz dopiero teraz?! Daj mi pięć minut. Za chwilę spotykamy się przy rydwanie.

- A twoje rodzeństwo pozwoli ci pożyczyć go na cały dzień? - dopytała dziewczyna.

- Oczywiście, że nie i w tym cała zabawa.

💎Hazel Levesque💎

- A ty czemu nie tańczysz? - spytał ktoś wyciągając cię z zamyśleń, w których od dłuższej chwili byłaś zagłębiona. Spojrzałaś osłupiała na osobę która wyrwała cię z letargu.

- Co? 

- Czemu nie tańczysz? - powtórzyła Hazel. 

Zlustrowałaś ją wzrokiem. Miała na sobie tą samą fioletową sukienkę, którą dla niej zrobiłaś.

- Pięknie wyglądasz. - powiedziałaś poprawiając nieświadomie swoją (kolor) sukienkę, nie spuszczając spojrzenia z dziewczyny. Hazel zarumieniła się na te słowa i  machnęła ręką pewnie po to by nie zrobić się bardziej czerwona.

- Ty też. Masz wielki talent do szycia.

- Mój tata jest stylistą i zabierał mnie zawsze do pracy jak byłam mała. Zawsze podpatrywałam jak krawcowe i projektanci szyją nowe kolekcje dla modeli i zwyczajnie to polubiłam. - wyjaśniłaś, a później zobaczyłaś coś co zmroziło ci krew w żyłach. - Hazel?

- Tak?

- Oktawian tu idzie wraz z Reyną. - córka Plutona delikatnie obróciła się za sobie (ile ona miała w tym gracji!) i spostrzegła dwójkę wkurzonych nastolatków wysokiej rangi.

- Co znowu zrobiłaś? - westchnęła, krzyżując ramiona na klatce piersiowej.

- Powiedzmy, że coś co pomogło uratować parę niewinnych pluszaków przed rozpruciem przez szaleńca. - wyjaśniłaś, drżąc ze strachu. Pretorka i augur byli co raz bliżej.  

- Ukradłaś ceremonialne ofiary Oktawiana?!

- Jakie ofiary? To niewinne maskotki! - zaoponowałaś. - Wybacz Hazel, ale muszę już uciekać. Nie chcę zostać dziś pożarta przez te dwójkę. 

W tym momencie brunetka chwyciła cię pod ramię, co cię niezwykle zaskoczyło.

- Co powiesz na randkę (T/I)? - spytała patrząc w twoje (kolor) oczy.

- Teraz? - nastolatka skineła głową. - Jasne. Pobiegnijmy, tak dla zdrowia. - i wtedy zaczęłyście biec.

- (T/I) (T/N) wracaj tu! - wrzasnął za wami Oktawian, wtedy zaczęłyście się śmiać.

🛡️Reyna Ramirez - Arellano🛡️

Oktawian od dwudziestu minut wciąż suszył głowę Reynie o nie wiadomo co, czego już miałaś zdecydowanie dosyć, przecież obiecała ci, że następnym razem spławi tego idiotę, ale ona tego nie zrobiła.

W końcu postanowiłaś zainterweniować. Podeszłaś do nich pewnym krokiem i powiedziałaś:

- Przepraszam, że przerywam wam tą ożywioną rozmowę, ale Reyna ma teraz ważne spotkanie.

Oktawian spojrzał na ciebie nieufnie, ale ty pozostałaś nieustępliwa. Zgarnęłaś pretorkę pod rękę i oddaliłaś się z nią jak najdalej od tej chodzącej ameby.

- Jakie ważne spotkanie? - spytała dziewczyna.

- No ze mną. Zabieram cię na randkę. Co powiesz na deser w La Clair?

I tak właśnie skończyłyście zajadając najlepsze wypieki w kraju.

🖤Bianca di Angelo🖤

Chciałaś pomóc Biance bardziej zaaklimatyzować się na obozie, bo dziewczyna znacznie odstawała od reszty jej rówieśniczek. Postanowiłaś zabrać ją na pola truskawek, gdzie przygotowałaś dla niej małą niespodziankę.

- To tutaj. - wskazałaś pasiasty koc piknikowy.

- Wygląda...

- Zwyczajnie?

- Przyjemnie. - powiedziała i położyła się na kocu.

- W nocy dobrze ogląda tu się gwiazdy. - wyznałaś i spojrzałaś się w niebieskie niebo, kładąc się obok dziewczyny.

- Chciałabym to zobaczyć. - przyznała Bianca.

- Jak chcesz to możemy tu przyjść kiedyś w nocy. - zasugerowałaś.

- A harpie?

- Dziewczyno, mieszkam w tym obozie tyle lat i jeszcze nigdy mnie nie złapały. Te przerośnięte kury nie złapią córki Hekate tak łatwo.

- Mam nadzieję, bo miło się spędza z tobą czas. - poczułaś jak na twoje policzki wpływa rumieniec.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top