[8] Impreza
Sorry za wcześniejszą publikacje, leżałam na telefonie XDD, widzimy się za dwa lata <3
× Mark Evans / Endou Mamoru
Wraz z swoim świeżonabytym partnerem, przekroczyłaś drzwi wejściowe, a zaraz potem całą drużyną rozpoczęliście imprezę pierwszym tańcem. O dziwo nie trzeba było wzywać karetki, ale całość wyszła wam dość nieporadnie. Każdy mógł potwierdzić, że znacznie lepiej radziliście sobie na murawie.
Po zakończeniu tańca jedynym waszym zadaniem było nie zrobienie z siebie kretynów. Powiedzmy sobie szczerze - nie było to waszą mocną stroną.
Wieczór okazał się nie być jednak taki nudny. W dodatku było dosyć spokojnie. Jedyne co to Kabeyama się wywrócł, przez co siedział teraz z boku z zakrwawionymi kawałkami papieru w dziurkach nosa. Było przyjemnie i nikt nie mógł narzekać, nawet Natsumi była zadowolona z bezproblemowego przebiegu imprezy.
Do czasu.
Właśnie kierowałaś sie z Mamoru w stronę stołu z przekąskami. Oboje byliście mokrzy od potu i zadyszani, bo dopiero co skonczyliście skakanie i darcie się na środku parkietu do muzyki waszego ulubionego artysty. Musiałaś przyznać, że chłopak był całkiem dobrym partnerem do tego typu akcji. Ledwo powstrzymywałaś śmiech kiedy ten pakował sobie garść chrupek do buzi, gdy usłyszałaś rozmowę stojącego niedaleko chłopaka z roztrzepanymi włosami, mówiącego do swojego kolegi.
- Nie kapuję dlaczego ci kretyni od piłki, odstawili całe to przedstawienie. Tylko się zbłaźnili. Dlaczego w ogóle takie beztalencia reprezentują naszą szkołę? Oszczędziliby wstydu sobie i nam.
- Co ty właśnie powiedziałeś? - odezwał się Mamoru, zanim zdążyłaś cokolwiek powiedzieć. Z jego twarzy zniknął uśmiech, za to w jego oczach pojawiła się chęć mordu. Chłopak odwrócił głowę, a ty poznałaś w nim kapitana klubu ping-pong'a.
- A co jakieś kłopoty ze słuchem? - Podszedł do Endou i skrzyżował ręce na piersi. - Jak takie chuderlaki mają być wizytówką naszej szkoły...
- WEŹ UDŁAW SIĘ TYMI PIŁECZKAMI OD TWOJEGO ZASRANEGO PING-PONG'A - wypaliłaś bezmyślnie.
Mamoru pociągnął cię za ramię i trochę sie oddalił, ale chłopak szybkim krokiem, podszedł do was i popchnął kapitana drużyny. Endou zachwiał się, lecz szybko odzyskał równowagę i spojrzał napastnikowi w oczy.
- Widzę, że szukasz kłopotów, ale my jesteśmy ponad takie żałosne zagrywki - powiedział, bo zdążył już lekko ochłonąć, ale na jego twarzy ponownie wykwitła złość, kiedy napastnik popchnął także ciebie. Wtedy zaczęła się porządna szarpanina, sala zamilkła, a jedynym głosem jaki jeszcze rozbrzmiewał był twój.
- Z prawego sierpowego go walnij! - Wołałaś tak przez dłuższą chwilę, jednak kiedy twój towarzysz broni nie zastosował się do twoich rad odciągnęłaś Endou i sama stanęłaś do walki z nastolatkiem
Niczym rasowy bokser uderzyłaś jegomościa wedle swoich rad. - I co pajacu, uderzysz mnie paletką?
Przetarłaś lekko bolący policzek, co jednak było niczym przy podbitym oku przeciwnika.
- [Twoje imię]! Endou! - cała twoja pewność siebie ulotniła się wraz z pełnymi wściekłości słowami Natsumi. Macie ostro przechlapane.
Dla nikogo zdziwieniem nie było kiedy wyprowadzono was z sali i zamknięto za wami drzwi.
- ONI SĄ NIEPOWAŻNI. Przecież to on zaczął! - powiedziałaś po wstaniu i otrzepaniu spódnicy z ziemi. Brunet spojrzał na ciebie naburmuszony, zaśmiałaś się na ten widok i podałaś mu ręke by pomóc mu wstać.
Ten wieczór mimo wszystko nie okazał się być taki nudny.
× Axel Blaze / Gouenji Shuuya
Była to pierwsza, a jednocześnie najgorsza impreza w twoim życiu.
Już od ponad godziny, wraz z Shuuyą oglądaliście jak ponad sto dzieci wspólnie tańczy makarenę, kaczuszki i inne tańce dla dzieci. Zadaniem waszej dwójki było noszenie przekąsek i działanie w razie jakichkolwiek nieprzewidzianych sytuacji (jak naprzykład dziecko, które zrzygało się na dywan, co musieliście posprzątać). Nie mieliście zatem zbyt wiele do roboty, dlatego siedzieliście sobie z boku i komentowaliście stroje przebierańców oraz recenzowaliście dostępne jedzenie. Cały czas miałaś jednak z tyłu głowy, myśl czy zaraz nie będziesz zmuszona użyć gazu pieprzowego w obronie swojej siostry.
Gouenji wciąż powtarzał ci, że mogą to być oznaki paranoi, jednak postanowiłaś nie ufać gościowi, który, nic sobie z tego nie robiąc, przyjaźni się z chłopakiem, który prawdopodobnie ma ołtarz piłki nożnej w pokoju. Czy to dopiero nie jest paranoja?
Mimo wszystko zaczynałaś wątpić to z chęci do uratowania swojej siostry w nagłym przypadku, ponieważ dziewczynka wraz z Yuuką, przez CAŁĄ IMPREZĘ próbowała coś zainicjować coś między tobą a Shuuyą. A to popchnęły was nawzajem w swoją stronę, by po chwili zaciągnąć was do wspólnego tańca w kółeczku. Chłopak miał także dodatkowy problem - w związku ze swoją piłkarską popularnością, był dosłownie z każdej strony oblepiany przez małych fanów.
Po jakimś czasie zaczęło się głosowanie na króla i królową balu, co według ciebie było jedynie akcja utwierdzającą inne dzieci w przekonaniu, że liczy sie jedynie popularność. Osobiście stawiałaś na dziewczynkę w najdroższym stroju Elsy, a Gouenji na chłopca, którego strój Iron Man'a miał pewnie więcej funkcji niż ten w filmie.
- Widziałeś gdzieś może nasze siostry? - zapytałaś swojego towarzysza broni, który właśnie był oblegany przez grupę fano/dzieci. Zobaczył w tobie szansę ucieczki, więc poklepał malców po głowie i odszedł z tobą na bok.
- Możemy ich poszukać - złapał cię za rękę i zaciągnął w miejsce w którym szansa na spotkanie waszych sióstr prawie równała się zeru.
Gdybyś tylko wiedziała, że w tym samym momencie w rogu sali gimnastycznej [imie siostry] ramię w ramię z Yuuką wywalają połowę głosów na podłogę, dokonując zamiany na te z waszymi imionami.
Gdy w końcu je zauważyliście, dziewczynki stały już pod sceną i tak jak wszystkie dzieci, czekały na odczytanie wyników. Czekała was niezła niespodzianka.
Wyczytano wyniki głosowania, w którym, jakimś niewiadomym dla was sposobem, wygraliście. Wydawało ci się, że dzieci będą zrozpaczone, jednak dookoła rozległy się wiwaty na waszą cześć. Już po chwili siedziałaś koło swojego przyjaciela, na ewidentnie na was za małych, udekorowanych krzesełkach, z plastikowymi koronami na głowie.
Najlepsze w tym wszystkim było to, że żadne z was nie miało nawet na sobie stroju.
Gouenji, lekko zaskoczony ledwo powstrzymywał śmiech. Spojrzałaś się zdezorientowana w stronę siostry, która posłała wam... buziaka?!
- CZY KRÓL I KRÓLOWA BALU ZASZCZYCĄ NAS TAŃCEM? - wykrzyknęła po chwili, ku jeszcze większej aprobacie rówieśników.
Może to jednak na niej powinnaś wykorzystać ten gaz pieprzowy.
× Jude Sharp / Kidou Yuuto
Impreza u Sakumy przebiegała całkowicie spokojnie.
Na imprezie u Sakumy z całą pewnością NIKT nie wyrzucił kanapy przez okno.
Na imprezie u Sakumy stawiło się TYLKO nieliczne grono, a on oczywiście znał WSZYSTKICH z małej grupki (około dwusetki) ludzi w jego domu.
Mimo tych wszystkich jakże prawdziwych aspektów, przy tej jakże kameralnej i eleganckiej imprezie ty, Jirou i Kidou doszliście do wniosku, że może to wszystko troszeczkę wymknęło się spod kontroli. Cieszyłaś się, że Yuuto postanowił wam pomóc, ale mimo wszystko nawet on nie był w stanie ogarnąć tego chaosu.
Staliście właśnie w jednym z pokoi z przerażeniem patrząc się na to co tam się dzieje. Wiedziałaś, że rodzina Sakumy bardzo ceni swoich przodków, więc zostawiali pamiątki po nich. Nawet jeśli były one nietypowe.
Ale jak się okazało, nie wszyscy goście o tym wiedzieli.
- C-Co wy zrobiliście z moją babcią? - wydukał przerażony cyjanowłosy, na widok Gendy, Fudou i jednej nieznanej wam osoby. Koło nich leżała, potłuczona na wiele małych kawałków, urna, a jej zawartość wysypana była na stoliku i ułożona w kreski. Cała trójka spojrzała na was z szokiem w oczach.
- To twoja rodzina nie jest mafią narkotykową? - powiedział z rozbawieniem Akio, który jako jedyny wydawał się być rozbawiony ta sytuacją. Genda i drugi chłopak zrobili się wręcz zieleni na twarzy, gdy zdali sobie sprawę, że prawie wciągnęli prochy babci Sakumy.
- Wiesz Jirou... - zaczęłaś, rozkładając bezradnie ręce i powoli wycofując się z pomieszczania - Masz urodziny. To twój dzień. Dasz sobie radę. Będzie dobrze! -wyrecytowałaś, poczym szybko wzięłaś Yuuto za ramię i błyskawicznie ulotniliście się z miejsca zdarzenia.
W miarę sprawnie przecisnęliście się przez obszerny salon, w którym nie było dla was miejsca przez wielką grupę ludzi. Po krótkich zmaganiach weszliście na, o dziwo, wolny balkon, którego także nie ominęły skutki imprezy. Był cały w papierze toaletowym.
- Kto by pom... - zaczął Yuuto, a ty już dostkonale wiedząc co powie, odpowiedziałaś spokojnie.
- Ja przez cały ostatni tydzień. Wiesz to nie jest jego pierwszy raz, kiedyś w gimnazjum co najmniej trzy kanapy poszły z dymem, ale dopiero teraz jego babcia ucierpiała.
- To od kiedy się znacie?
Zamyśliłaś się na chwilę dokonując skrupulatnych obliczeń w głowie, polegających na jak najdalszych wspomnieniach, mimo, że niektóre traumatyczne.
- Od pieluchy tak w zasadzie. Mój tato pracuje dla jego rodziny od dawna i nawet nie pamiętam naszego pierwszego spotkania, ale jakoś się dogadaliśmy pomimo, że w większości to on mnie poniewierał. - Tu zrobiłaś przerwę na chwilę zastanowienia - A w sumie wiesz co? Mam album gdzieś w domu, pokaże ci go następnym razem.
Panicz rodziny Kidou, lekko się uśmiechnął.
- Nie mogę się doczekać.
× Nathan Swift / Kazemaru Ichirouta
Miałaś swoje powody, przez które na początku tak niechętnie podchodziłaś do propozycji niebieskowłosego. Tak się złożyło, że ten powód siedział koło ciebie. Twoja mama właśnie wiozła cię na miejsce, a wcześniej przez cały tydzień latała po sklepach by załatwić ci idealny, jak dla niej, strój.
Twoja rodzicielka, w przeciwieństwie do ciebie, od zawsze była bardzo pozytywnie nastawiona do takich form spędzania czasu. Zawsze, gdy cokolwiek było organizowane w szkole lub przedszkolu, znajdywałaś jakiś sposób na wywinięcie się z tego, podgrzewając termometr nad herbatą lub udawając ból brzucha. Kochałaś swoją mame, ale nienawiść do tych wszystkich imprez była równie silna.
Takim sposobem większość twojego życia zgrabnie przeminęła ci bez nich, przez co twoja rodzicielka była wniebowzięta, gdy dowiedziała, że z własnej woli pójdziesz na jakąkolwiek imprezę.
Teraz nie wiedziałaś czy to kara, czy niespełnione ambicje twojej mamy co do ciebie ale siedziałaś obok twojej rodzicielki w cosplay'u czerwonego kapturka.
Po wyjściu z samochodu, jak najszybciej podbiegłaś do Kazemaru. Twoja mama machała do ciebie, aż do chwili gdy nie zniknęłaś w tłumie.
- Ale... Ja żartowałem z tym strojem - powiedział, w czasie kiedy ciągnełaś go idąc za tłumem, co było twoim wyznacznikiem gdzie tak właściwie masz iść.
- Zamknij się. Błagam.
- Spokojnie, czerwony kapturek to zawsze była moja ulubiona bajka - odparł z uśmiechem, a ty miałaś wrażenie że spłoniesz ze wstydu.
Gdy znaleźliście się na ogromnej sali gimnastycznej, zażenowana swoim strojem, szukałaś wzrokiem idealnego miejsca pod ścianą gdzie mogłabyś spędzić z Ichiroutą więkość wieczoru. Oczywiście modląc się, by upierdliwy DJ nie kazał wam dołączyć do kółka.
- [twoje imię], ale wiesz że musimy zacząć pierwszy taniec? - powiedział, a ty poczułaś jak krew odpływa ci z twarzy.
- Pierwsze co?! - odpowiedziałaś trochę głośniej, niż zamierzałaś. Emocje w tobie buzowały, gdyż okazało się, że przebranie dziewczynki na tyle głupiej, by nie zauważyć, że jej babcia nagle jest wilkiem, będzie zauważone przez większą ilość osób.
Jakby na zawołanie DJ zawołał, jak to określił, "klawą drużynę Ramion". Spojrzałaś zniesmaczona na Ichiroutę. On tylko cicho się zaśmiał i wystawił do ciebie rękę, którą po chwili zastanowienia złapałaś.
O dziwo poczułaś się znacznie pewniej.
× Caleb Stonewall / Fudou Akio
Drzwi od mieszkania Fudou uchyliły się z głuchym skrzypnięciem. Chłopak ruchem głowy dał ci znać, żebyś weszła do środka. Zrobiłaś to i znalazłaś się w maleńkim korytarzu, a wokół ciebie znajdowały się niewiele większe pomieszczenia.
Zdjęłaś buty i rozejrzałaś się po mieszkaniu. Musiałaś przyznać, że, mimo niewielkiego rozmiaru, było ono naprawdę przytulne. Ściany były pomalowane na jasne kolory, a na każdej z nich wisiały jakieś zdjęcia, obrazy czy inne dekoracje. Pod twoimi stopami czułaś miękki dywan, a wszędzie roznosił się słodki zapach wypieków.
Było kompletnie inaczej, niż w twoim domu, w którym zwykle byłaś sama.
- Akio? Wróciłeś już? - usłyszałaś kobiecy głos dochodzący z kuchni. Kilka sekund później wyłoniła się z niej jakaś kobieta, najpewniej matka chłopaka. Gdy zobaczyła, że Fudou nie był sam, wbiła w ciebie zaskoczony wzrok.
- Um... Dobry wieczór? - powiedziałaś, żeby przerwać ciszę, a zaraz potem mama twojego kolegi wyszczerzyła się. - Mogłabym skorzystać z toalety?
- Och, oczywiście. Po lewej - odpowiedziała brunetka, wskazując na drzwi. Weszłaś do środka i odetchnęłaś ciężko. To było stresujące. Obmyłaś dłonie i twarz, jednocześnie zdając sobie sprawę, że ściany są na tyle cienkie byś słyszała rozmowę, która odbywa się między Fudou, a jego rodzicielką.
- Moj Boże, Akio... Czy ty znalazłeś sobie koleżankę? - zapytała go podekscytowana. Chłopak prychnął.
- To tylko [twoje imie]. Ze szkoły.
Wyszłaś z łazienki i zobaczyłaś, że kobieta wygląda jakby zaraz miała się popłakać ze wzruszenia. Brunet od razu przeniósł na ciebie wzrok i posłał ci zakłopotany uśmiech.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że się z kimś zaprzyjaźniłeś. Zwłaszcza po tej akcji z Królewskimi.
Nie wiedziałaś o czym ona mówi, ale zanotowałaś w myślach, żeby zapytać o to chłopaka.
- Mamo... Możemy o tym nie wspominać?
- Jasne... Jasne, już nie będę wam przeszkadzać. - Jej ekscytacja trochę przygasła, ale zaraz znowu się ożywiła. - Zrobiłam ciasteczka. Chcecie? - zaproponowała. Wiedziałaś, że jej syn się niecierpliwi, więc szybko zareagowałaś, żeby on nie powiedział nic głupiego.
- Z wielką chęcią, Proszę Pani! - Zrobiło ci się cieplej na sercu, gdy zobaczyłaś jej uśmiech.
- Idźcie do pokoju. Zaraz wam wszystko przyniosę!
Fudou odwrócił się i zniknął za drzwiami po prawej. Posłałaś jego matce szybki uśmiech i potruchtałaś za chłopakiem.
- TWOJA MATKA JEST ABSOLUTNIE NIESAMOWITA - stwierdziłaś z zachwytem, gdy znalazłaś się w pokoju.
- Głośniej, bo jeszcze w Nowym Jorku cię nie słyszeli. - Zakłopotany odwrócił wzrok. - Poza tym bez przesady...
Nie chciałaś się z nim kłócić, więc usiadłaś obok niego bez słowa. Wkrótce jego mama przyniosła wam jedzenie, a wy spedziliście czas na graniu w jakąś grę i kłócąc się o to czy lepsze są szachy czy warcaby. W końcu postanowiliście obejrzeć jakiś film.
- O jakiej akcji z Królewskimi mówiła twoja mama? - zapytałaś nieśmiało w połowie filmu, a Fudou spojrzał na ciebie zaskoczony.
- Nie udawaj, że nie wiesz. Nie rób ze mnie durnia. - warknął, uciszając cię na kilkanaście sekund.
- Nie wiem - powiedziałaś w końcu poważnym tonem. Chłopak zlustrował cię srogim wzrokiem, aż w końcu westchnął zrezygnowany.
- Kiedyś ci wyjaśnię. Teraz oglądaj.
× Shawn Frost / Fubuki Shirou
Siedziałaś na ławce w altanie, obwieszonej łańcuchami lampek, trzymając papierowy kubek do połowy zapełniony sokiem. Morderczym wzrokiem przyglądałaś się drużynie Inazumy która wręcz oblężyła twojego przyjaciela, przez co ty nie miałaś szansy na nawet krótką rozmowę.
Swoją okazję zobaczyłaś po tym jak Kabeyama wpadł do zaspy śnieżnej z której nie mógł się wydostać, a drużyna pognała mu na pomoc, jednakże Shirou tylko przyglądał się sytuacji z rozbawieniem. Korzystając z okazji podeszłaś do Fubukiego poczym złapałaś go za rękę, i pod wpływem emocji, pociągnełaś go na prowizoryczny parkiet z udeptanego śniegu.
Już po chwili dotarła do ciebie brutalna prawda. Zapomniałaś o twoich minusowych punktach umiejętności tańca, nie chciałaś się teraz wycofywać bo szczerze wątpiłaś, że będziesz znowu miała okazję na rozmowę z twoim przyjacielem, cyrk czas zacząć.
Z głośnika leciała bliżej nieokreślona piosenka, bliżej nieokreślonego gatunku, bliżej nieokreślonego wykonawcy, idealne.
- Wiesz Shirou... - zaczęłaś cicho, uważając by nie potorbować Fubuki'ego twoimi lewymi krokami - Jeszcze jest czas, ucieknijmy razem na Bahamy.
- Z tobą ucieknę nawet na Jamajke - powiedział lekko rozbawiony Fubuki, po chwili nagle spoważniał - Ale mam jedno pytanie.
- Lecisz - odpowiedziałaś lekko zestresowana, bezgłośnie przełykając ślinę.
- Dlaczego jesteś taka... - zatrzymał się na chwilę, by znaleźć odpowiednie określenie,a jednocześnie nie stracić kroku w tańcu - ...ostra dla całej Inazumy? Znasz Endou od godziny a już nakrzyczałaś na niego dwa razy.
- Wiesz, poprostu jak wyjedziesz będę tutaj trochę... samotna? - powiedziałaś niepewnie, ostatnie czego chciałaś (mimo że go znałaś i wiedziałaś że tak nie postąpi) to to by Shirou uznał cię za przegrywa.
Za to szarowłosemu przypomniało się jak on zareagował na twój krótki wyjazd na ślub kuzyna, automatycznie w pełni cię zrozumiał.
- Wiesz [twoje imię]... - zaczął niepewnie chłopak - Będę o tobie myślał.
Nim zdążyłaś znaleźć jakikolwiek sensowny argument, piosenka się skończyła i powoli zeszliście z parkietu. Widząc zbliżających się parę osób z liceum Raimon i wiedząc, że zapewnie do końca imprezy nie będziesz już miała okazji pogadać z Shirou, pod wpływem emocji przytuliłaś chłopaka.
× Harley Kane / Tsunami Jousuke
Noc u Endou Mamoru była pełna korzystnych sojuszy, jak i obrzydliwych zdrad.
Na początku wszystko zaczęło dobrze, w domu waszego kapitana przywitaliście się z jego mamą, co sprowadziło się do zjedzenia wieżyczki kulek ryżowych, poczym poszliście do pokoju Mamoru, który (mimo tego że spodziewaliście ołtarzyka piłki nożnej) wyglądał całkiem normalnie.
Na podłodze były rozłożone śpiwory, na których (pomimo wytrzepania) wciążbyło widać ślady paroletniego zamknięcia w piwnicy. Endou chcąc wyjść na dobrego gospodarza, którym mimo wszystko był, wyciągnął z szafki parę gier, były to Monopoly, Chińczyk oraz karty.
Mimo paru rund chińczyka, ale odrazu przerzuciliścię się na Monopoly. Gra była pełna "zdrad i sojuszy". W ciągu pierwszej rundy Endou trafił do więzienia, Kogure cały czas kantował i nawet jeśli każdy o tym wiedział, to i tak nikt nie miał na to dowodów. Ty natomiast zajęłaś parę działek, tak samo jak Jousuke lecz mimo waszych wszelkich starań to Kogure wygrał w wielkim stylu.
Tego wieczor nauczyliście się dwóch ważnych rzeczy: nigdy nie grać z Kogure w Monopoly ani by nigdy nie grać z nim w jakiekolwiek inne planszówki.
Teraz za oknem było już ciemno, a każdy z waszych towarzyszy zdążył już zasnąć, jednak ty i Jousuke wytrwale konkurowaliscie ze sobą w karty. Zawarliście układ - jeśli wygrasz ten zrobi ci obiad z owoców morza, a jeśli on, kupisz mu cały zestaw słodyczy w popularnego na Okinawie sklepu z tą zawartością. Był om oblegany cały rok ze względu na tematyczne zestawy.
Po dłuższej eksytującej wymianie kart, wymieniliście tajemnicze spojrzenia.
Wystawiłaś jak kartę bogów dziesiątkę, ku twojemu zdzieniu Jousuke wystawił kartę z tą samą liczbą, wyciągnełaś kolejną kartę, jednakże identycznie jak przed chwilą, twój przyjaciel wystawił tą samą kartę.
Wasze spojrzenia były ostre jak brzytwa. Zamknęłaś oczy i wystawiłaś kartę w tym samym momencie co Jousuke.
Otworzyłaś, a widok szczerzącego się Tsunamiego odpowiedział ci na wszystkie pytania. Przegrałaś.
× Byron Love / Afuro Terumi
Po twojej nadzwyczajnej rozmowie z Afuro, przez pierwsze dwa dni myślałaś, że był to tylko żart albo przegrany zakład. Nie przejmowałaś się ani zaproszeniem ani niczym innym. Wszystko zawaliło się w momencie, w którym Terumi zapytał się ciebie jaki komplet wybrać na przyjęcie, a ty zdałaś sobie sprawę, że blondyn wcale nie żartował.
W pośpiechu wygrzebałaś ze swojej szafy szarą sukienkę z falbanką, do której dobrałaś czarny pasek, całkiem niedawno kupiony przez twoją mamę na targu. Ubrałaś białe jak śnieg rajstopy, które znając życie przetrwają jeden dzień, oraz czarne niewygodne pantofle. Nie wyglądałaś najgorzej.
Kilkanaście minut później dostałaś od Afuro informację, żebyście spotkali się w porcie. Zostałaś tam zaprowadzona na prywatny jacht, a po godzinie znajdowałaś się pod ogromną rezydencją, ulokowanej na jednej z mniejszych przybrzeżnych wysp. Wiedziałaś, że rodzina Afuro była nadziana, ale że aż tak? Ciekawe jak byś zareagowała, gdybyś wiedziała, że wyspa ta w całości należy właśnie do nich.
- C-Co to jest? - wydukałaś, wskazując ręką na wielkie sztandary przytwierdzone do schodów.
- To? To tylko godło naszego rodu - odpowiedział, mówiąc o tym jakby wyjaśniał ci działanie sygnalizacji świetlnej.
Potem wszystko poszło w miarę szybko. Weszliście do ogromnej sali. Usiadłaś obok Terumiego i jakiejś brunetki, z którą potem wdałaś się w krótką rozmowę. Dziewczyna nazywała się Bożena (wtedy właśnie dowiedziałaś się, że familia Afuro jest rozprzestrzeniona po Chinach, większości Europy, Japonii i Korei).
Podczas posiłku zjadłaś jedynie sałatkę i pokrojony owoc o takiej nazwie, przy której próbie wymawiania zapewne połamałabyś sobie język, ponieważ one jako jedyne wyglądały "po ludzku".
Okazało się jednak, że jedzenie nieznanego owocu było jednym z twoich gorszych pomysłów. Po jakimś czasie dopadł cię potworny skurcz w żołądku. Podeszłaś powoli do rozmawiającego z kimś Afuro i złapałaś go lekko za materiał koszuli. Stanęłaś na palcach, by zblizyć sie do jego ucha.
- Toaleta... - Czerwonooki od razu zrozumiał o co chodzi, bo twoja twarz obrazowała to jak się czujesz. Rozmówca Terumiego w ciągu paru sekund znalazł innego towarzysza, dzięki czemu chłopak mógł szybko wyjść z tobą z sali bez żadnych przeciwwskazań.
Przemierzyliście wiele korytarzy, aż w końcu zaczęłaś się gubić. W dodatku trochę kręciło ci się w głowie. Gdy doszliście pod parę drzwi z charakterystycznym trójkątem i kołem, blondyn pod wpływem impulsu zaprowadził cię do męskiej części. W łazience, która wielkością była zbliżona do całego twojego mieszkania, znajdowało się wielkie lustro pod którym były trzy umywalki, dwa pisuary, a na przeciwko nich kabiny. Z automatu wbiegłaś do pierwszej z nich. Pomyślałaś, że gdyby nie to, że porcelanowa toaleta niemal od razu została zapełniona czymś innym, napewno wyczułabyś w nich markową wodę kolońską.
- Wszystko dobrze? - Usłyszałaś po paru minutach głos blondyna zza drzwi. Jego głos brzmiał, jakby był bardzo zatroskany. - Jak chcesz to możemy juz wrócić.
- To urocze, ale nie ma potrzeby. Zaraz możemy ruszać na parkiet, tylko.... - zaczęłaś, wychodząc z toalety i podchodząc do umywalek. - Będę potrzebowała miętówek.
× Xavier Foster / Hiroto Kiyama
Kiyama wystawił niepewnie ręke w twoim kierunku - Zatańczysz?
Otworzyłaś szeroko oczy, będąc coraz bardziej zdziwiona. Nie dość, że chłopak ni stąd ni zowąd zjawił się na Hokkaido, to jeszcze proponował ci taniec? Co tu jest grane? Automatycznie zaschło ci w gardle i nie wiedziałaś co powiedzieć więc po prostu wsunęłaś swoją dłoń w tą Hiroto. Musiał potraktować to jako odpowiedź, bo pociągnął cię w stronę pozostałych pląsających na parkiecie osób.
Przez dłuższą chwilę milczeliście, żadne z was nie wiedziało jak zacząć rozmowę. Kiyama co chwilę rzucał ukradkowe spojrzenia obserwującej go Kiry Hitomiko, czego w zasadzie nie zauważyłaś.
Generalnie nie byłaś zbyt dobrą tancerką, ale musiałaś przyznać, że z tym chłopakiem tańczyło ci sie naprawdę świetnie. Poruszaliście się żwawo w rytm muzyki, a czerwonowłosy z jakiegoś powodu co jakiś czas mocniej ściskał twoją dłoń.
- Gorąco się zrobiło - odparł po jakimś czasie. Jego głos brzmiał ochryple, zdałaś sobie sprawę, że to pierwsze słowa jakie wypowiedział od kiedy zaczęliście tańczyć. Uśmiechnęłaś się lekko, choć wciąż byłaś delikatnie zmieszana. Mimo wszystko dobrze było go widzieć.
- Naleję ci ponczu - zaproponowałaś i zaprowadziłaś go w stronę stołu z przekąskami. Gdy w dwóch kubkach znalazł się różowawy napój, postanowiłaś zadać pytanie, które nurtowało cię od kiedy go zobaczyłaś. - Kiyama... Tak właściwie to co ty tu u licha robisz?
Spodziewałaś się naprawdę wszystkiego - uśmiechu, złości, płaczu. Podświadomie może nawet jakiegoś pocałunku?Naprawdę nic by cię nie zdziwiło.
Poza tym, że Kiyama odwróci się na pięcie i wybiegnie z przyjęcia zostawiając cię ze zdezorientowaniem i z dwoma kubkami ponczu w ręce.
Odłożyłaś kubki na stół i podążyłaś za chłopakiem. Gdy wybiegłaś z ocieplanej altany, twoje ramiona oplotło przeraźliwe zimno. Nie przejmując się tym zaczęłaś rozglądać się dookoła szukając przyjaciela, ale jedynym co napotkały twoje oczy był szary trampek, leżący na schodkach.
Podeszłaś do buta i wzięłaś go do rąk by spojrzeć na brzegi podeswy. Tak jak się spodziewałaś, widaniały na nich wzorki, które Kiyama domalowywał w wolnym czasie.
- Czyżby [twoje imie] znalazła swojego Kopciuszka? - usłyszałaś za sobą głos Endou.
Wstałaś i odwróciłaś się do kapitana z wymuszonym uśmiechem.
- Cóż, kiepski ze mnie książe.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top