[7] Zaproszenie
× Mark Evans / Endou Mamoru
Za parę dni miała się odbyć rocznica założenia waszej szkoły, a dyrektor wpadł na pomysł by zrobić jakąś imprezę z tej okazji. Po rozmowie z panem Raimonem, wszystko było załatwione. A przekazała wam to sama córka właściciela szkoły - Raimon Natsumi.
- I do wszyscy obowiązkowo macie przyjść z osobą towarzyszącą. To bardzo ważne, żeby wizytówka szkoły, drużyna piłkarska, mogła otworzyć to wydarzenie tańcem. - powiedziała, kończąc swój dość długi monolog. Niektórzy już w połowie przestali słuchać dziewczyny, a ci którzy dotąd robili to w skupieniu, teraz spojrzeli po sobie niepewnie.
Reakcje na tę informację były różne, w większości potraktowano to z obojętnością. Kilka osób z drużyny wykłócało się, jednak Nelly była nieugięta. Ta decyzja w końcu nie należała do niej. Sama nie wyglądała na zbytnio zadowoloną z tej sytuacji.
Na początku potraktowałaś to pobłażliwie i odkładałaś to na następne dni. Obudziłaś się na dwie doby przed uroczystością. Zdesperowana pytałaś znajomych czy nie chcieliby z tobą iść, ale zazwyczaj albo nie szli na impreze albo mieli już partnera. Zdarzyło się też kilka głupich wymówek, ale nie chciałaś naciskać.
Skończyło się na tym, że stałaś pod szkołą sama. Na piętnaście minut przed całym wydarzeniem.
Po wstępnej, sztywnej i niesamowicie nudnej uroczystości, z całym wręczeniem podziękowań i przemowami trochę przybita poszłaś przed salę gimnastyczną. Drzwi jeszcze nie otwarto, bo w środku kończono przygotowania, jednak pod wejściem i tak zaczęli już zbierać się ludzie. Załamana oparłaś się o ścianę, wyglądając z nadzieją, że może znajdzie się osoba w podobnej sytuacji jak ty.
- Cześć [twoje imie]! - Usłyszałaś w zgiełku czyjś głos i spojrzałaś w jego stronę. Podbiegł do ciebie tryskający energią Endou. Wymusiłaś słaby uśmiech.
- Cześć Mamoru, z kim przyszedłeś? - zapytałaś, ciekawiąc się kogo zaprosił brązowowłosy. Sfrustrowana zdałaś sobie sprawę, że mogłaś wcześniej spróbować zaprosić kogoś z drużyny.
Endou spojrzał na ciebie zaszokowany.
- Czekaj tylko nie mów mi że... Mieliśmy z kimś przyjść? - wydukał zestresowany, a ty przybiłaś sobie piątke z czolem. Czy Endou naprawdę słucha tylko wtedy kiedy chodzi o piłkę?
- Tak i zgaduję, że o tym zapomniałeś. To oboje mamy problem, bo Natsumi nas pewnie nie wpuści.
- Też zapomniałaś?
- No można tak powiedzieć... - Zakłopotana zaczęłaś maltretować swoje kostki palców, unikając wzroku chłopka. Było ci trochę wstyd, że nikogo nie znalazłaś.
- To może pójdziemy razem? - zapytał chłopak niepewnie, a ty podniosłaś wzrok zdziwiona. - Oczywiście jako moja najwspanialsza koleżanka - dodał szybko, na co oboje się zaśmialiście. Myślenie nad odpowiedzią nie zajęło co długo.
- Spoko.
× Axel Blaze / Gouenji Shuyya
Nauczyciele ze szkoły Yuuki postanowili zorganizować bal przebierańców. Cała uroczystość była już zaplanowana i przygotowana, lecz w ostatniej chwili dwóch z czterech opiekunów rozchorowało się. Całe wydarzenie stanęło pod znakiem zapytania, więc postanowiono zapytać dzieci, czy czyjeś rodzieństwo nie miałoby ochoty odegrać roli opiekuna na balu przebierańców.
Yuuka bez zastanowienia zgłosiła swojego brata, a twoja siostra była na ciebie tego dnia śmiertelnie obrażona i w akcie zemsty postanowiła nie angażować cię w to wydarzenie. Przecież udział w czymś takim z pewnością byłby twoim marzeniem!
Jednak młody Gouenji, nie ważne jak odpowiedzialny by nie był, nie wystarczył do towarzyszenia dwóm nauczycielom w opiece nad dziećmi. Szkoła potrzebowała jeszcze co najmniej jednej osoby, a z powodu braku chętnych rozważano odwołanie przedsięwzięcia.
W akcie desperacji poproszono Gouenji'ego o zapytanie jakiegoś, w miarę ogarniętego, przyjaciela. Kiedy chłopak to usłyszał pierwszą osobą jaką przyszła mu do głowy do Endou, jednak z bólem szybko odrzucił te myśl. Lubił Mamoru, ale nie chciał żeby bal dla drugoklasistów stał się konwentem dla fanów piłki. Drugą osobą, o której pomyślał byłaś ty i, mimo początkowych zwątpień czy wyjdziesz w jakąkolwiek sobotę spod kołdry, a co dopiero z domu, postanowił się ciebie o to zapytać przy najbliższej okazji. Nie był pewien jak ma to zrobić, żeby nie wyszło dziwnie.
Tego dnia [imie siostry] przyszła z tobą do domu Gouenjich. Dziewczynki szybko pobiegły do pokoju Yuuki, a Shuuya zaprosił cię do środka. To zapytanie było tylko formalnością, bo oboje doszliście do wniosku, że nie ma sensu wracać do domu, by kilka godzin później znowu przychodzić po siostrę. Zwykle spędzaliście czas na grze na konsoli, oglądaniu filmów, nauce fizyki, czy zwykłej rozmowie. Tak samo w tym momencie wraz z Shuuyą siedziałaś na kanapie, szukałaś na telefonie jakiegoś filmu, a chłopak wpatrywał się to w ciebie, to w lecące w tle wiadomości.
- Wczoraj wieczorem do klubu wtargnął uzbrojony mężczyzna, który po chwili zaczął ostrzeliwać uczestników imprezy. Pięć osób nie żyje, a siedem obecnie przebywa w szpitalu... - Po krótkiej i zwięzłej formułce prezenterki, odłożyłaś telefon na bok, chwilowo porzucając zamiar szukania filmu i czekając na dalszą część informacji.
- Skoro mowa o imprezach... - zaczął Gouenji, na co momentalnie odwróciłaś głowę w jego stronę. Trzeba przyznać, że odrobinę się speszył. W myślach skarcił się za takie rozpoczęcie tematu, ale by nie wyjść na idiotę, musiał ciągnąć dalej. - W szkole dziewczyn niedługo będzie bal przebierańców i szukają jeszcze jednego opiekuna i pomyślałem, że może chciałabyś pójść tam ze mną?
Przez chwilę milczałaś, myśląc nad tym czy na zamachowca lepiej zadziała gaz pieprzowy czy paralizator. Shuuya zmartwił się, że powiedział coś źle, lecz zanim zdążył się wycofać, odezwałaś się:
- Powiedz tylko kiedy.
× Jude Sharp / Kidou Yuuto
Opuściłaś gabinet Kageyamy z Sakumą, naganą i resztkami honoru. A dlaczego? Otóż twój najdroższy przyjaciel Jirou za parę dni miał urodziny i wymarzył sobie, że chciałby mieć je w szkole. Najlepiej na boisku. Wasz trener, a zarazem właściciel szkoły, od razu odmówił, a Sakuma próbując jeszcze dyskutować zagwarantował wam nagany.
- W takim razie to ja będę musiał przyjąć ten ciężar na siebie i... - westchnął ciężko - ...wyprawić te urodziny u siebie - jego głos był pełen dramatyzmu, więc zaśmiałaś się i podchwyciłaś temat.
- Sakumo Jirou, wiedz, że pomogę ci ze wszystkich mych sił w tak trudnym zadaniu. Włożę w to całe swoje serce!
Kilka dni później przeklinałaś to co wtedy zadeklarowałaś swojemu przyjacielowi.
Mijałaś ogromne domostwa, pod którymi rosły małe, równo podcięte krzaczki. Wymruczałaś pod nosem coś co miało przypominać "bogaci kretyni". Przed chwilą odwiedziłaś Gendę i spojrzałaś na listę z zapisanymi imionami oraz adresami. Kolejną ofiarą miał być Kidou.
Czułaś się niekomfortowo widząc, że przechodnie patrzą się na ciebie jak na głupka, a dlaczego tak robili? A przez dosyć spory głośnik, przyklejony szarą taśmą do twojego ramienia przez twojego najlepszego przyjaciela.
No i może przez twoją jaskrawą, czerwona czapkę z bezsensownym napisem "IMPREZA U SAKUMY, ZAWSZE LEPSZA OD DŻUMY".
Kiedy dotarłaś pod jego dom zadzwoniłaś dzwonkiem. Po kilku sekundach drzwi otworzył ci jakis lokaj. „ Serio nawet drzwi muszą za nich otwierać? ", pomyślałaś.
- Czy mógłby do mnie zejść na moment Yuu... eh, panicz Kidou Yuuto? - Lekko siwy pan, ze starannie zaczesanymi włosami, przyglądał ci się przez parę chwil. Chyba miał cię wyganiać, ale widocznie przypomniał sobie, że to ty parę tygodni temu przyszłaś to do panicza na korepetycje. Bez słowa odwrócił się i udał się na piętro, zostawiając otwarte drzwi. Wydedukowałaś, że za chwilę w drzwiach stanie wasz najdroższy kapitan. Nie myliłaś się.
- O co chodzi? - powiedział z kamienną twarzą, jakby ignorując dwukilogramowe utrapienie na twoim ramieniu i czarwony kapelusz godny Rumcajsa.
Westchnęłaś i kliknęłaś odpowiedni przycisk na głośniku, wiedząc że żadne słowa nie będą odpowienim wytłumaczeniem dla tej sytuacji. Wokół was rozbrzmiała piosenka, śpiewana (o zgrozo) przez Sakumę.
Zapraszam cię Kidou na imprezę jak ze snu!
Będziemy bawić się do rana, aż nam braknie tchu!
Prosimy cię, zaszczyć nas zacną obecnością swą!
Więc nie krępuj się i przyjdź! Będzie fajnie ZIOOOM!
Jazgot Jirou zakończył się, ale nagrany dźwięk jeszcze nie, ponieważ w tle dało się usłyszeć jeszcze twój głos "CHOLERA, ZAMKNIJ SIĘ SAKUMA!".
- Kto to napisał? - zapytał Kidou, gdy wyłączyłaś głośnik.
- Sakuma.
- To dlaczego akurat ty-
- Sakuma. Po prostu, Sakuma.
Nie wiedzieć czemu, przy Yuuto krępowałaś się teraz bardziej niż przy reszcie. Kilka ostatnich zaproszeń zakończyło sie gromkim śmiechem, i twoim, i osoby którą zapraszałaś. Genda wyciągnął nawet telefon i zaczął cię nagrywać, żeby mieć cię potem czym szantażować.
- Możesz mu powiedzieć, że przyjdę. Na pewno będzie... wciągająco. Ładna czapka swoją drogą. - wskazał na twoją głowę rozbawiony, po chwili dodał:- Do twarzy ci w czerwonym.
Nie wiedziałaś co mu odpowiedzieć, więc oboje lekko zakłopotani, rzuciliście sobie szybkie słowa pożegnania. Gdy drzwi się zamknęły, Yuuto oparł się o nie i parsknął śmiechem, za to ty poszłaś dalej odgrywać rolę taniej siły roboczej i męczyć uszy kolejnych ofiar.
- Zabije cię Sakuma - wymamrotałaś.
× Nathan Swift / Kazemaru Ichirouta
Natsumi, jako córka właściciela szkoły, i w pewnym sensie pośrednik, ogłosiła drużynie, że na rocznicę wybudowania ich więzienia, znaczy... w pełny szanownej szkoły, ma się odbyć bal. Obowiązkowo miała na nim znaleźć się cała drużyna, wraz z osobą towarzyszącą.
Gdy Natsumi ogłosiła wszystkim tą wiadomość, po boisku rozbrzmiało kilka głosów pełnych skarg i zażaleń. Kilka osób totalnie olało tą informację, a jedną z nich wydawał się być Kazemaru Ichirouta. Niebieskowłosy pomocnik pogrążył się w myślach o tym, kogo mógłby zaprosić na to wydarzenie. Musiał przyznać, że od dłuższej chwili chodziła mu po głowie jedna kandydatka...
- Nie ma mowy - odpowiedziałaś, kiedy jeszcze tego samego dnia, chlopak zapytał się, czy nie chciałabyś się z nim wybrać. Siedzieliście właśnie w parku i popijaliście mrożoną herbatę, siedząc na oparciu ławki.
- Co? Czemu? - Chłopak wydał ci się być trochę zdezorientowany.
- Nie jestem fanką takich balików. Zwykłe zabawy dla pięciolatków.
- Mówisz, jakby kazali przebrać ci sie tam za Czerwonego Kapturka. - Zaśmiał się lekko, poczym chwycił cię za ramię. - Daj spokój [twoje imie], będzie fajnie.
Ze skrzywioną miną wbiłaś wzrok w chodnik i nerwowo splotłaś palce, co powoli stawało się chyba twoim nawykiem. Miałaś konkretne powody, dla których zwykle odmawiałaś udziału w tego typu wydarzeniach. Spojrzałaś na Kazemaru, który patrzył na ciebie błagalnie. Westchnęłaś męczenniczo.
- Znaczy wiesz, jeżeli bardzo nie masz ochoty, to nie będę cię do niczego zmuszał. Mam jeszcze cały tydzień, na pewno kogoś...
- Nie no, spokojnie. Jestem w stanie na tyle się poświęcić. - Spojrzałaś na swojego przyjaciela. Gdyby to był ktoś inny w życiu nie zgodziłabyś się na coś takiego i po prostu czekała aż ktoś odpuści. Przypomniała ci się jednak chwila, w której Kazemaru pomógł ci w poradzeniu sobie na wyścigu. Co jak co, ale byłaś człowiekiem z zasadami.
- Dziękuje, [twoje imie], ratujesz mi życie - powiedział i uśmiechnął się do ciebie lekko. - Obiecuję, że nie pożałujesz!
× Caleb Stonewall / Fudou Akio
Imprezy w domu Sakumy stanowczo nie można było nazwać spokojną.
Szczerze mówiąc nie byłaś pewna czy kiedykolwiek zamieniłaś z solenizantem więcej niż kilka zdań, bo w końcu chodziliście do różnych (choć równoległych) klas. Przyszłaś tu jednak na prośbę swojej przyjaciółki, która otrzymała i zaproszenie i zgodę na przyprowadzenie kogoś ze sobą. Jak się domyślałaś, wiele osób dostało się tutaj w taki sposób, bo w sumie w całej posiadłości znajdowało się conajmniej sto pięćdziesiąt osób.
Właśnie mijała trzecia godzina imprezy, gdy [imie twojej przyjaciółki] właśnie zatraciła się w tańcu, a ty po prostu siedziałaś pod ścianą popijając jakiś sok. Nie czułaś się tu za dobrze i w dodatku zaczęło ci się robić duszno. Postanowiłaś wyjść na zewnątrz, więc postawiłaś szklanknę z niedopitym napojem na stole i udałaś się w kierunku drzwi wyjściowych.
Na dworze wciąż było sporo ludzi, ale wciąż był to mniejszy tłok niż wewnątrz wielkiego domu. Usiadłaś pod płotem i poważnie zaczęłaś rozważać powrót do domu. W tej samej chwili poczułaś, że ktoś obok ciebie siada.
A był to nie nikt inny jak Fudou Akio.
- Siema, [twoje nazwisko]. Nie wiedziałem, że gustujesz w tego typu imprezach.
- Bo nie gustuję, zostałam tu przyprowadzona wbrew mojej woli. A ty... dostałeś zaproszenie? - zapytałaś zaskoczona jego obecnością, bo wiedziałaś, że chłopak nie byl zbytnio lubiany.
- Oczywiście, że nie. Gospodarze za bardzo za mną nie przepadają, delikatnie mówiąc. Po prostu się tutaj wkradłem. - odpowiedział, a ty spojrzałaś na niego zszokowana na co on parsknął śmiechem - No co? Myślałem, że bedzie lepsza zabawa, ale to jedna wielka klapa.
- Czyli... Nie robiłeś nic ciekawego? - zapytałaś zaciekawiona.
- Poza wciąganiem jakiegoś gówna z Gendą, to nie.
- CO ZROBIŁEŚ?
- Spokojnie, [twoje imie]. Żartuję. - Odetchnęłaś z ulgą. - Rozumiem, że ty też się nudziłaś...?
- Ograłam jakiegoś gościa w pokera - pochwaliłaś się wypinając dumnie pierś. - Poza tym po prostu siedziałam i pilnowałam, żeby [imie twojej przyjaciółki] nie zrobiła jakiś głupot.
- Potrafisz grać w pokera? - zapytał zdziwiony, na co pokiwałaś głową. - No nieźle, musimy się kiedyś zmierzyć. Oczywiście na kasę, a nie jakieś lamerskie żetony.
Zaśmiałaś się. Kilka sekund później Fudou wstał i poszedł w stronę posiadłości, co obserwowałaś z pewnym zdziwieniem. Po kilku krokach obrócił się w twoją stronę.
- Nie idziesz? - Wstałaś i dobiegłaś do chłopaka.
- Gdzie my w ogóle idziemy? - zapytałaś, gdy wyszliście już poza granice posiadłosci. To pytanie nękało cię od dłuższej chwili i miałaś szczerą nadzieję, że Fudou nie ma zamiaru cię zamordować. Nastała cisza, po kilkunastu sekundach straciłaś nadzieję na odpowiedź.
- Do mnie - odezwał sie w końcu. - Bo wiesz... Też mam dzisiaj urodziny.
× Shawn Frost / Fubuki Shirou
Wracałaś z rodzicami pociągiem, który (jak to już na Hokkaido bywa) był opóźniony przez zaspy śnieżne. Gdy wjechaliście na stację, wyszłaś na zewnątrz i, zostawiając rodziców w tyle, podbiegłaś do Fubukiego. Poinformował cię, że chciałby ci powiedzieć coś ważnego i musiał zrobić to zaraz po twojm powrocie z wesela kuzyna. Chłopak czekał na ciebie na jednej z ławek i próbował ogrzać sobie dłonie, które mimo rękawiczek były zmarznięte. Musiał być na stacji od dłuższego czasu. Twoja mama wyszła z inicjatywą zaproszenia Shirou na herbatę.
Będąc już w twoim domu dostaliście po kubku gorącego napoju. Zastanawiałaś się, o czym takim chciał cię poinformować chłopak. Musiałaś przyznać, że odrobinę stresowała cię ta myśl. Gdy szliście do twojego pokoju o mało się nie wywaliłaś, przy okazji prawie wylewając zawartość kubka. Cudem sobie nie oparzając sobie ręki, weszłaś razem z Fubukim do pokoju. Usiadłaś na krześle obok biurka, na którym postawiłaś parującą herbatę, a twój przyjaciel usiadł na twoim łóżku, postawiając napój na szafce nocnej. Nastała chwila ciszy.
- Więc [twoje imie] muszę Ci o czymś powiedzieć.. - spojrzałaś zaciekawiona na przyjaciela, nieświadomie wstrzymując oddech - Niedługo wyjeżdżam z Hokkaido, by wraz z drużyną Inazumy pokonać kosmitów.
Kolejna chwila ciszy. Ale jak to mówią, cisza przed burzą.
- ŻE CO DO CHOLERY?! - wstałaś gwałtownie, a krzesło, na którym jeszcze chwilę wcześniej spokojnie siedziałaś, przewróciło się.
- No... Tak wyszło? - uśmiechnął się, jednak nie uroczo jak zwykle, tylko z pewnym zakłopotaniem - Za dwa dni szkoła organizuje coś w stylu... imprezy pożegnalej? Mam nadzieję że przyjdziesz.
- Oczywiście, że tak. - naburmuszona usiadłaś obok Shirou, obmyślając plan zamordowania kapitana nowej drużyny twojego przyjaciela.
„Chyba parę złamanych żeber jeszcze nigdy nikogo nie zabiło."
× Tsunami Jousuke / Harley Kane
Siedziałaś z karawanie inazumy wraz z innymi członkami drużyny, w tym z Haruną, z którą zdążyłaś złapać wspólny język. Gadałyście o jakiś mało istotnych słodyczy, gdy nagle minęliście tabliczkę z napisem „Inazuma Town wita!". W tym samym momencie dotarło do ciebie, że za bardzo nie masz gdzie spać. Wypuściłaś głośno powietrze, rozważając czy wygodniejsza będzie ławka w parku czy beton pod mostem. Szybko się jednak zebrałaś myśli i odezwałaś się do koleżanki obok.
- Umn... Kojarzysz może taką czynność życiową jak spanie? - zaczęłaś, nie mając pojęciajak zacząć temat o tym, że nie masz w zasadzie gdzie się zatrzymać. Haruna spojrzała na ciebie tak, jakbyś właśnie zrobiła fikołka, pośpieszyłaś z wyjaśnieniami - Bo tak jakby... nie mam gdzie spać.
- Ojej, [twoje imie]... - przyłożyła dłoń do czoła i odchyliła głowę do tyłu - Przepraszam, ale u mnie nie wypali, rodzice dali mi szlaban za to, że bez pytania wyjechałam z miasta - uśmiechnęła się, lekko zawstydzona.
- Spoko, rozumiem, i tak dzięki - westchnęłaś i spojrzałaś za okno.
Tak się składało, że waszą rozmowę usłyszał siędzący przed wami Tsunami, który przecisnął twarz przez szparę między siedzeniami i spojrzał na was, wygladajac jak postać z kultowej sceny z "Lśnienia".
- Wiesz [twoje imie], jak coś to Kogure, Fubuki i ja będziemy spać w domu Mamoru, jak coś to się go zapytam czy też byś mogła. - Szczerze mówiąc pasowało ci taka opcja więc, przytaknęłaś i wlepiłaś wzrok na krajobraz za oknem. Błogi spokój przerwał krzyk. - MAMORU!!
Wzdrygnęłaś się przestraszona gwałtownym hałasem. Szczerzerze mówiąc nie tego się spodziewałaś gdy Jousuke mówił, że się "zapyta".
- Hę? Co. - usłyszałaś niemrawy głos kapitana, rzadko taki był, więc łatwo dało się wywnioskować, że głos Jousuke wybudził go ze słodkiego snu.
- Czy [twoje imie] będzie mogła do nas dzisiaj dołączyć? - powiedział na tyle głośno, że każdy w karawanie mógł to usłyszeć, choć Endou siedział zaledwie trzy siedzenia od niego.
- Taa, luźno - odpowiedział, chyba nie do końca wiedząc na co się zgadza, nastąpiła cisza, z której wywnioskowałaś, że chłopak wrócił do spania. Spojrzałaś na Tsunamiego, który wyjrzał do ciebie zza oparcia fotela i uśmiechnął się, pokazując ci kciuk do góry, jakby nie chcąc robić już więcej hałasu.
„No jak mogłabym nie odwzajemnić tego uśmiechu?"
× Byron Love / Afuro Terumi
Trójka przyjaciół, w tym równiez Afuro Terumi, rywalizowali właśnie ze sobą na śmierć i życie w FIFIE. W tej chwili rozgrywał mecz z Suzuno, lecz Nagumo co chwilę dobierał się do padów kolegów i komentował rozgrywkę. Ich grę przerwał dzwonek w telefonie Terumiego.
Blondyn wsunął pada w ręce Nagumo, który niemal od razu rzucił Suzuno z milion pogróżek i wezwań do walki. Afuro wyszedł na korytarz, poczym pospiesznie odebrał połączenie, widząc na wyświetlaczu czcigodny napis "Mama". Zwrócił uwagę na fenomenalną akcję, którą właśnie przeprowadzał Suzuno.
- Co się stało? - powiedział, wciąż zapatrzony w ekran telewizora.
- Ciebie też miło słyszeć, Terumi - zaśmiała się jego rodzicielka. - Tak w skrócie, bo zaraz muszę wracać na konferencję. Za pięć dni odbywa się coroczne spotkanie rodzinne, ale my nie możemy przyjechać, bo mamy kilka ważnych rzeczy do załatwienia. Chciałabym cię prosić, żebyś stawił się tam za nas, oczywiście musisz znaleźć sobie partnerkę!
- Jasne. Partnerka też załatwiona, po prostu jak co roku pójdę z kuzynką Gilbertiką.
- Znalazła chłopaka. - Usłyszał zza słuchawki ciekawostkę o jego kuzynce trzeciego stopnia - Ale i tak sobie poradzisz. Muszę kończyć, buziaczki!
Połączenie zakończyło się, a Terumi wrócił w niemrawym nastroju do swoich przyjaciół.
W tym samym czasie, po drugiej stronie miasta, weszłaś właśnie do swojego pokoju. Przeprowadziłaś przed chwilą, w czasie obiadu, bardzo ciekawą rozmowę z bratem, o tym jakie charaktery miałyby kwiaty, gdyby byli ludźmi.
Padłaś na łóżko, pragnąc choć chwili ciszy. Na przekór twym pragnieniom, twój telefon zaczął wibrować. Podniosłaś głowę i leniwie sięgnęłaś po komórkę z szafki nocnej, wyklinając pod nosem Bogu ducha winne urządzenie. Spojrzałaś na ekran, gdzie wyświetliło się zaproszenie do wideo czatu z twoim przyjacielem - Afuro Terumim. Przeciągnęłaś palcem po zielonej ikonce na ekranie, na którym po chwili pojawiła się twarz chłopaka.
- Czego? - wyjęczałaś cierpiętniczo, zatapiając twarz w poduszce.
- Mogłabyś być trochę milsza...
Nie odpowiedziałaś, bo twoją uwagę przykulo coś za plecami Afuro. Dokładniej, była to paląca się kuchenka oraz próbujący ugasić ją ścierką, Nagumo.
- Tam coś się... pali? - zaczęłaś niepewnie, obserwując przebieg wydarzeń. Blondyn odwrócił się i westchnął zrezygnowamy, zaś Suzuno podszedł z gaśnicą jak gdyby nigdy nic, poczym pozbył się jej zawartości. Po chwili miejsce było wypełnione białą substancją, która zasłaniała, zapewne spaloną, kuchenkę oraz stojącego obok Nagumo.
- Haruya, czy ty jesteś normalny, do cholery? Nie możemy pozwolić żeby przyszła dziewczyna Terumiego przychodziła do jakiegoś burdelu - odparł Suzuno chwytając umorusanego pianą Nagumo za kołnież.
- To już trzeci czajnik w tym tygodniu! A przypominam, że mamy wtorek! - krzyknął na ochodne Aphrodi, gdy Nagumo postanowił pójść się umyć. Po chwili znowu spojrzał na ekran - Wracając, za pięć dni muszę iść na rodzinne spotkanie i czy mogła byś pójść ze mną? Kuzynka, z którą zawsze chodziłem jakimś cudem, nie może, więc pomyślałem...
- Ta.. .Spoko... - odparłaś, wciąż będąc w ciężkim szoku po tym co zobaczyłaś.
- Dziękuję ci, [twoje imie]! Nie będę ci już przeszkadzał, sam muszę iść ogarnąć tych kretynów. No to pa! - powiedział na jednym wdechu, poczym się rozłaczył.
- Co się tam właśnie wydarzyło? - szepnełaś do siebie
× Xawier Foster / Hiroto Kiyama
Kilka dni po dołączeniu do jedenastki Raimona jako menadżerka, wyjechałaś razem z nimi z Inazuma Town. Waszym celem było zebranie najsilniejszej drużyny na świecie. Właśnie jechaliście na Hokkaido by zaproponować dołączenie do zespołu tak zwanego "Legendarnego napastnika".
Od dwóch dni przebywaliście w tej lodowej krainie, a każdy z was zdążył już najeść się śniegu conajmniej kilka razy. Nawet podobały ci się codzienne zabawy na śniegu, jednak w końcu nadszedł przeddzień wyjazdu. Był właśnie wieczór a koledzy z drużyny i szkoły Fubukiego zorganizowali mu imprezę pożegnalną. Kto by pomyślał, że Shirou ma takie kółko adoracji?
Przyjęcie odbywało się w jakiejś dużej altanie w pobliżu szkoły Fubukiego, której jakimś cudem wcześniej nie zauważyliście. Oczywiście nie było ścian co mogłoby powodować zimno, jednak wystarczające ciepło gwarantował im kominek na środku parkietu. Stoły uginały się od przekąsek i napojów, a z głośników wydobywała się muzyka. Nastroju dodawały zawieszone wszędzie girlandy i światełka, które, mimo tego, że było ich tak dużo, wcale nie wyglądały kiczowato. Mogłabyś nawet powiedzieć, że możnaby wpatrywać się w nie godzinami.
Właśnie siedziałaś na jednej z ławeczek patrząc, jak inni świetnie się bawili i popijając poncz (cieszyłaś się, że zdążyłaś go sobie nalać dosłownie minutę przed tym, zanim Endou wpadł do miski z owym napojem, przy okazji rozlewając go na wszystkie strony). Szczerze mówiąc, nie za bardzo wiedziałaś co ze sobą zrobić. Wstałaś z siedzenia z zamiarem nalania sobie kolejnej szklanki ponczu, tym razem z innej miski.
Całej sytuacji przyglądał się z boku Hiroto. Za cel postawił on sobie kontrolowanie jedenastki Raimona, która w pewien sposób zaczęła go fascynować. Od kilku ostatnich dni uważnie analizował każdy ruch drużyny, co oczywiścir mogłoby pomóc w osiągnięciu celu Akademii Aliusa. Musiał też przyznać, że pustka, o której tak głośno było w ostatnim rozdziale, ustała, gdy jego oczy spoczęły na tobie, gdy po prostu radośnie trajkotałaś sobie z jakąś dziewczyną.
Hiroto czuł się w tej chwili jak stalker.
Nagle osoba stojąca za nim pochwaliła się wyjątkową niezdarnością i wpadła na niego, popychając go z nie małą siłą w twoją stronę. Chłopak wleciał w twoje plecy, przez co o mało oboje się nie przewróciliście. Odwróciłaś się w kierunku sprawcy niespodziewanego ataku.
- Kiyama...? - wydukałaś szczerze zdziwiona jego obecnością. Skąd on się tu wziął?
- Em... - odwrócił wzrok, szukając logicznej odpowiedzi na twoje pytanie. Miał was po prostu obserwować i nie brał pod uwagę takiej ewentualności jak konwersacja z tobą. Zamiast ratunku napotkał jedynie wyczekujące spojrzenie Kiry Hitomiko. Musiał improwizować. Wystawił dłoń w twoim kierunku. - Zatańczysz?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top