[4] Wspólne wyjście
×Mark Evans / Endou Mamoru
Byliście po bardzo udanym treningu. Endou stwierdził, że chce uczcić grę pozostałych i udać się do restauracji trenera Hibikiego. Reszta drużyny niestety była zbyt wykończona, lub po prostu nie miała czasu, więc ostatecznie do knajpy poszliście tylko we dwoje. Mężczyzna posMamorutawił przed wami dwa parujące miski z ramen.
— Dziękujemy — powiedzieliście jednocześnie i zaczęliście pałaszować jedzenie .
Podczas treningu zdałaś sobie sprawę z jednej rzeczy, jednak nie podzieliłaś się nią z Endou, ani z nikim innym. Zbliżał się twój pierwszy mecz z drużyną Raimona i z każdą chwilą do twojej głowy napływało coraz więcej obrazów porażki. Co jak zawalisz i przez ciebie całą drużyna przegra? Łyżka zastygła w miejscu, a ty wbiłaś zdenerwowany wzrok w potrawę.
— [twoje imie], wszystko w porządku? — usłyszałaś po chwili głos Mamoru, spojrzałaś na chłopaka, który na chwilę przestał jeść i obserwował cię zatroskany.
— Tak, nie przejmuj się... — Uśmiechnęłaś się lekko, a chłopak wrócił do jedzenia.
— To dobrze... A tak w ogóle to jak zaczęłaś grać w piłkę?
—W sumie... — Wzruszyłaś ramionami. — Po prostu tak jakoś wyszło, że z innymi dzieciakami zaczęłam grać w piłkę. Spodobało mi się to i zaczęłam trenować... A ty?
— Moja historia była trochę ciekawsza — Przez następne kilka minut opowiadał ci o tym jak znalazł piłkę i notatniki, które go zafascynowały. Dowiedziałaś się, że początkowo mama zakazała mu grać, jednak przekonał ją i od jakiegoś czasu jest kapitanem szkolnej drużyny piłkarskiej.
— Cóż.. Teraz moja historia wydaje wydaje się jeszcze bardziej nudna... — powiedziałaś zasmucona. Rozmawialiście jeszcze przez kilkanaście minut, dopóki nie otrzymałaś wiadomości od rodziców, abyś już wracała. Tego wieczoru mieliście jechać na jakąś kolację do przyjaciół rodziców. — Cholera jestem spóźniona! Muszę już wracać... Do następnego!
— Cześć [twoje imie]! — Poszłaś w stronę swojego domu, a Endou jeszcze został pomóc trenerowi posprzątać
×Axel Blaze / Gouenji Shuyya
— [twoje imie]! Będziesz mogła odebrać dziś odebrać mnie i Yuukę? — Głos twojej siostry wyrwał cię ze snu. Leniwie otworzyłaś oczy i spojrzałaś się na dziewczynkę nieprzytomnie, poczym jęknęłaś przeciągle i schowałaś się pod kołdrę.
— A jej brat nie może?
— Gouenji wyjechał na jakiś mecz. [twoje imie]... — Siostra wdrapała się na łózko i odkryła cię aż do pasa. Zadrżałaś z zimna. – [twoje imie], proszę...
— Ugh. — Westchnęłaś przecierając oczy. — No dobra, przyjdę po was!
Od razu jak skończyłaś lekcje udałaś się do szkoły swojej siostry. Czekałaś na dziewczynki w umówionym miejcu przed budynkiem. Spojrzałaś na zegarek. Minęło już pięć minut. Usłyszałaś, że ktoś za tobą stoi.
— Gouneji Shuyya? Myślałam, że gdzieś wyjechałeś.
— Mógłbym powiedzieć to samo — odpowiedział, niemal natychmiast usłyszeliście znajome szepty i chichoty dochodzące zza krzaków kilka metrów dalej.
— Oczywiście. Mogłam się domyślić. — mruknęłaś i zezłoszczona odwróciłaś się w stronę dziewczynek, by solidnie je zwyzywać, jednak chłopak zatrzymał cię kładąc ci rękę na ramieniu.
— Zaczekaj proszę. Yuuka miała ostatnio beznadziejny humor i chciałbym ją jakoś pocieszyć... Możesz ich nie wyzywać? — poprosił, na co ty westchnęłaś.
— No dobra — uległaś, zakładając ręce na piersi. — To co robimy?
— Może pójdziemy coś zjeść?
— Genialne. Okropnie zgłodniałam... Ale co z nimi?
— I tak nie mogą wyjść poza bramę, dopóki ich nie odbierzemy. Nic im się nie stanie. — stwierdził Shuyya, wzruszając ramionami.
Szliście przez miasto jakieś kilkanaście minut rozmawiając o wszystkim i o niczym. Szukaliście idealnego miejsca, żeby coś zjeść, aż twoje oczy napotkały budkę z goframi.
— Shuyya... A może tam?
— Skoro masz ochotę — odrzekł i poszliście do owego miejsca.
Zamówiliście jakieś gofry z bitą śmietaną i owocami. Kiedy skończyliście jeść zapłaciliście i, pochłonięci rozmową, poszliście do szkoly waszych sióstr, gdzie dziewczynki grały w klasy. Pożegnaliście się z rodzeństwem Gouenji i zaraz potem siostra zaczęła zadręczać cię pytaniami w stylu: "Jak minęła ci randka z Shuuyą?"
W życiu byś jej nie powiedziała, że było całkiem nieźle.
×Jude Sharp / Kidou Yuuto
— Hej, Kidou! — Pomachałaś do chłopaka na drugim końcu korytarza i podbiegłaś do niego. — Dziękuję za pomoc w nauce. Na razie zostaję w drużynie.
— Nie ma za co — powiedział i już odwrócił się, by odejść, jednak zatrzymał go twój głos.
— Muszę ci się jakoś odwdzięczyć — zamyśliłaś się na chwilę, po czym pstryknęłaś — Może pójdziemy do kawiarni po lekcjach?
— Spoko — odpowiedzial po chwili, wzruszając ramionami.
Po lekcjach czekałaś na Kidou przy bramie szkoły. Na początku towarzyszył ci Sakuma, jednak po kilku minutach powiedział, że musi się zbierać i na odchodne życzył ci udanej randki. Przewróciłaś oczami i już miałaś uderzyć chłopaka w ramię jednak ten wymknął się spod twojego ciosu i roześmiany udał się do domu.
Samotnie przeczekałaś jeszcze kilka minut, uważnie obserwując wychodzących z budynku. Czyżby Yuuto postanowił cię wystawić? Miałaś już się poddać i udać do domu, jednak w oddali ujrzałaś oczekiwanego chłopaka w dredach.
— No proszę, panicz Kidou w końcu uraczyl mnie swą obecnością — powiedziałaś ironicznie, gdy chłopak do ciebie podszedł. Uśmiechnął się lekko.
— Einstein powiadał, że czas jest względny, droga [twoje imie] — odpowiedział, na co parsknęłaś śmiechem. — Wybacz, musiałem coś załatwić trenera. Zapomniałem ci powiedzieć.
— Nie ma sprawy. Chodźmy już... — Jak powiedziałaś tak się stało. Poszliście do jakiejś kawiarenki w pobliżu szkoły. Zamówiłaś wam obu po jakimś cieście i filiżance gorącej czekolady. Yuuto musiał mieć dzisiaj dość słaby dzień, bo wydawał się dosyć oschły i niechętny do rozmowy, jednak udalo ci się go rozruszać. Mimo, że głównie ty mówiłaś, to i tak bardzo miło spędziliście czas. Okazało się, że szliście w tą samą stronę, więc rozstaliliście się dopiero pod domem Kidou.
— To do jutra [twoje imie], zobaczymy się na meczu...
— Jasne, było świetnie — odpowiedziałaś z uśmiechem i udałaś się w stronę swojego domu. Yuuto obserwował cię dopóki nie zniknęłaś za rogiem, a gdy to się stało ze spuszczoną głową wszedł do domu. Dziś był akurat wyjątkowo przygnębiony.
×Nathan Swift / Kazemaru Ichirouta
Dzień najważniejszego wyścigu w roku zbliżał się nieubłaganie. W przeddzień wydarzenia niejaki Kazemaru Ichirouta wymyślił, że musicie jakoś to uczcić i wyszliście razem do jakiejś knajpy.
— Co mogę powiedzieć, życzę powodzenia pani [twoje nazwisko] — powiedział z lekkim uśmiechem, wznosząc kubek z sokiem do góry. — Wznieśmy toast!
— Niech szczęście zawsze nam sprzyja — odrzekłaś roześmiana, stukając plastikowym kubkiem o ten chłopaka. Zaraz potem zabraliście się do jedzenia.
Ichirouta z zapałem wgryzł się w swojego burgera.
— Jako sportowcy, chyba powinniśmy dawać lepszy przykład, co nie? — zaczęłaś patrząc się podejrzliwie na swoją kanapkę.
— Niby tak, ale... Raz na jakiś czas nie zaszkodzi, nam też coś się od życia należy! — odpowiedział, na co zaśmiałaś się i sięgnęłaś po swojego burgera. — A właśnie [twoje imie]. Chciałem cię o coś zapytać...
— Mhm? — wydukałaś i połknęłaś porcje, którą miałaś w buzi, tak szybko jak potrafiłaś. — Mów.
— Chciałabyś przyjść na mój mecz? Jest za dwa tygodnie — zapytał i podrapał się po kark, a ty przypomniałaś sobie jak niedawno opowiedział ci o tym, że dołączył do drużyny piłkarskiej, jednak nigdy nie widziałaś go w akcji. — Znaczy wiesz, jeżeli nie masz czasu...
— Nie, nie. Oczywiście, że przyjdę — rzuciłaś, szczerze zainteresowana. Jeszcze nigdy nie widziałaś profesjonalnego meczu piłki nożnej na żywo. — Ale gdzie? I z kim?
— Z mechatronikami, w ich szkole — odrzekł lekko zdezorientowany, ale też szczęśliwy. Nie spodziewał się, że entuzjastycznie na to zareagujesz.
— Na pewno przyjdę ci pokibicować! — Uśmiechnęłaś się promiennie i wgryzłaś w drugiego burgera tego popoludnia.
×Caleb Stonewall / Fudou Akio
Dzisiejszy dzień minął ci wyjątkowo szybko i przyjemnie. Po szkole postanowiłaś wybrać się po szkole ze swoją przyjaciółką na jakiś obiad. Spędziłaś z nią w sumie z dwie godziny, lecz na pewno byłoby to więcej, gdybyś nie musiała iść do domu.
Jutro twoi rodzice mieli wrócić do ciebie po kilkudniowej podróży służbowej, a musiałaś przyznać, że utrzymywanie porządku nie należało do twoich umiejętności. Musiałaś ogarnąc dom w tempie: szybko.
Wybrałaś drogę przez park, była krótsza, niż ta którą zwykle wracałaś do domu. Nie lubiłaś tamtędy chodzić od czasu gdy dostałaś piłką w twarz od jakiejś drużyny, trenującej na tamtejszym boisku, ale trudno.
Droga mijała ci spokojnie, lecz gdy miałaś owe boisko odruchowo na nie spojrzałaś. Było ono całkowicie puste, no może z wyjątkiem jednego, zwijającego się z bólu chlopaka.
Fudou Akio.
Zamknęłaś oczy i odetchnęłaś głęboko. Nie miałaś teraz czasu ani ochoty na konfrontację z chłopakiem, którego szczerze mówiąc trochę się bałaś. Przecież jeszcze cię nie zauważył, prawda? Odeszłaś na kilka kroków, jednak zacisnęłaś zęby i zirytowana odwróciłaś się w stronę boiska. Chwilę później znalazłaś się przy Fudou.
— Idziemy. — Był to chyba najbardziej stanowczy ton, jaki kiedykolwiek wydobył się z twoich ust. Akio spojrzał się na ciebie zdziwiony, a ty onieśmieliłaś się.
— Niby gdzie?
— Znaczy... Ughh... – jęknęłaś niewiedząc co powiedzieć. Zauważyłaś stróżkę krwi płynacą z jego kolana. — Co ci się stało?
— Piłka nożna to wyjątkowo krwawy sport. — Uśmiechnął się ironicznie. — Ale spokojnie, prawie nie boli.
Z nietęgą miną oceniłaś szkody, rana na nodze nie wyglądała wesoło. Wypuściłaś głośno powietrze, poczym podjęłaś śmiałą decyzję.
— Ogarniesz to u mnie w domu, okej?
Na początku nie mogłaś uwierzyć w to, że się zgodził. Zresztą nawet teraz, gdy siedział na blacie w twojej kuchni, a ty odkażałaś mu kolano - nie byłaś w stanie w to uwierzyć.
Na początku było trochę niezręcznie, lecz okazało się że jesteście w stanie normalnie rozmawiać. Całkiem miło spędziliście te kilkanaście minut i właśnie wypuszczałaś chłopaka z domu.
— Potraktuj to jako zapłatę za matematykę wtedy... Żebyś sobie nie myślał!
— Oczywiście. — Uśmiechnął się z politowaniem i opuścił twój skromny dobytek.
A ty w końcu mogłaś się wziąć za sprzątanie.
×Shawn Frost / Fubuki Shirou
Tego dnia nie potrafiłaś wyobrazić sobie czegoś smutniejszego, niż zostawienie przez osobę, która wiele dla ciebie znaczy, dlatego że jej się znudziło. Właśnie z tego powodu chodziłaś przygnębiona po ulicach Hokkaido, potrzebowałaś chwili samotności. Oczywiście musiałaś się jednak na kogoś natknąć, a tą osobą był Fubuki Shirou.
— [twoje imie]? Coś się stało? Wyglądasz na bardzo smutną. — Chłopak akurat szedł z naprzeciwka, ale teraz stanął przy tobie.
— Tak, wszystko dobrze — odpowiedziałaś, starajac się brzmieć jak najnormalniej, ale nie wyszło bo głos ci się załamał.
— [twoje imie], przecież... — zaczął, jednak przerwał, gdy z twoich oczy popłynęły pojedyncze łzy.
— Mój chłopak, on... zerwał ze mną.. — powiedziałaś prawie niesłyszalnie i spuściłaś wzrok na ziemię.
— Co za idiota. — Zdziwiona momentalnie podniosłaś wzrok na chlopaka, nigdy nie spodziewałaś się, że dożyjesz dnia, w ktorym Shirou wypowie się o kimś w taki sposób.
— To dobre określenie...
— Jeżeli chcesz się komuś wygadać, to ja zawsze jestem chętny. — Uśmiechnął się uroczo, lecz ciebie było stać jedynie na lekki grymas.
— Chciałam sobie sama to uporządkować w głowie, ale może z tobą będzie mi łatwiej...
— Może pójdziemy tam? — zapytał, wskazując na jakąś kawiarenk.
— Spoko — odpowiedziałaś wzruszając ramionami.
Shirou kupił wam obu po gorącej czekoladzie i przez następne dwie godziny rozmawialiście o twoich zmartwieniach. Cieszyłaś się, że chłopak był tak dobrym słuchaczem i mogłaś to z siebie wyrzucić. Gdyby nie on, zapewne zostałabys sama z mętlikiem w głowie.
×Harley Kane / Tsunami Jousuke
Drużyna Epsilonu została pokonana! Cała twoja drużyna postanowiła uczcić wygraną i powrót Gouenji'ego wspólną kolacją. Niestety i ty i Tsunami okazaliście się być ofiarami psikusa Kogure z ostrym sosem, na co drużyna zareagowała śmiechem. Oboje postanowiliście się śmiertelnie na wszystkich obrazić.
Wędrowaliście właśnie, po wciąż żywych, oświetlonych ulicach centrum Okinawy i szukaliście czegoś czym moglibyście zaspokoić głód. Wybór padł na małą knajpę, w której podobno sprzedawano najlepsze tacosy na wyspie. Niestety, gdy weszliście do środka, okazało się być tam dosyć tłoczno.
—Jejuuu, można pomyśleć, że zlazła się tu cała Okinawa! — powiedziałaś głośno, tak żeby chłopak był w stanie cię usłyszeć w zgiełku. Chwyciłaś za kaptur od jego bluzy, by nie zgubić go w tłumie.
— Widocznie, ale jakoś się dopchamy — odpowiedział i po kilku minutach cudem cudem znaleźliścię się przy kasie.
—Dzień dobry. Poprosimy dwa zwykłe taco.
— Oczywiście — odpowiedziała smętnie kobieta, poczym podała jakąś zatrważającą kwotę. Ani ty, ani Jousuke nie mieliście wystarczającej ilości pieniędzy, więc postanowiliście zakupić jedną porcję na pół.
Czekaliście kilka minut, po których otrzymaliście swoje taco. Chwilę zajęło wam wydostanie się na zewnątrz, lecz gdy to zrobiliście od razu usiedliście na jakimś pobliskim murku. Sprzeczaliście się, które z was ma zacząć jeść jako pierwsze, lecz po jakimś czasie i kilku rundach w papier, kamień, nożyce padło na to, że konsumpcję zacznie Tsunami. Oczywiście, pozwolił sobie na zjedzenie trochę twojej części przez co oburzona uderzyłaś go w ramię.
Dopiero po kilku godzinach zajęci rozmową wróciliście do drużyny, która okazała się już dawno spać wewnątrz autobusu.
×Byron Love / Afuro Terumi
Razem z Terumim postanowiliście na jakiś czas odpuścić sobie chodzenie do kina. W ten sposób tego dnia wylądowałaś w jego domu, rozkładając się na sporym fotelu. Okropnie wam się nudziło, więc odnaleźliście w którejś szufladzie mnóstwo ciekawych rzeczy.
Zdążyłaś już kilka razy ograć Afuro w jakiejś planszówce, zagrać z chłopakiem w karty i potężnie się denerwować, na co chwilę przewracający się domek z nich. Chwilę temu znaleźliście jakąś starą książkę o sztuce origami.
— Patrz! Wyszedł mi gołąb! — wystawiłaś Terumiemu swoją figurkę przed twarz. On przyglądał się jej przez chwilę wzrokiem znawcy.
— Skrzydło wyszło ci nierówne.
Zszokowana spojrzałaś na chłopaka, a zaraz potem zlustrowałaś na owe skrzydło.
— Wcale nie!
—Wcale tak! — odkrzyknął. Kłóciliście się w ten sposób przez chwilę, aż nie złapałaś się za głowę.
— Duszno tu! Siedzenie w domu źle na nas działa...
— Możliwe — odpowiedział. Wstał i otworzył okno, poczym wrócił na pufę.
Mieliście już wracać do "kłótni", ale zanim zdążyliście cokolwiek powiedzieć to do waszych uszu dotarła charakterystyczna melodyjka, a niedaleko okna stanęła furgonetka z lodami. Wymieniliście się podeksycowanymi spojrzeniami i zaraz potem jak na skrzydłach wybiegliście z domu poczym pobiegliście do furgonetki.
Zamówiłaś sobie swoje ukochane lody [U/S/L], a on waniliowe. Teraz szliście po pobliskich ulicach, rozkoszując się przysmakiem.
— Myślę, że dla takich pyszności opłaciło mi się przestać z tobą kłócić. — Uśmiechnęłaś się z wyższością, a Terumi spojrzał na ciebie drwiąco.
— Zwłaszcza, że zapłaciłem — mruknął. – Ale zaczekaj, jak wrócimy do domu to udowodnie ci, że to skrzydło było krzywe!
×Xawier Foster / Hiroto Kiyama
Tego dnia postanowiłaś wybrać się do zoo. Nie wiedziałaś co konkretnie tobą kierowało, po prostu w twoje ręce trafiło jakieś stare zdjęcie z twojego ostatniego pobytu tam, około dziesięć lat temu i impulsywnie stwierdziłaś, że musisz się tam wybrać.
Kupiłaś bilet i niemal jak dziecko wbiegłaś na teren zoo, niewiedząć do końca gdzie iść, bo twój wzrok przyciągała dosłownie każda alejka, czy zagroda. W końcu zobaczyłaś tygrysa i podbiegłaś do wysokiego płotu, przy którym siedział. Z dziecięcą radością obserwowałaś zwierzę dłuższą chwilę, dopóki nie usłyszałaś za sobą znajomo głosu.
— To akurat ostatnie miejsce, w ktorym spodziewałem się ciebie zobaczyć... – jak oparzona odwróciłaś się i ujrzałaś Kiyamę Hiroto. Zawstydzona opuściłaś wzrok na ziemię. Chłopak nie mógł przecież nie zauważyć jaka byłaś podekscytowana. Uśmiechnął się ironicznie. — Spokojnie, też lubię tygrysy.
— Prawda? Spójrz na niego... — Z powrotem zaczęłaś obserwować, śpiącego na kamieniu tygrysa. — Wydaje się być teraz taki spokojny, a przecież gdyby mogł, potrafiłby rozszarpać nas na strzępy. Są takie majestatyczne, wydają się skrywać jakiś sekret, przez tą swoją postawę. Lubię taką tajemniczość, wiesz?
Ponownie oderwałaś wzrok od zwierzęcia, by spojrzeć na Hiroto, który wydawał się wyjątkowo zamyślony. Już miałaś zamiar, w jakiś sposób przywrócić go do porządku, jednak ktoś cię wyręczył, bo po całym zoo rozległ się krzyk.
— Pluszowe zwierzaki! Zbij wszystkie kubki piłeczką, a dostaniesz pluszaka! — spojrzałaś w tamtą stronę. Twoim oczom ukazało się kolorowe stoisko z różnorodnymi maskotkami. Twoją uwagę zwróciła pewna szczególna... Jak zahipnotyzowana chciałaś za rękaw kurtki Hiroto.
— Chcę. Mieć. Tego. Tygrysa.
Chłopak zaśmiał się gorzko i poszedł z tobą w stronę stoiska. Kupiłaś trzy rzuty, jednak żaden nie okazał się celny. Zasmucona spojrzałaś na Kiyamę, który uśmiechnął się i poprosił sprzedawcę o kolejne trzy rzuty.
Skończyło się tak, że wróciłaś do domu z pluszowym tygrysem i poważną zagwozdką dotyczącą tego, skąd Hiroto ma taki cel.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top