Chapter 8
Obudziłam się i od razu poczułam że coś jest nie tak. Było mi... za miękko. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że praktycznie leżę na Luke'u. Szybko zeskoczyłam z chłopaka i odsunęłam się od niego jak najdalej w miarę moich możliwości. On tylko popatrzył się na mnie tymi niebieskimi oczami.
-Naprawdę, nie miałem nic przeciwko - powiedział nadal patrząc mi się w oczy.
- J-ja miałam - czy ja naprawdę powiedziałam to na głos? Zerwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki uprzednio zamykając je na klucz. Teraz na pewno nie wyjdę. Będzie chciał znowu zrobić mi krzywdę przez to co powiedziałam. Popatrzyłam na moje nadgarstki. Teraz były w kolorze ciemnego fioletu. Wyglądały okropnie.
Po krótkim prysznicu ubrałam moje czarne jensy i białą bluzkę na ramiączkach. Umyłam zęby, uczesałam się i gdy miałam już wychodzić, przypomniałam sobie, że po drugiej stronie drzwi najprawdopodobniej czeka Luke. Może nie będę w ogóle wychodziła? Może sobie pójdzie?
Siadłam na klapie sedesowej i bawiłam się telefonem, gdy usłyszałam głośne pukanie do drzwi.
- Wiem, że już jesteś gotowa - jego głos obił się o moje uszy. Postanowiłam nie odpowiadać. On musi mnie w końcu zostawić. Dlaczego się mu jeszcze nie znudziłam?
- Nie wiem jak dla ciebie, ale dla mnie to nie jest zabawne! - podniósł trochę ton. Siedzę, nie odpowiadam i grzebę w telefonie. Pójdzie sobie.
-Kurwa odpowiedz mi bo znów wywarzę te cholerne drzwi !!! Wiesz, że jestem do tego zdolny !!!- krzyczał. Ja już tego nie zniosę.
-Wiesz co? Moje życie to pasmo rozczarowań. Ale odkąd ty pojawiłeś się w nim, jest jeszcze gorsze. Mówię to teraz ponieważ nie dałabym rady powiedzieć ci tego prosto w oczy.
Nachodzisz mnie, całujesz wbrew mojej woli. Oczywiście ja muszę to odwzajemniać bo inaczej robisz to mocniej! Jesteś okropny. Wszedłeś mi do domu, gdy mnie nie było a w nocy wchodzisz przez okno. W życiu nie wylałam tylu łez przez półtora tygodnia! Powiedz mi. Czego chcesz? Bo obawiam się, że nie będę mogła spełnić twoich oczekiwań względem mnie! - powiedziałam, a raczej wykrzyczałam wszystko co leżało mi na sercu. Chłopak przez dłuższą chwilę nie odpowiadał. Myślałam, że sobie poszedł więc otworzyłam drzwi i poszłam na dół do kuchni. Gdy chciałam podejść do stołu, ktoś zatorował mi drogę do drzwi. Kurde. Nie wyszedł.
Podszedł do mnie i podniósł rękę.
Będzie mnie to bolało. Jest naprawdę bipolarny! Zamknęłam oczy jak najmocniej i czekałam na karę. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Boję się.
On zamiast mnie uderzyć, przeczesał palcami włosy. Fałszywy alarm. A tak się bałam.
Luke chyba zauważył, moje zachowanie.
- Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa.- Odskoczył ode mnie i usiadł na krzesełku za stołem, zwiesił głowę i schował ją w dłoniach. Był cich przez dłuższą chwilę, ale potem nie podnosząc jej znowu się odezwał.
- Kurwa Rose czy t-ty myślałaś ż-że cię uderzę? - czyżby on się martwił? Co ja mówię, wyglądał na załamanego. Tym razem odpowiedziałam mu.
- T-tak myślałam... - gdy to powiedziałam on podniósł głowę i popatrzył na mnie. Jego oczy... Wyglądały inaczej... Zamiast tego pięknego błękitu były szare... Pozbawione jakiegokolwiek koloru.
-Czy tam tej nocy, gdy miałaś koszmar... Gdy tak strasznie płakałaś... To z mojego powodu? - był załamany. Próbował się podnieść. Za pierwszym razem mu nie wyszło. Gdy w końcu stanął na tych swoich długich nogach, czekał tylko na moją odpowiedź.
-Tak. Śniłeś m-mi się. I-i t-to nie był dobry s-sen. P-przepraszam - Chłopak po tym tylko patrzył się na mnie. Minęło parę minut za nim się odezwał.
- Za co przepraszasz? Za to że jestem kutasem?! TO NIE MIAŁO BYĆ TAK! TO NIE MIAŁO BYĆ KURWA TAK! - teraz krzyczał.
-P-proszę uspokuj się - mówiłam szeptem. On tylko pokręcił ze zrezygnowaniem głową.
-Nie. Nie. Nie. Nie. Jak mogę się uspokoić jak ty myślałaś... co ja mówię! Byłaś PRZEKONANA, że cię uderzę! Wiedziałem, że się mnie boisz, ale że nie aż tak ! - po moich policzkach znowu płynęły łzy. On ma rację co do tego. I nawet gdybym chciała zaprzeczyć, nie potrafiłabym skłamać. Zwiesiłam głowę w dół, by nie musiał widzieć jak płaczę.
On tylko podszedł do mnie i lekko, niepewnie podniósł mój podbródek do góry. Ja jednak wykręciłam głowę.
-Spójrz na mnie...- wyszeptał prawie błagalnie. Powoli wykręciłam głowę w jego stronę. Jego oczy były straszne. Szare, widać w nich było smutek.
- Na jakiś czas zostawię cię samą. Nie będziesz mnie widziała, ale za to, ja ciebie tak. Masz się nie bać, rozumiesz? Jeżeli będziesz chciała, jeżeli mi wybaczysz... wrócę. Do zobaczenia, Rose. - po tych słowach, pocałował mnie w policzek i wybiegł z mieszkania.
Teraz rozważałam wszystko. Nie będzie go, dopóki mu nie wybaczę... Co ja będę robiła w wolne dni? Co robiłam w wolne dni zanim go spotkałam?
Jednak on teraz stał się pewną cząstką mojego życia. Nie wiem czy ważną, ale na pewno nią był. Lecz teraz poszedł. Zostawił mnie. I czeka na mój znak... Na znak tego, że jednak go potrzebuję...
Na moje wybaczenie...
***
ZAWIESZAM KSIĄŻKĘ !!!
Z A W I E S Z A M !!!
Nie dlatego, że nie mam weny, bo wręcz przeciwnie, mam pełno pomysłów.
Niedawno pewna osoba powiedziała mi coś ważnego. I jestem jej za to bardzo wdzięczna. Zrozumiałam, że jednak muszę się poprawić co do mojej pisowni. I dlatego na razie wstrzymuje działalność. Wrócę napewno. Tylko nie wiem kiedy.
Dziękuję że komentujecie. OCZYWIŚCIE TO NIE KONIEC KSIĄŻKI, TO DOBIERO POCZĄTEK !
Tylko, że zawieszam...
To... do następnego?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top