Chapter 48 / part 1
Rozdział okropny, strasznie dużo dialogów. Przepraszam za nieobecność i proszę o votes i komentarze! WAŻNA NOTKA NA KOŃCU. DLA MNIE WAŻNA, BŁAGAM PRZECZYTAJCIE.
Rose POV
Mój telefon zaczyna wibrować, powiadamiając mnie o połączeniu, a ja szybko odbieram. Mam cichą nadzieję, że to chłopak.
- Tak? - Zaczynam i w myślach klnę na siebie za to, że nie sprawdziłam kto dzwoni.
- Jesteśmy pokłóceni? - Słyszę głos chłopaka po drugiej stronie i oddycham z ulgą. Zadzwonił. Niestety zadał takie pytanie, na które naprawdę nie umiem odpowiedzieć, tak bym w to całkowicie uwierzyła.
- Emm nie wiem, jesteśmy? Chyba, chyba nie... - Mówię i naprawdę nie mam pojęcia co mu powiedzieć. Chyba nie jesteśmy, prawda?
Słyszę, jak wzdycha.
- Nie odzywasz się do mnie od trzech dni - stwierdza, a ja nie wiem co mam teraz powiedzieć, bo przecież dziwnie mi przyzać, że bałam się do niego zadzwonić. Jeszcze chwilę siłuję się z myślami i postanawiam zacząć.
- Wiesz, że tamta rozmowa bardzo dziwnie się skończyła i...
- Ale jednak nie jesteśmy pokłóceni. Myślałem, że napiszesz, zadzwonisz albo... Nie wiem ewentualnie dasz jakikolwiek znak życia - przerywa mi, a w jego głosie nie wiem czy słychać zirytowanie czy jednak smutek.
A ja przez te trzy dni czekałam, aż to on napisze albo zadzwoni. Widać, że on też czekał na to samo ode mnie.
- Myślałam, że jesteś na mnie zły, jak miałam się odezwać? - Pytam i opieram się plecami o kanapę. Nie wiem co odpowie, bo w słuchawce słyszę tylko głuchą ciszę. Potem rozłączył się.
- Głuptasie, wiesz, że nie potrafię się na ciebie złościć dłużej niż 15 minut, bo wtedy dostaję szału - Usłyszałam głęboki głos za moimi plecami i podskoczyłam w miejscu.
Odwróciłam się szybko i spojrzałam na chłopaka. Przestraszył mnie, ale cieszę się, że do mnie przyjechał.
Odłożyłam książkę, którą do tej pory czytałam, na stolik i uśmiechnęłam się delikatnie do niego, na co on przewrócił oczami.
- No chodź tu do mnie - oznajmił, a ja podeszłam do niego, a on chwycił moją twarz w swoje dłonie i złożył na moich ustach lekki pocałunek. Zaczął całować mnie delikatnie, a ja tylko oddawałam pocałunki, zastanawiając się dlaczego robi to tak nadzwyczaj delikatnie, jakby bał się, że gdy zrobi to mocniej to rozpłynełabym się w powietrzu.
Po chwili odsuneliśmy się od siebie, by zaczerpnąć powietrza, a on popatrzył mi w oczy.
I wtedy to zauważyłam.
Luke się boi. On zdecydowanie się czegoś boi, ale nie chce mi o tym powiedzieć. Patrzyłam w jego oczy i jedyne czego teraz chciałam, to wiedzieć dlaczego jest taki niepewny i przestraszony.
Sam musi mi to powiedzieć, nie chcę byśmy kolejny raz doświadczali nieprzyjemnej sytuacji.
- Mój kochany głuptasek - powiedział i cmoknął mnie w czubek nosa, na co uśmiechnęłam się.
Dalej się o niego martwię, ale przecież nic nie mogę zrobić, oprócz troszczenia się o niego.
- Twój - powiedziałam, i stanęłam na palcach, a on nachylił się. Pocałowałam go delikatnie w ucho, a gdy chłopak zamknął oczy, zaczełam szeptać.
- Kawa czy herbata? - Wyszeptałam, a on otworzył szeroko oczy. Zachichotałam i odsunęłam się od niego.
- To takie romantyczne - powiedział z sarkazmem w głosie, a ja szybko wyszłam z jego objęć kierując się do kuchni.
- Wiem - usłyszałam jak prycha i idzie za mną.
Luke POV
- Nie mam na nic ochoty - odpowiedziałem zgodnie z prawdą i oblizałem usta. - Jesteś jutro w pracy? - Zapytałem opierając się plecami o ścianę i patrząc na nią.
- Idę dopiero w poniedziałek... - Mówi, jednocześnie nalewając mi pepsi. Następnie podchodzi do zamrażalki i wyjmuje kostki lodu.
- Bo... Ja mam do ciebie sprawę... - Zaczynam, a ona wkłada jedną kostkę do napoju.
- Zamieniam się w słuch. - Odpowiada, wykręca się do mnie i daje mi szklankę z piciem, a ja przełykam głośno ślinę i kładę jedną dłoń na karku.
Nie zgodzi się Hemmings, kiedyś próbowałeś.
- Chcę, byś ze mną zamieszkała - mówię od razu i patrzę jej w oczy. Tak bardzo tego chcę.
- Luke, rozmawialiśmy już o tym... - Mówi i patrzy na mnie marszcząc lekko brwi i przechylając głowę delikatnie w prawo. Czyli nie ma zamiaru się zgodzić.
Odkładam szklankę na blat, bo jakoś odechciało mi się pić. Ona musi się zgodzić, po prostu musi.
- Wiem, nie zgodziłaś się. Dlatego proszę cię jeszcze raz. Zamieszkajmy razem. Wprowadź się do mnie. - w moim głosie słychać błaganie. Jeżeli to nie pomoże, to jestem gotów nawet błagać na kolanach.
- Luke jest na to jeszcze za wcześnie... - Mówi, a nie wiem jak na to odpowiedzieć.
Mam w dupie, czy jest za wcześnie, czy nie, ale kocham ją najmocniej na świecie, a to chyba o to chodzi, prawda?
- Prawie cztery miesiące jesteśmy oficialnie razem Rosalie, a znamy się prawie osiem. Praktycznie od razu byliśmy ze sobą blisko. - Mówię, chcąc ją przekonać.
- To nadal za mało - odpowiada, a ja mam ochotę zacząć tupać nogą i płakać, by tylko się zgodziła.
- Kochanie, proszę - podchodzę do niej i łapię ją za ręce, patrząc jej w oczy.
- Nie, Luke, to ja cię proszę, odpuść - mówi i zwiesza głowę, a ja przygryzam wargę. Co jeszcze mogę zrobić?
- Tak bardzo jest ci ze mną źle?
- Wiesz, że nie o to chodzi. Jest na to za wcześnie - odpowiada, a ja przewracam oczami. Nadal nie patrzy się w moje tęczówki, a ja już powoli szykuję się by zacząć błagać na klęczkach.
- Tutaj nie chodzi o czas w jakim jesteśmy razem, kiedy ja wiem, że tylko tego pragnę. Kocham cię i chcę byś ze mną zamieszkała. - Mówię i przenoszę ręce na jej talię, delikatnie muskając ją palcami.
- Nie, przykro mi. - odpowiada stanowczo, a ja mam ochotę uderzyć ręką w najbliższą półkę.
Cholera jasna, no.
Ja chcę być blisko niej do tego cholernego szesnastego lutego. Ona nie wie tego co ja, gdyby tylko wiedziała, zgodziłaby się. Jestem w tej chwili tak bardzo zdesperowany. Co mam zrobić?
I właśnie w tym momencie wpadam na Plan B.
- No to tylko dwa miesiące. - Oznajmiam i ona podnosi brwi do góry.
Niech poświęci mi przynajmniej tyle.
- Dwa miesiące?
- Przenieś się do mnie na dwa miesiące. Jeżeli nie chcesz na stałe, to bądź przy mnie przynajmiej te dwa miesiące. Bardzo mi na tym zależy. - Podnoszę dłonie i kładę je tak bym obejmował dłońmi jej twarz, a moje kciuki były na jej policzkach i patrzę jej w oczy. Proszę, niech się zgodzi.
- Przestań, proszę, nie rób tego... - mówi ciszej i nadal patrzy mi w oczy.
- Czego mam nie robić?
- Nie patrz się na mnie tak tymi swoimi wielkimi niebieskimi oczami, wiem, że robisz to specialnie. - Mówi, a ja jeszcze bardziej staram się wlepiać w nią moje tęczówki, by tylko się zgodziła.
- Czyli tak? - Pytam i jeszcze wypycham dolną wargę do przodu, bo wiem, że przez to zawsze ulega.
- Ugh, dobrze. Zamieszkam z tobą te dwa miesiące. - Mówi, a kącik jej ust podnosi się do góry.
Zgodziła się. Cholera, zgodziła się.
Uśmiecham się szeroko i całuję ją w usta, nadal nie mogąc powstrzymać uśmiechu. W końcu się zgodziła.
Odsuwam się od niej i patrzę na nią z uśmiechem. Oblizuję wargi, a ona kręci głową na boki, a jej kąciki ust drgają, a oczy się śmieją. Wiem, że też się cieszy, ale nie chce tego pokazać.
- No to na co my jeszcze czekamy? Pakuj się. - Mówię i biorę ręce, już nie mogąc się doczekać, aż pojedziemy do mnie.
- Ale teraz? - Pyta i uśmiecha się, a ja nareszcie mogę patrzeć na jej piękny uśmiech.
- Tak, teraz. Masz 10 minut i jedziemy do mnie.
- Dwadzieścia minut - zaczyna się targować. Mogłem się spodziewać.
- Piętnaście.
- Pół godziny, albo nigdzie nie jadę. - Kończy, splatając ręce pod biustem, a ja nie mam wyboru. Muszę jej ulec.
- Oh zgoda. - Na to Rose szybko wybiega z kuchni i idzie się pakować, a ja podążam za nią, nie mogąc przestać się uśmiechać.
Mimo tego, wciąż nie mogę przestać myśleć o tym, co czeka mnie i chłopaków.
***
- To gdzie śpię? - Pyta dziewczyna, gdy jedziemy go mojego domu. Podnoszę brwi do góry i zatrzymuję się na światłach.
- Proszę powiedz, że żartujesz - mówię i patrzę na nią, jednocześnie pilnując świateł. Czerwone.
- Nie będzie ci to przeszkadzało? JA nie będę ci przeszkadzała? Luke to dwa miesiące. - Mówi, a ja jęczę z niezadowolenia. Kładę jedną rękę na jej udzie, a drugą nadal trzymam na kierownicy. Nadal czerwone.
- Niestety tylko dwa miesiące. Chcę byś wprowadziła się na stałe. - Mówię i delikatnie kręcę kciukiem po jej nodze, nie ruszając ręki z miejsca. Rosalie dotyka mojej ręki swoją i maluje na niej niewidzialne ślaczki palcem, co mnie kompletnie rozczula.
Żółte.
- Przestań. Pytam się poważnie. - Odpowiada, przygryzając wargę. Niech tego nie robi, proszę nie dam rady.
W końcu pojawia się zielone światło i ruszam, patrząc się na drogę i trzymając jedną rękę na kierownicy.
- A ja poważnie odpowiadam. - Na to ona wzdycha, a ja postanawiam kolejny raz jej ulec.
- Czyli chcesz mieć osobny pokój? - Pytam i w myślach dziękuję samemu sobie, że rozważyłem wcześniej tę sytuację. Nie wiedziałem, że będzie potrzebna, ani czy dziewczyna się zgodzi, ale lepiej dmuchać na zimne. No i teraz mam wyjście, bo jej pokój już jest w moim domu.
- Osobny pokój i trochę prywatności. - Odpowiada, a ja na chwilę odwracam głowę w jej stronę i potem znowu patrzę na drogę. Uśmiecham się lekko.
- Uwielbiam gdy jesteś taka zdecydowana. - Mówię i mogę przysiądz, że teraz przewraca oczami.
- Ale oczywiście czasami będę do ciebie przychodziła, by spać z tobą.
- Mrrr niegrzeczna - mówię i zaciskam lekko dłoń na jej udzie, jadąc nią powoli w dół, coraz bliżej jej okolic intymnych, a ona delikatnie klepie mnie w nią, wywołując u mnie śmiech.
- Tylko spać! - Ostrzega mnie, a ja zaciskam usta. Tylko spać. Chyba rozumiem.
- Przecież wiem skarbie. Takie rzeczy innym razem - mówię inadal patrząc na drogę chwytam jej rękę, splatając jej palce z moimi i unoszę do góry, po to by złożyć na jej dłoni czuły pocałunek. Widzę jak po jej ciele przebiega dreszcz i wiem, że nie jest on spowodowany tylko przez dotyk mojego chłodnego kolczyka w wardze, na jej ciepłej skórze.
- To znaczy, że zgadzasz się na osobny pokój?
- Tak, może być na przeciwko mojego? - Czuję jak dziewczyna się uśmiecha i ściska delikatnie palce na mojej dłoni.
- Inaczej bym cię nawet o to nie prosiła - stwierdza, a ja cieszę się jak głupi, że będzie ze mną mieszkała.
***
Rose POV
- No to, to jest twój pokój... - Powiedział i otworzył drzwi, a ja prawie zachłysnęłam się powietrzem.
Pokój był duży, ściany były koloru szaro - czerwonego do tego jeszcze te piękne brązowe meble, które pachniały nowością. Na środku pokoju, dosunięte do ściany było ogromne łóżko, na które od razu chciałam wskoczyć. Do tego, idealnego klimatu dodawały te spore okna i w niektórych miejscach poustawiane świeczki zapachowe. Zamrugałam kilkakrotnie. To jest za piękne by mogło być prawdziwe.
- Co myślisz? - Pyta chłopak za mną, a ja uśmiecham się.
- Idealny.
- Wiedziałem, że ci się spodoba.
- Czy te dzwi prowadzą do łazienki? - Pytam i pokazuję na drzwi w pokoju.
- Tak. Kiedy czasami w nocy się obudzisz, bo będziesz chciała do łazienki to masz tutaj. Do tego masz tam pełne wyposarzenie, o wszystko zadbałem - mówi, a ja kręcę głową z niedowierzenia.
- O rany... - Powiedziałam i ze śmiechem wskoczyłam na łóżko, wtulając twarz w miękką, białą pościel.
- Jeżeli znudzi ci się spanie tutaj, w tym domu jest jeszcze 5 łóżek i dwie kanapy. Jest jeszcze wiele pomieszczeń, których nie widziałaś. Do tego mam nadzieję, że najcześciej jednak będziesz spała ze mną - patrzę na niego, a on przygryza wargę i najprawdopodobniej czeka, aż się o coś zapytam.
- A czy... Czy w tej mojej łazience jest prysznic?
- Nie do końca. Jest wielka wanna z opcją hydromasażu, ma wbudowane niebieskie światełka. Masz tam również różne olejki, balsamy i inne rzeczy, które lubią kobiety. Oh, do tego masz tam małe radio. - Chyba się przesłyszałam. Jejku, nie mogę w to uwieżyć. To za piękne. Patrzę na chłopaka, który przygląda się mi i uśmiecham się.
- Chce to zobaczyć - na to on podchodzi do drzwi i otwiera je, wypuszczając mnie do środka. Wchodzę i od razu zapiera mi dech w piersi. Łazienka jest ogromna, idealnie urządzona, kafelki mają takie kolory jak pokój, a cudowna, ogromna wanna tylko czeka aż do niej nie wejdę. Mój boże.
- Luke, co to jest? - Pytam i sięgam po pudełko, które jest na jednej z półek koło umywalki.
- Płatki róż, a te drugie po lewej są z cieńkich płatków mydła, rozpuszczają się w wodzie. - Mówi, a ja odwracam się do niego i podnoszę do góry brwi. On mnie definitywnie rozpieszcza, nie żebym na to narzekała.
- I to wszystko jest tymczasowo moje? Mogę z tego korzystać? - Chłopak uśmiecha się do mnie i przytakuje głową.
- Zawsze będzie twoje.
- Czy... Czy dałbyś mi chwilkę? - Podchodzę do niego i patrzę mu w oczy.
- Chwilkę? - Pyta i przybliża się do mnie.
- Może tak godzinkę?
- O i jeszcze w tej szafce masz małe mydełka o różnych zapachach i czekoladę. Tu jest szlafrok a tu ręczniki... - Zaczyna pokazywać, a ja się rozpływam. Nawet czekoladę? Czego tu nie ma?
- Zmieniłam zdanie. Daj mi dwie godziny. - Mówię i kładę rękę na jego policzku.
- Będę mogł do ciebie dołaczyć? - Pyta, ruszając zabawnie brwiami, a ja śmieję się cicho.
- Może kiedy indziej. Teraz ja i pan radio, i pan wanna z hydromasażem bedziemy zajęci. Jesteś najlepszym chłopakiem na świecie. - Mówię i całuję go w policzek.
- A teraz przepraszam, idę oddać się przyjemności - mówię i wypycham go z łazienki, na co on się śmieje.
- I pomyśleć, że beze mnie... - mówi i zamykam za nim drzwi.
Jestem w raju.
***
Po dziesięciu minutach wiercenia się w moim nowym łóżku, w końcu nie wytrzymałam. Cicho wyszłam z mojego pokoju i skierowałam się do pokoju chłopaka.
***
Luke POV
Usłyszałem, że dziewczyna wchodzi to pokoju.
Wiedziałem, że nie uda jej się beze mnie zasnąć. Tak naprawdę czekałem na nią, bo bez niej ja też nie mogę spokojnie położyć się spać. Tak bardzo się do niej przywiązałem, że kiedy o tym myślę, boję się, że nie mógłbym bez niej wytrzymać.
Przez te trzy dni, kiedy dziewczyna nie odzywała się do mnie, sam chciałem do niej zadzwonić, lecz bałem się, że kiedy to zrobię to mój głos zdradzi wszystko.
Prawie dokończyłem przegląd broni, a to znaczyło, że prawie jesteśmy już gotowi. Irwin dzwonił i mówił, że namierzanie idzie w dobrym kierunku, Calum ma już dwie trzecie materiału, a Mike naprawde śpieszy się z pracą, bo już prawie skończył.
Ten dzień zbliża się wielkimi krokami.
Postanowiłem na razie nie myśleć o tym, co będzie po szesnastym lutym. To za dużo, jak na moje nerwy.
Teraz starałem się udawać, że śpię. Nie chciałem, by dziewczyna wiedziała, że na nią czekałem.
Słyszałem jak podchodzi do łóżka i czułem jak na mnie patrzy. Siłą powstrzymywałem się by się nie uśmiechnąć, szczególnie gdy dziewczyna delikatnie dotknęła mojego ramienia. Podczas jej dotyku po moim ciele przeszło ciepło i momentalnie poczułem się lepiej. Jej dotyk przynosi mi ukojenie i gdy to robi, mam pewność, że to nie sen i że ona naprawdę jest przy mnie.
- Luke? - Wyszeptała, kręcąc kciukiem małe kółeczka na moim ramieniu. Zjechała ręką w dół, sprawiając, że po moim ciele przeszedł dreszcz. - Lukey, śpisz już? - Zapytała, a ja powoli wykręciłem się w jej stronę.
- O co chodzi, kochanie? Dlaczego jeszcze nie śpisz? - Spytałem szeptem, patrząc na jej sylwetkę w mroku i łapiąc jej rękę w swoją, którą potem przyłożyłem do ust, by złożyć na niej pocałunek. Doskonale wiem, że dziewczyna to uwielbia.
- Mogę spać z tobą? - śmieszne, bo nie mogłem się doczekać, kiedy w końcu do mnie przyjdzie, a teraz jeszcze zadaje takie pytanie.
- Chodź tu... - odpowiedziałem szeptem i odgarnąłem kołdrę, a ona pod nią weszła i położyła głowę, tak, by jej włosy znalazły się za nią, na poduszce. Oh kocham to.
Wszystko byłoby w najlepszym porządku, gdyby nie to, że została w tej pozycji, czyli tak, że ani trochę się nie dotykaliśmy. Wyciągnąłem rękę i dotknąłem lekko końcówek jej idealnych, miękkich, brązowych włosów.
Dlaczego odsunęła się tak daleko?
Zamknąłem na chwilę oczy, ponieważ starałem sobie przypomnieć co zrobiłem nie tak. Nie wiem, czy to dobrze, czy może nie, ale nic sobie takiego nie przypominam.
- Rosalie? - wyszeptałem mając nadzieję, że jeszcze nie zasnęła.
- Tak? - Powiedziała cicho, a ja odetchnąłem z ulgą. Nie śpi.
- Czy coś zrobiłem źle?
- Nie, dlaczego tak sądzisz?
Bo do jasnej cholery odsunęłaś się tak daleko, że mam pewne wątpliwości czy za chwilę nie spadniesz z tego łóżka.
- To dlaczego nie chcesz się przytulać? - Zapytałem, a ona powiedziała coś cicho, dlatego w ogóle jej nie usłyszałem.
- Powtórz głośniej, nie słyszę. - Powiedziałem, a ona wykręciła się do mnie.
- Bo nie chcę ci się znudzić... - Wyszeptała, a ja zmarszczyłem brwi. Co do kurwy nędzy?
- Jak to znudzić? - Nie wiedziałem, że naprawdę tak myśli. Dlaczego?
- Praktycznie codziennie będziesz mnie przytulał, rozmawiał ze mną i spędzał ze mną czas. A jeżeli ci się to odwidzi? - Nie wiedziałem jak na to zareagować. Patrzyłem na nią i naprawdę nie mogłem znaleźć powodu, dla którego tak myśli.
- To największa głupota jaką kiedykolwiek usłyszałem.
- Ja naprawdę się tego boję - stwierdziła i popatrzyła mi w oczy, a moje serce zakuło.
- Niepotrzebnie cholera. A teraz chodź się przytulać, bo tęsknię za twoim dotykiem - powiedziałem, a ona wstała i przysunęła się do mnie. Kiedy położyła się bliżej mnie, ja oplotłem ją ramieniem w talii i jeszcze bardziej przyciągnąłem jej drobne ciało do siebie. Złapałem jej rękę splatając nasze palce razem jedbocześnie nachyliając się i całując ją w kark. Następnie wtuliłem twarz w jej włosy, zaciągając się ich zapachem i odetchnąłem głęboko.
Teraz jest idealnie.
Nawet nie pamiętam momentu, w którym zasnąłem, ale wiem, że stało się to strasznie szybko.
***
- Luke, w której półce trzymasz kawę? - Zapytała dziewczyna, przeszukując wszystkie półki. Przed chwilą zagotowała się woda, a ona już prawie 5 minut męczy się szukając tego, na co ma ochotę.
A ja siedziałem na przeciwko niej na krześlie i patrzyłem na nią jak zaczarowany. Poruszała się po kuchni, co chwila odgarniając sobie kosmyki włosów z twarzy, aż w końcu związała je w niesfornego koczka. Mógłbym taki widok zastawać codziennie.
- W której półce TRZYMAMY kawę. Teraz przecież tu mieszkasz skarbie - odpowiedziałem, a ona wykręciła się do mnie.
- Dwa miesiące, Hemmings, tylko dwa miesiące - odpowiedziała i uśmiechnęła się lekko.
- Ale jednak - stwierdziłem. Dziewczyna w końcu spojrzała do góry i zobaczyła tam jeszcze jedną półkę, w której faktycznie trzymałem to czego szukała. Szybko się tego domyśliła i stanęła na palcach wyciągając rękę w górę. Odruchowo spojrzałem w dół i momentalnie wciągnąłem powietrze. O mój pieprzony... Kurwa.
Momentalnie przygryzłem wargę i zrobiło mi się gorąco. Odetchnąłem głęboko i wplotłem palce w moje włosy. Jezu najukochańszy.
Dziewczyna nadal jest w mojej koszulce i swoich majtkach, a podnosząc rękę i stając na palcach dała mi naprawdę świetny widok na jej zgrabny tyłeczek. Podskoczyła delikatnie wyciągając drugą rękę, a ja o mało co nie dostałem zawału. Patrzyłem się na jej dolną część ciała i za cholerę nie chciałem teraz odwracać wzroku. Dziewczyna potrząsnęła biodrami, doprowadzając mnie do szału.
Ja pierdolę, to za wiele.
Teraz siedzę na krześle i patrzę jak moja dziewczyna praktycznie eksponuje przede mną swoje seksowne okrągłości, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Kolejny raz przygryzłem wargę, bo jezu, jestem pewnien, że od podniecenia moje policzki są teraz czerwone.
Do tego jest ubrana w moją koszulkę.
Do kurwy nędzy niech ona przestanie skakać, bo wtedy... Mój boże.
Czuję jak mój członek napiera mocno na spodnie i patrzę w dół. Oczywiście, mam ten pieprzony wzwód, który teraz boleśnie pulsuje.
Nie wytrzymuję i zrywam się z krzesła i podchodzę do niej, kładąc rękę na jej biodrze i bez problemu sięgając po kawę. Oddaję jej opakowanie, a ona rumieni się i dziękuje mi.
Mogłem to zrobić od razu. Problem w tym, że chyba nie chciałem.
Dziewczyna nasypuje po dwie łyżeczki do kubków, nucąc pod nosem jakąś piosenkę, a ja dalej stoję za nią i trzymam rękę na jej biodrze.
Nie wytrzymuję i przyciągam ją lekko do siebie, a moja napięta męskość teraz napiera na jej udo. Momentalnie zastyga w bezruchu.
- Lukey... - Mówi cicho, a ja pochylam się i całuję jej szyję, dochodząc do jej ucha.
- To nie moja wina skarbie... Trzeba było ubrać dłuższą koszulkę... - Szepczę i trzymam ręce na jej biodrach, przyciskając ją do siebie. Moje ręce wędrują w górę po jej brzuchu i przysięgam, naprawdę nie wiedziałem, że nie ma na sobie nawet stanika. Gdy moje ręce docierają na jej piersi ona wciąga głęboko powietrze, a ja zastanawiam się, dlaczego do cholery, gdy poranną toaletę już odhaczyliśmy, nie ubraliśmy się całkowiecie? Ja przynajmniej mam na sobie spodnie, a Rose? Kusi mnie swoim ciałem, które jest teraz praktycznie całkowicie mi oddane. Kiedy moje ręce delikatnie pieszczą jej piersi, dociskam lekko moją męskość do niej.
- I co my z tym zrobimy, Rosalie? - Pytam, i przygryzam jej ucho. Tak bardzo jej pragnę.
- To już nie mój problem kochanie - mówi i delikatnie łapie mnie za dłonie i jedzie nimi w dół swojego ciała, w końcu je z siebie zrzucając.
Potem ucieka ode mnie i wbiega na górę.
Jęczę cicho z niezadowolenia i patrzę na moje krocze. Nic się nie zmieniło, ale chyba nie będę musiał załatwić tego sam?
Dziewczyna po krótkiej chwili schodzi w pełni ubrana i uczesana, i wygląda pięknie. Co ja mówię, zawsze wygląda pięknie, ale teraz przeszła samą siebie.
Ma na sobie czarne jeansy, w których jej nogi wyglądają jeszcze seksowniej, a nie wiedziałem, że to możliwe. W nie wpasaną ma białą koszulkę z logo zespołu Green Day. Jej lekko kręcone włosy swobodnie opadają na jej ramiona, a właśnie w tym momencie przejeżdża swoją truskawkową pomadką po swoich pełnych ustach. O w dupę.
Dopiero gdy bierze swoją torebkę, wiem, że gdzieś się wybiera, a to od razu pobudza mnie do działania.
MOJA Rosalie, wyglądająca tak zwyczajnie, ale jednocześnie niesamowicie genialnie, idzie najprawdopodobniej w miejsce publiczne pełne napalonych facetów i chyba nie ma zamiaru mnie ze sobą zabierać.
Przecież jak myślę o tych wszystkich mężczyznach, którzy będą na nią patrzyli, kiedy mnie przy niej nie będzie, to coś we mnie kipi.
- Gdzie idziesz? - Pytam, a ona posyła mi uśmiech. Oni będą patrzeć na jej najcudowniejszy uśmiech, a ja nie będę mógł jej wtedy objąć ani zasygnalizować do nich, że kogoś już ma, bo mnie przy niej nie będzie do kurwy nędzy.
- Do galerii z Camille. Musi wybrać sobie coś co założy na ślub brata, przy okazji może ja też coś sobie znajdę? - Mówi i patrzy na siebie w lusterku w korytarzu, ale jej mina wskazuje na to, że chyba nie do końca jej się podoba to co widzi.
Nie rozumiem dlaczego, jest taka piękna.
- Musisz iść?
- Byłam z nią umówiona - wzrusza ramionami.
- No to pójdę z wami.
- Nie ma mowy. Idziemy tylko we dwie. To damski wypad, Lukey - próbuje mnie przekonać, ale ja nie dam za wygraną.
- No to cię zawiozę.
- Przejdę się. Cami ma tu gdzieś na mnie czekać i pojedziemy jej autem. - na siłę szukam jakiegoś wyjścia, ale obawiam się, że wszystkie mi się wyczerpały. Właśnie przegrałem.
- Ale... Ale... Ja nie chcę by się na ciebie patrzyli.jak na jakąś nową zdobycz. - mówię to co leży mi na sercu i zaciskam szczękę. Denerwuje mnie samo myślenie o tym.
- Kto niby? Faceci? - Pyta się i patrzy na mnie jakbym oszalał. Ona naprawdę ma taką niską samoocenę? Nie widzi tego, jak oni na nią patrzą? Nie widzi, jak bardzo jest piękna? Jaka jest wspaniała sama w sobie?
- Nie kurwa, lesbijki. Tak, Rose faceci. Będą wlepiali w ciebie te swoje gały i będą wyobrażać sobie rzeczy, które wyobrażać mogę sobie tylko ja. Nie znosę tej myśli, że ktoś właśnie się do ciebie ślini, a ja nie mogę temu komuś obić twarzy. - Na moje słowa założyła kosmyk włosów za ucho i uśmiechnęła się nieśmiało.
- Czy ty jesteś o mnie zazdrosny?
Zazdrosny to mało powiedziane.
- Szczerze? Jak cholera.
- Nie martw się, poradzę sobie - tylko, że ja mogę sobie nie poradzić. Czy ona o tym nie wie?
- Ale uważaj na siebie. I jak coś to dzwoń, dobrze? O której wrócisz? - Pytam i wiem, że jestem na przegranej pozycji. Nie uda mi się pójść z nią.
- Nie wiem jeszcze. Muszę już iść.
Podchodzi do mnie i składa krótki pocałunek na moich wargach, smakuje słodką truskawką. Oblizuję usta i puszczam jej perskie oczko, na co Rosie się śmieje. Kładzie rękę na mojej szyi, delikatnie ją gładząc i uśmiecha się do mnie.
- Do zobaczenia słoneczko - mówi, a ja mięknę. Całuję ją kolejny raz i zanim zdążę się ruszyć z miejsca, ona już jest przy dzwiach i ostatni raz macha mi na pożegnanie.
Wychodzi, a ja stoję na środku salonu i myślę, że jestem debilem. Trzeba było jej samej nie puszczać.
Po chwili kolejny raz patrzę na swoje krocze i wzdycham. Nadal stoi. Pieprzę.
Wplatam rękę w swoje włosy, ciąnąc za końcówki. Trzeba coś z tym zrobić.
Idę po schodach na górę i udaję się do łazienki. Zamykam ją i zdejmuję swoje spodnie, następnie zaś bokserki. Nie pierwszy raz i nie ostatni. Przecież muszę coś z tym zrobić. Biorę do ręki swoją męskość, chwytam się mocno umywalki i chcąc lub nie chcąc wyobrażam sobie dziewczynę skakającą dzisiaj w kuchni. Oh, jednak chcąc.
I robię to, zaciskając mocno oczy i jęcząc cicho.
***
Rose POV
Weszłam cicho do domu i zamknęłam za sobą drzwi. Szybko ściągnęłam buty i weszłam po cichu do góry, skręcając do pokoju chłopaka. Jestem prawie pewna, że poszedł już spać. Jest przecież po dwudziestej drugiej godzinie, a ja dopiero teraz wracam do domu, dlatego, że w galerii po tym jak chłopak do mnie zadzwonił, a było to o godzinie osiemnastej, spęciłam jeszcze trzy godziny, a potem poszłyśmy z Camille coś zjeść.
Weszłam cicho do pokoju i odłożyłam na bok torebkę. Zobaczyłam, że chłopak leży na łóżku i śpi, więc postanowiłam go nie budzić, zresztą i tak nie miałabym do tego serca.
W oczy rzuciła mi się jego koszulka, którą najprawdopodobniej zostawił specialnie dla mnie. Powoli i cicho wykręciłam się od niego i sciągnęłam spodnie, potem koszulkę i stanik, który opadł na ziemię. Sięgnęłam po koszulkę Luke'a i założyłam ją na siebie, wciągając powietrze. Pachniała nim.
Delikatnie weszłam na łóżko, przybliżając się do chłopaka, popatrzyłam na niego. Podczas snu wyglądał tak uroczo i niewinnie, miał zamknięte oczy i lekko uchylone usta, a jego oddech był spokojny i unormowany. Nachyliłam się nad nim i złożyłam delikatny pocałunek na jego czole.
- Dobranoc, słoneczko - wyszeptałam i położyłam się blisko, wtulając się w niego. Po krótkiej chwili poczułam jak ręka chłopaka dotyka moich pleców, delikatnie je gładząc.
Chciałabym by tak było już zawsze.
Myśląc o tym, Rosalie nie wiedziała, że Luke był taki zmęczony, bo gdy jej nie było siedział w jednym z zamkniętych pokoi i sprawdzał broń, do tego martwiąc się, że czas leci tak szybko. Chłopak powoli wszystko szykował, a im dłużej to robił, tym bardziej był tym wszystkim zmęczony i przestraszony.
***
Cześć kochani! Przepraszam was za to, że tak długo nie było rozdziału, ale nie miałam czasu, ale teraz rozdziały nie będą pojawiały się dłuższych odstępach czasowych niż 2 tygodnie. A w wakacje będą często.
Do tego mam do was sprawę. Mam taką przyjaciółkę, jest ona młodsza ode mnie, bo poznałam ją przez internet, ale ona bardzo chciałaby ,,coś" znaczyć ( mam nadzieję, że rozumiecie). No to pomyślałam, że jak wy jesteście tacy wspaniali, to czemu nie? Ma niedługo urodziny, a to będzie dla niej prezent. Może pare osób ją kojarzy, bo kiedyś włamała mi się na konto i wysłała wielu z was na prywatnych dziwne wiadomości typu ,,Lubię placki".Chodzi o to, że na Tumblr będzie pisała swój pamiętnik, i chciałabym byście to zobaczyli, bo to naprawdę niesamowita osoba i może spodoba wam się jej życie? Sama nie mam Tumblr, ale wiem, że pewnie połowa z was posiada, więc czemu nie? Do tego mogłabym jej od czasu do czasu dać jakiś spojler, a ona by wam go podała. Ale to trzeba by było się jej pytać, bo nie zawsze się kontaktujemy. Czyli, co?
Link podam w następnej notce, jeżeli do tego czasu ona mnie nie zabije, jak uda jej się przeczytać tą notkę.
No to zapraszam jeszcze na Blind-Boy, R U Mine, Lucky Guy i Monster!
Dużo miłości!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top