Chapter 45
Zostawicie coś po sobie? Proszę.
Rose POV
- Muszę ci coś powiedzieć. - Oznajmił Kevin, siedząc naprzeciwko mnie i Luke'a. On zajmował wielki fotel, a my kanapę.
- No w końcu! - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. Próbuje mi to coś powiedzieć, odkąd tylko wszedł.
- Wiesz, dlaczego nie odzywałem się do ciebie ostatnio? Nie miałem czasu, ponieważ zabrałem Jessicę do Rzymu, bo zawsze chciała tam pojechać i tam poszedłem z nią na kolację i... OŚWIADCZYŁEM SIĘ JEJ. ALE TO JUŻ TAK NA POWAŻNIE Z PIERŚCIONKIEM I WOGÓLE - ostatnie zdania powiedział głośniej.
O jezu kochany, czyli Kevin się żeni?
- CO? JAK TO? - Odpowiedziałam, bo nie mogłam w to uwierzyć. To jest takie cudownie. W końcu będą małżeństwem?
- JAK CO? ZA 5 MIESIĘCY BIERZEMY ŚLUB, BO IM SZYBCIEJ TYM LEPIEJ!!! - Powiedział, a ja wstałam z kanapy i uściskałam go. Potem wróciłam na miejsce, cała pod wrażeniem. Mój stary Kevin się żeni!
- Tak bardzo się cieszę, dlaczego jej tu teraz nie ma? To przecież niesamowite!
- Musiała jechać do matki. Rosie, ona będzie moja, na zawsze. Będzie już zawsze ze mną... - Mówił z podekscytowaniem i szczęściem w oczach. Uśmiechnęłam się szeroko.
Czekałam na to tak długo.
- To naprawdę piękne. Zabrałeś ją aż do Rzymu? Jejku... - Mówiłam szczęśliwa. To jest tak dobra wiadomość.
- Owszem. Gdybyś widziała jaka była szczęśliwa! Rzym to naprawdę wspaniałe miejsce...
- Na pewno, Kevin, na pewno.
- O i macie zaproszenie na ślub. Narazie ustnie, ale kiedy przygotowania ruszą, dostaniecie również pisemne. Tak, WY. Luke, ty też masz tam być. No i co, że to dopiero za 5 miesięcy! - Mówił Scott, a ja cieszyłam się razem z nim. To miło, że zaprosili też Luke'a. Blondyn podziękował za zaproszenie i w tym momencie, telefon Kevin'a zaczął dzwonić.
Chłopak przeprosił nas na chwilę, a ja powiedziałam mu, że może iść rozmawiać na górę. Kevin tylko uśmiechnął się, odebrał telefon i w szybkim tempie pobiegł z nim na górę. Uśmiechnęłam się lekko, to na pewno Jessica zadzwoniła.
Czułam na sobie palące spojrzenie Hemmings'a, więc odwróciłam głowę w jego stronę. Siadłam przed nim krzyżując nogi, a on splótł nasze palce razem i wyglądał jakby nad czymś się zastanawiał. Zaczął delikatnie bawić się moimi palcami, potem kładąc moje otwarte dłonie na swoich.
- Zabiorę cię tam kiedyś. - Oznajmił po chwili milczenia i chwycił obie moje dłonie w swoje. Zmarszczyłam brwi, poprawiając się na kanapie.
- Słucham? Gdzie?
- Do Rzymu. Co ja gadam, zabiorę cię wszędzie, gdzie tylko będziesz chciała. Nieważne czy do Rzymu, USA, Francji czy Japonii. Zabiorę cię wszędzie. - Oznajmił, a ja uśmiechnęłam się lekko. Jest uroczy.
- Luke, to naprawdę piękne, ale wiesz, że nie możesz. Nawet jeśli, to nie powinieneś. - Na moje słowa, to on teraz zmarszczył brwi i spojrzał na mnie jakby czegoś nierozumiał.
O co mu chodzi?
- No właśnie mogę. Dlaczego niby nie powinienem? Chodzi o pieniądze? - Zapytał, patrząc na mnie tymi swoimi pięknymi, miebieskimi oczami. Przygryzł wargę, a ja właśnie w tym momencie poczułam jak moje serce bije szybciej. Luke Hemmings kompletnie mnie w sobie rozkochał.
- Nie powinieneś na mnie tyle wydawać. Bilety na koncert, naszyjnik, do tego zabierasz mnie w różne miejsca, a to też jakiś koszt. Luke, nie możesz tyle na mnie wydawać.
- Rosalie, chcę. To nie jest dużo. Mogę sobie na to pozwolić, mam taką pracę, że z pieniędzmi nie mam problemu. - Mówił, bawiąc się moimi palcami.
- Skąd wiesz? Może tylko tak myślisz, że nie masz z nimi problemu?
- Cholera jasna Rosalie, jestem w chuj bogaty. Więc mogę sobie na to pozwolić i to zrobię.
Chłopak ma tak dużo pieniędzy? Niespodzianka, kolejny raz dowiaduję się o nim czegoś nowego. Ale no i co, że ma pieniądze. To nie znaczy, że ma się z nimi tak obchodzić.
- Nigdy mi o tym nie mówiłeś.
- Bo nie pytałaś. Moi rodzice mieli świetne prace, odziedziczyłem majątek. Jestem zawodowym bokserem i do tego uczę innych walk. Co ty myślałaś? Na moim końcie w banku jest tyle zer, że nie mam tylko jednego. Mam cztery, bo jeden bank nie zgodził się na przetrzymywanie tak wielkiej sumy. Musiałem podzielić to na cztery części. Do tego jeszcze wciąż zarabiam. Ponad cztery tysiące na tydzień, nawet jeśli mam wolne.
Podniosłam do góry brwi, a on wzruszył ramionami.
- Nie obchodzi mnie to. Nie powinieneś. To, że masz tyle pieniędzy, nie znaczy, że masz je na mnie wydawać. Przestań już. - Powiedziałam i zwiesiłam głowę. Zaczęłam czuć się dziwnie. Nie wiedziałam o tym jak bardzo bogaty jest, a teraz ma zamiar wydawać na mnie swoje pieniądze. No chyba nie. No jasne, że mu nie pozwolę.
Chłopak podniósł mój podbródek swoimi palcami i nachylił się nade mną.
- Mogę robić z nimi cokolwiek zechcę. I mam zamiar zabrać cię gdzie tylko będziesz chciała. - Po tych słowach zaczął zbliżać się do mnie, aż jego usta były bardzo blisko moich. Przekręcił głowę i już miał zacząć mnie całować, kiedy ja...
- No to nie chcę nigdzie. - Powiedziałam i wzięłam jego rękę z mojego podbródka. Potem dotknęłam go w nos i odsunęłam od swojej twarzy. Jego mina - bezcenna.
- Ugh, Black, przestań. Jesteś taka uparta. - Powiedział i przewrócił oczami.
- Wiem, że jestem. A ty nigdzie mnie nie zabierasz, przynajmniej nie za swoje własne pieniądze.
- I tak cię tam zabiorę. - Oznajmił i splótł swoje ręce na wysokości swojego torsu, podnosząc do góry brwi.
- No, to chyba gdy zasnę.
- Jeżeli sytuacja będzie tego wymagała, to owszem, wywiozę cię z tego kraju kiedy będziesz spała.
- Jesteś niemożliwy.
- Wiem. I to cię podnieca - stwierdził, a ja zaśmiałam się.
- Może. Ale i tak nigdzie mnie nie zabierasz.
***
- Luke, możemy porozmawiać na osobności? - Zapytał Kevin już szykując się do wyjścia. Pokiwałem głową i razem z chłopakiem poszliśmy do przedpokoju.
- Słuchaj, młody. Kochasz ją, prawda?
- Najmocniej na świecie.
- Dobra. Wierzę ci. Tylko jest pare rzeczy, które musisz wiedzieć. Pierwsza: uważaj na nią skurwielu, od zawsze faceci do niej lgneli jak muchy, a jak opuściłem ją na te miesiące, to pojawiłeś się ty. Druga: chyba już zdążyłeś zauważyć, że jest wrażliwa. I delikatna. Więc, opiekuj się nią dupku. - Chłooak mówił, a ja zdziwiłem się. Kurde, faktycznie jest dla niej jak starszy brat. Ale ma rację.
- Wiem to.
- Uprawialiście już seks?
Co?!
- A co to ma kurwa do rzeczy? - wysyczałem, zdenerwowany. On zaśmiał się cicho.
- Okej, mniejsza. Kolejna rada: nigdy nie mów przy niej wyrażenia ,,pierdolić się". Pieprzyć się, okej. Ale pierdolić już nie okej. Zapamiętaj. Nienawidzi tego.
- A wiesz może dlaczego jest na to tak wrażliwa? - Zapytałem, bo nadal pamiętam jak zabolało ją, gdy tego użyłem. Na pewno coś musiało się stać.
- Coś z domu dziecka. Nigdy nie chciała mi powiedzeć więcej.
- Oh... - Jeżeli to przez jakiegoś faceta, to znajdę tego chuja i z twarzy zrobię mu worek treningowy. Nikt, ale to nikt nie ma prawa odzywać się tak do mojej dziewczyny, albo co.gorsza coś jej robić. A co zrobił jej ten facet, tego dowiem się później.
- Okej. To teraz ostatnie, najważniejsze. Jeżeli.kiedykolwiek złamiesz jej serce to nie obchodzi mnie to, że dobrze sie bijesz. Tak ci stłukę mordę, że się nie pozbierasz. Rozumiesz? - Oj, facet gdybyś ty tylko wiedział jak ja bardzo jestem w niej zakochany, to byś nawet mi tego nie musiał mówić.
- Jeżeli kiedykolwiek złamię jej serce, czego nie mam zamiaru robić, to kiedy będziesz mnie bił zadzwonię do moich przyjacioł, by ci pomogli, a ja nawet nie będę się opierał.
- I tak trzymaj. No to pilnuj jej, Hemmings
- Będę. - Po tym uścisneliśmy sobie dłonie i wymieniliśmy jeszcze parę zdań.
***
Gdy chłopak wyszedł, przez chwilę myślałem o tym, że Kevin naprawdę jest dla Rosalie jak starszy brat. To naprawdę dziwne uczucie kiedy ktoś ci prawi takie kazanie. Ale, nie powiedział niczego, czego bym wcześniej nie wiedział.
On boi się, że złamę jej serce? Bardziej bałbym się, że ona zrobi to mnie. No i czasami boję się tego. Nawet bardzo.
- Luke? Gdzie ty tyle jesteś? - Usłyszałem jak dziewczyna mnie woła, więc otrząsnąłem się z moich przemyśleń i wróciłem do salonu, w którym o dziwo jej nie było.
Szybko pobiegłem do jej pokoju i zastałem ją tam, rozmawiającą przez telefon. To jest moja chwila. Zrobię jej to, co kiedyś ona mnie zrobiła.
- Ale koniecznie? Camille, nie denerwuj się. Kiedy masz to spotkanie? - mówiła, odwrócona w stronę okna. Powoli podszedłem do niej i oplotłem ją ramionami w talii. Położyłem swoją głowę w zagłębieniu jej szyi i zamknąłem oczy. Było mi teraz tak dobrze. Trzymając ją w ramionach, tuląc do siebie i wdychając delikatny zapach jej perfum czułem się taki szczęśliwy. Bezpieczny. Czułem się tak spokojnie.
- Nie masz się czym martwić, to tylko sukienka. A ja chętnie z tobą pójdę. Sama bym sobie coś wybrała. Może być za dwa dni?
Złożyłem delikatny pocałunek na jej szyi, przejeżdżając po niej lekko moim nosem. Widziałem jak uśmiecha się delikatnie na mój gest.
I wtedy coś mnie ukuło. Nie chcę jej wykorzystywać, nie robię tego, ale nie chcę, by ona tak pomyślała. Nie chcę jej męczyć. Nie chcę od niej wymagać tak dużo. Oczywiście chodzi mi o seks.
Niedawno robiła to drugi raz, a ja już chcę by robiła to ze mną częściej. Nie mogę tego chcieć, nie mogę od niej tego wymagać.
Muszę pamiętać o tym, że ona może nie być gotowa, że nadal może ją to momentami boleć. A ja nie chcę zrobić jej krzywdy.
A teraz jedyne czego chcę, to rozpieszczać ją i być dla niej czuły. Chcę w końcu być dla niej dobry. I muszę pamiętać, jakim jestem szczęściarzem, że ją mam, bo doskonale wiem, że nie jestem jej wart.
- Czyli jesteśmy umówione? Czy zabieram mojego chłopaka? Um, chyba nie. Tak, to będzie całkowicie damski wypad. - Powiedziała do telefonu, śmiejąc się cicho. Kątem oka popatrzyła na mnie.
Gdzie idzie beze mnie? Gdzie mnie nie zabiera?
Wlepiłem w nią moje oczy i tylko czekałem, aż skończy tę rozmowę. Chcę już mieć ją tylko dla siebie. Chcę się z nią położyć i porozmawiać. Chcę kolejny raz poczuć się kochany.
- Dobrze. No to do zobaczenia. Trzymaj się - po tym rozłączyła się, a ja sięgnąłem po jej telefon i położyłem go na półce.
Nareszcie.
- Dlaczego mnie nie zabierasz? Gdzie mnie nie zabierasz? - Zapytałem i kolejny raz przystawiłem swoje usta do jej szyi. Widziałem jak momentalnie przeszedł ją dreszcz, najprawdopodobniej przez dotyk mojego kolczyka, który znajdował się po boku wargi. Oh, no i nie zapominajmy, wiem jak sam mój dotyk na nią działa.
- Idziemy kupować sukienki. Naprawdę chciałbyś iść? - Zapytała, myśląc, że przyznałbym jej rację. Niestety nie.
- No, jeżeli spędziłbym z tobą ten czas, to jak najbardziej. Przecież wiesz, że poszedłbym z tobą dosłownie wszędzie.
- Tylko tym razem to całkowicie kobiecy wypad... - Oznajmiła, wypychając do przodu dolną wargę. Wyglądała teraz tak uroczo.
Niespodziewanie podniosłem ją z ziemi, na co pisnęła cicho i skoczyłem z nią w rękach na łóżko. Nadal trzymałem ją w ramionach, a ona zaśmiała się. Jej nogi leżały teraz na moich, a jedna jej ręka spoczywała na mojej klatce piersiowej.
Patrzyłem na nią jak się śmieje i naprawdę chcę by robiła to częściej.
- Poleżysz tu tak ze mną, prawda?
- Chętnie.
Uśmiechnąłem się do niej kolejny raz, wziąłem jej jedną rękę i splotłem nasze palce. Uwielbiam to jak jej ręka idealnie pasuje do mojej.
- Niedługo masz urodziny! - Zmieniłem temat, przypominając sobie o tym ważnym dniu.
Moja osiemnastoletnia Rosie, niedługo będzie dziewietnastoletnią Rosie. Ale mimo tego nadal będzie moja.
- To dopiero na początku kwietnia, a jest koniec listopada Luke. Jeszcze tyle czasu. Pozwól mi się nacieszyć moją wieczną osiemnastką... - Oh kochanie, nawet nie wiesz jak ten czas szybko zleci.
A gdy będzie miała już tą dziewietnastkę na karku, będziemy mogli pozwolić sobie na wiele nowych fascynujących rzeczy. Będzie przecież dojrzalsza i najprawdopodobniej bardziej doświadczona w łóżku, no bo przyznajcie, jestem świetnym nauczycielem, a ona bez żadnej wprawy jest niesamowita.
Cholera Luke, stop. Ogarnij się człowieku, wszędzie widzisz podtekst.
- I tak będziesz miała 19 lat. Jak się z tym czujesz? - Zaśmiałem się i popatrzyłem jak z uśmiechem udaje, że ją to obraziło.
- A ty w lipcu dobijesz 20! Oj staruszku... - Oznajmiła, przybierając współczujący wyraz twarzy.
- Ja? Stary? Jestem tylko o rok starszy, kochanie - stwierdziłem, bawiąc się końcówkami jej włosów. Uwielbiam to robić.
- Ale kiedy ja jeszcze będę miała naście lat, to ty już dobijesz tej dwójki na początku. Czyli dla mnie jesteś stary.
Stary, a gdyby wiedziała jaki napalony!
- Naprawdę? Czyli dla ciebie nasz seks i pocałunki podchodzą po pedofilstwo?
- Owszem. Jesteś takim okropnym pedofilem, Lucas. Wstydziłbyś się - pacnęła mnie palcem w nos, a ja zaśmiałem się cicho i nachyliłem się nad nią całując ją lekko w policzek.
- Widocznie gustujesz w starszych od siebie.
- Najwyraźniej, staruszku. Oh i chcesz wiedzieć coś jeszcze?
- Zamieniam się w słuch. - Rozejrzała się tak jakby patrzyła czy nikt nie podsłuchuje, choć byliśmy sami i nachyliła się nad moim uchem.
- Zawsze wolałam brunetów od blondynów, ewentualnie szatynów - powiedziała, a ja wypchnąłem przednią wargę do przodu.
Ciekawe. Niech mówi dalej.
- Do tego nigdy nie byłam za piercingiem. - Kontynuowała i dotknęła palcem mojego kolczyka po boku wargi. Instynktownie przygryzłem ją.
- Ale twoje oczy... Kocham je. Masz najpiękniejsze oczy na świecie, wiesz? Do tego, mimo, że nie lubiłam tych wszystkich rzeczy, dla mnie jesteś idealny taki, jaki jesteś. - Oznajmiła i pocałowała mnie w nos.
Moje biedne serce. Bije teraz za szybko, przez to jedno wyznanie. Ona wpędzi mnie do grobu.
- To przez mój urok osobisty. - Stwierdziłem i kolejny raz miałem szansę usłyszeć jej śmiech.
***
- Luke, a czy ty miałeś jeszcze jakieś rodzeństwo? Bo ja już nie mam nikogo, a może ty, ale nie wiem bo nigdy nie mówiłeś czy... Znaczy, czy wszyscy... No wiesz. - Zapytała plącząc się w swoich słowach, gdy teraz leżeliśmy na plecach na łóżku i patrzyliśmy w sufit. Westchnąłem cicho.
,,Nie mam nikogo". Nieprawda, ma mnie.
- Umarli? Nie, nie straciłem wszystkich. - oznajmiłem i od razu przypomniał mi się ktoś, kto zbyt wcześnie wyjechał i kogo jeszcze rok temu mi brakowało.
- Naprawdę? To przecież świetnie. Kto? - Kolejny raz zadała pytanie, podnosząc się na łokciach i patrząc na mnie z zainteresowaniem i szczęściem w oczach.
- Emm, m-moja starsza siostra. Ona wyjechała już dawno temu, teraz będzie miała 27 lat. Nawet nie wiedziała jak bardzo się stoczyłem, bo odciąłem z nią kontakty po śmierci ojca. - Wyjechała. Nie chciałem odcinać z nią kontaktów.
- Może zadzwoniłbyś do niej? - Zapytała nieśmiało, a ja od razu podniosłem się na łokciach i popatrzyłem na nią.
Mam do niej zadzwonić? Tyle czasu minęło, a ja mam do niej dzwonić?
- Co? Nie. Nie ma mowy. Przecież ona nawet jeśli to nie będzie chciała ze mną rozmawiać, nie po tylu latach. Wykluczone.
- Ale to twoja siostra na pewno za tobą tęskni. Nie wstydź się do niej zadzwonić, na pewno się ucieszy.
- Nie wyraziłem się jasno? Wylkuczone! Nie dzwonię do niej, słyszysz? A jeżeli dalej masz zamiar mnie namawiać, to skończ. Powiedziałem ,,nie". - mój głos stał się bardziej stanowczy i groźniejszy. Przez krótki moment zgromiłem ją wzrokiem, ale szybko się uspokoiłem. To nie jej wina. Ona chce dobrze, po prostu to ja jestem popierdolonym tchórzem.
- Nie lubię gdy jesteś taki. - Powiedziała, zwieszając wzrok.
- Jaki?
- Taki stanowczy. Od razu dajesz do zrozumienia, że ma być tak jak ty chcesz.
- No i o to chodzi. Nie zadzwonię do niej, zrozum mnie.
- Dobrze. Nie będę cię o to prosiła - powiedziała, a ja odetchnąłem z ulgą, jeszcze przez chwilę patrząc jej w oczy, które pokazywały jak bardzo zawiedziona jest.
***
Rozmawiamy już dość długo, nawet nie wiem, która jest godzina. Uwielbiam nasze rozmowy, Rose chyba zresztą też. Wydaje się być wtedy taka szczęśliwa kiedy rozmawia ze mną o tych głupotach, a nikt i nic nam nie przeszkadza.
- Poczekaj, zdrętwiały mi nogi. - Oznajmiła dziewczyna i podniosła się lekko, by wykręcić się
Dziewczyna gdy zmieniała miejce, przez przypadek przejechała ręką po moim kroczu wywołując u mnie cichy jęk. Zacisnąłem oczy i powstrzymywałem się, by nie zacząc błagać o więcej, choć wiem, że zrobiła to przez przypadek. Dość miły przypadek. Uwielbiam takie przypadki.
- Przeraszam, nie chciałam. - Potem kolejny raz kiedy chciała się ułożyć jej ręka otarła się o moje krocze, tylko ty razem trochę mocniej. Jęknąłem gardłowo, a ona wyszeptała ciche ,,cholera".
- Przepraszam. Po prostu nie mogę się ułożyć nie dotykając cię, jesteś tak blisko - i gdy położyła się naprzeciwko mnie chwyciłem jej rękę i położyłem na swoim kroczu, trzymając ją tam i zamykając na chwilę oczy.
- Tak naprawdę to nie mam nic przeciwko. Uwielbiam, gdy jesteś tak blisko. - Powiedziałem ciszej, zamykając na chwilę oczy. Tak bardzo jej pragnę.
- Lukey, proszę cię...
- O co chodzi? To jest cholernie przyjemne. Tym bardziej, że kolejny raz cię pragnę. Ale nie martw się, postanowiłem dać ci odpocząć. - Odpowiedziałem i dalej nie zdejmowałem jej ręki z mojej okrytej tylko boksterkami męskości. Jeszcze na jej dłoni trzymałem moją, a ona zarumieniła się, bo poczuła jak mój członek zaczyna robić się twardszy.
To wtedy delikatnie ruszyłem jej ręką tak, by kolejny raz podrażniła nią mojego penisa. Jęknąłem, a ona chciała zabrać rękę.
- Nie, tak jest dobrze. - Wyszeptałem i popatrzyłem na nią. Była cała zarumieniona, a ja dopiero teraz uświadomiłem sobie, jak bardzo niedoświadczona jest w takich rzeczach. Nachwyliłem się nad nią i pocałowałem ją w czoło, biorąc dłoń z jej.
- Zaciśnij rękę, skarbie... - powiedziałem, a ona niepewnie wykonała moje polecenie, sprawiając, że cały drżałem. Wydałem z siebie cichy jęk kolejny raz zamykając oczy.
Poczułem, że dziewczyna kolejny raz chce wziąć rękę dlatego położyłem na jej swoją i popatrzyłem jej w oczy. Kolejny raz zacisnąłem jej rękę na mojej długości, chciałem by poczuła jak bardzo jej pragnę.
Przygryzłem wargę.
- Luke, j-ja - powiedziała kompletnie zarumieniona i zawstydzona, a ja zaśmiałem się cicho i pozwoliłem jej wziąć dłoń.
Mimo wszystkich niestosownych rzeczy, które robiliśmy, ona nadal jest taka niewinna i wstydliwa. To urocze i strasznie seksowne.
- Twoja niepewność i niewinność tak bardzo mnie podnieca - powiedziałem i powoli przybliżyłem się do niej, by pocałować delikatnie jej usta. Były takie miękkie i ciepłe. Kącik moich ust powędrował w górę.
Całkowicie zignorowałem wzwód w boksterkach i położyłem się koło niej, kolejny raz trzymając ją w ramionach. Muszę nauczyć się powstrzymywać. Ona jest delikatna, krucha i wrażliwa, nie mogę jej mieć zawsze kiedy moje ciało tego chce. Kiedy ja cały tego chcę. Nie jest łatwo mnie zatrzymać, kiedy pożądanie rozdziera mnie od środka. Muszę się uczyć powstrzymywać.
Dziewczyna posłała mi delikatny uśmiech i odkręciła się do mnie.
Wtedy na leżąco ściągnęła swoją koszulkę i wyrzuciła ją za łóżko. Następnie zaczęła odpinać swoje jeansy, a ja przełknąłem głośno ślinę. Czułem jakbym się palił. Zrobiło mi się cholernie gorąco i duszno kiedy zawiesiłem na niej wzrok, który za cholerę nie chciał powędrować gdzie indziej.
Dziewczyna zdjęła spodnie i wyrzuciła je za kołdrę nie zauważając mojego wzroku pełnego pożądania. Szybko sięgnąłem po moją koszulkę i założyłem ją na Rosalie, starając się o to, by się na nią nie rzucić. Kolejny raz przygryzłem wargę, a ona zachichotała, przysunęła się do mnie i złożyła delikatny pocałunek na czubku mojego nosa.
Uwielbiam, gdy to robi. Czuję się wtedy taki kochany.
- To urocze, że tak się starasz - powiedziała i wtuliła się w moje ciało. Pocałowałem ją w czubek głowy. Tak, czyli wie, że teraz chciałbym wejść w nią mocno i szybko potem pchając biodrami tak, by wypełniać ją całą. Jestem teraz w takiej sytuacji, że gówno obchodzą mnie prezerwatywy, chcę tego teraz.
- Choć wiem, że ci trudno, do tego jutro mój dzień...
Co, kurwa?
- J-jak to twój dzień?
- Jutro mamy czas, będziesz jeszcze u mnie, więc zrobimy mój dzień. Od 10:00. Pamiętasz jeszcze na czym polegał?
Cholera tak. I problem jest w tym, że właśnie pamiętam
- T-tak. Cały dzień nie mogę cię dotknąć, ani pocałować... To okropne, jak możesz mi to robić. - najgorsze jest, że kiedy choć jedno przekleństwo opuści moje usta, będę musiał dzwonić do wybranej osoby z wieścią, że jestem w ciąży.
Patrzyłem na nią, błagając ją moim spojrzeniem by tego nie robiła, ale była nieugięta.
- To tylko jeden dzień. Wytrzymasz, Luke.
- Oby. A ty? Jak masz zamiar to wytrzymać? - Zapytałem podnosząc do góry brwi. Ha, tu ją mam. Nie wytrzyma dnia bez całowania mnie, bez głaskania mnie po policzku, bez bawienia się moimi włosami, bez całowania mnie w szyję lub w nos, bez bawienia się moimi palcami, bez przytulania mnie... Czyli tak jak ja. No bo to, co wymieniłem, to jest mała część wszystkiego, bez czego nie będę mógł jutro i ja wytrzymać.
Muszę mieć ją blisko.
- Nie, nie, nie. Lukey, słońce to TY nie możesz mnie dotknąć, ja ciebie jak najbardziej.
EJ, CO TO ZA NIEGODZIWOŚĆ, NIE MA TAK.
- Co do jasnej cholery? To niesprawiedliwe.
- Ja ustalam zasady kochany. - ma rację.
- A jak dziś jeszcze mogę cię dotknąć, to może sprawię, że poczujesz się dobrze? - Spytałem, składając wolny pocałunek na jej szyi.
Kocham widzeć ją, całkowicie mi oddaną, kiedy wije się pod moim dotykiem.
- Co masz na myśli?
- Zrobię ci palcówkę.
Wtedy nachyliłem się nad nią i pocałowałem ją. Ona oddała pocałunek, robiąc to tak jak robi to zawsze, tak jak uwielbiam, czyli delikatnie, tak jakby bała się, że robiąc to mocniej, ktoś ucierpi.
Moje ręce zaczęły błądzić po jej ciele, a ona przenosła ręce na mój tors.
- Sprawię, że osiągniesz orgazm dzięki moim palcom. - Wcześniej jej to robiłem, ale wtedy nie miała jeszcze doświadczenia, była dziewicą, więc łatwo osiągnęła przy tym spełnienie. A teraz? Musiałbym się bardziej postarać i to mi się podoba.
- Luke, jestem zmęczona, nie dzisiaj... - Powiedziała, a moje wyobrażenia urwały się. Może faktycznie powinienem dać jej odpocząć? Szczerze mówiąc, ja też jestem padnięty.
- Rozumiem. Już zostawiam cię w spokoju. - Oznajmiłem i delikatnie wziąłem swoje ręce.
Mam dać jej odpocząć, nie wymagać od niej za dużo.
Położyłem się na plecach, tak by było mi wygodnie i czekałem na nią.
- Nie jesteś zły, prawda? - Zapytała, a ja zdziwiłem się.
Ona chyba na serio ma wrażenie, że chcę ją tylko wykorzystywać. Jak sprawić, by przestała tak myśleć?
- Oczywiście, że nie. Niby za co? Teraz chodź tu do mnie słońce, bo marznę bez ciebie - powiedziałem, a ona uśmiechnęła się lekko i wtuliła się w mój bok, kładąc głowę na moim torsie. Pogłaskałem ją delikatnie po głowie i objąłem ręką, a Rose przykryła nas bardziej kołdrą.
Kolejny raz zasypiałem, trzymając ją w ramionach.
I zaraz przed snem ogarnęło mnie dziwne przeczucie, że to niedługo może się skończyć.
***
Witajcie kochani! Długi, ale kiepsko napisany i niesprawdzony. Przepraszam, ale jestem padnięta i naprawdę ostatnio żadko bywam w domu. Mimo tego mam nadzieję, że rozdział wam się podobał i zostawicie coś po sobie :)
ZAPRASZAM NA RESZTĘ MOICH OPOWIADAŃ, NIE SĄ DŁUGIE, PRZYSIĘGAM.
Uwielbiam was x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top