Chapter 44 / part 1

Zapraszam was serdecznie na moją nową książkę ,,Monster" również o Luke'u. Mam nadzieję, że wam się spodoba.

Obudziłam się z bólem brzucha i głowy. Zresztą, bolało mnie wszystko co tylko boleć może. Na szczęście od razu gdy wstałam, nie musiałam lecieć do toalety, by zwrócić resztki alkoholu.

Nie pamiętam, co się stało wczoraj wieczorem, ani jak Luke znalazł się w moim domu, ale pamiętam to, jak budziłam się w nocy i wymiotowałam. On był przy mnie. Martwił się o mnie.

Teraz naprawdę go potrzebuję.

I już nawet mam gdzieś to co powiedział, bo doskonale wiem, że znów palnął coś czego powiedzieć nie chciał, ale mimo tego nadal troszeczkę nie jestem przekonana czy on... Czy on naprawdę momentami nie bierze tego jak tylko zwykłe ,,pierdolenie".

Gdy przestałam na razie o tym myśleć, otworzyłam oczy i delikatnie podniosłam się do pozycji siedzącej. Wszystko mnie bolało.

Głupi alkohol. Kto wymyślił tego dziada.

Spojrzałam w bok, a chłopaka nie było. Ale nie ma co się dziwić, pewnie też był na mnie zły do tego mogło mu się znudzić to całe opiekowanie się mną. Nie mogę mieć mu tego za złe.

Wolno wstałam z łóżka i poszłam do łazienki, delikatnie się ogarnąć. Plusem jest to, że po tym moim lekkim ogarnięciu się, nie wyglądałam aż tak źle jak się czułam. A czułam się okropnie źle. OKROPNIE ŹLE.

Założyłam na siebie szare, luźne dresy i koszulkę Luke'a, którą znalazłam w mojej szafie. Najbardziej posobało mi się w niej to, że pachnie nim. Czuję, jakby tu teraz był. Brakuje mi go.

Po moim ociąganiu się w końcu wyszłam z łazienki, potem z pokoju i skierowałam się na dół do kuchni. Już wchodząc zauważyłam szklankę wody i tabletki na ból głowy, do tego jeszcze jakieś inne leki, które najprawdopodnobniej były na brzuch.

I potem zobaczyłam to.

Chłopak siedział przy stole, bawiąc się palcami, wyglądał na zmartwionego i zestresowanego. Gdy weszłam do kuchni on spojrzał na mnie i widać było, że nie wie co ma zrobić.

Zwiesiłam głowę i wyszeptałam ciche ,,cześć", a on westchnął.

Potem tylko skrzywiłam się, bo znów poczułam to nieprzyjemne uczucie w brzuchu i szybko pobiegłam do łazienki, uklękłam przed sedesem, podniosłam klapkę i zaczęłam wymiotować.

Poczułam jak chłopak odgarnia moje włosy i gładzi mnie uspokajająco po plecach. Musiał wbiec tu za mną. Nie chciała, by oglądał mnie w takim stanie, ale cieszę się, że jest tu ze mną, że jest przy mnie.

Gdy skończyłam, spuściłam wodę, resztkami sił wstałam prawie się przewracając, ale tu silne ramiona Hemmings'a nie pozwoliły mi na to. Przepłukałam usta wodą, potem myjąc zęby. Nienawidzę wymiotować.

- Chodź napijesz się wody, będzie ci lepiej... Nie martw się. - Powiedział cicho, wyprowadzając mnie z łazienki i pomagając usiąść na kanapie.

- Przepraszam cię, gdyby nie ja dziś byś się nie męczyła... - Powiedział chłopak, siadając naprzeciwko mnie. Spojrzałam na niego, a on zaczął patrzeć mi w oczy. Potem spuściłam wzrok i westchnęłam głeboko.

- Zapomnijmy, okey? Po prostu nic się nie stało. Ja też nie zachowałam się dobrze, jesteśmy kwita. - Oznajmiłam i uśmiechnęłam się delikatnie. Hemmings przez chwilę wpatrywał się we mnie, by potem odwzajemnić mój uśmiech.

Niepewnie dotknął mojej ręki i powoli splótł nasze palce razem. Ścisnął je lekko. Potem nachylił się nad mną i pocałował mnie w czoło.

- Okey - prawie, że wyszeptał i podniósł nasze dłonie i złożył delikatny pocałunek na zewnętrznej stronie mojej. Bo oczywiście on wie jak bardzo lubię, gdy tak robi.

***

Luke POV

- Zabij mnie... Tu i teraz nie dam rady... - Powiedziała dziewczyna zwijając się z bólu. Szybko chwyciłem ją w moje ramiona. Nie może tak mówić, niech przestanie. Nie mógłbym... Nie mogę znieść tego jak cierpi. Zacząłem głaskać ją po głowie. Niech przestanie wygadywać takie okropne rzeczy. Nie skrzywidziłbym jej. Nawet jeśli by chciała, nawet jeśli by błagała.

- Nie mów tak. Błagam nie mów. Za niedługo będzie dobrze, przysięgam. Idź się położyć, Rosalie - dziewczyna nadal kurczowo trzymała się za brzuch. Po jej policzkach spływały słone łzy. Nachyliłem się nad nią i zacząłem je zcałowywać. ,,Wszystko będzie dobrze", szeptałem a ona przytakiwała głową.

Alkohol działa na nią strasznie źle. Ale już wiem dlaczego. Wczoraj pierwszy raz w życiu go piła.

- A czy, czy poszedłbyś ze mną? P-proszę... - Wyszeptała zaciskając powieki, przez co kolejne łzy spłynęły po jej twarzy. Tym razem odgarnąłem je kciukami i dopiero potem pocałowałem jej policzki.

- Jeżeli tylko tego chcesz... - Powiedziałem, a ona szybko przytaknęła głową łkając.

Wziąłem ją na ręce i szybko zaniosłem do sypialni. Położyłem dziewczynę na łóżku, wziąłem w ramiona i pozwoliłem, by po jakimś czasie odpłynęła.

Pocałowałem ją w czubek głowy. Nienawidzę gdy Rosalie cierpi, nienawidzę kiedy płacze, to tak cholernie mnie rani.

Brzuch boli ją już 2 godzinę, co jakiś czas coraz mocniej. Nie wiem jak ona była w stanie teraz zasnąć. Lecz zrobiła to i teraz przynajmniej może wyłączyć się i na chwilę zapomnieć o bólu.

Czeka nas długi dzień.

***

Po tym wczorajszym dniu dziewczyna czuła się już dobrze. Jedyne co jej dolegało to tylko osłabienie.

Myła zęby praktycznie co godzinę czy dwie, tłumacząć, że chce zapomnieć o tym okropnym smaku. I chyba jej się udało, bo w końcu przestała i teraz czuć od niej tylko miętę i zapach owocowego żelu pod prysznic, po jej ostatniej kąpieli, która była pół godziny temu.

Leży sobie spokojnie koło mnie i widać, że myśli. Ale nad czym?

- Luke... Odpowiedziałbyś mi na kilka pytań? - Zapytała niepewnie, bawiąc się swoimi palcami. Zainteresowało mnie to.

- Oczywiście. Co to za pytania?

- C-co ja wczoraj zrobiłam? Albo co mówiłam? Bo nic nie pamiętam. - Czyli nic nie pamięta? Czy mam jej powiedzieć wszystko? Ale jak to będzie brzmiało?

"Na początku nie poznałaś mnie, powiedziałaś co o mnie myślisz, dodając, że mnie kochasz. Później czułem jakbyś wbiła mi szpilkę w serce gdy powiedziałaś, że nadal myślisz, że jestem z tobą dla zwykłego ,,pieprzenia", i że cię nie kocham, co jest kompletną bzdurą. A to tylko podczas drogi do auta. Następnie w domu dostałaś olśnienia i zaczęłaś mnie zachęcać do seksu i mówiłaś, że mnie pragniesz, chciałaś bym się z tobą kochał bez żadnych ograniczeń, tak głęboko jak tylko chcę. Prawie bym uległ, ale na szczęście opanowałem się, a ty już nie roztrząsałaś sprawy. No, a dalej wiesz co i jak"

No przecież tak jej nie powiem.

- Nic szczególnego. Szeptałaś o jakiś myszach no i w zasadzie tyle. - Pół prawdy. Oszczędzę jej resztę. Przecież i tak od nikogo innego się nie dowie, a nie chcę by może znowu się wstydziła.

- Okey... Ale nie chciałam od ciebie nic? - I kolejne pytanie, na którę muszę odpowiedzieć nie zgodnie z rzeczywistością. No bo jakby to brzmiało:

,,Nie, chciałaś tylko bym wywołał u ciebie orgazm i bym pchał bardzo mocno, tak byśmy oboje czuli się niesamowicie i stracili resztki sił na brutalny i gorący seks. Nic szczególnego"

- Nie chciałaś. Byłaś zupełnie niegroźna. -

"Zupełnie niegroźna i kurewsko napalona. Pragnęłaś mnie, a mi szczerze się to podobało."

- A jakim cudem się rozebrałam?

"Takim, że praktycznie zdarłem z ciebie te ubrania, chcąc spełnić twoje błagania co do naszego współżycia. Nie zajęło mi to dużo czasu."

- Ja cię rozebrałem. Nie martw się, nic więcej nie robiliśmy. Przecież ci mówiłem. Nigdy nie zrobiłbym z tobą czegoś, czego ty nie będziesz świadoma, albo nie będziesz pewna - I na szczęście udało mi się tej obietnicy dotrzymać. Bo gdybył tego nie zrobił byłoby bardzo źle, a dziewczyna wątpię, że by mi wybaczyła.

Ale to, że sam ją rozebrałem, to prawda. Co nie?

- To dobrze. Dziękuję. I jeszcze jedno...

- Słucham?

- To co wtedy powiedziałeś, że ty się ze mną... P-pierdolisz to prawda? To nic dla ciebie nie znaczy? To tylko zwykłe pierdolenie?

KURWA MAĆ CO. W ŻYCIU. TA KOBIETA TAK DUŻO DLA MNIE ZNACZY, A ONA WYSKAKUJE MI Z TAKIM CZYMŚ. POWIEDZIAŁEM TO TYLKO I WYŁĄCZNIE DLATEGO, ŻE CHCIAŁEM ODPYSKOWAĆ, I W PIERWSZEJ KOLEJNOŚCI POWIEDZIAŁEM, A POTEM POMYŚLAŁEM.

- Kochanie... - Zacząłem, ale nie pozwoliła mi dokończyć.

- Luke. Nie ,,kochanie", tylko odpowiedz mi. Proszę.

- N-nigdy bym nie mógł zrobić czegoś takiego, cholera! Przepraszam, ale... Rosalie, naprawdę tak myślisz, naprawdę uwierzyłaś mi, kiedy odpowiedziałem ci pod wpływem gniewu? Wiesz, że to, że mi ufasz dużo dla mnie znaczy. Wiesz przecież, że ty znaczysz dla mnie najwięcej. A to, że oddajemy się sobie, jest dowodem mojej wielkiej miłości do ciebie. - Powiedziałem to, co myślałem.

- A z iloma przede mną to robiłeś? - No i tu mnie ma. Nie będę owijał w bawełnę, powiem jej. Przecież i tak to by się wydało.

- Z iloma? Powiedzieć ci prawdę? Pieprzyłem się z tak dużą ilością puszczalskich, że nie mogę przypomnieć sobie nawet jak wyglądały, ani kiedy był mój pierwszy raz. Pieprzyłem masę kobiet i prawdą jest to, że ponad połowę gdy byłem kompletnie schlany, a połowa to były niewarte niczego kobiety nieszanujące się, same pakujące mi się do łóżka, ale wtedy mi to nie przeszkadzało. Ale wiesz co? Kochałem się tylko z jedną kobietą. Podczas seksu czułem coś tylko z jedną kobietą. Tylko z jedną kobietą robiłem to z miłości i oddania, robiłem to tak, by ta jedyna wiedziała jak ogromnie dużo dla mnie znaczy. I tą kobietą jesteś ty, Rosalie. I nigdy, przenigdy nie chciałbym cię tak zranić. Rozumiesz to? - Powiedziałem, na końcu trzymając jej głowę, gładząc policzki dziewczyny kciukami i patrząc jej w oczy. Widziałem, że zaszkliły jej się tęczówki, ale nie płakała. Nie mówiła nic. Zupełnie nic.

- Wierzysz mi? Rose, wiem, że pewnie jest to dla ciebie trudne, no bo twój chłopak był taki jaki był, ale błagam bierz pod uwagę to, że to było zanim cię poznałem. Teraz kocham ciebie i nic tego nie zmieni.

Dziewczyna powoli i niepewnie wtuliła się w moją klatkę piersiową i czułem jak zaciska ręce na mojej koszulce, starając się nie rozpłakać.

Nie chciałem doprowadzić jej do płaczu. Chciałem by wiedziała. A nie wie jeszcze najważniejszego. Nie wie, że moi rodzice nie żyją, tak jak jej, nie wie jak bardzo się wtedy stoczyłem. Ona tego nie wie. I najprawdopodobniej jak jej teraz nie powiem, to dziewczyna prędziej czy później dowie się o tym sama. Wolę jej powiedzieć teraz.

- Nie powiedziałem ci wszystkiego. - Oznajmiłem, delikatnie odsuwając się od niej. Ona znów usiadła naprzeciwko mnie i zmarszczyła brwi. Okey, teraz albo nigdy.

- No bo... J-ja też straciłem rodziców. Ale po tym nie wylądowałem w domu dziecka tylko u Irwin'a. Potem zacząłem sprawiać problemy. Alkohol, seks i czasami nawet narkotyki, ale potem przestałem z nimi z konkretnego powodu. Bo one nie za bardzo współpracowały z moimi atakami... - Zacząłem mówić szybko. Teraz nie ma odwrotu. Ciągle patrzyłem dziewczynie w oczy, a jej wzrok pokazywał współczucie i troskę.

- Lucas...

- No bo miałem wcześniej ataki paniki i agresji. Te pierwsze ustały, ale te drugie się wzmocniły. Teraz oczywiście nie mam ich często, prawie wogóle. No i to chyba wszystko... - dopowiedziałem i czekałem na jej odpowiedź.

- Luke... - zaczęła, ale ja bałem się, że nie będzie chciała być z człowiekiem, który pierprzył tak wiele kobiet i który przez jakiś czas brał narkotyki oraz miał różnego rodzaju ataki. Musiałem jej przypomnieć o tej naistotniejszej rzeczy.

- Zanim cokolwiek powiesz pamiętaj, że cię kocham. - Oznajmiłem, łapiąc ją za ręce. Ona zamknęła na chwilę oczy, po czym znów na mnie popatrzyła.

- Luke, ale... - Zaczęła, lecz kolejny raz spanikowałem. Może zapomniała, jeszcze raz jej przypomnę.

- Kocham cię, pamiętaj. - Powiedziałem, kolejny raz jej przerywając.

- Lucas, poczekaj bo...

- Koch- nie dane mi było kolejny raz dokończyć, bo Rosalie położyła mi palec wskazujący na ustach, chcąc bym w końcu się zamknął. Wolałbym, by inaczej mnie uciszała, naprzykład używając do tego ust.

- Luke, wiedziałam o wszystkim. - Powiedziała, a mnie zatkało. Wzięła palec z moich warg, delikatnie przejeżdżając po moim kolczyku po boku wargi.

- Co? - Zmarszczyłem brwi, puszczając jej rękę, którą trzymałem do tej pory. Drugą przecież mnie uciszyła. Jakim cudem?

- Chłopaki mi powiedzieli. - I w tym oto momencie prawie wszystko staje się jasne. Ale kiedy?

- Ale...

- Jest dobrze. Nie powiedziałeś mi, ale ja wiedziałam. I widzisz, wciąż tu jestem. - Odpowiedziała mi, a ja nie mogłem na razie wydusić z siebie ani słowa, więc wziałem ją w ramiona, potem podnosząc tak, by oplatała nogami moje biodra i schowałem głowę z zagłębieniu jej szyi. Pocałowałem ją w tym miejscu delikatnie.

- Cholera jasna nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak bardzo się cieszę, że cię mam. - Wyszeptałem, dalej chowając głowę w zagłębieniu jej szyi. Black dalej trzymała mnie w swoich ramionach, głaszcząc uspokajająco po plecach.

***

Po południu dziewczyna poszła na górę przebrać się, a ja zostałem sam na dole.

Po paru minutach bawienia się telefonem usłyszałem jak ktoś wchodzi do domu dziewczyny.

Momentalnie wstałem i jak najszybciej poszedłem zobaczyć kto to, oczywiście byłem przygotowany na najgorsze.

Nie zdążyłem daleko zajść, bo ta osoba była już w przedpokoju.

I wtedy zobaczyłem kto to.

Co cholera?

***
Hej, zdecydowałam się podzielić na dwie części, bo jeszcze mam zamiar dodać do tego coś jak już zdążyliście zauważyć w końcówce.

Przepraszam za moją nieobecność, ale ten czas dosłownie depcze mi po piętach albo wyprzedza mnie, dlatego na nic go nie mam.

Dziękuję wam za wszystko, jesteście najlepsi, a rozdział jest do dupy.

Dużo miłości x

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top