Chapter 40

- Rosalie, proszę. Rosalie... - niech ta dziewczyna w końcu mnie wysłucha.

- Nie ma mowy. Nie teraz. - odpowiedziała i wróciła do przykładania lodu pod moje oko. Tam właśnie miałem wielkiego siniaka, który mimo, że minęły 4 dni od walki nie chciał zejść.

- Proooooooooooooooooszę no. Już nie złość się na mnie i zrób to o co cię proszę.... Proszę - powiedziałem i syknąłem. Ona popatrzyła na mnie przepraszająco, odkładając lód.

Potem wzięła maść i zaczęła rozprowadzać ją po moim odkrytym torskie, tam gdzie miałem zadrapania i siniaki. Poczułem w tych miejscach przyjemny chłód.

- Ale no dlaczego nie chcesz? Dlaczegooooo. Przepraszam za tamto, ale nie złość się już... - powiedziałem, gdy dziewczyna odłożyła maść na stoliczek obok łóżka.

- Wkurzyłeś mnie. Bardzo. - Powiedziała patrząc na mnie. Wypchnąłem dolną wargę do przodu. Kurde.

- No to mógł nie dzwonić. Nie moja wina. Przecież wiesz, że go nie lubię. - Odpowiedziałem, jakby to było najnormalniejszą rzeczą na świecie.

- Ale przez ciebie było mi wstyd i musiałam dzwonić do niego i wyjaśniać, że żartowałeś.

- Nie, nie żartowałem. On miał po prostu zrozumieć, że jesteś moja. I by mi się udało... - Powiedziałem, na co dziewczyna westchnęła głęboko sfrustrowana.

Pozwólcie, że przybliżę wam tę sytuację.

Rano Rose zadzwonił telefon. Szybciej od niej sięgnąłem po niego, zanim zdążyła mi zabronić i zobaczyłem, że dzwoni do niej ten idiota Rick. No to się wkurwiłem. Odebrałem. Sama rozmowa była dość zabawna:

- Cześć Ro-
- Tu nie Rose, tylko Luke. Przepraszam czy to coś ważnego? Bo wiesz, właśnie uprawialiśmy seks i naprawdę nie mam siły rozmawiać, a Rose jest bardzo obolała i właśnie śpi. Zadzwoń później, jeżeli wtedy też nie będziemy... Hmm...sobą zajęci.

No i rozłączyłem się. Oczywiście zmyśliłem to, a Rose chciała mnie zabić i szybko zabrała mi swój telefon, odzwaniając do tego dupka, by wytłumaczyć mu, że tylko żartowałem.

Według mnie, to co zrobiłem zasługuje na Oscara. Prawda?

- Dobrze, przepraszam. Nie powiem, że tego żałuję, ale przepraszam. I Rosalie, serio myślisz, że dla niego słyszeć, że ktoś uprawiał seks to coś nowego? Nie złość się na mnie przecież mu wyjaśniłaś. - Powiedziałem, patrząc jak dziewczyna wstaje z łóżka. Ona tylko spojrzała na mnie i zaśmiała się. Wstałem do pozycji półleżącej. Dlaczego ona się śmieje?

Nie żeby mi to przeszkadzało, bo to naprawdę cudownie słyszeć jej śmiech, ale jestem teraz odrobinę skołowany.

Dziewczyna teraz patrzyła na mnie rozbawiona. Westchneła cicho.

- No dobrze... To jednak faktycznie jest zabawne. - oznajmiła, na co uśmiechnąłem się.

- Więc co? Wybaczasz mi?

- Nie ma czego wybaczać. Chciałabym widzieć minę Rick'a po tym telefonie. - Powiedziała i podnosząc moją koszulkę z podłogi, znów usiadła na łóżku.

- Ja również. Szkoda tylko, że to niemożliwe- powiedziałem i uśmiechnąłem się promieniście do dziewczyny. Po chwili znów postanowiłem spróbować tego, co wcześniej mi się nie udało.

- Emm, to ten no... Jak nie jesteś już zła to pocałujesz mnie? - Ona tylko nachyliła się nad mną i złożyła pocałunek na moim czole.

Byłem padnięty i wszystko mnie bolało. Potem chyba szybko odpłynąłem, bo niczego więcej nie pamiętam.

***

- Jezu kochany, nie wygodnie mi w tej koszulce, Rose. Ściągam to gówno. - Powiedziałem wkurzony. Łapiąc za mój T-shirt.

- Proszę cię bardzo. Mogę ci nawet pomóc - powiedziała dziewczyna, podeszła do mnie i delikatnie ściągnęła ze mnie koszulkę. Uśmiechnąłem się zadziornie. Niegrzeczna.

Przysunąłem ją bliżej siebie i objąłem w pasie. Ona delikatnie dotknęła kciukiem mojego siniaka pod okiem. Wiem, że jest jej przykro, że mam lekkie obrażenia, ale co poradzić, tak widocznie musiało być. Ale i tak ostatecznie wygrałem walkę.

- Wiesz co, chyba ściągam też spodnie, bo cholera we wszystkim mi dziś niewygodnie. Pieprzyć to. - Powiedziałem i lekko odsuwając się od dziewczyny zacząłem odpinać mój czarny pasek u spodni. Ona zachichotała.

- Jak dla mnie, to możesz chodzić nawet nago. Zupełnie, by mi to dziś nie przeszkadzało. Miałabym naprawdę piękne widoki...  - Powiedziała, a ja o mało co nie zachłysnąłbym się powietrzem.

-Widzę, że księżniczka dzisiaj napalona - powiedziałem żartobliwie, jednak zostawiając spodnie na swoim miejscu. Ona zaśmiała się.

- Nie tyle napalona, co znudzona. Przydałaby się jakaś atrakcja. - Powiedziała, a ja uniosłem brwi do góry i uśmiechnąłem się patrząc na nią. Ona momentalnie pobladła. Wiedziała o co mi chodzi.

- Nie. Luke, nie. Nie. - Powiedziała i z piskiem zaczęła przed mną uciekać. Oczywiście na końcu i tak wylądowała w moich ramionach, a ja łaskotałem ją, słuchając jej śmiechu.

Jest to najpiękniejszy dzwięk na ziemi. Przysięgam. Mógłbym słuchać tego dniami i nocami.

Poza tym, lubię teraz tę naszą atmosferę. Na razie nie mamy czym się martwić, mamy 3 dni wolne i po prostu cieszymy się swoim towarzystwem.

- Lukey... Jejku... Przestań... Stop,stop...Luke... - Mówiła, a każde osobne słowo zastąpywał jej śmiech. W końcu przestałem ją męczyć i dałem jej odpocząć. Ona odetchnęła głęboko i popatrzyła na mnie.

- Jesteś okropny - powiedziała i zaśmiała się.

- Ej! Pamiętaj, że mogę zrobić to jeszcze raz!- Powiedziałem, a ona dźgnęła mnie palcem w klatkę piersiową, wywołując u mnie śmiech.

***

Rose POV

- HEJ GOŁĄBECZKI, CO TAM U WAS?! - Krzyknął Ashton wchodząc do domu Luke'a. Zeszłam z kolan blondyna, jednocześnie czochrając jego włosy, których nie zdążył ułożyć. Chłopaki weszli w głąb mieszkania i umieścili mnie w grupowym uścisku.

Potem, Calum widząc Luke'a, otworzył szeroko oczy i gwizdnął.

- No widzę, że się chłopaku nie marnujesz wcale. Tylko nie męcz nam tak tej Rose, bo jak tak dalej pójdzie to nam ją wymęczysz... Dobrze, że wam przerwaliśmy! - Zaczął Cal, a ja już zaczęłam się śmiać. Luke szybko poprawił włosy posyłając chłopakowi mordercze spojrzenie. Ale ten temat jeszcze się nie skończył.

- Kurwa, mogliśmy przyjść później! Luke po seksie, by był tak potulny jak szczeniaczek! Rose, pamiętaj, ten facet może jest niewyżyty, ale jak przyjdzie co do czego, to potem jest naprawdę jak nowo narodzony!!! - Zaczął Ashton. Michael spojrzał na mnie z uśmiechem i oznajmił:

- Nie pytaj skąd to wiedzą. Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz. - Przywykłam do tego lekkiego zboczenia chłopaków. To momentami naprawdę potrafi rozbawić.

Lucas podszedł i stanął za mną, rękami obejmując mnie w pasie, przyciągając do siebie i przelotnie całując moją szyję.

- Jasna cholera, ja naprawdę nie chcę wiedzieć skąd oni to wiedzą... - Oznajmił Hemmings, a Mike wybuchnął śmiechem.

I wtedy zwróciłam na to uwagę.

Mike, w niektórych miejscach na włosach, miał kolor zielony.

Miał włosy czerwono ZIELONE.

- Jezu kochany - wyszeptałam i uśmiechnęłam się do Luke'a. On nie wiedział o co mi chodzi, do czasu.

Chłopaki poszli usiąść w kuchni, a ja powiedziałam, że za chwilę do nich wrócimy. Oni pokiwali głowami uśmiechnięci i dorwali się do lodówki mojego chłopaka, mówiąc byśmy sobie nie przeszkadzali.

Ja szybko pociąnęłam Luke'a za rękę i zaczęłam kierować się do sypialni, co bardzo ucieszyło blondyna.

Wepchnęłam go do pokoju, zamykając drzwi na klucz. Przysunęłam się bliżej niego i pocałowałam go wolno, jednocześnie lekko się o niego ocierając. Po moim ciele przeszły dreszcze, a chłopak jęknął cicho.

Dążyłam właśnie do mojego planu.

Ściągnęłam chłopakowi koszulkę, po czy przejechałam ręką po jego torsie, nie przstając go całować. On mruknął w moje usta zadowolony.

- Kochanie, chłopaki są na dole... Nie przeszkadza ci to? - zapytał uśmiechnięty, nie przestając oddawać moich pocałunków. Wplotłam palce w jego włosy i pociąnęłam za nie lekko, na co chłopak jęknął w moje usta.

- Przecież widziałeś, że dorwali się do lodówki. Szybko im tam nie zejdzie. Przecież powiedzieli byśmy sobie nie przeszkadzali... A do tego czy te drzwi czasami nie są dzwiękoszczelne? - Wyszeptałam całując szyję chłopaka. Odchylił głowę w bok, dając mi więcej miejsca. Potem uśmiechnął się zadziornie, cicho jęcząc, gdy znalazłam jego punkt G.

- Niegrzeczna... - Oznajmił, po czym popchnął mnie delikatnie na łóżko. Nie położyłam się, tylko znów zmieniłam nasze położenie tak, by to chłopak opierał się o ramę łóżka, dalej stojąc.

Zjechałam pocałunkami po jego torsie w niektórych miejscach lekko przygryzając. On jęczał cicho. Zamknął oczy i wplótł palce w moje włosy.

Podniosłam się i znów pocałowałam go, jednocześnie przejeżdżając ręką po jego kroczu. On jęknął głośno, a ja czułam już jego erekcję. Uśmiechnęłam się w jego usta.

- Rosalie... Jasna cholera, zrób coś... Potrzebuję tego... - wyszeptał, a ja znowu lekko docisnęłam jego krocze na co jęknął głośno. Uklęknęłam, blondyn mometalnie wplótł palce w moje włosy.

Wiem, co on teraz myśli, wie co chcę zrobić.

Odpięłam mu powoli guzik od jego czarnych jeansów, na co jęknął.

- R-rose pośpiesz się... Nie zniosę tego czekania... - Powiedział i przygryzł wargę.

Zsunęłam mu spodnie i rzuciłam je gdzieś za siebie. Miał na sobie jeszcze bokserki. Dotknęłam jego nabrzmiałego członka, na co on jęknął.

Złapałam za gumkę jego bokserek i zaczęłam powoli zsuwać ją w dół... Nie dokończyłam tego, tylko podciągnęłam się na nogach i cmoknęłam chłopaka w nos.

- Co kurwa? - Powidział otwierając szeroko oczy. Był zdziwiony i wkurzony. Robiłam mu to specialnie. Teraz chciałabym móc wybuchnąć śmiechem na jego reakcję.

- Kochanie... Widziałeś Mike'a? Na jego włosach może przeważa czerwony, ale jest też zielony... - Zaczęłam, chłopak patrzył na mnie w osłupieniu.

- Jasna cholera... - Mruknął. Nie pozwoliłam mu dokonczyć.

- Drugi dzień jest mój. Tak jak ustalaliśmy. A teraz ubierz się skarbie - powiedziałam i zachichotałam. Odeszłam od chłopaka i otworzyłam drzwi.

- Nie wierzę... Jak...Kurwa, a mogło być tak pięknie, ale przerwałaś... No nie... - Oznajmił patrząc na mnie z miną zbitego szczeniaczka.

Ja zaśmiałam się i opuściłam pokój. Doszły jeszcze do mnie jego słowa:

- To radzę ci się przygotować. Jutro 1 dzień. Mój dzień!

***

Luke zszedł do mnie i chłopaków dopiero po 5 minutach. Wyglądał na lekko sfrustrowanego. Ruchem ręki poprawił sobie grzywkę. Zachichotałam.

- Pieprzyliście się tam? - Zapytał Calum uśmiechając się i jedząc swoją wcześniej przygotowaną, ogromną kanapkę. Luke usiadł koło mnie. Jego sfrustrowanie zniknęło, a zastąpiło je czułość.

- My się nie pieprzymy, my uprawiamy miłość. I nie, nie robiliśmy tego. - Odpowiedział, a mi upadł paluszek, którego właśnie jadłam po usłyszeniu jego słów.

,,Uprawiać miłość",  to tak pięknie brzmi.

Uśmiechnęłam się do chłopaka, rumieniąc się. On położył pod stołem rękę na moim kolanie i zaczął gładzić je kciukiem.

- No to inna z tych łóżkowych rzeczy? - Zapytał Michael. Ashton nadal uśmiechał się do mnie, odkąd Luke powiedział to do Calum'a. Irwin doskonale wiedział, że teraz byłam po prostu i delikatnie zdziwiona i  wzruszona.

- Nie kurwa, nie - odpowiedział Luke, a Michael zaśmiał się.

- Biedny Lukey, dziś nie porucha... - Zaczął Calum, ale Luke mu przerwał.

- Zamknij się, to nie jest najważniejsze jasna cholera. Najważniejsze jest to, że kobieta którą kocham jest obok mnie. Tylko to się liczy. - Powiedział, a moje serce zaczęło bić dwa razy mocniej. Jejku, to co mówi jest po prostu piękne.

Chłopaki popatrzyli nawzajem na siebie i uśmiechnęli się.

- No i na to czekaliśmy Luke, na to czekaliśmy - oznajmił Calum, a Hemmings był skołowany i to bardzo.

- O czym ty kurwa mówisz?

- Jesteś dojrzalszy w uczuciach. I teraz nie tylko widać, że kochasz Rose, lecz również słychać. Jesteśmy z ciebie dumni. - Powiedział, a ja uśmiechnęłam się lekko i zwiesiłam wzrok. Poczułam jak blondyn zaczyna kręcić kciukiem kółeczka na moim kolanie. Jestem pewna, że teraz się uśmiecha.

***

Po północy zaczęłam się niespokojnie kręcić w ramionach Luke'a. Nie mogłam zasnąć. Przestraszyłam się nawet firanki, która delikatnie się poruszała.

Próbowałam przysunąć się bliżej chłopaka, on to poczuł. Objął mnie mocniej ramionami i po chwili usłyszałam jego zmęczony szept:

- Kochanie już późno, dlaczego nie śpisz? - zapytał szeptem, wtulając głowę w moje włosy i zaciągając się ich zapachem. Chyba go obudziłam.

- Nie mogę zasnąć... - Oznajmiłam i wykręciłam się tak, by wtulić się w jego tors. On westchnął cichutko.

- Czy jest coś co mógłbym zrobić? Wiesz, jakoś ci pomóc? - Zapytał, a ja od razu wiedziałam czego chcę.

- Czy... Czy mógłbyś mi zaśpiewać? Proszę - chłopak chyba wydawał się skołowany moim pytaniem. Przez dłuższy czas nie odpowiadał, więc postanowiłam coś jeszcze dopowiedzieć.

- Pamiętam, jak na początku naszej znajomości śpiewałeś mi ,,Kiss me" Ed'a Sheeran'a myślac, że śpię. I wtedy, kiedy tak bardzo dużo wypiłeś również śpiewałeś. Czy mógłbyś zaśpiewać mi jeszcze raz?

- Oczywiście księżniczko. Ale spróbuj zasnąć. - Wyszeptał, całując mne w czubek głowy.

I po chwili usłyszałam jego piękny głos:

If you ever leave me baby

Leave some morphine at my door

'Cause it would take a whole lot of medication

To realize what we used to have,

We don't have it anymore.

There's no religion that could save me

No matter how long my knees are on the floor

So keep in mind all the sacrifices I'm makin'

To keep you by my side

And keep you from walkin' out the door.

Cause there'll be no sunlight

if I lose you, baby

There'll be no clear skies

if I lose you, baby

Just like the clouds 

My eyes will do the same, if you walk away

Everyday, it will rain, rain, rain ...*

- Lukey... Kocham cię, wiesz? - Wyszeptałam i ziewnęłam. Już odpływałam.

- Wiem Rose, wiem. Ja ciebie bardziej... - Oznajmił, a ja po jego słowach, najnormalniej w świecie, odpłynęłam.

***
*Bruno Mars - It will rain

Ten rozdział jest nudny i nic się nie dzieje, wiem to. Ale cóż, tak bywa. Muszę jakoś dać im trochę odsapnąć przed następnymi wydarzeniami haha.

Widzę, że lubicie aska do opowiadania! Jeszcze powtarzam, nazywa się on ,,@scarylukeff,, wpadajcie!!!

Dziękuję za wszystko i proszę o komentarze.

foreverhungry131313

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top