Chapter 34
- Luke, tym razem przesadziłeś!!! - powiedziałam lekko zdenerwowana. On śmiał się, prowadząc samochód.
CZY TEN CZŁOWIEK, CHOĆ RAZ, MOŻE BYĆ POWAŻNY?
- Oj kochanie nie przesadzaj... - powiedział, z uśmiechem. Jedną ręką prowadził auto, a druga sięgnął do mojej, złączył nasze palce razem, podniósł nasze splecione ręce i złożył krótki pocałunek na zewnętrznej stronie mojej.
Tak szybko ci nie odpuszczę, nie tym razem Hemmings.
- Jak mam nie przesadzać! Rozumiem, chciałeś, by wszyscy widzieli, że jestem "twoja", no, ale bez przesady! Zawsze była to tylko jedna malinka! A NIE AŻ CZTERY!!! - ostatnie zdanie powiedziałam podniesionym tonem. Szczypało jak cholera. Jedną miałam na szyji, drugą na barku, alleluja, że trzecią na obojczyku, a czwartą, co prawda najmniejszą, z tyłu na szczęce. Trzy przykryłam makijażem, a pozostała na szyji jest tak widoczna, że nawet makijaż nie pomógł.
Zabiję go, kiedyś go zabiję.
- Oh, po prostu się rozpedziłem, poniosło mnie... Jak wrócimy do domu, to będziesz mogła zrobić mi dwa razy tyle... - powiedział z małym uśmieszkiem. I tu go mam.
- Nie - powiedziałam, na co chłopak na krótką chwilę spojrzał na mnie zszokowany, by potem znów przenieść wzrok na drogę.
- Dlaczego, nie?
- Bo doskonale wiem, że byś tego chciał. I dlatego nie, nie zrobię ci ani jednej, do póki moje nie znikną. - powiedziałam, na co on wydał z siebie jęk nieszczęśliwego zombie.
- Kurrrrrrwwwwaaaaa - przeciągnął, na co powstrzymałam się, by się nie zaśmiać. Po krótkiej chwili znów się odezwał.
- Ale przestaniesz być zła, gdy dojedziemy na miejsce! Zobaczysz ich i to z pierwszedo rzędu. Cholera, nie wierzę, że pomagam ci zobaczyć innych, w miarę przystojnych dla ciebie, facetów, na dodatek sławnych, co ze mnie za idiota... - ostatnie zdanie powiedział ciszej. Boże, już nie mogę być na niego zła, bo on zawsze to psuje.
- Mój idiota - powiedziałam i nachyliłam się by złożyć pocałunek na jego policzku.
***
Luke zaparkował na przeciwko areny, na której miał odbyć się koncert. Cała się trzęsłam i byłam zdenerwowana.
Boże, za pół godziny ich zobaczę.
Chłopak otworzył mi drzwi i pomógł mi wysiąść z auta. Chyba zobaczył moje zdenerwowanie bo, gdy zamknął pojazd, stanął za mną i objął mnie od tyłu w pasie. Nachylił się nad moim uchem i wyszeptał:
- Hej, jestem tu z tobą, nie denerwuj się, to twoje marzenie... - wyszeptał, ustami dotykając mojego ucha. Rozluźnilam się i postanowiłam się ogarnąć. Raz się żyje.
Chłopak stanął koło mnie i wyciągnął do mnie rękę, którą ja objęłam. Splótł nasze palce razem, uśmiechnął się do mnie lekko i zaczeliśmy kierować się do wejścia.
Boże kochany, to się dzieje.
***
Luke POV
Czekaliśmy na zespół z 5 minut. Za chwilę na scenę wbiegło 4 chłopaków. Jeden usiadł za perkusją, a reszta pochwyciła gitary. Cały tłum skakał i piszczał, a ja tylko patrzyłem na oniemiałą ze szczęścia Rose. Przyglądała się im i dokładnie obserwowała ich ruchy. Patrzyła na nich tak... zafascynowana.
Postanowilem przyjrzeć się im dokładniej.
Facet za perkusją - z opowiadań Rose wiem, że jego imię to Tristan, jakby patrzeć z punktu dziewczyny, był nawet przystojny. Potem basista - Connor, jak mniemam, gitara - James? Tak, James. I główny wokalista, czyli Brad.
KURWA SĄ PRZYSTOJNI. I ILE DZIEWCZYN TU PRZYSZŁO, JAK GŁOŚNO KRZYCZĄ, JAK MOJA DZIEWCZYNA SIĘ NA NICH PATRZY, CHOLERA JESTEM O NIĄ ZAZDROSNY.
Ale, gdy tak na nią patrzyłem, stojącą koło mnie, z oczami skierowanymi na tych 4 chłopaków i widziałem, jak bardzo jest szczęśliwa, nie mogłem żałować, że ją tu zabrałem.
Bo jak ona jest szczęśliwa, to ja też jestem.
***
Z tego co u nich usłyszałem, a było tego wiele, ( rozgadywali sie bardziej niż Michael o kolorze jego włosów), że ta piosenka, która teraz będzie, jest ich ostatnią na dzisiejszym koncercie.
Odetchnąłem z ulgą i zacisnąłem mocno, zdenerwowany, palce na poręczy, która odzielała nas od wysokiej sceny.
Byłem tak wkurwiony, że ja pierdolę.
Dlaczego? Odpowiedź jest prosta.
BO, KURWA, TEN WOKALISTA, PRZEZ CAŁE TO WYDARZENIE PATRZYŁ SIĘ TYLKO NA MOJEGO ANIOŁKA.
I nie, nie przesadzam. Gdy tylko odwróciła od niego wzrok, on wlepiał w nią swoje gały i śmiało mogę powiedzieć, że nie miał wobec niej czystych myśli.
No, ja często wobec niej też nie mam za czystych myśli, często wyobrażam sobie dość interesujace rzeczy z jej i moim udziałem, ale no cholera. Ja to ja, jej chłopak, a on, to on, czyli, jak sie okazuje bezczelny dupek.
Zdawał się nie zwracać na mnie uwagi. Rose, też nie zdawała sobie sprawy, że on się nią tak zainteresował..
JA PIERDOLĘ, JAK JA SIĘ CIESZE, ŻE ON JEST SŁAWNY I NAJPRAWDOPODOBNIEJ, NIE BĘDZIE JAK MIAŁ Z NIĄ NAWET POROZMAWIAĆ.
Okey, jeszcze tylko ostatni refren tej piosenki i koniec. To chyba piosenka o miłości. Jak on to mówił? Oh, Another World.
Moje oczy rozszerzyły się, i jestem pewny, że stały się niebezpiecznie ciemne, gdy ten dupek pochylił sie z mikrofonem w dłon,i do mojej Rose i wyśpiewał jej kawałek piosenki, patrząc prosto w oczy.
In another world, / W innym świecie
Oh I know, I know, I know, I know that, / oh wiem, wiem, wiem,
You would be my girl. / że byłabyś moją dziewczyną
And nothing would tear us apart. / i już nic nie mogłoby nas rozdzielić.
Another universe, / W innym wszechświecie,
The stars would light the way for just, the two of us. / gwiazdy oświetliłyby drogę tylko dla nas,
And nothing would tear us apart. / i już nic nie mogłoby nas rozdzielić.
Potem powiedział do niej tak, by tylko ona i osoby koło niej mogły to usłyszeć. Czyli, w tym wypadku, JA.
- Słoneczko, podobasz mi się. Przemyśl to, bylibyśmy świetną parą. - po czym podał jej małą karteczkę, na której był... NUMER TELEFONU...
Moje serce zaczęło bić o wiele szybciej i chciałem się na niego rzucić. Nie wiedziałem jednak, że to nie koniec.
Zacisnąłem ręce na poręczy jeszcze mocniej, tak, że pobielały mi knykcie, gdy wyciągnął do niej rękę i założył za ucho jej włosy.
TYLKO JA, KURWA, MOGE TAK ROBIĆ, TY PEDOFILU JEDEN.
Siłą powstrzymałem się od uderzenia go w twarz.
"Rose, by tego nie chciała, na pewno, by nie chciała..."
Powtarzałem sobie w głowie. Poza tym miałbym na pewno jeszcze poważniejsze problemy z policją, niż miałem wcześniej.
Zamknąłem oczy i starałem sie uspokoić. Odtwarzałem w pamięci, to jak kiedyś obudziłem sie rano, przez jej pocałunek, to jak na mnie patrzyła. Jak sie rumieniła, jak składała pocałunki na moim ciele, przypominałem sobie smak jej ust, wszystkie nasze momenty, byle, by tylko się uspokoić.
Rozluźniłem się i powoli otworzyłem oczy. Udało się. Mój gniew nie jest już tak wielki. Udało mi się uspokoić, przez wyobrażenie sobie mojej księżniczki.
To Rose, trzyma mnie przy normalności.
Od kiedy pamiętam, mam ataki gniewu, wcześniej zdażały się również i paniki. Paniki jakimś cudem ustały, lecz przez to gniewu się nasiliły. Nigdy nie mogłem nad sobą zapanować. Do teraz.
Spojrzałem na zaskoczoną dziewczynę. Nie widziałem, by była szczęśliwa z tego powodu, że sławny Brad Simpson właśnie zaśpiewał do niej piosenkę o miłosci, akurat wybierając TĘ. Nie wiedziałem dlaczego. Chyba powinna się cieszyć, choć to troszeczkę łamało, by mi serce. Ale ona teraz była tylko zszokowna.
---
Wróciliśmy do domu. Oczywiście mojego, bo obiecałem jej, że do jutra, do jej spotkania z chłopakami odwiozę ją. Nadal przed oczami miałem tego bruneta, śpiewającego do Rose. Odkąd z tamtąd wyszliśmy, byłem zamyślony.
A co jeśli ona mnie zostawi dla tego gwiazdorka?
Właśnie siedziałem na kanapie i tylko patrzyłem się na swoje palce. Bałem sie tego, bałem się, że ona to zrobi.
- Luke, musimy porozmawiać... - powiedziała dziewczyna, o której myślałem, częściej niż powinienem.
"Musimy porozmawiać". Boże, ona teraz to zrobi, zerwie ze mną, ona to zrobi, nie chce mnie już... Jezu Chryste nie zniosę tego, zabijcie mnie. Nie, nie, nie, nie, nie. Przełknąłem głośno ślinę i odwróciłem się do niej patrząc jej ze strachem w oczy. Ręce trzęsły mi się strasznie. Dziewczyna to zauważyła.
- Lucas, co sie dzieje? Wszystko dobrze? Zimno ci? - powiedziała i szybko złapała moje dłonie i próbowała okryć je swoimi. Zaczęła chuchać na nie ciepłym powietrzem chcąc, bym poczuł się cieplej. Tylko, że ona nie wie, że mi nie jest zimno. To ze strachu.
Zwiesiłem głowę czekając na najgorsze. Teraz czułem się... Bezradny. Nie miałem pojęcia co mam zrobić, by mnie nie zostawiła.
Potarła delikatnie moje dłonie i spojrzała na mnie.
- Luke, co się dzieje? - zapytała, a ja podniosłem na nią mój wzrok. Ona nie może tego zrobić. Po prostu nie może.
- Nie rób tego, błagam nie rób... - powiedziałem do niej cicho. Ona zmarszczyła brwi, a ja zacisnąłem oczy.
- Czego mam nie robić? - zapytała jeszcze ciszej, niż ja, wcześniej powiedziałem.
- N-nie zrywaj ze mną... Proszę... Poprawię się, ale nie rób tego - powiedziałem i poczułem, że dziewczyna przestała ogrzewać moje ręce, zastygając w bezruchu. Minęła minuta, a ona nadal nic nie robiła. Nadal zaciskałem oczy. Po chwili poczułem coś.
Dziewczyna powoli i czule połączyła nasze usta. Delikatnie oddałem pocałunek. Przerwała to szybciej niż zazwyczaj.
- Nie mam pojęcia, dlaczego przyszło ci to do głowy. Ja chciałam cię przeprosić za to, co stało się na koncercie. Nie miałam pojecia, że on zrobi takie... coś. Nikt nie miał pojecia. Oczywiście karteczkę z numerem wyrzuciłam. Nie będzie mi potrzebna. - powiedziała, a ja nadal nie byłem pewny czy mnie dla niego nie zostawi. No bo przepraszam, ale on jest sławny.
- Myślałem, że jednak to przyjmiesz... Że będziesz chciała z nim b-być... - wyszeptałem do niej. Pokręciła przecząco głową.
- Ja nie myślę o nich w taki sposób. Lubię ich, ale nie w TAKI sposób. Mam ciebie i to mi w zupełności wystarczy. Bo to ciebie kocham, a nie jakąś gwiazdę, która myśli, że może mieć wszystko...
- Nie zostawsz mnie? - zapytałem prawie, że błagając.
- Nie, bo cię kocham. - powiedziała, a ja, po prostu ją przytuliłem. Wierzę jej.
Wierzę, że ona, na prawdę, NIGDY mnie nie zostawi. Bo mnie kocha, a ja kocham ją.
***
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału. Wiem, że ten jest na serio do dupy. ale no, tak bywa. Rozdzialy teraz będę dodawała (postaram się) co tydzień. A co do R U Mine o Calum'ie, to nie mam pojęcia kiedy nowy rozdział.
OPISUJCIE SWOJE UCZUCIA ITP. DO TEGO FF LUB TEGO ROZDZIAŁU NA HASTAGU SCARY: #scaryff
Proszę o komentarze.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top