Chapter 18
Już 4 dni mieszkałam z Lukiem. Dziś, obudziliśmy się bardzo wcześnie. Zegarek obecnie wskazuje 6:25, a my jesteśmy już po śniadaniu, ubrani, i oglądamy jakiś film. Luke siedzi obok mnie i obejmuje mnie w talii, a ja trzymam głowę na jego ramieniu.
Po diabła tak wcześnie wstaliśmy. Teraz nie mamy co robić.
Po chwili, usłyszeliśmy ciche pukanie do drzwi. Popatrzyłam się na Luke'a, a on zamknął na chwilę oczy i westchnął.
-Idę zobaczyć kto to. Za chwilę wrócę, jak znów usłyszysz moje gwizdanie, to wiesz co robić. Okey ? - powiedział cicho.
-Okey. -odszeptałam, a on wstał i poszedł do drzwi.
Siedzę cichutko i będzie dobrze.
Luke POV
Otworzyłem drzwi, i nigdy bym się nie spodziewał, tego, kogo ujrzę po drugiej stronie. No, nie o tej godzinie.
- Ashton ? Co ty tu robisz ? Nie, żebym cię tu nie chciał, ale wiesz, jest dość wcześnie, nie spodziewałem się ciebie, tu, o tej godzinie. I to samego...- Ashton zawsze był strasznym śpiochem. Zawsze był też uśmiechnięty. Teraz, wyglądał na strasznie zmęczonego, i jego uśmiech gdzieś się zgubił. Ogólnie wyglądał jak worek nieszczęść.
- J-jest może j-jeszcze u c-ciebie R-rose? - powiedział cicho, patrząc na mnie smutnym wzrokiem. Cholera, coś się stało.
Coś musiało się stać.
- Jasne, że jest. Cholera, co się stało? - zapytałem, wpuszczając go do domu, i zamykając za nim drzwi.
- Muszę porozmawiać z Rose. P-po prostu muszę... - teraz nie wyglądał jak typowy, niegrzeczny chłopczyk. Teraz wyglądał co najmniej, jak mały, zagłubiony szczeniak.
- Dobrze... Chodź, jest w salonie. -
Ashton ledwo trzymał się na nogach. Pomogłem mu iść.
Coś jest nie tak. Nie widzę żadnych siniaków, więc na pewno, nie został pobity. I o tym, na pewno nie chciałby rozmawiać z moją księżniczką. Więc, to musi być, delikatna sytuacja.
Rose POV
Luke podtrzymywał rękami, pół przytomnego Ashtona. Ash, wyglądał jak jedno wielkie nieszczęście. Miał potargane włosy, załzawione oczy i nie uśmiechał się. Do tego wszystkiego, jego koszulka była założona na lewą stronę. Znam to. Stan przed depresyjny.
Szybko wstałam, popatrzyłam na Luke'a, i podeszłam do załamanego chłopaka.
- Jezu Ash, co się stało ? - zapytałam lekko go przytulając, tym samym zmuszając Luke'a, do puszczenia zmęczonego chłopaka.
- B-bałem się, że już cię tu nie będzie. T-tylko ty możesz mi pomóc. M-mogę z tobą porozmawiać? - w odpowiedzi tylko przytaknęłam, i pokiwałam głową w stronę Luke'a, by przekazać mu, że będziemy w jego pokoju. Pomogłam Ashtonowi wejść po schodach, a Luke patrzył się na niego, smutnym wzrokiem.
Gdy znaleźliśmy się w pokoju, Ash zamknął drzwi i podszedł do mnie. Popatrzył mi się w oczy, po czym przytulił się mocno do mnie i zaczął przeraźliwie płakać. Głośno szlochał, a ja przytulałam go mocniej, głaskając go po plecach ręką. Widok jego w takim stanie łamał mi serce.
- Ciiii. Co się stało, Ashton ? - wyszeptałam nadal go przytulając. By nie musiał dłużej stać, usiadłam razem z nim na łóżku, nadal go przytulając. Płakał jak małe dziecko.
- Ona...ona... - próbował się wysłowić, ale zamiast tego zaczął płakać jeszcze donośniej.
- Ona... ona zerwała... ze mną... - powiedział w przerwach swojego płaczu.
- Jaka ona? Ashton...
- C-caroline... ona powiedziała...ż-że ja nie... nie jestem dla niej... d-dość dobry... - i znowu się rozpłakał. Z tego co usłyszałam, mogłam stwierdzić, że ta cała Caroline, to straszna dziewczyna.
- To była twoja dziewczyna ? - zapytałam szeptem.
- T-tak. BYŁA. G-godzinę...temu zadzwoniła...d-do mnie... i z-zerwała ze mną...p-powiedziała, że nigdy... mnie nie k-kochała i że znalazła sobie nowego... ROSE JA JĄ KOCHAŁEM... - nie wiedziałam co powiedzieć. Głaskałam chłopaka po plecach, a on nadal płakał. Mi też, przez to, chciało się płakać.
- Rose...ja myślałem, że to ta jedyna.Byliśmy razem 6 miesięcy... - teraz ja też płakałam, i ściskałm mocniej chłopaka. Ona jest okropna. To straszne.
Gdy troszeczkę się uspokoiłam, postanowiłam zacząć uspokajać również Ashtona.
- Ash, popatrz na mnie... - on tylko nadal cicho płacząc, odsunął się ode mnie i popatrzył mi w oczy.
- Wiem, jak się teraz czujesz. Ale nie warto nad nią ubolewać. Z tego, co mówisz ona nie jest ciebie warta. To, co zrobiła, było straszne... Nie zasługiwała na ciebie... Jesteś świetnym chłopakiem i na pewno zakochasz się ponownie... tym razem z wzajemnością... - powiedziałam, patrząc mu w jego załzawione oczy.
- N-na prawdę, tak myślisz ? - pociągnął jeszcze nosem.
- No jasne. Zapomnij o niej.Dzisiejszy dzień, spędzisz z nami. Nie warto o niej wspominać. Zakochasz się ponownie, zobaczysz. - gdy to powiedziałam, on lekko się uśmiechnął. Kontynuowałam:
- Ale na początku musimy cię ogarnąć. Przepraszam, ale wyglądasz okropnie ! - mówiąc to, pokazałam na jego niefortunnie założoną koszulkę, na co on wydał z siebie ciche "oh", i znów na mnie spojrzał. Wstaliśmy z łóżka, i skierowaliśmy się do łazienki, gdzie mam doprowadzić chłopaka, do normalności.
- Rose ? - chłopak zawołał mnie cicho.
-Tak Ashton ? - popatrzyłam w jego stronę.
- Jesteś najlepsza. Wiesz, Luke bardzo się cieszy, że cię ma. Dziękuję ci. - powiedział, uśmiechając się do mnie lekko.
-Nie ma za co, to ja ci dziękuję. A teraz chodź, zrobimy coś z tobą, bo na serio, wyglądasz jakby cię pociąg przejechał ! - na moje słowa chłopak się zaśmiał.
Dawny Ashton wraca.
---
Siedzimy już 4 godzinę, oglądając filmy i wygłupiając się. Chłopaki bezustannie się śmieją, a ja wraz z nimi. Jeszcze trudno uwierzyc, że Ashton, te niespełna 4 godziny temu, był w stanie przed depresyjnym. Teraz to on, śmiał się najgłośniej.
- Ashton, a ile ty masz lat ? - zapytałam, gdy następny film się skończył.
- Ja ? 21. A Luke 19. Dlaczego pytasz ? - odpowiedział odwracając się w moją stronę.
- Pytam, ponieważ masz śmiech jak pięcioletnie dziecko ! A Luke'a w to nie mieszaj ! - powiedziałam, i zaśmiałam się.
- Wcale, że nie ! - odpowiedział i znów się zaśmiał.
- Wcale, że tak ! - tym razem to rozbawiony Luke, zaczął się z nim kłócić.
- No wiecie co ! Lepiej taki śmiech, niż żaden ! Przynajmniej potrafię was nim rozbawić ! Powinniście mnie przez to, wielbić na klęczkach ! - powiedział, śmiejąc się.
- Wiesz co ? I tu masz rację ! Luke, słyszałeś ? Wielbmy go ! - powiedziałam, udając powagę a chłopcy już tracili powietrze, ze śmiechu.
Luke na moje słowa wstał z kanapy, uklęknął przed Ashtonem, wyciągnął do góry ręce, i złożył mu niski pokłon.
- Chętnie całowałbym cię w stopy, o mój wielki guru, ale jestem wręcz przekonany, że gdybym to zrobił, zwiędły by mi usta. - Ash dosłownie zwijał się śmiechu, tak samo jak ja i Luke.
Po chwili morderczego rozbawienia, Ashton odezwał się :
- Jesteście najlepsi. Dziękuję wam, bez was teraz, bym pewnie wypłakiwał oczy. - powiedział, i patrzył to na mnie, to na Luke'a.
- Widzisz Ashton, po to są przyjaciele ! - powiedziałam, a Ash przyciągnął mnie do siebie w uścisku. Odwzajemniłam go, a Luke cicho się zaśmiał, i dołączył się do, teraz już, grupowego przytulasa.
***
Hej ludzie.
No i jak ?
Podoba się ?
Błagam by każdy kto przeczyta skomentował, nawet tylko kropką.
I jeszcze pro po wieku: wiem, że oni na prawdę nie mają tylu lat.
Nie sprawdzony !
Ps. I pisze nową książkę "Lucky Boy" o Ashtonie. Wpadnijcie prosz.
Ily x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top