Chapter 17
Luke POV
Obudziłem się, lecz postanowiłem nie otwierać narazie oczu. Byłem cholernie wykończony.
Poczułem, że ktoś bawi się moimi włosami, kręcąc je sobie na palcach.
Rose.
Jest mi tak wygodnie. Ona głaszcze mnie po głowie, przeczesując moje włosy, między swoimi palcami.
Zamruczałem z przyjemności.
Kurwa, to był błąd.
Dziewczyna przestraszona, gwałtownie cofnęła rękę, na co cicho warknąłem.
-Luke ? - wyszeptała cicho.
-Hmm? - jeszcze do końca się nie obudziłem. Nic mi się nie chciało.
-Od kiedy już nie śpisz?
-Nie wiem. Od pięciu minut ?
O cholera jasna, tak tu...- powiedziałem, gdy znowu zaczęła mierzwić mi włosy ręką, tym razem bardziej za uchem. Lekko głaskała kciukiem moje skronie. Dosłownie rozpływałem się pod jej dotykiem. Nie mówiąc o tym, że nadal miałem zamknięte oczy. Ona zachichotała.
-Jesteś jak taki duży piesek - powiedziała żartobliwie.
-Nic na to nie poradzę, to tak samo ze mnie wychodzi...- powiedziałem praktycznie jeszcze śpiąc.
Ona słodko zachichotała.
Nie przestawała głaskać mnie po głowie. To na serio, było bardzo przyjemne.
- Nie chcę nic mówić Lukey, ale bardzo chciałabym już wstać z tego łóżka. - powiedziała śmiejąc się cichutko. Zmarszczyłem brwi. Nie chcę by sobie poszła, ale dlaczego nie zrobiła tego od razu ?
Otworzyłem oczy i dopiero teraz zorientowałem się, że obejmuję ją rękami w tali, tuląc do siebie. To dlatego było mi tak kurewsko dobrze.
-Oh... Musisz iść ? - zapytałem nie puszczając jej z uścisku. Leżała na plecach, patrząc na mnie z góry. Moja głowa spoczywała koło jej idealnego brzucha, a moje ramiona ciasno oplatały jej talię, przyciągając ją do siebie.
- Oh, no nie muszę. Poza tym, lubię bawić się twoimi włosami...-powiedziała wachając się.
-To nie odchodź. Poleżmy sobie, tak jeszcze z 15 minut. Proszę ? - zapytałem, mocniej się do niej tuląc. Cicho westchnęła.
-Dobrze. Bo i tak chyba na dziś nie mamy żadnych planów, prawda? - mruknąłem potwierdzająco w odpowiedzi.
Jej ciało podnosiło się lekko do góry,by znów mogło opaść, za każdym razem kiedy oddychała. Dopiero, gdy jest tak blisko mnie, czuję, że jest na prawdę bezpieczna.
Trzymam ją tak blisko siebie. Ona patrzy na mnie z góry bawiąc się moimi włosami.
Żyć, nie umierać, i tak już jestem w niebie.
- Jakim cudem zasnąłem ? I to trzymając cię, w tak zajebisty sposób? - zapytałem po dłuższym milczeniu.
-Gdy wróciłam z łazienki, ty już byłeś w samych bokserkach i leżałeś pod kołdrą. Gdy położyłam się obok ciebie, złapałeś mnie za talię i przysunąłeś bliżej... A teraz jestem troszeczkę wyżej, bo próbowałam się wydostać górą, ale ty nie ustąpywałeś, Lukey. Od ciebie, na prawdę, nie da się uciec. - powiedziała cicho się śmiejąc.
Ja również się uśmiechnąłem. Nawet podczas snu, muszę ją mieć blisko siebie.
Podwinąłem nosem jej koszulkę do góry, by odsłonić jej talię, i zacząłem składać na niej delikatnie pocałunki. Dziewczyna uroczo się zaśmiała. Kontynuowałem wykonywanie czynności. Tylko coś trochę, mi nie pasowało. Czy wczoraj Greg, nie rozwalił mi wargi?
-Dlaczego warga mnie nie boli? - zapytałem między składaniem pocałunków na jej odkrytym ciele.
-Oh, ten, no... - mógłbym przysiądz że teraz się zarumieniła. Lekko się uśmiechnąłem, nie przestając całować jej talii.
- Zapomniałam ci powiedzieć, że jak tak spałeś, to ja odkaziłam ci ranę na wardze i posmarowałam ją kremem. Na szczęście, nie była ona duża. To pewnie dlatego, dziś nic nie czujesz. Bo już przez noc zdążyła się prawie zagoić... - mówiła ciszej, widocznie speszona. Lekko podniosłem głowę, by na nią spojrzeć. Jej policzki były różowe. Jest taka cholernie słodka.
Podniosłem się tak, by podeprzeć się łokciami po obu stronach jej ciała, i zacząłem składać pocałunki od jej pępka do góry. Lekko wygięła ciało w łuk, przysuwając się bliżej mnie, na co kącik moich ust powędrował do góry. Kierowałem się pocałunkami coraz wyżej, aż znalazłem się przed jej stanikiem, lecz miała na sobie jeszcze tą (teraz przeklętą przez mnie) koszulkę, która wszystko utrudniała. Już miałem ją zdejmować, już podwijałem ją do góry...
Rose lekko odepchnęła mnie od siebie i wyskoczyła z łóżka.
NOSZ KURWA A BYŁO TAK BLISKO !!!
-Nie Luke - powiedziała patrząc na mnie. Ja warknąłem gardłowo, również wstając. Przysunąłem się bliżej dziewczyny, napierając na nią całym moim ciałem. By nie stracić równowagi, położyła swoje ręce na moim nagim torsie.
Rose POV
- Ani trochę cię nie pociągam? Przyznaj, że tak. Wiem to... - powiedział znów całując moją szyję.
-N-nie pocągasz mnie Luke - kłamstwo. Mówiąc to, kłamałam.
-Hmm doprawdy ? A jak zrobię tak... - przygryzł seksownie wargę, uśmiechając się. Cholera.
- I tak... - lekko otarł się o mnie, a ja próbowałam stłumić jęk. Nie udało mi się.
-I... - nie dałam mu już dokończyć.
-DOBRZE, JUŻ DOBRZE ! OKEJ, PRZYZNAJE CHOLERNIE MNIE POCIĄGASZ ! -krzyknęłam. Najgorsze jest to, że to była prawda.
-No i tyle mi wystarczy kochanie... - po tych słowach wbił się w moje usta.
Całował mnie wolniej niż zazwyczaj. Moje nogi stały się jak z waty.
Jego język prosił o wejście, które po krótkim czasie otrzymał. Skierował swoje ręcę pod moje uda, zmuszając mnie bym skoczyła oplatając go nogami w pasie. Gdy tylko to uczyniłam, on docisnął mnie do ściany, trzymając ręcę na moich pośladkach.
Oderwał swoje usta od moich, zaczął pieścić moją szyję, by później zacząć zcałowywać każdy centymetr mojej twarzy. Gdy lekko trącił swoim nosem moje ucho, zachichotałam, na co poczułam jak chłopak lekko się uśmiecha.
Znów wrócił do moich ust. Ja wplotłam palce w jego włosy, lekko ciągnąc za ich końcówki.
Gdy trwało to już dłużej i chłopak zaczął to robić brutalniej, postanowiłam się odezwać.
- Luke...przestań...- wyszeptałam. Nic nie odpowiedział tylko powoli odsunął się od mnie, subtelnie przygryzając moją wargę. Schowałam głowę w zagłębieniu jego szyji, oplatając ją moimi rękami. Chłopak nadal trzymał mnie blisko ściany.
-Wszystko dobrze ? - zapytał odchodząc ze mną na rękach, od ściany i siadając ze mną na łóżku. Takim spodobem, siedziałam mu na kolanach, nadal nie podnosząc głowy. Przytaknęłam, na co on westchnął.
-N-na pewno? Na pewno wszystko gra ? - zapytał, przyciskając swoje usta do czubka mojej głowy.
- Tak. Wszystko jest w jak najlepszym porządku. - powiedziałam unosząc głowę i patrząc mu się w oczy. Spojrzał na mnie niepewnie.
-C-czy ja znowu zrobiłem coś źle ? Skrzywdziłem cię? - wyszeptał w moje włosy i popatrzył na mnie.
-Nie, nie. Na prawdę wszystko jest dobrze. Tylko... nic. - powiedziałam i wstałam z jego kolan, lecz on znów przyciągnął mnie do siebie i na nich posadził, i po prostu mnie przytulił. Odwzajemniłam to. Był bardzo ciepły.
Boję się. Boję się tego, że on się mną tylko bawi. Że jestem tylko jego zabawką, która szybko mu się znudzi. Boję się, że on po tym wszystkim, najnormalniej w świecie odejdzie i zostawi mnie samą ze wspomnieniami. Ze złamanym sercem. To on sprawił że się w nim zakochałam. Nie mogłby przecież tak po prostu odejść, prawda? Nadzieja matką głupich.
A najbardziej smutne jest to, że nigdy nie odwzajemni moich uczuć. Przecież on może mieć każdą.
Obchodzi się ze mną delikatnie, troszczy się o mnie i mówi, że jestem jego księżniczką.
Ale nigdy nie powiedział, że mnie kocha.
I nigdy nie powie...
-Będziemy się tak przytulać cały dzień? - wyszeptałam do niego.
-A mamy na dziś jakieś ważne plany, księżniczko? - odszeptał mi, mocniej przytulając, i kładąc swoją głowę w zagłębieniu mojej szyji.
-Nie mamy...książę - czułam jak się uśmiecha, smyrając mnie swoim nosem po karku.
-No to... tak, będę cię tak przytulał do siebie cały dzień...
***
Boże przepraszam was.
Miał być wcześniej.
Wena leży i kwiczy.
Nie wiem kiedy następny.
I przepraszam, że rozdział jest taki okropny.
Kocham was i proszę o komentarze x
Ps. Nie sprawdzony
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top