Chapter 16

Dzień drugi.

Właśnie wracamy z zakupów. Nie kupiliśmy dużo. Na początku Luke chciał jechać autem, ale z racji tego, że sklep na serio nie jest daleko, namówiłam chłopaka abyśmy poszli na piechotę. Gadaliśmy na różne tematy, a gdy skończyliśmy nasze monologi na temat "Dlaczego szympansy, mają różowe tyłki", przypomniałam sobie o czymś ważnym.

-Luke, pamiętasz jak po raz pierwszy się spotkaliśmy ? - zapytałam, patrząc na niego. Niosłam tylko butelkę wody, ponieważ Luke, nie pozwolił mi wziąść czegoś innego, mówiąc, że byłoby mi ciężko. On natomiast dzwigał dwie reklamówki. Nie sprawiało mu to trudności, ponieważ był bardzo silny.

-Jak mógłbym zapomnieć? Złapałaś mnie za rękę, zaciągając w ciemny zaułek. Potem by uratować mi dupę, zaczęłaś mnie całować, co zresztą, bardzo mi się spodobało. Ten dzień mimo wszystkiego innego, był moim ulubionym dniem. - powiedział szczerząc się. Oczywiście moje policzki płonęły, na co uśmiech chłopaka się powiększył. Ale, nie o to mi chodziło.

-No, tak. A kim byli ci, którzy cię ścigali?

-Oh...No to... to bardzo śmieszna sytuacja... dobra. Michael zakochał się w pewnej dziewczynie. Tylko dopiero później okazało się, że ona ma starszego brata. Oczywiście jak ten brat dowiedział się, że jego siostrzyczka chodzi z moim przyjacielem, wpadł w szał.

Gdy byłem z Michaelem w jego domu, czterech osiłków wpadło nam do mieszkania i chcieli zetrzeć mi kumpla na miazgę, choć nic złego nie zrobił. Wkurzyłem się i by nic nie zrobili mojemu przyjacielowi, na początku ośmieszyłem całą bandę, potem zwyzywałem, a na koniec uderzyłem brata, dziewczyny Michaela. Udało mi się, zostawili mojego kumpla w spokoju i teraz to mi chcieli skopać dupę. Zacząłem uciekać. W tym samym czasie, Michael zadzwonił do swojej ukochanej i wyjaśnił całą sytuację. Ona później nawrzeszczała na brata, i powiedziała, że Mike jest dobry i tego typu rzeczy.

I tak, ja spotkałem ciebie, gang jej brata w końcu odczepł się od Michaela, i wszyscy są szczęśliwi. - Luke skończył opowiadać, a ja wiedziałam, że mówił prawdę. To było widać po oczach. I zresztą, Mike coś wspominał o jakiejś przysłudzie, którą musi oddać Luke'owi, gdy chłopcy wczoraj odwiedzili Hemmingsa.

Patrzyłam z podziwem na Lucas'a. W końcu naraził się, by uratować swojego przyjaciela. To było niesamowite. Jeżeli ktoś, kiedyś będzie śmiał mi wmówić, że Luke jest zły, uznam tego kogoś, za kompletnego idiotę. To co zrobił, było naprawdę godne podziwu.

- Dlaczego tak się na mnie patrzysz? - zapytał z uśmiechem, gdy od dłuższego czasu nie odzywałam się, i tylko na niego patrzyłam.

- Jesteś bohaterem. Uratowałeś swojemu przyjacielowi tyłek, tym samym narażając siebie.

- Czego to się nie robi dla najbliższych, prawda ? - uśmiechnął się, co szczerze odwzajemniłam.

Teraz naprawdę nie mam żadnych wątpliwości, że dobrze ulokowałam swoje uczucia.

    

                           ***

Weszliśmy do domu Luke'a i rozpakowaliśmy zakupy. Po chwili usłyszeliśmy, jak ktoś bardzo głośno puka do drzwi. Przeniosłam swój przestraszony wzrok na chłopaka. On chwycił mnie za obydwie ręce i spojrzał szybko w oczy.

-Nie bój się. Do póki tu jestem, nic ci się nie stanie. W razie niebezpieczeństwa, biegnij i schowaj się w jednym z pokoi. Ja idę zobaczyć kto to. - szybko przytaknęłam.

- Jeżeli będziesz musiała się ukryć, głośno zagwizdam. Na razie czekaj tu na mnie, dobrze ? - znów przytaknęłam.

Uderzanie i kopanie w drzwi nie ustawało. Wręcz odwrotnie : było coraz głośniejsze, nasilało się.

Luke poszedł otworzyć drzwi. Wtedy, prawie od razu usłyszałam jego gwizd. Szybko pobiegłam na górę i skierowałam się w głąb korytarza. Na samym jego końcu były ciemne drzwi, do których od razu weszłam.

Rozejrzałam się, po słabo oświetlonym pomieszczeniu. Był w nim tylko wielki materac, i tona kurzu. Nie pozostawało mi tylko czekać, aż Luke po mnie przyjdzie i powie że już dobrze. Prawda ?

Luke POV

Otworzyłem drzwi i od razu zostałem brutalnie popchnięty do tyłu. Nie powaliło mnie to na ziemię, co najwyżej tylko się zachwiałem. Szybko zagwizdałem, dając Rose znak, że ma się ukryć. Przed mną stał nie kto inny, jak ten parszywy szczur Greg.

-Ostatnim razem mnie nie zrozumiałeś ? Nie chcę cię tu - on tylko głośno się zaśmiał i wszedł głębiej do mieszkania, rozglądając się. On ewidentnie czegoś szukał.

-Czego chcesz ?! -podniosłem lekko głos.

-Nie czego, tylko kogo... pamiętasz tą dziewczynę, co ostatnim razem u ciebie była? Wiesz, brązowe, śliczne włosy, fioletowe oczy, idealna figura...- on mówił o Rose.

On kurwa, mówi właśnie o mojej księżniczce !!!

- CZEGO OD NIEJ CHCESZ PARSZYWY GNOJU ?! - głośno wysyczałem przez zaciśnięte zęby.

Zacisnąłem ręce w pięści, tak mocno, że moje knykcie pobielały. Byłem na skraju wybuchu. Greg stąpa, po naprawdę cieńkim lodzie.

- Oh, tego co zawsze chce, od innych dziwek. Rozrucham ją, do nieprzytomności. - powiedział ze swoim parszywym uśmiechem.

ON NAZWAŁ ROSE DZIWKĄ !!!

N I K T   N I E   MA   P R A W A   TAK   O   N I E J   M Ó W I Ć.

Gotowało się we mnie.  I to co powiedział na końcu... nie wytrzymałem.

Podszedłem do niego i wymierzyłem mu mocny cios w szczękę. Chciałem kontynuować, ale wiedziałem, że nie mogę go tak po prostu zabić.

-JESZCZE RAZ TAK O NIEJ POWIESZ A NIE RĘCZĘ ZA SIEBIE !!! NIE MASZ PRAWA, DOTKNĄĆ JEJ NAWET MAŁYM PALCEM !!! A poza tym, nie ma jej tu! Więc możesz już iść !!! - wysyczałem w jego stronę. I wtedy stało się coś, za co nienawidzę,  siebie najbardziej. Ten kutas, podniósł się z podłogi i wymierzył mi tak mocny cios, że aż powalił mnie na ziemię. A sam pobiegł na górę. Przecież mogłem temu zapobiec.

Na początku nie wiedziałem, co się dzieje. Polizałem wargę po boku, tam gdzie nie znajdował się kolczyk. Była rozcięta. I wtedy, nagle mnie otrząsnęło.

Rose.

Szybko wstałem i pobiegłem na górę.

Rose POV

Ktoś gwałtownie otworzył drzwi, i na moje nieszczęście nie był to Luke. Greg zamknął za sobą drzwi, a ja gwałtownie wstałam z materaca.

Chłopak zaczął się do mnie niebezpiecznie przybliżać. Za każdym jego krokiem do przodu, ja robiłam dwa do tyłu, aż w końcu moje plecy trafiły na ścianę. Greg, gdy był już wystarczająco blisko mnie, nachylił się nad moim uchem i zaczął szeptać obrzydliwym głosem.

-No, no cukiereczku, za chwilę sprawię, że poczujesz się dobrze. Tylko ostrzegam cię, będę ostry jak nigdy dotąd, bo zamierzam wyruchać cię, do nieprzytomności. - po tych słowach, brutalnie wbił swoje zęby w moją szyję, przez co pisnęłam z bólu, i zaczął obrzedliwie całować, ją całą. Płakałam, szarpałam się - lecz nadal byłam za słaba.

- LUKE !!! LUKE BŁAGAM !!! POMÓŻ MI, PROSZĘ !!! - zaczęłam krzyczeć błagalnie, dławiąc się łzami. Lucas zaczął kopać w drzwi i krzyczeć, żeby Greg mnie zostawił. Słyszałam jak walił w nie pięściami, z całej siły. Już raz udało mu się wyważyć, równie mocny kawałek drewna.

-Twój książę, tym razem ci nie pomoże - Greg po tych słowach brutalnie położył mnie na materacu i szybko ściągnął ze mnie moją koszulkę, tym właśnie sposobem,  byłam teraz w samym staniku i krótkich spodenchach.

-LUKE PROSZĘ !!! - krzyknęłam i od razu pisnęłam, ponieważ Greg zaczął odpinać mi spodenki. Szarpałam nogami, więc nie mógł tego zrobić.

Płakałam coraz głośniej, lecz nie miałam na sobie makijażu. Luke rano, nie pozwolił mi pomalować rzęs. To dlatego, pewnie nic nie odpychało ode mnie tego potwora.  Nadal byłam w staniku i spodenkach. Szarpałam się, a Luke walił w drzwi oburącz, by się do mnie dostać.

- PROSZĘ, POMÓŻ MI !!! Luke... - traciłam już nadzieję i siłę. Gdy Greg miał już odpinać mi spodenki. Usłyszałam głośny huk.

Udało mu się. Luke znów wyważył drzwi.

Chłopak teraz mocno odciągnął ode mnie obleśnego Grega.

Głośno oddychałam. Bałam się.

Lucas rzucił moim oprawcom o podłogę, uklęknął nad nim, złapał go za kołnierzyk koszulki i zaczął wymierzać mu mocne ciosy w szczękę. Dupek pod nim, nawet nie próbował się bronić, z resztą i tak był na przegranej pozycji. Luke krzyczał na niego i wymierzał coraz to mocniejsze ciosy.

Nie mogłam się ruszyć. Byłam sparaliżowana strachem i niepewnością.

-Luke... - wyszeptałam. Chłopak od razu przestał bić, najprawdopodobniej nieprzytomnego już chłopaka, i odwrócił swoją głowę w moją stronę. Jego oczy wcześniej czarne, teraz powoli odzyskiwały swoją dawną, piękną barwę.

Ja siedziałam skulona, na materacu cała się trzęsąc. Chłopak wstał z mojego niedoszłego gwałciciela, podszedł szybko i nachylił się koło mnie, łapiąc delikatnie za moje obie ręce. Spojrzał w moje pełne strachu oczy. Mogłam teraz zobaczyć, że miał pękniętą wargę, która teraz krwawiła.

Luke już drugi raz ratuje mnie z takiej sytuacji. Tylko ta, była o wiele gorsza, od tej pierwszej.

- W-wszystko w porządku ? - nie odpowiedziałam mu. Tylko patrzyłam na niego. Byłam w lekkim szoku.

Grag uciekł, co nie umknęło uwadze Lucas'a. Teraz po prostu to zignorował. Miał go zwyczajnie w dupie.

-K-księżniczko ? -  wyszeptał czekając na odpowiedź. Ja nie miałam siły jej udzielić. Tak strasznie się bałam że Greg na prawdę mnie...

-B-błagam odpowiedz mi... księżniczko... moja księżniczko... - patrzył na mnie przestraszony. Muszę się ogarnąć, poukładać myśli.Lucas znowu mnie uratował.

- J-jesteś m-moim bohaterem... - wyszeptałam. On tylko odetchnął z ulgą, wziął mnie na swoje ręce i zaniósł do sypialni. Delikatnie położył moją osobę na łóżku, zajmując miejsce obok mojego ciała.

-M-myślałem że nie zdążę. Wołałaś mnie, prosiłaś o pomoc... W ogóle nie powinienem pozwolić Greg'owi by wszedł na górę... KURWA I JESZCZE ON UCIEKŁ. Nie daruję mu tego. Nie... przepraszam. Bardzo cię przepraszam... - przytuliłam się do chłopaka.

-T-to nie twoja wina. Zdążyłeś na czas. Teraz powinnieneś raczej martwić się o nowe drzwi, bo te stare, chyba się już nie nadadzą - zaśmiał się cicho. Ja tylko lekko się do niego uśmiechnęłam. Wzięłam koszulkę Luke'a i  jego bokserki, które leżały na łóżku, przygotowane dla mnie.

-Dziękuję - wyszeptałam i pocałowałam go w policzek, na co on uniósł jeden kącik ust do góry. 

Poszłam do łazienki, wziąść prysznic, by zmyć z siebie obrzydliwe usta Greg'a.

Teraz dopiero uświadomiłam sobie, że Luke też jest moim bohaterem i na prawdę bardzo go kocham. 

***
ROZDZIAŁ NIE SPRAWDZONY !!! JUTRO TO ZROBIĘ !!!
I JAK ?
WY ZBOCZUSZKI JUŻ CHCIELIŚCIE SCENĘ +18 HEHE. CO TO, TO NIE. JESZCZE...

KOMENTARZE !!! :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top