~1.~*
!!!ROZDZIAŁ ZOSTAŁ ZEDYTOWANY !!!
Nie podobało mi się jak wyszedł mój pierwszy rozdział i postanowiłam go nieco zmienić. Chcę bardziej pogrążyć się w charakterze Lauren. Od razu ostrzegam że tematy poruszone w tym opowiadaniu mogą być dla niektórych czytelników z lekka brutalne. Nie lubię obwijać w bawełnę, więc mówię to od razu.
Kimiko Nagisa była nową partnerką mojego ojca. Była młoda, zbyt młoda by bezinteresownie zakochać się w moim ojcu. Z początku starałam się ją tolerować i olewać wszelkie uwagi jakie miała na mój temat, dnie i tak spędzałam w pokoju lub poza domem więc nie miałam z nią za bardzo do czynienia. I wtedy mój ojciec postanowił wydać na mnie karę śmierci kupując jej pierścionek z brylantem. To właśnie do tamtego felernego wieczora, kiedy to wrócili z swojej romantycznej kolacji wszystko w moim życiu zaczęło się sypać.
Kilka miesięcy po ich zaręczynach miałam wypadek który odmienił całe moje życie. Wylądowałam w szpitalu w stanie krytycznym, mój ojciec spędzał przy mnie dnie i noce podczas gdy Kimiko kipiała z zazdrości. Nie mogła znieść myśli że go jej ukradłam, ja ! Jego własna córka. Mojego pierwszego ducha zobaczyłam po powrocie z szpitala, kiedy to byłam już na tyle zdrowa by wrócić do szkoły.
- Czy coś się stało ? - podeszłam bliżej do, z pozoru, normalnie wyglądającego ucznia naszej szkoły. Chciałam położyć mu dłoń na ramieniu ale przeszła przez nie jak przez mgłę. Poczułam dziwne zimno w całym moim ciele, przerażona wycofałam się o kilka kroków.
- Ty... ty mnie widzisz ? - chłopak odwrócił się z pełnymi nadzieją oczyma, jego usta wykrzywiły się w tedy w szeroki uśmiech. Mi jednak nie było za wesoło. W tamtym momencie nie myślałam racjonalnie i zrobiłam pierwszą rzecz jaka przyszła mi do głowy. Wydarłam się na całe gardło.
Moje przygody z duchami się bynajmniej na tym nie skończyły, inne zjawy dowiedziały się jakoś o mojej umiejętności i zaczęły nachodzić mnie o każdej porze dnia i nocy. Z początku się ich bałam, ale z czasem przywykłam do ich kompani. Po kilku tygodniach nie mogłabym Sobie wyobrazić nawet jednego dnia bez pogawędki z nimi. Ich obecność okazała się dla mnie czymś w rodzaju azylu, bezpiecznego miejsca do którego nawet Kimiko nie miała wstępu. Wszystko zadawało się wychodzić dla mnie na prostą, w końcu miałam kogoś komu mogłam się wygadać i kto wierzył mi na słowo.
Wszystko dobre co się dobrze kończy.
- Ona jest nienormalna, Daisuki. - siedziałam wtedy w salonie, oglądając telewizje w towarzystwie zmarłej na raka pani Yen. Była to miła, samotna dusza staruszki która już od dawna błąkała się po Tokio w poszukiwaniu kogoś do rozmowy.
- Wiem ale... to moja córka. - próbował bronić mnie ojciec, przez co na moją twarz wkradł się cień uśmiechu.
- A moja przyszła pasierbica ! - na sam dźwięk tego słowa przeszły mnie ciarki. - Nie mam zamiaru wychodzić na miasto z świadomością że ludzie znają mnie jako matkę tej małej wariatki. Albo coś z nią zrobisz, albo z nami koniec ! - syknęła po czym wymaszerowała z kuchni i posyłając mi pełne nienawiści spojrzenie zniknęła na piętrze.
- Wygląda na to ze ktoś dzisiaj jest nie w sosie. - zachichotała towarzysząca mi staruszka.
- Ona zawsze taka jest. - odparłam i przełączyłam kanał. Tata postanowił w tamtym momencie opuścić kuchnię i zajął miejsce obok mnie na kanapie.
- Z kim rozmawiasz, kochanie ? - zapytał łagodnie, oczy miał jednak pełne niepewności i bólu.
- Z panią Yen, opowiadałam Ci o niej przecież ! - fuknęłam zdmuchując z czoła kosmyk blond włosów. - To taka starsza pani, ma siwe włosy związane w kok i kolorową koszulkę którą dostała kiedyś od...
- Lauren. - syknął ojciec, nie powiem przeraził mnie wtedy. - Tutaj nikogo nie ma. - powiedział pewnym siebie głosem.
- Ale...- spojrzałam w stronę pani Yen - ... ona tam siedzi i ogląda z mną telewizje.. mrph ! - pisnęłam kiedy palce ojca wbiły mi się w żuchwę.
- Tam. Nikogo. Nie. Ma. - wycedził, jego piwne oczy pociemniały od gniewu. Po raz pierwszy go tak widziałam, i musiałam przyznać że nie byłam szczególnie zadowolona z tej strony jego charakteru.
- Tato ? - patrzyłam na niego wielkimi oczyma. Pani Yen zaczęła wymachiwać rękoma, w nadziei że jakoś go od mnie odpędzi ale on jej nie widział.
- Mam dosyć udawania idealnego ojca. - warknął - Jestem człowiekiem i też zasługuje na coś dobrego, a Kimiko to jedna z najlepszych rzeczy jaka się mi przytrafiła. Od jutra rozpoczynamy poszukiwania jakiegoś dobrego psychiatry i jeżeli nakryje Cię na gadaniu do samej Siebie to będziesz miała nie małe problemy, zrozumiano ? - zacisnął mocniej palce, miałam wrażenie że zaraz złamie mi kości.
- Tak jest. - wymamrotałam z łzami w oczach.
- Dobrze. - jego twarz złagodniała - A teraz zmykaj do łóżka, już późno.
Następnego dnia Kimiko było zmuszona użyć swoich kosmetyków do zamaskowania wszelakich śladów jakie zostawił mi na twarzy ojciec. Nie była tym zachwycona, ale zgodziła się by nie mieć problemów. Kilka tygodni później zrobiłam coś, do czego nigdy w życiu bym się nie posunęła. A przynajmniej tak myślałam do tamtej pory. Bransoletki które zostałam zmuszona nosić przez długi czas będą mi przypominać o mojej głupocie. Trzeba było ciąć głębiej...
*************************************************************************************************
- Kagami-san ? - ocknęłam się z transu i spojrzałam nieprzytomnie na nauczyciela. - Czy wszystko w porządku ? - zapytał, podczas gdy ja rozejrzałam się szybko po nowej klasie. Moją uwagę przykuł siedzący w drugim rzędzie szatyn z pomarańczowymi słuchawkami.On jako jedyny uśmiechał się do mnie, podczas gdy reszta klasy wpatrywała się w mnie z niepokojem.
- Tak oczywiście. - odparłam oschle nauczycielowi. - Miło mi was poznać, proszę jednak o to byście nie zawracali mi głowy podczas przerw. To by było na tyle. - ukłoniłam się po czym spojrzałam wyczekująco na nauczyciela.
- To nie było zbyt miłe. - zmarszczył brwi. - No dobrze, czas Cię gdzieś posadzić. - westchnął.
Dostałam ławkę na samym końcu klasy. To właśnie wtedy dostrzegłam unoszącego się nad ziemią samuraja o białych włosach, lewitował on obok chłopaka w słuchawkach i uważnie się mi przyglądał. Zmarszczyłam brwi i szybko odwróciłam wzrok, nie chciałam wyjść na dziwaka już pierwszego dnia szkoły.
- Yoh-dono...- usłyszałam głos zjawy, słychać było ze chciał co powiedzieć ale najwyraźniej nie potrafił dobrać słów.
- Tak wiem. - odparł krótko szatyn po czym odwrócił się w moją stronę gdy przechodziłam obok. - Siemka, jestem Yoh.
NOOOOOOO odrazu lepiej, rozdział jest dłuższy i rozbudowany tak byście mogli nieco lepiej poznać historie Lauren. Nie jest to pełna wersja. wszystkiego dowiecie się w swoim czasie. Spojler, Lenny ma swój debiut w następnym rozdziale. :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top