Prolog
Vafara
Listopad
Seria niekończących się zawodów w tym tygodniu musiała zostać zamknięta spektakularną wisienką na torcie — cotygodniowym, obowiązkowym, niedzielnym obiadem w rodzinnym domu.
Jak każdej niedzieli, w ciągu ostatnich siedmiu miesięcy, wstałam z łóżka, powiedziałam sobie będzie dobrze, napiłam się ciepłego mleka z miodem, wzięłam długi, gorący prysznic, wysuszyłam włosy, spięłam je w ciasny kok, przygładziłam odstające sprężynki i nałożyłam makijaż. Czerwona szminka świadcząca o pewności siebie idealnie obrysowała moje nieidealne usta. Brązowa kredka do brwi poprawiła moje niedawno wyregulowane, nieidealne brwi. Zalotka wywinęła, a tusz pogrubił i wydłużył moje nieidealne rzęsy. Podkład wygładził nieidealny koloryt mojej skóry. Korektor i brązer naprawiły nieidealność rys mojej twarzy.
Czarny, klasyczny biustonosz zakrył moje nieidealne, przekłute kolczykami sutki. Majtki tworzące komplet do stanika wciągnęłam na moje nieidealne pośladki. Czarna sukienka opinająca moje nieidealne kształty pojawiła się jako ostatnia. Była prosta, bez żadnych dodatków — długi rękaw, dekolt w kształcie litery V ; sięgająca za kolano. Wysokie, czarne szpilki jako ostatnie wylądowały na moich stopach, poprawiając mój nieidealny wzrost.
Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, zajmującym część wolnostojącej ściany, która dzieliła mój loft. Wyglądałam znośnie. Sukienka była jedną z tych, które nie podkreślały atutów bądź ich braku. Była prosta, skromna i wkurwi moją matkę. Makijaż ją zadowoli — kocha czerwone usta. Buty będą w porządku. Fryzura będzie do poprawy, bo niesforne kosmyki, które kręcą mi się wokół twarzy, nigdy nie chcą przyklapnąć.
Na zwieńczenie grobowego stroju założyłam duże, platynowe kolczyki w kształcie koła. Były zimne i wyrachowane jak moja matka — w końcu to prezent na moje dwudzieste piąte urodziny.
Odetchnęłam dokładnie osiem razy zanim odwróciłam się i wymaszerowałam z garderoby do sypialni, następnie do salonu, z którego wzięłam torebkę. Zaopatrzyłam się w klucze, kluczyki i telefon. Potem ruszyłam na przygodę do domu, w którym zawsze będę nieidealna.
Drogę z dzielnicy View Ridge do North Admiral pokonywałam przeważnie w czterdzieści sześć minut. Dzisiaj była to godzina i osiem minut. Gdybym nie wyjechała wcześniej, spóźniłabym się siarczyście, doprowadzając moją matkę do kurwicy. Bycie na czas to pojawienie się przynajmniej piętnaście minut wcześniej — tak twierdziła.
Sutton Dahle była kobietą sukcesu. Zawsze ubrana w białą, idealnie wyprasowaną i wykrochmaloną bluzkę z długimi rękawami oraz ołówkową, czarną bądź grafitową, spódnicę z wycięciem na udzie. Marynarki ubierała tylko do pracy. Szpilki miała na nogach nawet w domu. Jej ciemnobrązowe włosy zawsze były spięte w ciasnego koka, z którego nigdy nie uciekały nawet pojedyncze włoski. Minę miała o każdej porze tę samą — czujną, jakby każdy był gotów strzelić do niej z krótkiej broni przez to, że przyłapała go na grzeszku. Nie winiłam jej, prowadziła przecież najlepsze biuro detektywistyczne w całym Seattle.
Conall Dalhle był z kolei wielokrotnie odznaczonym komendantem policji. Gdy nie był w mundurze, nosił drogie białe koszule oraz garniturowe spodnie w kolorze, który akurat miała na tyłku matka. Jego szpakowate włosy były zawsze krótko ścięte, bez wariacji, na całej głowie w jednej długości — matka nie lubiła dłuższych. Nienawidziła też zarostu, więc ojciec go nie nosił.
Dzisiaj przechodząc przez próg domu, gdzie drzwi otworzyła mi służka, poczułam, że będzie gorzej niż zwykle. Byłam spięta i nerwowa, ciągle przygładzałam włosy, by nic nie odstawało i dostawałam szału, bo odkąd skończyłam studia i zaczęłam pracę w biurze, matka nie żądała wcześniejszego przybycia na niedzielny obiad. Gdy otrzymywałam wiadomość bym była na kawę, musiało być nieciekawie.
Dzisiaj w zasadzie okazało się wręcz chujowo. Po przejściu przez długi korytarz, ciągnący się w nieskończoność, i skręceniu do jadalni, usłyszałam znajomy głos. Moja kuzynka Dahlia, córka jedynej siostry mojej matki, trajkotała jak najęta. Zamarłam przed wejściem do pomieszczenia, bo usłyszałam kolejny głos, tym razem męski i już wiedziałam. Wiedziałam, że to czas na panikę, bo katastrofa i kolejne gówna zostaną rzucone prosto w moją twarz.
Odliczyłam od dziesięciu do jednego, normując oddech, który nagle stał się urywany i bardzo powoli ruszyłam przed siebie. Moje kroki były wolne i wyważone. Weszłam tam z uniesioną wysoko głową, chłodnym wyrazem twarzy i pustym spojrzeniem. Opanowałam nakładanie najróżniejszych masek do perfekcji. Skoro nie byłam idealna, musiałam grać niezniszczalną.
— Vafiee! — krzyknęła moja kuzynka, zauważając mnie jako pierwsza.
Wstała od stołu, prezentując swój zaokrąglony brzuch przykryty krwiście czerwoną sukienką, która podkreślała obfity biust. Jej blond pukle kręciły się wokół twarzy i spadały swobodnie na piersi. Podeszła do mnie z szeroko rozpostartymi ramionami, na co wyraźnie się skrzywiłam. Przytuliła mnie, więc ułożyłam dłoń na jej łopatkach, ale nie poruszyłam się. Nienawidziłam się przytulać.
— Mój boże, Vafiee, wyglądasz jakbyś jechała na pogrzeb — skomentowała rozbawionym głosem, odsuwając się ode mnie. Zlustrowała mnie krytycznym wzrokiem, wyśmiewając w myślach moje szerokie biodra i głośno westchnęła. — Czarny podkreśla twoje zimne oblicze.
— Tak, dziękuję — mruknęłam.
Przeniosłam wzrok na rodziców, którzy siedzieli przy ogromnym dębowym stole wraz z mężczyzną o ogromnych, brązowych oczach. Przyglądał mi się z nieskrywanym zaciekawieniem, a gdy go na tym przyłapałam, posłał mi lekki uśmiech. Co dziwne, nie był prześmiewczy ani zarozumiały. Był zwykły.
— Matko, ojcze — odezwałam się, bo tego wymagały moje nienaganne maniery. — Dzień dobry wszystkim.
— Dzień dobry, Vafaro. — Matka poruszyła się na swoim miejscu, odwracając w moim kierunku całą sylwetkę i krytycznie zmierzyła mnie wzrokiem. — Dobrze wyglądasz — stwierdziła.
Następnie odwróciła się, a ja zerknęłam na ojca, który jedynie skinął mi głową.
Dahlia złapała mnie za rękę, czego nie zdążyłam powstrzymać i pociągnęłam mnie ku nieznajomemu mężczyźnie. Wstał i wyciągnął do mnie dłoń, więc podałam mu swoją.
— Vafiee, poznaj mojego narzeczonego...
— ...Elijah, bardzo mi miło — dokończył. — Piękna sukienka.
— Dziękuję.
Wyswobodziłam rękę z jego uścisku i zapadła niezręczna cisza. Nic nadzwyczajnego, ale Dahlia nie była jej zwolenniczką. Gdy usiadłam obok niej przy stole, złapała Elijaha za rękę i objęła się nią za ramię. Moja matka skrzywiła się nieznacznie na ten akt bliskości.
— Ciociu, skoro już jesteśmy w komplecie — zaczęła z rosnącą ekscytacją w głosie — to chciałabym zdradzić cel naszej wizyty. Mianowicie jestem w ciąży!
Powstrzymałam się przed powiedzeniem, że nie jesteśmy ślepi. Ani na jej brzuch, ani cycki.
— W zasadzie to celem naszej wizyty jest zaproszenie państwa na nasze wesele — sprostował Elijah.
Wolną ręką wyciągnął dwie koperty i ułożył na stole przed moimi rodzicami. Dahlia przesunęła jedną z nich przede mnie. Nie kłopocząc się zaskoczeniem rodziców złapałam biały kwadrat z moim imieniem napisanym brzydkim pismem i wyjęłam zaproszenie. Było przygotowane z szablonu, który nie miał zbyt wielkiego pola do popisu. Sześć zdjęć mojej kuzynki wraz z narzeczonym w nieregularnych kształtach oddzielonych od siebie białym obramowaniem. W środku wydrukowano standardową formułkę, a w luki wpisano moje imię, datę oraz miejsce, gdzie odbędzie się uroczystość.
— Planujemy pobrać się w Ballard Bay Club — oznajmiła Dahlia. — W maju na pewno będzie przepiękna pogoda i będziemy siedzieć nad wodą!
Jej ekscytacja była wyczerpująca przez ekspresję i moc, jaką wkładała w swoje słowa. Byłam na tyle wypalona w kwestii kontaktów z ludźmi, że gdy mieli za dużo energii, odnosiłam wrażenie, że podkradają też moją, byle tylko emanować jeszcze większą ilością.
Czekał mnie długi, pełen męki, niedzielny obiad.
***
Po wyjściu mojej kuzynki zajęłam się przeglądaniem telefonu, który moja przyjaciółka Kirby atakowała mnóstwem wiadomości. W przeciwieństwie do mnie, niedzielę spędzała na randkowaniu z kolejnym nieszczęśnikiem, który napisał do niej na Instagramie. Była podekscytowana szerokością jego ramion i wielkością penisa, którego przedstawił jej zeszłej nocy.
Chciałam napisać, że ostatnie, czego w tej chwili potrzebuję to słuchanie o rozmiarze czyjegoś przyrodzenia, ale nie zdążyłam, bo podeszła do mnie matka. Perfekcyjnie w momencie, w którym na ekranie wyskoczyło zdjęcie grubego penisa trzymanego przez męską rękę. Pod nim wiadomość o treści:
czaisz, że to wielkie kutasisko zaparkowało w mojej cipce?
Wydałam przerażony jęk pełen frustracji i zablokowałam ekran, odkładając telefon na blat. Cisza ze strony mojej matki była zatrważająca. Moje serce waliło w pierś jak młotem, bo jak zawsze musiała zbudować napięcie zanim wyrzuciła pełnym obrzydzenia głosem:
— Wysyłanie tego typu wiadomości jest nie tyle obrzydliwe, co karalne, moja droga. Przekaż Kirby, że za dzielenie się nagimi zdjęcia partnera bez jego zgody grożą konsekwencje.
Pragnęłam zamknąć oczy i zniknąć.
Kirby zapewne odpaliła knota bomby, którą moja matka zamierzała na mnie dzisiaj zrzucić. Ojciec udał się na popołudniową, niedzielną drzemkę, ale ona jedynie czekała na odpowiedni moment. Cały tydzień kumulowała gówno, które miała w zwyczaju wetrzeć w moją osobę.
— W sprawie penisów — odezwała się zimno, zajmując miejsce naprzeciwko mnie — nie sądzisz, że dwadzieścia sześć lat, które przekroczysz za kilka miesięcy to odpowiedni moment na małżeństwo?
No tak, to było do przewidzenia.
— Cóż, uważam, że...
— Urodziłam cię mając dwadzieścia cztery lata, byłam rok po ślubie z twoim ojcem. Nie uważasz, że wypadałoby zacząć myśleć o rodzinie?
— Myślę, że to czas na...
— Nie myśl, Vafaro, bo nie wychodzisz na tym dobrze. Powinnaś mieć już męża i dziecko, nie młodniejesz ani nie piękniejesz z wiekiem.
Zaczęło się. Nie odezwałam się, gdy zrobiła pauzę, bo oczywistym było, że przerwie mi trzeci raz. Zawsze przerywała. Za każdym cholernym razem.
— Twoja babcia oczekuje wnuka. Powinnaś przestać czekać na księcia z bajki, bo nie jesteś księżniczką, wierzenie w miłość od pierwszego wejrzenia również jest infantylne. Dahlia będzie matką i żoną w ciągu pół roku, nie sądzisz, że również powinnaś myśleć o ustatkowaniu się? Jest od ciebie dwa lata młodsza, Vafaro.
— Nie planuję zajść w ciążę przed ślubem, a potem czekać na litość nieszczęśnika, który mnie zapłodnił, by klęknął na jedno kolano i wziął na siebie odpowiedzialność.
— Nie sugeruję ci byś zachowywała się jak dziwka — odparowała ze złością. — Kolejnego rozczarowania bym nie zniosła.
Kolejnego rozczarowania.
— Myślę, że powinnam już iść.
— Nie, myślę, że powinnaś ze mną porozmawiać. — Rozsiadła się wygodniej, układając dłonie płasko na blacie, jakby przesłuchiwała podejrzanego o morderstwo. — Powinnaś coś zrobić z włosami, sterczą ci wokół twarzy — rozpoczęła gorzko. — Szminka jest za jasna do twojej karnacji, nadal mnie nie posłuchałaś i nie kupiłaś ciemniejszej. Sukienka podkreśla to, jak dużą masz dysproporcję miedzy talią a biodrami, przez co twój biust jest jeszcze mniejszy. Jak chcesz się podobać mężczyznom? W ogóle o siebie nie dbasz, Vafaro. Powinnaś być dumną i wyrafinowaną kobietą.
Wyrachowaną lepiej pasuje do twoich ust, mamo.
— Nie możesz iść na wesele kuzynki sama więc radzę ci się zabrać do pracy. Mogłabyś popracować nad figurą i lepiej dobierać kosmetyki, których używasz. W marcu przyjeżdża moja przyjaciółka z synem, jeśli o siebie zadbasz, może zgodzi się iść z tobą na wesele. — Wbijała w moje ciało i duszę igły, które przestałam czuć mniej więcej trzy lata temu. Zakorzeniłam się w tym do tego stopnia, że po prostu zaczęłam się zgadzać z jej słowami, a ona uważała, że pomogła. Im szybciej przestawałam się bronić, tym szybciej się zamykała. Teraz było tak samo. — Zadzwonię do mojej znajomej i umówię cię na jakieś zajęcia na siłowni i kilka zabiegów na twarz. Przyda ci się również odżywienie włosów, bo są oklapnięte i matowe.
Czułam jak drga mi powieka gdy powoli, choć z niebywałą gracją wstała i oddaliła się w nieobchodzącym mnie kierunku.
Odczekałam dziesięć długich minut, wpatrując się w obraz wiszący naprzeciwko mnie. Był reprodukcją martwej natury Picasso, którą wykonała moja siostra jedenaście lat temu. Lubiła odtwarzać proste geometryczne formy w kolorach, bo były kurewsko nieskomplikowane.
Moja reprodukcja Vanitas Stillleben Sebastiana Stoskopffa od sześciu lat leżała w składziku na sprzęt ogrodnika, który wybudowali dwa lata po wybudowaniu domu.
Były tam też moje chęci do życia i walki z matką.
________________
Bohaterowie:
Vafara Dahle
Ainsley Dahle
Conall Dahle
Sutton Dahle
Kirby Livon
Royce Faridan
Alena Faridan
Gideon Faridan
Rune i Nile Faridan oraz Levi i Hunter
Ramone i Tamsyn Faridan oraz Bentie i Brantley
________________
W książce pojawiają się wulgaryzmy, seks, zaburzenia psychiczne i problemy, z którymi spotyka się coraz większa ilość osób — wchodzisz na własną odpowiedzialność.
Start: połowa marca/kwiecień
Twitter: #WrittenOnSkinpl
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top