Rozdział 17

                                       ,,Carlos Della Morte''

,,Dobra panowie, skoro nie mamy pojęcia kto porwał dziewczyny, działamy inaczej'' powiedziałem zapalając papierosa.

,,Co roku jest organizowany poker dla przywódców organizacji, w tym roku odbywa się w Niemczech, może tam się czegoś dowiem, Santiago lecisz ze mną, Fernando ty przejmujesz dowodzenie, GummyBear dowiedz się czegoś więcej, lista gości, kamery, wszystko co nam może pomóc'' powiedziałem gasząc papierosa.

,,Doberman przygotuj dla nas broń, Psycho potrzebuje tłumacza, żeby rozumieć o czym będą między sobą rozmawiać, Pitbull ty pojedziesz jako ochroniarz, nie wpuszczą cie na sale pokerową, ale za to będziesz miał oko na resztę ochroniarzy, przyglądaj się i słuchaj, może któryś z ochroniarzy coś wygada'' powiedziałem odwracając się do Fernando.

,,Fernando ty skontaktuj się z Francja, Nikolas i Fabien są przyjaciółmi Scarlett, przy da nam się każda pomoc'' powiedziałem wstając z krzesła.

,,W razie czego jestem w gabinecie'' powiedziałem wychodząc z pokoju i ruszyłem prosto do swojego gabinetu, muszę jakoś odreagować bo zwariuje zaraz.

Wchodząc do środka zamknąłem drzwi i podszedłem nalać sobie whisky, mam nadzieje, ze dziewczyny są całe i nie dzieje im się krzywda. Dla czego nikt nie dzwoni z okupem? Kurwa! Nie na widzę siedzieć i czekać bezczynnie. Wypijając za jednym łykiem rzucam szklanką o ścianę, jestem ostrożnym człowiekiem i nie zauważyłem, żeby ktoś nas obserwował.

,,Kurwa!'' krzyczę uderzając o ścianę pięścią z całej siły, a potem kolejny raz i kolejny. Nie mogę wytrzymać tego spokoju, tej ciszy, moje myśli płatają mi figle w mojej głowie, moje demony powrócą, bo tylko moja królowa umiała je powstrzymać.

,,Kurwa!'' Krzyczę kolejny raz demolując mój gabinet, kawałek po kawałku.

,,Adriano! Przestań!'' krzyczy moja mama, nawet nie słyszałem jak weszła.

,,Proszę synu uspokój się'' krzyczy próbując mnie powstrzymać, ale jestem w takim amoku, że nie mogę przestać.

,,Santiago!!'' słyszę jak krzyczy, a po chwili czuje jak łapie mnie ktoś od tyłu i odciąga od ściany.

,,Adriano uspokój się, nic ci to nie da że zdemolujesz cały pokój'' mówi Santiago przytrzymując mnie.

,,Jak mogłem nie zauważyć, że coś jest nie tak, że ktoś nas obserwuje?'' pytam usuwając się na podłogę.

,,Nikt tego nie zauważył'' powiedział puszczając mnie i podszedł do leżącej butelki whisky na podłodze, podnosząc ją, wziął łyka i położył obok mnie.

,,Zobaczysz znajdziemy je, tylko musimy uważać na każdy drobny gest lub szczegół, wszystko może nas doprowadzić do dziewczyn, musimy być teraz skupieni'' powiedział poprawiając kanapę, a potem usiadł na niej.

,,Alessandro miał racje, Scarlett nigdy nie będzie bezpieczna przy mnie, jak tylko odnajdziemy je, Scarlett wraca do domu, ze swoją rodziną'' powiedziałem przystawiając butelkę do ust i wziąłem dużego łyka.

,,O tym powinna Scarlett sama zdecydować'' powiedziała mama podchodząc do mnie.

,,Dokładnie, moją córka sama zdecyduje co będzie chciała zrobić, jak tylko ją znajdziesz'' wtrąciła Jasmina wchodząc do pokoju.

,,Nigdy z mężem nie nakazywaliśmy jej robić czegoś, czego nie chciała, Scarlett zawsze postępuje zgodnie ze swoim sumieniem, a my zawsze wspieramy ją w tym'' dodała.

,,Teraz też tak będzie '' powiedział Alessandro wchodząc do pokoju.

,,Bossie coś mam'' krzyczy wchodząc do środka.

,,Co tu się kurwa stało? Tornado przeszło?'' zaśmiał się GummyBear podchodząc do mnie z laptopem w ręce.

,,Zresztą nie ważne, kazałeś mi sprawdzić listę gości, tych co będą na spotkaniu pokerowym i coś mnie wzięło, żeby sprawdzić czy ci z listy gości odwiedzali nasz kraj albo ich rodzina czy ktoś spokrewniony i znalazłem 3 osoby, które były we Włoszech, Finn Fischer, Aksel Erikson i Jules Mertens'' powiedział GummyBear odwracając laptop w moją stronę.

,,Znam dwoje z nich, Finn jest przywódcą niemieckiej organizacji, a Aksel z Norwegii, obydwoje kontaktowali się ze mną szybciej, informując mnie, że moją spotkanie na moim terytorium'' powiedziałem wskazując tych dwoje.

,,Myślisz, ze mogliby coś kombinować za twoimi plecami?'' zapytał GummyBear.

,,Nie sadze, współpracujemy z nimi od lat, a ten trzeci wiemy coś o nim?'' zapytałem.

,,Jeszcze nie, chciałem cię powiadomić o tym co na razie znalazłem, zaraz się za to zabieram mój kuzyn już się tym zajmuje z Maszą'' odpowiedział zamykając laptop i ruszył do drzwi.

,,Adriano może zrobię ci coś do jedzenia?'' zaproponowała mama, ale nie chce nie jestem głodny, jak mogę jeść jak moja ukochana i siostra są bóg wie gdzie.

,,Nie chce'' odpowiadam wstając z podłogi.

,,Santiago przygotuj się i widzimy się za 5 minut na siłowni'' mówię idąc w stronę drzwi i ruszam prosto do mojej sypialni, żeby się przebrać, muszę wyładować się bo oszaleje.

                                   ,,Scarlett Marchetti''

Gdy budzę się, czuje się osłabiona, zmieniam pozycję z leżącej na siedzącą i otwierając oczy widzę, że nie jestem w Carlosa pokoju, tylko w jakimś obcym pokoju, ale chwila coś jest nie tak, nie znam tego pokoju, hmm... co jest grane ostatni co pamiętam to byłam z Kassandrą u mnie w salonie robiłyśmy jej włosy, gdy skończyłam, zobaczyliśmy dym, a następnie dwóch facetów weszło do pokoju w maskach na twarzach, wtedy straciłam przytomność. Kurwa Kassandra! Rozejrzałam się po pokoju, ale nigdzie jej nie widzę, zobaczyłam 3 pary drzwi, szybko wstając z łóżka podeszłam do pierwszych.

,,Kassandra'' wyszeptałam cicho wchodząc do środka, ale niestety to okazałą się być łazienka, za drugimi drzwiami znajdowała się garderoba, więc pewnie trzecie drzwi prowadzą do korytarza, muszę znaleźć Kassandre, a później dowiedzieć się gdzie jesteśmy. Delikatnie uchylam drzwi i sprawdzam czy jest ktoś po drugiej stronie, na moje szczęście nie ma nikogo, wychodząc z pokoju cichutko zamykam je z powrotem i udaje się korytarzem do kolejnych drzwi, otwieram je cicho i uchylając zaglądam do środka. Od razu widzę, że to kolejna sypialnia, na łóżku widzę śpiącą Kassandre, szybko wchodzę do środka i zamykając cichutko drzwi ruszam szybko do niej.

,,Kass, wstawaj'' próbuję ją wybudzić ze snu.

,,Kassandra'' wołam ją kolejny raz, delikatnie potrząsając ją.

,,Scarlett? Co się dzieje?'' pyta jak tylko otwiera oczy osłabiona.

,,Zostałyśmy uprowadzone z mojego salonu, pamiętasz?'' pytam rozglądając się po pokoju.

,,Co? O boże tak, pamiętam, gdzie jesteśmy?'' zapytała podnosząc się z łóżka.

,,Nie wiem, ale musimy uciekać, zanim kapnął się, że się obudziliśmy'' powiedziałam idąc w stronę drzwi, otwieram je delikatnie i zerkam czy ktoś jest za nimi.

,,Nie ma nikogo, chodźmy'' mówię wychodząc z pokoju, ale Kass łapie mnie za rękę i zaciąga z powrotem do pokoju.

,,Co ty robisz Kass?'' pytam odwracając się do niej.

,,Boje się, może zaczekajmy na mojego brata, on na pewno nas już szuka'' powiedziała przerażona.

,,Oszalałaś? Nie ma czasu, musimy się spróbować wydostać z stąd, wtedy skontaktujemy się się z Carlosem'' powiedziałam otwierając drzwi, ale znowu mnie zatrzymała.

,,Scarlett, ja nie dam rady zbyt bardzo się boję'' zaczęła bełkotać przerażonym głosem.

,,Kassandra ! Jeśli znowu będziesz pierdoliła takie bzdury, kopnę cię gdzieś, gdzie ci się nie spodoba, nauczyłam cię wystarczająco dużo rzeczy, użyj kurwa swojego instynktu'' syczę do niej wkurwiona, nie ma czasu na strach.

,,Pamiętaj w razie czego trzymaj ręce blisko twarzy, żeby obronić ją przed uszkodzeniem jej. Jeśli są więksi od ciebie celuj w takie miejsca jak gardło, nerki, kolana i pachwiny.

Kiedy są silniejsi i więksi od ciebie musisz polegać na swojej szybkości i umiejętności. Po pierwsze musisz znaleźć ich słaby punkt i atakować go zawsze kiedy tylko ci się uda'' pouczam ją.

,,Pójdę pierwsza, Kassandra nie czas na strach! Skup się'' dodaje wychodząc z pokoju, a ona za mną. Idziemy korytarzem, na jego końcu stoi mężczyzna, pokazuje Kass, aby zaczekała i podchodzę do niego, gdy próbuje go zajść od tyłu, on odwraca się i uderza mnie, ale odchylam się i uderzam go z pięści w twarz, przeciera ręką po ustach i patrząc na nią widzi krew. Frajer zaczyna się denerwować i zaczyna rzucać cios za ciosem, które na szczęście udaje mi się uniknąć, teraz moja kolej uderzam z całej siły go w mordę i to odrzuca go ode mnie, mam chwilkę żeby się pozbierać. Nie chcąc się już bawić w pieprzone gierki, podchodzę do niego, podnoszę kolano i mocno z całej siły wepchnęłam mu je w krocze. Syknął z bólu i padł na kolana, ściskając jądra obiema rękami. Szybko podnoszę wazę ze stojaka i uderzam go w głowę, on upada na ziemię i trafi przytomność.

Ktoś zachodzi mnie od tyłu, chwyta rękami i ściska mocno, chce mnie zgnieść, ale szybko odchylam głowę do tyłu, uderzając tyłem głowy w jego nos łamie go. Ból sprawił że puścił mnie wolno, podbiegł do mnie kolejny skurwiel chciał mnie uderzyć, ale odchylając się do tyłu unikam ciosu, chwytam go szybko za ramię i wykręcam mu jego rękę do tyłu z całej siły łamiąc ją, a potem popycham go na ciało frajera któremu rozjebałam wazę na głowie.

Wyciągam rękę do Kassandry, a gdy ją przyjmuję ruszamy dalej w lewo, a potem schodami w dół, w połowie schodów słyszymy głosy, zatrzymuje się przy ostatnim schodku i delikatnie zaglądam co się dzieje. Widzę 4 facetów stojących przy stoliku i rozmawiają o czymś, odwracam się do Kass i pokazuję jej na migi, żeby była cicho i zaczekała tu na mnie, a potem ruszam w ich stronę. Gdy tylko usłyszeli moje kroki odwrócili się do mnie i jeden z nich wyciąga rękę do mnie żeby mnie złapać, zanim zdąży położyć swoje obślizgłe ręce, łapie go za ramię, wykręcam je wokół jego pleców i kopię tył jego kolana dzięki czemu upada na ziemię. Kiedy już leży kopię go parę razy w głowę i pozbawiam go przytomności.

,,Radzę wam spierdalać do puki możecie'' syczę wkurwiona do nich, ignorując moje ostrzeżenie cała trójka biegnie na mnie, unikając ich ciosów łapię jednego za włosy i uderzam kolanem w nos, a on upada na ziemię, szybko uderzam stopą w jego nogę i łamię ją. Pozostałych dwóch frajerów widząc to otaczają mnie i jeden stojący po lewej stronie zamachuje się na mnie, więc robię unik, wtedy jego cios kończy się uderzeniem jego kolegi i nokautuje go. Wykorzystując to że jest rozproszony kopię go z pół obrotu w twarz, a on upada na ziemię i traci przytomność.

,,Dosyć!!'' słyszę głos wkurwionego faceta, odwracam się i widzę faceta trzymającego Kassandrę, a przy jej gardle nóż.

,,Bądź grzeczna, albo ona straci życie'' warczy do mnie wkurwiony, przyciskając mocniej nóż do gardła Kass.

,,Odłóż ten nóż!!'' rozkazuje mu robiąc krok do nich i widzę jak przyciska mocniej nóż do jej gardła raniąc ją, ona syczy z bólu.

,,Dobra odłóż noż! Będę grzeczna'' oznajmiam mu wkurwiona.

,,Też tak myślę'' zaśmiał się, odsuwając nóż od gardła Kassandry i chowając go wyciągnął komórkę.

,,Chodź tu idioto i przyprowadź więcej ludzi'' rozkazał do telefonu.

,,Co my tu robimy?'' zapytałam, gdy schował telefon do kieszeni trzymając cały czas Kass.

,,Zaraz się wszystkiego dowiesz'' powiedział podchodząc do swoich ludzi i sprawdził czy żyją.

,,Żyją, stracili przytomność'' informuję go z uśmieszkiem na twarzy.

,,Po co ci więcej ludzi?'' pyta jakiś frajer wchodząc do pokoju, a gdy widzi jego ludzi leżących na ziemi, wyciąga telefon z kieszeni.

,,To ona wszystko zrobiła?'' zapytał pstrykając coś w swoim telefonie.

,,Tak zajmij się nimi, a potem zaprowadź ją do celi, ja pogadam ze Scarlett'' powiedział popychając Kassandre do niego.

,,Nie!! zostaw ją'' syczę, podchodząc do nich i łapiąc ją za rękę przysuwam do siebie.

,,Będę grzeczna tylko wtedy, gdy ona będzie obok mnie'' mówię dobitnie, nie mogą nas rozdzielić.

,,Dobra, ale tylko jeden błąd i ona zostaje zamknięta w celi'' ostrzega mnie.

,,Chodźmy do jadalni, zgłodniałem'' powiedział idąc w stronę przeciwną z której przyszliśmy.

,,Podwój ochronę! Chce wszystkich ludzi tu!'' rozkazał idąc w stronę drzwi, a my grzecznie za nim.

,,Scarlett przepraszam'' wyszeptała Kassandra.

,,Będzie dobrze, tylko na następny raz, pilnuj naszych tyłów'' mówię idąc za tym idiotą co nas porwał.

Prowadzi nas do pokoju, w którym znajduje się jedynie stół i 4 krzesła, siada przy stole, po chwili wchodzi młoda dziewczyna ubrana jak prostytutka. Top i spódniczka wygląda jakby ukradła swojej znacznie młodszej siostrze i kładzie przed nim talerz, a potem znika za drzwiami i pojawia się z kolejnymi dwoma talerzami, które kładzie obok niego i wychodzi.

Biedna dziewczyna, widać było po niej, że boi się jego, miała opuszczoną głowę nisko i nie podnosiła wzroku z ziemi.

,,Siadajcie, od dwóch dni niczego nie jedliście, pewnie jesteście głodne'' powiedział odwracając się do nas, podeszłam do stołu i usiadłam obok niego, a obok mnie Kass.

,,Kim jesteś?'' muszę się dowiedzieć z kim mam do czynienia.

,,Jules Victor Martens, przywódca mafii'' odpowiada uśmiechając się.

,,Dla czego tu jesteśmy?'' zadaje kolejne pytanie, gdy bierze kawałek steka do buzi.

,,Ty Scarlett jesteś tu po to, by być przy moim boku, a ona trafiła tu przypadkiem'' odpowiada, gdy już połknie.

,,Nie rozumiem'' mówię zdziwiona, jego odpowiedzią.

,,Zobaczyłem cię w telewizji, gdy byłem na spotkaniu służbowym i zakochałem się w tobie'' mówi, a mi rozszerzają się oczy ze zdziwienia, facet jest pierdolnięty na mózg, zobaczył mnie w telewizji i się zakochał, no to nawet brzmi głupio.

,,Gdy parę dni później obaczyłem cię z tym włoskim frajerem, od razu wiedziałem, że muszę cię uratować od niego, więc gdy tylko dowiedziałem się, że mój znajomy jest jego wujkiem, który chce się zemścić na nim, wykorzystałem to, żeby uwolnić cię od niego, a ona trafiła tu dla naszej ochrony, do puki będę miał jego siostrę nic nam nie zrobi'' wyjaśnia, a ja zaraz padnę z wrażenia, ten frajer jest obłąkany, pod stołem biorę Kassandre za rękę i uspokajam ją, musimy to dobrze rozegrać, jeśli chcemy się z stąd wydostać.

,,Skoro nie jesteście głodne, pokaże wam wasze pokoje'' powiedział wstając z krzesła i ruszył do drzwi, idąc za nim próbuje zapamiętać każdy szczegół, może mi się to przydać później, jak będziemy próbować z stąd się wydostać.

,,Tu jest twój pokój, a jej...'' przerywam mu.

,,Chciałabym, aby Kassandra była ze mną ... proszę'' muszę być miła do puki czegoś nie wymyślimy.

,,Dobra, ale tylko przez tydzień, bo potem przenosisz się do mojej sypialni'' odpowiada z uśmieszkiem na twarzy, kurwa mam ochotę go uderzyć, ale na razie muszę się powstrzymać.

,,Ostatnie pytanie, gdzie my jesteśmy?'' zapytałam spokojnym głosem.

,,W południowej Belgii w mieście Mons, zobaczysz spodoba ci się tutaj'' co za bezczelny typ, jak można kogoś porwać i oczekiwać, że spodoba się jej to na siłę.

Wchodząc do pokoju wraz z Kass, zamykam drzwi, mamy tydzień czasu, żeby uciec z stąd, nie chce spać z tym idiotą w jednym łóżku.

,,Co my teraz zrobimy?'' zapytała Kass podchodząc do łóżka i usiadła na nim.

,,Musimy jakąś z stąd uciec i skontaktować się z Carlosem'' dodaje.

,,Spokojnie, musimy wszystko dobrze przemyśleć, jeśli dobrze pamiętam, miasto Mons znajduje się jakieś 300 lub 400 kilometrów od granicy Francuskiej, jakoś musimy tam dotrzeć, a potem skontaktować się z moim przyjacielem Nicolasem on nam pomoże'' głośno myślę.

,,Ale jak my z stąd uciekniemy? Słyszałaś, że kazał podwoić ochronę'' zapytała zrozpaczonym głosem.

,,Nawet nie znamy drogi do granicy'' dodała łapiąc się za głowę.

,,Kassandra posłuchaj mnie, musisz się uspokoić i posłuchać mnie'' powiedziałam klęcząc przed nią na podłodze.

,,Damy radę, musisz tylko zapamiętywać każdy szczegół, który może nam pomóc, nie wiem na przykład drzwi musimy znaleźć wyjściowe, albo okno którym mogłybyśmy uciec, jak byś usłyszała, że ktoś szepcze postaraj się podsłuchać o czym, wszystko może nam pomóc'' wyjaśniam.

,,Przede wszystkim nie jedz niczego, bo może być zatrute albo coś gorszego, aa i pij tylko z zamkniętej butelki, mówię to w razie jak byś my został rozdzielone'' ostrzegam ją.

,,A teraz kładź się do łóżka i prześpij się, ja będę czuwać'' powiedziałam wstając z podłogi i położyłam się do łóżka, widzę, że nadal jest śpiąca, podali jej za dużo środka usypiającego, albo po prostu to wszystko ją zmęczyło.

Jak tylko usnęła wstałam z łóżka i zaczęłam szuka czegoś co by nam mogło pomóc w obronie, lub w ucieczce, ale tu nic nie ma, okno jest zabite metalowymi kratami, w łazience niczego nie ma poza ręcznikami, no kurwa nic co by mogło nam pomóc. Mam nadzieje, że Carlos nas szuka, bo nie wiem jak długo wytrzymamy tutaj. Tęsknie cholernie za nim, za jego dotykiem, głosem i bezpieczeństwem jakie mi daje w jego ramionach.

Z moich myśli wyrwały mnie drzwi, gdy otworzyły się i weszła ta młoda dziewczyna co podawała obiad temu idiocie.

,,Pan prosi, abyś dołączyła do niego i zjadła z nim'' powiedziała zachrypniętym głosem.

,,Powiedz mu, niech mnie w dupę pocałuje'' powiedziałam spokojnym głosem, ta dziewczyna niczego mi nie zrobiła nie chce być dla niej nie miła, pewnie też jest tu bez własnej woli.

,,Proszę, jeśli nie pójdziesz zostanę ukarana'' poprosiła złamanym głosem.

,,Dobrze powiedz, że dołączę'' odpowiadam wstając z łóżka.

,,Dziękuje'' odetchnęła z ulgą.

,,Jak masz na imię?'' zapytałam muszę wiedzie jak się do niej zwracać.

,,Rita'' odpowiedziała po dłuższej chwili.

,,Jestem Scarlett, a ta śpiąca królewna to Kassandra, posłuchaj pomogłabyś nam wydostać się z stąd'' poprosiłam podchodząc do niej.

,,Z stąd nie da się wydostać, na początku jak tu trafiłam próbowałam dużo razy, ale z marnym skutkiem, więc poddałam się'' wyjaśnia.

,,Nie masz nikogo, kto by cie szukał?'' zapytałam zdziwiona.

,,Już nie, miałam siostrę, ale on zrobił z niej swoją seks niewolnicę, po dwóch miesiącach utopiła się, gdy wreszcie pozwolił jej wziąć kąpiel'' powiedziała bolącym głosem.

,,Bardzo ci współczuje, posłuchaj jak wydostanę się z stąd, zabiorę cie ze sobą'' zapewniam ją.

,,Jak tylko spróbujesz uciec, on zabije ją, słyszałam jak rozkazał swoim ludziom, muszę już iść bo zostanę ukarana'' powiedziała idąc do drzwi.

Jak tylko wyszła położyłam się z powrotem do łóżka, muszę odpocząć, przed spotkaniem z nim. Oczywiście jakiś czas później wysłał Ritę po mnie, a Kass zabrał jakiś frajer. Rita wyjaśniła mi, że Jules zamknie ją w celi, a jak będę grzeczna to po spotkaniu Kassandra wróci do mnie i dotrzymał słowa.

Nie wiem jak długo tu jesteśmy, wydaje mi się, że czwarty dzień, wczoraj Jules był na co rocznym zjeździe pokerowym, ktoś mu załatwił zaproszenie i powiedział mi, że widział Adriano Della Morte i nie było po nim widać, żeby tęsknił za mną, powiedział, że był z jakąś kobietą, nawet pokazała mi zdjęcie, które zrobił, widać na nim było mojego Carlosa z czarnowłosą kobietą, pokazuje mi to żebym pękła, ale ja nie dam się tak łatwo. Nie wierzę, żeby Carlos o mnie zapomniał, a tym bardziej nie wierzę, że znalazł sobie kogoś, on na pewno szuka mnie i Kassandre. Udało mi się dowiedzieć, że do celi, w której zamykają Kass są tylko jedne klucze i zawsze trzyma je Willy, jak by mi się udało zabrać klucz do jej celi, była by tam bezpieczna, a ja mogła bym wtedy zając się tymi skurwielami. Postanowiłam, że dzisiaj właśnie to zrobię, wytłumaczyłam dziewczynom mój plan i powiedziałam co mają robić, zaraz ma mi przynieść jakieś ubranie co zażyczył sobie ten świr. Wzięłam ciuchy i weszłam do łazienki, gdy ubrałam się spojrzałam w lustro jak wyglądam, lustro! Kurwa że nie pomyślałam o tym szybciej, pobiegłam szybko do pokoju wzięłam poduszkę, owinęłam dookoła ręki i wróciłam z powrotem do łazienki. Z całej sił uderzyłam w koniec lustra, mam nadzieje że nie zrobi za dużego hałasu, część końca lustra odłamała się i upadła na szafkę. Podniosłam ją i owinęłam papierem toaletowym, a potem schowałam w staniku, nie poddam się tak łatwo bez walki. Gdy tylko Rita zaprowadza Kassandre do celi, udaje się jej ukraść klucz Willemu, a potem przychodzi po mnie, żeby zaprowadzić mnie do Julesa, on czeka na mnie w jadalni mamy zjeść razem kolację.

,,Cześć kochanie'' mówi idiota podchodząc do mnie i próbuje mnie pocałować, ale odsuwam się, widzę, że wkurzyło go to.

,,Kurwa mam dość twojego odrzucania mnie'' syczy łapiąc mnie mocno za gardło i zaciska mocno rękę.

,,Mówiłem ci suko, że masz mnie słuchać'' krzyczy dusząc mnie, łapie go za rękę i wbijając mu paznokcie, udaje mi się go odepchnąć ode mnie, ale nie mogę go zaatakować, bo jego pies Adam wyciąga broń i celuje we mnie.

,,Od jutra śpisz u mnie w sypialni. Przygotuj się szmato!!'' krzyczy wkurwiony, milczę bo nie chce go teraz wkurwić, najpierw muszę zając się jego strażnikami.

,,Od prowadź ją do pokoju, mam jej dość na dzisiaj'' warczy wkurwiony masują swoją rękę.

Teraz mam szansę łapię mnie Adam za ramię i wyprowadza z jadalni, idziemy korytarzem wykorzystuje to, że nie ma nikogo obok nas i wytrącam swoją rękę od niego, a potem uderzam go z całej sił w brzuch, a gdy upada na kolana, szybko zabieram mu pistolet i uderzam go w głowę końcówka, trafi przytomność i upada na podłogę. Łapię go za nogę i zaciągam do pokoju i tam zostawiam. Idę dalej korytarzem, słysząc jak ktoś zakrada się za mną odwracam się, żeby strzelić, kiedy wytrąca mi broń z ręki. Zadaje mu dwa ciosy w twarz i kiedy jest chwilowo rozproszony wyciągam odłamek lustra ze stanika i podrzynam mu gardło. Popycham jego ciało na ziemie, kiedy nagle jestem złapana od tyłu, odchylam głowę mocno do tyłu i uderzam głową osobę która jęczy z bólu. Wykorzystuje jego nie uwagę i podnosząc pistolet uderzam go z całej sił w głowę skurwiel traci przytomność. Gdy robię parę kroków dalej staje przede mną ogromny facet z uśmieszkiem na twarzy i zaczyna mnie atakować robię unik i uderzyłam gdzie mogę, w pewnym momencie chwyta mnie, musiałam szybko działać złapałam z całej siły za jego rękę, a potem gwałtownie przekręcam za nim, wzięłam ją za jego plecy i kopnęłam go a on upadł na ziemię. Teraz mam szansę podbiegam do niego i łapiąc go za włosy odchylam jego głowę i podrzynam mu gardło. Ja pierdolę nie mam sił jestem wykończona, ale teraz nie mogę się poddać, jestem już blisko ucieczki z tego piekła, muszę iść po dziewczyny. Idąc korytarzem słyszę odgłosy broni, ktoś w domu strzela, kurwa muszę się pośpieszyć, wreszcie znajduję pokój Rity, podchodzę pod drzwi i nasłuchuje czy ktoś jest w środku, słyszę jakieś jęki, otwieram delikatnie drzwi i widzę faceta dobierającego się do Rity, co za skurwiel, wchodzę cichutko do pokoju i podchodząc do nich podnoszę z podłogi krzesło, a potem uderzam tego faceta w plecy, upadając na podłogę krzyczy z bólu, mierzę do niego z broni i strzelam gwałcicielowi prosto w głowę, jego ciało upada na podłogę.

,,Rita, proszę powiedz, że zdążyłam, że nie zdążył ci zrobić krzywdy'' mówię załamanym głosem podchodząc do niej.

,,Nie, nie zdążył'' odpowiada przytulając się do mnie.

,,Nie ma czasu uciekamy z stąd, zanim nas znajdą'' powiedziałam idąc w stronę drzwi.

,,Musimy szybko wydostać Kassandre z celi'' mówię idąc korytarzem,a ona za mną.

Schodząc schodami w dół znajdujemy się w piwnicy, gdzie znajduje się cela, podchodząc do zakrętu, zaglądam czy ktoś pilnuje jej celi i jak zwykle siedzi przy drzwiach tylko Willy. Rita podchodzi do niego i zagaduje go, a ja zachodzę go od tyłu i podrzynam mu gardło moim kawałkiem lustra, puszczając go osuwa się na ziemię.

,,Masz, otwieraj drzwi'' podając jej klucz od drzwi, chowam mój kawałek lustra do stanika, może mi się przydać.

,,No proszę, suką ruszyła na ratunek'' powiedział Jules podchodząc do mnie i uderzył mnie z pięści w głowę, a ja upadłam na ziemię.

,,Najpierw zabiję cię suko, a potem zajmę się twoimi koleżaneczkami'' syczy mi w twarz, a potem uderza mnie kolejny raz w twarz. Nie mam siły już walczyć, ale teraz nie mogę się poddać, gdy upadam na kolana, wbijam palce mocno w ziemię i łapiąc piach, rzucam mu w oczy.

,,Ty dziwko!'' krzyczy łapiąc się za twarz, teraz mam szansę, wyciągając odłamek mojego lusterka wbija mu go w nogę, on upada na na ziemię.

,,Szybko! Uciekamy!'' krzyczę do dziewczyn, biegną za zakręt i do góry po schodach, a ja za nimi, jednak nie udaje mi się wyjść do końca schodów, bo zostaje postrzelona w nogę.

,,Nie!! Scarlett!!'' krzyczy Kassandra podchodząc do mnie, ale wyciągam rękę, żeby ją zatrzymać.

,,Nie! Uciekaj!'' rozkazuję jej, łapiąc się za udo.

,,Rita zabierz ją i uciekajcie'' krzyczę do nich, odwracając się do Julesa.

Mierzy do mnie bronią skurwiel pierdolony, nie pozwolę mu zrobić dziewczynom krzywdy, albo zabije go tu i teraz, albo on zabije mnie.

,,Odłóż broń i walcz ze mną skurwysynu'' warczę do niego, a on zaczyna się śmiać.

,,Myślisz suko, że dasz radę sobie ze mną?'' pyta śmiejąc się ze mnie.

,,Nie z takimi skurwielami dawałam sobie radę'' żartuje sobie z uśmieszkiem na twarzy, nie mogę mu pokazać, że boję się cholernie.

,,Ty popierdolony popaprańcu załatwię cię'' warczę do niego, zeskakują na jednej nodze po schodach w dół.

,,No to chodź suko'' mówi chowając broń z tyłu za pazuchę.

Gdy udaję mi się zejść po schodach, odrywam kawałek sukienki i zaciskam mocno nogę przed raną, żeby nie wykrwawić się. Mam nadzieję, że dziewczynom udało się uciec, bo nie wytrzymam już dłużej.

Jules podchodząc do mnie, zaczyna atak, na szczęście udaje mi się uniknąć jego ciosów, jest z byt powolny. Udaje mi się uderzyć go w brzuch, dokładnie tam gdzie wbiłam mu mój odłamek z lustra i upada na kolana, to daje mu możliwość chwycenia mnie za moje postrzelone udo i mocno ściska.

,,A!!!'' piszczę z całej siły z bólu zamykam oczy.

To już mój koniec, poddaje się, nie mam siły walczyć dalej, mam nadzieje, że dziewczyny mi wybaczą. Słyszę strzał i czuje ulgę jak puszcza moją ranę, otwieram oczy i widzę jak opada na ziemię jego ciało. Moje ciało jest tak słabe, że nie wytrzymuje i usuwając się o ścianę, upadam na ziemię obok niego.

,,Scarlett!!'' słyszę jego głos, wreszcie słyszę jego głos, tyle mi wystarcza, chciałam, nie marzyłam ,żeby przed śmiercią usłyszeć jego głos, mojego Carlosa.

,,Scarlett kochanie słyszysz mnie?'' czuje jego dłonie na swojej twarzy, ale ciało moje poddaje się.

,,Carlos...'' wykrztuszam ostatni raz jego imię tracąc przytomność.

Mam nadzieje, że dążył uratować Kassandre i Ritę, że są bezpieczne.


Proszę, wesprzyj autora głosują lub komentując.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top