Prologen

Obudziłam się będąc gotowa na dzień jak mój każdy poprzedni. Czyli, krótko mówiąc, rutyna pielęgnacyjna, szybkie śniadanie (najczęściej niezdrowe), zabranie przekąsek do siebie i oglądanie filmów i seriali do trzeciej nad ranem.

Czasem może jakiś spacer po parku, lesie czy plaży.

Wykańczająca oraz dobijająca, smutna monotonność.

Jednak co zrobisz, jak nic nie zrobisz.

W trakcie mojej próby wstania z łóżka, do drzwi "mojego" pokoju zapukała, a po chwili weszła moja ciocia.

Indra, była szczupłą kobietą po czterdziestce, z którą było dane mi mieszkać. Byłam jej okropnie wdzięczna, że przyjęła mnie do siebie, kiedy zostałam kompletnie sama i bez dachu nad głową, w wieku zaledwie szesnastu lat. Cieszę się, że podjęła się zadania dalszego wychowywania mnie i nie zostawiła mnie na ulicy, przez co zostałabym umieszczona w domu dziecka.

Kiedyś nadejdzie taki dzień, w którym się jej odwdzięczę.

- Zbieraj się, za pół godziny jedziemy na spotkanie z dyrektorką. - Powiedziała, kiedy usiadłam.

No tak. Byłam zmuszona pójść od nowego roku szkolnego do szkoły. Przez ostatnie pół roku przed wakacjami uczyłam się poprzez nauczanie domowe, ponieważ nie byłabym w stanie uczęszczać do normalnej szkoły. Jednak teraz, ciocia uparła się, że musiałam pójść do szkoły normalnie, ponieważ było to lepsze dla mnie i mojej psychiki, aby mieć znajomych i nie być odciętą od świata.

Po części się zgadzałam, bo już trochę wariowałam, jednak nie byłam gotowa na zmierzenie się z prawdziwym światem, a przede wszystkim się bałam.

Byłam przerażona, a fobia społeczna w niczym mi nie pomagała.

Gdyby nie to, że nie chodziłam do psychologa, ponieważ nie potrafiłam się przed żadnym otworzyć, to może nie musiałabym tego robić. Jednak mus, to mus.

Mimo wszystko zmusiłam się. Dla cioci.

Myślałam nad założeniem dresów, jednak chyba nie wypadało tego robić na spotkanie z dyrektorką. Zdecydowałam się na brązowe luźne, szerokie jeansy ze średnim stanem, do tego zwykły, czarny, obcisły top (do trzymania cycków, bo nienawidzę tego ścierwa, zwanego biustonoszem), a na wierzch luźną, czarną koszulę, której nie zapięłam.

Następnie, z wielką niechęcią, zeszłam po schodach, trafiając do kuchni na moją ciocię pijącą kawę. Również przygotowałam sobie kubek w ekspresie, a po jego wypiciu wyszłyśmy z domu.

Do mojej szkoły dotarłyśmy autem, mimo iż droga od domu do niej na piechotę to dziesięć minut, ale Indra uparła się, że pojedziemy później na zakupy.

Niedługo później byłyśmy już w budynku tortur i skierowałyśmy się do gabinetu dyrektorki. Idąc, rozglądałam się po korytarzu. Całkiem znośnie, widziałam o wiele gorsze warunki w szkołach publicznych. Jasne ściany, szare kafelki na podłodze, błękitne szafki i porozwieszane różne dyplomy uczniów z konkursów.

Niby okej, ale z własnej woli, bym tu nie przychodziła.

Gdy w końcu dotarliśmy do odpowiednich drzwi, ciotka zapukała, po czym je otworzyła i weszłyśmy do środka. Po wejściu moim oczom ukazał się przestronny, jasny gabinet. Po prawej od wejścia była ściana i kolejne drzwi, a po lewej wielki regał z segregatorami i biurkiem ze stosem dokumentów. To zapewne sekretarki.

Wow, jakaś ty odkrywcza.

Naprzeciwko drzwi znajdowało się wielkie okno, a po jego prawej małe biurko z drukarką.
Sekretarka, pani Mitchell, jak wyczytałam z karteczki na biurku, przywitała się zaraz po nas krótkim "dzień dobry" i wskazała ręką na drzwi prowadzące do gabinetu dyrektorki.

Jakby to wcale nie były jedyne drzwi w tym pomieszczeniu, oprócz tych wejściowych.

Weszłam zaraz po ciotce i witając się, niepewnie usiadłam obok niej na krześle naprzeciwko pani O'Sullivan, bo tak się przedstawiła. Stwierdziła jednak, iż woli, abym mówiła do niej po imieniu, czyli Justine. Po grzecznościowych formalnościach z miłym uśmiechem zaczęła coś tłumaczyć Ciotce i pokazywała jej jakieś papiery. Nie miałam pojęcia, o co chodzi, jednak domyślałam się, że to coś związanego z moim przyjęciem do szkoły, bo co innego. W każdym razie ja wyłączyłam się kompletnie i zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu.

Gabinet dyrektorki nie był jasnobłękitny, jak to w przypadku pokoju, w którym znajdowała się sekretarka, ale biało-zielony. Tutaj również był wielki regał z segregatorami i różnymi trofeami. Wielki granatowy ciemnozielony dywan, na którym stały mosiężne krzesła i stół, przy którym siedziałyśmy, jasne panele i oczywiście ogromne okno, takie jak w poprzednim pomieszczeniu. Na biurku pod ścianą znajdował się również stos papierów i komputer. Ku mojemu zdziwieniu, naprzeciwko biurka, znajdowało się również czarne pianino.

- Este. - Zostałam wyrwana z moich rozmyślań, zapewne przez ciotkę.

- Tak? - Zapytałam i popatrzyłam się w jej stronę.

- Pani O'Sullivan coś do ciebie mówiła.

-Oh, przepraszam, zamyśliłam się.

- Nic nie szkodzi. - Uśmiechnęła się ciepło i ze zrozumieniem. - Mówiłam, że za chwilę przyjdzie chłopak, który oprowadzi cię po szkole.

Musiałam zaznaczyć, że pani Justine wyglądała bardzo młodo, jak na swój wiek, bo na moje to mogła mieć trzydzieści lat, a miała czterdzieści pięć. Poza tym była przepiękną, farbowaną blondynką o brązowo-zielonych oczach.

- Słucham? Jaki chłopak? - Zapytałam kompletnie zdezorientowana.

- Mazen, to miły chłopak. Liczę, że się dogadacie. - Nie wiem, po co, ale dobra. Niech mnie oprowadzi i nie stara się przy tym za dużo rozmawiać. Oby nie był jakimś palantem.

Usłyszałam pukanie.

- O, właśnie, to on. - Powiedziała dyrektorka jak dla mnie zbyt entuzjastycznie. - Proszę!

- Dzień dobry. - Odwróciłam się w stronę drzwi i zobaczyłam ciepło uśmiechającego się chłopaka, który patrzył się wprost na mnie. - Ty jesteś Estelle, tak?

Przytaknęłam głową, nie chcąc wydobywać z siebie zbędnych słów.

Będzie ciekawie.

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

SIEMA SKURWYSYNKI!
A WIĘC O TO I JEST! PROLOG MOJEGO PIERWSZEGO OPOWIADANIA!

Mam nadzieję, że się podobało i jeśli ktokolwiek będzie chciał, to czytać niech zostawi w komentarzu "+"

To jest moje pierwsze opowiadanie i zdaję sobie sprawę z tego, że może być dużo błędów i niedociągnięć (i cringu)
Więc jeśli coś jest nie tak, to napiszcie w komentarzu i postaram się to poprawić.

See Ya!


bruh, napisałam to w 2019 r. i przychodzę do was ze skorygowaną wersją bo znalazłam to przypadkiem i zobaczyłam, że miałam okej pomysł, ale wykonanie chujowe. Plus niesamowicie mi się nudzi.

Opis zostawiłam stary, bo po części się zgadza. Dajcie znać co sądzicie i do przeczytania ;P

no i zmieniłam też tytuł, wcześniej było "Loneliness"

Also, jeśli chce ktoś zrobić okładkę, TO BŁAGAM!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top