36. the perfect plan

ZARYA ZASTANAWIAŁA SIĘ, JAK MOCNO ZAPRZEPAŚCIŁA WSZYSTKIE SZANSE NA URATOWANIE BLISKICH. Hades zareagował, nie tak jak tego oczekiwała, ale czy w ogóle można było się czegoś spodziewać po nieobliczalnym bogu świata podziemnego?

— Nie przejmuj się — pocieszyła ją Persefona. Bogini usiadła obok niej pod ścianą i objęła ramieniem — Mój mąż jest...

— Nieprzewidywalny? — Zakończyła za nią Layla. Persefona spojrzała na nią z urazą, ale po chwili się uśmiechnęła.

— To jest idealne określenie. Jest taki, bo po części zmusza go do tego to, kim jest — powiedziała tajemniczo i poprawiła swoją sukienkę. — Gdyby nie on, to skończyłabym jako kolejna zabawka Zeusa. Uratował mnie od wyjątkowo nieszczęśliwego losu.

— Chcesz powiedzieć, że niby tutaj jesteś szczęśliwa?

— Możesz w to wierzyć lub nie, ale tak właśnie jest. Poza tym Hades ma powód do tego, by być dodatkowo zdenerwowany.

Persefona zamilkła, nie chcąc zdradzać nic więcej. Zarya zmarszczyła brwi, bo taka tajemniczość ze strony bogini była raczej mało spotykana. To było wręcz do niej niepodobne. Zawsze była uśmiechnięta, radosna i wyjątkowo gadatliwa. Chciała pomagać wszystkim, niezależnie od tego, kim byli. Pamiętała, że kiedy pierwszy raz się spotkały, tak Perssie rzuciła się jej w ramiona, jak starej przyjaciółce, z którą nie widziała się przez wiele lat. Później wskazała na nią palcem i po prostu stwierdziła, że się zaprzyjaźnią.

— Czym dodatkowo zdenerwowany jest Hades? — Zapytała Zarya z ciekawością. Wiedziała, że Hadesa łatwo było wyprowadzić z równowagi, ale czuła, że tym razem nie chodzi już tylko o jego nad wyraz delikatny charakter.

— Cóż...

Persefona zawahała się krótko, ale w końcu położyła dłoń na swoim płaskim brzuchu. Jakby ten gest miał wszystko wyjaśnić.

Niby co to miało oznaczać?

Layla od razu skojarzyła, o co chodzi.

— Jesteś w ciąży — stwierdziła El-Faouly, a Zarya miała wrażenie, że się przesłyszała. Persefona jedynie skinęła głową na potwierdzenie.

— Co? Myślałam, że to niemożliwe. Mówiłaś, że...

— Pamiętam dokładnie, to co ci mówiłam, Zarya — przerwała stanowczo. — Tak było przez milenia, bo Zeus mnie przeklął i nawet czary Hery nie pomogły.

— Popieprzony dupek — mruknęła Layla i Zarya nie mogła bardziej się z nią zgodzić.

— To jak do tego doszło? — Zapytała, a zarówno Persefona jak i Layla spojrzały na nią z przebiegłym uśmiechem. — Na miłość boską wiem, jak się robi dzieci! Nie potrzebuję żadnego uświadamiania. Chcę tylko się dowiedzieć, jakim cudem jego przekleństwo zostało złamane.

— Razem z Hadesem stwierdziliśmy, że Zeus musi słabnąć. Nie wiem, co ma z tym związek, ale może to czas, by ktoś inny zasiadł na jego tronie w Olimpie? Dlatego też nie mogłam się tam wybrać. Gdyby Zeus dowiedział się, że jestem w ciąży...

— W tym momencie jest tylko jedna osoba, którą nienawidzi tak mocno, że nie zwraca uwagi na nic innego. Ja. Nie ma za co, Perssie. Na razie da wam spokój.

Ironia w jej głosie nie była tylko słyszalna, ale i wyczuwalna. Wiadomość od bogini tylko jeszcze mocniej ją zdołowała. To wszystko wydawało się jej nierealne – zniknięcie jej bliskich, to, że znajdywała się u Hadesa, informacje od Persefony i to, że ona sama miała zostać siostrą. O ile w ogóle miałam tego dożyć. Nie mogła jednak znieść myśli, że gdzieś tam jej matka była przetrzymywana i nie mogła cieszyć się tak samo tym szczęściem tak jak Persefona.

— Mogę zaufać wam, że niczego nikomu nie przekażecie?

— Mi i tak nikt nie uwierzy — Zarya wzruszyła ramionami.

— To nie jest mój interes — oznajmiła Layla. — Chcę tylko uwolnić bliskie mi osoby.

Prescott skinęła głową. Nie mogła jednak odeprzeć od siebie wrażenia, że Layla w jakiś sposób, może nawet nieświadomie, to ją obwiniała za całą sytuację. Zbliżające się powoli kroki, które odbijały się głośno od posadzki, przerwały ich rozmowę. Zarya szybko podniosła się do góry i wzięła głęboki oddech. Nawet nie myślała o tym, kim mógł być zbliżający się gość. Pałac Hadesa mało kto odwiedzał bez uprzedniego zapowiedzenia, a w tym momencie wśród nich brakowało jedynie Aresa.

Bóg wyłonił się zza zakrętu dosłownie chwilę później i zaraz stanął przed trójką kobiet.

— Nie spodziewałem się takiego komitetu powitalnego — powiedział na wstępie. — Hades się w końcu tobą znudził?

Zarya niemal mechanicznie stanęła bliżej Persefony. Wiedziała, że Ares nie przepadał za większością bogów i bogiń, ale ciągle nie mogła zrozumieć jego zachowania w stosunku do Persefony.

— Uważaj, co mówisz, Aresie — odparła pewnie bogini. — Nie chcesz, by Hades cię usłyszał.

Ares uśmiechnął się złośliwie i otwierał usta, by coś odpowiedzieć, ale wtedy drzwi do sali tronowej otworzyły się, a w przejściu stanął Hades z Posejdonem.

— Nie chcę, co usłyszeć? — Zapytał bóg, a w jego głosie słychać było ostrzeżenie. Każdy, kto go znał, wiedział, by w tym momencie lepiej go nie okłamywać.

— Żartów Aresa — odpowiedziała Persefona. Podeszła do swojego męża, wsunęła rękę pod jego ramię i pocałowała go w policzek. Zarya jednak obstawiała, że wykorzystała moment do tego, by wyszeptać mu coś na ucho.

— Cieszę się, że w końcu do nas dołączyłeś — powiedział Posejdon, spoglądając na Aresa z podejrzeniem. — Mamy wiele do omówienia.

Co przekonało Hadesa, by im pomóc? Nie miała bladego pojęcia. Może to Posejdon wyjawił mu, że w tym momencie łączyło ich o wiele więcej, niż kiedykolwiek – chociażby chęć ochrony ich bliskich i fakt, że obydwoje spodziewali się dziecka. Przez myśl Zaryi przeszło, że właśnie tak powinno być. Gdyby wszystko było tak, jak należy, to może każdy z bogów mógł zaznać takiego szczęścia.

Po krótszych i dłuższych dyskusjach między całą grupą jakimś cudem udało się wymyślić plan. Zarya i Layla miały zakraść się do gabinetu Zeusa, w którym zawsze trzymał klucze do celi swoich najważniejszych więźniów. To było jak małe trofeum dla niego, że złapał swoich największych wrogów. Było wiadome, że wśród nich będą klucze do celi, gdzie uwięziono wszystkich bliskich Zaryi. W tym samym czasie Hades miał wywabić i upewnić się, że Zeusa nie będzie w pobliżu, a Posejdon i Ares mieli udać się do bogów i przekonać ilu się dało, by w razie czego opowiedzieli się po ich stronie. Nikt nie chciał, by to zakończyło się krwawą walką, ale musieli brać pod uwagę każdą opcję.

Zarya była zmęczona psychicznie i fizycznie, ale nie mogła się poddać. Nie wiedziała też, kiedy znów zobaczy się z Persefoną, dlatego obie postanowiły odejść na bok, by się pożegnać.

— Uważaj na siebie, dobrze? — Poprosiła bogini, kładąc ręce na ramionach dziewczyny.

— Ty też — Zarya się uśmiechnęła. — Znajdziesz sobie tutaj zajęcie bez Hadesa?

Bogini zaśmiała się krótko.

— Do tej pory całkiem nieźle dawałam sobie radę, ale dziękuję za twoją troskę. Po wszystkim wpadniesz znowu do nas? Będzie mi miło znów cię tutaj gościć. I pokażę ci cały pałac oraz ogrody.

— Nie wiem, czy kolejny raz przetrwam spotkanie z Charonem. Albo on ze mną. Prędzej, czy później naprawdę go ukatrupię.

— Charona nie da się zabić — powiedziała z rozbawieniem. — Wystarczy, że nie będziesz się nim przejmować. Po waszym ostatnim spotkaniu ciągle narzekał, jaka to jesteś niewychowana. Rozbawił tym wyjątkowo mojego męża. Mnie samą również. Od tamtej pory jest chyba na nas obrażony.

— On jest obrażony cały czas.

— Też prawda — parsknęła Persefona. — Chodź tutaj, bo nie wiem, kiedy znów się zobaczymy.

Persefona wyciągnęła ręce, a później obie wpadły sobie w ramiona. Zarya starała się uważać na jej brzuch, by przypadkiem jej nie zranić. Nie mogła jednak oprzeć się myśli, że właściwie prędzej, czy później i tak się znów z nią zobaczy. Niezależnie od tego, czy będzie żywa, czy martwa. Właściwe po cichu liczyła na to, że jeśli Zeus ją w końcu zabije, to może trafi do Podziemia i spróbuje przekonać Hadesa do tego, by zatrzymał ją u siebie w pałacu.

— Musimy już iść — oznajmił Posejdon, podchodząc do nich. Persefona odsunęła się do Zaryi, a później postanowiła udać się do swojego ukochanego, by i z nim wymienić kilka ostatnich słów.

— Myślisz, że to się uda? — Zapytała Zarya swojego ojca.

— Jest szansa, że...

— Nie ściemniaj mi. Powiedz szczerze. Myślisz, że tak po prostu wejdziemy na Olimp, znajdziemy mamę, Marca, Tommy'ego i całą resztę i spokojnie sobie wrócimy do domu?

— Na to właśnie mam nadzieję, ale ciągle w grę wchodzi Zeus. Wiem, że Hades z największą chęcią od razu, by się na niego rzucił, ale nie chcę doprowadzić do krwawej walki.

— Co jeśli ona będzie nieuchronna?

— Wtedy będziemy walczyć.

Zarya przeszła przez portal i aż poczuła ciarki na skórze, gdy zobaczyła znajome ściany.

— Gdzie jesteśmy? — Zapytała Layla, rozglądając się po miejscu, w którym się znaleźli. — To przypomina to przeklęte Wszechmiasto.

Ares parsknął ironicznie, a Layla posłała mu chłodne spojrzenie, które w żaden sposób go nie poruszyło.

— Wszechmiasto ma się nijak do Olimpu, złotko.

— Nazwij mnie jeszcze raz złotko, a nie ręczę za siebie. W nosie mam to, że jesteś bogiem. Sama mam boginię po swojej stronie.

— Layla, to nie ma sensu — mruknęła Zarya. — Po prostu go zignoruj.

— Nie lubię być ignorowany, droga kuzynko.

— Teraz będziesz musiał, to znieść.

— Uspokójcie się — przerwał im Posejdon. — Wiem, że nie chcemy być tutaj w tym towarzystwie, ale na ten moment jesteśmy na siebie skazani. Zróbmy to, co mamy zrobić, a później każdy pójdzie w swoją stronę.

— Cóż za przemowa bracie. Ćwiczyłeś ją wcześniej? — Skomentował ze złośliwym, ale rozbawionym uśmiechem Hades. Zarya w pewien sposób podziwiała jego nastawienie, ale w tym momencie z nich wszystkich nie musiał, aż tak mocno obawiać się o swoich bliskich. Jego ukochana znajdywała się w bezpiecznym pałacu, a nie była przetrzymywana w celi.

— Daj sobie spokój, Hadesie. Załatwmy, to tak szybko, jak się da i spadajmy stąd. Nie jestem fanem tego miejsca.

— Ja wręcz przeciwnie — Ares założył ręce na klatce piersiowej. — Jak to mówią ludzie? Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.

— Każdy wie, co ma robić? — Zapytał ostatni raz Posejdon, a reszta skinęła głową. — W takim razie chodźmy.

Droga ukrytymi korytarzami Olimpu nie była trudna. Zarya nie znała większości z nich, ale Posejdon i Hades byli w stanie poruszać się po nich, nawet z zamkniętymi oczami. Cisza, która im towarzyszyła, nie działała na nią w żaden sposób kojąco. Wręcz przeciwnie – powodowała, że zaczęła myśleć o wszystkim, co miało się wydarzyć. Poddawała we wątpliwość wszystko to, co mieli zrobić. Czy uda im się zrealizować plan? Czy dotrze do bliskich? Jeśli tak, to w jakim stanie ich znajdzie? Czy kiedykolwiek jej wybaczą, że znaleźli się w takiej sytuacji z jej powodu? Czy byli cali, czy może Zeus kazał ich w jakiś sposób torturować? Co jeśli...

— Jesteśmy na miejscu — oznajmił cicho Hades, przerywając jej złe myśli. — Posejdon i Ares wiedzą, co mają robić, a wy — spojrzał na Zaryę i Laylę — idziecie jeszcze prosto. Następne zejście w prawo prowadzi bezpośrednio do gabinetu Zeusa.

Zarya skinęła głową. Pożyczyła powodzenia swojemu ojcu, co on też również zrobił i się rozdzielili. Obie kobiety szły przez cały czas w milczeniu, dlatego gdy Zarya usłyszała cichy szept, który wypowiadał jej imię, natychmiast się zatrzymała. Głos ten nie brzmiał naturalnie, ale jednocześnie nie był przerażający. Wręcz sprawiał, że czuła jakieś ciepło przepływające przez jej ciało. Jakby ktoś przy niej czuwał i otaczał opieką.

— Co jest? — Zapytała Layla, odwracając się do niej.

— Sama nie wiem. Słyszałam głos i...

— Nikt nic nie mówił, Zarrie.

Layla najwidoczniej się zaniepokoiła. Zarya zagryzła dolną wargę, bo nie chciała, by przyjaciółka nie dość, że obwiniała, to jeszcze miała ją za niezrównoważoną psychicznie.

— Musiało mi się coś przesłyszeć — wyjąkała szybko, ale nawet dla samej siebie nie brzmiała przekonująco.

Wznowiły swój marsz i jak bardzo chciała zapomnieć o szepcie, tak nie mogła, bo zbliżając się do celu, głos brzmiał coraz głośniej i wyraźniej. Po kilku minutach udało im się dotrzeć do małych drewnianych drzwi.

— To tutaj? — Zapytała dla pewności Layla, ale Zarya sama po raz pierwszy znajdywała się w tej części pałacu.

— Wydaje mi się, że tak.

Wyciągnęła rękę i chwyciła za klamkę. Kiedy miała ją nacisnąć, Layla złapała ją niespodziewanie za dłoń i powstrzymała.

— Jesteś pewna, że to nie będzie żadna pułapka?

— Dobrze wiesz, że nie mam bladego pojęcia, co nas czeka. Nie mamy wyboru.

— Chcę jedynie wiedzieć na sto procent, czy jesteśmy tego samego zdania.

— Czemu nagle teraz poruszamy ten temat? — Zarya uniosła jedną brew. Do tej pory Layla wydawała się nie mieć żadnych wątpliwości, a teraz te wręcz od niej promieniały. Prescott nie czuła się z tym dobrze, bo jeśli Layla miała wątpliwości, to ona sama zaczęła je mieć.

— Dlatego, że jeśli coś ci się stanie, to ja będę musiała składać Marca do kupy. Chcę wiedzieć, czy na pewno wszystko przemyślałaś, bo znam cię na tyle, by wiedzieć, że masz swój plan.

Zarya nie była zaskoczona, że ze wszystkich osób, to właśnie Layla odkryła jej zamiary. Prawda była taka, że kiedy miała mieć pewność, że wszyscy są bezpieczni, tak miała zamiar samotnie udać się do Zeusa i go zabić, albo samej zginąć. Trochę dramatyczny i raczej nie do końca przemyślany plan, ale i tak miała zamiar go zrealizować.

— Cokolwiek się stanie, tak każdy sobie z tym poradzi.

— Chyba nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak jesteś dla nich ważna. Gdyby tak było, to nic takiego byś nie powiedziała. Mam ochotę cię w tym momencie sama udusić, bo jesteś moją przyjaciółką, prawdopodobnie jedyną, jaką miałam i wręcz nie mogę patrzeć na to, jak chcesz postąpić.

— Jeszcze nic nie zrobiłam.

Layla westchnęła ciężko.

— Jeszcze — mruknęła bez przekonania.

Zarya w końcu nacisnęła klamkę i weszły do środka. Gabinet Zeusa był wielkim, przestronnym pomieszczeniem, które wbrew pozorom było stylowo urządzone. Białe i złote elementy przeważały, ale znalazło się miejsce na kilka drewnianych, rzeźbionych mebli, które zostały dobrane tak, by pasowały do wnętrza. Po lewej stronie znalazły się wielkie okna bez szyb, które prędzej przypominały balkon z tarasem. W środku powieszono obrazy i postawiono rzeźby, które jednak w większości przedstawiały Zeusa w różnych momentach historii, bardziej abstrakcyjne lub seksualne, na które żadna z nich nie chciała patrzeć.

— To tutaj przyjmuje swoje kochanki? — Zapytała Layla, spoglądając na szezlong ze zdobnymi poduszkami.

— Przeważnie. Chociaż zakładam, że to tylko jedno z miejsc. Hera zna jego gabinet, więc jego główny pokój zabaw znajduje się pewnie gdzieś indziej.

— Ohyda. Dobra, zacznijmy szukać tych kluczy, bo chcę zniknąć stąd jak najszybciej, by nie musieć na to patrzeć.

Zarya skinęła głową i zaczęła się rozglądać po miejscu. O dziwo, gdy podeszła do biurka, tak to faktycznie prezentowało się, jakby było przeznaczone do pracy. Na blacie znajdywały się różnego rodzaju papiery, nad którymi się nie skupiała. Były również najlepszej jakości pióra i atrament w najróżniejszych kolorach, a obok kilka rodzajów pieczątek. W szafkach nie znalazła nic godnego uwagi, tak naprawdę to były różnego rodzaju pierdoły. Jak dla niej, to były swego rodzaju pamiątki? Po czym? Wolała nie wiedzieć.

Wtedy też ponownie usłyszała szept, który teraz brzmiał wyraźniej.

Zarya, chodź do mnie...

Zamarła na chwilę i chciała wierzyć, że to Layla do niej mówiła, ale gdy na nią spojrzała, tak była pochłonięta we własnych poszukiwaniach. Przeczesywała każdy zakątek pomieszczenia, nie starając się na zachowanie, chociaż najmniejszych oznak, że nikogo tu nie było. Najwidoczniej uznała, że i tak nie ma sensu.

Zarya, widzę cię. Zarya, chodź do mnie.

Szept się powtórzył i tym razem słyszała go jeszcze lepiej. Tak jakby ktoś, kto wypowiadał te słowa, znajdywał się w tym samym pomieszczeniu, co ona. Zaczęła się rozglądać, bo może ktoś – jakaś magiczna mara – obserwowała ją, a ona nawet nie zdawała sobie z tego sprawy. Nie spodziewała się nikogo dostrzec, ale gdy przyglądała się gabinetowi, tak w jej oczy rzucił się mebel, stojący w jednym z rogów pomieszczenia. Był to regał, który posiadał kilka półek, a na każdej z nich znalazł się jakiś rekwizyt. Zarya potrafiła dostrzec pięknie wykonane bransolety, złotą strzałę, czy prosty sztylet. Jednak to, co najbardziej zwróciło jej uwagę, to diadem, który leżał na niewielkiej poduszce na samej górze. Przedmiot w niczym nie przypominał tego, który nosiła Persefona. Ten diadem był bogato zdobiony i wykonany z największą precyzją. Główna część składała się ze złotych, splecionych ze sobą gałązek oliwnych. Nie było to coś nowego, bo wszystkie boginie posiadały biżuterię w tym stylu. To, co się wyróżniało to wyjątkowy niespotykany niebieski kolor klejnotów, którymi był ozdobiony diadem. Zarya nie wiedziała, jak powinna określić tę barwę, ponieważ widziała ją po raz pierwszy. I była wyjątkowo piękna. Nawet Hera nie nosiła takiej korony.

Co najważniejsze wydawało jej się, że to właśnie ten diadem do niej przemawiał. Jakby to z niego wydobywał się nieznajomy szept.

Zarya, czekam na ciebie...

Czuła się tak, jakby była pod wpływem jakiegoś zaklęcia, a jednocześnie tak nie było. Zdawała sobie sprawę z tego, co robi, kim jest i gdzie. Nie czuła się opętana tak jak we Wszechmieście. Teraz poddawała się temu dobrowolnie. Nawet nie zauważyła kiedy znalazła się przy regale i sięgnęła dłońmi w stronę diademu. Szept się tylko nasilił, teraz przekształcając się w zbitek słow, które na siebie nachodziły, przez co nie potrafiła ich zrozumieć. Później jej palce zetknęły się z zaskakująco ciepłym, ale przyjemnym metalem. Przez jej ciało przebiegły dreszcze i w końcu zobaczyła coś, co mogła określić jedynie jako wizję.

Widziała pałac, ale nie taki jak na Olimpie, czy ten, w którym mieszkał Hades. To miejsce nie było, aż tak wielkie, ale biła od niego jakaś pozytywna energia. Nie widziała żadnych szczegółów, trudno też było jej stwierdzić, gdzie dokładnie znajdywało się to miejsce, ale czuła w nim niespotykany spokój. Później jakaś siła pociągnęła ją do środka i znalazła się w praktycznie pustym pomieszczeniu. Nie było ono kompletnie opuszczone, bo widać było, że ktokolwiek tutaj mieszkał, tak przykładał staranną uwagę do tego miejsca.

Zarya... Zarya... Zarya...

Rozejrzała się po pomieszczeniu, znów szukając właściciela głosu, ale jedyne, co ujrzała, to wiszący naprzeciwko krótki miecz. Długa rękojeść była rzeźbiona i zdobiona kamieniami w tym samym kolorze, co diadem. Na ostrzu znalazła się transkrypcja w języku, którego nie potrafiła rozpoznać, a jej środkowa część nieco się zwężała, by znów przybrać odpowiedni kształt tuż przy samym zakończeniu. Miecz był przepiękny i Zarya wręcz czuła, że musiał być idealnie wyważony w walce.

— Zarya!

Głos Layli sprowadził ją do rzeczywistości. Odłożyła diadem na miejsce i zamrugała kilka razy powiekami, szukając swojej przyjaciółki tam, gdzie widziała ją ostatni raz. Jednak Layla patrzyła na nią ze strachem wypisanym w oczach i wskazała jedynie głową na drzwi prowadzące do gabinetu. Zarya nie zdążyła się odwrócić, gdy usłyszała najbardziej znienawidzony głos.

— Muszę przyznać, że jestem niezwykle zadowolony z twojego widoku, moja droga. Widziałem, że razem z Posejdonem będziecie kombinować, by dostać się na Olimp i odbić waszych bliskich.

Zarya spojrzała na Zeusa, który stał w towarzystwie całej swojej obstawy. Nawet jeśli obie z Laylą miałyby walczyć, to nie dałyby rady sobie z całą grupą strażników, którzy byli gotowi oddać życie w obronie boga.

— Muszę jednak przyznać, że gdyby nie Ares, tak prawdopodobnie mogłoby się wam udać. Och, nie rób takiej miny, Zarya. Chyba nie spodziewałaś się, że Ares będzie trzymał z wami? Od kiedy uciekł z Olimpu, tak za wszelką cenę chce tutaj wrócić. I w końcu mu się udało. Przehandlował was i tego swojego przeklętego bękarta za powrót.

Zarya miała wrażenie, że utknęła w jakimś koszmarnym śnie. Istniało duże prawdopodobieństwo, że zostaną złapani i nie zważała na to. Wiedziała, że Aresowi nie można było ufać, ale mimo wszystko nie spodziewała się, że postanowi ich zdradzić, a przede wszystkim swojego syna. Przecież dokładnie pamiętała, jak nie tak dawno opowiadał jej o tym, jak zależało mu na Theo, a tymczasem potraktował go w najgorszy, możliwy sposób.

Jedyne, na czym mu zależało, to on sam.

— I tak przybyłam na Olimp, tak jak chciałeś — odezwała się w końcu Zarya, starając się na spokojny głos. — Chciałeś mnie tutaj, więc jestem. Puść moich bliskich i Theo, bo oni nie mają z tym nic wspólnego.

Zeus zacmokał z zadowoleniem i zrobił kilka kroków do przodu. Stanął tuż przed nią, a ona ani drgnęła, gdy chwycił jej brodę między swoje palce i kazał na siebie spojrzeć.

— W tym rzecz, że razem z Posejdonem wciągnęliście w to wszystko Hadesa. Plus wprowadziliście na Olimp osobę, której tutaj w ogóle nie powinno być — spojrzał przelotnie na Laylę, a później wrócił wzrokiem do Zaryi. — Możesz pogratulować tylko sobie samej, bo naprawdę chciałem okazać wam trochę dobroci i was puścić, ale teraz wpadłem na zupełnie inny pomysł. I myślę, że każdemu on się spodoba.

Zarya przełknęła ślinę. Wolała nawet nie myśleć, co wymyślił Zeus, bo i tak miała się o tym przekonać. I poczuć jego wściekłość na własnej skórze. Bóg puścił ją z taką siłą, że niemal odrzuciło ją do tyłu. Layla natychmiast podeszła do niej i złapała za ramię, pomagając jej się podnieść.

— Zabrać je — rozkazał Zeus, wymachując swoim palcem. Straże natychmiast się go posłuchały i już po chwili obie zostały rozdzielone i wyprowadzone z pomieszczenia. 



\‥☾‥/

A/N:

badumm tss, Ares od samego początku miał być dupkiem, soooł, 

ale to co boli mnie bardziej, to że zbliżamy się już do definitywnego końca tej historii, 

i boli mnie z tego powodu serduszko, bo Zarya to moje słoneczko 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top