18. Jake's problem
JAKE LOCKLEY MIAŁ PROBLEM.
I nie wiedział, jak się go pozbyć.
Prawda była taka, że dzień spędzony z Zaryą okazał się zupełnie inny, niż go sobie wyobrażał. Gdzieś pomiędzy spacerowaniem po ogrodzie botanicznym, kawą w jego ulubionej kawiarni i zjedzonym taco, doszedł do wniosku, że w gruncie rzeczy Prescott była całkiem zabawna i inteligentna. Była też wyjątkowo urocza, ale takie myślenie w ogóle mu nie pomagało. Tylko komplikowało wszystko jeszcze mocniej, a ciągłe marudzenie Marca i Stevena w głowie, że ma się zachowywać, było dla niego męczące, niż kiedykolwiek wcześniej.
Nie chciał się przywiązywać do dziewczyny w żaden sposób, bo wiedział, że pozostała dwójka, z którą dzielił ciało już za bardzo była w niej zakochana. Jeśli miałoby się coś wydarzyć, to chociaż jeden z nich musiał mieć do tego wszystkiego obojętny stosunek. Jednak podświadomie czuł, że i na to było już za późno.
Ponieważ Jake Lockley miał pewien sekret, o którym nie wiedział nikt.
I ten sekret całkowicie komplikował wszystko to, co w jakiś sposób łączyło go z dziewczyną.
— Opowiedz mi coś, co uważasz za najbardziej żenującą historię w swoim życiu — poprosił, obracając między palcami kufel z piwem.
Wspólny dzień powoli się kończył i na uczczenie tego małego sukcesu obydwoje zdecydowali, że warto udać się do jedynego latynoskiego klubu w mieście. Jake z początku nie miał bladego pojęcia, dlaczego Zarya postanowiła wybrać akurat to miejsce, ale jego wątpliwości szybko zostały rozwiane. Po pierwsze – gdzieś między rozmowami ze Stevenem i Marciem dowiedziała się, że lubił te klimaty. Po drugie – okazywało się, że było to jedno z jej ulubionych studenckich miejscówek. Opowiadała nawet, że z niejaką Aurą często w nim przebywała.
— Żebyś miał mnie później czym szantażować? — Zażartowała, biorąc łyk swojego drinka. Kolorowy i świecący napój wyglądał co najmniej śmiesznie w porównaniu do jego piwa, ale Lockley uważał, że idealnie do niej pasował. — Chyba podziękuję.
— Obiecuję, że zostanie to między nami. Nie wykorzystam tego w żaden sposób przeciwko tobie.
Zarya zmarszczyła brwi, kompletnie nieprzekonana.
— Czemu akurat pytasz o coś takiego?
— Najszczęśliwszą i najgorszą historię z twojego życia już słyszałem — wyjaśnił, zanim zdążył pomyśleć o tym, co właściwie mówił. Niemal otwarcie przyznawał się do tego, że był świadomy o wiele częściej, niż ona, czy reszta alter mogli uważać.
Dupku, dopiero teraz nam to mówisz?
To się nazywa naruszenie zasad prywatności, Jake.
W głowie od razu usłyszał głosy pozostałej dwójki. Marc brzmiał na wyjątkowo wkurzonego, a Steven zdegustowanego.
— Właściwie to nawet nie wiem, jak powinnam na to zareagować.
— Opowiadając mi żenującą historię — uśmiechnął się złośliwie, ignorując wcześniej poruszany temat. — Albo o swoim pierwszym pocałunku. Skoro to nie Steven był tym szczęśliwcem, to kto? Jakiś pryszczaty nastolatek?
Szatynka wywróciła oczami, a później wyciągnęła papierową rurkę ze swojej szklanki i rzuciła nią w Jake'a. Zarya widocznie poczerwieniała na twarzy i samo to spowodowało, że był jeszcze bardziej zaciekawiony historią, która się za tym kryła.
— Naprawdę jesteś ciekawy, czy szukasz tylko sposobu na to, by mnie dobić?
— Mieliśmy umowę, prawda? Spędzamy wspólnie jeden dzień — przypomniał jej, a ona skinęła głową. — Mówiłem szczerze, że nie wykorzystam tego przeciw tobie. Jestem tylko ciekawy i pozostała dwójka, jak jest teraz na mnie zirytowana, tak też umiera z ciekawości. I zazdrości, że to nie oni mieli tyle odwagi, by o to zapytać.
Zarya zaśmiała się wesoło, odchylając głowę do tyłu i opierając się plecami o lożę, w której siedzieli. Gdy uniosła swój wzrok do góry, patrzyła na niego ze szczerym rozbawieniem, ale i wątpliwościami, jakby zastanawiała się, czy faktycznie robi dobrze.
— Dobra — odezwała się w końcu, ale zanim kontynuowała, wzięła porządny łyk ze swojego drinka na odwagę. — Prawda jest taka, że najbardziej żenująca historia z mojego życia, to historia pierwszego pocałunku.
— Teraz to dopiero mnie zaciekawiłaś.
— Właściwie, to krótka historia — zaśmiała się nerwowo. Założyła włosy za uszy, by odgarnąć je z własnej twarzy. Klubowe światło padło na jej cerę i Jake podświadomie przeklinał wszystko, co istnieje, że dziewczyna musiała wyglądać uroczo, nawet w tak niekorzystnym oświetleniu. — To było... Jakieś dziesięć lat temu. Zaraz po zakończeniu szkoły średniej. Byłam na imprezie z moimi znajomymi... Wiesz, pierwsza impreza w klubie, a nie żadna domówka. Trochę mnie poniosło i właściwie nawet nie wiem do końca, jak to opowiedzieć, bo większości nie pamiętam. Byłam pijana, ale pamiętam, że spędziłam trochę czasu w towarzystwie jakiegoś faceta. Tańczyliśmy, rozmawialiśmy i później pamiętam, że znajdywałam się z nim w jego samochodzie i się całowaliśmy. Nie doszło do niczego więcej, tego jestem pewna.
— Na pewno? — Drażnił się z nią Jake. — Ta historia kompletnie nie pasuje do ciebie. Serio jest prawdziwa?
— Tak! — Zawołała zdegustowana, a później schowała twarz w dłoniach. — Och, to był najgorszy pomysł, na jaki kiedykolwiek wpadłeś.
Mężczyzna zaśmiał się głośno, a ona uchyliła palce jednej dłoni, tak że mogła spoglądać na niego prawym okiem. To doprowadziło do jeszcze większego rozbawienia z jego strony.
— Jeszcze znajdzie się kilka w zanadrzu.
— W takim wypadku chyba nie chcę ich poznawać na ten moment — odparła, odciągając ręce od twarzy. Ciągle była zaczerwieniona, ale teraz trudno było jednoznacznie stwierdzić, z czego dokładnie.
W loży nastała chwila ciszy. Jake obserwował ją uważnie, próbując wyczytać z jej zachowania, jak najwięcej, nawet jeśli w dużej części już je znał. Ona sama po raz pierwszy prawdopodobnie nie czuła się w żaden sposób skrępowana w jego towarzystwie. Miała wrażenie, że Lockley w jakiś sposób się na nią otworzył i może powoli akceptował fakt, że nie chciała się tak łatwo poddać. Otwarcie przyznawała, że ten dzień był o wiele lepszy, niż tego oczekiwała.
DJ podgłośnił puszczaną muzykę, a Zarya zawołała z euforią.
— Niebiosa, dawno nie słyszałam tej piosenki! — Powiedziała z rozbawieniem. Oparła się skrzyżowanymi rękami o blat stolika i pochyliła się do przodu. Uśmiechnęła się prowokująco do bruneta. — Masz zamiar zaprosić mnie do tańca, czy przesiedzimy tutaj cały wieczór?
— Skąd myśl, że w ogóle tańczę?
— Nazwijmy to kobiecą intuicją.
— Twoja kobieca intuicja w tym cię zdecydowanie zawodzi — odpowiedział, unosząc jedną brew. Prawda była zupełnie inna, bo Jake nie miał nic przeciwko temu, by porwać dziewczynę na parkiet i oddać się muzyce. Potrafił sobie wyobrazić, jak to wszystko mogło wyglądać. Jednak nie byłby sobą, gdyby nie drażnił się z nią.
— Jakoś w to nie wierzę — oznajmiła, a później wyprostowała się i wstała. Oparła się biodrem o stolik tuż przy nim. Jake uniósł do góry głowę, by na nią spojrzeć i z zaskoczeniem stwierdził, że jej twarz znajdywała się tuż przy jego. — Ostatecznie wcale nie potrzebuję nikogo do tańca. Potrafię świetnie bawić się sama.
Puściła mu oczko, a później odwróciła się i tanecznym krokiem ruszyła na parkiet.
Jake obserwował ją, jak poruszała swoim ciałem do rytmów, jak wyrzuciła ręce do góry, by zaraz wpleść je we własne włosy i zacząć się nimi bawić. Było w tym coś zmysłowego, co sprawiało, że zrobiło mu się wyjątkowo gorąco i to bynajmniej z ogrzewania w lokalu. Ich spojrzenia spotkały się na krótką chwilę – Zarya patrzyła centralnie na niego z uroczym uśmiechem, a on nawet nie zauważył, w którym momencie poluźnił swój krawat, który nagle był zbyt ciasno związany.
Później jedyne, o czym był w stanie myśleć to pewna podobna noc sprzed dziesięciu lat.
☾
Jake korzystał z dnia, w którym mógł sprawować kontrolę. Nie przeszkadzało mu to, że nie miało to miejsce wyjątkowo często, bo nie takie miał zadanie. Miał chronić Marca i Stevena i to było dla niego najważniejsze. Jednak on też czasami zasługiwał na chwilę rozrywki. I tylko w ten sposób tłumaczył to, że wylądował w jakimś klubie w Nottingham. Gdyby nie akcja jako najemnik, to nikt z nich, by się tutaj nie znajdywał. Lockley nie przepadał za tą robotą. O wiele bardziej wolał wojsko, ale powrót był niemożliwy. Żyć z czegoś trzeba było, a ze szkoleniem odbytym w armii nietrudno było zostać najemnikiem.
Z zaskoczeniem stwierdził, że głośna klubowa muzyka wcale nie irytowała go tak, jak sądził. Wcześniej nie miał wiele okazji do tego, by odwiedzić podobne miejsce. Jak chciał się napić, to szedł do baru, albo kupował butelkę alkoholu. Tym razem nie miał ochoty ani na jedno, ani na drugie. Chciał spróbować czegoś nowego, zwłaszcza że wątpił w to, by jutrzejszego dnia miał na to okazję. Podejrzewał, że nad ranem Marc znów przejmie kontrolę, a później uda się z powrotem do Egiptu po kolejne zlecenie.
Lockley wypił łyk piwa i wtedy usłyszał jeden z najbardziej uroczych dźwięków w całym swoim życiu. Ktoś się śmiał – nie byle ktoś, bo dziewczyna. Gdy spojrzał w bok najpierw jedyne, co mógł dostrzec, to jej rozczochrane, brązowe włosy do ramion i świecąca spódnica przed kolano. Bluzka, którą miała na sobie, odkrywała jej ramiona i połowę pleców, a spod materiału dało się dojrzeć fragment biustonosza. Kiedy nieznajoma stanęła do niego bokiem, bez problemu mógł stwierdzić, że miała może dwadzieścia lat.
Parsknął cicho do swojej szklanki i pokręcił głową na własne myśli o tym, co mógłby z nią zrobić, gdyby była starsza.
— Harry! — Zawołała do barmana, niemal po przyjacielsku. Jake obserwował dziewczynę i dochodził do wniosku, że musiała być tutaj częstym gościem. Innego wyjaśnienia na zażyłą znajomość z barmanem nie mógł znaleźć. — Jamila i Jade proszą o to samo! Przysięgam, że obiecały mi, że mnie nie będą ignorować, a robię za ich kelnerkę.
— Znowu się obściskują, co?
— Tak! — Zaśmiała się odrobinę za głośno. Widać było, że pierwsze drinki miała już za sobą. — Gdybym teraz zniknęła, to by nawet tego nie zauważyły. Ale ciii — dziewczyna przyłożyła palec do ust — nikomu o tym nie mów.
— Masz to, jak w banku, młoda — odpowiedział barman, a ona wywróciła oczami. — Rozumiem zestaw szotów dla twoich przyjaciółek, a dla ciebie? Znowu jakiś kolorowy drink?
— Zaskocz mnie!
Barman pokręcił głową, a później odwrócił się, by przygotować złożone zamówienie.
— Jesteś na tyle pełnoletnia, że możesz pić alkohol, hermosa?
Jake nie mógł się powstrzymać. Zadrwił na tyle głośno, by mogła go usłyszeć. Podejrzewał, że będzie oburzona jego słowa, ale nie spodziewał się, że zabije mu mocniej serce w momencie, gdy na niego spojrzy. Na twarzy miała szeroki uśmiech, a brązowe oczy mieniły się różnymi barwami przez światła przy barze.
— Nie wydaje mi się, by to było twoje zmartwienie, sir — odpowiedziała wesoło, a on miał ją ochotę przekląć w tym samym momencie. To, w jaki sposób się do niego zwróciła, zdecydowanie pobudziło jego wyobraźnię.
— To prawda — odparł, przysuwając się w jej stronę. — Czyli wychodzi na to, że się nie myliłem.
— W czym?
— Uznałem, że jesteś tutaj częstym gościem.
— Ja? — Dopytała i dla pewności wskazała na siebie palcem. — Och, nie. Nigdy. Jestem tutaj pierwszy raz. Przyjaciółki wyciągnęły mnie z okazji zakończenia szkoły i tak dalej.
— Jakoś trudno mi w to uwierzyć. Nie byłabyś pierwszą dziewczyną, która ukrywa przed rodzicami, że wykradała się do klubu, do którego nawet nie powinna mieć wstępu.
— Mam na swoim koncie wiele szalonych rzeczy, ale pod tym względem jestem grzeczną dziewczynką — powiedziała niewinnie, a Jake prawie się zakrztusił swoim alkoholem. Gdy na nią spojrzał, wiedział, że kompletnie nie zdawała sobie sprawy z tego, co robiła i mówiła. I jak zaczęła na niego działać od samego początku. — Chodzi o Harry'ego? — Zapytała wyjątkowo spostrzegawczo. — Jeśli to takie ciekawe, to mój znajomy. Pracowaliśmy razem jako kelnerzy przy jednym festiwalu.
Brunet nie mógł zrozumieć, czy dziewczyna była już na tyle pijana, że opowiadała o wszystkim, jak leci. Czy po prostu na tyle naiwna i niewinna – co wcale mu nie pomagało – że przez myśl jej nie przeszło, że mógłby mieć ukryte intencje w tej rozmowie. Mimo wszystko był dżentelmenem, a przynajmniej starał się nim być. Chociaż chciał zaciągnąć ją do klubowej toalety albo nawet hotelowego łóżka, tak nie mógłby tego zrobić, nie mając później wyrzutów sumienia.
— Jestem Jake — przedstawił się w końcu. Wstał ze swojego miejsca, a później stanął tuż obok niej. Oparł się łokciem o blat baru i uśmiechnął się do niej zadziornie znad swojej szklanki z alkoholem.
— Zarya — powiedziała wesoło. Podparła brodę o swoją dłoń i spojrzała na niego wyjątkowo rozmarzonym i zauroczonym wzrokiem. Leciała na niego i to było wypisane w jej oczach. — Więc, Jake... Zaprosisz mnie do tańca, czy przesiedzimy tutaj cały wieczór?
Wspólny taniec był tylko początkiem. Między rozmową, kolejnymi drinkami i tańcami, dochodził do wniosku, że to był jeden z najlepszych wieczorów do tej pory, jakie przeżył. Dziewczyna była urokliwa, chociaż czasami głupiutka, ale nie mógł być tym w żaden sposób zaskoczony, zwłaszcza że była wyjątkowo młoda. Miała przed sobą całe życie.
Był jednak wkurzony, gdy okazało się, że jej przyjaciółki postanowiły ją olać i zostawić samą w klubie. Zarya była ewidentnie pijana, ale też nie tak mocno, jak tego oczekiwał. Spodziewał się, że skoro to była jej pierwsza impreza w takim klubie, to nie ma wielkiego doświadczenia, ale wyglądało na to, że znów się mylił, co do niej. Nie mógł pozwolić na to, by dziewczyna wracała sama do domu, ale nie do końca wiedział, jak to się stało, że wylądowali w wynajętym przez Marca samochodzie, a później ciągle w nim siedzieli, nawet jeśli zaparkowali już pod domem, w którym mieszkała.
— Dziękuję za podwózkę — powiedziała wyjątkowo trzeźwo. — To był całkiem niezły wieczór.
— Tylko całkiem? — Zapytał z rozbawieniem. Jedną rękę ciągle trzymał na kierownicy, a drugą podpierał o schowek między siedzeniami i przyglądał się dziewczynie z zainteresowaniem. Zarya zachichotała wesoło i pochyliła się do przodu w jego stronę.
— Nie mam wielkiego porównania, Jake — odpowiedziała, a później jakby odrobinę spoważniała. — Wiem, co musisz teraz o mnie myśleć. Głupiutka, naiwna dziewczynka w dodatku pijana. Mogę zadać ci pytanie? — Lockley zmarszczył brwi, ale skinął głową, nie do końca będąc pewnym, czy to na pewno był dobry pomysł. — Czy zagadnąłeś do mnie tylko dlatego, że liczyłeś na szybki seks?
— Hermosa... — zakrztusił się powietrzem, niespodziewaną bezpośredniością z jej strony. Jeśli wcześniej chciał zabrać ją do łóżka, tak teraz tym bardziej.
— Po prostu mi odpowiedz. Nie obrażę się, ale od razu mówię, że nic z tego nie wyjdzie. Mogę być pijana, ale nie na tyle, by nie wiedzieć, co robić.
— Nie będę ukrywać, moja pierwsza myśl taka była — odparł, a ona uśmiechnęła się nieznacznie. — Później zmieniłem zdanie. To był dobry wieczór, ale nie mógłbym wykorzystać cię w ten sposób.
— Ponieważ jestem naiwna?
— No — wyszeptał po hiszpańsku. Jake pokręcił głową, a później przełknął ciężko ślinę, gdy poczuł, jak położyła dłoń na jego ramieniu i bardzo powoli kierowała ją w stronę jego szyi. W tamtym momencie nie potrafił stwierdzić, czy jej zachowanie było tylko grą i w rzeczywistości dokładnie wiedziała, jak na niego działała, czy robiła to nieświadomie. — Ponieważ jesteś zbyt młoda.
Zarya zachichotała, a później zmieniła swoją pozycję. Łokciem podparła się o schowek między fotelami, gdy druga ręka ciągle znajdywała się na jego ciele. Wydawało się, że była jeszcze bliżej niego niż wcześniej. Do tego stopnia, że potrafił wyczuć jej słodkie perfumy, zapach szamponu do włosów, czy dostrzec kilka pieprzyków na jej twarzy, które przebijały się przez makijaż.
— Mówisz tak, jakbyś był nie wiadomo jak starszy, a wątpię byś miał więcej niż 30 lat. Może w ogóle nie kręcą mnie chłopcy w moim wieku, co? Wolę kogoś — zagryzła dolną wargę i posłała mu niewinny uśmiech. Jake czuł się jak zahipnotyzowany i wiedział, że powinien się od niej odsunąć, ale magiczna siła sprawiała, że nie było to możliwe. — Starszego. Bardziej doświadczonego.
Później przejechała ręką po jego klatce piersiowej. Jake wiedział, że mogła wyczuć to, jak szybko biło jego serce. Właśnie też ten gest, który wykonała, spowodował, że nie był w stanie dłużej nad sobą panować. Ciągle nie miał zamiaru w żaden sposób jej wykorzystać, ale nikt nie zabronił mu, by ją pocałować.
— Mierda! Wpędzisz mnie do grobu!
Jake objął ją w pasie na tyle, na ile pozwalało to miejsce w samochodzie. Przeciągnął ją na swoje kolana, a później złączył ich usta w gorącym i niecierpliwym pocałunku. Zarya podtrzymała się dłonią o jego ramię, by zyskać jakąś równowagę, ale wyglądało na to, że wcale jej nie potrzebowała, bo całkowicie zaufała silnemu uchwytowi bruneta. Drugą dłoń wplotła w jego włosy, zaciskając na nich delikatnie swoje palce. Przez myśl mu przeszło, że to musiał być jej pierwszy pocałunek, bo nie tylko pozwoliła mu całkowicie kontrolować sytuację, ale też sama wydawała się wyjątkowo niepewna w tym, co robiła.
Nie mógł oderwać się od jej uzależniających warg. Smakowała tak słodko, jak nic, co kiedykolwiek kosztował w swoim życiu. Był w stanie całkowicie przyzwyczaić się do jej zapachu i smaku tylko po tym jednym pocałunku. Przez chwilę nawet żałował, że do niego doszło, ale później usłyszał jej cichy jęk i wszelkie myśli zniknęły. Jego ręka wsunęła się powoli pod jej spódnicę i dalej do góry, aż zatrzymała się na wewnętrznej stronie jej ud. Drugą dłonią odgarnął jej włosy na bok i skupił swoje pocałunki na jej szyi. Zassał mocniej wyjątkowo wrażliwą skórę, a ona poruszyła się, tak że jego ręka otarła się o miejsce między jej nogami.
— Jake... — westchnęła przy jego uchu, napierając na niego jeszcze mocniej.
Czuł na swojej klatce piersiowej jej piersi i wszystko to w połączeniu z tym, co miało już miejsce, sprawiło, że poczuł, jak jego spodnie zaczęły być wyjątkowo ciasne. Działała na niego lepiej niż niejeden afrodyzjak. Zaklął głośno, gdy w pewnym momencie delikatnie przegryzła jego ucho i prawdopodobnie to sprawiło, że na krótką chwilę odzyskał trzeźwość myślenia i odsunął od siebie jej twarz.
Obydwoje głośno oddychali, a Zarya była cała zaczerwieniona na twarzy. Zagryzła dolną wargę i to spowodowało, że Jake przyciągnął do jej ust swoją dłoń. Obrysował je kciukiem, a ona rozchyliła swoje wargi. Wyciągnęła język i oblizała jego kciuk, prawdopodobnie tylko mocniej doprowadzając go do stanu przedzawałowego.
— Jesteś... — zaczął z trudem, ale nawet nie wiedział, co chciał powiedzieć. Dziewczyna uśmiechnęła się, a później sama się od niego odsunęła. Ześlizgnęła sie z powrotem na fotel obok i spojrzała na niego.
— Mam nadzieję, że to, co chciałeś powiedzieć, to miało być coś dobrego.
— Zdecydowanie, ale jeśli nie chcesz, by to pociągnęło się dalej, tak lepiej będzie, jak już pójdziesz. Ponieważ jeszcze jeden taki pocałunek i nie będę mógł nad sobą panować.
Szatynka skinęła głową. Poprawiła swoje ubranie i zarzuciła na ramiona kurtkę, która do tej pory leżała porzucona na fotelu.
— Dziękuję — wyznała szczerze. — To był dobry wieczór. Wydaje mi się, że jesteś dobrym człowiekiem.
Lockley miał ochotę się zaśmiać. Gdyby dowiedziała się o tym, że w jego głowie żyła jeszcze dwójka innych facetów, o ich dzieciństwie, wojsku i wszystkim, co robił w ostatnim czasie jako najemnik, tak zmieniłaby zdanie. Jednak pozwolił, by jej słowa zapisały się w jego myślach, bo miał wrażenie, że była pierwszą osobą, która określiła go w ten sposób. I zrobiła to szczerze.
Zarya odwróciła głowę w bok i oparła ją o fotel.
— Chcesz mój numer? — Zapytała niewinnie. — Tak w razie czego, gdy kolejnym razem byś chciał nabijać się z młodej dziewczyny.
— Wtedy wiem, gdzie cię znaleźć — zaśmiał się, wskazując głową na dom za oknem.
— Cóż, właściwie nie mieszkam tutaj — odparła, a Jake zmarszczył brwi, będąc pod jeszcze większym wrażeniem jej zachowania. — Chyba nie sądziłeś, że podam ci mój prawdziwy adres?
— Podejrzewałem, że właśnie tak się stało.
— Dobranoc, Jake — oznajmiła, prostując się na fotelu. Pochyliła się ostatni raz do przodu i złożyła krótki pocałunek na jego policzku. — Jeśli los tak będzie chciał, to jeszcze się spotkamy.
Brunet nie odpowiedział i Zarya wyślizgnęła się tak cicho i szybko z samochodu, że prawie tego nie dostrzegł. Spojrzał ostatni raz na miejsce pasażera w aucie. Uniósł wzrok do góry, by zobaczyć, że dziewczyna szła powoli przez parking po drugiej stronie ulicy. Odchylił okno i oparł się ramieniem o framugę.
— Zarya?
Szatynka odwróciła się do niego niemal natychmiast. Chwilę patrzyli na siebie, aż w końcu posłała mu swój rozbrajający uśmiech i ruszyła dalej.
☾
Jake czuł się tak, jakby miał deja vu.
Było niemal tak, jak ostatnim razem. Razem z Zaryą opuścił klub w wyjątkowo dobrych humorach, chociaż wiedział, że dziewczyna nie wypiła za wiele. Później wrócili do mieszkania Stevena i wszystko potoczyło się dosyć szybko. W jednej chwili po prostu rozmawiali, a w drugiej leżała pod nim na kanapie i całowali się bez pamięci. Jake przytrzymywał ją tak, by nigdzie nie uciekła. Po takim czasie właśnie tego się bał, bo miał wrażenie, że w tym skomplikowanym związku w końcu i on dostaje kawałek nagrody, której pragnął na długo wcześniej przed tym, jak Steven i Marc poznali Zaryę.
Miał wrażenie, że w końcu mógł przestać udawać, że była mu całkowicie obojętna. Chciał zakończyć te chłodne stosunki i liczył, że może teraz wszystko będzie mogło wyglądać inaczej, Że będzie dostrzegać go w ten sam sposób, co pozostałą dwójkę. Nie tylko jako przykry dodatek do tych, którym oddała swoje serce.
— Jake, czekaj — odezwała się cicho. Naparła rękami na jego klatkę piersiową, próbując go od siebie odsunąć. Na początku nie zwrócił na to większej uwagi, zbyt pochłonięty jej obecnością. Całował ją po szyi, a jego ręce błądziły po jej udach, kierując się coraz wyżej. — Jake, przestań. Musimy porozmawiać.
Lockley w końcu odsunął się od niej, tak by spojrzeć jej prosto w oczy. Przez chwilę nie potrafił się na niczym skupić, ale gdy jego umysł całkowicie zrozumiał, co się stało, dojrzał wszystkie sprzeczne emocje, które nią zawładnęły. Widział miłość, pożądanie, ale również złość i wyrzuty sumienia.
— Co jest? — Zapytał w końcu zachrypniętym głosem. A później jego ton zmienił się na wyjątkowo zaniepokojony. — Zrobiłem coś nie tak?
— Nie — pokręciła głową i uśmiechnęła się do niego. Jednak ten uśmiech nie objął jej oczu. Zarya wyprostowała się i zmusiła go do tego samego, co spowodowało, że siedzieli obok siebie na kanapie. Dziewczyna otarła dłonie o swoje kolana, a jemu biło coraz szybciej serce, nie mając bladego pojęcia, co się właściwie dzieje. — Chodzi o to, że — zaczęła po chwili, nie spoglądając na niego ani przez chwilę — nie mogę tego zrobić.
— Co? — Zaśmiał się nerwowo, próbując zrozumieć, co tak naprawdę usłyszał. Prescott spojrzała na niego poważnie.
— Nie mogę tego zrobić. Cokolwiek to jest między nami — poruszyła ręką, wskazując na niego i na siebie — po prostu nie mogę. To by było tak, jak bym ich zdradziła, a tego nigdy nie zrobię.
— Właściwie już to zrobiłaś, Prescott — powiedział przez zaciśnięte zęby. Jake miał ochotę coś rozwalić, tylko nie wiedział, czy było to spowodowane jej słowami, czy tym, że nie umiał się z nimi pogodzić. Uważał, że to było nie fair, ponieważ to on – nie Steven, ani nie Marc – poznał ją pierwszy. — Wiesz, co ci powiem? Obstawiałem wszystko, ale nie sądziłem, że wystarczył jeden drink, byś zachowywała się jak dziwka.
Zarya zamilkła. Patrzyła na niego w kompletnym szoku. Musiał przyznać, że gdy zobaczył w jej oczach łzy, na chwilę się zawahał. Żałował doboru takiego słownictwa, bo nigdy nie byłby nawet w stanie o niej tak pomyśleć. Zwłaszcza gdy raz usłyszał, jak zwierzała się z tego Marcowi, że nie jednokrotnie słyszała tego typu słowa skierowane w jej stronę.
Wiedział jednak, że jedynie w ten sposób będzie w stanie sprawić, by cierpiała równie mocno tak, jak on w tej chwili.
— Muszę wręcz powiedzieć, że nie tylko zachowujesz się, jak dziwka, ale nią po prostu jesteś. Ponieważ chyba zapomniałaś, że przez cały ten czas Marc i Steven byli całkiem świadomi tego, jak łatwo byłaś w stanie się ze mną przespać.
Dziewczyna zamknęła na krótką chwilę oczy, kompletnie nie reagując na jego słowa. To zdenerwowało Jake'a jeszcze mocniej, bo spodziewał się krzyków i wyzwisk skierowanych w swoją stronę. Może nawet rękoczynów, bo wiedział, że gdyby chciała, tak bez problemu mogłaby go pokonać. Uważał, że ta rozmowa tylko w ten sposób mogła się zakończyć – ich walką w jakikolwiek sposób.
Jednak gdy w końcu na niego spojrzała, miał wrażenie, jakby tysiące sztyletów wbijało się w jego serce. Zarya patrzyła na niego z największą rezygnacją i smutkiem, do tego stopnia, że natychmiast chciał cofnąć to wszystko, co się stało, a przede wszystkim własne słowa. Był w stanie ciągle znosić jej związek tylko i wyłącznie z pozostałą dwójką, tylko by już nigdy więcej na niego nie patrzyła w ten sposób.
To ją miał zranić, więc dlaczego to on cierpiał podwójnie?
— Wygrałeś, Jake — powiedziała cicho, tak jakby sama obawiała się dźwięku swojego głosu. — Osiągnąłeś to, co chciałeś — odezwała się pewniej. — Nie mogę ciągnąć tego dalej w ten sposób. To koniec. Nigdy więcej o mnie nie usłyszysz. Żałuję tylko, że robisz to kosztem Marca i Stevena. Przepraszam was za to. Tak będzie lepiej.
Zanim Jake zdążył zrozumieć dokładnie jej słowa i zareagować, Zaryi nie było już w mieszkaniu.
\‥☾‥/
A/N:
hehe, kto by się spodziewał XD
oj panie Jake'u proszę się tak brzydko nie zachowywać,
bo się pogniewamy
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top