❦ Rozdział 18.
Przetańczyła z FP całą noc, przy czym nieźle się upiła. Nie pamiętała, w jaki sposób dostała się do przyczepy Jonesów, ale miło jej się zrobiło, gdy obudziła się w dość wygodnym łóżku, choć powinna spać na materacu niedaleko zlewu.
Na widok śpiącego tam FP, uśmiechnęła się. Bez wątpienia było mu cholernie niewygodnie, a mimo to pozwolił jej spać na łóżku.
Nastała sobota, więc Jughead nie musiał iść do szkoły, a jego brak obecności w domu o tak wczesnej porze, po raz kolejny utwierdził ją w przekonaniu, że nie była tu mile widziana. Może i czasem udało jej się porozmawiać z Jugheadem, ale chłopak bez wątpienia wciąż za nią nie przepadał, a jeśli ją w jakiś sposób tolerował. to tylko przez wzgląd na Cheryl, z którą się zaprzyjaźniła.
– Cheryl! – powiedziała pod nosem, wspominając ostatnią rozmowę z Jugheadem, która właśnie dotyczyła Blossom. Sięgnęła po komórkę i opuściła przyczepę najciszej, jak się dało, po czym szybko wykręciła numer koleżanki. Gdy włączyła się poczta głosowa, napisała wiadomość, że nic jej się nie stało i poprosiła o spotkanie w barze u Popa.
Głowa ją bolała i chciało jej się pić, ale nie czuła się wcale tak źle, jak na ilość alkoholu, jaki wypiła wczorajszej nocy.
I chociaż nie wiedziała, jak znalazła się w przyczepie, doskonale pamiętała nieprzychylne spojrzenia ze strony Tall Boy'a i jego świty. Najwyraźniej nie wszyscy byli zadowoleni z jej dołączenia do Serpents, choć pokonanie Katherine miało być jej przepustką.
Zamierzała zawrócić do przyczepy, gdy jej telefon się rozdzwonił, a na wyświetlaczu pojawiło się imię Gladys. Wpatrywała się w nie przez moment zdruzgotana, a gdy upewniła się, że stoi jak najdalej od przyczepy, odebrała.
– Słyszałam, że uciekłaś tuż po zabiciu jednej z Serpents, ale w końcu wzięłaś się w garść i wróciłaś. – Głos Gladys wydawał się znudzony, a razem podirytowany. – Jeśli w ciągu kilku dni nie uporasz się z pozbyciem mojego męża, złożę mu wizytę, z której na pewno się ucieszy. Może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale ja i Jellybean wciąż jesteśmy jego słabością.
– To dlaczego sama nie zajęłaś się tą sprawą? Nie jestem w stanie...
– Moje dzieci nie mogą wiedzieć, że chce się pozbyć ich ojca! – oburzyła się Gladys. – Dałam ci zadanie, a ty, zamiast je wykonać, kręcisz się wokół mojego męża i robisz do niego maślane oczy!
– W jaki sposób chcesz przejąć tutejszy gang? Tall Boy jest prawą ręką FP. Jeśli coś mu się stanie, on zdobędzie władzę. Nie widzę tutaj sensu w pozbywaniu się FP, skoro i tak nic ci to nie da. – Raven nie miała pojęcia, dlaczego to powiedziała. Była tak zła na Gladys o to, że chce skrzywdzić za jej pomocą FP, iż przestała racjonalnie myśleć. Jak mogła udawać kochaną, troskliwą matkę, skoro zamierzała pozbawić swoich dzieci ojca? Może i FP Jones nie był wzorowym tatusiem, ale Jughead bez wątpienia go kochał. Tylko on mu pozostał, choć powrót matki z pewnością również by go ucieszył. – Poza tym robię to, co mi każesz – dodała już spokojniej.
– Najwyższy czas przypomnieć ci, z kim masz do czynienia. Widzę, że towarzystwo mojego naiwnego męża zbytnio ci się spodobało i zapomniałaś już, gdzie twoje miejsce! – krzyknęła Gladys i rozłączyła się, nie pozwalając Raven na żadne wyjaśnienia.
Dziewczyna wpatrywała się w komórkę z niedowierzaniem, które z każdą mijaną chwilą zamieniało się w coraz większą złość. Dochodziła ósma rano, a ona już miała dość. Ból głowy stał się silniejszy, a świadomość, iż nie chciała dłużej spełniać rozkazów Gladys, odbijała się od niej niczym piłeczka pingpongowa. Jeśli Gladys zamierzała złożyć FP wizytę, Raven musiała czym prędzej powiedzieć mu o jej planach, a to wiązało się z tym, że pozna prawdziwy powód, dla którego pojawiła się na jego drodze. Nie była pewna, czy Jones jej uwierzy. Skoro Gladys i Jellybean wciąż były jego słabościami, mógł stanąć za nimi murem, a to oznaczałoby, iż Raven mogła zapomnieć o jego wsparciu. Tak samo, jak prawdopodobnie mogła zapomnieć o ochronie Serpents, choć do nich należała.
– Wszystko w porządku?
Wzdrygnęła się, słysząc za sobą troskliwy, nieco zachrypnięty głos FP. Wychylał się przez niewielkie okno i mrużył lekko oczy, choć nie wyglądał na skacowanego. Z tego, co pamiętała, FP nie pił zbyt dużo, więc pewnie po prostu się nie wyspał.
– Zastanawiam się, dlaczego Jughead tak szybko zniknął. Nie jestem nawet pewna, czy w ogóle spał w przyczepie – skłamała.
Powie mu prawdę. Zrobi to, ale nie teraz. Musiała najpierw poukładać sobie w głowie wszystko, co powinien wiedzieć i znaleźć alternatywę na wypadek, gdyby kazał jej się wynieść.
– Nie wrócił na noc – odpowiedział ze smutkiem FP, ale zaraz potem wzruszył obojętnie ramionami. – Często tak robi. Myślałem, że po jego dołączeniu do Serpents nasze relacje się zmienią, ale dalej jest do dupy. Najwyraźniej nie jest mi w stanie wybaczyć, że zniszczyłem naszą rodzinę.
– Wierzę, że zawsze jest czas na szczerą rozmowę, a wam bez wątpienia jej brakuje – oznajmiła, wpatrując się w jego zmęczone oczy. – Każdy popełnia błędy. Najważniejsze, żeby wziąć się w garść i nigdy więcej ich nie powielać.
Nie była do końca przekonana, czy faktycznie mówiła o jego relacji z synem, czy próbowała przygotować go do nadchodzącej rozmowy.
Siedziała w barze u Popa, zajadając się frytkami i myślała nad wieczorną rozmową z FP. Od jutra miała zacząć pracować w Whyte Wyrm, a już chciała dać mężczyźnie powód do wyrzucenia jej z gangu. Musiała jednak go ostrzec. Chociaż przybyła do Riverdale z zamiarem pozbycia się głowy South Side Serpents, była zbyt wdzięczna zarówno FP, jak i Wężom, z którymi złapała wspólny język, by narazić go na niebezpieczeństwo. Nawet jeśli mogła przypłacić to życiem w chwili, gdy dorwie ją Gladys, a Węże jej nie uchronią, czuła, że to jedyny słuszny wybór.
Czekała na Cheryl, która nie odpowiedziała jej na żadną wiadomość. Jughead również milczał, przez co zaczynała się zastanawiać, czy coś ją ominęło. Już podczas imprezy zauważyła, że Jug był dziwnie przygaszony, ale nawet nie przyszło jej do głowy, że mogło chodzić o Cheryl. Może się o coś pokłócili?
Wpatrywała się w szybę, szukając przyjaciółki, gdy jej oczom ukazał się Archie Andrews. Wpatrywał się w nią z szerokim uśmiechem na twarzy i z dumą wskazał bukiet czerwonych róż, z którymi już chwilę później zmierzał do jej stolika.
Koleżanki ze szkoły Archiego od razu zaczęły plotkować między sobą, posyłając Raven nieprzychylne spojrzenia, na które bez wątpienia zasłużyła, nosząc skórzaną kurtkę z logiem South Side Serpents, a chłopcy z drużyny Buldogów zaczęli głośno gwizdać i bić brawa, na co Archie nie zwracał uwagi.
Raven widziała, że zachowanie znajomych wyprowadziło go z równowagi, ale starał się zachować dojrzale i nie skomentował tego w żaden sposób. Zamiast tego podszedł do jej stolika i bez cienia zażenowania pocałował ją w usta na powitanie.
– Tęskniłem za tobą – wyznał, wręczając jej bukiet kwiatów. Pierwszy raz widział ją w upiętych włosach i musiał przyznać, że prezentowała się bardzo uroczo. – Wyglądasz seksownie w tej kurtce, choć skłamałbym, mówiąc, że lepiej było ci bez niej. Za to twoje włosy są pięknie upięte. Pasuje ci taka fryzura.
Zamówił hamburgera i frytki, podczas gdy Raven wpatrywała się w niego z szybko bijącym sercem. Wiedziała, że Archie nienawidził South Side Serpents i był przeciwny temu, by dołączyła do gangu. Oferował jej spokojne życie u swojego boku, gdy tylko skończy szkołę, a ona wróciła do przyczepy Jonesów, dała sobie zrobić tatuaż i jedynie czym go uraczyła, to SMS-em, że wszystko było w porządku.
Skąd wiedział, że była u Popa? Dlaczego do niej podszedł, choć był świadomy, iż znajomi nie dadzą mu przez to spokoju?
– Archie...
– Nie wstydzę się ciebie – zapewnił, widząc jej błądzące po stolikach spojrzenie. – Jesteś dla mnie ważna i ta głupia kurtka niczego nie zmieni. Udowodnię ci, że gdy tylko skończę szkołę, nie będziesz potrzebowała gangu. To ja stanę się twoją opoką.
Chciała mu wyznać, że wczorajszy wieczór spędziła u boku FP i świetnie się z nim bawiła, ale nie potrafiła. Nie chciała zepsuć tej chwili.
Nie chciała psuć wspomnienia, które bez wątpienia było jednym z najpiękniejszych w jej życiu. Był to bowiem pierwszy raz, gdy otrzymała od kogoś kwiaty.
Pierwszy raz, gdy ktoś tak jawnie i szczerze ukazywał jej swoje uczucia, na które nie zasłużyła.
Zamierzała coś powiedzieć, gdy dostrzegła na dworze wpatrującą się w nią postać. Gdy rozpoznała płaczącą Cheryl, szybko podniosła się z miejsca.
– Przepraszam cię, Archie, ale muszę lecieć. – Spojrzała na zdumioną minę chłopaka z prawdziwym żalem. – Cheryl...
Archie zerknął przez szybę, ale nie zdołał ujrzeć twarzy Blossom. Ta bowiem szybko się odwróciła i zaczęła iść przed siebie. Było mu przykro, ale posłał Raven uśmiech i oznajmił:
– Nie ma problemu. Złapiemy się później.
– Obiecuję, że ci to wynagrodzę! – zapewniła i cmoknęła na szybko jego usta.
Wybiegła z baru, zostawiając nie tylko niedojedzone frytki, ale również bukiet róż. Archie wpatrywał się w nie z bólem serca.
– Nie chcę nic mówić, Andrews, ale podobno twoja lalunia puszcza się ze starym od Jugheada! – krzyknął Reggie Mantle i zaczął śmiać się pod nosem. Gdy chłopak nie zareagował, podniósł się z krzesła i podszedł do jego stolika, by zająć miejsce naprzeciwko. – Mówię poważnie. Wszyscy mówią o tym, że ją i FP coś łączy. Jak myślisz, dlaczego wstąpiła do gangu? Ma na nadgarstku tatuaż i nosi ich kurtkę. Wiesz, że lepiej trzymać się od takich ludzi z daleka. Nigdy nie wiadomo, kiedy wpakują ci kulkę w łeb i wylądujesz pod ziemią.
Reggie miał ciemnobrązowe, zawsze idealnie wystylizowane włosy, ciemne brwi, a także małe, czarne oczy, które mrużył za każdym razem, gdy się wściekał. Był wysoki i świetnie zbudowany, przez co dziewczyny ze szkoły za nim szalały, choć był typowym podrywaczem. Żadna dziewczyna nie zdołała ujarzmić jego serca. Za to wielokrotnie dostał po pysku za swoje głupie, chamskie odzywki.
Archie w tym momencie ledwo nad sobą panował, ale wiedział, że bójka z Reggie'm nie przyniesie niczego dobrego. W końcu byli kumplami z drużyny.
– Raven taka nie jest – odparł w końcu Archie, zaciskając dłonie pod stolikiem. Patrzył na kumpla z zaciśniętymi wargami. – I zapewniam cię, że to ja jestem jej facetem, a nie FP. Kto w ogóle opowiada takie bzdury?! On jest od niej o jakieś piętnaście lat starszy!
Reggie zacmokał niezadowolony.
– Mama Betty widziała ich na wspólnych zakupach, a Joaquin opowiadał Kevinowi, jak wczoraj świetnie spędziła wieczór u boku FP. W Whyte Wyrm urządzono imprezę z okazji przyjęcia jej do gangu...
– Wiem o tym. Raven nie ma wobec mnie żadnych tajemnic – oznajmił pewnie Archie, choć nie miał pojęcia o tym, że dziewczyna akurat przy FP tak dobrze się bawiła.
– Aha. – Reggie jeszcze przez chwilę patrzył na chłopaka, zastanawiając się, czy faktycznie był tak naiwnym idiotą, na jakiego wyglądał. – Tak tylko jeszcze wspomnę, że ciebie i ją również dzieli sporaróżnica wieku. Wiem, że lubisz starsze, ale lepiej by było, gdybyś wziął się za kogoś porządnego. Kogoś, kto nie ma powiązań z gangiem. – Poklepał kolegę po ramieniu i odszedł, kręcąc z niezadowoleniem głową.
Raven byłaby w stanie mnie tak zbywać?, zastanawiał się Archie.
Patrzył na bukiet róż, a w jego głowie wciąż odtwarzały się słowa kolegi z drużyny.
Przyszedł do Popa z zamiarem zjedzenia czegoś pysznego, ale gdy tylko ujrzał przez szybę Raven, szybko poleciał po bukiet kwiatów, choć istniało ryzyko, że zanim wróci, mógł jej już nie zastać. Wyglądała jednak, jakby na kogoś czekała. Dopiero teraz zaczął się zastanawiać, dlaczego do niego nie zadzwoniła?
Dlaczego nie chciała się z nim spotkać, a gdy tylko pojawiła się Cheryl, wyleciała jak burza i nawet nie wzięła ze sobą bukietu?
Nie chciał, by wątpliwości utkwiły w jego głowie, ale one jak na złość nie chciały się z niej ulotnić.
Porozmawiam z nią o tym. Porozmawiam z nią o FP, postanowił i zabrał się w końcu za konsumpcję posiłku, który zdążył już trochę ostygnąć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top