❦ Rozdział 13.

     Whyte Wyrm okazało się miejscem, w którym Węże spędzali większość swojego czasu. Dla Raven była to typowa miejscówka gangu, gdzie członkowie pili piwo, zajadali się niezdrowymi przekąskami, a także grali w bilarda. W powietrzu unosił się okropny smród papierosów, a kobiet było tak niewiele, że od razu zdała sobie sprawę, z jakim lekceważeniem podchodziło się do jej płci. Chyba że dziewczyny były na tyle mądre, że omijały South Side Serpents szerokim łukiem, a to całkiem możliwe, zważywszy na to, iż znajdowali się w niewielkim miasteczku.

     U boku FP i Jugheada czuła się w miarę bezpiecznie, choć ukrywali przed nią fakt, iż musiała zmierzyć się dzisiaj z niejaką Katherine. Ukradkiem szukała w tłumie Joaquina, a gdy znalazła go przed sceną, na której miała wystąpić, ruszyła za kurtynę, gdzie mogła chwilę odetchnąć. Widziała wredny uśmieszek Tall Boy'a oraz kilka innych nieprzychylnych spojrzeń, ale w ogóle się nimi nie przejęła.

     – Jestem pewien, że dasz sobie radę. – FP nerwowo dotknął jej ramion, niechcący sprawiając, że się wzdrygnęła. Była zamyślona i widział to, ale nie miał odwagi spytać, co ją niepokoiło. Zdawał sobie sprawę, że erotyczny taniec dla bandy mężczyzn musiał być okropny dla kogoś, kto był kiedyś wykorzystywany seksualnie za pieniądze. Dla normalnej dziewczyny było to okropnie upokarzające, a co dopiero dla kogoś po takich przejściach. Obiecał sobie, że wprowadzi zmiany i nie pozwoli, by żadna inna dziewczyna czuła się w taki sposób, chcąc dojść do gangu.

     – Idź już pod scenę. W końcu musisz zająć honorowe miejsce u boku syna. Mam nadzieję, że show się spodoba – rzuciła dość szorstko Raven, nie racząc go nawet spojrzeniem. Była wściekła i przerażona. Nie miała najmniejszej ochoty uśmiechać się od ucha do ucha i udawać, że wszystko było w porządku. W obecnej chwili nienawidziła rodziców za to, że ją sprzedali, Gladys za jej rozkazy i tortury, a także FP za to, iż nie ostrzegł jej przed walką. Może i był szefem gangu, przez co obowiązywały go jakieś zasady, ale Katherine wiedziała o tej walce i miała czas, by przyzwyczaić się do myśli, że mogła zostać ranna.

     FP jeszcze przez chwilę obserwował, jak Raven wyjęła z plecaka czarny szlafrok, który nałożyła na piękną bieliznę, nieodsłaniającą zbyt wiele. Była elegancka i na tyle erotyczna, by pobudzić zmysły mężczyzn. Wyglądała zjawiskowo, jednak to nie dlatego stał i nie spuszczał z niej wzroku. Bał się, że ostatni raz było mu dane spojrzeć w jej piwne oczy. Był szczerze zdumiony faktem, iż martwił się o kogoś, kogo znał od niedawna. Może to dlatego, że już dawno nie jadł tak pysznych obiadów, a przyczepa nigdy nie była tak czysta, odkąd zamieszkała w niej Raven?

     – Do zobaczenia – rzucił w końcu i odszedł.

     Dziewczyna kopnęła z całej siły drewniane krzesło, próbując wyładować swoją frustrację. Wiedziała, że cały gniew powinna zostawić na walkę z Katherine, ale czuła się tak rozchwiana emocjonalnie, iż nie potrafiła nad tym zapanować. Z jej oczu mimowolnie popłynęły łzy, gdy myślami wróciła do Gladys. Dlaczego nie mogła pozwolić jej zostać w bazie i wysłać kogoś innego? Dlaczego nigdy nie traktowała jej z takim szacunkiem jak całą resztę?

     Gdy usłyszała melodię, do której miała zatańczyć, otarła pospiesznie łzy i przejrzała się w lusterku. Całe szczęście, że Cheryl pożyczyła jej wodoodporne kosmetyki, inaczej wyglądałaby tragicznie!

     Wyszła zza kurtyny, kierując się w stronę rury przymocowanej do sufitu. Dostrzegła współczujące spojrzenie Toni, beznamiętny wyraz twarzy Sweet Pea, a także zmartwienie wymalowane na twarzy Jugheada.

     Na FP nie chciała patrzeć. Tak samo, jak na całą resztę obcych jej ludzi.

     Zaczęła tańczyć, chcąc, by to piekło czym prędzej się skończyło.

     Taniec oczywiście został nagrodzony brawami, jakby miały one złagodzić objawy zszarganej dumy. 

     Raven brzydziły miny członków gangu, którzy patrzyli na nią jak na worek mięsa, gdy ubrana już w zwykłe krótkie spodenki, a także koszulkę na ramiączkach, wróciła na scenę, by na głos wypowiedzieć wszystkie prawa Serpents, których nauczyła ją Toni. FP zachowywał się jak prawdziwy przywódca, przemawiając do niej władczym tonem. Z jego oczu znikła cała troska, przez co zaczęła sądzić, iż tylko udawał, że go obchodziła.

     Miała to gdzieś. Chciała przeżyć i mieć to już za sobą, a pozostała jeszcze jedna, ostatnia część, którą FP właśnie ogłaszał.

     – Dobrze wiecie, że złamanie kodeksu jest czymś niewybaczalnym i tak też powinno zostać! Niestety niektórzy z was wstawili się za Katherine, która obrabowała nasz sejf i sprawiła, że przez długi czas mieliśmy cholerne problemy finansowe! – FP uważnie rozejrzał się po zebranych ludziach, błądząc wskazującym palcem wśród tłumu, aż w końcu zatrzymał go na dziewczynie z krótko obstrzyżonymi, niebieskimi włosami. – Muszę jednak dostosować się do waszej woli. Jesteśmy rodziną, a to oznacza, że każdy z was ma prawo się wypowiedzieć. Jeśli Katherine pokona w walce Raven, zostaną wybaczone jej winy i wróci do gangu. Jeśli zaś przegra, nigdy więcej nie pokaże mi się na oczy!

     Źrenice Jugheada rozszerzyły się w przerażeniu i momentalnie przeniósł wzrok z ojca, na zmierzającą w stronę sceny Katherine. Dziewczyna miała na sobie obcisłą koszulkę z wulgarnym napisem, białe krótkie spodenki oraz czarne glany. Jej błękitne oczy zostały podkreślone czarną kredką oraz tego samego koloru cieniem do powiek, przez co wyglądała jak panda z niebieskimi włosami. Choć była niska, doskonale znał jej możliwości i wiedział, że nie miała problemu z mordowaniem ludzi. Nie rozumiał, jak jego ojciec mógł zgodzić się na coś takiego. Przecież szkolenie Sweet Pea trwało zbyt krótko, by Raven miała jakiekolwiek szanse w tej walce!

     Chciał sprzeciwić się walce, ale wiedział, że nie mógł się odezwać. Nie miał prawa podważać autorytetu ojca.

     Dlatego też zacisnął palce z całej siły, skupiając przerażone spojrzenie na pozbawioną emocji twarz Raven. Wyglądała jak posąg, wpatrujący się w jedno miejsce bez końca. W miejsce, gdzie stał FP.

     – Dlaczego mi o niczym nie powiedziałaś?! – zwrócił się do wyjątkowo milczącej Toni, stojącej tuż obok niego.

     – Byłeś zbyt zajęty wchodzeniem w dupsko Blossom, by się ze mną spotkać – odpowiedziała szorstko dziewczyna, co wywołało na ustach Sweet Pea szeroki uśmiech.

     – Tutaj chodzi o Raven!

     – I tak jej nie lubisz, więc w czym problem?! – wściekła się, obdarzając go w końcu chłodnym spojrzeniem. – Ani ty, ani twój ojciec przez ostatnie dni nie spędzaliście z nią czasu! To na mnie i na Sweet Pea przeszedł obowiązek jej niańczenia, więc pierdol się Jones i daj mi święty spokój!

     – Moja dziewczynka! – odparł z dumą Sweet Pea, na co Toni walnęła go w brzuch z taką siłą, że momentalnie się skulił. Uśmiech jednak wciąż widniał na jego twarzy.

     – To nie czas na kłótnie! – oznajmił stanowczo FP, zajmując miejsce obok syna. Dziewczyny zaczęły walczyć, a brak reakcji ze strony Raven szczerze go niepokoił. Starał się pochwycić jej spojrzenie, ale ona jakby specjalnie odwracała wzrok, gdy tylko spojrzał w jej stronę.

     – Dlaczego mi nie powiedziałeś?! – Jughead spojrzał na niego z wyrzutem. – Jak mogłeś jej nie ostrzec? Przecież wiesz, że kilka dni z takim nauczycielem jak Sweet Pea, nie zrobi z niej wojowniczki! Katherine ją zmiażdży!

     – Pierdol się, Jughead! – warknął Sweet Pea, posyłając chłopakowi ostrzegawcze spojrzenie, ale ten go zignorował.

     FP odwrócił wzrok, gdy pięść Katherine dotknęła lewego policzka Raven z taką siłą, że ta omal nie wyleciała ze sceny wprost na tłum.

     – Wiedziałem, że będziesz próbował odwieść mnie od tego pomysłu, a nie mogłem na to pozwolić. Serpents jest rodziną, a to oznacza, że wszyscy mamy prawo głosu.

     – Ale Katherine nie powinna mieć prawa powrotu! Złamała kodeks! – Jughead dostrzegł, jak Raven upada przez kolejny zadany cios. Z jej nosa sączyła się krew. – Jej krew splami twoje ręce! Nie powinieneś jej w ogóle pozwolić wstąpić do gangu! – Wbił palec w klatkę piersiową ojca i zaczął przeciskać się przez zadowolony tłum, by czym prędzej znaleźć się na zewnątrz. Nie mógł patrzeć, jak Katherine miażdży koleżankę Cheryl. Nie wyobrażał sobie nawet, jak poinformuje dziewczynę o śmierci Raven. Z pewnością będzie go o to obwiniać! A Archie? On mu nigdy tego nie wybaczy!

     Najwyraźniej Raven rzeczywiście nie była nikim bliskim dla FP, skoro nie starał jej się ocalić. W innej sytuacji byłby z tego faktu zadowolony, ale obecnie nie miał pojęcia, co ze sobą zrobić.

     Szedł przed siebie, otoczony światłem pobliskich latarni i zastanawiał się, czy życie nie pisało zbyt wielu czarnych scenariuszy.

     Raven zdawała sobie sprawę z tego, że wśród gangu była zaledwie garstka osób, która wierzyła w jej wygraną i wcale jej to nie dziwiło. Katherine rzeczywiście miała sporo siły jak na tak małą, chudą osóbkę. Z pewnością była znana ze swoich umiejętności, podczas gdy Raven stanowiła dla wszystkich zagadkę. Nikt nie miał pojęcia o tym, że szkolenia Sweet Pea były jedynie wisienką na torcie, ponieważ Gladys zafundowała jej miesiące katorżniczych treningów, które pozwoliły jej przeżyć wiele niespodziewanych ataków. W dodatku instrukcje Joaquina rzeczywiście okazały się prawdziwe.

     Pozwoliła dziewczynie zadać kilka ciosów, ignorując wściekłe przekleństwa rzucane ze strony Sweet Pea. Na FP w ogóle nie zwracała uwagi, nie chcąc się rozpraszać. Obserwowała każdy ruch nieznajomej. Zagryzienie wargi i kopniak, który skończył się upadkiem Katherine, ponieważ Raven chwyciła jej nogę i wykręciła ją w bolesny sposób, kończąc atak kopniakiem w twarz dziewczyny. Z jej ust polała się krew, jednak Katherine od razu wstała, ocierając koszulką twarz i spojrzała na nią z furią wymalowaną w błękitnych oczach. Gdyby Raven nie miała do czynienia z gangami, bez wątpienia by się jej przestraszyła.

     Raven sprawnie zablokowała kolejny atak, wykręcając dziewczynie rękę i uderzając ją z główki prosto w czoło, przez co ta zakołysała się na nogach, omal nie tracąc gruntu pod nogami.

     Zdumione jęki tłumu utwierdziły ją w przekonaniu, że nikt nie spodziewał się po niej ataku. Nie było jej jednak przykro, że musiała ich rozczarować.

     Katherine już się męczyła i właśnie o to jej chodziło. Pozwoliła jej sądzić, że miała do czynienia ze słabeuszem, by przyjrzeć się jej technice. W dodatku FP nie napomknął nic na temat tego, że któraś z nich musiała umrzeć, a to oznaczało, iż wystarczyło, by wygrała.

     – Dobra, koniec tej zabawy! – warknęła Katherine, plując w jej stronę krwią. Sięgnęła w stronę skarpetki i już po chwili trzymała w dłoni lśniący nóż, wpatrując się w szatynkę z szerokim uśmiechem.

     Raven mimowolnie zerknęła w stronę FP, ale ten nie zareagował, choć widać było, że nie podobał mu się rozwój wydarzeń. Część gangu wiwatowała głośno imię Katherine, a reszta milczała, z wyczekiwaniem obserwując dalsze losy walczących dziewczyn. Nigdzie nie umiała dostrzec Jugheada, a była pewna, że stał na samym przodzie, tuż obok Toni i Sweet Pea.

     Krzyknęła, gdy ostrze zetknęło się z jej skórą na ramieniu i szybko odskoczyła przed kolejnym ciosem, który omal nie wbił jej się w brzuch. Katherine patrzyła na nią z furią, a także szaleństwem w oczach. Zamierzała ją zabić. Tego była pewna.

     – To niesprawiedliwe! Dajcie nowej nóż!

     – Jeśli ma do nas dołączyć, musi sobie radzić w każdej sytuacji! Nie ma taryfy ulgowej!

     Nie miała pojęcia, kto się wykłócał. Była zbyt zajęta unikaniem kolejnych ciosów, które były zadawane niebywale szybko, przez co z trudem unikała ostrza. Rana na ramieniu krwawiła, a ból okropnie palił, ale nie zamierzała się poddać.

     „Odrzuć ból ze swojej świadomości. Skup się na wrogu i woli przetrwania" – słyszała w głowie surowy, stanowczy głos Gladys.

     Próbowała uderzyć rękę Katherine, by wypchnąć z niej nóż, ale dziewczyna zrobiła obrót i rozcięła jej koszulkę na plecach, robiąc sporej długości ranę.

     Upadła na podłogę, oszołomiona nagłym bólem. Dostrzegając biegnącą w jej stronę rywalkę, odwróciła się i podłożyła jej nogę. Korzystając z dezorientacji Katherine, usiadła na niej i przechwyciła nóż, przyciskając go do szyi oszołomionej dziewczyny.

     „Zamierzasz być słaba? Darując komuś życie, narażasz siebie na to, że ta osoba cię odnajdzie i dokończy to, co zaczęła. W tym świecie nie ma miejsca na litość, złociutka. Albo zabijasz, albo giniesz".

     Uderzyła Katherine z łokcia w nos, gdy próbowała się podnieść i odebrać jej nóż. Wpatrywała się w rywalkę z furią, a jej kpiący uśmieszek sprawiał, że coraz trudniej było jej nad sobą zapanować. Słowa Gladys odtwarzały się w jej myślach, rany na ramieniu i plecach piekły, a w oczach lśniły łzy bezsilności.

     Nie chciała jej zabić. Nikogo już nie chciała zabijać.

     Pragnęła być po prostu wolna.

     – Serpents nie znają litości – oznajmiła Katherine, wpatrując się w zaszklone oczy dziewczyny z rozbawieniem. Nie poruszyła się, ponieważ nóż znajdował się tuż przy jej gardle i wiedziała, że jeden nieostrożny ruch, a będzie po niej. Po jej twarzy ściekała krew. Bez wątpienia miała złamany nos, ale i tak patrzyła na szatynkę z wyższością. – Zabij mnie albo walczmy dalej.

     – To nie musi się tak skończyć. Nikt nie musi dzisiaj umrzeć...

     Katherine chwyciła jej dłoń i korzystając z chwili nieuwagi, próbowała się podnieść, ale nagle zamarła, wpatrując się w zakrwawioną twarz Raven z niedowierzaniem. Oszołomiona dotknęła szyi, z której krew tryskała na wszystkie strony.

     Raven przecięła jej aortę, a teraz stała nad nią i patrzyła, jak życie w jej błękitnych oczach gasło.

     Łzy zlały się z krwią, którą miała na twarzy. Nawet nie zarejestrowała momentu, gdy na scenę wbiegł Tall Boy i kilku innych członków gangu. Bez emocji stwierdzili zgon i zaczęli wynosić martwe zwłoki Katherine, włócząc je za sobą jak jakiś worek ziemniaków.

     – Już po wszystkim. – Nie poruszyła się, gdy dłoń FP dotknęła jej ramienia. Jak zahipnotyzowana patrzyła na plamę krwi, wśród której jeszcze chwilę temu leżała jej rywalka. – Jest mi naprawdę przykro, ale nie było innego wyjścia.

     Odepchnęła jego dłoń i racząc go obojętnym spojrzeniem, dodała pozbawionym emocji głosem:

     – Wszystko jest w porządku. Wszystko jest w kurewsko zajebistym porządku!

     Odeszła, odpychając od siebie Toni, a także Sweet Pea. Była cała we krwi, a przed oczami wciąż miała błękitne oczy Katherine, które patrzyły na nią z niedowierzaniem.

     Zamordowała ją i chociaż wiedziała, że nie miała innego wyboru, czuła się okropnie. Jej życie było jednym wielkim nieporozumieniem.

     Cały świat był dla niej pieprzoną grą, w którą nie miała ochoty dłużej grać i chciała uciec jak najdalej od tego miejsca.

     Myśl, że krew ze sceny zostanie posprzątana, a Węże będą wciąż przychodzić do Whyte Wyrm i spędzać tam czas, jakby nic się nie stało, obrzydzała ją.

     Ludzie FP wcale nie byli lepsi od gangu Gladys. Wszyscy zostali pozbawieni współczucia i skrupułów, a jedyne co się liczyło to pieniądze i pozycja.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top