❦ Rozdział 02.

     Raven. Nadane imię wciąż chodziło jej po głowie, nie pozwalając zapomnieć o poprzednich dwóch tożsamościach, z jakimi musiała się zmierzyć.

     Jako Patricia McCarthy była poniekąd szczęśliwa. Przynajmniej z tego, co pamiętała. Mieszkała z rodzicami i pięciorgiem rodzeństwa w niewielkim domku. Była najmłodsza, a mimo to musiała pomagać matce w codziennych obowiązkach, ponieważ ojciec co chwilę tracił pracę i zatracał się w alkoholu, zrzucając matce wszystko na głowę. Od najmłodszych lat bardziej polegała na starszym rodzeństwie, ostatecznie się usamodzielniając. Nienawidziła, gdy ojciec się awanturował, ale jedno mogła mu przyznać: nigdy nie użył przemocy wobec żadnego z nich. Czasem tylko rzucał po pijaku przykrymi słowami, nie zdając sobie sprawy z tego, że dzieci brały je sobie głęboko do serca.

     Kochała swoich trzech braci i dwie siostry. Była z nimi mocno zżyta, dlatego wracanie do nich wspomnieniami zawsze głęboko ją raniło. Zastanawiała się, czy któreś z nich znało prawdę i wiedziało, co zrobili ich rodzice. Nie dopuszczała do siebie myśli, że z Sophią bądź Annie mogli postąpić tak samo, byleby otrzymać kupę kasy.

     Nie miała pojęcia, ile było warte jej ciało. Jedyne co pamiętała z dnia, który miał być jej wspólną wycieczką z samymi rodzicami to, jak zatrzymali się na jakimś zadupiu, a ojciec wyszedł, by porozmawiać z groźnie wyglądającymi typkami z terenowego samochodu. Obaj mieli skórzane kurtki i dziwaczne czapki z daszkiem, które nijak pasowały do całego ubioru.

     Po chwili ojciec kazał jej wysiąść i została dokładnie obejrzana przez jednego z nieznajomych, by kilka minut później znaleźć się w bagażniku, gdzie otaczała ją okropna ciemność.

     Nie rozumiała wówczas, co się stało. Była tak przerażona, że działała pod wpływem impulsu, przez co wielokrotnie dostała porządne lanie, nim pogodziła się z faktem, że została sprzedana i musiała odpracować pieniądze, które otrzymali za nią jej rodzice.

     Łzy ciurkiem spłynęły po jej twarzy, mieszając się z chłodną wodą z prysznica. Nie miała pojęcia, jak długo tkwiła w łazience, ale najwyraźniej trochę tutaj posiedziała, skoro zaczęło brakować ciepłej wody.

     Momentalnie zakręciła kurek, przerażona myślą, że FP wkurzy się o tę przeklętą wodę. W końcu sam chciał się wykąpać po jeździe w deszczu. Świadomość, iż był głową gangu, sprawiała, iż mimo wszystko cholernie się go bała, dlatego czym prędzej założyła podarowane jej ubrania i wyszła, nie przejmując się rozczesaniem długich włosów, choć zdawała sobie sprawę z tego, że będzie miała później problem z kołtunami. Nie posiadała jednak swojej szczotki, a nie chciała nadużywać gościnności kogoś, kto znał jej sekrety.

     Już miała przekroczyć próg łazienki, gdy gwałtownie odwróciła się w tył, dostrzegając młodego chłopaka w dziwacznej czapce na głowie. Obserwował ją uważnym, niebieskim spojrzeniem, od czasu do czasu przygryzając dolną wargę. Wyglądał niepozornie, a jednak Raven nie potrafiła ruszyć się z miejsca, przerażona do granic możliwości.

     – Mój ojciec śpi na kanapie, a w łazience buszuje jakaś obca laska. – Jughead skrzyżował dłonie na klatce piersiowej, marszcząc gniewnie brwi. – Kim jesteś?

     Raven zerknęła przez ramię odrobinę niższego od niej chłopaka, z nadzieją, że FP wyratuje ją z opresji, ale ten faktycznie spał jak zabity i najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy z powrotu swojego syna. Nie słyszała, by ktoś jeszcze tutaj pomieszkiwał, więc od razu połączyła fakty, przypominając sobie, że FP ostrzegał ją przed tym chłopakiem, który lubił węszyć i wiedzieć wszystko na temat innych ludzi.

     – Twój ojciec mnie tu przyprowadził? – Posłała mu niepewne spojrzenie. Starała się uśmiechnąć, ale z jej ust utworzył się dziwaczny grymas, który ani trochę nie przekonał nastolatka, dlatego momentalnie spuściła wzrok, próbując uciec przed jego przenikliwym spojrzeniem.

     Jughead nagle podążył za jej spojrzeniem, a na widok swoich spodenek, momentalnie krzyknął:

     – Dlaczego masz na sobie moje spodenki?! Oddawaj je!

     – Nie mogę! – odkrzyknęła Raven, uciekając przed jego dłońmi.

     Gdy ten wciąż ją gonił, zatrzymała się tak gwałtownie, że wpadł na nią z pełnym impetem, przez co wylądowali na podłodze. Zrzuciła z siebie chłopaka, który nagle utracił całą pewność siebie, jakby fakt, iż ich twarze znajdowały się tak blisko siebie, go onieśmielił. Nic dziwnego, Raven bowiem nawet bez makijażu prezentowała się ładnie i miała tego pełną świadomość. Nie bez powodu była uznawana za najpiękniejszą dziewczynę w burdelu i przynosiła szefowi ogromne dochody. O ile w tamtym momencie żałowała, że urodziła się z ładną twarzą, o tyle teraz była z tego całkiem zadowolona.

     Jughead przełknął ślinę, nerwowo odwracając wzrok od twarzy nieznajomej. Poczuł się doprawdy dziwnie, gdy przez przypadek dotknął jej piersi, czego ona najwyraźniej nawet nie zarejestrowała.

     – Dlaczego nie oddasz mi moich spodenek? – spytał łagodniejszym tonem.

     Raven już chciała odpowiedzieć, gdy za jej plecami odezwał się głos FP:

     – Raven nie ma swoich ubrań. Byłoby super, jakbyś poprosił Betty, żeby coś dla niej zorganizowała.

     Jughead z niedowierzaniem patrzył, jak szatynka podnosi się z podłogi i staje ramię w ramię z jego ojcem, który spojrzał na nią zaspanym wzrokiem. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że włosy sterczały mu na wszystkie strony i wyglądał dość zabawnie.

     – Dlaczego moja dziewczyna miałaby załatwiać ciuchy twojej? – spytał, marszcząc gniewnie brwi.

     Raven słysząc to stwierdzenie, nachyliła się nad FP i spytała wprost do jego ucha:

      – Mam udawać twoją dziewczynę?

     Mężczyzna spojrzał na nią zdumionymi, ciemnymi oczami, zastanawiając się nad jej pytaniem. Fakt, iż Jughead wziął ją za jego dziewczynę, sprawił, że nie wydało mu się to wcale takim głupim pomysłem. Może nie będzie doszukiwał się drugiego dna w pojawieniu się nowej osoby w miasteczku.

     Skinął więc dziewczynie głową, ponownie skupiając spojrzenie na synu.

     – To długa historia, Juggie. Raven po prostu nie ma żadnych ubrań, okay?

     – A dlaczego nie ma żadnych ubrań? – dociekał nastolatek.

     – Moi rodzice nie byli zadowoleni z faktu, że wdałam się w romans ze starszym od siebie facetem i wyrzucili mnie z domu – odpowiedziała za FP Raven, na poczekaniu wymyślając kłamstwo. Potrafiła udawać, nie było to więc dla niej żadnym wyzwaniem. – FP postanowił zabrać mnie ze sobą, żebyśmy w końcu mogli być razem.

     – I niby dlaczego nigdy wcześniej nie wiedziałem o tym, że masz dziewczynę? – Jughead zmierzył ojca powątpiewającym spojrzeniem.

     Raven była zła, że ten dzieciak starał się ją ignorować, dlatego zmarszczyła gniewnie brwi, krzyżując dłonie na piersiach.

      – A niby dlaczego miałbym ci o czymś takim wspominać? – odpowiedział FP. Naprawdę nienawidził tego, że Jughead był taki dociekliwy i nie dało się go szybko spławić.

     – A może dlatego, że jestem twoim synem i nie mam ochoty patrzeć na to, jak bawisz się w różne gry ze swoją nową, zdecydowanie zbyt młodą jak na ciebie dziewczyną? – Nie odpuszczał Jughead, wskazując na szczupłą szatynkę palcem. – Ile ty masz w ogóle lat? Osiemnaście?! – zwrócił się w końcu do Raven, wciąż nie dowierzając temu, czego był świadkiem.

      – Dwadzieścia cztery – odpowiedziała rozgniewana dziewczyna. – Z pewnością jestem starsza od ciebie.

      FP stanął pomiędzy synem, a Raven, nie chcąc dopuścić do kłótni. Jeszcze tego mu brakowało, by przyprowadzona przez niego dziewczyna sprawiała problemy i poróżniła go z synem!

     – Porozmawiajmy na zewnątrz, okay? – Posłał Jugheadowi dwuznaczne spojrzenie, które świadczyło o tym, że jest coś, o czym musi mu powiedzieć na osobności.

     Nastolatek mierzył przez chwilę ojca rozgniewanym spojrzeniem, ukradkiem zerkając na obcą mu dziewczynę, ale ostatecznie wyszedł z przyczepy, trzaskając za sobą drzwiami.

     FP zmielił w ustach przekleństwo i odwrócił się do szatynki, mówiąc na odchodne:

     – Poczekaj tutaj chwilę.

     Nie był pewien, czy udawanie pary z tak młodą dziewczyną wyjdzie mu na dobre, ale w tamtej chwili nie widział lepszego wyjścia. Jughead nie mógł poznać prawdy. FP znał swojego syna bardzo dobrze i doskonale wiedział, że ten od razu poinformowałby o wszystkim szeryfa, a do tego nie mógł dopuścić. Gang nigdy nie odpuszczał i to więcej niż pewne, że Raven prędzej czy później wylądowałaby z powrotem w łapy handlarzy bądź zostałaby zastrzelona w najmniej oczekiwanym momencie.

     Jughead kopał ze złości kamień. Nie przestał nawet w chwili, gdy FP stanął obok niego.

     – Wiem, że to dla ciebie trudna sytuacja, ale nie mogłem jej zostawić. Tak naprawdę... – Zamilkł na moment, bijąc się z własnymi myślami, ale po chwili kontynuował: – ... Raven nie jest moją dziewczyną. Jej historia jest bardzo skomplikowana. Potrzebowała pomocy, a ja akurat ją znalazłem. Nie miałem sumienia, by zostawić ją samą.

     – Więc po co ta cała śpiewka o waszej miłości?

     – Nie mogę powiedzieć ci prawdy, a w tamtym momencie to kłamstwo wydało mi się najlepszym rozwiązaniem. Zrozumiałem jednak, że nie chcę, byś myślał, że ukrywałem przed tobą fakt, iż się z kimś spotykałem za twoimi plecami. Nigdy bym tego nie zrobił.

     Jughead westchnął, w końcu skupiając wzrok na ojcu.

     – Nie mam nic przeciwko, żebyś w końcu sobie kogoś znalazł. Serio – zapewnił, zerkając w stronę przyczepy. – Wolałbym jednak, żebyś wybrał sobie kogoś starszego. I żeby absolutnie nie była to Alice Cooper.

     FP roześmiał się i poklepał syna po ramieniu.

     – Możesz być o to spokojny. Jesteś w stanie mi obiecać, że nie będziesz szukał prawdy o Raven? Ta dziewczyna rozpoczyna nowe życie i uwierz mi, że jej przeszłość była bardzo bolesna i z pewnością nie chciałaby do niej wracać. Ten jeden jedyny raz po prostu mi zaufaj, dobrze?

     – Ale nadal nie mam pojęcia, kim ona jest...

     – Po prostu Raven. Możemy wmówić wszystkim, że przyjechała do Riverdale twoja koleżanka z dzieciństwa.

     – Trochę stara ta koleżanka.

     – Nie pamiętasz jej, bo byłeś zbyt mały. Potrzebowała pomocy, więc jej pomogliśmy i zabraliśmy do Riverdale. Myślisz, że dasz radę to zrobić?

     Jughead nie był przekonany, czy chciał brać w tym udział. Owszem, z Raven może i była niezła laska, ale nie miał bladego pojęcia, o jakiej bolesnej przeszłości mówił jego ojciec. FP miał dar do pakowania się w kłopoty, a przywiezienie do Riverdale obcej dziewczyny wyglądało właśnie jak kolejny z nich. Widział jednak, że ojcu faktycznie na tym zależało, dlatego ten jeden raz postanowił pójść z nim na ugodę.

     – Ta laska ma nie dotykać żadnych moich rzeczy. Inaczej wyprowadzę się na dobre – oznajmił w końcu, sprawiając, że na ustach FP zagościł szczery uśmiech.

     – Nie ma sprawy. Musisz mi tylko pomóc w zorganizowaniu dla niej ubrań, dlatego potrzebna będzie tutaj Betty. Są podobnej postury, tak mi się przynajmniej wydaje.

     – Raven jest nieco wyższa i szczuplejsza. Znam kogoś, kto mi pomoże, więc tym się nie martw. – Poklepał ojca po ramieniu. – Będę się już zmywał. Mam nadzieję, że nie wpakujesz się w kolejne tarapaty. I cieszę się, że nie zastałem cię zalanego w trupa, choć wracałeś od mamy i Jellybean.

     Odszedł, pozostawiając za sobą wzruszonego ojca.

     FP bowiem rzadko słyszał coś miłego z ust jedynego syna i chociaż był prawdziwym mężczyzną, nie potrafił w takich chwilach się nie wzruszyć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top