Save me: Rozdział 05


Dziewczyna obudziła się w takiej samej pozycji, w której zasnęła. Przetarła opuchnięte od ciągłego płaczu oczu i zmusiła się, by usiadła. Położyła swoje blade stopy na zimnych panelach i odepchnęła się od łóżka. Przez chwile zakręciło się jej w głowie, jednak zignorowała to. Chwiejnie ruszyła w stronę łazienki biorąc swój zapasowy mundurek. Podeszła do białej umywalki i spojrzała do lustra. Wyglądała koszmarnie. Niegdyś obojętne, niebieskie oczy teraz były smutne, nijakie. Jej białe włosy były całe poplątane, a ona sama nie czuła się za dobrze. Potrząsnęła głową i odkręciła kran. Przemyła twarz zimną wodą i wyjęła ze swojej kosmetyczki korektor. Nie często go używała, wyłącznie kiedy musiała. Z wahaniem nałożyła go pod oczy i znów spojrzała na siebie. Tym razem niebyło widać zaczerwienionych miejsc koło oczu. Odetchnęła z ulgą, nie mogła pozwolić, by jej rodzice dowiedzieli się, że płakała. Zaraz zaczęłaby się awantura.

Zeszła po schodach, pożegnała się z rodzicami i ze służbą, a kiedy miała już wychodzić przeszkodziła jej w tym ręka na jej ramieniu, spojrzała za siebie.

-Tak?-zapytała cichutko i z lekką chrypką, jej rodziciel chrząknął i poprowadził ją za ramię do salonu. Usiadła na czerwonej kanapie i z niecierpliwością czekała, aż rodziciel zacznie mówić. Nie musiała długo czekać, już po chwili chrząknął i nabrał powietrza do płuc.

-Cóż, jako iż nie lubię owijania w bawełnę powiem krótko...-mruknął cicho, lecz tak by usłyszała. Podszedł do niej i stanął naprzeciw dziewczyny. Ta przekrzywiła lekko głowę w bok i z niezrozumieniem w oczach wpatrywała się w mężczyznę.-Wychodzisz za mąż...-powiedział głośniej. Dziewczyna była zbyt zszokowana, nie mogła, można by było powiedzieć, że nie umiała nic powiedzieć. Odebrało jej język.

-C-co?-tylko tyle udało jej się powiedzieć.

-Nie słyszałaś? Masz zaaranżowany ślub, czy to nie oczywiste?-jej matka przewróciła oczami chcąc pokazać jak bardzo zirytowana jest postawą swojej własnej córki. Nastolatka zacisnęła dłonie w pięści i gwałtownie poderwała się na równe nogi. Spojrzała na swojego ojca, a następnie na matkę mrożącym krew w żyłach wzrokiem.

-Co wy odpierdalacie?-zapytała ich i spuściła głowę w dół. Ciemnowłosy również wstał i podszedł do córki. Uniósł dłoń i uderzył Shino w twarz. Białowłosej automatycznie spłynęły łzy, a ona sama spojrzała na jego twarz nienawistnym spojrzeniem.

-Nigdy się do mnie nie zbliżaj...-szepnęła tak by tylko on ty usłyszał, chwyciła za torbę leżącą na podłodze i wybiegła z domu. Postanowiła, że dzisiaj nie pójdzie do szkoły. Była zbyt w tragicznym stanie. Jej oczy znów stały się opuchnięte, a na domiar złego czerwony ślad oszpecił jej prawy policzek. Odwróciła się ostatni raz w stronę rezydencji i zacisnęła zęby... nie mogła patrzeć na swój dom, nie mogła, nie chciała już nigdy tam wracać... z taki myślami skierowała się do lasu oddalonego całkiem sporo kilometrów. Chciała powspominać, bo to właśnie tam spotkała brązowowłosego chłopaka. Tylko on ją rozumiał, ponieważ był w tej samej sytuacji co ona, choć był o dwa lata starszy od niebieskookiej to świetnie się dogadywali. Co dzień chodzili w miejsce ich pierwszego spotkania, gdzie brązowooki potajemnie uczył ją grać w siatkówkę.

Na miejsce doszła dopiero pod wieczór, dziewczyna weszła w głąb dużej kniei i poszła do miejsca ich pierwszego spotkania. Kiedy tylko tam dotarła podeszła pod to samo drzewo gdzie wyryli ich wspólne inicjały. Dotknęła ich ręką i usiadła upuszczając swoją torbę. Mimo, że resztę spotkań pamiętała jak przez mgłę tego wydarzenia nie dało się zapomnieć...

*Retrospekcja*

Sześcioletnia dziewczynka energicznie pobiegła w głąb lasu oddalając się od swoich rodzicieli, była tak bardzo szczęśliwa, że nie zauważyła nawet, kiedy straciła ich z oczu. Białowłosa chwilę po zorientowaniu się zaczęła ich nawoływać. Krzyczała płosząc ptaki i zwracając na siebie uwagę niektórych zwierząt. Jednak nie przejmowała się tym, chciała tylko wrócić do rodziny...

Zmęczona usiadła pod drzewem podkulając nogi i zaczęła cicho szlochać. W jej głowie rodziły się pytania, całe mnóstwo pytań...

-„A co jeżeli moi rodzice mnie zostawią? Zapomną o mnie? Nie chcą się już mną opiekować? A może mają nowe dziecko i chcieli się mnie pozbyć?"- W jej głowie były najgorsze, możliwe scenariusze. Wtedy usłyszała kroki przed sobą, gwałtownie uniosła głowę i spojrzała na nieznajomego. Był to chłopak około jeden, dwa lata starszy od niej. Podkurczyła mocniej nogi pokazując tym samym, że się boi. Chłopczyk zachichotał i spojrzał na nią uśmiechając się.

-O co chodzi? Dlaczego płaczesz?-zalał ją serią pytań co doprowadziło ją tylko do płaczu. Brązowowłosy nie wiedział co zrobić, więc podrapał się po karku i przysiadł koło niej.

-Nie płacz!-zawołał cały czerwony na co dziewczynka uśmiechnęła się lekko, chłopak widząc to również się uśmiechnął.-Powiesz mi co się stało?-zapytał przymykając oczy.

-P-p-pobi-i-e-egłam d-do-o la-asu, a-a w t-e-edy n-n-i-ie m-mogł-ł-am i-ich znal-le-eś-ść...-powiedziała jąkając się od nadmiaru emocji. Szatyn zamyślił się przez chwilę, a po chwili energicznie wstał.

-Pamiętasz gdzie się zatrzymaliście?!-zapytał energicznie na co dziewczynka nieśmiało pokiwała głową. Chłopczyk złapał ją za łokieć i pociągnął do góry, spojrzał na nią wyczekując odpowiedzi.

-Zatrzymaliśmy się w motelu niedaleko...-powiedziała przyciszonym głosem, brązowooki westchnął ciężko.

-Wiesz jak ten motel się nazywa?-zapytał. Dziewczynka pokiwała przecząco głową.-A wiesz jak wygląda?-dopytał. Dziewczynka kiwnęła głową i zaczęła go opisywać. Wielki, ceglany budynek, który był bardzo zadbany i cichy, na dachu posiadał większy basen i specjalne miejsce do opalania. Na zewnątrz był przepiękny ogród z różnorodnymi kwiatami i drzewami, a w środku było naprawdę elegancko. Chłopczyk zamyślił się chwilę i klasnął podekscytowany w dłonie.

-Naprawdę?!-zapytał entuzjastycznie, Shino skinęła lekko główką na co szatyn zaśmiał się krótko.-Mieszkam tam gdzie ty. Pojechałem z rodziną na „wakacje" choć i tak wychodzą często na jakąś kolacje gdzie nieraz nie mogą mnie zabrać!-tupnął nóżką i wydął policzki. Białowłosa zachichotała cichutko i spojrzała na niego niecierpliwie.-Ach, no tak! Motel! Chodź za mną pokażę ci gdzie on jest!-krzyknął i złapał dziewczynkę za rękę.

Był już wczesny wieczór, kiedy dzieciaki doszły do wcześniej wspomnianego budynku. Chłopczyk pociągną Shino do środka i podszedł do recepcji. Recepcjonista uśmiechnął się miło, lecz sztucznie do dzieci.

-Witam, w czym mogę pomóc?-zapytał niby z uśmiechem, ale słychać było wyraźną niechęć do tych dzieci. Chłopak uśmiechnął się sztucznie* i odwrócił się w stronę dziewczynki, nie znał jej imienia, więc wyczekiwał, aż przedstawi się lekko postarzałemu mężczyźnie. Przełknęła głośno ślinę i podeszła do połyskującego, drewnianego biurka.

-Jestem Asada Shino i-i szukam swoich rodziców.-Mężczyzna przejrzał coś w dzienniczku i poszerzył swój uśmiech.

-Ach, tak Asada... pokój Dwieście dziewięć, a ty chłopcze...?-spojrzał w jego kierunku...

*Koniec retrospekcji.*

Na tym wspomnienie się kończy. Nie pamiętała tego małego chłopca, jednak wiedziała, że była z nim naprawdę blisko, bo w końcu takich więzi się nie zapomina, prawda?

Nawet nie zauważyła, kiedy niebo przybrało lekko granatową barwę. Zerwała się na równe nogi, a kiedy miała odejść usłyszała tak znajomy, tak miły dla ucha głos...

-Shi-chan...?

***

Yo! Yo! YO!

Wiem, jestem chamska, zła i niedobra, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie! Rozdział się podobał, a może wyszedł do dupy? Napiszcie w komentarzu!

Jak myślicie kim mógł być ten chłopak ze wspomnień młodej Shino? Ja już wiem... Nishinoya? A może Daichi? A może ktoś inny? Kim może być narzeczony Shino? I ostatnie pytanie... kto ją zatrzymał?

****


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top