XVII

Chyba pierwszy raz po obudzeniu się, Książę czuł się naprawdę wypoczęty. Nic go nie bolało, pomimo tego, że prawie się stał demonem. Wspomnienia tego, że jego ręce boleśnie zmieniały swoją formę, a później jego wizja stała się czarna, zalały jego myśli co spowodowało nagłe podniesienie się młodzieńca na łóżku, tym samym budząc siedzącego na fotelu byłego anioła, który wyraźnie czuwał nad nim, aby upewnić się, że wszystko jest dobrze. Kiedy ten zobaczył, że młody władca w końcu (po paru dniach) obudził się z głębokiego snu, podbiegł do niego, od razu podając mu naczynie z wodą, aby ten mógł się napić.

- George, obudziłeś się w końcu. - powiedział blondyn, uśmiechając się do niego miło. Brunet jednak zajęty był obecnie oglądaniem jego dłoni oraz rąk w upewnieniu się, że naprawdę te wyglądają tak jakby nic się nigdy nie stało.

- Co się stało? Przewidziało mi się, że moje ręce się zmieniły? - zapytał książę, patrząc na drugiego, który westchnął cicho.

- Nie przewidziało ci się. Posłuchaj mnie teraz uważnie George. Noah tutaj był. Udało nam się dowiedzieć paru rzeczy z jego pomocą. Po pierwsze, wyleczył cię. Po drugie, normalnie nic by ci się nie stało, ale przez to, że masz w sobie też demoniczną moc, plus Lucyfer z ciebie korzysta, twoja demoniczna moc, niekontrolowana przez ciebie, bo nie wiem, czy w ogóle wiedziałeś, że masz ją w sobie, zaczęła działać przemieniając cię w demona. - zaczął tłumaczyć były anioł, powoli dokładnie obserwując, reakcję młodszego na dane mu nowe informacje.

- Czekaj, jak Lucyfer ze mnie korzysta? - zapytał od razu brunet, na co starszy popatrzył na niego zmęczonym wzrokiem.

- Naprawdę jedyne, na co zwróciłeś uwagę w mojej całej wypowiedzi to część o tym wybryku natury?

- Nie, po prostu to mnie najbardziej na razie zainteresowało. - odpowiedział szczerze książę, na co anioł miał ochotę strzelić mu w łeb, przy okazji wybijając z niego wszystko, co związane było z królem Piekła.

- Czy tłumaczył ci ktoś kiedyś, jak działają demony? - zapytał Karl, co od razu dostał odpowiedzieć, poprzez kręcenie głową drugiego. - Demony tak jak ludzie muszą się pożywiać, aby przeżyć. Nic im się nie stanie jak nie będą jeść, ale z czasem będą coraz bardziej szaleć i szaleć aż w końcu stanie się bezmyślny. Ich pożywieniem jest energia, energia, która jest wewnątrz ludzi. - dopowiedział, na co książę usiadł na chwilę patrząc w jeden punkt.

- Czyli on przychodząc tu zabiera sobie moją energię? - odpowiedział pytaniem książę, powoli rozumiejąc wszystko, co mówił drugi.

- Nie może jej zabrać tak po prostu. Osoba, od której chce pobrać energię musi mu pozwolić na zabranie jej.

- Jak ja mu niby pozwoliłem na to. Nie zapytał się o nic. - odpowiedział książę od razu, opierając się o zagłowie łóżka.

- A całowałeś się z nim? - zapytał z wrednym uśmieszkiem były anioł, na co książę od razu odwrócił wzrok.

- Nie...?

- Demony pobierają energię poprzez kontakt fizyczny. Przytulanie się, całowanie się, stosunek seksualny. - zaczął wymieniać mężczyzna, na co książę od razu poczuł się zażenowany, że wszystko, co wymienił jego przyjaciel było prawdą.

- Ale skąd miałem wiedzieć, że daje mu przez to energię? - odpowiedział drugi, podnosząc brew, równocześnie patrząc na drugiego.

- Bo to wcale nie tak, że jak i ja jak i Tobi powiedzieliśmy ci wcześniej, abyś nie zadawał się z nim, bo on cię zabija? Twoja energia nie jest nieskończona, kiedy się wyczerpie umrzesz. Masz naprawdę wielkie szczęście, że zareagowaliśmy, zanim było za późno. Masz całkowity zakaz zbliżania się do piekła i wszystkiego, co jest z nim związane, nawet jeśli spróbujesz mieć jakikolwiek fizyczny kontakt z Lucyferem źle się to dla was skończy. Po zachodzie słońca wracamy do L'Manburgu. Twój ojciec zażądał jak najszybszy powrót, abyś był na porozumieniu pomiędzy wami a Krainą Arktyki. - powiedział były anioł, na co drugi momentalnie się podniósł z łóżka, aby wstać.

- Jakie porozumienie? Co się dzieje, ile byłem nieprzytomny? - zaczął zasypywać drugiego pytaniami, młodszy, jednak szybko został zatrzymany przez wyższego.

- Dowiesz się wszystkiego, jak będziemy jechać, teraz masz odpoczywać aż do wieczora. Twoje ciało nadal się regeneruje więc najlepiej to idź spać. - odpowiedział były anioł, a następnie wyszedł z pomieszczenia, zostawiając księcia samego. Ten nie myśląc długo, ponownie położył się na łóżku, jednak nie próbował jeszcze zasypiać. Jego głowę zadręczało milion pytań. Od tych dotyczących jego królestwa, po to dotyczące informacji, które dostał od anioła. Ma w sobie demoniczną energię, Lucyfer tak naprawdę nie okazywał mu tego samego uczucia, jakie brunet miał dla niego, tylko cały czas ten myślał o nim jak o najpyszniejszym deserze. Zanim się obejrzał jego oczy zamknęły się niekontrolowanie, pozwalając mu zasnąć na dłuższą chwilę.

- George, obudź się - usłyszał cichy, dość znajomy głos, a następnie mógł poczuć jak czyjaś dłoń, przeczesuje jego długie kosmyki włosów delikatnie. Przebudził się więc ze swojego snu, aby ujrzeć jego przyszłego męża, siedzącego obok niego. Nie musiało długo minąć, kiedy, ten przypomniał sobie wszystkie wcześniej powiedziane mu przez byłego anioła fakty i natychmiastowo odsunął się od drugiego, tym samym spadając z łóżka.

- Zostaw mnie, ty przebrzydły, podły, pomiocie piekielny. - powiedział książę, patrząc na niego znad krawędzi materaca.

- Mmmm miło się słucha takich komplementów. A teraz wróć tu, nie przywitałem się nawet z tobą poprawnie. - odpowiedział mężczyzna, wstając z łóżka, aby podejść do bruneta, który szybko wszedł na łóżko, aby nie pozwolić mu do siebie dotrzeć.

- Nie ruszaj się stamtąd. Nie chce mieć z tobą już więcej żadnego konkatku.

- Znowu ci naopowiadali bzdur na mój temat? Co tym razem, przeze mnie stajesz się demonem?

- A żebyś kurwa wiedział, że tak. - odpowiedział chłopak co widocznie zszokowało demona, który żartobliwie napomniał sytuację, która mogła się wydarzyć (nie spodziewając się, że tak naprawdę się już wydarzyła). - Przez ciebie, twoje żywienie się ze mnie i pewnie parę innych rzeczy, prawie przemieniłem się w bezmyślnego demona. - dopowiedział, na co blondyn wywrócił oczami, słuchając go.

- Nie wszystko jest przeze mnie, prawda żywiłem się tobą, ale szybko przestałem. Myślisz, że wszystko, co zrobiłem dla ciebie to tylko szopka, abyś pozwolił mi pożywiać się z ciebie? - zapytał demon, podchodząc do bruneta, który chcąc odsunąć się od niego, stracił równowagę na materacu, upadając na niego.

-Tak. Jestem teraz w stanie w to uwierzyć. - odpowiedział, a chwilę później, jedyna droga ucieczki została mu odebrana, przez demona, który nachylił się nad nim, jedną dłonią przytrzymując jego nadgarstki nad jego głową.

- Nie musiałem ratować twojego królestwa, ale uratowałem. Nie musiałem podczas wojny z Williamem ratować twojego ojca od wybuchu, ale go uratowałem. Nie musiałem ratować cię przed zatrutą strzałą i paroma innymi rzeczami, ale cię i twoich bliskich uratowałem. Wiesz czemu? Bo zależy mi na tobie. Nie na twojej energii, twoim ciele, czy nawet twojej pozycji. Zależy mi na tobie i twoim szczęściu. - powiedział Lucyfer, patrząc brunetowi głęboko w oczy. Widział jak spojrzenie księcia zmienia się ze złego, na zakłopotane, a następnie lekko zagubione. Książę nie wiedział, czy powinien wierzyć demonowi, czy stać przy tym co powiedział mu były anioł i jak najszybciej odsunąć się od demona. Niestety, nie zdążył nawet pomyśleć o tym, aby odsunąć się od demona, ponieważ jego usta delikatnie nakryły te księcia. Kolejne wydarzenia działy się zbyt szybko, aby młodszy mógł zarejestrować co dokładnie się stało. Zobaczył jedynie jak wyższy odsuwa się od niego, chwilę później kaszląc czymś, co wyglądało jak krew demonów (widział taką tylko wtedy kiedy sprawdzali, czy na pewno ma w sobie coś z aniołów), a kolejną chwilę później demon całkowicie zniknął z pomieszczenia zostawiając zszokowanego bruneta samego.

- Lucyfer? - zapytał cicho książę, rozglądając się po pomieszczeniu, które nagle stało się dość puste.

~~~

Bonus do rozdziału.

Meanwhile w niebie:

- Noah, masz niezapowiedzianego gościa. - powiedziała z nerwowym uśmiechem na ustach Kristin, podając swojemu Panu świeżo zaparzoną herbatę. Bóg wstał ze swojego miejsca zakłopotany, a następnie spojrzał przez okno, zamierając na chwilę kiedy zobaczył, kto próbuje się do niego dobić.

- OTWIERAJ, SKURWIELU TE JEBANE DRZWI, ALBO ZNAJDĘ INNY SPOSÓB, ABY SIĘ DO CIEBIE DOSTAĆ. - krzyczał demon, uderzając jakimś konarem w bramy nieba, chcąc się dostać do środka. Szybko jednak jego broń, rozpadła się powodując, że ten upadł na ziemię, pomstując jeszcze bardziej. Mężczyzna westchnął cicho, a następnie wrócił na swoje miejsce, biorąc jeden z listów do dłoni, aby go przeczytać.

- Nikogo nie ma w domu. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top