XIV

Po dość namiętnej nocy, książę o dziwo obudził się w swojej komnacie. Uśmiechnął się sam do siebie, wtulając twarz w poduszkę, kiedy w jego pamięci jedyne co pamiętał to romantyczna noc ze swoim narzeczonym. Teraz kiedy był sam w wielkim łożu małżeńskim, czuł pustkę, chciał się budzić do widoku leżącego obok niego demona. Niestety wysoko położone na niebie słońce informowało go, że musi wstać i wykonać swoje obowiązki. Podniósł się więc powoli z łóżka od razu kierując się do wyjścia ze swojej komnaty.

- Toby? - zawołał wychylając się na korytarz, aby popatrzeć za kimś, kto mógłby mu pomóc się ogarnąć, aby mógł wyjść do innych. - Karl? - powiedział ponownie tym razem wychodząc z pomieszczenia, aby zajrzeć za róg korytarza. Nikogo jednak tam nie zobaczył, zupełnie tak jakby nagle cały zamek został pozbawiony jakichkolwiek mieszkańców. Dość szybko wybrał dla siebie jakieś ubrania, a następnie wyszedł z pomieszczenia, aby poszukać kogokolwiek. Pierwsze osoby znalazł dopiero w jadali i były to starsze panie, które dzięki jemu (oraz Caroline), dostały pracę w zamku jako pokojówki. Obecnie przygotowywały stół do posiłku, więc książę domyślił się, że za niedługo powinien odbyć się obiad, gdzie reszta na pewno by przyszła.

- Nie wiemy na pewno czy wrócą dzisiaj do pałacu, więc jest taka opcja, że będzie musiał zjeść książę sam. Księżniczka Caroline oraz pański asystent pojechali cztery dni temu do miasta tak jak zostało wcześniej ustalone. - powiedziała jedna z kobiet, na co młodszy od razu westchnął ciężko, jednak dziękując za odpowiedz.

Bezpośrednio z jadalni było wyjście na wewnętrzny dworek, na którym zostało posadzone drzewo oliwne, które teraz przy panującym w Las Nevadas lecie, piękne wyglądało ze swoimi ciemnozielonymi liśćmi. George podszedł do niego, od razu siadając pod nim, aby odpocząć w cieniu. Pomimo gorącej pogody i wysokiej temperatury, można było poczuć delikatny orzeźwiający wiatr, który naprawdę teraz pomagał przetrwać księciu. Przymknął swoje oczy opierając się o pień, na chwilę nawet przysypiając. Przebudził się nagle, kiedy poczuł na swoim policzku obcy dotyk. Szybko zorientował się, że był to jego narzeczony, który siedział teraz obok niego, delikatnie głaszcząc go po policzku.

- Dzień dobry, jest ci tu wygodnie? Możesz się o mnie oprzeć, jeśli chcesz odpocząć. - powiedział demon, na co ten od razu skorzystał z propozycji, opierając głowę na ramieniu wyższego.

- Zabrałeś mnie z centrum miasta, do którego mieliśmy jechać i teraz jestem tutaj nie mam co robić. Powinienem tam wrócić, ale nie mam za bardzo teraz jak. - odpowiedział książę, ponownie przymykając oczy chcąc odpocząć.

- Jak załatwisz tutaj wszystko to mogę cię tam zabrać. Chociaż powinieneś już umieć posługiwać się swoimi mocami na tak niskim poziomie, aby umieć się teleportować. Próbowałeś kiedyś? - zapytał demon, obejmując młodszego ręką w talii, aby przysunąć go bliżej siebie.

- Tak, przenosiłem się kiedyś. Ale dawno nie używałem swoich mocy, tych anielskich. Bo tych demonicznych nigdy nie używałem. - odpowiedział książę, patrząc na czyste niebo, które im teraz towarzyszyło.

- Używałeś. Może nie świadomie, ale używałeś ich, nawet przy mnie. - powiedział król piekła, kładąc swoją dłoń na boku głowy drugiego, głaszcząc go i także patrząc na niebo przed nimi.

- Możesz mnie nauczyć? Używać moich demonicznych mocy? - zapytał chłopak, podnosząc się z ramienia demona, aby na niego spojrzeć. Ten również na niego popatrzył, a następnie szybko pocałował usta młodszego od razu zaraz po tym się uśmiechając.

- Jasne, ale najpierw muszę zobaczyć na jakim poziomie jesteś. Nie bój się, to zajmie chwilkę. - odpowiedział wyższy, następnie dając swoją dłoń na oczy bruneta, zakrywając je. George ufnie zamknął oczy, jednak następne co poczuł to ten ciężki ból w całym swoim ciele, tak podobny do tego który czuł, zanim został porwany przez Williama.

"Czuł, jak niewidzialna energia poprzez palce nieznajomego przemieszcza się po jego duszy i kiedy dotknął on delikatnie miejsca, gdzie znajdowała się jego energia, przez całe ciało księcia rozniósł się ogromny ból. Kiedy siła zagłębiała się jedynie w jego wrażliwe miejsce, niższy powoli tracił siły na cokolwiek."

Natychmiastowo, nie kontrolując się odepchnął od siebie demona, od razu odsuwając się od niego daleko. Jego dłonie się trzęsły, oddech był urwany, a jego wzrok od razu zawisnął na równie zszokowanym demonie, który, widocznie nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Ostrożnie obrócił się przodem do księcia, nie przerywając trwającego między nimi kontaktu wzrokowego.

- George? - zapytał, jednak drugi szybko wstał z ziemi i mówiąc coś, że chce być teraz sam wybiegł z dziecińca, od razu wracając do swojego pokoju. Kiedy już znalazł się w pomieszczeniu, od razu zamknął się na zamek w drzwiach, wiedząc, że powstrzyma od jednak tylko sługów, a nie demona, od którego ten chciałby się teraz odsunąć. Nie wiedział czemu tak zareagował, przecież wiedział, że ten nic mu nie zrobi, a mimo to poczuł się zagrożony. Położył się więc do swojego łóżka i zanim się obejrzał jego powieki stały się na tyle ciężkie, że nie mógł ich powstrzymać przed zamknięciem się.

~~~

Kiedy tylko nad królestwem L'Manburgu zapadła ciemna noc, a wszyscy w spokoju ducha udali się do swoich łóżek, na teren zamku niezauważeni weszli rycerze. Całe wojsko rycerzy. Bezszelestnie przedostali się na dziedziniec, gdzie rozdzielili się według wcześniej zaplanowanego schematu. Połowa wojska udała się na wschodnie skrzydło zamku, a druga na zachodnie, tak aby nikt nie zauważył, podkładali w niektórych miejscach specjalny proszek, który był im potrzebny do do ich dalszego planu. Obie strony po paru minutach spotkały się w głównym korytarzu zaraz przed sypialnią samego króla. W ten zza zakrętu wyszli robiący patrol strażnicy należący do szeregu L'Manburgu.

- Zielone stroje? -zapytał jeden z nich i zanim się obejrzał pochodnia trzymana w dłoni przez jednego z głównych wojskowych spadła na ziemię. Podpalając cały rozłożony przez nich proch, tym samym stawiając cały zamek w ogniu.

- Do zobaczenie ponownie, lub nie. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top