XI
- Uratowaliśmy go, zanim byłoby za późno. Odejdź stąd i zostaw go w spokoju. - odpowiedział anioł, przytulając do siebie nieprzytomne ciało księcia.
- Nie w tym życiu. - wyszeptał demon, a następnie naokoło niego uniosła się czarna chmura. Nie minęła chwila, kiedy Karl i Tobi poczuli mocny wiatr, a następnie, wszystko ustało.
- George? - zapytał były anioł, widząc, że naokoło niego nie ma nigdzie księcia. Dwójka zaczęła gorączkowo rozglądać się naprzeciwko siebie, jednak nigdzie nie mogli odnaleźć nawet najmniejszego śladu po księciu koronnym ich myślach pozostała pustka, nie wiedzieli, co mają teraz zrobić, bali się o zdrowie swojego władcy
-Musimy się dostać do piekła. -powiedział kamerdyner ściągać ze swojej dłoni czarną rękawiczkę -Ran- jednak przerwał mu nagły ból w klatce piersiowej. Niższy upadł, na zimie zaciskając swoja dłoń na koszuli w miejscu, w którym czul największy ból, a następnie z lekkimi łzami w oczach popatrzył na odsłoniętą przez siebie dłoń, na której powinien znajdować się znak jego paktu z demonem -N-nie...-wyszeptał, widząc, a raczej nie widząc, śladu po symbolu. Karl podszedł do niego, a następnie objął, chcąc dodać mu otuchy. Wiedział, że nagłe zerwanie paktu jest, podobnie bolesne jak pozbawienie anioła skrzydeł wiec chciał pomóc młodszemu tym ciężkim i bolesnym dla niego momencie.
-O co miałeś pakt? -zapytał cicho były anioł, głaszcząc bruneta po włosach.
-Bez tego paktu, moja siostrzyczka zginie. -odpowiedział cicho, a następnie rozpłakał się jak małe dziecko wtulając twarz w załamanie szyi wyższego.
~~~
Kiedy George obudził się pod dość cienką kołdrą, nie wiedział za bardzo, gdzie się obecnie znajduje. Podniósł się powoli do siadu, a następnie rozejrzał po pomieszczeniu, które jednak rozpoznał. Sypialnia Lucyfera ( bo tam właśnie obecnie był) zmieniła trochę swój wystrój od ogromnego wybuchu, który w niej zaszedł podczas wojny przeciwko demonowi. Ściany pozostały zrobione z czarnej cegły, jednak dodano do pomieszczenia okno oraz parę innych mebli, które na początku wydawały się księciu tutaj niepotrzebne.
- Muszę stąd uciec. - powiedział sam do siebie, jednak szybko odkrył, że nie był w stanie się wydostać przez obejmujące go w talii ramiona mężczyzny. Obrócił się więc patrząc przez swoje ramię i szybko uświadomił sobie, że za nim spał jego przyszły mąż. Otworzył szerzej oczy widząc, że demon nie ma na sobie koszulki, a następnie zarumienił się lekko, kiedy kątem oka zauważył, że prawdopodobnie na biodrach mężczyzny także niczego nie ma. - Tylko się upewnię - powiedział niemo, a następnie jak najdelikatniej umiał podniósł kołdrę patrząc pod nią, aby upewnić się, że demon ma jednak coś na sobie.
- Wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła? - zapytał zaspany demon, co momentalnie wyrwało księcia z procesu podnoszenia poszewki.
- Już jestem w piekle. Puść mnie. - odpowiedział książę, a następnie odsunął się od króla gehenny, co jednak nie za bardzo mu się udało, ponieważ ten był w stanie bez problemu przyciągnąć go do siebie.
- Zostań jeszcze trochę ze mną. - powiedział, a następnie delikatnie pocałował kark chłopaka, który mimowolnie poczuł w swoim brzuchu motylki.
- Nie mogę. Muszę wrócić. – odpowiedział, a następnie wstał z lóżka, aby wyjść z pomieszczenia. Kiedy jednak chciał nacisnąć klamkę od drzwi, aby wyjść, te nagle zniknęły zostawiając po sobie tylko brukową ścianę. Brunet odwrócił się z wyrzutem do swojego narzeczonego, który widocznie zdenerwowany siedział na loszku patrząc na niższego.
- Wierzysz im? – zapytał, na co młodszy, popatrzył na niego z lekkim niezrozumieniem.
- W czym? - odpowiedział pytaniem, zakładając swoje ręce na tors.
- W tym, że cię wykorzystuje.
- A masz inne wytłumaczenie na te żyły? - zapytał chłopak, a następnie podniósł swoją koszulkę, aby pokazać wyższemu to samo co zobaczył w karocy przy Tobim i Karlu.
- Jakie żyły? Nie masz na sobie żadnych żył. - odpowiedział Lucyfer, patrząc na młodszego z podniesioną brwią. Ten zakłopotany popatrzył na swój tors, na którym faktycznie nie było już żył, które wcześniej widział.
- A-Ale.. - powiedział chłopak, z zakłopotany dotykając wcześniej miejsca, gdzie było źródło czarnych żył. Lucyfer podniósł się na łóżku, a następnie (po ówczesnym z pomocą magii, założeniu na siebie jakichkolwiek spodni) podszedł do chłopaka, delikatnie dłonią obejmując jego talię, aby ostrożnie go do siebie przytulić. Chłopak na początku położył swoje dłonie na jego torsie, aby go odepchnąć, jednak kiedy ten tylko położył swój podbródek na jego głowie, po prostu pozwalając mu na poczucie bijącego od niego ciepła.
- Istoty magiczne nawet bez swoich atrybutów, potrafią używać swoich zdolności. Karl mógł stworzyć swoją magią iluzję, że masz takie żyły, a tak naprawdę ich nie masz. Zależy im na tym abyś się ode mnie odwrócił. - odpowiedział demon, delikatnie kiwając młodszym, tak jakby chciał go ukołysać do snu, co jednak spodobało się niższemu.
- Ale po co mieliby to robić? I tak nie mam innego wyboru, taki przecież zawarłeś pakt. - odpowiedział chłopak, opierając lekko swoją głowę na torsie starszego pomiędzy swoimi dłońmi.
- Chcą opóźnić nasze małżeństwo aż do momentu, w którym się rozmyśle. - powiedział starszy, kładąc swoją dłoń na tyle głowy bruneta, przy okazji głaszcząc lekko jego włosy.
- I co?
- Hm? - zapytał demon, patrząc na bruneta, kiedy ten się od niego odsunął, aby także na niego spojrzeć.
- Rozmyślisz się? - odpowiedział chłopak, patrząc na demona z lekką nadzieją w oczach. Ten uśmiechnął się do niego kącikiem ust, a następnie zniżył się, kładąc swoją dłoń na jego policzku oraz przykładając swoje usta do tych chłopaka.
George naprawę w tamtym momencie chciał się mu oprzeć, w głowie dudniły mu słowa jego opiekuna, który wyraźnie zakazał mu jakiegokolwiek głębszego kontaktu z demonem, jednak tak szybko jak poczuł jak ciepłe usta blondyna dotykają tych jego a jego dłonie zaczynają ponownie badać jego ciało, nie mógł się już dłużej powstrzymywać i odwzajemnił tę zakazaną przyjemność.
Wyższy dość niedługo po pocałowaniu chłopaka, lekko popchnął go na ścianę znajdującą się za nim, tak, aby móc go jeszcze bardziej zdominować, a następnie pogłębił pocałunek uchylając swoim językiem wargi drugiego. Równocześnie złapał dłoń bruneta w swoją i z lekką pomocą magii założył na niego wcześniej wymyślony przez siebie pierścionek.
Dwójka oderwała się od siebie, a George, który, poczuł, że na jego palcu znajduje się coś, podniósł swoją dłoń od razu oglądając ozdobę. Pierścionek był wykonany ze srebra i wyglądał jak mała korona, na samym dole był cały okrąg z czarnych klejnotów, które były także na każdym czubku korony. Król gehenny podniósł swoja prawą dłoń pokazując mu praktycznie taki sam pierścionek jak ten jego tylko o wiele subtelniejszy. Ten który miał obecnie na swojej dłoni Lucyfer, nie miał, żadnych klejnotów, ani innych świecidełek, ale kształt korony pozostawał ten sam.
- Teraz oficjalnie jesteśmy zaręczeni, mon chéri.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top