60

Sauron

Siedziałem na plaży. Nieopodal mnie psy bawiły się z Kiano oraz Sally. Mój brat i moja dziewczyna śmiali się wniebogłosy. Rzucali psiakom piłki i co jakiś czas się całowali. W końcu mój młodszy brat rzucił Sally na piasek i wsunął się w jej cipkę. Pokręciłem głową z niedowierzaniem. Dobrze, że Kiano zawsze nosił przy sobie prezerwatywy. Ostatnio stał się tak napalony, że było to dla mnie dziwne.

Czekałem z niecierpliwością na Cedrica. Miał przypłynąć do nas dzisiaj, ale miał nie być sam. Nie wiedziałem, co wydarzyło się u niego w ciągu ostatniego tygodnia, ale domyślałem się, że było gorąco. Na nic nie naciskałem. Wiedziałem, że mój przyjaciel powie mi wszystko w swoim czasie.

Patrząc na Kiano pieprzącego Sally, usłyszałem dźwięk przychodzącego połączenia. Odebrałem telefon i uśmiechnąłem się, widząc na ekranie pobliźnioną twarz mojego taty.

- Cześć, Rokhan. Co słychać?

Mężczyzna uśmiechał się, jednak nagle zmarszczył brwi.

- Skąd dochodzą te dziwne dźwięki? - spytał, na co ja parsknąłem śmiechem.

- Tak się składa, że Sally i Kiano postanowili pobawić się w ofiarę i myśliwego. Kiano dogonił Sally i ją złapał. Jak się domyślasz, obecnie ma miejsce dziki seks.

Rokhan się roześmiał. Po chwili na ekranie zobaczyłem także twarz Azriela. Pomachałem do niego. Lubiłem rozmawiać z tymi dwoma facetami. Mimo, że zniszczyli nam życie, to jednocześnie dali początek czemuś nowemu.

Gdyby nie Azriel i Rokhan, nie byłoby nas dzisiaj tutaj, gdzie byliśmy. Pewnie prowadziłbym nudne życie informatyka albo kogoś podobnego w dużym mieście. Może miałbym dziewczynę, z którą spodziewałbym się dziecka. Kiano za to z pewnością żyłby z dala ode mnie. Nie bylibyśmy ze sobą blisko dlatego, że rodzice Kiano nie byli moimi rodzicami. Na pewno nasze drogi by się rozeszły. Wiedlibyśmy więc całkiem nudne i pozbawione ekscytacji życie.

Mimo, że żałowałem, iż Kiano nie zachowywał się, jak na swój wiek przystało, to nie zamieniłbym tej sytuacji na nic innego. Kochałem go i pragnąłem jego szczęścia. Jednocześnie pragnąłem szczęścia Sally. Jednak wnioskując po jej radosnych okrzykach, gdy Kiano wsuwał w nią swojego fiuta i masował jej łechtaczkę, mogłem się domyślić, że nie miała na co narzekać. Jedynie psy, które przebywały z nami na plaży, na pewno miały niepokojące myśli o swoich właścicielach. Nie chciałem sobie nawet myśleć, co sądziły o pieprzących się Kiano i Sally. 

- Bawicie się w jakąś orgię? - spytał Azriel. Oplułem telefon ze śmiechu.

- Jak widzisz, ja się nie bawię - odpowiedziałem.

- Nie wiem tego. Nie widzę twojej drugiej ręki.

Przewróciłem oczami i pokazałem mu tą dłoń, którą nie trzymałem telefonu. 

- Założę się, że przed chwilą ściskałeś nią swojego kutasa - rzekł Azriel.

- Też tak sądzę - odparł Rokhan.

Wydałem z siebie dźwięk pełen irytacji. Wiedziałem, że mężczyźni tylko się ze mną droczyli, ale te żarty o seksie i masturbacji nigdy nie miały stać się zbyt stare, aby ich używać.

- Czekamy na Cedrica i jego drugą połówkę. Mają przypłynąć do nas niebawem.

- Cedric ma dziewczynę? - spytał z zaskoczeniem Rokhan.

- Albo chłopaka. Sam nie wiem.

- Chcielibyśmy tam z wami być, ale nie możemy siedzieć wam przez cały czas na głowie - zaśmiał się z rozbawieniem Azriel. - Sauronie, tylko zabezpieczajcie się, dobrze? Mimo, że nie mielibyśmy nic przeciwko wnukowi albo wnuczce, to chyba jednak jest na to za wcześnie, nie sądzisz?

Spojrzałem na Sally i Kiano. Leżeli w swoich ramionach po szybkim, ale intensywnym seksie. Kiano patrzył na naszą dziewczynę z miłością i szacunkiem. Bardzo ją kochał. Skoro oddawał jej swoje zabawki, nie było co do tego wątpliwości.

- Stwierdziliśmy, że jeśli przypadkiem zdarzy się, iż Sally będzie w ciąży, donosi ją.

- Sauronie...

- To nasza wspólna decyzja. Całej trójki - wyjaśniłem, aby ich uspokoić. - Domyślam się, że dla swojego dziecka zrobiłbym wszystko. Wiem, że nie powinienem mieć potomstwa, aby nie odziedziczyło po mnie tych wszystkich okropnych cech, które posiadam, ale jeśli będziemy mieć wpadkę, zajmiemy się tym dzieckiem, jak należy. Już znalazłem lekarza, który w razie potrzeby przypływałby do nas na wyspę z całym sprzętem. Wiem, że to trochę zbyt mocne, ale nie chciałbym narażać Sally na dodatkowy stres związany z podróżą.

- Sauronie, mówisz o tym tak, jakby ona już była w ciąży.

Roześmiałem się. Mieli rację. Trochę przesadzałem, ale po prostu się martwiłem. Nie powinno być w tym nic dziwnego.

- Nie spieszy nam się, ale zajmiemy się dzieckiem, jeśli nam się trafi. Na razie jednak nie musicie się obawiać. Nie planujemy jeszcze zostać rodzicami. Wyobrażacie sobie, co by było, gdyby dziecko chciało zabrać Kiano zabawkę? Przecież mój brat zrobiłby z gówniarzem porządek!

Wszyscy się roześmialiśmy. Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę, po czym się rozłączyliśmy. Zauważyłem bowiem dobijający do brzegu stateczek. Nie mogłem się doczekać, aby poznać wybrankę lub wybranka Cedrica. Nie miałem pojęcia, jaka była płeć tej osoby, ale to nie było ważne. Najważniejsze było to, aby nasz przyjaciel był szczęśliwy, gdyż cholernie na to zasługiwał. Nie spodziewałem się, że tak szybko znajdzie miłość, ale może to był właśnie ten odpowiedni moment. Choć jakby na to nie spojrzeć, na miłość nigdy nie było się gotowym. Przychodziła znienacka i siała w naszym życiu spustoszenie. Była jednak czymś absolutnie pięknym. Czymś, co nie spotykało każdego. 

- Ubierajcie się! Cedric jest już blisko!

Kiano spojrzał na zbliżający się do brzegu stateczek i wstał. Zaczął machać rękami jak szaleniec, a jego kutas... 

Cóż, żył własnym życiem.

Sally jednak miała więcej rozumu niż mój brat. Zarzuciła na siebie ubrania, które miała na sobie przed tym jakże dzikim seksem z moim braciszkiem. W końcu zmusiła Kiano, aby założył swoją koszulkę z Brachiozaurem. Założyła mu też spodenki. Kiedy byliśmy już w miarę gotowi, wyszliśmy na pomost, aby przywitać naszych gości.

Psiaki szybko nas otoczyły. One również zdawały się nie móc doczekać naszych przybyszy. Mimo, że nie widziałem Cedrica zaledwie od tygodnia, to już zdążyłem się za nim stęsknić. Miałem wrażenie, że nasza przygoda w Forseshore i wspólne morderstwo nas do siebie zbliżyły. Nie, żeby było się czym chwalić.

Kiedy stateczek przybił do pomostu, uśmiechnąłem się. Skrzyżowałem ręce na piersi i czekałem na to, kto wyjdzie nam na przywitanie.

Zakląłem pod nosem, ale zrobiłem to z radości. Przy Cedricu bowiem ujrzałem chłopaka. Dokładniej, był to chuderlawy rudzielec, który ubierał się jak fan metalu. Miał w nosie kolczyk i był zarumieniony. Domyślałem się, że powodem tego była nasza obecność. Chłopak wyglądał na wstydliwego, ale wiedziałem, że my mieliśmy sprowadzić go na złą, a może jednak właściwą drogę. Zależy jak na to spojrzeć. Choć byłem pewien, że Cedric już zdążył wdrożyć go w nasz świat rozkosznych i grzesznych przyjemności.

- Widzisz? Mówiłem ci, że nie będą czekać na nas z karabinami maszynowymi.

Nie byłem pewien, czy Cedric tylko żartował, czy jego chłopak naprawdę myślał, że powitamy go na wyspie z bronią. Nie miałem pojęcia, co Cedric mu o na naopowiadał. Znając go, pewnie sporo wyolbrzymiał.

Chłopak wyszedł ze stateczku na pomost. Był wyraźnie skrępowany, jednak Kiano prędko wziął go w obroty. 

- Cześć! Mam na imię Kiano! Widziałeś już kutasa Cedrica? Pieprzycie się ze sobą, prawda?

Sally szybko odepchnęła Kiano na bok. Mój brat robił mi siarę. Nie, żeby to była nowość.

- Witaj na naszej wyspie - powiedziała Sally, która na szczęście miała głowę na karku i wiedziała, co powiedzieć. - Mam nadzieję, że się nas nie boisz. Choć skoro jesteś chłopakiem Cedrica, na pewno wiesz, czego możesz spodziewać się po jego przyjaciołach. Mam na imię Sally, a ty jak się nazywasz?

- Jestem Knight - rzekł chłopak, z całej siły walcząc z tym, aby nie zacząć się jąkać.

- Miło mi cię poznać, Knight - powiedziała radośnie Sally, potrząsając dłonią chłopaka. - Witaj w naszych skromnych progach. Choć raczej są dosyć bogate i wyszukane. To są moi chłopcy. Kiano i Sauron. 

Podszedłem do Knighta. Zmierzyłem go wzrokiem od stóp do głów. Może był speszony, ale wydawał się być dobrym facetem. Na pewno nie wyglądał na takiego, który z premedytacją zraniłby mojego przyjaciela. Od początku wiedziałem, że Cedric będzie szukał sobie uległego partnera, ale sądziłem, że jednak będzie szukał dziewczyny. Może to jednak Knight znalazł jego. Nie wiedziałem jeszcze, jaka była ich historia, ale zamierzałem ją poznać. Jeszcze dzisiaj.

- Cześć. Czuj się tu jak u siebie w domu.

- Dz-dzięki, Sauronie.

Czyli jednak miałem rację. Knight miał tendencję do jąkania się.

- Ze mną się nie przywitacie?

Cedric rozłożył ręce i pozwolił, abyśmy wszyscy go przytulili. Miałem gdzieś to, że uściski z drugim facetem, w dodatku z przyjacielem, były niemęskie. To społeczeństwo umieszczało nas w takich ramach, które nie miały nawet żadnego sensu. Gdy dwóch facetów się przytulało, nie oznaczało to od razu, że byli kochankami. Poza tym, kto miał nas tutaj oceniać? Ptaki siedzące na drzewach?

- Ależ się za wami stęskniłem! - krzyknął Cedric do psów, każdego po kolei ściskając i całując w głowę. - Mam dla was dużo fajnych rzeczy, wiecie? Przywiozłem wam legowiska, miski, karmę, zabawki i wiele innych rzeczy!

Psy zaczęły lizać Cedrica po twarzy. Wielu ludzi mówiło, że dobrego człowieka można było poznać po tym, jak traktował on zwierzęta. Warto było jednak wspomnieć także o tym, że to zwierzęta często pokazywały, kto według nich był dobrą istotą. Niektóre zwierzęta od razu uciekały od pewnych ludzi. Może dlatego, że zostały skrzywdzone w przeszłości, a może po prostu dlatego, że czuły od tych ludzi złą energię. 

- Zaprowadzę was do domu, dobrze? - spytał radośnie Kiano, wchodząc na statek, aby zabrać część zakupów dla psów. 

- Pewnie - powiedział Cedric, głaszcząc Knighta po głowie. - Kochanie, ty też coś weźmiesz?

Knight spojrzał pytająco na Cedrica.

- Spokojnie. Nie mam na myśli tego, abyś wziął w usta mojego fiuta. Teraz chodzi mi raczej o zakupy dla psów. 

- Ach, tak. Racja.

Knight klepnął się w czoło, a ja się zaśmiałem. Już na pierwszy rzut oka było widać, że tą dwójkę łączyła zażyła i piękna relacja. Może znajdowała się ona dopiero w początkowej fazie, ale to właśnie ta faza była najpiękniejsza. Zakochanie, pierwsze motylki w brzuchu i nieustanna chęć na swojego partnera. To było coś cholernie pięknego. 

Kiano, Knight i Cedric zanieśli do domu część zakupów dla zwierzaków. Ciekawskie psy poszły za nimi. Z pewnością nie mogły doczekać się, aby zobaczyć, co dostały.

Zostaliśmy na plaży z Sally. Moja urocza dziewczynka miała rumieńce na policzkach. Powoli do mnie podeszła i położyła dłonie na mojej piersi. Uśmiechnęła się zawstydzona.

- Nie masz mi za złe tego, że uprawiałam seks z Kiano na twoich oczach, Sauronie?

Objąłem dłońmi jej policzki i ścisnąłem, aby zrobić z jej ust dziubek. Sally zachichotała, klepiąc mnie po rękach.

- Kochanie, możesz pieprzyć nas obu kiedy chcesz i gdzie tylko chcesz. Takie zasady ustaliliśmy i zamierzam się ich trzymać.

- Nie jesteś zazdrosny?

W jej głosie słyszałem prawdziwe zmartwienie. 

- O Kiano? Kochanie, to mój brat. Kocham go. Czasami traktuję go wręcz jak część siebie. Może to niezdrowe, ale uważam, że dobrze pomogłem w wychowaniu Kiano i wyrósł na fantastycznego mężczyznę. 

Sally przytaknęła. Cieszyłem się, że się rozumieliśmy.

- Żałujesz czegoś, Sauronie?

- Skarbie, żałuję wielu rzeczy - roześmiałem się, gdyż lista moich grzechów nie miała końca.

- Mam na myśli coś związanego ze mną. Czy czegoś żałujesz?

- Kurwa, nie! - odparłem, śmiejąc się tak bardzo, że aż łzy pociekły mi po policzkach. - Niczego nie żałuję, aniołku. Kocham cię, Sally. Kurwa, kocham cię tak bardzo, że nie wiem, jakich słów powinienem użyć, abyś zrozumiała, jak silnym uczuciem cię darzę. Jesteś najpiękniejszym prezentem, jaki dostałem od życia. Choć nie, chyba sam sobie ten prezent wziąłem, więc to się nie liczy. Zmierzam do tego, że bez ciebie moje życie nie miałoby sensu, kochanie. Mam wrażenie, że Kiano powiedziałby to samo. Dlatego niczego nie żałuję. 

Sally przytuliła się do mnie. Trzymałem ją w ramionach jak najcenniejszy skarb, gdyż nim właśnie dla mnie była.

- Co teraz zrobimy? - spytała Sally, a ja zmrużyłem oczy.

- Teraz, aniołku, zabierzemy trochę rzeczy ze statku Cedrica i zaniesiemy je do domu. 

- Nie, nie! To znaczy tak, oczywiście, że to zrobimy, ale miałam na myśli naszą najbliższą przyszłość.

Nie miałem planów na przyszłość. Naprawdę nie chciałem niczego planować. Niektórzy ludzie lubili snuć plany i nie miałem z tym żadnego problemu. Tyle tylko, że ja nie byłem jedną z tych osób.

Uznałem więc, że odpowiem Sally w sposób enigmatyczny, a jednak dosłowny. Zamierzałem bowiem spełnić tą obietnicę na dwa sposoby. W znaczeniu dosłownym i w znaczeniu metaforycznym.

Oparłem swoje czoło o jej czoło. Ścisnąłem dłońmi jej biodra i spojrzałem w jej piękne oczy. Oczy, które tak wiele razy mnie ratowały. Oczy, które śniły mi się po nocach. Oczy, które kochałem.

Mimo, że nie wiedziałem, co miała przynieść nam przyszłość, to byłem gotów, aby powitać ją z otwartymi ramionami. Dlatego pocałowałem Sally w usta i porwałem ją na ręce, idąc z nią do naszego domu. Domu, w którym czekała na nas nasza rodzina. Zanim jednak weszliśmy do środka, wyszeptałem słowa, które miały być odpowiedzią na jej pytanie. Słowa, których zamierzałem się trzymać do końca swojego życia.

- Teraz, zwierzaczku, zburzymy mur.

***

Chciałabym Wam podziękować za przeczytanie historii Sally, Kiano i Saurona. Dla mnie była ona wyjątkowa do napisania i mam nadzieję, że i Wam przypadła do gustu :)

Zapraszam Was do nowej książki, której pierwszy rozdział jest już dostępny na moim profilu. Tak, tym razem będzie jedna książka. 

"Devon podczas misji w Meksyku zauważa piękną dziewczynę, którą rozpaczliwie chce mieć. Mimo, że obiecał sobie nigdy nikogo nie porywać, zmienia zdanie na widok Cleo.

Mężczyzna porywa swoją niewinną ofiarę do Iranu, gdzie mieszkają razem przez osiem miesięcy. Po tym czasie spędzonym wspólnie na dom Deva napadają jego wrogowie. Największe marzenie, a zarazem największa trauma Cleo się spełnia. Dziewczynie udaje się uciec z domu, w którym żyła w niewoli, ale tym sposobem umiera. Nie fizycznie, ale umiera jej serce."

https://www.wattpad.com/1456866653-devon-1

Dziękuję!

Martyna x

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top