46

Kiano

Nie bałem się o Saurona. Wierzyłem, że sobie poradzi. Poza tym, był z nim Cedric. Ufałem mu i wiedziałem, że gdyby życie mojego braciszka było zagrożone, Cedric na pewno by mu pomógł, a może nawet zginąłby za niego.

Sally była jednak smutna. Nie chciała jeść śniadania i zdawała się być oddalona ode mnie myślami. Nie podobało mi się to. Nie mieliśmy wiele czasu do przybycia Azriela i Rokhana. Bardzo ich kochałem i nie mogłem się doczekać, aż do nas przypłyną, choć byli u nas zaledwie kilka dni temu. Skoro jednak mieliśmy z Sally cały dom dla siebie, pragnąłem z tego skorzystać.

- Moja Sally, nie musisz się tak zamartwiać. Sauron niebawem do nas wróci. Zjedz coś, dobrze?

Ona jednak dalej grzebała widelcem w jedzeniu i podpierała ręką głowę.

- Chyba nie dam rady niczego przełknąć. 

- Sally... 

Zjadłem już swoje śniadanie, więc wstałem. Podszedłem do dziewczyny, na której niesamowicie mi zależało. Uklęknąłem na podłodze obok niej.

- Czy poczujesz się lepiej, jeśli ci ulegnę? Może przyniosę ci obrożę, żebyś mogła mi ją założyć, kochanie? Co ty na to?

Sally zdobyła się na uśmiech. Objęła dłonią mój policzek i spojrzała na mnie z politowaniem. Było mi trochę przykro, że Sally za każdym razem widziała we mnie słabego dzieciaka. Może byłem mentalnie upośledzony, ale ostatnimi czasy mi się polepszało. Może było to błędne wrażenie, ale czułem się tak, jakby dużą rolę odegrała w tym ona. Moja Sally.

- Kiano, to kochane, ale chyba nie czułabym się dobrze, wykorzystując cię.

- Kiedy ja chcę być wykorzystany! - zaprotestowałem, piszcząc jak dziecko. W porządku, już teraz rozumiałem, dlaczego traktowała mnie tak protekcjonalnie. Może nie robiła tego intencjonalnie, ale czasami naprawdę czułem się żałośnie.

- W takim razie przynieś obrożę i smycz.

- C-co? Mówisz poważnie?

Uśmiechnąłem się tak szeroko, że aż rozbolała mnie buzia.

- Tak, Kiano. Idź po obrożę i smycz.

- Obiecujesz, że gdy tu wrócę, dalej tu będziesz? Nie uciekniesz mi? 

Przez twarz Sally przemknął wyraz smutku. Nie trwało to długo, ale wyraźnie to widziałem.

- Nigdy cię nie zostawię, Kiano. Możesz być tego pewien.

Wstałem i skradłem jej szybki pocałunek. Po tym wbiegłem do góry, przeskakując po dwa schodki naraz. Czym prędzej znalazłem czarną obrożę z ćwiekami i pasującą do niej smycz. Mając nadzieję, że Sally jednak się nade mną zlituje, wziąłem do ręki także zatyczkę analną i sztucznego kutasa. Zapomniałem o lubrykancie, ale tak bardzo się spieszyłem, że nic innego się dla mnie nie liczyło.

Uzależniłem się od Sally. Odkąd pojawiła się w naszym życiu, oszalałem na jej punkcie. Gdy zobaczyłem ją po raz pierwszy w tym pokoju, przykutą do krzyża i nagą, nie mogłem nie dotknąć swojego fiuta. Masturbowałem się, a ona patrzyła na mnie jak na idiotę, lecz nie mogłem przestać. Wtedy doszedłem i dla niej dochodziłbym za każdym razem. Kochałem ją tak bardzo, że nie umiałem nawet znaleźć słów, którymi mógłbym wyrazić swoją miłość do tej dziewczyny. 

Sally była cudowna. Mój braciszek świetnie się spisał, porywając właśnie ją. Sally nas dopełniała i sprawiła, że nasza pokręcona rodzinka była trochę mniej pokręcona.

Kiedy Sally zapytała, czy gdyby na jej miejscu znalazłaby się inna dziewczyna, to czy bym ją pokochał, po prostu nie mogłem w to uwierzyć. Nie byłem w stanie pojąć, dlaczego tak myślała. Przecież ja ją kochałem. Tak bardzo, bardzo mocno, że nie byłem w stanie tego wyjaśnić.

Nie tracąc czasu, zbiegłem na dół. Na szczęście moja Sally dotrzymała obietnicy i zaczekała na mnie w kuchni. Gdy zobaczyła, że do niej biegnę, uśmiechnęła się. Może jednak choć troszeczkę jej na mnie zależało. Bardzo tego chciałem.

- Proszę, moja Sally! Zdominuj mnie!

Sally zrobiła wielkie oczy, gdy zobaczyła sztucznego penisa w mojej dłoni. Był błękitny i bardzo chciałem mieć go w tyłku.

- Och, Kiano.

- Czyżbym był twoim niegrzecznym chłopcem, moja Sally? Chciałabyś mnie ukarać? 

Sally zaśmiała się. Zakryła usta dłonią, ale ja chciałem słuchać jej śmiechu. Był dla mnie najpiękniejszą melodią, więc nie musiała go tłumić.

- Jesteś zbyt uroczy, abym miała cię ukarać, Kiano.

- W takim razie co mi zrobisz? 

- Najpierw założę ci obrożę, mój chłopczyku.

Uklęknąłem przy Sally i schowałem dłonie za plecami. Niech to, zapomniałem przynieść kajdany. Na szczęście zamierzałem być jej posłusznym niewolnikiem i chciałem trzymać ręce za plecami z własnej woli. 

Nie wiedziałem, co się ze mną działo, gdy Sally zakładała mi obrożę. Było to jednak niezwykle przyjemne uczucie. Nie miałem na myśli tylko tego, co działo się z moim ciałem, które było bardzo podniecone tym doznaniem. Bardziej miałem na myśli to, co działo się w mojej głowie. 

Czułem się szczęśliwy i potrzebny. Gdy klęczałem przy Sally i przypinała smycz do mojej obroży, nie mogłem powstrzymać uśmiechu i rumieńców. Swoją drogą, reakcji swojego fiuta też nie mogłem powstrzymać.

- Ładnie wyglądasz w tej obroży, Kiano. Aż naszła mnie myśl, że gdybym miła przy sobie również Saurona na klęczkach, byłoby to wspaniałe.

Zaśmiałem się. Jakoś nie byłem w stanie sobie wyobrazić mojego brata klęczącego przy mnie na smyczy dzierżonej przez Sally. Wszystko jednak mogło się wydarzyć. Życie było bardzo nieprzewidywalne, a ostatnimi czasy szczególnie. 

Sally głaskała mnie z czułością po policzku. Patrzyłem na nią jak na królową. Sally brakowało tylko korony, ale jej nie potrzebowała. Była piękna także bez niej.

- Nie wiem, co mogę z tobą zrobić, Kiano - wyznała, obracając w wolnej dłoni silikonowego penisa, podczas gdy zatyczka analna leżała przy mnie na podłodze.

- Wyruchaj mnie w tyłek, moja Sally! - poprosiłem, na co ona się zaśmiała.

- Nie wziąłeś lubrykantu - zauważyła, a ja już byłem gotów, aby pobiec na górę po brakujący element zabawy. Sally jednak w porę chwyciła mnie mocniej za smycz i nie pozwoliła mi się ruszyć. 

Ależ mi się to spodobało!

- Nigdzie nie pójdziesz bez mojej zgody - odparła, w pełni wchodząc w rolę mojej pani. - Musimy poradzić sobie w inny sposób. Co ty na to, kochanie?

Sally przycisnęła mi czubek zabawkowego kutasa do ust, a ja posłusznie rozchyliłem wargi i zacząłem lizać fiuta.

- Powoli, Kiano. Nie chcę, żebyś się zadławił.

Ja jednak jej nie odpowiedziałem. Byłem tak zajęty byciem posłusznym niewolnikiem mojej właścicielki, że nie zwracałem uwagi na nic innego. Starałem się wykonać swoje zadanie dobrze, aby moja Sally była ze mnie dumna. Chciałem zobaczyć uśmiech na jej twarzy. Poza tym to, jak w tej chwili na mnie spoglądała, było najpiękniejszym, co mogłem dostać od życia. 

- Jesteś taki uroczy. Gdyby tylko Sauron widział, co wyprawiamy...

Zaśmiałem się z fiutem w buzi. Mój brat mógł się jednak spodziewać, że pod jego nieobecność nie będę posłusznym chłopcem.

W końcu Sally wyjęła zabawkę z moich ust. Nie czekając na jej pozwolenie ani polecenie, wstałem i zacząłem się rozbierać. Koszulki jednak nie umiałem zdjąć, gdyż smycz mi to blokowała. Postanowiłem więc zostawić koszulkę na sobie, ale zdjąłem spodenki i bokserki. 

Mój biedny fiut wyskoczył spod bokserek. Sally zachichotała jak mała dziewczynka. 

- Ktoś tu jest bardzo podniecony, prawda? 

- Tak, Sally! Czy możesz już wyruchać mnie w dupę?

Jaki ja byłem niegrzeczny. Ależ mnie to kręciło.

- Nie rozepchałam ci tyłeczka zatyczką analną, Kiano. Powinnam to zrobić.

- W takim razie zrób to teraz, moja Sally! Wsadź we mnie korek, proszę!

- Kochanie, ale do tego musimy jednak mieć lubrykant.

- W takim razie już po niego lecę, moja Sally!

Dziewczyna puściła moją smycz. Pozwoliła mi pobiec na górę po lubrykant. Słyszałem, jak się śmiała. Nie miałem jej jednak tego za złe. Było wręcz przeciwnie. Bardzo chciałem, aby Sally się śmiała i dobrze się bawiła. Poza tym wiedziałem, że nie śmiała się ze mnie. Ona się ze mnie nie nabijała. Po prostu bawiło ją moje zachowanie.

W końcu znalazłem butelkę z lubrykantem i pobiegłem z nią na dół. Sally wstała i czekała na mnie w salonie. Jej policzki były zarumienione. Cieszyło mnie to, że jej się podobałem. Wcześniej obawiałem się, że kręcił ją tylko mój brat, ale może tak nie było. Może obaj jej się podobaliśmy.

Sally pokazała mi gestem palców, abym do niej podszedł. Podałem jej buteleczkę z lubrykantem i uśmiechając się, padłem przed nią na kolana.

- Grzeczny chłopiec. Wygląda na to, że ktoś bardzo chce zostać wypieprzony w tyłeczek, zgadza się?

- Tak, Sally! To znaczy tak, moja królowo!

Znów zachichotała, zakrywając usta.

- Nie zakrywaj ust, gdy się śmiejesz, moja Sally.

Speszona, spuściła wzrok.

- Zauważyłeś to, Kiano?

- Tak, ale bardzo mi się to nie podoba. Chciałbym, abyś się uśmiechała. Abyś śmiała się szczerze i z głębi serca, bo na to zasługujesz. Jesteś wyjątkowa, moja Sally. 

Dziewczyna uklęknęła przede mną. Złapała moją twarz w dłonie i pocałowała mnie namiętnie w usta. To nie był długi pocałunek, ale mi w zupełności wystarczył. Dzięki niemu poczułem się jeszcze bardziej podniecony, a co najważniejsze - potrzebny.

- W takim razie odwróć się dla mnie, Kiano. Oprzyj przedramiona na podłodze i wypnij dla mnie swój tyłeczek, a ja się tobą zajmę. Musisz mi jednak obiecać, że jeśli poczujesz się niekomfortowo, od razu mi o tym powiesz, dobrze?

- Tak, moja Sally! Obiecuję, kochanie!

Posłusznie wypiąłem się dla Sally. Ekscytacja rządziła moim ciałem i umysłem. Wcale nie wstydziłem się tego, że dziewczyna miała przed oczami mój odbyt. Może faktycznie znałem Sally zaledwie od kilku dni, ale nic to dla mnie nie znaczyło, gdyż czułem się tak, jakbym znał ją całe życie.

Sally starannie pokryła zatyczkę analną lubrykantem. Odstawiła buteleczkę z żelem na podłogę obok siebie i przycisnęła czubek zabawki do mojego tyłka. Na początku się spiąłem, ale po chwili zacząłem się rozluźniać, gdyż zdałem sobie sprawę z tego, że sam się o to prosiłem. Chciałem tego, więc musiałem dać z siebie wszystko, aby moja królowa była ze mnie dumna. 

Zatyczka wsuwała się we mnie powoli. Sally jednak ręką głaskała mnie po plecach, abym się uspokoił. Oddychałem głęboko, gdyż uczucie posiadania czegoś obcego w tyłku było dziwne, ale przyjemne.

- Jak mi dobrze, Sally...

Jęknąłem, gdy zatyczka otarła się o wrażliwy punkt. Ależ to było cudowne!

- Mój grzeczny Kiano. Tak się cieszę, że ciebie mam, kochanie.

Do oczu napłynęły mi łzy, ale nie chciałem się rozpłakać. To była piękna chwila. Czekałem na nią wiele lat. Cóż, może nie na penetrację tyłka, ale na to, aż będę miał obok siebie kobietę, która zaakceptuje mnie ze wszystkimi moimi dziwactwami i nie będzie się ze mnie śmiała. Skoro Sauron zostawił mnie z Sally, musiał jej ufać. Mój braciszek nie zostawiłby mnie pod opieką kogoś, komu by nie ufał.

Kiedy zatyczka weszła we mnie cała, zaśmiałem się. Zatyczka poruszyła się i poczułem nowe doznanie. Już teraz rozumiałem, dlaczego wczoraj Sauron chodził z takim bólem. Mój braciszek miał w dupie naprawdę potężnego fiuta.

- Jak się czujesz, Kiano? Wszystko w porządku?

- Tak, moja Sally! Jest mi cudownie!

- W takim razie uklęknij dla mnie, kochanie. Musisz na nowo nawilżyć tego ładnego kutasa, który zaraz znajdzie się w twojej dupce, prawda? Chyba, że chciałbyś, abym użyła lubrykantu? 

- Nie, nie! Chętnie go possam!

Miałem nadzieję, że nie miałem ciągot do homoseksualizmu, skoro z taką radością reagowałem na ssanie sztucznego członka. Po chwili dotarło do mnie jednak, że wcale nie chodziło o to. Po prostu pragnąłem uszczęśliwić Sally i przy okazji siebie. Poza tym dlaczego miałem czuć się przez to mniej męsko? Podobało mi się to i skoro Sauronowi także, nie było ze mną źle.

Choć jednak musiałem cofnąć te słowa. Było ze mną źle, gdyż byłem dzieciakiem uwięzionym w ciele dorosłego faceta. Dlaczego jednak czułem, że ostatnimi czasy zaczęło mi się poprawiać?

Sally stała przede mną, trzymając w dłoni sztucznego penisa. Drugą ręką trzymała mnie za smycz. 

Zbliżyłem się do niej na klęczkach. Położyłem dłonie na jej udach, aby móc się jej przytrzymać. Otworzyłem posłusznie usta i pozwoliłem, aby Sally wsunęła mi do nich penisa. 

Ssałem zabawkę najlepiej, jak umiałem. Może zachowywałem się trochę zbyt łapczywie i chętnie, ale spełniało się moje marzenie! Jak mogłem się nie cieszyć? 

Ssąc kutasa, patrzyłem Sally w oczy. Widziałem w nich wiele emocji naraz, jednak nagle jej oczy się zaszkliły, a moje serce przestało pracować. 

- Nie chcę, żebyś miał o mnie złe zdanie, Kiano - wyszeptała łamiącym się głosem. - Czy to, co robię, czyni ze mnie złego człowieka?

- O czym ty mówisz, moja Sally? - spytałem, nic z tego nie rozumiejąc.

- Nie powinnam ci tego robić. To nienormalne. 

- Ależ ja tego chcę, kochanie! Proszę, wsadź mi już do dupki tego penisa i zabaw się ze mną! Przysięgam ci, że tego właśnie chcę! Jeśli choć troszeczkę ci na mnie zależy, zrób to dla mnie, pączuszku!

Sally uśmiechnęła się. Skinęła głową i pokazała mi gestem ręki, abym wrócił do poprzedniej pozycji. Z radością to uczyniłem i pozwoliłem, aby wyjęła mi zatyczkę z tyłka. Gdy to się stało, przycisnęła pokrytego moją śliną kutasa do mojej dziurki i zaczęła go pchać. Gdy była w połowie długości, nagle drzwi piwnicy się otworzyły i zobaczyliśmy dwóch niespodziewanych, a może jednak spodziewanych gości.

Azriel i Rokhan stanęli w miejscu i z niedowierzaniem patrzyli na to, jak Sally wpycha mi do tyłka błękitnego kutasa. Czułem, że czekała nas poważna rozmowa.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top