40
Sauron
Sally mnie zadziwiła. Nie spodziewałem się, że zechce zakuć mnie w dyby. Rozumiałem jednak, dlaczego właśnie tego pożądała. Prawdopodobnie dzięki temu dziewczyna miała poczuć władzę nade mną. Nad swoim porywaczem, który tak bardzo ją zranił.
Rozkułem dziewczynę i pomogłem jej wstać. W powietrzu czuć było zapach seksu. Penis mojego brata był już zaspokojony, ale ze mną tak nie było. Czułem ogromne podniecenie i pragnąłem zrobić coś bardzo niegrzecznego. Musiałem jednak oddać się Sally, próbując jej zaufać. Miałem wiele do stracenia, jednak skoro ona nam zaufała i nam się oddała, byłbym tchórzem, nie robiąc dla niej tego samego. Poza tym dziewczyna miała do pomocy Kiano. Mój brat pewnie chętnie zlałby mnie w tyłek pejczem, gdyby Sally go o to poprosiła.
- Nie jestem pewna, czy dam radę.
Sally stanęła przy dybach i skrzyżowała ręce na piersi. Nie miała pojęcia, że tym sposobem jedynie uwydatniła swoje piersi.
Podszedłem do dziewczyny. Pogłaskałem ją po głowie i nawiązałem z nią kontakt wzrokowy.
- Nie musisz się do niczego zmuszać, aniołku.
- Co można robić z człowiekiem, gdy przykuje się go do tego?
Zaśmiałem się. Była urocza w swoim nieobyciu. Ja jednak wcale nie byłem lepszy. Nigdy wcześniej nie miałem dziewczyny, więc nie wiedziałem, czego mogłem spodziewać się po związku z Sally. Tym bardziej, że ten związek należał do niekonwencjonalnych, skoro miał miejsce pomiędzy trzema osobami.
- Możesz wybrać pejcz, packę albo bicz i zlać mnie tym po tyłku.
- Sauronie...
- Możesz także przypiąć sobie do bioder specjalny pas, do którego doczepimy kutasa, którym wyruchasz mnie w tyłek.
Sally posłała mi pełne złości spojrzenie, ale ja jedynie się roześmiałem. Kiano zresztą także zaczął się panicznie śmiać.
- Masz taki pas? - spytała dziewczyna, krzywiąc się.
- Oczywiście. Jestem przygotowany na każdą ewentualność, kochanie. Chyba jednak wolałbym dominować, ale jeśli pragniesz zrobić ze mnie uległego niewolnika, oddam ci się z radością.
- Chcę to zobaczyć! - krzyknął radośnie Kiano, klaszcząc w dłonie. - Sally ze sztucznym fiutem!
- Bracie, nie rób mi wstydu - odparłem, na co Kiano pokazał mi język.
- Dalej, Sally! Wyruchaj Saurona!
Dziewczyna schowała twarz w dłoniach. Miała prawo poczuć się skonsternowana i niepewna. W pełni ją rozumiałem. Dla niej to wszystko było nowe, ale dla nas także.
- Śmiało, kochanie. Na pewno coś wymyślisz. Kiano pomoże ci mnie skuć, jeśli będziesz potrzebowała pomocy, ale wierzę, że sama sobie doskonale poradzisz.
Pocałowałem ją w usta. Sally odwzajemniła ten krótki pocałunek, a moje serce zabiło szybciej. Naprawdę mi na niej zależało. Może nie kochałem jej tak, jak mój brat, ale z całą pewnością była dla mnie ważna. Mimo, że mieszkała w tym domu dopiero kilka dni, ja już nie byłem w stanie wyobrazić sobie bez niej życia.
Sally była cudowna. Nie dość, że była piękna, jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny, to w dodatku miała piękne serce i czystą duszę. W dzisiejszych czasach takiej dziewczyny można było szukać ze świecą. Nie, żebym miał jakiekolwiek doświadczenie w randkach. Nie miałem pojęcia, jakie tak naprawdę były dziewczyny na lądzie, jednak filmy, które czasami oglądaliśmy nakreślały mi mniej więcej obraz tego, jakie w obecnych czasach były kobiety.
Pragnąłem się zakochać. Chciałem tego z całego serca. Nie wiedziałem jednak, czy tak wspaniała i wyjątkowa dziewczyna jak Sally da radę oddać nam swoje serce.
Jej serce, podobnie jak nasze serca, było zniszczone. Sally nie była w stanie zaufać drugiemu człowiekowi. Bała się ludzi i starała się unikać z nimi kontaktu. W pełni ją rozumiałem. Po tym, jak Azriel i Rokhan nas uprowadzili, ja także nie byłem w stanie zaufać ludziom. Każdego przypływającego w interesach na wyspę mężczyznę uważałem za zagrożenie. Bałem się, że któryś z nich pewnego dnia skrzywdzi mojego brata. Tego bym nie przeżył.
Posłusznie ułożyłem się na ławce. Wsunąłem ręce w specjalne otwory. Podobnie postąpiłem z głową. Gdy byłem już gotów, z wypiętym tyłkiem i w ogóle, odwróciłem się po to, aby zerknąć na Sally, która stała obok Kiano i patrzyła na mnie wielkimi oczami.
- Jestem gotów, moja pani.
Sally się zarumieniła i odchrząknęła.
- Jesteś pewien, że tego chcesz, Sauronie? - spytała delikatnym głosem, podchodząc bliżej.
- Kochanie, z całym szacunkiem, ale ja się ciebie nie pytałem, czy tego chcesz, gdy wsuwałem ci się między nogi.
Sally spuściła wzrok. Chyba przegiąłem, ale jak zwykle zdałem sobie z tego sprawę zbyt późno.
- Sally...
- Masz rację. Chyba powinnam cię za to ukarać.
- Tak! - krzyknął radośnie Kiano, który postanowił stanąć po stronie Sally. Niech szlak trafi braterską jedność. - Sally da ci karę, a ja sobie na to popatrzę!
- Dzięki, braciszku. Na ciebie zawsze można liczyć - odpowiedziałem, na co Kiano puścił mi oczko.
Sally była trochę nieporadna, jeśli chodziło o zakuwanie mnie w dyby. Gdy jednak w końcu wszystko trafiło na swoje miejsce i dziewczyna założyła kłódki na kajdany więżące moje ręce i głowę, poczułem się zupełnie bezbronny. Niemal tak, jak wtedy, gdy zostałem porwany jako siedmioletni chłopiec.
- Masz ładnie wypięty tyłeczek - zauważyła Sally, na co parsknąłem śmiechem.
- Rzeczywiście, kochanie. Problem polega jednak na tym, że nie jestem w stanie zmienić pozycji. Ta ławka wymusza na mnie wypinanie tyłka.
- Podoba mi się to - zaśmiała się Sally.
- Proszę, moja Sally! - krzyknął radośnie Kiano, podbiegając do dziewczyny z pejczem w dłoni. - Sauronowi się to spodoba! Zlej mu dupę!
Śmiałem się jak szalony. Postawa Kiano była jednak dla mnie bardzo zabawna i rozczulająca. Zrobiłbym dla mojego brata absolutnie wszystko, a on był gotów mnie sprzedać. Nie czułem się z tym jednak źle. Nie byłem zazdrosny ani nie było mi smutno. Rozumiałem, dlaczego tak się zachowywał. Sally mu się podobała i podniecało go to, co się działo. Byłem pewien, że sam z radością znalazłby się w dybach. Już chciałem zaproponować mu zamianę miejsc, ale uznałem, że zasłużyłem na karę. To było pięć minut Sally. Zasłużyła na to, aby mieć swoją zemstę.
Sally wzięła do ręki pejcz. Obeszła mnie dookoła, a ja poczułem się jak jej trofeum. Jak jej niewolnik.
Naszła mnie myśl, że chętnie służyłbym jej do końca mojego życia. Taka dziewczyna była pieprzonym skarbem. Mimo, że miałem ciągoty do dominacji, to z radością pozwoliłbym na to, aby Sally założyła mi na szyję obrożę i uczyniła ze mnie swojego seksualnego niewolnika.
Kiedy Sally już obeszła mnie dookoła, stanęła przede mną. Na wysokości wzroku miałem jej cipkę. Nie spodziewałem się tego, co zrobi dziewczyna.
Sally zbliżyła się do mnie i wcisnęła swoją cipkę w moją twarz.
Kurwa. Jakie to było gorące.
- Liż.
Posłusznie wysunąłem język i zacząłem ją lizać. W tej pozycji nie było to zbyt wygodne, ale właśnie o to chodziło. Nie miałem czuć wygody. Byłem niewolnikiem mojej pani i miałem ją zadowolić. To był mój najwyższy i nadrzędny cel.
Sally jęczała. Wciskała mi się coraz bardziej w twarz, a mi się to podobało. Na szczęście ława była zaprojektowana tak, że mój biedny twardy kutas nie był ściśnięty między ławą a moim brzuchem. Na wysokości krocza znajdowała się bowiem przerwa, dzięki której mój penis mógł być wolny. Choć to, jak podniecenie ściskało mnie za fiuta, wcale nie było wolnością. Przynajmniej miałem okazję poczuć się jak najprawdziwszy niewolnik. Było to dziwne uczucie, ale uzależniające.
- Doprowadź mnie do orgazmu!
Sally smagnęła mnie pejczem w plecy. Nie zrobiła tego mocno jakby obawiała się, żeby mnie nie zranić. Uderzenie było dla mnie jednak zaskoczeniem, dlatego podskoczyłem w miejscu i jęknąłem.
- Jesteś moją małą dziwką, Sauronie.
Kurwa. Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek usłyszę takie sprośne słowa z ust tej uroczej i kochanej dziewczynki. Sally jednak była diablicą, ale dobrze się ukrywała. Wystarczyło, abym oddał jej nad sobą kontrolę, żeby pokazała prawdziwą siebie.
- Sally, mogę się masturbować? - spytał Kiano, który miał to szczęście, że nie był zakuty w dyby.
- Oczywiście, Kiano - odpowiedziała uprzejmie dziewczyna.
- Dziękuję, moja Sally. Jesteś kochana.
Wąchałem cipkę Sally, którą kilka minut temu lizał mój brat. To było dziwne i niepoprawne, że dzieliliśmy się niewinną dziewczyną, ale obaj tego chcieliśmy. Co więcej, odnosiłem wrażenie, że Sally się to podobało.
- Postaraj się bardziej, niewolniku! - krzyknęła na mnie Sally. - Zrób to, co do ciebie należy!
Przygryzłem lekko jej łechtaczkę. Sally jęknęła i przycisnęła moją twarz do ciebie tak, że nie mogłem oddychać. Śmierć w takich warunkach byłaby jednak poezją. Dlatego zaufałem dziewczynie i pozwoliłem jej robić to, na co miała ochotę.
Po drżeniu jej ciała doszedłem do wniosku, że Sally lada moment miała dojść. Dziewczyna jęczała głośno, gdy ja spijałem jej soki i rozkoszowałem się tym, jak mocno zaciskała się na moim języku.
Mój penis cierpiał, ale to nie było ważne. Najważniejsze było to, że udało mi się doprowadzić moją dziewczynkę do orgazmu. Gdy Sally się ode mnie po wszystkim odsunęła, ukucnęła przede mną i chwyciła w dłonie moją twarz.
Moje biedne serce złamało się na pół, gdy Sally delikatnie pocałowała mnie w usta. Nie spodziewałem się po niej tak rozkosznej pieszczoty. Byłem przecież jej porywaczem. Jej diabłem. Kimś, kto nie zasługiwał na nic dobrego od życia. Kimś, kogo nawet własna matka nie chciała. Jak więc ktoś tak doskonały jak Sally mógłby mnie chcieć?
- Wszystko w porządku?
Moje serce znowu się złamało. Tym bardziej na jeszcze mniejsze części.
- Sally, nie zasługuję na to, abyś się o mnie troszczyła. Proszę, skatuj mnie.
Dziewczyna parsknęła, a ja spojrzałem na nią pytająco.
- Nigdy tego nie zrobię. Nie wiem, jak możesz w ogóle tak myśleć, Sauronie.
- Aniołku, ale powinnaś mnie nienawidzić. Dlatego, błagam, skatuj mnie. Tylko na to zasłużyłem.
- Nie zrobię tego - powtórzyła, a ja dalej słyszałem jęki Kiano dobiegające z tyłu, gdy mój braciszek się masturbował. - Nie jestem potworem, Sauronie. To jest tylko zabawa. Nigdy bym cię nie zraniła. Nie jestem taka...
- Jak ja.
Zacisnęła usta w wąską kreskę, gdy dokończyłem myśl za nią.
- Nie o to mi chodziło - wyznała, kręcąc głową. - Nie uważam cię za potwora. Popełniłeś błąd, Sauronie. Obaj zrobiliście coś strasznego i nigdy wam tego nie zapomnę. Nigdy też wam tego w pełni nie wybaczę, ale stało się. Nie mam dłużej zamiaru płakać nad przeszłością. Moja mama tego właśnie by chciała, a ja nie zamierzam dać jej tej satysfakcji. Zmierzam jednak do tego, że wiem, iż się pogubiłeś. Kiedy byliście dziećmi, spotkało was coś strasznego i macie prawo postrzegać rzeczywistość inaczej, niż pozostali ludzie. Musicie jednak zrozumieć, że nie można krzywdzić innych.
Czułem się sponiewierany i karcony jak małe dziecko, które coś przeskrobało. Może byłem dorosły, ale tak naprawdę wciąż zachowywałem się jak dzieciak.
Sally jednak miała rację. To, co spotkało mnie i Kiano, gdy byliśmy dziećmi, nieodwracalnie zmieniło nasze spojrzenie na świat. Nasze życie uległo zmianie i staliśmy się kimś, kim nigdy nie chcieliśmy się stać.
Tak się jednak wydarzyło. Nasze życie nie było idealne, ale było nasze i zamierzaliśmy o nie walczyć. Podobnie zresztą jak Sally. Jak nasza mała wojowniczka.
- Aniołku, nie wiem, co powinienem powiedzieć.
- Nic nie musisz mówić - wyznała, obejmując z czułością dłonią mój policzek. - Po prostu zmień się na lepsze. Wtedy wszyscy będą szczęśliwi.
Sally pocałowała mnie w czubek nosa, co było tak chwytające za serce, że niemal się rozpłakałem. Była taka cudowna i kochająca. Ten świat nie zasługiwał na tak cudowną osobę jak nasza urocza Sally.
- Teraz jednak, Sauronie, obiję ci tyłek. Tak, jak tego chciałeś.
Uśmiechnąłem się. Z radością oddałem się w ręce Sally i pozwoliłem, aby na moje pośladki spadł pierwszy klaps. Spodziewałem się, że dziewczyna od razu postanowi skorzystać z pejcza, ale najwidoczniej najpierw chciała mnie rozgrzać.
Kiano jęczał z rozkoszy, podziwiając ten spektakl. Ja za to nieświadomie wypinałem bardziej tyłek, chcąc poddać się Sally. Nie robiłem tego tylko dlatego, aby pokazać jej, że byłem jej uległy i gotowy na wszystko. Robiłem to także dlatego, że najzwyczajniej w świecie mi się to podobało.
Przy dziesiątym klapsie pośladki zaczęły mnie piec, ale Sally wcale nie skończyła. Uderzała mnie dalej, aż dobiła do trzydziestu klapsów. Po piętnaście na każdy z moich pośladków.
Następnie dziewczyna wzięła do ręki pejcz i uderzyła mnie nim kilkanaście razy. Piekło i bolało, ale był to dobry ból. Wiedziałem, że dzięki temu Sally mogła dać upust emocjom, które w niej siedziały, dlatego posłusznie poddawałem się wszystkiemu, co mi robiła.
Na koniec Sally odrzuciła pejcz na podłogę. Mój brat doszedł, czego dowodem były jego rozkoszne jęki. Sally za to jęczała, ale nie z przyjemności, tylko ze zmęczenia. Ręka na pewno musiała boleć ją od klapsów i uderzeń pejczem.
Gdy myślałem, że był to koniec, Sally postanowiła niebywale mnie zaskoczyć. Nie spodziewałem się po niej tego, co zrobiła, ale było to coś cudownego. Coś, co uzmysłowiło mi, jak bardzo uzależniony od tej dziewczyny się stałem. W tym momencie zrozumiałem jeszcze jedno.
Dla naszej Sally byłem w stanie zrobić wszystko. Nawet stać się jej niewolnikiem, jeśli właśnie to miałoby ją uszczęśliwić.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top