30

Sally

Nie. 

To nie było możliwe.

Moja mama nie mogła umrzeć.

W pokoju panowała cisza. Słychać było tylko mój ciężki oddech.

- Co?

Sauron patrzył mi w oczy i mocno trzymał mnie za ręce. Jego dłonie drżały. Nie kłamał. 

- Bardzo mi przykro, aniołku. Mój informator, który od kilku dni znajduje się w miasteczku, w którym wcześniej mieszkałaś, przypatrywał się twojej matce i Johnowi Miltonowi. Dałem mu tydzień, aby tam był i obserwował sytuację. Chciałem mieć pewność, że nikt nie będzie cię szukał. Nie spodziewałem się takiej informacji, kochanie. Cedric powiedział jednak, że w twoim domku nie było znaku życia od kilkunastu godzin, więc wszedł do środka. Twoja matka leżała na kanapie. Prawdopodobnie zmarła z powodu przedawkowania narkotyków i alkoholu. Cedric widział na stoliku kilka strzykawek, a na podłodze walały się butelki po piwie. 

Byłam w szoku. Mój mózg nie był w stanie przetworzyć tego, co się stało.

Jeszcze raz spojrzałam w oczy Saurona. Zacisnął usta w wąską kreskę. Czułam, że mnie nie okłamywał. Mówił prawdę. Moja mama nie żyła. Umarła, zostawiając mnie na tym świecie zupełnie samą.

Padłam na kolana. Sauron nie zdołał mnie przytrzymać, gdy runęłam na podłogę. Obiłam sobie kolana, ale ten ból jakby do mnie nie dochodził. Miałam wrażenie, że odcięłam się od rzeczywistości.

Sauron klęczał przede mną. Kiano podczołgał się do mnie i nic nie mówiąc, złapał mnie za rękę. Nie zacisnęłam jednak na niej palców. Nie mogłam tego zrobić.

- Zrobimy z ciałem twojej matki, co sobie zażyczysz. Możemy jechać na pogrzeb, choć wolałbym cię stąd nie wywozić, skarbie. Możemy dokonać sekcji zwłok, jeśli sobie tego życzysz. Powiedz mi, co mogę dla ciebie zrobić, zwierzaczku. 

Nie mogłam płakać. Nie mogłam nic zrobić. Moje ciało zachowywało się tak, jakby nie należało do mnie.

- Sally, powiedz coś. Błagam. 

- To moja wina.

- Słucham?

- To moja wina - wyjaśniłam, mówiąc jak robot. Bez emocji. Bez niczego. - Gdybyście mnie nie porwali, byłabym z mamą. Mogłabym ją uratować. To moja wina, że nie żyje. 

- Nawet tak nie mów! - krzyknął na mnie Sauron. - To nie twoja wina, Sally! 

- Właśnie, że moja. Mogłabym jej pomóc. Ja...

Emocje puściły. Po pierwszej chwili szoku dotarło do mnie, co się stało.

Sauron i Kiano przytulali mnie, gdy szlochałam tak, jakby ktoś mnie torturował. Może nie torturowano mojego ciała, ale mój umysł niewątpliwie znajdował się pod wpływem jakichś tortur. Podobnie jak moje biedne serce.

Sauron mógł mówić, co chciał, ale ja wiedziałam, jaka była prawda. Gdybym nie została porwana, uchroniłabym mamę przed śmiercią. Jej choroba, która zabijała ją od środka, pewnie prędzej czy później by ją wykończyła, ale mogłam jej pomóc. Mogłam pozwolić jej pożyć jeszcze trochę.

Płakałam okropnie. Nazajutrz miałam mieć zdarte gardło, ale nic mnie to nie obchodziło. Moja mama nie żyła. Miałam prawo ją opłakiwać.

Może moja mama nie była idealna. Miała więcej wad niż zalet, ale była moją matką. Wychowała mnie i czułam się za nią odpowiedzialna. Uważała mnie za dziwkę i bankomat, który przynosił do domu pieniądze, ale czułam, że gdzieś tam w głębi serca jednak choć troszeczkę mnie kochała.

Zostałam na tym świecie zupełnie sama. Gdy mój tata odszedł, czego zresztą nie pamiętałam, czułam się tak, jakby mi czegoś brakowało. Wszystkie dzieci w mojej niewielkiej szkole miały oboje rodziców, a ja miałam tylko mamę. Moja mama jednak wtedy jeszcze o mnie dbała. Starała się, jak mogła, abym nie odczuła braku ojca, ale potem się stoczyła i zmieniła się nie do poznania.

Moja mama odeszła z tego świata. Już jej tutaj nie było. Może nie powinnam tak szybko wierzyć Sauronowi, ale nie miał powodu, aby mnie okłamywać. Poza tym jego spojrzenie mówiło samo za siebie. Moja mama nie żyła. Nie miałam już nikogo.

Wbijałam paznokcie w plecy Saurona. Kiano przytulał mnie od tyłu, a jego brat od przodu. Czułam na sobie spojrzenia Azriela i Rokhana, ale w tej chwili nie było to dla mnie ważne. 

- Nie mogłabyś jej pomóc, kochanie - wyszeptał drżącym głosem Sauron. - Twoja mama nie pożyłaby długo. Narkotyki ją wykończyły.

- Moja mama! Nie wierzę w to! Nie mam już mamy!

Łkałam okrutnie. Sauron przycisnął moją głowę do swojego ramienia. On również drżał.

- Sally, tak mi przykro - wyszeptał mi do ucha Kiano. - Pamiętaj, że masz nas. My cię nigdy nie zostawimy.

- Kiano, podaj mi koc. 

Kiano posłusznie spełnił rozkaz brata. Gdy Sauron miał już w dłoniach koc, owinął nim moje zziębnięte ciało i wziął mnie na ręce. Nie wiedziałam co planował do momentu, w którym usiadł na kanapie. Posadził mnie sobie bokiem na kolanach i przycisnął moją głowę do swojej piersi.

- Niech ktoś przyniesie wodę.

Rokhan spełnił polecenie Saurona. Mężczyzna przyniósł butelkę wody i kubek. Nalał wody do kubka i podał naczynie Sauronowi.

- Napij się, aniołku. Musisz się napić.

Nie byłam w stanie samodzielnie trzymać kubka, ale Sauron mi pomagał. Kiedy wypiłam wszystko, oddał kubek Rokhanowi.

Kiano klęknął u stóp Saurona. Młodszy z braci głaskał mnie po nogach. Patrzył na mnie ze smutkiem. 

Azriel i Rokhan także nas nie zostawili. Rokhan usiadł obok Saurona na kanapie, a Azriel stanął z boku i skrzyżował ręce na potężnej piersi. 

Moja dolna warga drżała. Było mi bardzo zimno. Dłonie zaciskałam w pięści, zmuszając się do tego, aby tak się nie trzęsły, ale nie mogłam nic na to poradzić. Moje ciało ze mną nie współpracowało, ale nie było się czemu dziwić.

- Nie mam już mamy. Jestem sama. Nie mogę w to uwierzyć.

Sauron pocałował mnie w czubek głowy. 

- Nie jesteś sama, Sally. Masz nas. Wiem, że to za wcześnie na myślenie o takich sprawach, zwierzaczku, ale musisz mi powiedzieć, co możemy zrobić z ciałem twojej matki. Mój informator czeka na wieści. Zrobi wszystko, co powiesz.

- Chcę, żeby spoczęła na cmentarzu w Forseshore. Proszę, pochowajcie ją tam. 

Sauron skinął głową. 

- Azrielu, czy mógłbyś, proszę, wykonać telefon do Cedrica i powiedzieć mu, jaka jest decyzja Sally? 

Azriel posłusznie przytaknął, gdy Sauron podał mu telefon komórkowy.

- Oczywiście, Sauronie. Wyjdę na zewnątrz.

Gdy Azriel wyszedł, drżałam. Sama chciałam móc porozmawiać z niejakim Cedrikiem, aby dowiedzieć się więcej o śmierci mamy. Byłam jednak w głębokim szoku i wiedziałam, że za nic w świecie nie mogłabym przeprowadzić z tym człowiekiem normalnej rozmowy. Nie chciałam, aby uznał mnie za wariatkę, która umiała tylko płakać i krzyczeć, dlatego dla własnego dobra musiałam zaufać, że Sauron wszystkim się zajmie.

- Sauronie, czy możemy zostać z wami przynajmniej na jedną noc? - spytał spokojnie Rokhan, który położył dłoń na mojej nodze okrytej kocem i zaczął mnie głaskać. O dziwo, nie miałam nic przeciwko temu.

- Oczywiście. Towarzystwo nam się przyda.

- Nie chcemy się narzucać, ale może przyda wam się pomocna dłoń. Bardzo mi przykro, Sally. Rozumiem, przez co przechodzisz. 

Rokhan posłał mi pełne współczucia spojrzenie. Nie wiedziałam, dlaczego to robiłam, ale wyciągnęłam spod koca rękę i chwyciłam go za dłoń.

Nasza trójka siedziała w ciszy przez jakiś czas. Niebawem z ogrodu wrócił jednak Azriel.

- Wszystko jest załatwione. Pogrzeb odbędzie się jutro.

Zakryłam dłonią usta, gdy usłyszałam te wieści.

Wiedziałam, że powinnam poprosić Saurona, aby pozwolił mi jechać na pogrzeb. Tak byłoby właściwie. W głębi serca czułam jednak, że nie podołałabym temu. Nie dałabym rady stanąć nad pustym dołem w ziemi, w którym miałaby zostać pochowana moja mama. Mojej matce należał się szacunek i wierzyłam, że ktoś jednak przyjdzie na jej pogrzeb. Miałam tylko nadzieję, że nie zaczną się pytania dotyczące tego, gdzie byłam. Nie chciałam, aby ktoś uznał, że to ja mogłam mieć coś wspólnego ze śmiercią własnej matki.

Poza tym, nie mogłam pojawić się tam także z jeszcze innego prostego względu. Gdybym pojawiła się w naszym małym miasteczku w towarzystwie czwórki dosyć przerażających mężczyzn, byłby to szok dla wielu osób. Dlatego ze względu na własne bezpieczeństwo musiałam porzucić ten pomysł.

- Chciałabym zostać sama. 

- Sally, nie powinnaś teraz być sama. Nie zostawimy cię.

- Sauronie, proszę... 

Spojrzałam w jego oczy i ujrzałam, że pokręcił przecząco głową.

- Przykro mi, kotku, ale za nic w świecie nie zostawię cię teraz samej. Jeśli chcesz, mogę zanieść cię do twojego pokoju i tam odpoczniemy we dwójkę. Chyba, że wolisz towarzystwo kogoś innego. Nie obrażę się.

Ja jednak pokręciłam przecząco głową. Najlepiej nie chciałam mieć żadnego towarzystwa, ale jeśli już ktoś miał mi towarzyszyć, to chciałam, aby był to on. Sauron.

Sauron wziął mnie na ręce. Złapałam mocniej koc, aby być nim okryta. Załzawionymi oczami patrzyłam na znajdujących się w salonie Azriela, Rokhana i Kiano. Było mi wstyd, że Azriel i Rokhan byli świadkami mojego załamania. Nie chciałam, aby uznali mnie za kogoś słabego. 

Nie mogłam uwierzyć w to, że to był koniec. Moja mama naprawdę nie żyła, a ja nie miałam nawet możliwości jej pożegnać.

Sauron zabrał mnie na górę. Mężczyzna wszedł ze mną do mojego pokoju, który domyślnie nazywałam pokojem tortur. Sauron posadził mnie na brzegu łóżka i uklęknął przede mną na obu kolanach. Położył dłonie na moich udach i spojrzał mi w oczy.

- Nie zostawię cię samej, Sally. Już nigdy nie będziesz sama, słyszysz?

- Sauronie...

- Nie jesteś sama. Wiem, że teraz wydaje ci się, iż cały świat się zawalił, ale uwierz mi, że wszystko się ułoży. Wszystko będzie dobrze.

Pokręciłam przecząco głową. 

- Nic nie będzie dobrze. Moja mama...

- Kochanie, zostawiła dla ciebie list.

- C-co?

Zmarszczyłam brwi. Nic z tego nie rozumiałam. Dlaczego mama miałaby zostawiać dla mnie jakikolwiek list?

- Cedric powiedział mi o tym przez telefon - wyznał Sauron, a moje serce zadrżało. - Nie chciałem ci tego mówić dzisiaj, ale musisz zrozumieć, że twojej matce naprawdę na tobie nie zależało. Cedric wysłał mi zdjęcie tego listu. Kurwa, nie powinienem ci tego pokazywać, ale może gdy to zobaczysz, to zrozumiesz, ile znaczyłaś dla swojej matki.

Ostrożnie wzięłam do ręki telefon, który podał mi Sauron. Musiałam otrzeć łzy, aby móc zobaczyć, co było napisane na kartce papieru przedstawionej na zdjęciu.

"Mam nadzieję, że gdy znajdziesz mnie martwą, dotrze do ciebie, że nie zaopiekowałaś się mną odpowiednio, mała dziwko. Zdychaj w bólu, mała kurwo. Nigdy nie uważałam cię za swoją córkę."

Telefon wyślizgnął mi się z dłoni, ale Sauron złapał go w ostatniej chwili. 

- Bardzo mi przykro, skarbie. Mam jednak nadzieję, że teraz już rozumiesz, iż nie masz kogo opłakiwać. 

- To nie jest fałszerstwo? Nie pokazałeś mi listu, który napisał ktoś inny? 

- Nie, aniołku. Nie zrobiłbym ci czegoś takiego.

Skinęłam głową. Z trudem, ale przyjęłam do wiadomości, że moja mama naprawdę szczerze mnie nienawidziła. To bardzo bolało, ale musiałam się z tym pogodzić. Dla mojej mamy znaczyłam tyle, co nic. To bolało, ale taka była rzeczywistość.

- Sally, nie bój się. Kurwa, boli mnie to, że tak drżysz.

- Ty też cierpiałeś, gdy twoi rodzice umarli, prawda?

Sauron zacisnął usta w wąską kreskę i skinął głową.

- Owszem. Bolało mnie to, ale nie masz pojęcia, na co musiałem patrzeć. Zanim mama i tata zginęli, Azriel, Rokhan i pozostali oprawcy się nad nimi znęcali. Moja mama musiała ssać lufę pistoletu. Tatę z kolei wiele razy ranili nożem Kurwa, nie chcę o tym myśleć. Mam zamiar o tym zapomnieć, Sally. Przynajmniej twoja matka zmarła na własne życzenie. Wiem, że nie powinienem tak mówić, ale taka jest prawda, dziecinko.

Zarzuciłam ręce na szyję mężczyzny. Sauron był, jaki był, ale jemu także przydarzyła się tragedia. Oboje byliśmy na swój sposób skrzywdzeni, jednak Sauron miał rację. Jego spotkało coś o wiele gorszego. Był małym chłopcem, gdy musiał patrzeć na coś, co miało zapisać się w jego sercu na zawsze.

- Wiem, że nie jestem ideałem, ale o ciebie zadbam, kochanie. Spróbuj mi zaufać, błagam.

- Jak mam to zrobić? - spytałam, głaszcząc go po włosach, gdy on obejmował dłońmi moje łydki. - Jak mam ci zaufać?

- Sam nie wiem, skarbie. Kurwa, nic już nie wiem. 

Chwyciłam Saurona za rękę i wciągnęłam go do łóżka. Mężczyzna na początku nie wiedział, co robię, ale po chwili mi uległ. Pozwolił, abym położyła go na plecach. Ułożyłam się na boku, kładąc dłoń na jego piersi, a nogę przerzuciłam przez jego uda. Nakryłam nas oboje kocem. 

- Nie chcę się ciebie bać, Sauronie. Mam już dosyć strachu.

- Och, Sally.

- Chcę poczuć się przy tobie bezpieczna. Nie myśl, proszę, że wybaczam ci to, co mi zrobiłeś, bo nigdy ci tego nie wybaczę. Po prostu mam już dosyć strachu. Nie chcę tak żyć.

Sauron objął mnie rękoma. Mocno mnie do siebie przytulił.

- Nie musisz się bać. Już nigdy więcej, kochanie. 

- Obiecujesz, że już mnie nie skrzywdzisz, Sauronie?

Zapanowała cisza. Martwiłam się, że Sauron nie wiedział, co powiedzieć. Może spodziewałam się zbyt wiele. Tak, zdecydowanie liczyłam na coś, czego nie mogłam dostać.

- Niestety tego nie mogę ci obiecać, zwierzaczku. Jestem potworem i choć nie chcę nim być, już zawsze w pewien sposób nim będę. Przysięgam jednak, że o ciebie zadbam. To mogę ci obiecać.

Na początek to musiało mi wystarczyć. 

***

Cześć! Wczoraj byłam na koncercie Justina Timberlake'a w Krakowie i byłam w pierwszym rzędzie ;') Warto było czekać od 11:00. Jeden z moich ulubionych koncertów, to na pewno. W przyszłym tygodniu wybieram się na Taylor Swift, dajcie znać, czy też będziecie!

P.S. Justin i jego muzyka wiele razy stanowiły inspirację do moich powieści ;) Naprawdę go uwielbiam <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top