24
Sally
Dobry Boże, za co mnie to spotkało?
Gdy Sauron wziął mnie na ręce, szlochałam tak głośno, że chyba zdarłam sobie gardło. Każda zmiana pozycji była dla mnie piekłem. Mój tyłek piekł tak niemiłosiernie, że gorzej już chyba być nie mogło.
Rozumiałam, że zezłościłam Saurona, ale nic nie dało mu prawa, aby mnie zbić. Dorośli ludzie często dawali sobie klapsy choćby w zabawach erotycznych, ale tutaj nie było nic erotycznego. Sauron po prostu chciał mnie ukarać. Powodem tej kary były moje ciągłe prośby o to, aby się nade mną zlitował.
Sauron zaniósł mnie do sypialni, która tak właściwie wyglądała jak pokój tortur. Byłam pewna, że Sauron i Kiano mieli ze mną się tutaj zabawiać. Przecież ten krzyż, dyby i klatka nie stały tutaj po nic.
Przez załzawione oczy zobaczyłam Kiano, który siedział nagi na łóżku i bawił się swoim pluszowym dinozaurem. Gdy chłopak nas zobaczył, podniósł na nas wzrok i zmarszczył brwi.
- Braciszku, dlaczego Sally tak płacze? Co ty jej zrobiłeś?
Sauron westchnął ciężko. Gdy położył mnie na brzuchu na łóżku, jęknęłam głośno. Na szczęście Sauron nie położył mnie na plecach, gdyż tego na pewno bym nie wytrzymała. W tej chwili nie wiedziałam nawet, czy jeszcze kiedykolwiek będę miała szansę usiąść na własnym tyłku.
- Sauronie! Co to ma być?! - krzyknął Kiano. Nie spodziewałam się, że tak zszokuje go widok moich czerwonych pośladków.
- Musiałem ukarać Sally. Zachowała się niegrzecznie.
- Jak mogłeś ją tak pobić?! To nie jest normalne!
Kiano krzyczał na brata, stając w mojej obronie. Mimo, że nie znosiłam Kiano za to, co mi zrobił, to w tej chwili chciałam go przytulić. Tylko on okazał mi łaskę. Tylko on stanął w mojej obronie. Łzy szczypały mnie w zmęczone oczy. Były to jednak łzy wzruszenia. Może świat nie był tak bardzo zepsuty, jak myślałam.
- Mówiłem ci, braciszku, że jeśli nasza niewolnica będzie zachowywać się niegrzecznie, będę ją karał - wyjaśnił na spokojnie Sauron, jednak jego brat nie wydawał się być przekonany.
- Może za chwilę ją zabijesz, gdy będziesz na nią zły, co?! - spytał Kiano, wrzeszcząc głośno. - Chcesz być taki jak Azriel i Rokhan?! Chcesz ją zabić?!
- Nie! Kiano, uspokój się, do cholery! Nie zamierzam jej zabijać!
- Wiesz co?! Chyba nie chcę mieć takiego brata jak ty! Będę spał sam!
Kiano wybiegł z pokoju i trzasnął drzwiami. Po chwili usłyszałam trzask kolejnych drzwi, co kazało mi twierdzić, że chłopak wpadł do swojego pokoju i się w nim zamknął.
Leżąc na brzuchu, patrzyłam na Saurona. Widziałam tylko jego nagie plecy, ale wyraźnie mogłam dostrzec to, jaki był zdenerwowany.
Bałam się go. W szczególności, gdy znajdował się w takim stanie. Sauron bowiem był wściekły, a ja byłam bezbronna. Bez problemu mógł wyładować swoją złość na mnie. Modliłam się jednak o to, aby miał w sobie jeszcze choć trochę litości. Przecież dzisiaj ukarał mnie już tak bardzo, że nie wiedziałam, czy mógł zrobić jeszcze coś, aby mnie skrzywdzić.
Sauron zdziwił mnie, gdy usiadł na brzegu łóżka. Wciąż był zwrócony do mnie plecami. Nie spodziewałam się tego, że zacznie mówić. Prędzej posądziłabym go o to, że zacznie rozwalać wszystko, co znajdowało się dookoła. On jednak chyba potrzebował się komuś wygadać. Byłam pewna, że od lat nie miał nikogo, komu mógłby powierzyć swoje sekrety. Skoro nigdy więcej miałam nie wyjść do ludzi, Sauron wiedział, że jego sekrety będą ze mną bezpieczne. Miałam zabrać je ze sobą do grobu. Choć samo myślenie o śmierci sprawiało, że czułam się sparaliżowana. Okropnie bałam się śmierci. Chyba wolałam już takie życie od odejścia z tego świata.
- Kiano jest jedyną osobą, która znaczy dla mnie bardzo dużo. Kocham go. Od dziecka chciałem go chronić. Był moim młodszym braciszkiem. Był wrażliwy, delikatny i emocjonalny. Próbowałem chronić go przed cierpieniem, ale nie udało mi się ochronić go przed najgorszym, co mogło nam się przytrafić.
Wiedziałam, o czym mówił. Wspominał o brutalnej śmierci ich rodziców. Choć dla Saurona byli to rodzice adopcyjni.
- Gdy trafiliśmy na wyspę Azriela i Rokhana, najbardziej bałem się o Kiano. Nasi ojcowie mówili, że nas nie skrzywdzą, ale ja im nie wierzyłem. Wiesz, że pewnego dnia byliśmy z Kiano świadkami, jak Azriel i Rokhan torturują i zabijają mężczyznę?
To oznaczało, że Sauron z całą pewnością znał sposoby na wymyślne tortury.
- To nas złamało. Kiano nie mógł dojść do siebie. Ja też się bałem. Azriel i Rokhan jednak bardzo nas kochali. Chronili nas przed złem, choć sami byli źli. Wciąż zajmują się nielegalnymi interesami. Ja zresztą także. Taki dom nie zbudował się za marne pieniądze. Zarabiam fortunę.
Nie wątpiłam w to. Nielegalne interesy na pewno przynosiły ogromne zyski, ale ja byłam dobrym człowiekiem. Wolałam zarabiać marne pieniądze, ale legalnie.
- Wyprowadzka na tą wyspę była dla nas nowym początkiem. Wiedziałem, że to będzie najodpowiedniejsza opcja dla Kiano. Nie pozwoliłbym na to, aby mój brat miał styczność z innymi ludźmi, którzy patrzyliby na niego krzywo przez to, że jest inny. Ty tak na niego nie patrzysz, prawda? Rozumiesz go, zwierzaczku?
Sauron po raz pierwszy od rozpoczęcia monologu odwrócił się do mnie i spojrzał mi w oczy. Jego wzrok po chwili zsunął się jednak na mój tyłek. Porywacz westchnął ciężko.
- Rozumiesz Kiano, Sally?
Otworzyłam usta, aby coś powiedzieć, ale żadne słowa nie chciały z nich wypłynąć. Miałam wrażenie, że się zablokowałam. Może powodem było to, że Sauron mnie ukarał.
- Kochanie, zawaliłem. Przepraszam.
Sauron zdjął mi kajdanki, ale wciąż nie byłam w stanie się ruszyć. Leżałam na brzuchu jak kłoda. Nie zdziwiłabym się, gdybym nie ruszyła się stąd przez wiele godzin.
Mężczyzna położył się obok mnie. Leżał na boku i patrzył mi w oczy. Głaskał mnie po głowie i po karku. Jego dotyk był tak delikatny, że aż trudno było mi uwierzyć w to, iż Sauron był zdolny mnie tak ukarać.
Mój porywacz delikatnie starł łzy z mojego policzka. Westchnął ciężko, jakby był zmęczony.
- Przepraszam, że cię porwałem i zgwałciłem, aniołku. Wiem, że postąpiłem źle.
Nie spodziewałam się po nim przeprosin. Nie znaczyło to jednak, że Sauron miał się zmienić. Musiałam pamiętać o tym, aby mu nie ufać.
- Wiem, że zawaliłem. Zachowałem się jak ostatni skurwiel. Na pewno jeszcze nieraz we mnie zwątpisz, kochanie, ale obiecuję, że postaram się zapewnić ci taki dom, na jaki zasługujesz. Masz dobre serce, podobnie jak mój braciszek. Marzę o tym, abyś pewnego dnia oddała mu swoje serce. Możesz być pewna, że Kiano się nim zaopiekuje. Mnie i tak nie czeka szczęśliwe zakończenie, choć plan był taki, abyś zakochała się też we mnie.
Sauron cicho się zaśmiał tak, jakby nie mógł uwierzyć w to, że taki scenariusz się powiedzie.
- Nie pozostaje nam nic innego jak pójść spać, kochanie. Kiano na pewno jest na mnie wściekły i nie chce mnie widzieć. To, że postawił ciebie ponad mnie, dało mi do myślenia. Sądziłem, że jestem dla Kiano najważniejszy. Jego zachowanie mnie zabolało.
Rozumiałam to. Bracia byli dla siebie podporą w najgorszym momencie swojego życia. Musieli być niemiłosiernie przerażeni, gdy pewnego dnia do ich domu wpadli zamaskowani mężczyźni i w okrutny sposób zabili ich rodziców. Oczami wyobraźni widziałam siedmioletniego Saurona, który próbował pomóc swojemu bratu. Fakt, że Sauron postawił się oprawcom dowodził tego, że Kiano naprawdę znaczył dla niego wiele.
- Czasami mam wrażenie, że żyję po nic. Gdyby nie Kiano, na pewno już dawno bym się zabił.
- Czy Azriel i Rokhan was krzywdzili? - spytałam zmęczonym głosem.
- Co? Nie. Nie ma mowy. Oni bardzo nas kochali. Dbali o nas. Zapewnili nam wykształcenie, a Kiano opiekę pani psycholog. Nauczyli nas życia i wychowali jak własne dzieci. Jednak nigdy w pełni nie wybaczę im tego, że nas uprowadzili.
- Czy mogę zapytać, dlaczego Azriel i Rokhan was porwali? Byliście przypadkowymi ofiarami?
Taka swobodna rozmowa z mężczyzną była dla mnie dziwna. Sauron zresztą sam był dziwny. Ja również taka byłam. Nie powinnam tak spokojnie z nim rozmawiać, ale potrzebowałam takiego wyciszenia. Czułam, że szybko nie spotkam żadnego innego człowieka, z którym mogłabym porozmawiać, więc brałam to, co dawali. Poza tym uznałam, że próba zrozumienia Saurona i dogadanie się z nim będzie dla mnie korzystne. Choćby po to, aby móc tutaj jakoś przetrwać.
Sauron westchnął ciężko. Wyłączył lampkę nocną, a pokój spowiła ciemność. Poczułam się niekomfortowo i jeszcze bardziej zaczęłam się bać.
- Nasi rodzice byli neurochirurgami, ale o tym powiedział ci już Kiano.
Rzeczywiście, chłopak mi o tym wspomniał.
- Tak naprawdę prowadzili trochę krzywe interesy. Mieli swoją klinikę, w której pomagali ludziom. Niestety tych, którym nie udało się pomóc, czekał koszmarny los. Nasi rodzice ich zabijali. Mama i tata byli znanymi personami medialnymi i w końcu sprawa wyszła na jaw. Poza tym tak się złożyło, że pewnego dnia mama wzięła udział w koszmarnym wypadku, w którym zginęły dzieci Rokhana i jego żona. Mężczyzna chciał się zemścić na naszej mamie. Dlatego ją zabił, ale przed tym ją upokorzył.
- Jak to możliwe, że Rokhan związał się z Azrielem? Przecież nie był homoseksualny, prawda?
- Doszli do pewnego porozumienia. Rozumieli się bez słów. Mieli wspólny cel i tak jakoś się złożyło, że się w sobie zakochali. Nie mam nic do takiej miłości, aniołku, choć jednak wolę tradycyjny model rodziny.
- Kochałeś rodziców? To znaczy tych, którzy...
- Tak. Kochałem rodziców Kiano. Uważałem ich za swoich. O tym, że nie jestem ich dzieckiem, dowiedziałam się w dniu, w którym zostali zamordowani. Mama i tata zawsze zostawiali Kiano pod moją opieką, a ja nierzadko czekałem do północy, aż rodzice wrócą z pracy. Każdego dnia sytuacja się powtarzała. W końcu powiedziałem rodzicom, że mam dość takiego traktowania, a wtedy mama wyznała mi, że nie jestem ich dzieckiem.
Sauronowi musiało być naprawdę ciężko. Wiedziałam, że nie powinno być mi go żal, ale jednak byłam człowiekiem i miałam uczucia. Postawiłam siebie na jego miejscu, gdy był małym chłopcem. Pewnie nie podołałabym temu tak, jak zrobił to on.
- Da się jednak zauważyć różnicę między nami, nie sądzisz? Kiano jest blondynem o jasnej skórze, a ja mam ciemne włosy i ciemniejszą karnację. Mogłem się domyślić, że nie jestem jego bratem, ale byłem dzieckiem i wtedy się nad tym nie zastanawiałem.
- Pomogłeś Kiano. Poświęciłeś się dla niego.
Nie widziałam w ciemności oczu Saurona. Może je zamknął, szykując się do snu, ale czułam, że jeszcze trochę chciał ze mną porozmawiać.
- Czasami zastanawiam się, co stałoby się, gdyby Azriel i Rokhan nie znaleźli kryjącego się w szafie chłopca. Wiedzieli o istnieniu Kiano, więc na pewno by go szukali, ale często myślę o tym, co by było, gdyby porwali tylko mnie. Odseparowaliby mnie od mojego brata, ale przynajmniej Kiano byłby wolny. Adoptowałaby go jakaś normalna rodzina i nie miałby traumy.
- Wtedy byłby daleko od ciebie, a tego byś nie przeżył, prawda?
Sauron westchnął. Pogłaskał mnie czule po głowie.
- Masz rację. Kocham Kiano tak mocno, że każda myśl o tym, że mógłby być daleko, boli. Jest moim małym braciszkiem i zawsze będę go tak traktować. Nie mogę jednak wyobrazić go sobie jako czterdziestolatka bawiącego się samochodzikami.
- Musisz pozwolić mu być sobą, Sauronie. Kiano tego potrzebuje.
- Wiem. Cholera, aniołku. Jesteś taka mądra, a ja tak bardzo cię skrzywdziłem. Jestem skurwielem, prawda?
Nie odpowiedziałam, ale czułam, że wiedział, jaka była prawda.
- Na pewno jeszcze nieraz we mnie zwątpisz, skarbie. Nie jestem ideałem i nigdy nim nie będę. Na pewno jeszcze wiele razy bardzo cię skrzywdzę, ale wiedz, że nie jestem na ciebie zły. To na siebie jestem wściekły, bo odebrałem niewinnej dziewczynie wolność i dziewictwo.
Na samo wspomnienie tego zabolała mnie cipka. Wiedziałam, że nigdy nie zapomnę tej upokarzającej chwili, ale stało się. Musiałam z tym jakoś żyć.
- Śpij już, Sally. Rano pewnie znowu będę dla ciebie dupkiem, ale przynajmniej wysłuchasz rozmowy twojej matki z Johnem Miltonem. Kurwa, na samą myśl o tym, że ten chujek mógłby cię mieć, coś mnie bierze.
Mnie też coś brało. Najbardziej w tym wszystkim bolało mnie jednak to, że moja mama była w stanie sprzedać mnie mężczyźnie, który zniszczył nam życie. Mama zachowywała się tak, jakbym nic dla niej nie znaczyła. Już wcześniej o tym wiedziałam, ale nie spodziewałam się, że mama byłaby w stanie mnie sprzedać. Na samą myśl o tym, że miałabym zostać niewolnicą seksualną swojego niedoszłego ojczyma, czułam żal. Żal do mamy o to, że mimo iż robiłam dla niej wszystko, to wciąż byłam dla niej niewystarczajaca.
Sauron pocałował mnie w czoło. Po tej długiej rozmowie oboje potrzebowaliśmy odpoczynku. Sądziłam, że zaśnięcie w ramionach tego diabła będzie trudne, ale odpłynęłam do krainy snów w momencie, w którym zamknęłam oczy. Moje ciało najwyraźniej znało mnie lepiej niż ja. Wiedziało, czego potrzebowałam i mi to dało.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top