26. Nightmares hounting you

Żar lał się z nieba, na którym nie było ani jednej chmurki, nie wiał nawet najdelikatniejszy wiatr mogący dać choć odrobinę ukojenia. To nie był pierwszy dzień upałów, więc już od kilku dni obsesyjnie śledziłem prognozę pogody, wyczekując upragnionego ochłodzenia. Podobno jutro miało padać, a przez tę świadomość skwar zdawał się być jeszcze bardziej nieznośny.

Zdecydowanie o wiele bardziej wolałbym już uciec do domu i wylegiwać się przed wiatrakiem, ale najpierw musiałem wykosić trawnik, który powoli zaczynał bardziej przypominać łąkę. Promienie nieprzyjemnie grzały moją nagą klatkę piersiową oraz plecy, mimo kremu z filtrem. Tego dnia dowiedziałem się, że nawet kolana mogą się pocić.

Nagle usłyszałem krzyk, który przebił się przez głośny warkot silnika kosiarki. Wyłączyłem ją, by móc interweniować w razie czego, ponieważ nie brzmiało to dobrze. Albo może już miałem omamy słuchowe przez upał. Niestety nie. Kolejne wrzaski skierowały moją uwagę na dom Meadow, na którego werandzie stał Andy, gestykulując zamaszyście i wykrzykując coś w kierunku drzwi, w których prawdopodobnie stała Meadow. Przez złość kipiącą z niego ciężko było zrozumieć jego słowa. Kobiety nie słyszałem. Chciałem sprawdzić, co tam się działo, ale Andy wykrzyknął gardłowe „Pierdol się", po czym wsiadł do auta, odjeżdżając z piskiem opon, a po tym nastąpiło trzaśnięcie drzwi.

Przez krótką chwilę zastanawiałem się, czy powinienem sprawdzić, czy wszystko w porządku, ale zrezygnowałem. Prawdopodobnie nie chciała, abym interesował się tym, co zaszło między nią a Andym. Prawdę powiedziawszy sam tego nie chciałem. Najpierw powoli urwała kontakt ze mną, Lucu oraz Keeganem, twierdząc, że przecież wszystko było w porządku, następnie milczała przez osiem miesięcy, po których zaprasza mnie na obiad ze swoim chłopakiem tak, jakby nic się nie wydarzyło, a gdy po prostu zapytałem jej, czy była szczęśliwa, naskoczyła na mnie. Nie wiedziałem już, co o tym myśleć. Już nie miałem siły przejmować się rzeczami związanymi z Meadow.

Napiłem się więc wody, po czym wróciłem do koszenia tej nieszczęsnej trawy.

Został mi nieduży kawałek do skończenia. Miałem wrażenie, że jeszcze chwila w tym upale i zacznę mieć jakieś halucynacje. Zacząłem się obawiać, iż już je dostałem, gdy usłyszałem głos wołający moje imię. Wyłączyłem sprzęt i okazało się, że to tylko Lucy.

– Dobrze się czujesz? – zapytała, spoglądając na kosiarkę ze zniesmaczoną miną.

– Co ty ode mnie chcesz?

– Udaru dostaniesz – zauważyła słusznie.

– Od kiedy się tak o mnie martwisz?

Kobieta w odpowiedzi tylko uniosła brew.

– Chcę to skończyć – oznajmiłem.

– Nie, teraz idziesz ze mną na pizzę – oznajmiła, jakby jej propozycja nie podlegała żadnym dyskusjom.

Westchnąłem.

– Nie odpuścisz, co? – Już nawet nie chciało mi się z nią sprzeczać, ponieważ, znając życie, ostatecznie i tak wyciągnęłaby mnie na miasto.

Pokręciła głową, więc wszystko było przesądzone. Sprzątnąłem kosiarkę, a następnie oboje poszliśmy do domu. Od razu włączyłem wiatrak. Nalałem nam do szklanek soku, który rozprowadził przyjemne zimno w klatce piersiowej. Po chwili odpoczynku udałem się pod prysznic. Chłodna woda dała ukojenie nie na długo, bo znów było mi gorąco chyba nawet bardziej niż wcześniej.

Z Lucy odwiedziliśmy naszą ulubioną pizzerię, ponieważ nie mieliśmy wielkiej ochoty na próbowanie nowych rzeczy. Po prostu chcieliśmy zjeść dobrą pizzę oraz spędzić razem czas, tak więc też zamówiliśmy to, co zwykle. Po wejściu od razu poczuliśmy charakterystyczny zapach tego lokalu – zapach pieczonego sera oraz dodatków. Jednak nie sprawiał on, że miało ochotę się zwymiotować ani też nie zostawał na ubraniach. Mnóstwo bluszczy zwisających ze ścian wraz z wysoką, gęstą draceną w kącie sali tworzyły niesamowity klimat. Do tego zawsze można tu było usłyszeć najpopularniejsze hity lecące z telewizora zawieszonego na ścianie.

Z przyjaciółką zajęliśmy miejsce w najdalszym rogu sali, zatapiając się w wygodne czarne kanapy obite skórą.

– Na weekend z Marcellą pojechałyśmy nad jezioro, jak wam mówiłam – zaczęła Lucy, gdy czekaliśmy na nasz posiłek. Skinąłem głową w potwierdzeniu i pozwoliłem, aby mówiła dalej. – Było wspaniale! Domek był przytulny, właścicielka też przeurocza. Mieszkałyśmy blisko plaży, pogoda trafiła nam się idealna...

Opowiadała dalej o weekendzie ze swoją dziewczyną, a ja słuchałem, myślami będąc w ich domku nad jeziorem oraz rozkoszując się powietrzem znad wody.

– A co u ciebie? – zapytała.

Przełknąłem kęs przedostatniego kawałka mojej pizzy.

– W porządku.

– I tyle? – zdziwiła się, na co wzruszyłem ramionami, bo naprawdę nie wiedziałem, co miałbym powiedzieć.

– Rozwiń! Powiedz coś więcej. Jak praca? Jak się czujesz?

Z westchnieniem dojadłem kawałek, który popiłem napojem gazowanym.

– No cóż... – Kolejne wzruszenie ramion. – Odkąd zatrudniłem Tayari, jest dużo lżej. Teraz ja częściej zajmuję się sesjami plenerowymi i podoba mi się to bardziej niż wcześniej. Przeszło mi nawet przez myśl, żeby może zacząć coś robić w tym kierunku, ale tak poza studiem. – Wykonałem gest ręką, by lepiej wytłumaczyć, co miałem na myśli. – Wiesz, takie oddzielne zlecenia.

Lucy przytaknęła z wyraźną aprobatą.

– Dobry pomysł!

– Na razie muszę to lepiej przemyśleć, czy to ma jakikolwiek sens, skoro teraz robię to samo – wyjaśniłem.

– Nie musisz podejmować decyzji w tej chwili.

Skinąłem głową.

Przyszło mi na myśl, czy nie powiedzieć Lucy o tym, co wydarzyło się w sobotę. Nie do końca byłem pewien, czy chciałbym ją w to mieszać, skoro to była sprawa między mną a Meadow, choć korciło, by komuś to opowiedzieć.

Po zjedzeniu pizzy siedzieliśmy w ciszy, powoli pijąc nasze napoje. Klimatyzacja sprawiała, że nie mieliśmy najmniejszej ochoty ponownie wychodzić na zewnątrz, gdzie przez upał nie dało się wytrzymać. Gryzłem słomkę, bezcelowo wgapiając się w ekran telewizora zaciekawiony choreografią koreańskiego girlsbandu, nadal myśląc o sobocie.

Wzdrygnąłem się wyrwany ze swojego transu przez nagłe szturchnięcie. Spojrzałem na Lucy.

– Co?

– Co cię gryzie?

– Nic. – Wróciłem wzrokiem na ekran.

– Przecież widzę, więc nie próbuj udawać.

Przewróciłem oczami, lekko zirytowany jej uporem i tym, że potrafiła czytać z ludzi jak z otwartej księgi. Wiedziałem, że nie odpuści.

– Meadow w sobotę zaprosiła mnie na obiad, żebym poznał Andy'ego, jej chłopaka – powiedziałem, nie zastanawiając się zbytnio nad słowami. Pilnowałem się jedynie, by mówić w miarę cicho, ponieważ niekoniecznie chciałem, aby doszło to do uszu pozostałych klientów lub personelu. Widziałem, jak oczy Lucy stawały się coraz większe z zaskoczenia oraz ciekawości rozwoju wydarzeń. – No i poszedłem.

– No i?! – Przysunęła się do mnie, łapiąc mnie za rękę. – Rozmawialiście? Powiedziała, co się stało?

Zaśmiałem się cicho i pokręciłem głową.

– Nie. Udawała, że nic się nie wydarzyło.

Brwi Lucy tak szybko powędrowały do góry, że myślałem, iż wyskoczą jej z czoła. Wpatrywała się we mnie z niedowierzaniem.

– Chyba żartujesz – rzekła w końcu, czemu zaprzeczyłem ruchem głowy. – Ale jaja.

Cóż, sam bym lepiej tego nie określił.

Już nic nie powiedziała na ten temat. Znów złapała za szklankę i próbując wyssać przez słomkę ostatnie kropelki soku.

– Co powiesz na bilard? – zaproponowałem, a ona od razu zgodziła się z radością.

Niedaleko pizzerii znajdowała się kręgielnia, w której również można było zagrać w bilard, jak i również w inne gry. Będąc na miejscu, zapłaciłem za nas oboje, po czym wraz z Lucy rozpoczęliśmy rozgrywkę. Przez większość czasu nie odzywaliśmy się, skupieni na tym, co robiliśmy. Szliśmy właściwie łeb w łeb, ale nie rywalizowaliśmy jakoś zacięcie. Po prostu zależało nam na dobrej zabawie we wspólnym towarzystwie niż na wygranej, która i tak niczego nie wniosłaby do naszego życia.

Ustawiłem się do wbicia czarnej bili i w tym samym momencie, kiedy uderzyłem swoją bilę, czyjaś bila trafiła mnie w tyłek. Gwałtownie się wyprostowałem, poszukując, kto miał takie nieokiełznane ruchy, że wybił kulę poza stół. Mój wzrok zatrzymał się na uroczej, niskiej blondynce, której włosy ledwo sięgały do ramion. Stała znieruchomiała, zasłaniając usta dłonią. Podniosłem bilę z podłogi, a kobieta podbiegła do mnie.

– Przepraszam! – wypowiedziała to z takim przejęciem, że nie mogłem powstrzymać chichotu.

– Nic się nie stało. – Oddałem jej to, co zgubiła, a ona odebrała to, palcami muskając moją dłoń. Dreszcz przebiegł wzdłuż ramienia. – Następnym razem celuj w środek bili.

Posłała mi czarujący uśmiech, utrzymując ze mną kontakt wzrokowy.

– Dziękuję za radę. – Puściła do mnie oczko, po czym zgrabnie obróciła się na palcach i wróciła do swojego stolika. Odprowadziłem ją wzrokiem, nie mogąc oderwać oczu od krótkiej spódniczki opinającej jej biodra oraz koronkowego topu, dzięki któremu mogłem podziwiać odsłonięte wcięcie w tali, a nogi kobiety... zasługiwały na cały referat.

Usłyszałem za sobą chrząknięcie. Skrzyżowałem spojrzenie z Lucy, która stała oparta o kij, przyglądając się uważnie rozgrywającej się przed nią scenie, a ta poruszyła brwiami z sugestywnym uśmieszkiem.

– Nie – powiedziałem stanowczo i wykonałem gest przypominający kobiecie, że teraz była jej kolej.

Kontynuowaliśmy grę, a po skończeniu jednej rundy, rozpoczęliśmy drugą. Mój wzrok ciągle uciekał w kierunku blondynki, ona posyłała mi uśmiechy. Nic z tego nie umknęło uwadze Lucy robiącej sugestywne miny, na co jedynie przerwacałem oczami. Co nie zmieniało faktu, iż z chęcią złapałbym nieznajomą blondynkę, wyciągnął stąd, by następnie wycałować ją w jakiejś ciemnej uliczce...

Skup się, skarciłem w myślach sam siebie, zanim te fantazje mogły się posunąć do tego, co mogło wydarzyć się później. Mrowienie w dole brzucha dawało mi do zrozumienia, że to już i tak poszło nieco za daleko.

Wziąłem głęboki oddech i uderzyłem. Celnie, gdyż ostatnia z moich bil wpadła do uzdy. Teraz została czarna. Udało mi się wbić za pierwszym razem, więc gra została zakończona.

– Jesteś wolny, możesz już lecieć do swojej nowej koleżanki – oznajmiła Lucy.

– Co? – dobrze wiedziałem, o co jej chodziło, ale nie wiedziałam, że będzie w tym taka bezpośrednia. Przewróciła oczami.

– Nie udawaj, bo wszystko widziałam. Napięcie seksualne między wami można kroić nożem.

Teraz to ja przewróciłem oczami. Zapewniłem ją, że było w porządku. Obejdzie się bez tego. Wątpiłem, że mi się udało przekonać Lucy do tego, ale przynajmniej przestała mi wiercić o to dziurę w brzuchu.

Zanim opuściliśmy lokal, przyjaciółka udała się do toalety, a ja czekałem na nią przy wyjściu z sali, bezmyślnie przewijając twittera w telefonie.

– Hej.

Uniosłem wzrok. Przede mną stała nieznajoma, która trafiła mnie bilą w tyłek. Uśmiechnąłem się.

– Widzę, że chyba wychodzisz... Chciałam zapytać, czy nie miałbyś ochoty... – urwała lekko zmieszana, a policzki pokryły się delikatnym różem, co tylko dodało jej uroku. Dobry Boże... – Ta kobieta, z którą tu jesteś, nie jest twoją dziewczyną?

Zaśmiałem się na jej bezpośredniość. Nie owijała w bawełnę, już ją polubiłem.

– Nie, nie jest. A więc na co miałbym mieć ochotę? – Wyciągnąłem rękę w jej kierunku, aby poprawić zbłąkany kosmyk włosów, zakładając go za ucho.

– Może poszlibyśmy razem do klubu?

– Czemu nie? Miło by było się razem zabawić – dopiero gdy wypowiedziałem te słowa na głos, zdałem sobie sprawę, jak to zabrzmiało.

– Super! Podasz mi swój numer, żebyśmy mogli się później złapać?

– Jasne – podyktowałem jej ciąg cyfr, które zapisała w telefonie, a następnie wysłała mi wiadomość, abym i ja miał do niej kontakt. – Jak masz na imię?

– Marie.

– Miło mi cię poznać, Marie. Jestem Niall.

– W takim razie do zobaczenia wieczorem, Niall – zaakcentowała moje imię w taki sposób, że fala gorąca przelała się przez moje ciało. Dlaczego nie mogłem mieć już jej teraz?

Wcisnąłem ręce do kieszeni spodni, próbując okiełznać moje myśli. Wtedy dostrzegłem Lucy, a po jej wyrazie twarzy domyśliłem się, iż musiała nam się chwilę przyglądać, jednak nie odezwała się ani słowem o tym, kiedy wychodziliśmy ani w drodze do jej mieszkania. Rozmawialiśmy zupełnie o czymś innym.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top