7
Effie
Księżniczka i jej książę powinni żyć długo i szczęśliwie. Według wszystkich historii miłosnych, jakie czytałam w dzieciństwie, wszystko powinno ułożyć się tak, aby każda ze stron była zadowolona. Często wpływowi książęta zakochiwali się w biednych dziewczynach tylko po to, aby w przyszłości przemienić je w księżniczki, którym nie będzie niczego brakować. Nie można było jednak zapomnieć o tym, że role w bajkach czasami się odwracały. Nie zawsze bezradne dziewczyny potrzebowały pomocy, tylko właśnie chłopcy.
Saturn zdecydowanie nie potrzebował pomocy. Był wpływowy, uwielbiany przez społeczeństwo i piękny. Istoty, które zobaczyliśmy na plaży, wpatrywały się w niego, jakby był Bogiem. Poznałam Theo i Jake'a. Przystojnych chłopaków, którzy byli syrenami. Coś takiego nie śniło mi się nawet w najbardziej zwariowanych snach.
Po tym, jak przesiedziałam z Saturnem chwilę na piasku, mój narzeczony zabrał mnie do tej części plaży, na której można było spotkać syreny, wróżki i inne magiczne stworzenia.
Wszystkie syreny z długimi włosami i błyszczącymi ogonami spojrzały na nas, gdy tylko wkroczyliśmy na teren plaży. Byłam zawstydzona tym, że mój wygląd drastycznie się zmienił, dlatego odruchowo spojrzałam w dół. Przy tych pięknych kobietach czułam się jak dziwadło. One miały normalny kolor skóry. Taki, jaki miałam ja, gdy byłam człowiekiem.
Wciąż nie wierzyłam w to, że nie byłam już istotą ludzką. Moja skóra była srebrna, miałam ogon i elfie uszy. Wyglądałam jak jakaś cosplayerka. Nie czułam się dobrze w nowym wydaniu, ale miałam nadzieję, że jakoś się do niego przyzwyczaję. Nigdy nie uważałam siebie za piękność, ale byłam przeciętnie ładna. Teraz czułam się jak dziwoląg, z którego normalni ludzie śmialiby się w cyrku.
- Wyprostuj się, kochanie. Nie musisz być taka przygnębiona.
Nie chciałam kłócić się z Saturnem. Rozumiałam, że dla niego ludzkie odruchy były czymś obcym. Nie wiedział, jak powinien się zachować. Byłam mu wdzięczna za to, że po przemianie w to coś, czym teraz byłam, nie wepchnął mnie do jakiejś brudnej celi. Był dla mnie uprzejmy, ale nie mogłam postrzegać go jako bohatera.
- Saturnie! Dołącz do nas, przyszły królu!
Podeszliśmy do grupki istot, których było około dwudziestu. Wstąpiła we mnie panika. Chciałam stąd uciec, ale Saturn zacisnął mocniej palce na mojej dłoni, nie pozwalając mi tego zrobić.
Najpierw zwróciłam uwagę na syreny. Było ich osiem, włączając w to Theo i Jake'a, który podążali za nami jak cienie. Każda z syren miała inny kolor włosów.
Pierwsza, którą przedstawił mi Saturn, miała na imię Annabelle i miała różowe włosy.
Druga nazywała się Stella i miała żółte włosy.
Trzecią była Ylvira, która miała błękitne loki do pasa.
Kolejna miała na imię Xenia i miała czerwone włosy niczym Arielka.
Piąta nazywała się Betty i miała czarne kosmyki, które kończyły się na jej ramionach.
Z kolei ostatnia z dziewczyn miała na imię Jade i miała zielone włosy.
Każda z syren miała ogon w takim samym kolorze, w jakiej były jej włosy. Wszystkie miały pełne piersi, wąskie talie i duże oczy oraz ładne usta. Nie dziwiłam się, że otaczały się wieloma adoratorami. Jake i Theo również na pewno je uwielbiali, ale jak się szybko okazało, oni nie byli jedynymi fanami syren z Quandrum.
Po syrenach poznałam wróżki, a także "wróżków", choć nie byłam pewna, czy takie słowo istniało. Była ich piątka i wszyscy mieli niebieski kolor skóry, który pięknie połyskiwał w słońcu. Wróżki i wróżkowie, podobnie jak ja, mieli fioletowe włosy. Nie zdziwiło mnie to, że mieli duże skrzydła w fantazyjne wzory. Poznałam więc Alice, Jamiego, Ruperta, Denise i Xandera. Wszyscy uśmiechali się do mnie przyjaźnie, nie oceniając mnie negatywnie z tego powodu, że przed przemianą byłam człowiekiem. Czyli zapewne ich wrogiem.
Na koniec Saturn przedstawił mi osiem smoków, ale nie byłam w stanie zapamiętać ich imion. Wszystkie smoki, które poznałam, miały możliwość zmieniania postać na ludzką w dowolnym momencie. Cóż, z pewnością nie przypominały one ludzi w pełni, gdyż miały zielony kolor skóry i łuski na ramionach oraz łydkach, ale to nie było dla mnie ważne.
- Usiądźmy, Effie. Może chcesz porozmawiać z dziewczynami, a ja zajmę się sobą z chłopakami?
Nie wiedziałam, czy towarzystwo ślicznych syren, wróżek i smoczych dziewczyn było lepsze niż towarzystwo Saturna, ale zgodziłam się na to. Chłopcy odeszli na drugą część plaży, a my zostałyśmy tutaj w kilkanaście osób.
- Siadaj, Effie! Nie mogę uwierzyć, że będziesz naszą królową! Jesteś taka piękna!
Uśmiechnęłam się do Jade. Zielonowłosej syreny, obok której zajęłam miejsce na płaskiej skale.
- Powiedz nam coś o sobie! Zostałaś zabrana z Ziemi, prawda?
Podniosłam wzrok. Nie pamiętałam imienia wróżki, gdyż poznałam dzisiaj bardzo dużo istot, ale uznałam, że nie pogniewa się na mnie, jeśli nie zawrę w swojej odpowiedzi jej imienia.
- Zostałam porwana. Nie wiedziałam, gdzie się znajdę.
- Uprowadził cię Romeo?
Postanowiłam po prostu odpowiadać na pytania, nie patrząc na to, która z dziewczyn je zadała. Na naukę ich imion miał przyjść czas później.
- Tak. Najpierw zobaczyłam stwora podobnego do smoka, który latał nad moją głową. Zrzucił ciało mojej koleżanki ze studiów pod moje nogi. Byłam przerażona, gdy zobaczyłam, że nie żyła. Rzuciłam się do ucieczki do lasu, który był niebezpieczny, ale nie miałam pojęcia, co robić. Słyszałam, że coś mnie goni, ale było tak ciemno, że nie zauważyłam leżącej na ziemi gałęzi, o którą się potknęłam. Runęłam na ziemię, a potem zobaczyłam Romeo.
- Och, uwielbiam go - wyznała Annabelle, której imię zapamiętałam jako, że była pierwszą istotą, którą przedstawił mi Saturn. - Romeo jest taki duży i niebezpieczny. Często o nim fantazjuję, ale jest bardzo zamknięty w sobie.
Nie zamierzałam mówić jej o rodzinnej tragedii mojego przyjaciela.
- Jak poszła przemiana? - spytała Jade, która chwyciła mnie za rękę. Spojrzałam w jej żółte oczy. Dziewczyna patrzyła na mnie tak, jakby było jej mnie żal.
- Bolało.
- Naprawdę? Słyszałyśmy historie o porwanych ludziach do Quandrum, ale wszyscy odpowiadali, że przemiana była bezbolesna.
- Saturn mówił, że moje ciało walczyło - wyznałam, wzruszając ramionami, jakby nie było to dla mnie nic ważnego. - Czułam się tak, jakby ktoś wyrywał mi ręce i nogi. Miałam wrażenie, że ktoś wali mnie pięścią w brzuch. Jakby tego było mało, czułam się tak, jakby ktoś mnie gwałcił.
- Boże, Effie! Tak mi przykro!
Jade zarzuciła na mnie swoje szczupłe ręce. Przytuliła mnie, a ja dopiero po chwili zarejestrowałam to, że przytulała mnie prawdziwa syrena.
- Mi też jest przykro, wiecie?
Nie znałam tych dziewczyn. Nie wiedziałam, czy mogłam im ufać. Były w końcu podwładnymi Saturna. Może miały z nim dobry kontakt, ale wciąż był ich panem. Ja tymczasem byłam tutaj nowa. Nikt mnie nie znał i nikt nie miał podstaw, aby mi ufać. Czułam się beznadziejnie. Nigdy nie miałam przyjaciółki od serca, jednak rozmawiając z tymi dziewczynami, czułam się tak, jakbym znała je przez całe życie. Żadna się ze mnie nie śmiała ani mnie nie wyzywała. Wręcz przeciwnie. Wydawało mi się, jakby w jakiś sposób się o mnie troszczyły.
Spojrzałam na drugą część plaży. W towarzystwie swoich poddanych siedział tam Saturn. Zajmował miejsce na najwyższej skale, a jego koledzy siedzieli niżej. Panowała wśród nich jasna hierarchia. Mimo, że przyjaciele Saturna byli równie przystojni, co on, to jednak nie mogłam oderwać wzroku od tej istoty.
Mój narzeczony był przepiękny, gdy tak swobodnie siedział w słońcu. Jedna noga zwisała mu ze skały, a drugą miał przyciągniętą do piersi. Obie ręce wystawił za plecy i oparł się nimi o skałę, dzięki czemu odchylając się do tyłu, pozwalał słońcu ogrzewać swoją twarz.
Patrząc na niego, poczułam nagłe ukłucie w piersi. Nie rozumiałam, co się ze mną działo. Nie chciałam się w nim zakochiwać, ale z drugiej strony, nie miałam sił, aby z nim walczyć.
- Nie wiem, co się ze mną dzieje - wyszeptałam, czując łzy napływające mi do oczu. - Nigdy nie miałam chłopaka. Nigdy w nikim się nie zakochałam. Wystarczyło, że Saturn przemienił mnie w jedną ze swoich i zadziałał na mnie swoją magią. Kiedy na niego patrzę, marzę o tym, aby mnie pocałował. Fantazjuję o jego ciele. Przepraszam, że wam o tym mówię. Wiem, że nie powinnam.
Schowałam twarz w dłoniach, starając się ukryć wstyd. Miałam czerwone policzki. Byłam rozpalona i pełna pożądania. Tak bardzo chciałam, aby Saturn się przede mną rozebrał i wziął mnie w swoje posiadanie.
- Jestem taka głupia! - krzyknęłam, nie radząc sobie z tym, co się działo w moim sercu. - Nie powinnam go pożądać! On mnie porwał! Zabrał od rodziny!
- Effie, mogę ci coś powiedzieć, kochana?
Podniosłam wzrok na Denise. Była śliczną wróżką z różowymi skrzydłami i dużymi niebeskimi oczami. Domyślałam się, że chciała mnie zrugać za to, że zachowywałam się jak ostatnia idiotka, ale gdy zaczęła mówić, pochłonął mnie szok.
- Przed rokiem byłam człowiekiem.
- Co takiego?
- Właśnie tak, Effie - odparła, uśmiechając się ciepło. Siedziała przede mną na piasku, więc z łatwością mogłam patrzeć w jej oczy. - Mieszkałam w Garvington. Słyszałaś o tym miejscu?
- To miasteczko znajdowało się niedaleko tego, w którym ja żyłam.
- Och, więc widzisz. Możesz mi więc zaufać na słowo, że byłam człowiekiem. Podobnie jak ty, pewnego wieczora poszłam na spacer. Moje przyjaciółki uczyły się do egzaminów końcowych na studiach. Ja także powinnam to robić, ale uczyłam się przez cały weekend i miałam już dosyć. Chciałam odpocząć. Przespacerowałam się więc do lasu, gdy nagle pojawiło się przede mną białe światło. Z niego wyłoniła się postać podobna do ludzkiej, ale wiedziałam, że to nie mógł być człowiek. Miał niebieską skórę, szpiczaste uszy, skrzydła i ogon.
Jedna ze smoczych dziewczyn położyła dłoń na plecach Denise. Mimo, że dziewczyna się uśmiechała, jasno widziałam, że mówienie o przeszłości sprawiało jej wiele bólu.
- To był Xander. Mój obecny chłopak.
- Co?
- To śmieszne, prawda? Zostałam porwana do obcej krainy. Uwięziona przez istotę, która była wróżką. Myślałam, że to był koszmar, z którego się obudzę. Xander na początku był prawdziwym dupkiem. Gdy obudziłam się po raz pierwszy w Quandrum, byłam przywiązana do jego łóżka. Zdjął ze mnie wszystko oprócz bielizny. Płakałam i błagałam go o wolność, ale on za każdym razem mówił, że nie wrócę na Ziemię. Musiałam pogodzić się ze swoim losem, ale nie byłam taka uległa. Walczyłam z Xanderem. Biłam go, wyzywałam, kopałam i miałam ochotę go zabić. On jednak za każdym razem wygrywał. Był silny. Pewnego dnia po prostu się poddałam. Rozpłakałam się i siedziałam w kącie przez cały dzień. Gdy Xander przyszedł do mnie z kolacją, powiedziałam mu, że może przemienić mnie we wróżkę. Pogłaskał mnie po głowie i zaprowadził do pokoju, w którym doznałam przemiany. W ogóle nie bolało. Gdy było po wszystkim, momentalnie poczułam do Xandera coś silnego. Szybko się w nim zakochałam i teraz jesteśmy razem.
- Dlaczego cię porwał? Co z niego za dupek!
Denise się zaśmiała. Podobnie postąpiła reszta dziewczyn. Nie wiedziałam, co widziały w tym śmiesznego. To było okrutne. Mężczyźni myśleli, że mogli bezkarnie porywać sobie bezbronne dziewczęta i torturować je, a potem zmusić do tego, żeby ich pokochały. To porażka, a nie faceci.
- Wiem. Byłam na niego wściekła. Wcześniej, gdy na tronie siedział jeszcze ojciec Saturna, Neptune'a i Mercury'ego, istoty z Quandrum mogły swobodnie przemieszczać się pomiędzy różnymi planetami za pomocą magii. Porwania ludzi z Ziemi były więc częste. Najczęściej magiczne istoty uprowadzały ludzi po to, aby przeprowadzać na nich eksperymenty albo zabijać ich w powolny i bolesny sposób. Zdarzały się jednak porwania dla uczucia. Tak było ze mną i Xanderem.
Nie mieściło mi się to w głowie. Ludzie również nie byli bezbłędnymi, doskonałymi stworzeniami, ale to, co wyprawiali mieszkańcy Quandrum, było okropne. Wiedziałam, że raczej nie zakoleguję się z Xanderem, choć jakby na to nie patrzeć, Saturn nie był od niego lepszy.
Nagle ściągnęłam na siebie uwagę mojego przyszłego męża. Saturn odwrócił głowę w moją stronę, jakby wyczuł, że na niego patrzę. Uśmiechnął się do mnie czule i pomachał mi. Nie odwzajemniłam jego gestu. Wciąż byłam na niego obrażona, choć stopniowo poddawałam się jego magii.
- Effie, daj Saturnowi szansę - poprosiła Denise, klękając przede mną na obu kolanach. Chwyciła mnie za ręce i uśmiechnęła się do mnie szeroko. - Miłość w Quandrum jest czymś pięknym. Wiem, że boisz się działania magii, kochana. Ja także się jej bałam. Najgorsze są pierwsze dwadzieścia cztery godziny po przemianie. Wtedy twój mózg i twoje serce przyjmują w siebie magię miłości. Wiem, jak dziwnie to brzmi, ale taka jest prawda. Jestem pewna, że Saturn nie chce cię skrzywdzić. Może nie jest ideałem, ale...
- Spójrz na niego, Denise. Przecież jest ideałem.
Wszystkie zaczęłyśmy się śmiać, gdy jedna ze smoczych dziewczyn nazwała mojego narzeczonego w ten sposób.
- Jasne. Daj mu szansę, Effie. Nie czuj się przez niego zdominowana. Widzę, że jesteś silną, niezależną dziewczyną i mogę ci obiecać, że wszystkie będziemy cię wspierać. Prawda, dziewczyny?
Słyszałam ich głosy wsparcia. Widziałam ich uśmiechy.
- Idź już do tego swojego seksownego dupka, Effie! - krzyknęła Jade tak, aby i chłopcy nas usłyszeli. - Jeśli będziesz miała ochotę, usiądź na jego twarzy i wykorzystaj to, co się między wami rodzi! Powodzenia, skarbie!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top