4
Effie
- Czuję się tak, jakbym szła na ścięcie, Romeo.
Mój towarzysz cicho się zaśmiał. Śmiech w wykonaniu takiego olbrzyma jak Romeo brzmiał dziwacznie, ale nie dało się ukryć, że stwór miał w sobie urok. Nie czułam się nawet źle, gdy skuwał mi nadgarstki i kostki. Starałam się nie mieć o nim złego zdania tylko dlatego, że słuchał rozkazów swojego pana.
Trzymając mnie za smycz, futrzasty stwór prowadził mnie do Saturna. Minęły trzy dni, od kiedy zostałam zamknięta w różowym pokoju. Romeo przynosił mi jedzenie i co chwilę pytał, czy chciałabym porozmawiać z Saturnem. Nie chciałam go jednak widzieć. Dowiedziałam się paru przydatnych rzeczy od samego Romeo. To mi wystarczyło, aby podjąć decyzję.
Moje serce biło jak szalone. Bałam się, że zaraz wyskoczy mi z piersi. Chciało mi się płakać.
Mimo, że wczoraj poczułam przypływ siły każący mi walczyć z Saturnem i jego braćmi, to szybko został zniszczony. Stało się to w chwili, w której zapłakana zaczęłam walczyć z niewidzialną ścianą znajdującą się na tarasie. Waliłam w nią pięściami tak długo, aż błękitny smok, który jak się okazało miał na imię Gerald, mnie unieruchomił. Przeszedł przez niewidzialną ścianę i usiadł okrakiem na moich udach, przytrzymując mi ręce na plecach, dopóki się nie uspokoiłam. Bałam się, że mnie skrzywdzi, ale Gerald szeptał mi do ucha, że wszystko będzie dobrze, jeśli się uspokoję. Nigdy nie miałam do czynienia ze smokiem, dlatego nikt nie powinien się dziwić temu, że czując jego dotyk spanikowałam. Gerald jednak siedział ze mną na tarasie jeszcze przez godzinę po opanowaniu mojego ataku płaczu. Tłumaczył mi, że jeśli zostanę żoną Saturna, nie będzie to wcale takie złe, gdyż władca świetnie traktował obywateli Quandrum.
Byliśmy już coraz bliżej sali, w której miałam spotkać się z Saturnem. Wcześniej poprosiłam Romeo o to, aby zapytał swojego pana o pozwolenie na to, aby Romeo był przy nas w trakcie mojej przemiany w demona. Jemu ufałam najbardziej ze wszystkich istot w tym pałacu. Na szczęście Saturn się zgodził. Tak więc podczas mojej przemiany miało mi towarzyszyć dwóch mężczyzn.
Kiedy weszliśmy do sali, zobaczyłam przed sobą Saturna. Miał na sobie czarną szatę, w której prezentował się jak mroczny władca podziemia. Mimo, że w tym pomieszczeniu nie było okien, Saturn zdawał się świecić swoim naturalnym blaskiem.
Gdy tylko do niego podeszliśmy, moje nogi zawiodły. Padłam przed nim na kolana, gdyż dotarło do mnie, że to nie była fikcja, a moje prawdziwe życie.
- Cichutko, Effie. Jesteśmy tu z tobą.
Saturn położył dłoń na mojej głowie. Pogłaskał mnie delikatnie, podczas gdy ja płakałam.
- Nigdy nie byłam taka żałosna. Nie wiem, co się ze mną dzieje.
- Wcale nie jesteś żałosna, kochanie - odparł białowłosy. - Po prostu się boisz. Obiecuję jednak, że wszystko będzie dobrze. Jeśli jesteś gotowa, powiedz słowo, a przygotujemy cię do przemiany.
Powiedzieć, że się bałam, to jak nic nie powiedzieć. Byłam dogłębnie przerażona.
Trzęsłam się niemiłosiernie, ale w końcu skinęłam twierdząco głową.
Ledwo rejestrowałam to, co się działo. Zdałam sobie sprawę z tego, że zostałam podniesiona i posadzona na stole do bólu przypominającym taki operacyjny. Nie był jednak zimny, gdyż obłożony był miękkim materiałem.
Romeo i Saturn zdjęli ze mnie kajdany. Poczułam się lepiej, nie mając na sobie tego ciężkiego żelastwa, ale chwilę potem doznałam szoku, który wszystko zniszczył.
- Musisz rozebrać się do naga, Effie.
Spojrzałam z niedowierzaniem na Saturna. Mężczyzna zacisnął perfekcyjnie wykrojone usta w wąską linię. Pokręciłam przecząco głową.
- Chcesz mnie zgwałcić?
- Nigdy bym tego nie zrobił, kochanie - wyjaśnił, obejmując błyszczącymi dłońmi moją twarz. Kiedy zbliżył się do mnie i poczułam na ustach jego oddech, wstrzymałam dopływ powietrza do płuc. - To niezbędna procedura. Podczas przemiany twoje ciało będzie się zmieniać na moich oczach. Gdy zauważę coś niepokojącego, będę mógł natychmiast zareagować i ci pomóc. Nigdy się to nie zdarzyło, ale muszę o ciebie dbać, Effie. Przysięgam, że nie mam żadnych niecnych celów. Jesteś tu z nami. Nie masz się czego bać.
- Nigdy nie rozebrałam się przed żadnym mężczyzną. Nie chcę tego.
Sparaliżowało mnie. Nie byłam w stanie się ruszyć. Czułam strach tak wielki, że oddychałam niesamowicie szybko. Saturn jednak głaskał mnie po policzkach i głowie. Patrząc mi w oczy, powoli zaczął zdejmować mi ubrania. Nie urywał ze mną kontaktu wzrokowego, gdy ściągał mi koszulkę i spodenki. Po chwili stałam przed nim w samej bieliźnie, którą dostałam w pałacu za pomocą magii. Drugiego dnia po porwaniu otworzyłam bowiem szafę i zobaczyłam w niej śliczne koszulki, urocze sukienki, piękne spódniczki i kilka par spodenek. Saturn nie zapomniał także o bieliźnie. Każdy komplet był koronkowy, ale nie był niewygodny.
Zamknęłam oczy, gdy Saturn odpiął mi stanik pozwalając, aby moje piersi ujrzały światło dzienne. Odruchowo starałam się zakryć, ale Romeo przytrzymał mi ręce po bokach ciała tak, abym nie mogła tego zrobić. Płakałam w ciszy, gdy Saturn przede mną ukucnął i zdjął mi majtki. Poczułam jego oddech na swojej kobiecości i gwałtownie otworzyłam oczy. Twarz Saturna była zdecydowanie zbyt blisko mojej cipki. Przez chwilę wpatrywał się w nią jak urzeczony. Goliłam się tam na dole, więc na pewno miał na co patrzeć.
Palce Romeo ogrzewały moje nadgarstki. Byłam pewna, że gdyby Romeo tylko zechciał, mógłby mnie zniszczyć w bardzo bolesny sposób. Nie chciałam umierać, ale nie wiedziałam, czy poślubienie Saturna miało być lepsze od śmierci.
- Połóż się, kochanie. Wszystko zostaw nam.
Ułożyłam się na plecach na miękkim stole. Romeo przykuł mi ręce pasami do stołu tak, że nie mogłam nimi ruszyć. Saturn z kolei zajął się zniewalaniem moich nóg. Jakby tego było mało, wokół mojej szyi zacisnęła się kolejna obroża, która uniemożliwiała mi poruszanie głową. Jeśli mogłam opisać to, jak się w tej chwili czułam, to śmiało mogłam stwierdzić, że czułam się jak niewolnica.
Wpatrywałam się w pojedynczą żarówkę zawieszoną na suficie. Nie ufałam Saturnowi, a teraz przestałam także ufać Romeo. Nie podobało mi się to, że byłam naga. Wiedziałam, że gdyby chcieli, mogliby mnie zgwałcić. Nie chciałam, aby mój pierwszy raz odbył się w takich okolicznościach.
- Effie. Boisz się mnie?
Saturn objął palcami mój podbródek. Nie trzeba było wiele, aby kazać mi spojrzeć w jego oczy. Gdy już wpatrywałam się w te złote ślepia, z mojego gardła wydarł się jęk.
- Tak. Boję się ciebie.
Białowłosy zacisnął usta w wąską kreskę. Pokiwał twierdząco głową i westchnął ciężko.
- Zaopiekuję się tobą, kochanie. Zostaniesz moją żoną. Wierzę, że po przemianie uda nam się lepiej porozumieć.
- Dlatego, że zahipnotyzujesz mnie tak, abym cię pokochała?
Mężczyzna pokręcił przecząco głową.
- Nie, Effie. To będzie działanie magii. Ona nam tylko pomoże, więc nie musisz o nic się martwić. Czy możemy zaczynać?
- Niech będzie już po wszystkim. Pamiętaj proszę, że nie robię tego z własnej woli. Wiem, że dla ciebie to tylko zabawa, Saturnie, ale dla mnie małżeństwo jest czymś poważnym. Może nigdy cię nie pokocham, a ty zapewne nie pokochasz mnie, ale chciałabym, abyś zrozumiał, jak wiele znaczy dla mnie sakrament małżeństwa. Wiele dziewczynek marzy o tym, aby w przyszłości poznać kogoś, z kim będą chciały spędzić resztę życia. Ja byłam taka sama. Też chciałam znaleźć sobie męża, który będzie mnie szanował, kochał i wspierał. Nie spodziewałam się, że pewnego dnia trafię do niebezpiecznej krainy, ale los chciał inaczej. Zanim stracę rozum pod wpływem twojej magii, chciałabym tylko, abyś wiedział, że nawet jeśli będę zahipnotyzowana, wciąż będę chciała, abyś traktował mnie z szacunkiem. Bo wiem, że na miłość nie mogę liczyć.
Saturn i Romeo milczeli. Nie wiedzieli, co odpowiedzieć, a ja na nich nie naciskałam. Starałam się rozluźnić mięśnie i poddać temu, co miało się wydarzyć.
Romeo przysunął się bliżej. Chwycił mnie za rękę swoją łapą. Zacisnęłam na jego pazurzastej łapie swoje palce i w myślach błagałam o to, aby przemiana w demona nie była bolesna.
Wpatrywałam się z zainteresowaniem w Saturna. Mężczyzna podszedł do półki i zabrał z niej czarną księgę, która miała na okładce złote napisy i malunki. Otworzył ją na konkretnej stronie i zaczął coś mówić.
Język, w którym się wypowiadał, był melodyjny i wyjątkowy. Słuchając go, uspokajałam się. Wierzyłam w to, że moja przemiana nie będzie jednak taka zła, ale jak się szybko okazało, byłam w błędzie.
Nagle poczułam się tak, jakby w moje ciało coś uderzyło. Krzyknęłam agonalnie mając wrażenie, że wnętrzności mi się skręcają.
- Saturn, coś się z nią dzieje!
Usłyszałam krzyk Romeo. Przez zamglone oczy widziałam jednak, że Saturn dalej recytował to, co napisane było w księdze. Drżałam niekontrolowanie. Gdyby pasy mnie nie trzymały, wylądowałabym na podłodze, obijając sobie boleśnie ciało. Widziałam nad sobą czaszkę Romeo. Jego czerwone oczy wpatrywały się we mnie ze strachem.
- Saturn, pomóż jej, kurwa!
Wrzeszczałam. Wiedziałam, że to, co czułam, nie działo się naprawdę, ale miałam wrażenie, jakbym wszystkiego rzeczywiście doświadczała. To tego należało to, że czułam się tak, jakby jakieś niewidzialne stwory chwytały mnie za ręce i wykręcały je w różne strony. Jakby tego było mało, podobnie działo się z moimi nogami. Czułam się tak, jakby ktoś łamał mi kości, po czym składał je ponownie, aby znowu je połamać.
Nie tak to miało wyglądać. Saturn obiecywał, że nie będzie mnie boleć. Najwyraźniej moje ciało nie chciało przyjąć w siebie magii. Poza licznymi torturami, o których wspomniałam wcześniej, najgorsze było to, co działo się z moją kobiecością. Zapłakanymi oczami nie widziałam nikogo między swoimi nogami, ale miałam wrażenie, jakby ktoś mnie gwałcił. Moja cipka wydawała się być rozrywana. Oczami wyobraźni widziałam krew wypływającą mi spomiędzy nóg, ale wiedziałam, że coś takiego nie miało miejsca.
Szczyt bólu osiągnęłam w chwili, w której niewidzialne dłonie chwyciły mnie za szyję i zaczęły dusić. Płakałam głośno, wpatrując się w oczy Romeo. Nie mogłam nic powiedzieć, ale spojrzeniem błagałam go o pomoc. Nic jednak nie wskazywało na to, jakoby potwór miał udzielić mi pomocy.
- Panie, to się może skończyć jej śmiercią! Effie może umrzeć!
- Nie umrze - odpowiedział ostro Saturn, zamykając księgę. - Nie pozwoliłbym umrzeć swojej narzeczonej.
Nagle wszystko minęło.
Nie czułam już, że niewidzialne stworzenia chwytały mnie za ręce i nogi, rozrywając moje kończyny. Nie czułam się tak, jakby ktoś mnie gwałcił. Nie czułam także tego, że ktoś mnie podduszał.
Było po wszystkim. Wciąż żyłam, ale czułam się tak, jakbym została poddana serii wyjątkowo bolesnych tortur. Chciało mi się płakać z bólu, ale nie miałam już sił na łzy. Nieprzytomnym wzrokiem wpatrywałam się w Romeo, z którego czerwonych oczu wypływały łzy. Płakał nade mną. Widział, jak cierpiałam, ale nie mógł mi pomóc. Wiedziałam, że ten stwór będzie moim przyjacielem, ale to nie było w tej chwili najważniejsze.
Nagle zobaczyłam nad sobą twarz Saturna. Białowłosy miał zmarszczone brwi. Był zmartwiony. Ostrożnie objął dłonią mój policzek i starł mi łzy.
- Już koniec, kochanie. Przepraszam cię z całego serca. Nie miałem pojęcia, że twój organizm będzie tak mocno walczył.
Ja również tego nie wiedziałam. Nie byłam pewna, czy gdybym wiedziała, co mnie czeka, zgodziłabym się drugi raz na takie tortury.
Saturn pocałował mnie w usta. Ledwo czułam jego wargi na swoich. Było mi zimno. Czułam się tak, jakby ktoś mnie przeżuł i wypluł.
- Effie, przepraszam. Proszę, wybacz mi.
- C-Czy moje ciało bardzo się zmieniło?
Romeo spojrzał w oczy Saturnowi. Ten z kolei westchnął ciężko. Uwolnił mnie z kajdan i wiedząc, że sama nie poradzę sobie nawet z tak prozaiczną czynnością jak stanie na dwóch nogach, wziął mnie na ręce. Gdy tylko nasze ciała się zetknęły, poczułam pierwsze działanie magii, o którym wspominał wcześniej mój narzeczony. Nagle spojrzałam na Saturna w inny sposób. Dostrzegłam w nim delikatnego i kochającego młodego mężczyznę. Miał jednak rację, gdy wyznał mi, że nie zapomnę całkowicie o tym, kim byłam wcześniej. Wciąż to pamiętałam i potrafiłam zwizualizować sobie dawne uczucia, którymi go darzyłam.
Byłam skołowana. Wiedziałam, że coś było nie tak. Mimo, że moje uczucia były pod wpływem manipulacji, to na razie postanowiłam odstawić je na bok. Gdy bowiem Saturn pomógł mi uklęknąć przed lustrem znajdującej się w rogu sali, zdałam sobie sprawę z tego, że miałam inne problemy na głowie.
Dobry Boże.
Nie.
To jest niemożliwe.
Zasłoniłam usta dłońmi, wybuchając niepohamowanym płaczem. Wpatrywałam się w swoje lustrzane odbicie, widząc w nim dziewczynę, której nie znałam.
Nowa ja miała fiołkowe włosy sięgające do pasa. Moje uszy były zakończone szpicami, dzięki czemu przypominały te elfie. Kształt mojej twarzy pozostał taki sam, ale moja skóra była srebrna, podobnie jak skóra Saturna. Moje oczy były koloru indygo, a okalały je długie i gęste rzęsy. Miałam na policzkach mnóstwo delikatnych piegów. W jakiś sposób byłam urocza, ale to nie byłam ja.
Poza kolorem skóry, reszta mojego ciała prawie się nie zmieniła. To "prawie" robiło jednak wielką różnicę.
Przez to, że byłam naga, z łatwością mogłam dostrzec to, co wyrastało mi nad pupą. Pokręciłam przecząco głową, gdy dotarło do mnie, że miałam ogon.
Załamana i zszokowana spojrzałam w oczy Saturna. Mój narzeczony obok mnie ukucnął i kładąc dłoń na moich plecach, wypowiedział słowa, które miałam zapamiętać na zawsze.
- Witaj, moja piękna przyszła żono. To nasz nowy początek.
To zaiste był nasz nowy początek.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top