10

Effie

- Ubieraj się, Effie.

- Słucham?

- Trzymaj. Wiem, że ci się podoba.

Kiedy Romeo zamknął się ze mną w moim pokoju znajdującym się w lochach pałacu, nie spodziewałam się tego, że wciśnie mi do ręki wieczorową suknię.

Po tym, jak zamknęłam się w swojej jaskini wstydu po tym, jak chciałam obciągnąć Saturnowi za skałami na plaży, Romeo nie był w stanie nawet do mnie dotrzeć. Siedział na moim łóżku, głaskał mnie po plecach i szeptał, że wszystko będzie dobrze. Ja jednak czułam się jak dziwka. Mimo, że do niczego nie doszło między mną, a moim przyszłym mężem, to i tak było mi wstyd za to, jak "łatwa" byłam.

Romeo próbował ze mną rozmawiać, ale nic do mnie nie docierało. Kompletnie się odcięłam. Starałam się zasnąć, aby choć na chwilę wrócić do rodziny. Do domu, w którym nie było mnie pod ponad pięciu lat. To było dla mnie tak bolesne, że aż wnętrzności ściskały mi się z tęsknoty za nimi.

Wiedziałam, że już nigdy więcej ich nie zobaczę. Moja rodzina najprawdopodobniej dowie się o tym, że zaginęłam w tajemniczych okolicznościach. Być może powiążą to ze znalezieniem martwego ciała mojej koleżanki ze studiów przy aptece. W końcu powiedziałam Finnowi o tym, że wybierałam się wieczorem do apteki, więc wszystko idealnie się układało.

Byłam pewna, że nikt nie będzie nawet szukał mojego "ciała". Nikt za mną nie zapłacze. Byłam wyrzutkiem. Stroniłam od kontaktu z ludźmi i spędzałam całe dnie zamknięta w swoim mieszkaniu. Byłam wściekła na rząd, dlatego chodziłam po mieście z dumnie uniesioną głową mimo, że wszyscy naokoło powtarzali mi, abym okazała choć trochę uległości.

Wcześniej nie znałam takiego pojęcia. Nie wyobrażałam sobie być uległa w łóżku, a tym bardziej w związku. Wystarczyło, że zostałam porwana, przemieniona w demona i wszystko odwróciło się do góry nogami. Nagle moja chęć dominacji gdzieś zniknęła. Przebywając przy Saturnie chciałam, aby to on przejął nade mną kontrolę. Kłóciło się to jednak z moim systemem wartości.

Nie chcąc rozpaczać znowu przy Romeo, wyszłam przez drzwi tarasowe do ogrodu. Nie zaszłam daleko. Zobaczywszy w oddali patrolujące posiadłość smoko-podobne stwory, w tym Geralda, odwróciłam się i uciekłam z powrotem do pokoju. Zanim dotarłam na schody prowadzące na taras, zderzyłam się z czymś wielkim i miękkim. Uniosłam głowę tylko po to, aby zobaczyć przed sobą Romeo, który trzymał mnie za ramiona i patrzył na mnie swoimi czerwonymi ślepiami.

- Chodź ze mną. Ubiorę cię w suknię i uczeszę ci włosy.

Jeszcze kilka dni temu odpyskowałabym każdemu mężczyźnie, który wypowiedziałby do mnie takie słowa. Nie znosiłam, gdy ktoś próbował przejąć nade mną kontrolę nawet w najmniejszy sposób. To ja byłam panią swojego życia i tylko ja mogłam sobą rządzić. Nie mogłam jednak odmówić Romeo. Po prostu tego nie chciałam.

Kiedy weszliśmy z Romeo do pokoju, mój przyjaciel mnie rozebrał. Nie opierałam mu się, gdyż już przecież widział mnie nago.

Stwór założył na mnie sukienkę. Później zaprowadził mnie do toaletki. Usiadłam na krzesełku i spojrzałam w swoje odbicie. Szybko jednak spuściłam wzrok i pozwoliłam, aby Romeo mnie czesał.

- Dlaczego ty nie mogłeś być moim narzeczonym?

Romeo cicho się zaśmiał. Jego miękka łapa spoczywała na moim ramieniu, a pazurami drugiej łapy przeczesywał moje włosy.

- Schlebia mi to, że ci się podobam, kochanie.

- Och, daj spokój. Jesteś pociągający i przystojny.

- Skarbie, mam czaszkę jelenia zamiast głowy. Nie możesz uważać mnie za pociągającego.

Przewróciłam oczami. Romeo najwyraźniej siebie nie doceniał. Był przecież piękny. Poza tym, najważniejsza była jego osobowość. Gdyby była tak przerażająca, jak jego wygląd zewnętrzny, wtedy bardzo bym się go bała, ale Romeo był aniołem. Wyglądał jak czarny demon wypełzający z mroku po swoje ofiary, ale tak naprawdę był kimś, w kogo ramiona wpadłabym, gdybym poczuła się zagrożona.

- Nie wiem, co się ze mną dzieje. Nie jestem pewna, czy powinnam ci o tym mówić.

Stwór odwrócił moje krzesło w swoją stronę. Zrobił to bez najmniejszego trudu. Był niewyobrażalnie silny. Imponowało mi to.

- Co masz na myśli, kociaku?

Romeo wsunął pazur palca wskazującego pod mój podbródek. Uniósł moją głowę tak, abym spojrzała mu w oczy.

Oprócz Romeo, nie miałam z kim porozmawiać o swoich wątpliwościach. Jasne, w każdej chwili mogłam zwrócić się do moich nowych koleżanek, jakimi były syreny, wróżki i smocze dziewczęta, ale nie byłam pewna, czy po jednym dniu znajomości byłam gotowa rozmawiać z nimi o seksie. Choć jakby na to nie patrzeć, dyskutowanie na ten temat z Romeo nie wydawało się wcale lepsze.

- Czuję coraz większe podniecenie.

Sprawdziłam reakcję Romeo. Nie zaśmiał się ze mnie. Nie zakpił. Złączyłam więc mocno nogi, denerwując się niemiłosiernie, i postanowiłam wyznać mu wszystko, co się ze mną działo.

- Kiedy byłam z Saturnem na plaży i zaciągnęłam go za skały, część mnie świadomie chciała paść przed nim na kolana i mu obciągnąć. Wiedziałam, że to złe. W końcu ten facet mnie porwał.

- Nie, to ja cię porwałem, skarbie.

Pacnęłam Romeo dłonią w miękką pierś. Nie pogniewałabym się, gdyby jego ciało spełniało rolę mojej poduszki w nocy.

- W porządku. Ty mnie porwałeś, ale Saturn ci to rozkazał. Chodzi o to, że czuję się coraz bardziej świadoma działającej na mnie magii. Wiem, że pokochanie Saturna jest kwestią czasu. Nie ma sensu z tym walczyć, Romeo. Rozumiem, że go pokocham, ale tu chodzi o coś innego. Mam ochotę usiąść mu na twarzy, wiesz?

Gdyby Romeo miał możliwość uśmiechania się, z pewnością wyśmiałby mnie w tej właśnie chwili. Na szczęście na jego głowę składała się czaszka z czerwonymi oczodołami, więc nie miałam pojęcia, jakie emocje mu w tej chwili towarzyszyły.

- Nie pogniewałbym się, gdyby taka piękna kobieta jak ty usiadła mi na twarzy, więc nie rozumiem, w czym problem. Saturn z pewnością chciałby tego samego.

- Jesteś taki niedomyślny, Romeo.

Wstałam. Podeszłam do drzwi, gotowa iść na kolację Saturna, Mercury'ego i Neptune'a. Trochę obawiałam się braci mojego narzeczonego, gdyż nie zrobili na mnie dobrego pierwszego wrażenia. Postanowiłam jednak dać im kolejną szansę. Zależało mi na tym, abyśmy się lubili.

- Effie? Powiedz mi, co siedzi w twojej główce? Czuję, że krążysz dookoła, ale nie chcesz zdradzić mi źródła problemu. Możesz mi ufać, dziecinko.

Romeo chwycił mnie za rękę. Spojrzałam w jego czerwone demoniczne ślepia. Mój ogon odruchowo owinął się wokół nadgarstka stwora. Romeo to zauważył, ale tego nie skomentował. Na pewno wiedział, że nie potrafiłam jeszcze sprawnie posługiwać się ogonem. Na razie miałam wrażenie, że żył swoim życiem i był po prostu doczepiony do mojego ciała jako oddzielny byt.

- Nie chcę, aby Saturn zobaczył we mnie dziwkę.

- To niemożliwe. Przecież jesteś dziewicą.

Mimo, że dzieliły nas różne światy, pewne rzeczy pozostawały takie same nawet w Quandrum.

- Mam na niego ochotę. Moja cipka pulsuje, Romeo. Chciałabym wskoczyć na jego fiuta i ujeżdżać go do utraty tchu. Nie powinnam ci tego mówić. Wybacz mi. Możemy o tym zapomnieć i iść na kolację?

Romeo mnie nie puścił. Mój ogon także nie zostawił potężnej ręki stwora w spokoju. Czułam na sobie wzrok mojego przyjaciela, ale żadna siła nie była w stanie zmusić mnie do tego, abym odwzajemniła jego spojrzenie. Było mi po prostu wstyd.

Nagle Romeo mnie przytulił. Wtuliłam się w jego ciepłą i miękką pierś wiedząc, że w niej zawsze miałam znaleźć schronienie. Gdyby moje serce było bardziej pojemne, oddałabym je także Romeo. Mimo, że był tak różny ode mnie i wyglądał jak postać z horroru dla ludzi o mocnych nerwach, to jego charakter mnie urzekł.

- Quandrum jest inne niż Ziemia, Effie.

- Co to znaczy?

- Tutaj każda istota bezwstydnie spełnia swoje pragnienia. Seks jest czymś, o czym mówi się bez wstydu. Nie masz pojęcia, ile razy zobaczysz mającą miejsce na plaży orgię. Początkowo może cię to odrzucić, ale z czasem przekonasz się, że jest w tym pewna magia. Wszyscy się tu kochają. Wszyscy pożądają i czują chęć, aby się zaspokoić. Wróżki pieprzą się ze smokami, a syreny z demonami. To normalne i poprawne. Dlatego dam ci radę, przyjaciółko. Nie zastanawiaj się nad tym, czy to, czego pragniesz, jest właściwe. Jeśli czegoś chcesz, po prostu to weź, nie oglądając się na innych. Jeśli ty o siebie nie zawalczysz, kto zrobi to za ciebie, kochanie?

***

Opierałam dłonie o barierkę oddzielającą mnie od przepaści. Przed nami rozpościerał się widok na ocean. Księżyc świecił wysoko na niebie, czyniąc ten widok tak magicznym, jak było to możliwe.

W oddali słyszałam śpiew syren. Mercury powiedział, że w ten sposób jęczały, gdy uprawiały seks. Neptune oczywiście chciał do nich popłynąć, ale skoro Saturn tutaj rządził, nie pozwolił swojemu najmłodszemu bratu na taką samowolkę.

Skoro już o Saturnie mowa, mój narzeczony stał za moimi plecami. Obejmował mnie w pasie, a jego podbródek spoczywał na moim ramieniu. Pierś mojego chłopaka, bo chyba tak mogłam go nazywać, przyciskała się do moich pleców. Romeo wiedział, jaką suknię mi wybrać. Ta szmaragdowa piękność miała wycięcie od karku aż do tyłka, więc tylko szata Saturna dzieliła nasze spragnione ciała.

Miałam rumieńce na policzkach jeszcze z jednego powodu. Saturn bowiem był podniecony.

Jego erekcja była pierwszą, jaką czułam w życiu. Była duża i dźgała mnie w tyłek tak, jakby czegoś ode mnie chciała. Celowo przycisnęłam Saturna bliżej do siebie chcąc pokazać mu, że ja również go pożądałam.

- Wybiła dwudziesta trzecia! Wybaczcie drodzy państwo, ale mój kutas musi spotkać się z moją ręką! Do zobaczenia jutro!

Neptune bezwstydnie się z nami pożegnał. Po chwili odeszli od nas także Mercury i Romeo. Zostałam więc sama z Saturnem na balkonie, czując się jak w komedii romantycznej z nutką fantasy.

- Przepięknie wyglądasz, Effie. Chyba czujesz, jak na mnie działasz.

Zachichotałam. Odwróciłam się przodem do mężczyzny i położyłam dłonie na jego wyrzeźbionej jak u rzymskiego boga piersi.

- Tak, Saturnie. Czuję wszystko.

Patrząc mu w oczy, zsunęłam dłoń niżej. Wiedząc, co robię i w pełni nad sobą panując, odsunęłam szatę mojego narzeczonego na bok. Saturn spojrzał na mnie tymi swoimi złotymi oczami, co sprawiło, że poczułam kolejną falę podniecenia. Moja cipka zrobiła mi się mokra. Och, ten facet działał na mnie jak afrodyzjak.

- Effie...

- Nawet nie próbuj mnie powstrzymywać! Porwałeś mnie, więc przynajmniej pozwól mi się wykorzystać!

Uśmieszek pojawił się na twarzy białowłosego demona. Saturn pokręcił z niedowierzaniem głową.

- Na pewno nie urwiesz mi fiuta, słoneczko?

Odnalazłam to, czego szukałam. Powoli objęłam dłonią penisa Saturna, a wtedy twarz mojego narzeczonego wykrzywiła się w ekstazie. To było piękne. Byłabym wdzięczna, gdyby ktoś postanowił namalować ten moment na płótnie niczym starodawny obraz.

Przesuwałam powoli palcami po całej długości Saturna. Był gruby i naprawdę długi. Domyślałam się, że gdy wejdzie we mnie po raz pierwszy, trochę zaboli. Mogłoby wydawać się dziwne to, że skoro byłam dziewicą, wiecznie byłam taka napalona, ale nie chciałam przed nikim się usprawiedliwiać. Taka po prostu byłam i uważałam siebie za wystarczającą.

- Effie.

Z gardła Saturna wydostał się pełen podniecenia jęk. To sprawiło, że szeroko się uśmiechnęłam i zaczęłam poruszać na nim ręką intensywniej niż wcześniej. Mój narzeczony bezwstydnie wbijał mi się w zaciśniętą w pięść dłoń. Gonił za spełnieniem, kompletnie odpływając. Byłam niemal pewna, że Neptune czaił się gdzieś w krzakach i nas podglądał.

- Nie musisz... Och, Effie...

Saturn przytulił mnie mocno, gdy dochodził. Nie potrzeba było dużo czasu, aby doprowadzić go na szczyt. Mój piękny chłopak opadł na mnie bezsilnie i wytrysnął spermę na moją sukienkę. Nic mnie do jednak nie obchodziło. Dla takiego widoku, jak wykrzywiona w spełnieniu twarz Saturna, mógł mi pobrudzić spermą wszystkie swoje ubrania, a ja i tak bym mu za to podziękowała.

- Nie musiałaś. Słoneczko, nie chcę, żebyś...

- Cichutko, mój chłopczyku - poprosiłam, całując go w policzek. Saturn wciąż ciężko oddychał, przyciskając mnie do barierki całym swoim ciałem.

- Nie wiem, co ty ze mną robisz, kochanie. Czuję się winny. To wszystko przeze mnie.

Patrzyłam na to, jak mój narzeczony się załamuje. Nie byłam w stanie podtrzymać go, gdy padł przede mną na kolana. Schował twarz w dłoniach i zaniósł się cichym, niemal niesłyszalnym szlochem.

Uklękłam przed nim na obu kolanach. Przyciągnęłam Saturna do swoich kolan. Młody mężczyzna ułożył na nich swoją głowę i moczył łzami moją sukienkę. Po jakimś czasie położył się na boku, a ja głaskałam go przez długi czas. Wydawało się, że Saturn się nie uspokoi, ale w końcu przestał płakać. Oddychał jednak ciężko i nic nie mówił. Miałam wrażenie, że wcale nie chciał pokazać mi tej słabości. Chyba żaden król nie chciał, aby jego lud uważał go za kogoś beznadziejnego i słabego. Saturn jednak nie przeprosił mnie za swój wybuch ani się nie tłumaczył. Po wszystkim wstał, podał mi rękę i zaprowadził mnie do pokoju, w którym dotychczas nie miałam okazji być.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top