IV

Suguru spojrzał w bok, nie mogąc znaleźć słów w głowie, a zresztą doznał pewnego rodzaju... Speszenia? Może to był zwyczajny wstyd, a może jeszcze coś więcej...

Finalnie jednak zmarszczył twarz w złości, wstał, kopnął nogą w piasek, trafiając nim prosto w Satoru, który jedynie bezskutecznie zakrył ciało rękoma w skulonej pozycji, a przy tym wszystkim śmiał się beztrosko. Bruneta to tylko rozjuszyło bardziej, dlatego już po chwili po prostu odwrócił się i poszedł w swoją stronę.

Gdy wrócił do swojego pokoju, jego narzeczona wciąż spała, a on jeszcze w drzwiach, gdy je przesunął, lustrował ją chwilę ze zwątpieniem... Właśnie spoglądał na kobietę, która za parę dni zostanie jego żoną, a on odrzuci swoją przeszłość na rzecz wspólnego życia z miłością swojego życia. Tylko, że ona nigdy nie była miłością, a już na pewno nie życia... Byli parą od czterech lat, ich rodziny trwały w dobrych stosunkach, oni nawet się dogadywali, ale ta relacja nie miała w sobie tego, co sprawiałoby, że serce bruneta szybciej bije... Najprościej rzecz ujmując, był to związek z rozsądku. Była cała masa ludzi, która zyskiwała na "miłości" młodej pary, ona sama poniekąd też... I Geto godził się na to wszystko. Był zdecydowany poślubić właśnie kobietę, która z automatu stanie się jego jedyną możliwością i na którą będzie spoglądał w swoich różnych humorach, wszak nie miał jakiegoś specjalnego obrzydzenia do płci przeciwnej. Zresztą jego wybranka była naprawdę urodziwa, a przy tym inteligentna i oczytana... Brunet mógł z nią rozmawiać godzinami, wymieniając się teoriami lub po prostu zdaniem w danej sprawie. Ona raczej też lubiła swojego narzeczonego i troszczyła się o niego jak na przyszłą żonę przystało... Ogólnie rzecz biorąc był to związek idealny bez możliwości, że coś pójdzie nie tak... Aż nagle w życiu Suguru pojawił się dawno nie widziany chłopak, już w zasadzie młody mężczyzna, który wraz ze sobą przyniósł wielki wór wspomnień i doświadczeń z tym związanych... W tej krótkiej chwili i rozmowie śniadoskóry poczuł ciężar tego, co on i Gojo przeżyli jako dzieci, licealiści, a nawet prawie dorośli, choć to w tym okresie ich drogi nagle rozeszły się, a wraz z nimi każde z przyjaciół poszło w swoją stronę... Gdy widzieli się ostatni raz, nie wiedzieli nawet, że już następnego razu nie będzie, przynajmniej Geto nie wiedział... Ale z czasem zapominając o Gojo, postanowił dorosnąć i zająć się życiem na poważnie. Miał dopiero dwadzieścia cztery lata, ale już perspektywę na firmę, dom, małżeństwo, prawdopodobnie dzieci, bo taka była kolej rzeczy. On nie miał czasu na głupoty i beztroskę... Codziennie wykonywał całą masę stresujących zajęć, chociaż pracował w branży raczej rozrywkowej, a przynajmniej prawie... A mimo wszystko on nie miał kiedy się bawić. Dopiero teraz, kiedy brał ślub, pozwolił sobie na chwilę odpoczynku od ciężkiej pracy... Tutaj jednak też nie mógł odetchnąć, wszak sam ślub wymagał doskonałej organizacji i przygotowania, nawet, jeśli to rodzice jego i panny młodej wszystko organizowali. I tu nagle wpadł Satoru Gojo, który zaledwie kilkoma słowami sprawił, że brunet poczuł zwątpienie do swojego życia przez ostatnie kilka lat oraz swojej przyszłości...

Nagle dostrzegł, że ciało "ukochanej" drgnęło, a ona zaczęła się przebudzać, na co chłopak natychmiast pokręcił głową i zmrużył powieki, żałując już w środku, że w ogóle mógł postawić to wszystko pod znakiem zapytania... Szybko wszedł do środka i zasunął za sobą, a wtedy usłyszał słabe, a raczej zaspane:

- Co się stało, Suguru? Dlaczego stałeś w drzwiach tak długo?
- Wydawało ci się - westchnął przelotnie, a dla uniknięcia tematu, szybko nadał nowy - Wybrałaś już suknie, kochanie?
- Aaah! - jęczała z lamentem, chowając głowę pod poduszkę - Wiesz, że nie umiem!
- Wiesz... - zaśmiał się - Zwykle takie rzeczy są gotowe już kilka miesięcy przed... Nie wiem jakim cudem udało ci się to ominąć...
- Bo to trudne! Jest tyle rodzajów i zdobień, tyle sukienek... Skąd mam wiedzieć, która jest najlepsza...
- Prawdopodobnie ta, w której się dobrze czujesz. Ale co ja tam wiem...
- We wszystkich tak się czuję!
- Jesteś idealna, więc się nie dziwię... Ale niestety musisz już coś wybrać.
- Chciałbyś pójść ze mną?

Brunet otworzył szerzej oczy, uświadomiwszy sobie, co takie wyjście oznacza w praktyce. Pomijając, że jego wcale nie obchodziły jakieś suknie ślubne, znał swoją narzeczoną na tyle, że wiedział, że ta zanim na coś się zdecyduje to będzie marudziła i panikowała, a ostatecznie wyjdą z salonu bez zakupu.

- Kochanie... - rzekł chłopak z lekka skołowany.
- No proszę, Suguru! - podniosła się i szybko podbiegła do wyższego, w którego się wtuliła - Potrzebuję cię tam!
- Ech... - westchnął, odruchowo obejmując ją i wsuwając nos w jej włosy - Mogę iść, ale... Obiecaj mi, że nie będziesz robić scen.
- Przecież nie robię scen... - bełkotała przez ciepły uścisk.
- Obydwoje wiemy, że robisz... - zaśmiał się, po czym zmienił temat - Skoro już wstałaś, ubierz się, a ja pójdę zająć nam stolik i zamówię coś... Co byś zjadła?
- Przecież wiesz, co mi smakuje najbardziej...
- Mnie tam nie podają...
- Suguru! - zaśmiała się, uderzając go w tors delikatnie - Opanuj się...
- No, przy tobie ciężko, skarbie - odwzajemnił śmiech, po czym już na poważnie złożył krótki pocałunek na czole szatynki i powoli odsunął się od niej.

Dziewczyna niechętnie, ale pozwoliła w końcu pójść narzeczonemu, który, gdy tylko odwrócił się do niej plecami, zaczął analizować od nowa poranek, w którym pojawił się niespodziewany gość. Dziwne, że akurat spotkali się, gdy Geto nie mógł zasnąć i wyszedł na spacer... I co Gojo robił tak wcześnie na plaży, jeśli on uwielbiał spać do południa. Suguru aż westchnął ciężko, czując, że cały dzisiejszy dzień będzie trudny do przeżycia...

Gdy brunet dotarł do restauracji powiązanej z hotelem, w którym się zatrzymali, szybko dostrzegł wolne miejsce pod niebem i tam też zajął, wiedząc, że to ulubiona lokalizacja swojej narzeczonej. Zwyczajnie usiadł przy stoliku, zakładając nogę na nogę, a przy tym chwycił menu w rękę, opierając się na krześle. Nie, żeby musiał patrzeć w ściągawkę, aby wiedzieć, co chce zamówić, bo dania tu znał na pamięć, zwyczajnie zajmował sobie czas...

Było tak mało ludzi, że obsługiwał ich tylko jeden, choć bardzo pozytywnie nastawiony kelner. Do wszystkich się uśmiechał i słuchał z uwagą, a przy tym miał w sobie pewien urok osobisty... Wcześniej Geto niezbyt zwracał na niego uwagę, gdy nagle usłyszał, że ten śmieje się, prowadząc z kimś namiętną rozmowę. Mimowolnie zaciekawiony wysunął oczy spod menu, zerkając w odpowiednim kierunku, a wtedy aż serce mu stanęło... W miejscu, które aktualnie obsługiwał miły chłopak, siedział Gojo we własnej osobie, rzucając kelnerowi swój niewinny uśmiech. Sam o dziwo był ciut ciszej, ale także żywo rozmawiał... Suguru aż zmarszczył brwi, od razu pojmując całą tę sytuację. Nie wierzył, że to przypadek... Satoru doskonale wiedział, że on tu będzie i bezczelnie to wykorzystał, aby na jego oczach zacząć flirtować i bajerować pierwszego lepszego chłopaka... Jego przypuszczenie stało się jeszcze mocniejsze, gdy nagle jego wzrok spotkał się z wyniosłym spojrzeniem jasnowłosego, który przekornie posłał śniadoskóremu pełen życzliwości uśmiech, a przy tym pomachał mu. Brunet automatycznie odwrócił wzrok, czując się przyłapanym na tym, że właśnie obserwował Satoru, jakby ku jego uciesze, wszak zauważył ten niewinny flirt, a przecież to o to chodziło starszemu, w teorii.

Od tego momentu Geto już nie spoglądał w tamtym kierunku, a najczęściej po prostu chował twarz w menu, przy czym siedział raczej spięty niż rozluźniony. Nie mógł się odprężyć ze świadomością, że gdzieś tam obok siedzi jego dawny przyjaciel, z którym przeżył prawie całe swoje wcześniejsze życie, bo czym było pięć lat rozłąki w porównaniu do ich kilkunastoletniej przyjaźni... To był człowiek, który znał jego sekrety i słabości, znał te drobne szczegóły, o które jego przyszła żona nawet nie pytała...

Suguru, chcąc nie chcąc, myślał o Gojo coraz intensywniej, im bardziej chciał o nim zapomnieć... Nagle poczuł na barku ciężką, obiektywnie dużą dłoń, która mogła należeć tylko do jednej osoby, na co uniósł powieki, napinając mięśnie jeszcze bardziej. Aż przeszły go ciarki, gdy usłyszał zmysłowe, a jednocześnie niewinne:

- Mam nadzieję, że nie tylko ramiona miewasz twarde, Suguru...

Po czym ciężar zniknął z bruneta, a on odruchowo obejrzał się, a wtedy dostrzegł odchodzącą sylwetkę Satoru. Od razu złapał się za miejsce, którego dotknął bladoskóry i poczuł jeszcze silniejsze uderzenie wątpliwości... Jego ciało doskonale znało dotyk starszego, a, gdy dostało jego kolejną dawkę, oszalało od ekscytacji, brunet czuł to... W tym momencie nie był nawet speszony czy zniesmaczony dwuznacznością i wulgarnością wysokiego chłopaka, w końcu on był taki zawsze... Doznał jednak dziwnego, szokującego stanu... Nagle wszystko stało się nieistotne i beznadziejne, a Geto miał ochotę... Pobiec za Gojo.

Lecz nagle wyprostował się, znów odrzucając te myśli, gdy poczuł słodki zapach perfum swojej narzeczonej. Ta usiadła tuż obok i już na wstępie zawołała smutno:

- Jeszcze nic nie zamówiłeś? Jestem głodna...
- Ach, przepraszam! Już zamawiam... - odpowiedział skołowany.

Brunet niby wrócił do rzeczywistości i faktycznie poprosił kelnera o dwie porcje naleśników z dodatkami, ale w środku wciąż myślał o Satoru...

Później, para szybko wróciła do swojego pokoju hotelowego, gdzie przebrali się w coś bardziej odpowiedniego do eleganckiego salonu sukien ślubnych. Co prawda zwykle dress code w takich miejscach nie jest jakiś specjalnie ustalony, ale zarówno pan młody jak i panna młoda pochodzili z zamożnych rodzin, a więc nie było mowy o byle jakim miejscu... Suguru jeszcze wcześniej zdążył na szybko umówić im wizytę i to też wyjątkowo się udało... W każdym razie ten założył zwyczajną białą koszulę, którą włożył w czarne spodnie związane cienkim paskiem. Z kolei jego wybranka zdecydowała się na krótką, łososiową sukienkę podkreślającą jej talię, a dodatkowo intensywnie czerwoną szminkę dla podkreślenia ust. Buty również wybrali odpowiednio co do stroju, brunet zwykłe pantofle, a szatynka wysokie szpilki, wszak i tak była dużo niższa od swojego narzeczonego. Tak para wyszła na spotkanie z rodziną, wraz z którą mieli pojechać samochodami prosto pod salon.

Za jakiś czas już obydwie rodziny faktycznie siedziały w salonie i oglądały propozycje, które przymierzała panna młoda. Co prawda od Geto była zaledwie mama Suguru oraz on sam, za to od dziewczyny mama i siostra, z czego ta druga niezbyt chętnie... Cały czas z większą ciekawością zerkała na bruneta niż na szatynkę, który z kolei bezmyślnie obserwował swoją narzeczoną. Siedział luźno, opierając rękę na łokciu, a na ręce głowę...

- Para młoda nie powinna razem wybierać sukni ślubnej! - zawołała z oburzeniem matka dziewczyny.
- Proszę dać spokój! - uspokajała ją pani Geto - Młodzi chcą być ze sobą cały czas, to normalne... Prawda, synu? - spojrzała na bruneta.
- Yy, co? - nagle zdezorientowany rozejrzał się - Ach, tak, tak...

Tak naprawdę Suguru nie za bardzo interesował się tym, co działo się dookoła. Skutecznie udawał, że interesuje go rodzina i narzeczona, ale tak naprawdę co chwilę zerkał w telefon i szukał tylko sposobu, aby zagłuszyć myśli, bowiem wciąż był pod wpływem dziwnych uczuć jeszcze z rana... Od kiedy spotkał swojego dawnego przyjaciela, a poniekąd kochanka, wszystko nagle nabrało dziwnego, innego sensu... Momentalnie zaczął wartościować swoje życie i wszystko co go dotyczyło, ale przede wszystkim sam ślub i relację z przyszłą żonę... Dawniej zdecydowany, teraz naprawdę wahał się, czy on naprawdę chciałby spędzić resztę życia akurat z tą osobą, z tą kobietą, jakby nie patrzeć... W duchu był wręcz przekonany, że w ich związku nie istnieje miłość, szatynka prawdopodobnie także wcale nie darzyła go jakimś wielkim uczuciem, ale Suguru tego wcale nie potrzebował... On ani trochę nie wierzył w miłość, bo przez całe swoje życie nikt nie sprawił, że czułby to coś do drugiej osoby... Albo nie wiedział, że czuł... Był przekonany, że do związku wystarczy jedynie szacunek i duże chęci, by stworzyć kolejny życiowy projekt, bo tak, on tak to postrzegał... Był to dobrze przemyślany plan, którego realizacją nawet gdzieś tam w środku się ekscytował... W końcu mógł odegrać kolejną kluczową rolę w jakimś przedsięwzięciu i zbudować na jej bazie coś wspaniałego...

Z przemyśleń wyrwał go głos narzeczonej, na co natychmiast zwrócił na nią uwagę i spojrzał pytająco:

- Co o niej sądzisz, kochanie? Podoba ci się? - spytała szatynka z zaciekawieniem. Właśnie stała w nieskomplikowanej, śnieżnobiałej sukni z odkrytymi ramionami i wcięciem w talii.
- Cóż... - aż uśmiechnął się. Doskonale dostrzegł w oczach przyszłej żony, że to właśnie w tym stroju czuje się najlepiej, przecież dobrze czytał z twarzy, przynajmniej jej, której zdążył już się wyuczyć. Może jej nie kochał, ale wciąż chciał o nią dbać jak wcześniej chłopak, teraz narzeczony, a za moment mąż. Widział, że szatynka z niecierpliwością wyczekuje odpowiedzi, dlatego brunet odpowiedział ciepło - Bardzo mi się podoba.
- Naprawdę? - upewniała się, onieśmielona.

Suguru wstał, po czym podszedł pewnym krokiem do dziewczyny, objął ją w pasie i przytulił z równą subtelnością, z jaką do niej mówił. A czując wypełniające ich ciała przyjemne ciepło, zbliżył wargi do ucha szatynki i rzekł cicho:

- Jesteś naprawdę piękna.
- Suguru... - zaśmiała się nieśmiało.
- Naprawdę wyglądasz cudownie - po czym westchnął i wręcz wyszeptał jak najciszej - Możemy już iść? Zmęczyłem się, a te baby ciągle mnie oceniają wzrokiem, widzę to...
- Jesteś ich przyszłą rodziną, dlatego cię sprawdzają... - odpowiedziała szeptem, śmiejąc się dalej.
- Twoja siostra rozbiera mnie wzrokiem - stwierdził bez zawahania - Czuję dyskomfort przez nią.
- Ach, no wiem... - syknęła - Jesteś pewien, że to odpowiednia suknia?
- Widzę jak się w niej czujesz, skarbie - przyznał z uśmiechem - To jest dla mnie najważniejsze. Czy mi się podoba to mniej istotna sprawa, zresztą i tak ją z ciebie zdejmę po weselu... - zaśmiał się.
- Suguru! - aż odwzajemniła, po czym uznała głośno, spoglądając na rodzinę - To ta.
- Wyglądasz cudownie, dziecko - przyznała pani Geto - Synu, masz taką piękną narzeczoną, że ja nie wiem czy ty wytrzymasz do ślubu...
- Wytrzymam z czym? - spojrzał na matkę z uśmiechem.
- Oj no... Wiesz z czym..!
- Moja córka jest dobrze wychowana, nie pozwoli na nic przed ślubem! - oburzyła się druga kobieta.

Suguru posłał narzeczonej wymowne spojrzenie, a ona aż odwzajemniła. Obydwoje wciąż nie wychodzili z szoku jak ich matki mogą myśleć, że para żyje w celibacie. Oni nic nie ukrywali, chociaż faktycznie pozwolili im wierzyć w te wersje wydarzeń. Całe szczęście, że antykoncepcja ich nigdy nie zawiodła, bo mogliby mieć nieprzyjemną sytuację. Chociaż tak naprawdę obydwoje wiedzieli, że kiedyś, prędzej czy później, przyjdzie czas na dziecko, a matki będą nawet na to naciskały...

- Pamiętajcie, zabezpieczenie tylko naturalnymi sposobami! - przestrzegła ich matka szatynki.
- Bez przesady, są już lepsze metody, nie trzeba być tak zacofanym - stwierdziła pani Geto.
- Nie potrzebujemy takich rzeczy, prawda, kochanie? - brunet zagrał przed matkami, posyłając niewinny uśmiech do narzeczonej.
- Oczywiście - pokiwała głową, odwzajemniając uśmiech - Mam nadzieję, że szybko zaczniemy się starać o dziecko... - aż złapała się za brzuch - Już nie mogę się doczekać jak będę nosić pod sercem małego Geto...
- Miejmy nadzieję, że charakter odziedziczy po mamie, a nie tacie... - stwierdziła pani Geto.
- Dlaczego? - zaśmiała się dziewczyna.
- Im starszy był, tym było gorzej... Jeszcze sobie znalazł takiego kolegę... To on miał na niego taki zły wpływ, okropny był...

Brunet aż spojrzał w bok, czując niespodziewaną lawinę wewnętrznego wrzątku, który rozlał się po jego całym ciele i wprawił skórę w drżenie wraz z gęsią skórką. Gdyby tego było mało, jego serce zareagowało dziwnym, ociężałym i duszącym rytmem, przez co Suguru aż zrobiło się słabo... A to wszystko dlatego, że jego matka musiała nie dość, że wspomnieć o Gojo, to jeszcze przypomnieć o ich długiej przyjaźni... Kobieta była naiwna, myśląc, że całe zło tego świata w sercu jej syna powodował Satoru. Wiele z ich przygód pochodziło właśnie od samego Geto, a ciekawy Gojo po prostu się na to zgadzał... Obydwaj po prostu pasowali do siebie pod tym względem, bo obydwaj lubili próbować nowych rzeczy, a byli szybko znudzeni, więc wciąż szukali nowych wrażeń...

Wkrótce obie rodziny opuściły salon, zadowoleni z zakupów, a oprócz głównej sukni, w zestawie dostali jeszcze jedną na wesele, ale była na tyle podobna, że panna młoda już nie marudziła. Gdy wszyscy tylko wyszli na zewnątrz, okazało się, że niebo już ściemniało, co oznacza, że musieli spędzić bardzo dużo czasu, praktycznie cały dzień... Gdy matki jeszcze chwilę rozmawiały, oczekując na taksówkę, Geto nagle poczuł ciągnięcie za ramię, a, gdy spojrzał, ujrzał siostrę swojej narzeczonej. Ta jak zwykle lustrowała go swoimi maślanymi oczami, co wciąż budziło w nim oczywisty dyskomfort. Przecież nie był głupi, ona się w nim podkochiwała i najchętniej sama zostałaby jego żoną, bez względu na uczucia starszej siostry... Tylko, że ta miała zaledwie szesnaście lat. Suguru nie zakładał nawet żadnej bliższej relacji z nastolatką, ale już sam fakt, że uwodziła go prawie dziewczynka, sprawiał, że czuł się jeszcze bardziej nieswojo... Zdezorientowany spojrzał na narzeczoną, a ta pokiwała głową, dając znak, że może być spokojny i lepiej, aby poszedł z młodszą. Więc brunet, mimo wielkich wątpliwości, faktycznie podążył za drugą dziewczyną.

Ta nie zabrała go zbyt daleko, więc praktycznie rzecz biorąc każdy miał widok na dwójkę, to nieco uspokajało bruneta. Aby mieć to już za sobą, pierwszy spytał:

- Co się stało? Potrzebujesz czegoś?
- Kochasz moją siostrę? - nagle spytała.
- Ja... - aż się zawahał, otwierając oczy, zaskoczony takim pytaniem. Jednak szybko odpowiedział z delikatnym uśmiechem - Oświadczyłem jej się, niedługo biorę z nią ślub... To chyba oczywiste, że ją kocham.
- Ach, szkoda... - spojrzała w bok naburmuszona - Wiesz, że jestem od niej lepsza?
- Nie wątpię... - zaśmiał się delikatnie.
- To dlaczego wybrałeś ją zamiast mnie?! - oburzyła się - Jestem wyższa, ładniejsza, mam lepsze ciało... Was przecież podniecają młodsze dziewczyny...
- Nie jestem taki jak reszta... - westchnął, czując kierunek tej rozmowy - Słuchaj... Lubię cię, ale sama zauważyłaś, jesteś dla mnie za młoda. Ty... Jesteś jeszcze dzieckiem. Zresztą jestem już zaręczony z twoją siostrą. Kocham ją, chcę się z nią ożenić i założyć rodzinę. Wiem, że to może boleć... - spojrzał w bok - Pewnie pierwszy raz się zakochałaś... Ale ja nie jestem odpowiednim facetem, do którego powinnaś wzdychać.
- Jesteś! - wrzasnęła.
- Nawet nic o mnie nie wiesz... - westchnął - Skąd wiesz, że jestem dobrym człowiekiem? Że nie skrzywdziłbym cię? Mógłbym się zabawić, a potem cię zostawić i wrócić do swojego poważnego życia, być może do twojej siostry?
- Ja jestem wyjątkowa!
- Tak, wiem... - rzekł już bardziej do siebie, czując, że coraz gorzej mu zachować cierpliwość, choć jeszcze był aksamitnie spokojny.

Nagle kątem oka dostrzegł podjeżdżającą taksówkę, co postanowił szybko wykorzystać, aby pozbyć się natrętnej, wrażliwej nastolatki:

- Skoro jesteś ładniejsza od twojej siostry, a ona jest śliczna, musisz mieć całe grono wielbicieli w twojej klasie... Rozejrzyj się, na pewno któryś będzie lepszy ode mnie. Teraz musisz już chyba iść... - spojrzał znacząco w stronę samochodów.

Dziewczyna wściekła się jeszcze bardziej, czując, że wyższy brunet ją zwyczajnie spławia. Mimo to naburmuszona poszła do swojej matki, dodatkowo przywołana przez nią samą. Suguru odetchnął z ulgą, widząc jak nastolatka wchodzi do pojazdu i odjeżdża, jeszcze patrząc na starszego z wyrzutem. Tymczasem poczuł na ramieniu ciepłą, delikatną dłoń swojej narzeczonej, którą odruchowo przykrył swoją własną i westchnął zmęczony:

- Nareszcie...
- Co chciała? - zaśmiała się cicho, choć się domyślała.
- Nic nowego... Chciała, żebym zmienił zdanie i się z nią ożenił zamiast z tobą...
- Oszalała? Gdzie ty teraz znajdziesz drugi pierścionek zaręczynowy? - zażartowała.
- Jak to skąd? - odwrócił się do niej, ciągnąc żart dalej z uśmiechem. Przytulił dziewczynę i od razu złapał jej dłoń w swoją, a wtedy dodał - Tobie ściągnę z palca i oddam jej.
- Naprawdę to zrobisz? - spytała ze śmiechem, wymieniając z wyższym przelotny pocałunek - Więc musisz mi go zabrać razem z palcem, bo utknął...
- No to chyba zrezygnuję i zostanę jednak z tobą - zaśmiał się, po czym pocałował szatynkę w czoło, po wcześniejszym wytarciu ust ze szminki.

Para jeszcze chwilę wymieniała się drobnymi czułościami, po czym powoli przespacerowali się prosto do swojego samochodu, a potem odjechali...

Pół godziny później Suguru właśnie podjechał pod hotel, ale zanim zdążył zaparkować, niespodziewanie musiał się zatrzymać, gdy przed maską samochodu zaczął iść wysoki chłopak, zapewne jakiś przystojny model, który miał na świecie już miliony żon... Nie no, był to po prostu Gojo, a zauważając przez szybę samochodu Suguru, jakby specjalnie zwolnił, żeby ten stał jak najdłużej, co naprawdę zirytowało bruneta. Po co chłopak to robił, co chciał udowodnić...

Gdy w końcu jasnowłosy przeszedł, Geto na szybko znalazł odpowiednie miejsce, pierwszy wyszedł, a potem szybko przeszedł na drugą stronę, aby otworzyć narzeczonej. Ta spokojnie opuściła pojazd i stanęła obok narzeczonego, a po upewnieniu się, że samochód został odpowiednio zaparkowany, para poszła do hotelu. Brunet jeszcze co chwilę rozglądał się, czy gdzieś nie kręci się ten upierdliwy Satoru...

Pięć minut później już dochodzili do swojego pokoju, gdy dziewczyna zajęczała:

- Ale mnie nogi bolą...
- To chodź, poniosę cię... - Geto zatrzymał się, spoglądając na dziewczynę.
- Nie trzeba, kochanie... - zaśmiała się - Dojdę już sama...
- A jak złamiesz nogę?

Szatynka pokręciła głową z uśmiechem, wiedząc, że brunet specjalnie wyolbrzymia. Mimo to pozwoliła mu się wykazać i chwilę później już leżała w ramionach niosącego go chłopaka. Z kolei Suguru szedł wyprostowany i dumny, jakby taki wysiłek nijak go nie ruszał, choć sam był zmęczony...

Dosłownie za chwilę doszedł do drzwi, które o dziwo dosyć sprawnie otworzył, a następnie wszedł do środka z narzeczoną na rękach, na co ta zaśmiała się i rzekła:

- Gdyby to zobaczyły, chyba dostałyby zawału...
- Co masz na myśli? - uśmiechnął się, opuszczając dziewczynę na dół.
- Wiesz... Ślub dopiero za kilka dni, a ty już mnie przenosisz przez próg... - odruchowo wtuliła się w niego.
- Pomyśl, co by było, gdyby się dowiedziały, że ze sobą sypiamy... - subtelnie przesunął dłoń po jej potylicy.
- Skoro o tym mowa... - zaśmiała się, powoli wędrując palcami po torsie bruneta.
- Nie no, nie możemy... - zaśmiał się - Tak przed ślubem?
- Wiesz co, Suguru? - uśmiechnęła się, po czym stanęła na palcach mimo szpilek, a wtedy wyszeptała mu na ucho - Może masz ochotę już dzisiaj zacząć starania o dziecko?
- Jesteś pewna?
- Mhm...

Wtedy bruneta przeszedł dreszcz na myśl o tym, że to wszystko tak szybko się dzieje. Z drugiej strony i tak mieli zostać rodziną, myśleli o dzieciach, widocznie to wszystko tak miało być...

Zwinnie przesunął dłoń przez ciepły kark dziewczyny, którą umieścił na jej szyi, a następnie pocałował ją czule, za to drugą zaczął płynnie sunąć przez cały  bok szatynki. Wtedy ona spoczęła rękoma na jego plecach, po których zaczęła błądzić, a tym samym pociągnęła go bliżej siebie, prosto na najbliższą ścianę. Brunet sukcesywnie pogłębiał pocałunek, przesuwając dłoń coraz niżej ciepłego uda młodszej, aż uniósł jej nogę wysoko i przysunął do swojego biodra. Dalej palcami zakradł się do wewnętrznej strony uda i powoli przesuwał coraz wyżej, na co obydwoje zaczynali powoli dostawać pewnych impulsów. Szatynka na to odsunęła się od ust bruneta, za to wargami powoli wędrowała prosto na jego szyję, w czym on jej nie przeszkadzał, a wręcz westchnął cicho. W dodatku sama ona drgnęła zachłannie, gdy poczuła palce chłopaka pod sukienką. Rozpaloną tym ruchem zaraz zabrała jego rękę, umieszczając ją zaraz na swojej klatce piersiowej, czemu Suguru oddawał się bez sprzeciwu. Nawet sam dosunął krocze do dziewczyny, zaczynając się ocierać na co ich ciała od razu zareagowały aprobatą i śmiało kontynuowały, a oni oddychali coraz trudniej...

Nagle brunet usłyszał dźwięk sms-a, co zwyczajnie zignorował, przecież teraz miał o wiele ważniejsze rzeczy na głowie. Ale za chwilę usłyszał to samo, co tym razem go zainspirowało do sprawdzenia...

- Poczekaj... - wydyszał brunet, odsuwając się od szatynki.
- Coś się stało..? - spytała na wydechu, ciut zmartwiona.
- Nie wiem... - odruchowo odpowiedział, wyciągając telefon z kieszeni, a wchodząc w wiadomości, aż otworzył szerzej oczy.

,,Hej, jeśli usunąłeś mój numer, i tak doskonale go znasz, więc wiesz, że to ja"

,,Skoro już łaskawie wróciłeś, przyjdź do pokoju 712. Musimy pogadać. Nie obchodzi mnie, czym aktualnie jesteś zajęty. Wiem, że przyjdziesz. Przecież czekałeś na nasze spotkanie kilka lat, nie ma nic ważniejszego ode mnie, wiemy to obydwaj"

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top