XX
Nadszedł kolejny dzień po tym jak Geto i Gojo wybrali się na randkę razem z Shoko i jej nowym chłopakiem, którym ten w gruncie rzeczy wcale jeszcze nie był, przynajmniej dwójka o tym nie wiedziała. Nie zdążyli się dowiedzieć, bo cała czwórka wracała już późnym wieczorem w ciszy... Shoko wydawała się być ciut speszona, nawet przed dwójką swoich najlepszych przyjaciół, ale to Satoru i Suguru tak jak nigdy błądzili wzrokiem wszędzie, żeby tylko nie spojrzeć na siebie. Na moście stało się coś dziwnego, a oni strasznie się tego wstydzili, zwłaszcza, że to wcale nie wyjaśniło niczego... Wciąż obydwaj stali w punkcie wyjścia, nie wiedząc, czy czują do siebie coś więcej czy to była wyjątkowo bliska przyjaźń... Nie chcieli o tym rozmawiać z szatynką, ale ze sobą szczególnie... Żaden z nich nigdy nie przeżywał tak bardzo żadnej sytuacji jak teraz tej...
Zmęczony Geto właśnie przyciskał poduszkę do twarzy, próbując bezskutecznie zasnąć. Całą noc myślał o moście i o tym, że tam z własnej woli pocałował Gojo... Bez żadnego zakładu, bez podpuszczania... On to zrobił, bo tego chciał. Chciał pocałować drugiego chłopaka, a przede wszystkim przyjaciela, z którym wiele razy planował, jak któryś z nich ma poderwać jakąś dziewczynę, ale nigdy nie było mowy o sobie nawzajem. Zresztą on nigdy nie czuł pociągu do mężczyzn ani Satoru nie zgłaszał podobnych zainteresowań. Obydwaj byli pewni swojej męskości i seksualności do momentu, gdy zaczęli brać udział w swoich dziwnych wyzwaniach... To naprawdę miała być tylko zabawa, bo przecież nic poważniejszego nie mogło z tego wyjść jak na przykład wpadka, ale nie brali pod uwagę własnych uczuć. Żaden nie podejrzewał nawet, że któregoś może to dotknąć tak mocno...
Nagle brunet usłyszał dzwonek telefonu, na co jęknął z niezadowoleniem, a mimo to odebrał, od razu włączając głośnomówiący:
- Co chcesz? - burknął brunet.
- Suguru, musimy pogadać... - ziewnął Satoru.
- Teraz?
- Nie no, co ty... Jest tak gorąco, że nie mogłem w ogóle zasnąć...
- Ta, ja też...
- Spotkajmy się dzisiaj gdzieś tak po osiemnastej tam, gdzie wczoraj.
- Naprawdę chcesz gadać akurat tam? - syknął z urazem w głosie.
- Tak. To o tym musimy pogadać... Ale teraz idę spać, więc nara - po czym niewiele myśląc rozłączył się.
Brunet odłożył urządzenie, a następnie przekręcił ciało, opadając plecami na pościel i spojrzał bezradnie w sufit, wzdychając ciężko. Wciąż miał cień nadziei, że sytuacja z wczoraj jedynie mu się śniła, ale telefon od przyjaciel rozwiał te wątpliwości... Tam naprawdę się coś stało, chociaż sam Geto nie wiedział za bardzo co. Na myśl o Satoru wcale nie przechodziły go dreszcze ani serce nie biło szybciej, a on wcale nie miał problemu z tym, aby wyrzucić go z głowy, wręcz robił to z łatwością, inaczej niż w nocy... A korzystając z tego, postanowił się narazie nie katować, za to zajął się usypianiem...
Gdzieś po szóstej, gdy słońce było coraz to niżej, wysoki brunet już szedł po drodze prowadzącej prosto nad uwielbiane jezioro, a towarzyszył mu wtedy pewien cień obawy. Nie bał się samego spotkania z przyjacielem, ale słów, jakich mogą użyć podczas rozmowy... Najgorsze, że wcale nie był pewny własnych uczuć, choć ciężko było mu przyjąć do wiadomości, że ponoć zakochał się w Gojo... Zaczynając od tego, że ich łączyła zupełnie inna relacja, a kończąc na tym, że byli tej samej płci... Dlaczego akurat teraz oni obydwaj mieliby zauważyć, że są dla siebie kimś jeszcze więcej po tylu latach...
W końcu brunet zmarszczył brwi, postanawiając stawić czoła tej sprawie, choć była trochę krępująca. Akurat wkroczył na most, na którym dostrzegł plecy przyjaciela, a wtedy uderzył w niego stres... A więc nie było odwrotu, teraz musieli pogadać... Z jednej strony Suguru faktycznie chciał to załatwić jak najszybciej, ale z drugiej... Tak bardzo się wstydził męskiego pocałunku, jakby robił to pierwszy raz... Ale teraz to było poważne, teraz mieli rozmawiać o uczuciach, a nie o honorze...
Śniadoskóry nieco mniej pewnie przeszedł po drewnianej konstrukcji aż usiadł tuż na drugim brzegu mostu, gdzie już czekał Gojo. Jasnowłosy zaledwie posłał młodszemu wzrok i uniósł brodę na powitanie, a ten odwzajemnił, spoglądając w wodę.
Chwilę siedzieli w ciszy, aż to pierwszy Satoru przerwał:
- Suguru... - zaczął słabo jasnowłosy - Chciałbym, żeby tamto wczoraj nic nie zmieniło w naszej relacji. Wiesz, nie chcę innego przyjaciela...
- Satoru... - westchnął - Kocham cię... Jak brata. Nie chcę z tobą być ani nic z tych rzeczy.
- Stary... Czuję dokładnie to samo... Choć nie wiem czemu lubię z tobą chodzić do łóżka, to nie czuję do ciebie niczego, co powinienem czuć, jeśli byś mi się podobał...
- Ja do ciebie też nie...
- Szczerze... Ja się tylko bałem, że naprawdę jestem gejem lub że się w tobie zakochałem... - zmarszczył brwi - To przez tamtego idiotę, wmawiał nam jakieś rzeczy...
- Tak, to przez niego - odwzajemnił z gniewem - Ja się przestraszyłem, że teraz będę z tobą i już żadna dziewczyna mi się nie spodoba...
- Po tym jak ze mną spałeś - zaśmiał się - masz ochotę jeszcze szukać sobie dziewczyny?
- Kto powiedział, że szukam... Po prostu je lubię. Lubię na nie patrzeć, dotykać je...
- Dobra, czaję... Nie dziwię ci się, też je lubię... - nagle przybrał zagadkowy wyraz twarzy - Suguruu...
- Nie... - spojrzał na niego ze zniechęceniem - Co ty znowu wymyśliłeś?
- Chciałbyś spróbować trójkąta?
- Skąd wiesz, że już nie próbowałem? - posłał mu wymowne spojrzenie.
- Powiedziałbyś mi... - zaśmiał się.
- Satoru, nie mogę... Nie chcę już więcej oglądać twojego nagiego ciała po tym wszystkim...
- Mówisz tak, jakbym zrobił ci krzywdę...
Daj spokój... Znajdziemy taką, która będzie ci się podobać... Przecież wiesz, że mi to obojętne...
- Nie chcę się ruchać dla samej przyjemności, rozumiesz?
- Jakoś wcześniej to robiłeś z tymi wszystkimi niedoszłymi modelkami czy aktorkami... - stwierdził z dziecinnym naburmuszeniem na twarzy - Teraz nie chcesz tylko dlatego, że ze mną. Nie lubisz mnie, Suguru...
- Satoru... - syknął.
- Już nie jesteśmy przyjaciółmi... - burknął, patrząc w bok.
- No... - pod presją wyznał - Może się zastanowię no...
- Naprawdę? - spytał z ekscytacją.
- Mhm... - pokręcił głową, łapiąc się za czoło - Ale pewnie będę tego żałował...
Szczęśliwy Gojo rzucił się na bruneta, przytulając go mocno, na co ten mimowolnie lekko się uśmiechnął. Przynajmniej wiedzieli, że wcale nie są gejami, a ich przyjaźń nie ucierpiała na ich dziwnym sposobie na nudę w ostatnich czasach... Wszystko było wciąż tak samo i nie zapowiadało się na zmianę, co każdemu pasowało.
Koniec.__________________________________
Zapraszam na mojego Patreona. Co prawda, nie oferuję nic dodatkowego, ale będzie mi miło i może kiedyś tam coś się zadzieje xD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top