XIV
Następnego dnia podobnie jak wczoraj, Geto siedział spokojnie w ławce w oczekiwaniu na lekcje. Już nie czuł się tak źle jak wczoraj po balowaniu z Gojo, który o dziwo wcale nie cierpiał... Za to dzisiaj brunet postanowił pospać trochę dłużej, przez co nie miał czasu nic zjeść w obawie, że nie zdąży... Oczywiście jak zwykle był przed czasem i mógł spokojnie zjeść śniadanie, jednak był tak zdezorientowany, że nie pomyślał... Całe szczęście tuż przed wyjściem jeszcze chwycił coś ze stołu i wrzucił prosto do plecaka, po czym wybiegł z domu. Teraz, siedząc w klasie, nagle doznał uczucia głodu, czego nie lubił za bardzo, ale pamiętał, że coś ze sobą przecież zabrał...
Niewiele myśląc zajrzał do plecaka, a z niego wyjął najzwyklejszego na świecie banana, na co aż zmarszczył brwi skołowany. Ze wszystkich owoców tam leżących, on musiał wziąć akurat to podłużne, żółte coś... Normalnie nie miałoby to dla niego znaczenia, ale wiedział, że niektórzy miewają zbyt brudne myśli i się zaraz nakręcają... Na wszelki wypadek chłopak rozejrzał się jeszcze, czy przypadkiem Satoru już nie przyszedł, ale tego nie było ani widać, a co istotniejsze, nawet słychać...
Zatem, odetchnąwszy z ulgą, Geto spokojnie obrał owoc, po czym zaczął jeść bez większej staranności, a przy tym przeglądał coś na telefonie. Aż nagle poczuł na potylicy ciężką dłoń, która zdecydowanie ściągnęła go w dół w kierunku banana, jaki prawie w całości wszedł mu do wnętrza ust, a przy tym usłyszał:
- Lubisz to, dziwko! - zawołał Satoru z uśmiechem.
- Ty mały zjebie... - warknął brunet z chrypą w głosie zaraz po tym jak prawie się udławił.
- Jaki mały? - oburzył się - Jestem wyższy od ciebie!
- A ja mam większego, szmato.
Gojo nie dosłyszał już tego albo udał, że tak było. Zamiast tego rozłożył się na krześle obok, wyjmując coś ze swojego plecaka i znów rzekł:
- Chodź, Suguru, wsadzimy ci wibrator w dupę.
Brunet spojrzał na wyższego krzywo, a szczególnie na jego masywną zabawkę w dłoni, a wtedy spytał:
- Skąd ty to wziąłeś?
- A nie wiem... - wzruszył ramionami - Znalazłem w śmietniku w drodze do szkoły...
- Jesteś ohydny! - wrzasnął z obrzydzeniem, automatycznie odsuwając od niego krzesło - Kurwa, Satoru... Nie wiesz co to choroby weneryczne? Albo w ogóle higiena..?
- Luz, stary... - zaśmiał się głośno - Spokojnie... Znalazłem, ale u siebie w pokoju. Kiedyś miałem komuś dać to w prezencie, ale... W sumie nie wiem czemu nie dałem...
- Jak twoi starzy tego jeszcze nie ogarnęli? - z mimowolnym uśmiechem wziął urządzenie od przyjaciela i zaczął mu się przyglądać z uwagą - Ja cię... Ale bydlę... Ciężkie... Komu ty to chciałeś dać?
- Nie wiem! Nie pamiętam... Ale teraz... - posłał mu wymowne spojrzenie - Daję tobie, przyjacielu.
- Co?! - zmarszczył brwi, po czym ze złości rzucił w niego tematem dyskusji - Po co mi to?!
- No nie wiesz do czego się używa takich rzeczy? Ile ty masz lat, skarbie?
- Kurwa, wiem do czego! Tylko po co mi ten jebany wibrator?!
- No przecież, żebyś sobie ulżył... - odpowiadał spokojnie, aż w końcu wybuchnął śmiechem.
Satoru śmiał się zachłannie i bez opanowania, a wściekła twarz Suguru tylko go prowokowała jeszcze bardziej. Nagle do sali wszedł nauczyciel, na co jasnowłosy w końcu się opanował i w pośpiechu schował swoją zdobycz do plecaka. Nie swojego, tylko przyjaciela, mając zamiar go jeszcze podenerwować potem...
Po lekcji dwójka razem z innymi szybko zabrała rzeczy, po czym zdecydowanie opuściła klasę i ruszyła wzdłuż szkolnego korytarza. Niczego nieświadomy Suguru trzymał swój plecak na ramieniu, patrząc przed siebie bez większych emocji, w końcu nie działo się nic szczególnego...
Tymczasem Satoru kątem oka spoglądał na bruneta, ledwo powstrzymując się od śmiechu, gdy w kieszeni spodni przesuwał w palcach niewielką, kanciastą skrzyneczkę z trzeba guzikami, o których zastosowaniu wiedział tylko on... Nagle niechcący kliknął w jeden z nich, co wywołało ruch w plecaku Geto, a ten aż zmarszczył brwi ze zdziwieniem... Jednak za chwilę spojrzał z wyrzutem na wyższego i wrzasnął:
- Ty chuju! Podrzuciłeś mi to gówno!
- Oj pomyliłem się... - spojrzał w bok z niewinnym uśmiechem.
Brunet zatrzymał się, ściągnął z ramienia plecak, który zaraz otworzył, wyciągnął z niego zabawkę Gojo i znów w niego rzucił. Tym razem bladoskóry aż skulił się trochę, czując lekki ból w miejscu uderzenia, ale na szczęście zdążył złapać wibrator w ręce. Inaczej ten mógłby upaść na ziemię i się zepsuć. Co prawda wydał na niego niemałe pieniądze i raczej nie kupiłby czegoś o wątpliwej jakości, ale zawsze istniało ryzyko...
- Suguru! - zawołał z przerysowanym oburzeniem - Prawie zabiłeś nasze dziecko!
- Co kurwa?! - wrzasnął, patrząc na niego z irytacją i zdziwieniem jednocześnie - Ciebie już naprawdę pojebało!
- Nie słuchaj go, maleństwo... - najzwyczajniej na świecie zaczął się zwracać do wibratora, jakby mówił do osoby, ale powoli chował go do siebie - Tatuś Suguru się nie zna...
- Co ty... - brunet krzywił się coraz bardziej z mimowolnym zdegustowaniem - Co ty kurwa robisz, Satoru? Czy ty gadasz do erotycznej zabawki?
- Nie mów tak o nim! On też ma uczucia! Wiesz, Suguru, rodzicielstwo to poważna sprawa!
- Nie przypominam sobie, żebym miał z tobą jakieś dzieci, zjebie... - westchnął, powoli idąc z wyższym - W ogóle kto o zdrowych zmysłach chciałby mieć z tobą dzieci...
- No wiesz co! Teraz się go wypierasz?!
- Kurwa, Satoru! - wrzasnął, szturchając go w ramię - Możesz być przez chwilę normalny czy mam cię skopać?
- Myślę, że znalazłbym kilka kobiet, które nie pogardziłyby moim nasieniem... - uśmiechnął się.
- Zepsutym nasieniem, tak?
- Ty mi powiedz, Suguru... Jakiej jakości jest moje nasienie, fajnie było je poczuć w sobie?
- Kurwa, nie przypominaj mi nawet..! - nabrał grymasu przez obrzydzenie, a przy tym złapał się za głowę - Wciąż się leczę z tej traumy...
- Jeszcze go nie spróbowałeś językiem...
- Jesteś obrzydliwy! Przestań, bo zaraz się zrzygam!
- Ciążowe mdłości?! - udał przerażenie - To dlatego taki drażliwy jesteś, masz te swoje humorki, tak?
- Jeszcze słowo, dzbanie - nagle agresywnie złapał go za kołnierz od mundurka, patrząc mu w oczy ze wściekłością - a ci zajebię, przysięgam...
Brunet równie szybko puścił wyższego z brakiem jakiejkolwiek delikatności i ruszył prosto przed siebie, za to Gojo podążył za nim bez grama lęku w sobie na występ jakże groźnego Geto. Aż zaśmiał się zadziornie, czym też specjalnie prowokował niższego, choć wiedział, że szansę na prawdziwy wybuch chłopaka były naprawdę małe...
Na kolejnych zajęciach śniadoskóry wydawał się naprawdę skupiony podczas robienia notatek, a przy tym skrzywił się, zapewnie jeszcze podminowany przez przyjaciela, który ze znudzeniem prawie leżał obok. Gojo nie interesował się za bardzo tym, o czym była lekcja... Przecież już zaraz wakacje, a ci jeszcze mieli się czegoś uczyć. Jakby po co... Jasnowłosy wodził wzrokiem po wszystkich, wzdychając cicho, czasem zerkał na zeszyt bruneta, ale ten mu specjalnie zasłaniał ramieniem, przy czym przygryzał wargę. A, gdy Gojo coś mu szeptał, wtedy ten go chamsko spławiał, mówiąc, żeby przestał błaznować i zajął się czymś pożytecznym. Ale Satoru nie potrafił, jak zwykle go nosiło, żeby tylko coś odwalić... Długo wytrzymywał, zaledwie poruszając nerwowo nogą aż nie wytrzymał... Szybko znalazł sobie sposób na zabicie nudy, a przy okazji wrócił do wkurzania przyjaciela... Z niewinnym uśmiechem, powoli wyjął z plecaka swoje dziecko, po czym uruchomił na najniższym poziomie, który też był najcichszy, a następnie zaczął powoli zbliżać do śniadoskórego. Najpierw do jego uda, z którego powoli przechodził na łokieć, a wtedy Suguru ścisnął długopis w ręce, którym rzucił w głowę Satoru i wrzasnął:
- Kurwa mać!
Zaraz po tym od razu złapał się za głowę, próbując złapać oddech i się uspokoić. Jednak to mu nie wystarczało i zaledwie po kilku sekundach ułożył dłoń w pięść, po czym wycelował ją prosto w ramię rozbawionego Satoru.
- Ała! - zawołał jasnowłosy z mimowolnym uśmiechem, łapiąc się za rękę - Za co?!
- Wkurwiasz mnie! Mam cię naprawdę dość! - wrzeszczał bez opanowania.
- Ostatnia ławka! - nagle usłyszeli głos zirytowanego nauczyciela - Czy ja wam w czymś przeszkadzam?
- Nie... - wycedził Suguru przez zęby, ledwo opanowując swój stan. Spoglądając na przyjaciela, aż znów go szturchnął ręką - Czego się cieszysz, szmato? Zaraz stracisz powody do radości...
- Tak? - posłał mu zadziorny uśmiech - A to dlaczego, Suguru?
- Ach, zresztą... - machnął na niego ręką - Szkoda na ciebie czasu...
- Co?! - oburzył się - Teraz to przesadziłeś!
- Wiesz co? - spojrzał na niego, marszcząc brwi - Już ten wibrator jest łatwiejszy do zniesienia niż ty!
Gdy tylko pojął co powiedział, aż otworzył szerzej oczy, łapiąc się ręką za usta, za to Gojo ułożył usta w uśmiech ze zdumienia, lustrując dokładnie bruneta.
- Jesteś pewny, Suguru? - spytał pewnie jasnowłosy - Sprawdzałeś, że wiesz?
- Zamknij się - warknął - Tego nie było.
- Było, było... Chcesz mi o czymś powiedzieć, o czym nie wiem?
- Nie! Po prostu... źle ułożyłem słowa, przecież wiesz...
- Mmmm, Suguruś lubi w dupę... - śmiał się.
- Przestań, Satoru! Nie udawaj debila! Wiesz co miałem na myśli!
- Może wiem, a może nie... Teraz interesuje mnie bardziej, czy ten wibrator jest łatwiejszy do zniesienia niż ja... - uśmiechał się.
- Skąd mam wiedzieć? - westchnął.
- No, więc musimy sprawdzić.
- Co?! - spojrzał na niego ze skołowaniem.
- Natychmiast. Inaczej umrę z niewiedzy...
- Odbiło ci...
- Co? - nagle znów posłał mu wymowne spojrzenie wraz z uśmiechem - Nie masz psychy?
- Kurwa... - spojrzał w bok.
***
Dwójka właśnie stała w łazience, a konkretniej w jednej z kabin. Satoru aktualnie nakładał prezerwatywę na dzisiejsze narzędzie zbrodni, jakie uznał za swoje dziecko, za to zdegustowany Suguru przyglądał się temu z grymasem na twarzy. Nie mógł uwierzyć, że znowu dał się wciągnąć w kolejny żałosny pomysł swojego kreatywnego przyjaciela, który nie potrafił dnia przeżyć w spokoju... Ale kiedy on wątpił w to całe zamieszanie, Gojo z ekscytacją wszystko przygotowywał...
- Zaraz następna lekcja, Satoru... - warknął brunet, rozglądając się mimowolnie.
- No już skończyłem - z uśmiechem pomachał mu zabezpieczonym wibratorem przed twarzą - Ściągaj gacie, Suguru!
- Nie zdążymy...
- Niemądry Geto... - przyznał, śmiejąc się melodyjnie - Będziemy to robić na lekcji.
- Zwariowałeś?! - skrzywił się ze wściekłości - Nigdy więcej takich akcji!
- Uuu... Nie masz psychy... - niemal zaśpiewał.
- Satoru! - wrzasnął w desperacji.
- Nie masz psychy! Nie masz... - nagle przerwał, zauważając, że brunet rozpina spodnie.
Gojo z zaciekawieniem zaczął lustrować przyjaciela, który najpierw zsunął z bioder spodnie, a potem bieliznę. Następnie niemal wyrwał starszemu urządzenie z rąk i zaczął oglądać ze wszystkich stron, aż marudził:
- Jak ja mam to niby włożyć...
- Pomóc ci? - spytał, ledwo powstrzymując śmiech.
Suguru posłał mu krzywe spojrzenie, jakby zaraz miał go zamordować, po czym wrócił do zastanawiania się. Trwało to tak długo, że w końcu zadzwonił dzwonek na lekcje, a wtedy wyższy westchnął ciężko, po czym sam wyrwał mu wibrator. Następnie zdecydowanym ruchem złapał go i przekręcił, tym samym popychając na boczną ścianę. Geto skrzywił się ze złości i naprawdę miał ochotę teraz przywalić jasnowłosemu, gdy nagle drgnął, spinając mięśnie, a przy tym zacisnął wargi, czując głęboko w sobie ciało obce. Zaraz po tym odwrócił się z powrotem i warknął:
- Pojebało cię?!
- Nigdy byś tego nie zrobił... - wzruszył ramionami obojętnie - Wiesz, nie zmuszam ani nic, ale myślę, że warto, żebyś sobie też założył gumkę... Inaczej wszystko zalejesz, zaczynając od twoich spodni... - aż prychnął ze śmiechu, wręczając mu saszetkę.
- Nie mów mi co mam robić... - jedynie burknął, po czym faktycznie skorzystał z rady starszego.
W końcu brunet zaczął z powrotem się ubierać, choć teraz było nieco mniej komfortowo niż zwykle, a to mało powiedziane. Gdy wyszli z kabiny, dopiero zrozumiał i zdał sobie sprawę, jak ciężko będzie mu iść w takim stanie... Ale wystarczyło jedno prowokujące spojrzenie Satoru, a ten zawrzał i z grymasem na twarzy wyprostował się, a raczej próbował, idąc przed siebie. Tak naprawdę szedł mocno zgarbiony, a do tego spięty, byle nie ruszać się za bardzo, bo czuł aż za dobrze, że jeśli to zrobi, to poczuje to także w sobie, a wtedy będzie mu jeszcze trudniej... Z kolei Gojo jak zwykle maszerował zadowolony z siebie tuż obok przyjaciela, chociaż szczerze mówiąc... Już byli spóźnieni.
Nareszcie dotarli do klasy, przez co przerwali zajęcia, bo każdy zwrócił na nich uwagę. Jednak ci niewiele myśląc, po prostu przeszli po całej sali, żeby za chwilę dotrzeć do swojej ostatniej ławki, jakiej na całe szczęście nikt im nie zajął. Bladoskóry usiadł spokojnie i jak zwykle rozłożył się na krześle, za to Geto ledwo co zajął krzesło, próbując siedzieć podobnie do starszego, ale z boku. Zrobił tak, aby nie poruszać za bardzo tym czymś w sobie, w co nadal nie wierzył, że tam jest...
- Rozluźnij się... - szepnął Satoru, posyłając młodszemu niewinny uśmiech.
- Zamknij się... - warknął, patrząc na niego zabójczo - Nie waż się nawet tego włączać, dzbanie...
- Bo co?
- Nie wkurwiaj mnie...
- Nie mogę ci ułatwiać zadania - wzruszył ramionami - Może włączę, może nie... Nigdy nie wiesz, Suguru.
- Satoru, bo ci jebnę...
Wyższy nic nie odpowiedział, tylko pokręcił głową z uśmiechem. Ale na złość brunetowi wsunął dłoń do kieszeni spodni i znów zaczął niedbale przesuwać palcami po małym pilocie, gdy niechcący kliknął jeden z guzików, jak wcześniej. Geto aż drgnął i spiął mięśnie brzucha, otwierając szerzej oczy, a na wszelki wypadek złapał się za usta. Na szczęście trwało to tylko chwilę, ale jego lekko pobudzone ciało już dostało dziwnych dreszczy, przy czym oddech mu nieznacznie przyśpieszył, ale chyba bardziej z szoku i skoku adrenaliny niż podniecenia... On jednak rozłożył szerzej nogi i ramiona, z jednej strony położył całą rękę na ławce, za to z drugiej złapał mocno za oparcie krzesła. Dał sobie chwilę na ochłonięcie, po czym z całej siły kopnął wyższego w udo.
- Co to kurwa miało być? - warknął na wydechu, spoglądając na przyjaciela z wyrzutem.
- Przez ciebie będę cały w siniakach, Suguru... - burknął z niezadowoleniem, po czym zmienił ton głosu na normalny - Oj, niechcący mi się kliknęło... A co, spodobało ci się? - uniósł kąciki ust zadziornie.
- W życiu! - zmarszczył brwi - Jedyne co czuję to dyskomfort! Kto normalny podnieca się, gdy mu się wkłada coś w dupę?!
- Ty się podniecałeś, gdy... - zaśmiał się delikatnie, jakby z lekką nieśmiałością.
- Zamknij się!
- Może po prostu lubisz takie rzeczy... - zaraz po tym znów włączył wibrator na sekundę, na co brunet zdołał przygryźć wargę, tłumiąc mimowolny odgłos, ale poruszył się dość dziwacznie.
- No kurwa, zjebie! Zabiję cię, przysięgam!
- Ale najpierw popatrzymy czy wibrator w dupie jest łatwiejszy do zniesienia ode mnie...
- Zaraz sam ci go wsadzę w dupę... - warknął, krzyżując ręce na torsie i odwracając wzrok pełen irytacji.
Przez resztę lekcji Geto już nie odzywał się do przyjaciela, niby obrażony, niby zajęty czymś innym... Wciąż myślał o tym, że on naprawdę siedzi teraz z wibratorem w sobie, a już sama jego obecność tam powoli zaczynała na niego wpływać, zwłaszcza, gdy ten już wibrował kilka razy... Chłopak mimowolnie zrobił się cieplejszy, a co gorsze, zaczynał odczuwać delikatną potrzebę, przez co aż w duchu panikował... Nie chciał się podniecać wibratorem, a już na pewno nie w sobie, w ogóle, czego by w sobie nie miał... Tamtych akcji z Gojo nie potrafił sobie wytłumaczyć, nie rozumiał jak wtedy jego ciało mogło to wszystko znosić, ale teraz... Teraz nie było opcji, że nawet to go pobudzi... Ale czując pewien dziwny dyskomfort, odruchowo dotknął dłonią swojego krocza, wciąż udając, że patrzy na tablicę i słucha na lekcji, a wtedy doznał dopiero prawdziwego zdumienia zmieszanego z obrzydzeniem... Znowu. Przesuwając ręką po wybrzuszeniu w dolnej odzieży, zaczął sobie uświadamiać, że nawet to zdołało go podniecić. Satoru niemal od razu kątem oka to dostrzegł i aż złapał się za usta, ledwo powstrzymując śmiech, a szczególnie na widok zagubionej miny bruneta... Ten wyglądał teraz jak słaby, ale nieakceptujący tego za nic bezbronny zwierzak. Nawet na twarzy wystąpiły mu lekkie wypieki, które tylko dodawały mu uroku tego słodkiego kociaka, który musiał się poddać...
Gojo spojrzał na zegarek szybko, pojmując, że do końca lekcji zostało niewiele, dlatego też zdecydował, że trzeba się pośpieszyć... Niewiele myśląc uruchomił ponownie wibrator na średniej prędkości, na co Suguru odchylił głowę do tyłu, ponownie napinając mięśnie twarzy jak i reszty ciała, już naprawdę ledwo powstrzymując jęk. Tym razem jednak bał się otworzyć usta, dlatego już nawet nie wrzeszczał na przyjaciela... Zamiast tego drżącym ciałem rozłożył się na ławce, chowając twarz w zgiętych ramionach, choć ta pozycja ani trochę mu nie pomagała, wręcz go pogrążała. Nie mówiąc już o dźwięku uderzającego urządzenia o krzesło, na co o dziwo nikt nie zwracał uwagi... Za to przez Suguru przepływały coraz mocniejsze, bardziej drażniące prądy podniecenia, od których ten ledwo powstrzymywał odruchy... Rozgrzane biodra same chciały, a wręcz musiały wejść w pewien rytm, ale chłopak już ostatkami sił je powstrzymywał, za to trząsł się cały bardziej niż, gdyby pozwolił ciału swobodnie iść zgodnie z potrzebą...
Nagle zadzwonił dzwonek, wszyscy się zerwali, a wraz z tym Suguru uderzył w ławkę pięścią z całej siły, przy czym już gryzł własną rękę, zalewając się śliną...
- Co się dzieje na ostatniej ławce? - spytał nauczyciel, zauważając bardzo dziwne zachowanie jednego z ucznia, tego mniej grzecznego ucznia. Aż marszczył brwi, zupełnie nie rozumiejąc.
Brunet aż otworzył szerzej oczy, a jego całego oblał zimny dreszcz. Przecież on tu właśnie dosłownie cierpiał z podniecenia, a jakiś stary zgred nieświadomie to oglądał...
- Suguru źle się czuje - nagle odpowiedział spokojnie Gojo, z niewinnym uśmiechem na twarzy - Potrzebuje chwilę posiedzieć w samotności, najlepiej z zamkniętymi drzwiami, żeby mu nie przeszkadzały hałasy na korytarzu...
- Cóż... - skołowany chwilę patrzył na "niewinnego" ucznia, aż dla świętego spokoju przyznał - Dobrze, niech będzie... A ty?
- Suguru woli, żebym został...
- Mhmm...! - brunet ledwo zdołał tyle z siebie wybełkotać znacznie podniesionym tonem.
- Jak chcecie - westchnął - Ale po przerwie ma was tu nie być, chłopcy.
Geto tylko czekał w pulsującym, gorącym zniecierpliwieniu, aż mężczyzna wyjdzie, a, gdy tylko usłyszał zamknięcie drzwi, natychmiast wyłonił się z własnych ramion, dysząc ciężko z ledwie otwartych, ciepłych powiekach. Ale w tym samym momencie Gojo włączył ostatnią prędkość, aż Geto odruchowo wyprężył się, wydając z siebie najbardziej erotyczny dźwięk, jaki ta szkoła mogła kiedykolwiek usłyszeć, po czym złapał się za usta i ledwo spojrzał na starszego z wyrzutem, choć bardziej była to desperacja... Teraz chociaż mógł poruszać ciałem zgodnie z odczuciami, z którego zaraz zrzucił pierwszą część mundurka, po czym podwinął rękawy koszuli.
- Nienawidzę cię, Satoru... - wystękał brunet z grymasem, drżącymi rękoma rozpinając sobie spodnie, żeby następnie je zsunąć.
- Słyszałeś, co mówił... - przyznał z niewinnym uśmiechem, jakby aktualna sytuacja to było nic takiego - Musimy się śpieszyć...
- Nie wierzę, że dałem się w to wciągnąć... - już ściągał z siebie bieliznę, która również opadła na ziemię, a on aż rozsunął nogi szeroko, zsuwając się z krzesła jak najbardziej.
Geto, chciał czy nie chciał, wiedział, że już nie ma odwrotu, teraz już mógł tylko dojść... Dlatego krzywiąc gorącą twarz, aby jakoś stłumić jęki, sięgnął drżącą ręką do źródła wszelkiego zła, aby pobudzić się jeszcze bardziej, ale to wcale nie było tak łatwe... Gojo to zauważył i niewiele myśląc, wyręczył przyjaciela w tym, łapiąc sprzęt zdecydowanie. Zaczął nim rytmicznie poruszać, aż brunet odchylił głowę do tyłu i znów zastękał o wiele głośniej niż powinien... Mimo to zaraz zdołał powiedzieć łamiącym głosem na wydechu:
- Co ty robisz, frajerze?
- Pomagam ci... - syknął, jakby karcąco - A ty się ucisz, bo zaraz ktoś tu wejdzie, debilu...
- Nie mogę... Ahh... Nie umiem...
- To się naucz.
W Suguru uderzały coraz większe dreszcze, co zwiastowało bliski koniec, ale przez to też musiał być coraz głośniej... Zaczął się rozglądać na wszystkie strony, aż nagle złapał starszego za kołnierz i pociągnął prosto na swoje usta, zaczynając dziki pocałunek. Zdezorientowany Gojo nie rozumiał, co się dzieje, ale był tak zajęty dogadzaniem śniadoskóremu, że całował się z automatu, nawet, jeśli właśnie wymieniał ślinę z własnym przyjacielem w najbardziej obleśnie perwersyjny sposób, a ten jeszcze bełkotał coś narwanie i bez opanowania... A Suguru zrobił to dlatego, że wiedział, że stwarza im naprawdę duże niebezpieczeństwo, że zostaną nakryci, co niezbyt im się opłacało... Jeszcze niedawno dostawali ochrzan od rodziców za naukę, a taka akcja już by totalnie ich udupiła... Chyba dostaliby zakaz na wszystko do końca życia...
Całe szczęście Suguru tracił już siły, chaotycznie mieszając swój rytm bioder ze zwinnym nadgarstkiem Satoru, a sam dołożył własną rękę do pulsującego przyrodzenia. Już wykrzywiał się z napiętym, drżącym ciałem, gdy nagle poczuł to kulminacyjne uderzenie wrzącego podniecenia, wraz z którym wybuchnął, przerywając pocałunek, aby westchnąć głęboko...
Wyczerpany z sił brunet opadł na krzesło, dysząc ciężko z ledwo otwartymi oczami. Gojo bez problemu wyjął z niego już wyłączony wibrator, aby dalej nie drażnić przyjaciela, przecież nie był potworem...
- Jak było..? - spytał lekko onieśmielony Satoru, tez na poważnie.
- Zamknij mordę... - warknął, powoli uspokajając oddech. Jednak zaraz wyprostował się i zaczął ściągać z siebie zabezpieczenie - Nienawidzę cię, Satoru...
- Już to mówiłeś, Suguru... - aż się zaśmiał nieśmiało.
- Masz szczęście, że nie mam teraz siły... Inaczej już bym cię udusił...
- Jeszcze będziesz miał okazję to zrobić...
- Dobra, trzeba to szybko ogarnąć i spierdalać stąd. Już i tak za długo tu siedzimy...
- Fakt, zaraz kolejna lekcja...
Brunet szybko doprowadził do porządku siebie i swoje dolne odzienie, po czym niewiele myśląc podszedł do okna, które otworzył i wyrzucił przez nie zużyte prezerwatywy. Gojo na to aż uśmiechnął się i spytał:
- Suguru... Od czego masz śmietnik?
- No chyba cię pojebało, że będę gumy wyrzucać do szkolnego śmietnika... Jeszcze ktoś tu zajrzy, odkryje, że my tu byliśmy i zaczną coś gadać...
- Ale ty się trzęsiesz... - przewrócił oczami - Jesteś tak spięty, jakbyś miał kija w dupie... Och, sory... Nie kija...
Suguru spojrzał na rozbawionego Satoru tak zabójczym spojrzeniem, że ten aż rzucił się do ucieczki już poza salę, a brunet za nim.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top