VIII

Po weekendzie pełnym wrażeń wróciła beznadziejna szkoła, co niezbyt podobało się zarówno Geto, jak i Gojo. Dwójka humorem wciąż jeszcze trwała przy festiwalu, w którym śmiało uczestniczyli. Byli tak pochłonięci, że nie mieli w głowie żadnych wyzwań wobec siebie, a przynajmniej nie takich na miarę przebieranek za osobę płci przeciwnej. Obydwaj spotykali się z samego rana, jedli coś razem, a potem od razu biegli na cały dzień zabawy. Tyle, że Suguru ubolewał nad jedną rzeczą... Kiedy przychodził już w swoich ciuchach i ogólnie swoim wizerunku, tajemnicza piękność nigdy nie kręciła się nigdzie w pobliżu. Zresztą po tym jednym spotkaniu brunet w ogóle nie mógł jej znaleźć, a szukał dość namiętnie, w końcu miał szczerą nadzieję poznać ją bliżej. Już godził się na nieudany status swojego planu, kiedy dostał sms-a...

Brunet właśnie stał gdzieś na środku korytarza, nie zwracając uwagi na to, czy komuś to przeszkadza, czy nie. Rozglądał się na wszystkie strony, szukając swojego przyjaciela, gdy do jego uszu doszedł dźwięk wiadomości. Chłopak przekonamy, że Gojo go znowu wystawia lub robi jakiś żart, niechętnie sprawdził wyświetlacz, ale wtedy otworzył szerzej oczy, a jego serce zaczęło bić szybciej, choć to pewnie z ekscytacji. Aż sam nie wierzył, że dostał właśnie taką odpowiedź.

Nagle poczuł, że ktoś gwałtownie w niego uderza, a wiedział doskonale, że to jego przyjaciel, dlatego bez pośpiechu schował telefon do kieszeni razem z dłońmi, za to na wyższego spoglądał z wyrzutem, marszcząc brwi.

- Mój Suguruś! - uśmiechał się niewinnie Gojo, jakby nic - Co dzisiaj robimy po szkole?
- Nie mam dzisiaj czasu... - burknął, patrząc w bok.
- Co? Nie wierzę! - oburzył się - Dla mnie nie masz czasu?!
- Cóż... - rozglądał się i masował jeszcze ciut obolały kark, szukając wymówek - Wiesz, muszę ogarnąć lekcje... I jeszcze odpocząć po festiwalu...
- To było kilka dni temu... - patrzył na niego podejrzliwie - Co ty kombinujesz?
- Nic nie kombinuję. Naprawdę muszę się ogarnąć z ocenami, bo ostatnio dostałem ochrzan od starych...
- Masz dobre oceny... - uśmiechnął się i zaczął wymieniać - Z matmy, chemii, języków...
- Poza nimi, mamy jeszcze trochę
przedmiotów...
- Ta... - przyznał, wzdychając ciężko - Mi też ostatnio zrobili dramę o te jedynki...
- Widzisz, też powinieneś się pouczyć...
- Ale najpierw pójdziemy coś zjeść... Tego mi nie odmówisz!
- Dobra... - przewrócił oczami z mimowolnym uśmiechem - Ale ja wybieram! - już zaczął iść w stronę klasy, słysząc dzwonek.
- Nie ma mowy! - zaśmiał się, podążając za niższym.

Suguru nie kłócił się zbytnio z przyjacielem, bo teraz miał w głowie zupełnie co innego. Cały czas myślał tylko o tym, aby jak najszybciej odpisać na wiadomość, jaką dostał jeszcze na korytarzu. Był pewny tego, co chce odpowiedzieć, ale Gojo mu skutecznie przerwał. A, gdyby chłopak zaczął przy nim pisać, ten zaraz by dopytywał, a z jakiegoś powodu brunet nie chciał się dzielić tą informacją z jasnowłosym.

Po lekcjach przyjaciele szybko skoczyli na wspólny posiłek do jednej z ich ulubionych knajp, a mieli ich parę. Chociaż znali smaki wielu zakątków świata, oni najbardziej lubili kuchnię azjatycką i na taką też dzisiaj postawili. Najśmieszniej było, kiedy dwójka dobierała się do pewnych dań lub narzędzi...

Satoru siedział naprzeciwko Suguru, kiedy po lokalu płynęły najróżniejsze, intensywne zapachy. Ogólnie było dość duszno, co pogłębiał bordowy kolor ścian, a do tego czarne meble. Samo wnętrze nie należało do największych, a mimo wszystko miejsce nie narzekało na puste stoliki. Przyjaciele przyszli akurat, kiedy trwał spory ruch, przez co czas otrzymania zamówienia wydłużył się. Znudzony Gojo czekał wieczność w swoim nienaturalnie opanowanym stanie, wzdychając i zerkając co jakiś czas na równie zniechęconego bruneta, który leniwie podpierał głowę na łokciu, a jednak niecierpliwie stukał palcami w stół. Do tego cały czas rozglądał się gdzieś, jakby wcale nie interesował go partner podróży...

Nagle Gojo złapał bambusowe pałeczki i zaczął się nimi nieudolnie bawić. Z początku jedynie przekładał je w palcach lub uderzał nimi o stolik, niby perkusja. Wreszcie rzucił jedną w nieobecnego Geto, a wtedy ten spojrzał na wyższego, marszcząc brwi:

- W dupę sobie wsadź te pałeczki - warknął.
- Ojoj, a coś ty taki zły? - zaśmiał się, nic sobie nie robiąc z humoru przyjaciela.
- Mówiłem, że nie mam za bardzo czasu... - aż drgnął - Czemu wszyscy wybrali sobie akurat tę porę...
- Luz, stary... Lekcje ci nie uciekną...
- Ta... - westchnął, spoglądając w telefon, gdy już go wyjął.

I od tego momentu Suguru przepadł w świecie elektroniki. Z początku nawet udawał, że słucha jasnowłosego, przytakując mu, ale potem już nie trudził się nawet z tym. Również, gdy dotarły do nich dania, brunet nie odrywał wzroku od ekranu, co powoli zaczynało drażnić Satoru... W końcu przyszedł z przyjacielem, aby razem zjedli i spędzili czas, a ten bezczelnie korzystał z telefonu. Chłopak nie zamierzał tego tolerować i jednym, sprawnym ruchem wytrącił z rąk niższego urządzenie, po czym natychmiast włożył do kieszeni spodni.

- Oddawaj to, frajerze! - wrzasnął emocjonalnie Geto.
- Oddam ci jak zjesz - stwierdził stanowczo - Nawet nie zauważyłeś, że już mamy żarcie...
- Zauważyłem, tylko... - zmarszczył brwi, czując wewnętrzną frustrację. Nie chcąc kontynuować, od razu zabrał się za swoją zupę.
- Tylko co? - uniósł kąciki ust zadziornie, również jedząc swoje danie, ale przy tym wciąż gadał - Znowu mnie zdradzasz?

W tym momencie brunet zdążył tylko zarejestrować dane słowa, a chwilę później zadławił się, wypluwając całą zawartość ust z powrotem do czarnej miski.

- Że co? - warknął ochrypłym przez wypadek głosem, a w międzyczasie ocierał twarz - Zdradzam cię?
- No. Zawsze, gdy kręcisz z tymi pseudo słodkimi laskami...
- Pojebało cię... - pokręcił głową z politowaniem, kontynuując spożywanie.
- Jestem słodszy - zabrzmiał jak mały chłopiec.
- W dupie to mam - westchnął - Jestem głodny, więc zamknij mordę i daj mi zjeść w spokoju...

Satoru już nie odpowiedział, tylko zgodnie z prośbą przyjaciela, przestał mu zawracać głowę, a sam zabrał się za jedzenie. Chociaż to mu nie pasowało, bo on musiał gadać, a pełne usta uniemożliwiały mu to... Jeszcze niechętny do rozmowy Suguru, który teraz jadł z apetytem, jakiego nigdy nie posiadał. Wprawdzie nie należał do niejadków, ale potrafił jeść dość spokojnie... Teraz swoją zachłannością prawie dorównywał przyjacielowi.
***

I tak mijał kolejny tydzień, od kiedy dwójka ograniczyła kontakt z powodu poprawy ocen. Satoru chodził przez to przygnębiony, ale najbardziej jednak znudzony. Nikt przecież nie mógł mu zastąpić kogoś takiego iak Geto, a ten tak bezczelnie go olewał dla szkoły...

Było już po lekcjach, a Gojo od jakiegoś czasu siedział w domu, szukając sobie pewnej rozrywki. W apartamencie jak zwykle przebywał sam, bo nie było nawet pomocy domowej. Najczęściej przychodziła tam starsza kobieta, która traktowała jasnowłosego jak własnego wnuka, wciąż wychwalając jego anielską urodę. Gdy był małym chłopcem, często częstowała go cukierkami, szczególnie, gdy zrobił coś dobrze. Teraz jednak chłopak gustował w nieco innych słodyczach, ale wszyscy udawali, że on dalej jest niewinnym dzieckiem. Nawet kobieta miała problem z zaakceptowaniem zmiany dorastającego nastolatka, a co dopiero jego rodzice...

W każdym razie Satoru właśnie wzdychał z nudów, rozłożony na całą długość czarnej sofy, a przy tym błądził po internecie. Nagle zauważył, że Geto jest aktywny na pewnym czacie, co natychmiast dało mu do myślenia. Więc ten frajer zamiast się uczyć to robi coś na telefonie... Gojo zmarszczył brwi oburzony, po czym od razu wybrał numer do przyjaciela. Chwilę czekał, aż w końcu usłyszał:

- Czego? - westchnął ciężko, zadyszany Geto.
- Ty! - tyle zdążył wrzasnąć, bo zaraz odczuł mimowolny szok, nawet otworzył szerzej oczy - Co ty robisz, pajacu?
- Jestem zajęty... - warknął przez zęby, jakby powstrzymywał głos. Zamiast tego w tle zabrzmiał damski, wysoki ton, co rozzłościło Satoru.
- Miałeś się uczyć, zjebie! - wrzasnął.
- Uczę się...
- Ta. Co to za dziunia?
- Jaka dziunia, debilu? Jestem sam w domu... - prawie wystękał, nie zaprzestając w staraniach zachowania pozorów.
- Zabawiasz się tam beze mnie?!
- Jak to ,,bez ciebie"!? - teraz to jego głos zabrzmiał dosyć ostro.

Ale Gojo już się rozłączył, a następnie niemal wybiegł z dużego mieszkania, potem zbiegł ze schodów, aby zaraz wsiąść do najbliższej taksówki i pojechać prosto do Suguru.

Jakieś piętnaście minut później kierowca podjechał pod podany adres, a Satoru ponownie wybiegł z pojazdu, prosto pod drzwi swojego przyjaciela. Zaczął nerwowo pukać w drzwi oraz dzwonić, jakby zupełnie opuścił go rozsądek. Nie za bardzo teraz myślał co robi, on po prostu musiał działać. Tym razem jednak brunet szybko mu otworzył, ubrany w niepełny mundurek szkolny. To znaczy miał na sobie czarne spodnie i rozpiętą, białą koszulę, a na jego szyi widniały urocze rumiane ślady. Za to z wnętrza domu unosił się ciężki zapach drogich perfum, za którymi Gojo podążył, wpraszając się na siłę do środka. Skołowany Geto, z lekkim grymasem na twarzy, postanowił nie protestował, a jedynie przepuścił przyjaciela, jakby miał jakiś wybór. Gdy zamknął drzwi, przesunął dłonią po wciąż ciepłej szyi, a wtedy jasnowłosy spytał z wyrzutem:

- No i gdzie ta twoja szmata?
- Właśnie mi weszła na chatę - warknął.
- Nie wygłupiaj się, Suguru. Była tu jakaś laska...
- Już poszła - odpowiedział, po czym sam spytał z irytacją - A co ona ciebie obchodzi?
- Więc to jest ta twoja nauka... - burknął obrażony - Mogłeś mi po prostu powiedzieć...
- Nie mogłem.
- Dlaczego?!
- Zawsze robisz mi przypał! - zmarszczył brwi - A ta naprawdę mi się podoba...
- Niezbyt wartościowa, jeśli ledwo się poznaliście, a już rozkłada przed tobą nogi... - westchnął na odczepnego.
- Co ty możesz o tym wiedzieć? - spojrzał na niego kpiąco - Czy któraś z twoich randek nie skończyła się w łóżku?
- A było kilka..! - zaczął się bronić.
- Ta, chyba w przedszkolu...
- Suguru! - nagle skrzywił się ze zmartwieniem - Wiesz o co mi chodzi! Wystawiłeś mnie dla jakiejś laski!
- No i? - westchnął, patrząc w bok arogancko, a przy tym krzyżował ręce na torsie.
- No nie mów, że się zabujałeś... - zaśmiał się pobłażliwie.
- Może się zabujałem... - burknął obojętnie, po czym spojrzał na wyższego - W każdym razie nie wtrącaj się w moje ruchanie. Znajdź sobie swoje.
- Czyli sam nie bierzesz jej na poważnie... - uśmiechnął się wymownie.
- To nie tak! - oburzył się i zaczął już spokojniej tłumaczyć - Oczywiście, że to na poważnie, ale... Stary, ona jest tak niesamowita, że nie mogę się powstrzymać... A najgorsze, że nie muszę jej do niczego przekonywać i zawsze jest gotowa... - aż westchnął.
- Czemu zawsze tobie tak dobrze się trafia? - posłał mu śmiech z nieznacznym wyrzutem - Ale skoro jest taka świetna, na co tu narzekać?
- Prawie każde nasze spotkanie kończy się w łóżku... - wyznał ze skołowaniem.
- Zazdro... - zawołał - Ja ostatnio co ruchałem to... Ciebie. - Chwilę nad tym myślał, po czym parsknął śmiechem, a Suguru szukał miejsca, gdzie mógłby się zapaść pod ziemię. W końcu ten fakt wcale nie był zbyt wygodny.
- Jeszcze spędzam z nią coraz więcej wolnych chwil, a przez to nie mam czasu na nic innego...
- Biedny Suguru... - zaczął z niego żartować - Ma całodobowy, bezpłatny dostęp do ruchania, a on jest ambitny i musi robić coś jeszcze...
- To nie jest zabawne, debilu! - warknął.
- Ale to co to za laska? Skąd ją znasz?
- To ta, którą widzieliśmy na festiwalu... - uśmiechnął się zadziornie.
- Co ty gadasz?! - aż zawołał w szoku - Ta lesba?!
- Okazuje się, że lubi też męskie zabawki, szczególnie twarde...
- Myślałem, że leci na ciebie ze względu na to, jaki byłeś hot w stroju laski...
- Od początku wiedziała, że jestem facetem...
- Nie no, ale powiem ci, że... - przyznał z wymownym uśmiechem - Ona cię bajerowała samym wzrokiem. Od razu było widać, że strasznie na ciebie leci... Zresztą... - zachichotał, odtwarzając w głowie tamten incydent z festiwalu - ty na nią też...
- Nie przypominaj mi o tym! - warknął, czując na twarzy zmieszanie.

Potem, gdy Geto wziął szybki prysznic i przebrał się, dwójka znów poszła razem coś zjeść lub ogólnie poszwendać się po mieście.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top