Rozdział 9
26 sierpnia 2008
Dojeżdżała do domu swej koleżanki. Chociaż można było by powiedzieć, że to ona jest jej przyjaciółką. Poznały się dwa lata od wyjazdu Ino. Sakura miała wtedy 15 lat do klasy doszła nowa dziewczyna, którą okazała się właśnie Hinata. Od razu się zakumplowały, gdy skończyły gimnazjum postanowiły założyć fundacje, przez rok o tym nawet nie rozmawiały, ale wróciły do tego w drugiej klasie liceum. Wtedy zaczęły już wszystko planować. I udało im się, starały się i teraz mogą być z siebie dumne. Niestety były też kłopoty z starszą kobietą, którą Sakura nie znosi. Jedyna osoba, którą mogła nazwać wrogiem. Zaparkowała przed bramą. Ściągnęła okulary przeciwsłoneczne i podeszła do domofonu. Zadzwoniła. Dwa sygnały i usłyszała już smutny głos granatowłosej.
- Wejdź do środka – nic nie zdążyła odpowiedzieć bo brama już się otworzyła. Weszła przez nią. Minęła duży ogród, który rozciągał się do samego domu. Zapukała do drzwi. Otworzyła jej przejęta białooka, po której było widać, że płakała.
- Co się stało Hinatka? – weszła do środka.
- No bo...sama spójrz.- obróciła się wokół własnej osi i pokazała na siebie ręką.
- No co?
- Z grubłam i nie mieszczce się w suknie, którą kupiłyśmy – różowowłosa odetchnęła z ulga i pokręciła głową.
- Oj Hinatka, Hinatka. Damy do poprawki...Hinatka co ci jest. Jesteś cała blada – granatowłosa szybko pobiegła do ubikacji, a różowowłosa za nią – Hinata – skrzywiła usta w grymasie – Często ci się to zdarza?
- Od jakiegoś czasu. Co chwile wymiotuję i tracę przytomność.
- Moja droga. Może ty jesteś w ciąży. Byłaś u lekarza.
- Ja... -zbladła jeszcze bardziej – Gdyby rodzice się dowiedzieli, że przed ślubem.
- Nie martw się ślub za dwa tygodnie. Nic nie będzie widać.
- Jak ja już z grubłam – popłakała się. – A jak Naruto by nie chciał jeszcze mieć dzieci.
- Kochana, to jeszcze nic pewnego. Musisz na początku zrobić test ciążowy, a Naruto to jeden z tych idealnych mężczyzn. Na pewno by cię nie odrzucił, wręcz przeciwnie jestem pewna, że się będzie cieszył na wieś o potomku.
- Ale nie mów mu nic. Na początku muszę sprawdzić.
- Nie bój się to nic takiego. Przecież kochasz dzieci.
- Ale czy jestem już gotowa, żeby je mieć.
- No pewnie. Hinatka będziesz najwspanialszą matką na świecie.
- O ile jestem w ciąży.
- To się zobaczy... – przerwał jej telefon, który nieustannie dzwonił – Hmm ciekawe kto to.
- Odbierz, bo się nie dowierz, ja idę po coś do picia. Zejdź później do ogrodu.
- Ok...- nacisnęła zieloną słuchawkę – Słucham.
- Część Sakura – usłyszała męski uwodzicielski głos. Uśmiechnęła się.
- Itachi....
- Tak, wiesz tak sobie pomyślałem. Jest taka piękna pogoda. Może zjadłabyś zemną obiad. Co o tym myślisz?
- Fantastyczny pomysł, ale...
- Mną się nie przejmuj – krzyknęła granatowłosa, która wszystko podsłuchiwała. Różowowłosa posłała jej mordercze spojrzenie.
- To co zgadzasz się. Proszę nie chcę mi się samemu jeść.
- A twój brat? – zapytała.
- Mój brat jest w galerii sztuki.
- No cóż...
- Nie daj się prosić. Wymówki nie masz, bo słyszałem słowa zapewnienia twej koleżanki.
- Dobrze.
- Wiedziałem, że nie odmówisz to może w „Hēi Fēng Zheng" (tłum. „Czarny Smok").
- Dobrze, a o której?
- Może za godzinkę.
- Spoko będę. Do zobaczenia.
- Pa. – rozłączyła się i zeszła na dół, gdzie czekała na nią Hinata.
- Sakura pochwal się kim był ten mężczyzna.
- To Itachi Abmure.
- Ten Itachi z formuły1? Sakura –zapiszczała – jaki ubaw, rozkochałaś w sobie....
- Cicho bądź. O czym ty mówisz. To tylko obiad – zaprzeczyła szybko.
- To się teraz tak nazywa. Ja nie mogę, Sakurcia – piszczała.
- Widzę, że już dobrze się czujesz.
- No wiesz, cały czas nie mogę uwierzyć – lamentowała w drodze do ogrodu. Różowowłosa śmiała się jak nigdy z jej stwierdzeń dotyczących dzisiejszego obiadu. Całkowicie zapomniała o wczorajszej przygodzie.
*
- I co, zgodziła się? – zapytał z przejęciem blondyn. Bardzo polubił tą dziewczynę chociaż gadali parę godzin. Chciał, aby jego brat ułożył sobie z nią życie, ale jedno mu tu nie pasowało. On nie jest ślepy i widział zazdrość w oczach towarzysza zielonookiej.
- Tak.
- Czemu powiedziałeś, że jestem w galerii. Z chęcią bym z wami zjadł ten obiad.
- Nawet o tym nie myśl.
- Spoko. Chciałem ci tylko pomóc. Wiesz jak działam na kobiety- powiedział zamykając oczy i uśmiechając się zadziornie.
- Na ciebie, no nie żartuj. Pochwal się – mówił szyderczo.
- No nie mów, że nie widziałeś. Jak na mnie panienki w pracy lecą i nie tylko.
- A chodzi ci o te grubaski, które tam sprzątają –zaśmiał się –To masz naprawdę powody do dumy.
- Ale śmieszne i właśnie, że nie. Ostatnio doszła do naszej paczki taka fajna laska. Zapytaj się Sasori'ego jak nie wierzysz. – założył ręce za głowę i oparł się wygodnie na fotelu – Leci na mnie jak nic.
*
Wysiadł z samochodu i wszedł do restauracji w której pierwszy raz posmakował jej ust. Wydawały mu się wtedy jak skrzydła motyla. Delikatne chociaż tak cholernie pociągające. Mógłby je całować cały czas bez wytchnienia. Usiadł do jednego ze stolików. Nie musiał długo czekać, bo po chwili i jego przyjaciel przyszedł.
- Jak zwykle punktualny – usłyszał.
- A ty masz szczęście, że się nie spóźniłeś.
- Nigdy się nie spóźniam – usiadł naprzeciw niego i spojrzał na jego zamyśloną twarz. – Co cię tak męczy? A nie stój...niech zgadnę...piękna różowowłosa dziewczyna, której imię brzmi Sakura. Czyż nie?
- Taa, nie rozumiem jej.
- A kto rozumie kobiety. – westchnął cicho – Są różne typy, ale ty chyba wybrałeś najtrudniejszy.
- Wczoraj między nami zaszło o wiele więcej niż wcześniej – Kiba momentalnie urwał wzrok spod menu i spojrzał na niego.
- Poszliście do łóżka.
- Idiota.....Pamiętasz, jak ostatnio mówiliśmy o rajdzie. Poszedłem na niego z Sakurą. Wylosowali nasz sektor co oznaczało, że możemy spotkać się z zwycięzcą. Zaprosił nas do baru. No i tam trochę wypiłem.
- Nie mów mi, że ją chciałeś zgwałcić.- uśmiechnął się.
- Debil, po prostu zaczęliśmy się całować. Mogło dojść do czegoś więcej, ale ona przerwała i uciekła. Niestety.
- A gdzie wy to chcieliście zrobić...w barze.
- Brak mi słów co do ciebie. W domu Ino..
- No nie żartuj przyprowadzasz panienkę, która zawróciła ci w głowię do domu swojej narzeczonej. Super.... jesteś prawie normalny.
- Kiba.
- No co mówię fakty, żaden głupek by nie zdradzał swojej kobitki w własnym domu.
- Nie było jej.
- A to zmienia postać rzeczy. Więc co dalej.
- Powiedziałem jej prawdę, że nie kocham Ino. – spojrzał na swego przyjaciela, który patrzał na niego z niedowierzaniem.
- A o tym jak ją wybrałeś i dlaczego tak pospiesznie. Powiedziałeś jej o tym.
- Nie – spuścił głowę.
- No cóż tylko gratulować. O najważniejszym nawet nie wspomniałeś.
- To działo się tak szybko. Uwierz mi, że zapomniałem –Inuzuka zaśmiał się cicho po czym wrócił do karty dań.
- Co wybierasz?
- Sakurę.. – mówił zamyślony.
- Ale ja nie o tym – zaśmiał się jeszcze głośniej – Założę się, że gdyby ją tu podawali byłbyś tu codziennie. Od rana do wieczora. „Ja pewnie też" – westchnął cichutko
- Ale śmieszne, wiesz. – posprzeczali się jeszcze chwile zanim dostali swoje zamówione dania.
*
Z dala zauważyła samochód Uchihy. Na początku pomyślała, że ją śledzi, ale po zauważeniu drugiego wozu, który już widziała. Od razu odrzuciła od siebie te myśli. Zaparkowała przecznice wcześniej. Wolnym kroczkiem zmierzała na spotkanie. Zauważyła czarne lamborghini gallardo, które podjeżdża pod restaurację. Uśmiechnęła się i przyspieszyła kroku. Po chwili stała już koło lokalu zauważyła uśmiechniętego kruczowłosego zmierzającego w jej stronę.
- Witaj piękna – podał jej czerwoną róże i pocałował w policzek.
- Część i dziękuje – uśmiechnęła się – jest śliczna – powiedziała wąchając kwiat.
- Ale ty jesteś śliczniejsza. – oczy mu pałały na sam jej widok. Była piękna. Idealna dla niego. Otworzył jej drzwi i przepuścił szarmancko. Stolik mieli przy oknie. Zasiedli cały czas rozmawiając i śmiejąc się .
- Więc co zamawiasz? – mówił niby przeglądając kartę dań, a tak naprawdę cały czas patrzał na nią. Uśmiechnął się widząc jej zamyśloną minę.
- Ja może coś z kuchni włoskiej spaghetti.
- Ale wiesz, że to my pierwsi je wynaleźliśmy – mówił z rozbawieniem.
- Tak wiem – uśmiechnęła się. – ale to legenda tak mówi, a jak naprawdę było to wie tylko Marco Polo.
- Masz rację – odwzajemnił gest – Ja też poproszę spaghetti – zwrócił się do kelnera.
- A co do picia państwo sobie życzą.
- Sok pomarańczowy.
- Ja również. – kelner odszedł z zamówieniem - Mam nadzieję, że udało ci się doprowadzić swojego kolegę do domu – dziewczyna zmieszała się trochę poprawiając kosmyk włosów..
- Tak..oczywiście. A z twoim bratem wszystko w porządku?
- Tak. Oprócz tego, że prawie co nie połamał sobie nóg, gdy się obudził to wszystko w porządku. – dziewczyna zaśmiała się. Miała przed oczami ten obraz. Gdy się budzi na stole bilardowym z którego pewnie go nie zabrali.
- Szkoda, że tego nie widziałam.
- Może następnym razem. Kiedy nas odwiedzisz i zostaniesz na noc – ugryzł się w język ona natomiast choćby nie usłyszała jego słów wpatrywała się w blat stołu na którym po chwili pojawiły się talerze z ich zamówionymi daniami.
- Dziękuję – odezwała się, kruczowłosy tylko kiwnął głową i zabrali się za spożywanie. Co jakiś czas śmiejąc się z brata Itachi'ego.
*
Siedzieli i rozmawiali już dłuższy czas. Do jego uszu dobiegł tak melodyjny śmiech. Odwrócił się w tamtą stronę i zamarł. Dziewczyna, która skradła mu serca obściskuje innego. Ścisnął ręce w pięść i szybko odwrócił wzrok.
- Cholera... – warknął.
- Co się stało? – spojrzał tam gdzie wcześniej jego przyjaciel i zrozumiał. – No cóż jak widać nie tylko tobie zakręciła w głowie.
- Zamknij się – odparł zły wstając.
- Co ty zamierzasz zrobić? – powiedział również podnosząc się.
- Mam patrzeć jak mi ją odbiera. O nie. Niech lepiej idzie na ten swój tor wyścigowy. Zanim ma jeszcze jak.
- Sasuke zgłupiałeś. Nie idź tam – przytrzymał go. – Jeżeli to zrobisz będziesz całkowicie skreślony – podziałało to na niego. Usiadł znów na swoje miejsce – Chyba byś tu scen zazdrości nie robił. Wiesz, że tak histeryzują tylko kobiety.
- Zamień się miejscami.
- Czemu?
- Chcę widzieć co będą robić.
- Boże, gorzej niż dziecko. Chcesz ją szpiegować. Ona ma pełne prawo spotykać się z kim chcę. – zamienili się miejscami od razu, widząc jego mordercze spojrzenie. Uchiha nie spuszczał, a ni na chwile z niej wzroku. Zauważył, że Itachi łapie Haruno za rękę. Po prostu nie mógł na to patrzeć. Wstał.
*
- Przepraszam to taki odruch. – tłumaczyła się z tego nagłego wyskoku. Hinata dzwoniła i przekazała jej miłą informację.
- Nic się nie stało. – uśmiechnął się – To było bardzo miłe – złapał ją delikatnie za rękę. – Więc twoja koleżanka spodziewa się dziecka?
- Tak. Prawda, że cudownie? – odwzajemniła uśmiech.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam – obydwoje odwrócili się i zauważyli bruneta nie za miłym uśmiechem, po chwili zjawił się także i jego przyjaciel, który podrapał się po głowie i westchnął. Nie udało mu się zatrzymać Uchihe. Teraz musi wymyślić jakąś wymówkę, która jakoś przejdzie. Zamknął oczy by po chwili je otworzyć. Uśmiechnął się i podszedł bliżej.
- Itachi Abmure. To naprawdę ty. Nie wierze jestem twoim fanem od dziecka. – sam zauważył niedorzeczność tych słów – Znaczy odkąd zacząłeś jeździć. Jestem Kiba Inuzuka – plątał się.
- Miło mi – powiedział Itachi udając, że mu to nie przeszkadza. Tak naprawdę kipiał ze złości, że przerwano mu rozmowę z różowowłosa. Spojrzał z niesmakiem na Uchihe, który miał wzrok wlepiony w Haruno, ale ta nikogo nie zaszczyciła swoim spojrzeniem patrzała w martwy punkt, który był stolik. Kiba wiedział, że musi dalej ratować sytuację.
- To...może moglibyśmy się przysiąść i opowiedział byś mi jak zaszedłeś tak daleko. Zawsze mnie to interesowało – nie czekając na pozwolenie usiadł na jednym z krzeseł. – Sasuke siadaj przecież nie będziesz tak stać – odwrócił się do niego i posłał mu spojrzenie mówiące „ Przez ciebie robię z siebie głupka. Zapłacisz mi za to." . Uchiha usiadł obok różowowłosej, która dalej nic nie mówiła. Wszyscy umilkli patrzeli raz na siebie to raz na jedyną w tym towarzystwie dziewczynę, która była załamana tym obrotem spraw. „ I co teraz. Myśl Sakura co on znów kombinuję. Po co tu przyszedł? Nie mogę tak cały czas gapić się w ten stół, bo jeszcze pomyślą sobie o mnie nie stworzone rzeczy". Spojrzała na Itachi'ego, który też się na nią patrzał. Widząc, że podniosła już głowę i przeniosła swój wzrok właśnie na niego uśmiechnął się.
- Sakura i znów się widzimy – usłyszała głos Inuzuki
- Tak – uśmiechnęła się – A co wy tu robicie? – zapytała. Głupie pytanie, ale nie wiedziała jak zacząć rozmowę.
- O to samo mógłbym zapytać ciebie – odwróciła się do Uchihy, który wypowiedział te słowa.
- Jemy obiad. Chyba widać – powiedział Itachi utrzymując swój spokojny ton głosu, chociaż w środku toczyła się burza.
- My też. Chcieliśmy porozmawiać no i od razu zjeść obiad. – odpowiedział.
*
Czekała na swego przyszłego narzeczonego. Chciała mu o wszystkim powiedzieć od razu. Tak jak jej powiedziała Sakura nie warto ukrywać tego przed nim, więc zadzwoniła od razu. Usłyszała pukanie do drzwi. Poprawiła sukienkę i wzięła parę oddechów. Jedyne co ją martwiło to, to, że on nie chcę mieć jeszcze dzieci, że odepchnie ją. Przecież miał tyle marzeń, a gdy będą mieć dziecko będzie musiał je odsunąć na jakiś czas. Otworzyła drzwi. Pierwsze co zauważyła to bukiet czerwonych róż i biały misiek.
- Oj, Naruto. Dziękuję – odebrała prezenty i pocałowało go w usta. Zauważyła, że był strasznie szczęśliwy, wręcz zadowolony. Nie miała ochoty mu psuć dnia, ale i tak się dowie. Prędzej czy później. – Musimy porozmawiać.
- Wiem – mówił z szerokim uśmiechem.
- Naruto..kocham cię, a ty mnie?
- Co za głupie pytanie. Oczywiście, że cię kocham – mówił dalej radosny.
- Ja jestem w ciąży!!! – wyrzuciła to z siebie i przytuliła mocno do niego
- Wiem, kochanie – zaśmiał się – Ale dlaczego ty jesteś taka smutna.
- Czekaj... –oderwała się od niego – jak to wiesz?
- Po prostu ostatnio źle się czułaś. Byłaś blada i wyczytałem to z twoich oczu.
- Naprawdę..?
- No dobrze...Neji mi trochę podpowiedział.
- Ale nie o to pytam głuptasie. Chcesz to dziecko?
- Oczywiście, a co ty myślałaś.
- No wiesz...
- Hinata kocham cię nad życie. Nigdy bym cię nie opuścił. Rozumiesz się. Dziecko doda nam jeszcze więcej szczęścia.
- Kocham cię Naruto. Sakura miała rację.
- A co powiedziała?
- Ze jesteś idealny.
- Wątpiłaś w to – spojrzał na nią z udawanym smutkiem.
- Może na początku...
- Ej, Hinata – zaczął ja łaskotać.
- Naruto..proszę prze...stań – śmiała się na upadłego. Cały smutek przeszedł w mgnieniu oka.
- Jak powiesz, że jestem twoim ideałem. – przerwał i spojrzał na nią uwodzicielsko.
- Bo jesteś moim ideałem i kocham cię najbardziej na całym świecie. – pocałowała go w usta.
- To mi się podoba – wziął ją na ręce i ruszył w stronę jej pokoju.
*
Jako pierwszy wyszedł Kiba, który siłą wyciągnął z stamtąd Uchihe. Sasuke nie miał ochoty z wychodzić. Był zły nie na siebie tylko na różowowłosą. Miał ochotę złapać ją za szmatki, wyprowadzić z tej restauracji i na krzyczeć na nią tak, aby wreszcie zrozumiała, że nie chodzi mu tylko o seks. Nigdy nie czuł takiego czegoś. To było chore. Nie cierpiał gdy znajdowała się sama z jakimś mężczyzną sam na sam. Oprócz z nim oczywiście. On mógł ją mieć kiedy chcę. Tak chciał, ale tak nie było. Wsiadł do swojego samochodu i szybko jechał do domu, ale nie miał zamiaru odpuszczać. O nie. On niebyły wtedy Uchihą, gdyby odpuścił sobie i to jeszcze coś tak ważnego.
Ona też długo nie czekała. Rozmawiała jeszcze z Itachi'm jakiś czas, ale i na nią przyszła pora. Doszła do miejsca, gdzie zaparkowała swój wóz. Widziała jak dwóch mężczyzn o czarnych włosach i tego samego koloru oczach nie pałało do siebie sympatią, wręcz przeciwnie w każdej chwili mogli by się rzucić na siebie i pobić na śmierć. Jechała niezbyt szybko. Jakoś nie chciało się jej wracać do domu. Miała już wszystkiego po dziurki w nosie. Co on sobie wyobrażał. Jak mógł tak przyjść i jeszcze tak złośliwie zapytać czy nie przeszkadza. Ma narzeczona, a cały czas wtrąca się do jej życia. Teraz jedyne co chciała. To zimny prysznic i coś słodkiego. Od dziecka uwielbiała słodycze. Nie przesadzała z ich spożywaniem. Zawsze i tak spalała wszystko na porannym joggingu. Co widać po jej zgrabnej i wysportowanej sylwetce. Otworzyła garaż i zaparkowała. Wyciągnęła klucze ze stacyjki i wyszła. Spojrzała w niebo i westchnęła cicho. Miała już iść, ale ktoś złapał ją mocno za rękę. Odwróciła się i natknęła na czarne tęczówki w których igrały niebezpieczne ogniki.
- Specjalnie to robisz? – warknął zły.
- Nie wiem o co ci chodzi – odpowiedziała tym samym chłodnym tonem - Auć, puść to boli.
- Puszczę jak mi wytłumaczysz. Co robiłaś z tym...
- Z kim. No mów..- przerwała mu gwałtownie – Nie możesz się do niego w ogóle porównywać. On jest.. Auć... – ścisnął jej nadgarstek jeszcze mocniej i przyciągnął do siebie tak, że ich czoła stykały się. Oparła jedną dłoń na jego ramieniu, chciała się uwolnić z tego uścisku, ale on był nieugięty. – Czemu mnie ranisz? – zapytała, gdy pocałował ją w szyję.
- Nigdy bym cię nie zranił. – odparł stanowczo ocierając swoją głowę o jej włosy.
- To dlaczego to robisz? – samotna łza spłynęła po jej policzku, która natychmiastowo została starta przez bruneta.
- Nie zniosę twoich łez. – puścił jej rękę, która opadła bezwładnie wzdłuż jej ciała. Podniósł jej podbródek i spojrzał w jej zabłąkane oczy. Po chwili czuła już jego gorące usta na swoich. Całował delikatnie nie tak zachłannie jak ubiegłej nocy. Bał się, że ją skrzywdzi. Cała złość ulotniła się gdzieś, gdy znów ją zobaczył. Złościł się tylko wtedy, gdy nie było jej przy nim. Oderwał się od niej i spojrzał na jej twarz, oświetlaną resztkami zachodzącego słońca. Spuściła głowę.
- Przepraszam – wyrwała się z jego objęć i uciekła do domu.
- Sakura!!! – krzyknął za nią, ale było już za późno. Spojrzał w miejsce, gdzie przed chwilą stała i ze smutkiem wrócił do swojego domu, gdzie czekała na niego narzeczona z którą musi pożegnać się przed wyjazdem.
*
Wrócił do domu wkurzony. Rzucił z siebie koszule i poszedł do lodówki z której wyciągnął piwo.
- Mi też możesz wziąć – usłyszał głos swego brata. – Co się stało? Randka nie wyszła.
- Cicho bądź. Co raz bardziej ten Sasuke mnie wkurza.
- Sasuke...hmm...a ten co z nią był na wyścigach. Co znów zrobił?
- Było bardzo miło, rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Nawet się do mnie przytuliła- uśmiechnął się, ale od razu uśmiech spełzł mu przypominając sobie bruneta. – Aż tu nagle przychodzi on ze swoim przyjacielem, który mógłby zostać aktorem. Nieźle udawał. – westchnął uspokajając się. – Coś mi tu nie gra. Jeżeli on ma narzeczoną. To dlaczego cały czas jest przy Sakurze. Dlaczego do jasnej cholery widzę w jego oczach zazdrość, chęć mordu na mnie.
- Może on...jest o nią jednak zazdrosny.
- Ale czemu – zapytał patrząc na brata.
- Nie wiem, ale obiecuję, że dowiem się wszystkiego.
- Dzięki.
- A teraz mów jak było, za nim wam nie przerwano.
- No jak. Dobrze. Śmialiśmy się z ciebie - Deidara uśmiechał się, ale na słowa, że śmiali się z niego popatrzał na swego brata podejrzanie.
- Ze mnie, a co niby we mnie jest takiego śmiesznego.
- Spójrz w lustro – powiedział z spokojnie.
- Ty..to ja ci chcę pomóc, a tymi z takim czymś wyskakujesz – rzucił go poduszką, a później wylał na niego piwo.
- Deidara zabiję cię – krzyknął do chłopaka, który pobiegł już do swojego pokoju. Zamknął się na klucz, wiedział do czego Itachi jest zdolny. Uśmiechnął się szeroko słysząc walenie do drzwi.
- Teraz spójrz na siebie to się pośmiejemy – zaśmiał się i położył się na łóżku zakładając ręce za głowę.
- Dostaniesz później.
- Pewnie, idź się lepiej przebierz. Chyba, że chcesz, abym powiedział Sakurze jak pijesz koślawo piwo.
- Zapłacisz mi za to... – kopnął jeszcze raz w jego drzwi i poszedł do swojego pokoju.
*******
Zrobiłam korektę rozdziału, ale zostawiłam zgodność z oryginalnym tekstem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top