Rozdział 11
9 października 2008
Po co tam szedł? Sam nie wiedział. Może dla pewności. Chciał z kimś porozmawiać. Z osobą, która dobrze zna jego wybrankę serca i może mu udzielić parę ważnych wskazówek. Uważał go za sympatycznego mężczyznę, który dba o szczęście swej bratanicy, a on jest pewny tego, że jako jedyny mógłby ją uszczęśliwić. Kochał ją i to całym sercem. Nigdy nawet nie przypuszczał, że taki dzień nadejdzie w jego życiu, kiedy spotka tą jedyną. Tylko dlaczego to takie skomplikowane. Ile by dał, aby cofnąć czas i wybrać się tu na wakacje może wtedy przypadkiem by się spotkali, a on miałby u niej stuprocentowe szanse, ale niestety jest przeszkoda. Mianowicie jego narzeczona, a jej przyjaciółka. Dlaczego świat nie może być łatwiejszy, czemu ona nie może być łatwa. Pokręcił głową. Przecież gdyby była łatwa, byłaby taka jak Ino – pusta malowana lala, a on chcę ją taką jaka jest teraz – naturalna i piękna. Kochał patrzeć na jej uśmiech i zatapiać się w jej spojrzeniu. Miała takie piękne oczy w które mógł patrzeć wiecznie. Uśmiechnął się delikatnie dotykając ust. Dwie godziny temu czuł jej wargi na swoich. Kochał jej smak, zapach. Po prostu wszystko, była jego miłością. Zapukał do drzwi. Długo nie musiał czekać, po chwili w progu stała jedna ze służących.
- Panienki Sakury nie ma – poinformowała go z uśmiechem.
- Ja nie do niej. Czy jest może jej wujek? – zapytał z nadzieją. Teraz gdy nie było w domu młodej Haruno chciał jeszcze bardziej tego spotkania. Tak, gdyby była pewnie pytała by się po co przyszedł, a tak to spotkanie mogło być w sekrecie przed nią.
- Pan Orochimaru jest w ogrodzie. Proszę wejść zaraz go poinformuje o pana przybyciu. – chłopak uśmiechnął się i wszedł do środka czekając. Po chwili usłyszał kroki.
- O Sasuke witaj – uściskał jego dłoń.
- Dzień dobry, chciałem z panem porozmawiać – odezwał się patrząc na niego z wyczekaniem.
- Skończmy z tym panem. Orochimaru – uśmiechnął się.
- Dobrze – odwzajemnił gest.
- Więc o czym chciałeś rozmawiać – mówił wychodząc z nim do ogrodu – Uwielbiam wiosnę, to najcudowniejsza pora roku. Wtedy rosną drzewa wiśni. Sakura je kocha, tak jak ja. – spojrzał na drzewo o różowych listkach i białych pączkach.
- Właśnie o niej chciałem porozmawiać.
- O Sakurze – spojrzał na niego kątem oka. – O co chodzi?
- Ja..., wiem, że może mnie pan uznać za głupca... – przerwał mu długowłosy.
- Mieliśmy mówić sobie na ty, ale mów dalej z chęcią posłucham.
- To trudne. Nie wiem jak zacząć.
- Najlepiej od początku.
- No dobrze – westchnął – Dwa miesiące temu zmarł mój ojciec. Był wspaniałym mężczyzną o dużym poczuciu humoru, często rozrabiałem, ale on zawsze był ze mnie dumny. – uśmiechnął się nie widocznie – Jego ostatnią wolą było, abym jak najprędzej się ustatkował. Zawsze sądziłem, że miłość nie istnieję, że to coś głupiego i bezwartościowego, więc z tego powodu postanowiłem wybrać sobie za żonę pierwszą lepszą dziewczynę, którą jak p..jak wiesz jest Ino, ale gdy tu przyjechałem wszystko się zmieniło. Ja jestem tego pewny. Nigdy się tak nie czułem – oderwał wzrok od brązowej drewnianej ławy i skierował go na Orochimaru, który wsłuchiwał się w jego słowa z dużą ciekawością – Kocham Sakurę – bladoskóry odwrócił się do niego. Uchiha zdziwił się nie zauważył na jego twarzy ani złości, ani najmniejszych oznak zdziwienia. Zaczął dalej przemawiać – Wiem, że nie zasługuje na jej czystą miłość. Często raniłem uczucia innych kobiet, ponieważ mi zależało tylko na jednym, ale Sakura to coś naprawdę innego. Chciałbym z nią spędzać każdy dzień i cieszyć się nim w jej towarzystwie.
- Przynamniej umiesz przyznawać się do błędów – usłyszał – Sakura to moja jedyna i ukochana bratanica. Odkąd straciła ojca to ja się nim stałem. Zawsze będzie moją córką, chociaż nie biologiczną, ale ją tak traktuję. Chcę, aby była szczęśliwa i wiem, że może się to stać tylko przy twoim boku. – Sasuke nie mógł w to uwierzyć, był cholernie szczęśliwy z tych słów – Macie moje błogosławieństwo – położył rękę na jego ramieniu i uśmiechnął się.
- Ale czy ona odwzajemnia moje uczucia?
- Tego ci nie powiem, ale mogę tylko dodać, że cię bardzo lubi. – czyli go nie skreśliła. Uśmiechnął się delikatnie.
- Dziękuję ci, gdyby nie ty...
- I tak najtrudniejsze jeszcze przed tobą, a w ogóle to ja ci powinienem podziękować za dobrą radę, która poskutkowała.
- Czyli udało się już zerwać umowę z tą firmą transportową.
- Tak, odwołałem się do twoich wskazówek, które były bezcenne.
- Cieszę się – uśmiechnął się. Rozmawiali jeszcze z dobrą godzinę. Orochimaru opowiedział Sasuke o dorastaniu różowowłosej, jak straciła ojca i jak długo po tym nie mogła się pozbierać. Dowiedział się bardzo wiele co zamierzał wykorzystał. Zacznie od jej ulubionych kwiatów. Kto, wie co będzie dalej, chyba tylko on.
***
Po całym ogrodzie było słychać piękny melodyjny śmiech, który należał do równie pięknej dziewczyny. Właśnie rozmawiały o tym jak Naruto zareagował na wiadomość o dziecku, dla różowowłosej było to komiczne, chciała widzieć to na własne oczy.
- Nie.. nie wiedziałam, że z niego taki ekspert od spraw ciążowych. Może powinien zostać ginekologiem – powiedziała przez śmiech.
- Nawet mu o tym nie mów, bo co będzie jak mu taki plan się spodoba. Będzie patrzał na nagie kobiety, a on może tylko na mnie patrzeć jeżeli jestem bez ubrań. – powiedziała pospiesznie.
- Oj Hinata nie martw się on nigdy nie porzuciłby swego lokalu. – powstrzymała śmiech i patrzała na otaczającą ją przestrzeń.
- Sakura jutro jest bankiet, a ty mi jeszcze nie powiedziałaś w czym idziesz.
- Zobaczysz jutro – uśmiechnęła się do niej – A z twoją suknią jest już wszystko porządku – zachichotała.
- Tak, krawcowa spisała się na medal.
- Cieszę się – spojrzała w niebo – Hinata czy ja dobrze robię idąc z nim na bal – odwróciła wzrok i zwróciła się do niej – Mam co raz więcej wątpliwości.
- Zapytam się szczerze. Co ty do niego czujesz – różowowłosa zamknęła oczy wsłuchując się w śpiew ptaków – Odpowiedź Sakura. Proszę.
- Na początku uważałam o za nadętego w sobie egoistę, ale później to już nie zależało ode mnie ja nie chciałam, ale to się stało – otworzyła oczy i spojrzała na nią – Ja go chyba kocham.
- Chyba?
- Na pewno – spuściła głowę. Wstydziła się tego że pokochała osobę, która ma już partnera i do tego dobrze je znanego. – Ale to chyba nie ma sensu – usłyszała głośny śmiech granatowłosej – Co się stało?
- Robisz sobie ze mnie jaja. Sakura, a gdzie twoja chęć walki, przecież to ty mi powiedziałaś, że trzeba walczyć o miłość, gdyby nie ty na pewno jutro nie odbywałoby się moje przyjęcie zaręczynowe. Pamiętasz to ty mnie namówiłaś, abym podeszła do Naruto na tej imprezie, gdyby nie ty nie było by nas. Byłby on i ja. Osobno – zakończyła swój monolog patrząc natarczywie w jej oczy – Więc teraz ja ci mówię. Walcz i nie podawaj się!
- To są dwie różne sprawy. Naruto był wolny, a Sasuke sama dobrze wiesz....
- I z tego powodu będziesz się wycofywać. Nie poznaję cię zachowujesz się jak tchórz, gdzie podziała się ta silna i ambitna kobieta. Sakura wracaj.
- Hinata...
- Nie Sakura, nie hinatuj mi tu teraz. Zawsze uszczęśliwiałaś innych, ale to nie znaczy, że ty nie możesz zaznać szczęścia. Dlaczego to robisz Sakurcia, dlaczego sama pozbawiasz się tego co jest dobre. – mówiła ostro.
- Czy ty uważasz za dobre odbicie przyjaciółce narzeczonego. Co byś zrobiła gdyby chodziło tu o Naruto.
- Nie chodzi tu o niego. Prawda, a po Sasuke widać gołym okiem, że nie kocha tej... – ledwo powstrzymała się od użycia wyzwiska. – Jak ona cię traktowała. No powiedź. Każdy to dobrze wie. Byłaś dla niej jak drugoplanowa osoba, a wiesz co, gdyby ona cię widziała wcześniej. Nigdy nie pozwoliłaby na wasze spotkanie. Sakura to jest przeznaczenie. Wy naprawdę do siebie pasujecie i to nie tylko ja tak sądzę, ale zapewne dużo osób.
- Ja..nie wiem co powiedzieć.
- Ale ja wiem. Masz mi powiedzieć. Hinata będę walczyć, bo w życiu tylko raz zdarza się prawdziwa miłość. Pamiętasz to.
- Ta..tak – wydukała. Samotna łza spłynęła po jej policzku. – Hinata będę walczyć – granatowłosa na te słowa uśmiechnęła się.
- Wróciłaś i tego się trzymaj. To ma być od dzisiaj twoje motto. – uśmiechnęła się do niej i pochlapała wodą. Obydwie jeszcze długo znajdowały się w basenie, ale przyszedł czas na pożegnanie. Obydwie musiały jeszcze wszystko przygotować na jutrzejszy dzień.
***
Siedziała na kanapie czytając książkę, ale cały czas myślała o wczorajszej kłótni w samolocie. Powiedziała prawdę. Nie chciała obrazić córkę, ale tak wyszło. Czuła się źle gdy powiedziała jej o tym, że uważa ją za gorszą od ojca. Przecież to ona opiekowała się nią, jej ojciec nigdy nie miał na to czasu. Później rozwód, gdy dowiedziała się, że porzucił ją dla kobiety o siedemnaście lat młodszej. Wstrząsnęło nią ta wiadomość. Czuła się źle z tego powodu ona kochała swego męża i może nawet dalej kocha. Pokręciła głową przecząco. Nie Jiraya Yamanaka już dla niej nie istnieje, ale tak bardzo chciałaby się przytulić. Poczuć znów się bezpiecznym w ramionach ukochanego mężczyzny. W ogóle być kochanym. Wczoraj gdy tylko wylądowały wyruszyły do mieszkania, które wynajęła na ten miesiąc w centrum Paryża. Zauważyła swoją córkę wymalowaną w skąpym ubraniu. Nie akceptowała jej trybu życia, ale musiała się z tym jakoś pogodzić.
- Ino chciałabym z Tobą porozmawiać – powiedziała.
- Ale a nie chcę – miała już wychodzić, ale zatrzymała się przy wyjściu – Masz pięć minut – było jej strasznie przykro, że ją tak traktuję, ale musiała jej coś przekazać.
- Dużo dziś myślałam. Postanowiłam coś bardzo ważnego o czym chcę cię poinformować. Masz dwadzieścia lat i żadnego doświadczenia, zabezpieczenia na przyszłość. Od dzisiaj nie dostaniesz ode mnie, ani grosza..
- Chyba żartujesz – trzasnęła drzwiami patrząc na matkę.
- Nie, nie żartuję. Mówię całkiem poważnie. Codziennie brałaś ode mnie kilka tysięcy. Koniec z tym, albo znajdziesz sobie pracę, albo...zwróć się do swojego tatusia, który twoim zdaniem jest lepszy.
- Mam się męczyć w jakieś głupiej pracy. Sorry, ale ja nie jestem jak twój ideał Sakura, nie będę marnować czasu na pracę. – warknęła zakładając ręce na biodrach.
- Nie musisz być taka jak Sakura wystarczy, że znajdziesz sobie porządną pracę w której będziesz się dobrze czuła.
- Niestety nie ma takiej – podeszła do swojej matki – Nie potrzebne mi twoje pieniądze. Za niedługo, będę panią Uchiha, a wtedy pieniędzy będę miała potąd – przejechała ręką po czole.
- Chyba, że ten chłopak przejrzy na oczy.
- Taa, Sasuke nie dość, że jest bogaty to jeszcze cholernie przystojny. Los się do mnie uśmiechnął. – uśmiechnęła się chytrze – A co do Sakury – prychnęła – Całe dnie zajmuję się tymi parszywymi bachorami, których nikt nie chciał – zaśmiała się – Matka miłosierdzia się znalazła. Auła – dotknęła się za policzek na, którym był odbity ślad ręki jej matki.
- Jak możesz tak mówić! – spojrzała na nią gniewnie – Ty jesteś jednym z tych dzieci i masz czelność je tak nazywać!!! – krzyknęła wylewając z siebie całą prawdę, którą kryła przed nią przez dwadzieścia lat. Ino zbladła czyli ona jest bękartem. To nie są jej prawdziwi rodzice. – Tak Ino nie chciałam ci tego nigdy mówić, ponieważ dalej traktuję cię jak moją córką, ale dlaczego tak się zachowujesz. W czym popełniliśmy błąd.
- Nie jesteś moją matką. Teraz wszystko rozumiem, to dlatego mnie tak traktujesz.
- Jak cię traktuję? – zapytała patrząc na córkę z żalem i smutkiem.
- Jak śmiecia!!! – wykrzyknęła jej prosto w twarz.
- Nigdy cię tak nie traktowałam. Kocham cię bo jesteś moją córką, chociaż nie biologiczną, ale to ja cię wychowywałam i kocham całym sercem.
- Nienawidzę cię i nie chcę cię widzieć na moim ślubie!! – szybko wyszła trzaskając drzwiami, kobieta pobiegła za nią, ale nie zdążyła. Zjechała na ziemie po zimnych dębowych drzwiach i dała upust łzą. Do pokoju weszła jedna ze służących. Widząc blondynkę w takim stanie szybko do niej podbiegła.
- Pani Tsunade czy coś się stało?
- Nie, ale chciałabym zostać sama – służka zastosowała się do jej polecenia wychodząc. Znów została sama samiutka jak palec.
***
Położyła się na łóżku. Rozmowa z Hinatą poprawiła jej humor i dodała odwagi. Teraz czuła się tak beztrosko jak mała dziewczynka. Cały czas miała przed oczami Uchihe. Każda chwila spędzona z nim wracała do niej. Chciała tak bardzo być w jego ramionach, czuła, że tylko jemu mogłaby się oddać. Zakochała się bez pamięci. Była taka szczęśliwa, że nie słyszała pukania, które roznosiło się od pięciu minut. Spojrzała na drzwi i zwlokła się z łóżka. Otworzyła, ale nikogo tam niebyło. Czyżby? Tak to on znów stał na jej balkonie. Nie mogła w to uwierzyć. Zagryzła dolną wargę patrząc na zegar, który wybijał godzinę dwudziestą drugą. Podeszła wolnym krokiem do okna i otworzyła je.
- Myślałem, że już nie otworzysz – uśmiechnął się lekko. Różowowłosa spojrzała na niego i odwzajemniła gest.
- Czy coś się stało, że odwiedzasz mnie o tak późnej godzinie.
- Tak, chciałem wiedzieć, o której godzinie mam po ciebie przyjść.
- O 18, to będzie najlepsza pora. Czy coś jeszcze? – zapytała trochę skrępowana. Miała na sobie czarną koronkową koszulę nocną, która świetnie podkreślała jej kobiece kształty.
- Tak. Chciałem ci powiedzieć Dobranoc – podszedł bliżej i spojrzał w jej oczy – Słodkich snów – schylił się i pocałował ją czule. Tak bardzo obydwoje tego potrzebowali. Oddawała pocałunki, każdy – żadnego nie ominęła. Chciała być blisko niego i on też chciał znajdować się jak najbliżej jej. Dłońmi zjechał po jej talii. Oplótł ją mocno i pogłębił jeszcze bardzie całunek. Ona zawiesiła swoje dłonie na jego szyi przeczesując jego hebanowe włosy. Oderwał się i spojrzał na nią z uśmiechem. – Dobranoc królowo moich snów – musnął jeszcze raz ej usta poczym wybiegł przez balkon posyłając jej przedtem pełen miłości uśmiech. Dotknęła ręką swoich ust i zamknęła oczy.
- Dobranoc Sasuke – wyszeptała. Obydwoje tej nocy spali z szerokimi uśmiechami na ustach. Pierwsza noc od dawna, której spali spokojnie. Obydwoje mieli ten sam sen w którym są razem, szczęśliwi, bez żadnych przeszkód, ale niestety to tylko marzenia, a po przebudzeniu czeka na nich szara rzeczywistość, którą muszą pokonać, aby wreszcie razem dzielić życie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top