Rodział 10
22 września 2008
Dedykacja dla wszystkich
komentujących i cierpliwych :
Siedziała w pokoju i rozmyślała. Coraz częściej to robiła. Nie umiała skupić się na nauce, pracy, nawet na dzieciach z fundacji, które zawsze stawiała na pierwszym miejscu. Nic tylko on. Przystojny brunet, który zawładnął jej sercem. Ona sama nie wiedziała, że on żywi ją tym samym uczuciem.
Samolubny i egoistyczny podrywacz – zakochał się, ale nie może jej mieć. Czemu? Ponieważ jest zaręczony z jej przyjaciółką, a ona nawet nie chcę o tym myśleć, co mogło się stać, gdyby się nie opanowała. Ona nie rozumie tego, ale do niego to dotarło jakiś czas temu. Nie chodzi mu tylko o seks. Tak, pragnie jej jak nikogo innego, ale wolałby, aby była z nim, aby oddała mu swoje serce tak jak on chcę oddać jej.
Odłożyła segregator, którego nawet nie przejrzała. Wstała i podeszła do okna. Zauważyła go jak żegna się z narzeczoną. Ukuło ją w sercu, gdy się pocałowali na pożegnanie. Odwróciła szybko wzrok w jej oczach ukazała się dobrze znana determinacja. Tak już postanowiła, będzie walczyć o swoją miłość, ale nie będzie taka łatwa, ona też musi wiedzieć co on do niej czuję. Podeszła do szafy wyciągnęła z niej krótkie czarne spodenki do ud i białą tunikę. Wykonała poranne czynności i zeszła na śniadanie. W jadalni siedział tylko jej wujek – Orochimaru.
- Dzień dobry wujku – przywitała go z uśmiechem.
- Witaj księżniczko. Jak się spało? – zapytał smarując kanapkę masłem.
- Dobrze.
- Wczoraj późno wróciłaś.
- Tak, miałam ciężki dzień – westchnęła cichutko.
- Wspaniała wiadomość dotarła do moich uszu. Podobna ta pusta laleczka Ino już wyjechała.
- Wujku!
- Sakurcia, przecież sama wiesz, że to prawda. Pamiętam jak cię traktowała w dzieciństwie, a ty dalej traktujesz ją jak przyjaciółkę i jeszcze teraz ten chłopak. Współczuję mu. Powinnaś mu pomóc. – mówił patrząc w jej oczy.
- Ja nie wiem wujku, jak to zrobić. – westchnęła, natarczywie szukając w jego oczach odpowiedzi.
- Drogie dziecko idź do niego.
- Co?- zapytała cichutko.
- Chyba się nie boisz. Nikt z rodziny Haruno nie daję za wygraną.
- Ja, tylko....., a co ja niby mam powiedzieć.
- Powiesz, że przyszłaś pożegnać Ino.
- Przecież ona już pojechała. O nie.....ja nie umiem kłamać.
- Sakurcia to wymyśl coś lepszego, ale idź do niego- powiedział z rozbawieniem.
- No, ...dobrze – postanowiła. Wstała zagryzając dolną wargę i patrząc przez okno – Idę.
- Życzę powodzenia – usłyszała za nim wyszła.
***
Oglądał telewizję i cieszył się wolnością. Szczerze to nawet nie patrzał na ekran był całkowicie w innym świecie pogrążony w swoich fantazjach i marzeniach. Ma teraz miesiąc spokoju, przetarł swoje usta na których jeszcze widniał truskawkowy błyszczyk. Zawsze tego nie znosił, ale teraz tym bardziej, wolał rozkoszować się innymi ustami, ponętniejszymi, lepszymi, które były jego uwielbieniem. Analizował wszystko po kolei nie miał zamiaru próżnować przez ten miesiąc teraz zabierze się do prawdziwej pracy, którą jest zdobycie serca pięknej różowowłosej dziewczyny. Usłyszał dzwonek do drzwi, po chwili sprzątaczka poszła otworzyć przybyszowi.
- Czy jest Ino? – usłyszał głos, który cały czas wdzięczy w jego głowie. Szybko wstał i skierował się do holu.
- Niestety panienka Ino wczesnym rankiem wyjechała.
- Rozumiem, a..
- Sakura – odwróciła się w stronę głosu i natknęła się na jego czarne tajemnicze tęczówki – Ino pojechała już, ale może...wejdziesz.
- Yyy, tak – uśmiechnęła się delikatnie. Służąca zostawiła ich samych, gdy byli już w salonie.
- Napijesz się czegoś.
- Nie dziękuję. – nastała cisza. Słychać było tylko ich oddechy. Uchiha cały czas wpatrywał się w nią nie mógł nasycić swego wzroku. Była taka pociągająca, naturalna, że aż szlag go strzelał. Haruno zauważyła to jak na nią patrzy, więc postanowiła przerwać tą ciszę – I co zamierzasz teraz robić?
- No cóż, chcę poznać bardziej ten kraj. Mam nadzieję, że mi w tym pomożesz.
- Ja? – zapytała patrząc w jego oczy.
- Tak ty, chyba że się nie zgodzisz.
- Jeśli chcesz, dla mnie to nie ma żadnej różnicy. Mam teraz wolne.
- Aha – ich rozmowa w ogóle nie zbliżała się do głównego tematu ich spotkania. Obydwóch denerwowała ta bezsensowna rozmowa i cisza, która co chwile im towarzyszyła. . – Mam prośbę.
- Słucham?
- Jutro są zaręczyny twojej przyjaciółki.... Zapytam wprost będziesz moją partnerką.
- Ja...-zacięło ją – Wiesz....
- Tak rozumiem, już z kimś idziesz. Co się dziwić – mówił spokojnie, ale w środku aż wrzał ze złości, że ktoś by mógł inny z nią iść.
- Nie, nie mam partnera. Pójdę z tobą.
- Naprawdę – uśmiechnął się promienie.
- Tak, przecież nie znasz zbytnio tutaj nikogo, więc lepiej gdy to ja ci będę towarzyszyć.
- Dziękuję.
- Nie ma za co. – Uchiha postanowił jednak zacząć już poważniejszą rozmowę. Wstał okrążył pokój i podszedł do niej. Złapał jej dłonie w swoje i kucnął patrząc na jej zdziwione oczy.
- Sakura... -westchnął cicho – ...wiem, że uważasz mnie za zwykłego egoistę, który lubi bawić się uczuciami, ale tak nie jest.
- Sasuke...
- Może było tak na początku, ale odkąd cię poznałem o niczym innym nie myślę jak o Tobie męczysz mnie dniami i nocami.
- Proszę, przestań...
- Nie. Posłuchaj! Na początku myślałem, że to jest tylko pożądanie...- westchnął-.. .jesteś najcudowniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek widziałem – spojrzał prosto w jej przerażone oczy, które nie chciały najprawdopodobniej znać prawdy. A może chciała, tylko się bały. – Mówiłem ci już, że nie kocham Ino...
- Nie, nie chce tego słuchać – szybko wstała on również to zrobił, łapiąc ją za ramiona.
- Dlaczego nie chcesz znać prawdy? Czemu się oszukujesz?
- Ja, po prostu się boję.
- Czego? Mnie? Ale ja nie chcę cię skrzywdzić. Ja chcę cię uszczęśliwić i pragnę tego samego od Ciebie. Pamiętasz gdy powiedziałem ci, że popełniłem błąd, ale gdybym go nie popełnił nie poznałbym osoby, którą bardzo lubię. Teraz nie tylko ją lubię, ale uwielbiam spędzać z nią każdą sekundę swego życia.
- Sasuke, przestań tak nie można.
- A jak można? Wolisz się okłamywać i rujnować swoje życie. Nie pozwolę ci na to Sakura. Nigdy!
- Ty nic nie rozumiesz. Myślisz, że to jest takie banalne. Przechodzimy do następnego etapu i sprawa załatwiona? Nie Sasuke, to nie jest bajka w której zawsze jest kolorowo. To jest życie, które rzuca nam kłody pod nogi. Za niedługo sam się o tym przekonasz, że było to dziecinne zauroczenie i nic więcej. – wyrwała się z jego uścisku i chciała już iść, ale on złapał ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
- Sakura to nie jest tak jak myślisz i ja ci to udowodnię – powiedział twardo. – Przysięgam – odwrócił ją w swoją stronę i pocałował czule. Czuła w nim to uczucie, które tak bardzo chciała zaznać, ale bała się. Oddała kilka razy, delikatnie ocierając swoje wargi o jego, lecz po chwili się oderwała i spojrzała w jego oczy, które były przesiąknięte nadzieją.
- Do zobaczenia – szepnęła i szybko wyszła. Zostawiając chłopaka samego z uśmiechem na ustach. Dała mu do zrozumienia, że i on nie jest jej obojętny i z tego był najbardziej szczęśliwy. W ciągu pięciu minut wykonał również telefon do swojego przyjaciela z którym się umówił „tam gdzie zwykle".
***
Z szerokim uśmiechem wróciła do swojego pokoju. Wzięła do ręki fotografie na której znajdował się piętnastoletni chłopiec o brązowych krótkich włosach. Przejechała dłonią po ramce i zamknęła oczy.
- Mój kochany syneczku. Tak przez nią cierpiałeś. Teraz ona będzie cierpieć – uśmiech nie schodził z jej ust. Położyła ramkę ze zdjęciem na swoje miejsce i chwyciła za telefon. Wykręciła szybko numer i czekała. Po kilku sygnałach usłyszał tak znienawidzony głos.
- Czego? Miałaś dzwonić wieczorem.
- Ale to pilne. Otóż gdy tylko pani wyjechała to już się zaczęło.
- Czyli? – usłyszała podniesiony głos.
- Pani rywalka.... .to znaczy Panienka Sakura przyszła , aby się z panią pożegnać, ale jak wiadomo nie zdążyła, więc skorzystał pani narzeczony.
- Mów dokładniej co się działo – odsunęła słuchawkę z ucha słysząc jej wrzask.
- No co ja mogę powiedzieć całowali się, a do tego Panienka Sakura będzie mu towarzyszyć na jutrzejszych zaręczynach.
- Mówił przecież, że nie idzie.
- Jak widać zmienił zdanie – uśmiechnęła się wrednie – No i cały czas powtarza, że ech... przykro mi to mówić, ale on cały czas wygaduje, że panią nie kocha. – prawie co nie wybuchnęła śmiechem., była strasznie zadowolona z tego co robi.
- Nie wpuszczaj tej flądry do mojego domu – rozkazała.
- Ale cóż to da jeżeli oni pewnie więcej czasu będą przebywać na mieście. Tak jak teraz.
- Co?
- No przed chwilą wyszedł, chyba nie trzeba się domyślać gdzie? – nie usłyszała już odpowiedzi, bo tak jak przypuszczała rozłączyła się.. Odłożyła słuchawkę na miejsce i poprawiła granatowy fartuszek. – Szczerze mówiąc to oni bardziej do siebie pasują – ulizała swoje włosy na kok – Sasuke i Sakura pięknie brzmi – uśmiechnęła się wychodząc z pokoju.
***
Gdy rzuciła komórką o ścianę w toalecie od razu jej ulżyło. Miała chęć rozszarpać różowowłosą. Tyle lat się starała o dobrą partie, a kiedy wreszcie ją ma to jej „przyjaciółka" chce go jej odebrać. W życiu ona na to pozwoli. Trzasnęła drzwiami i wróciła na swoje miejsce.
- Córeczko coś się stało? – usłyszała głos swej matki
- Nie nic mamo. Wszystko w porządku. Kiedy będziemy na miejscu?
- Samolot za dwie godziny wyląduję. Na pewno dobrze się czujesz? – zapytała jeszcze raz dla pewności.
- Ile razy można odpowiadać: Tak dobrze się czuję. – warknęła zła prawie co nie krzycząc.
- Dlaczego tak się zachowujesz, specjalnie dla Ciebie robie wszystko, aby znaleźć jak najlepszego projektanta, a ty mi tak dziękuje. Czemu nie możesz chociaż trochę przypominać..
- Kogo mamo. Ją .. Sakurę ten wasz cholerny ideał. – jej matka spojrzała na nią smutno.
- Zawsze byłaś i będziesz moją ukochaną córką, ale wiesz jak fatalnie się czułam gdy ty zostawiłaś mnie wyjeżdżając do ojca. Powiedziałaś mi wtedy, że ojciec jest bardziej rozrywkowy i umie się dobrze bawić. Cóż się dziwić gdy porzucił mnie dla dziewczyny o dziesięć lat młodszej, ale wtedy i ty mnie zostawiłaś, a wiesz kto mnie pocieszał po waszej stracie. Rin i Sakura. Zawsze przy mnie były. Spójrz na siebie. Czy to ci się opłaca żyjesz na kocią łapę, gdyby nie ja i ojciec nie wiadomo co byś robiła. Teraz poznałaś tego chłopaka, który również odkrywa twoje drugie oblicze. Wiem, czemu jesteś taka zła zazdrościsz Sakurze. Ona ciężką pracą doszła daleko. Jest wspaniałą młodą kobietą z ogromnym sercem i z dużą przeszłością – wylała wszystko to co od zawsze się w niej kryło. Nigdy nie umiała jej tego powiedzieć, ale dzisiaj to zrobiła. Była siebie dumna. Ino natomiast spojrzała na nią kpiąco.
- Skończyłaś już.? – zapytała całkowicie ją olewając. Kobieta spojrzała tylko na nią z rozpaczą i odwróciła wzrok patrząc przez małą szybkę na niebo.
***
Siedzieli w restauracji i rozmawiali na różne tematy, ale jeden był najważniejszy, dla którego właściwie tu się znaleźli. Kiba wyczuł w nim radość, chęć życia, która wczoraj w nim wygasła, a dzisiaj jakby od nowa ożyła. Coś musiało się stać i to go bardzo męczyło.
- A teraz wal. Co się wydarzyło, że jesteś taki szczęśliwy.
- Idę z nią jutro na zaręczyny Hinaty, tej dziewczyny, która tu była z nią na pierwszym spotkaniu.
- Ach tak, ale jak to możliwe. Przecież jeszcze wczoraj...
- Wczoraj to wczoraj, a dziś to dziś i to jest najważniejsze. Ona mi dała szanse.
- Żartujesz, prawda – spojrzał na niego z niedowierzaniem. – Dała ci szansę, ale...
- Słuchaj może nie tak dokładnie, ale o to chodzi. Nie odepchnęła mnie od siebie, a to jest bardzo ważne i na dodatek dowiedziałem się, ze nie jestem jej również obojętny.
- Dobra to już masz w jakimś stopniu załatwione, ale została ci jeszcze jedna istotna rzecz.
- Niby co? Ona jest najważniejsza. – mówił pełen entuzjazmu.
- To się rozumie, ale nie tylko ty będzie chciał ją zdobyć. Został ci jeszcze Itachi – brunet spojrzał na swojego przyjaciela. On miał rację widział wczoraj jak Abmure patrzał się na Sakurę. Miał wtedy ochotę go zabić i z ledwością się od tego powstrzymał. – Ten koleś nie wygląda na osobę, która łatwo się poddawa. Zwłaszcza jeżeli chodzi o coś tak ważnego. – zauważył.
- Masz rację, ale jest jeszcze jeden.
- Moim zdaniem jest ich więcej, ale powinieneś się skoncentrować na tych, którzy najbardziej ci zagrażają.
- No to właśnie mówię. Neji jej przyjaciel, który na takiego nie wygląda. Widać, że ciągnie go do Sakury.
- Wiem – krzyknął nie spodziewanie szatyn – Twoja siostrzyczka się tu przyda.
- Nie widzieliśmy się cały rok. I wątpię czyby się tu pofatygowała do starszego braciszka.
- Ale tu chodzi o miłość, wiesz jakiego ona ma na tym świra. Na pewno ci pomoże Sasuke.
- Ona pomyśli, że to jakiś głupi żart. Nie uwierzy mi, że poczułem coś do jakieś dziewczyny.
- Zadzwoń to się przekonamy...- Uchiha niechętnie wyciągnął swoją komórkę. Już dawno nie rozmawiał ze siostrą, a wszystko poszło właśnie o miłość. Westchnął i czekał aż odbierze. Po chwili usłyszał już stanowczy głos dochodzący drugiej strony.
- Słucham?
- Część siostrzyczko, chciałem....
- Sasuke, czyżby coś się stało jakaś dziewczynka uciekła ci z łóżka zabierając bokserki.
- Ale śmieszne, aż się uśmiałem. Mam prośbę.
- Domyślam się, ale nie pomagam osobą, które wyśmiały mnie publicznie, gdy mówiłam coś na temat...
- Wierzę ci. Wierze w tą cholerną miłość – podniósł ton i po chwili wypuścił ciężkie powietrze z ust.
- Nie wierze – usłyszał huk.
- Coś się stało?
- Z wrażenia upadłam. A ty sobie ze mnie jaja robisz prawda. Ty i miłość. Zabawne.
- Mówię całkowicie poważnie i chcę, abyś mi pomogła. Naprawdę mi na niej zależy.
- Ale, przecież masz już tą swoją cizie.
- Ten –Ten, dobrze wiesz, że jej nie kocham, zrobiłem to z musu.
- Mogłeś wybrać każdą inną, ale wolałeś tą szurniętą wariatkę. Odpuść sobie pewnie ta co ci teraz zakręciła w głowie, również jest pusta.
- Właśnie, że nie to inteligentna i piękna kobieta i zależy mi na niej.
- Dobra, pomogę ci. Pod jednym warunkiem powiesz mi jak się czujesz gdy jesteś przy niej.
- Jak w niebie. Cały czas o niej myślę, zawróciła mi w głowię. Gdy jest blisko serce biję mi jak szalone, a ręce z tego wszystkiego się pocą. Ze mną jest naprawdę źle pomóż mi.
- Kurcze ty naprawdę się zakochałeś. Myślałam, że tego nie dożyję – usłyszał jej śmiech.
- Więc...
- Oczywiście, że ci pomogę.
- Tylko jest pewien problem. My jesteśmy w Tokio.
- No i co? Jeżeli chodzi o miłość to ja mogę pół świata przelecieć. To widzimy się za kilka dni. Buziaki braciszku.
- Pa, Ten –Ten. – odłożył komórkę i uśmiechnął się szeroko. – zgodziła się.
- Dobrze, że nie powiedziałeś jej jaka jest jej rola.
- Dowie się na miejscu. – Uchiha czuł się wspaniale nie dość, że różowowłosą przekonał do siebie to jeszcze z siostrą się zobaczy. Był naprawdę szczęśliwy co od jakiegoś czasu w ogóle nie funkcjonowało u niego.
***
Zapukała do białych drzwi, po chwili w progu ukazała się granatowłosa dziewczyna.
- Sakura jak dobrze, że jesteś – uśmiechnęła się przytulając ją.
- Jeszcze raz ci gratuluję – weszły do środka.
- A teraz opowiadaj jak tam było na kolacji? – zapytała z rozbawieniem.
- Nawet nie wspominaj – różowowłosa padła na jedno z foteli.
- Coś się stało.
- Nie, Tak, Nie...
- Więc.
- Stało się. Ja Hinaty pomóż mi ja się zakochałam.
- Nareszcie. Itachi i ty super – uśmiechnęła się.
- Tu nie chodzi o Itachi'ego, tu chodzi o Sasuke. – wyrzuciła to siebie.
- Przecież on...
- Wiem, ale.. to jest takie trudne – przytuliła się do zdziwionej Hyugi - Nie umiem o nim zapomnieć to mój koszmar....
- Albo marzenie...Sakura spójrz na to z innej strony ty mu też się podobasz.
- A Ino co z nią? Nie mogę jej tego zrobić.
- A ona. Wiesz, kobieto ile ona związków rozwaliła. To zwykła dziw....
- Przestań, tak nie można...Jeszcze jutro idę z nim na wasze zaręczyny.
- I dobrze, wiesz co ten Sasuke nie jest taki zły na jakiego wygląda. Przecież gdy byliśmy u Ciebie wtedy na seansie, on ledwo odrywał od ciebie wzrok. Pożyjemy, zobaczymy, a teraz nie ma czasu na smutki idziemy do basenu – krzyknęła i już biegła w stronę ogródka. Różowowłosa jeszcze chwile siedziała, ale po chwili z uśmiechem również wybiegła. Tak skończył się ich dzień. Był jednym z tych szczęśliwszych, odnaleźli dzisiaj kluczyk jeszcze trzeba znaleźć kłódkę, a wtedy ich serca będą już na zawsze połączone.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top