Rozdział 7 #2
Szła powoli ulicami Konoha do biura hokage, Sarada musiała spisać raport z jakże nieprzyjemnego incydentu. Brunetka była już pod budynkiem, kiedy chciała wejść do siedziby usłyszała jak ktoś ją woła.
Tylko, nie Boruto...tylko, nie Boruto...
Odkąd ciemnooka pocałowała w policzek chłopaka, wstydzi się z nim rozmawiać. Nie wie dlaczego tak jest, ale nic na to nie poradzi.
-Sarada- chan!!!- znajomy głos dostał się do uszu dziewczyny.
No obróć się, zrób coś!
-Sarada, słyszysz mnie?!- głos się nasilił, a pewna dłoń spoczęła na ramieniu Uchihy.
-Cześć?- powiedziała/zapytała się niepewnie czarno-włosa. Gdy zobaczyła białą czuprynę, odetchnęła z ulgą.
To Mitsuki, ufff...
-Saruś wszystko gra?
-Tak, myślałam że to Boruto.
-W sumie cały dzień go nie widziałem.
-Aha, ja lecę do hokage złożyć raport. Pa, Mitsuki.
-Narka.
Nastolatka udała się do biura i poszła prosto do drzwi, które miały napis "Hokage". Brunetka nacisnęła klamkę i weszła do pomieszczenia. Przy biurku jak zawsze siedział siódmy, był zajęty papierkową robotą. Sarada podeszła i położyła papiery na meblu.
-O to raport, z wczorajszego incydentu.
-Dobrze, potem go przejrzę. Możesz już iść.- Uzumaki uśmiechnął się do dziewczyny.
-A...em, wujku?
-Tak?
-Gdzie jest Boruto?
Wole wiedzieć, gdzie nie powinno być mnie.
-A Boruto nic ci nie powiedział? Wyjeżdża z twoim ojcem, za jakieś 10 minut na półtora roczną misję. Chce się trochę podszkolić, treningi w większości. Na prawdę się nie pożegnał? To do niego nie podobne...-westchnął mężczyzna.
-To ja już pójdę.- szepnęła smutno i szybko wyszła z budynku.
Biegła ile sił w nogach, chciała jak najszybciej znaleźć się pod główną bramą. Droga zajęła jej około 30 minut drogi.
Czy oni musieli rozbudowywać, tą przeklętą wioskę ?!
Gdy w końcu nasza bohaterka dotarła pod bramę, na murze zauważyła białą kartkę przymocowaną kunaiem. Nastolatka wzięła do ręki liścik i zaczęła czytać treść.
"Sarado, mój ojciec na pewno ci powiedział że wyruszyłem w podróż z twoim ojcem. Przepraszam, że się nie pożegnałem...ale słaby jestem w pożegnaniach. Zdecydowałem się na tą misję z dwóch powodów.
1.Muszę przemyśleć parę prywatnych spraw.
2. MUSZĘ stać się silniejszy, potrzebna mi zmiana. Zrozumiałem to, gdy nie mogłem cię wczoraj obronić przed tymi shinobi.
Przepraszam, że nie powiedziałem ci tego w prost ale nie miałem odwagi.
Do zobaczenia, za rok.
Twój, zboczony Boruto <3"
Łzy pociekły po policzkach nastolatki, a kartka upadła na ziemię.
- Ty durniu !!!- wrzasnęła nastolatka na cały głos.
Dla mnie nie musisz się zmieniać!
Tydzień później...
-Sarada!- nastolatka słyszała wrzaski swojej rodzicielki.- Wyjdziesz w końcu z pokoju, ja ci obiecuję że wyważę te drzwiczki !
-Dobra...zaraz!- odpowiedziała brunetka i wstała ze swojego posłania. Młoda kunoichi po wyruszeniu swojego przyjaciela w podróż, zamknęła się w sobie.
Dziewczyna nasunęła na nogi różowe kapcie w truskawki, a na ramiona nałożyła czarno- czerwoną bluzę, którą kiedyś pożyczyła od Boruto. Gotowa, zeszła na dół i zrobiła sobie kawę.
Co zjeść na śniadanie?...dobra wale to, wypiję kawę i idę do jakiegoś sklepu.
Tak jak pomyślała, tak zrobiła. Uchiha w biegu chwyciła portfel i pognała do najbliższego spożywczego. Kiedy zimny sklepowy powiew przeszedł przez całe ciało nastolatki, ciemnooka poleciała szybko do lodówek i wpakowała do koszyka jogurt. Zajrzała także na stoisko z płatkami i położyła obok jogurtu musli. Zatrzymała się jeszcze przy stoisku ze słodyczami i kupiła 4 czekolady i 2 paczki żelek.
No co? Jestem w "żałobie", mam prawo nie?
Gdy Sarada za wszystko zapłaciła, szybko czmychnęła do domu i wróciła do swojej pieczary. Jak już wszystko było na swoim miejscu, nastolatka wygodnie usadowiła się na łóżku i zaczęła oglądać serial. Oglądała by go pewnie dalej, gdyby nie pewne denerwujące walenie w okno.
Jeśli to znowu Inojin...to urwę mu jajka. Sorry Himawai, ale ten gostek mnie dobija.
Czarno-włosa dziewczyna wstała i leniwym krokiem udała się w stronę okna, otworzyła je i wpuściła niespodziewanego gościa, którym okazał się Mitsuki.
-Sarada! Od tygodnia cię nikt nie widział! Co się z tobą dzie...czy to bluza Boruto?
-Odpoczywam...dajcie wy mi wszyscy święty spokój! Każdy coś chce, albo pyta się jak się trzymam. Wiesz jak się trzymam? W ogóle się nie trzymam, wiszę i powiewam! A najlepsze jest to, że mnie nic nie obchodzi. Miła odmiana, bo w końcu nie muszę się martwić, o tego debila.
-Sarada...odcięcie się od wszystkich, to nie najlepszy pomysł.
-Może, masz racje...
-No oczywiście, że mam!- gdy jasnowłosy chciał już wychodzić, krzyknął szybko.- Do tego jak Boruto wróci, nie będzie chciał chodzić ze spasioną laską.- i wyszedł.
-Pffff, jak by mi zależało!- brunetka odkrzyknęła, tym samym wydzierając się przez okno na pół miasta,
Dzięki Mitsuki, pomogłeś...
Nie sprawdzony!
--------------------------------------------------------------
Napisane, czy tylko chciało mi się płakać? :'(
Zostawcie komentarz, oraz dajcie gwiazdkę! <3
Pozdrawiam, Misa chan!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top