Rozdział 6 #2 część.2
Sarada założyła rękawiczki i z całej siły uderzyła w ziemię krusząc ją na drobny mak, tym samym dezorientując przeciwników.
Gotowa.
Dziewczyna odbiła się z miejsca, i uderzyła blondyna w brzuch. Mężczyzna wypluł trochę krwi na ziemię, ale Uchiha nie zaprzestała na ciosach. Z wielką szybkością raniła przeciwnika, teraz w grę weszły kunaie. Chłopak upał na ziemię, gdy nastolatka chciała z nim skończyć pod jej stopami pojawiła się kłoda.
Podmiana?
Za ciemno-włosą mignął cień, a w plecy Sarady wbiły się shurikeny. No może, prawię się wbiły bo zanim ostrza dosięgnęły ciała brunetki, czarnooka zdjęła górną część ubrania zostawiając broń przeciwnika na ziemi. Dziewczyna pozostała w samym topie ( i reszcie XD), młoda kunoichi kątem oka widziała że Boruto radzi sobie z wrogiem.
Gdzie jest ta blondyna ?! Jak z nim skończę to go lustro nie pozna i spierdoli z kraju na Syberię.
-Cókiereczku, nie ładnie się tak rozmyślać na mój temat.
Cókiereczku?! Czy ty się gościu widziałeś w lustrze. Wyglądasz jak pedał z tymi blond kłakami.
Sarada zauważyła jak wokół jej ciała pojawia się mgła, 16-latka zamknęła oczy i się skupiła.
Lewo? Nie. Prawo? Nie. Przód? Nie! TYŁ! O ty ciulu, od tyłu mnie bierzesz?
Uchiha prawą noga uderzyła za siebie, a z pod jej stopy ciągnęło się pęknięcie długości równej 50 metrów. Za ninja stało drzewo które powaliło się na ziemię, a wraz nim shinobi który był w nim ukryty. Jak tylko dziewczyna poczuła, że chłopak spadł ruszyła w jego kierunku, ale zanim cokolwiek zrobiła, poczuła szarpnięcie i poleciała do tyłu.
Kto....?
Uchyliła uchyliła zmęczone powieki, a jej oczom ukazał się brunet który szedł w jej stronę ciągnąc za sobą po ziemi Boruto.
Bo...ruto?
-O! Nasza dziewczynka płacze po utracie chłopaka?- zaśmiał się oprawca.
Po policzkach dziewczyny poleciały łzy, zauważyła że blondyn również trzyma się nieźle i idzie w jej stronę.
Czy to już koniec?
Czy to koniec mój i Boruto?
Boruto...przepraszam, że cię nie ochroniłam. Jesteś zmęczony po walce z rana, mogłam cię oszczędzić...może byś...
Nie! Zero użalania się! Jestem za młoda żeby umrzeć u boku tego zboczonego, idioty!
Sarada, wstań, wypnij swoje mikro-piersi do przodu. Pokaż, że z Uchiha się nie zadziera!
Nastolatka wstała i wzięła głęboki oddech, poprawiła rękawiczki i spojrzała się na swoich wrogów.
-Nie masz dość?- blondyn zapytał z kpiną w głosie.- Ja jestem ciekawy, z jaką dziwką cię Uchiha spłodził. Jesteś do niej podobna, obie jesteście słabe. Nie jesteś prawdziwą Uchiha.
-Hahahaha- Sarada się zaśmiała, a z jej oczu przestały lecieć łzy.- Już nie żyjecie.- powiedziała to z taką lekkością, że mężczyźni poczuli się urażeni.
Gdy brunet,oraz jego kompan chcieli coś powiedzieć Sarada do nich szybko, podbiegła i złapała ich za czaszki uderzając nimi o siebie. Mężczyzna który trzymał Boruto puścił go, a dziewczyna szybko teleportowała się do szpitala.
-Zajmijcie się nim.- powiedziała krótko do recepcjonistki i znikła.
-Gdzie ta mała suka?!
Już się z tęskniliście?
-Tu.- powiedziała przy uchu niebieskookiego i uderzyła go łokciem w zagłębienie szyi. Jego kolega złapał ją za kostkę, a ona tylko się uśmiechnęła i kolanem drugiej nogi trafiła go w szczękę. Podeszła do dwóch mężczyzn i lekko ich podrzuciła, aby później uderzyć z pełną siłą. Mężczyzn wybiło w powietrze. (fru,fru XD)
Skąd u mnie tyle siły?
Zmęczeni faceci upadli na ziemię.
Po prostu jestem zajebista, stąd. *skromność*
Po polanie rozniosły się brawa, a zdezorientowana dziewczyna obróciła się za siebie. Jej oczom ukazał się siódmy. Uzumaki zbliżył się do Uchiha i sprawdził stan leżących na ziemi shinobi.
-Jesteś jak matka, gdy była wojna Sakura walczyła tak samo.-Naruto uśmiechnął się do Sarady i poklepał ją po plecach.- Sakurcia miała tyle lat co ty, kiedy obudziła w sobie Byakugo no In. Odziedziczyłaś po matce kontrolę czakry, świetnie sobie z tymi mężczyznami poradziłaś.- powiedział z dumą w głosie hokage.
-Cooo? Przecież ja...- Brunetka przejrzała się w kunai, a jej oczom ukazał się mały kryształek zdobiący jej jasne czoło.- Co, kurwa ?! ( inteligentna wypowiedź XD)
-Zdziwiona? Byłaś tak zajęta walką,że nie zauważyłaś? Jak przybiegłem do szpitala, Boruto tylko wymamrotał, że mam ci śpieszyć z pomocą a tu proszę. Rodzice będą z ciebie dumni.
Taaa, dumni? Dostanę wpierdol za tak późne wracanie do domu...
-Na pewno.- uśmiechnęła się, lekko zażenowana dziewczyna.
-To ty zmykaj do domu,a ja zajmę się tymi ninja. Przyjdź jutro do mnie do biura, spiszesz raport.
-Hai.- Krzyknęła Sarada i zniknęła w kłębach dymu.
W domu:
Po cichutku, może śpią. Albo nadal się ruchają, o to było by dobre. Ale kto się pieprzy 5 godzin, chociaż moi rodzice są "legendarni", nie? Oni mogą wszystko!
-Sarada Uchiha, gdzie się podziewałaś młoda damo?- zapytała z wyrzutem pani Uchiha.
Nadzieja matką głupich, nikt się tyle nie rucha...może będę pierwsza i dam radę. Skup się, matka do ciebie mówi!
-Emmm...byłam na spacerze z Boruto.
Jakie oryginalne...
-Powiadasz...- Sakura chwyciła pilota i włączyła telewizor.
Proszę państwa, pewna młoda kunoich z wioski ukrytej w liściach złapała i unieszkodliwiła dwóch bardzo niebezpiecznych shinobi z wioski ukrytej we mgle. Mówimy tu, o Saradzie Uchiha, nastolatka o 5 nad ranem zmierzyła się z mężczyznami i wygrała. Brawo dla naszej małej bohaterki!
-Na spacerze była?- do rozmowy włączył się Sasuke.- Coś długi był ten spacer, całonocne spacery są teraz w modzie?
-No wiesz tatku, hehe...lubię być oryginalna.- Sarada dopiero teraz odwróciła się w stronę swoich rodziców.
-Sarada...-Sakura zamarła.- Twoje czoło...
-Wiem...
-Jaka jestem z ciebie dumna!- Różowo-włosa podbiegła do córki i uściskała nastolatkę. - Ale kiedy?
Tak szybka zmiana w zachowaniu? Mamo, czyżby okres się zbliżał?
-No jakoś podczas walki, samo wyszło. Gdyby nie wujek Naruto nawet bym tego nie zauważyła.
-No,no córcia jestem dumny.- uśmiechnął się Sasuke.
I już nie będę ciebie wkurzać, bo jeszcze coś mi moja kochana córeczka przez "przypadek" urwie.
- Sarada, a gdzieś w twojej pięknej historii o "spacerze" zgubiłam Boruto. Co się z nim stało?
-Boruto! Eeee...mamo ja muszę już znikać! On na pewno leży w szpitalu!- przestraszyła się nastolatka.- To ja lecę pa.- i po dziewczynie został już tylko dym.
W szpitalu.
Sarada podeszła szybkim krokiem do sekretariatu.
-Em, dzień dobry. Gdzie mogę znaleźć Boruto Uzumakiego?
-Syna hokage? Boruś teraz odpoczywa, więc nie mogę cię do niego zaprowadzić.
Boruś? Oho...jedna z fanek... Jej cycki solidarnie trwają przy właścicielce. Ja już wiem jak powstał jego fanklub. Jej piersi liczą się jako dwóch członków...i wszystko stało się jasne, a ja się dziwiłam jak ten dureń może mieć, aż tyle fanek że ma fanklub. Dostąpiłam olśnienia! *.*
-Blondi, zamknij pysk i słuchaj puki miła jestem. Powiedz mi gdzie leży Boruto.
-Bo co?
-Bo inaczej wyślę cię do ginekologa z tym oto długopisem- w skazała na kubeczek z długopisami.- w cipie. Uwierz mi do wszystkiego jestem zdolna.- prychnęła zła Sarada.
-A kim ty jesteś żeby mi rozkazywać? Co?- mruknęła recepcjonistka.
Zajebistością, we własnej osobie. Więc suń się plebsie i mów gdzie jest ten debil!
-Sarada Uchiha, córka zastępcy ordynatora i przyszły lekarz w tym zasranym szpitalu!
-Miło mi to słyszeć.- Pewien damski głos przerwał kłótnie dziewczyn.
-Tsunade-sama. Miło mi cię widzieć. - Sarada przytuliła się do blondynki.
- Jak słyszę chcesz być lekarzem, dobrze będzie mieć tak utalentowanego lekarza na oddziale. Oh Sarada, widzę że opanowałaś Byakugo no In! Sakura musi być dumna.
-I jest, babciu wiesz może gdzie leży Boruto? (ps. Tak, Sarada mówi do Tsunade" babciu")
-2 piętro, 3 drzwi na lewo. Sala numer 124.
-Dzięki, kocham cie.- Brunetka pobiegła w stronę schodów.
Ja ciebie też dziecko, ja ciebie też...
Sala 119, 120,121,122. Boże ile tu jest sal!? Jest 124!
Ciemnooka po cichu nacisnęła klamkę i pchnęła drzwi. Gdy weszła do sali odetchnęła z ulgą widząc przytomnego i tylko z 3 bandażami chłopaka.
-Aż tak się o mnie bałaś?- zaśmiał się zmęczony brunet.
-Nawet nie wiesz jak bardzo.- westchnęła i podeszła do łóżka. Delikatnie usiadła na rogu materaca.
-Słyszałem, że nieźle sobie poradziłaś z tamtymi shinobi. Jak widzę uaktywniłaś Byakugo no In, do twarzy ci z tym kryształkiem.- uśmiechnął się blondyn.
Czyli, ten debil umie się jeszcze szczerze uśmiechać...
-Boruto, dziękuje.- zbliżyła się do chłopaka i pocałowała go w polik.- Dziękuje, że mimo wycieńczenia walczyłeś u mego boku. - Sarada również się uśmiechnęła, ale pierwszy raz poczuła że szczerze.
-Od czego są przyjaciele.
Przyjaciele...co?
Pomyśleli oboje i spojrzeli sobie w oczy.
-Sarada?
-Tak.
-Jesteś nadal na mnie zła?
-Skoro jesteś w jednym kawałku, a twoje jajka są w spodniach, a nie chłodzą się w mojej lodówce. To chyb dobry znak, nie?- zaśmiała się nastolatka, dla rozładowania atmosfery.
- Jak chcesz mieć je na wyłączność, to wystarczy poprosić.
-Zbok.
-Tylko twój.
-Yhym...
Mój....
Nie sprawdzone!
-------------------------------------------------
Dziękuje, za 5.000 wyświetleń !!! ^^
Napisane, moja zboczoność pojawia się coraz bardziej w opowiadaniach XD
Przepraszam za myśli Sarady, ale musiałam ;)
A tak w ogóle to napisałam 1500 słów, aaaaaaa! Rekord ! ^^
Specjalnie wstałam wcześniej (10.30), żeby napisać ten rozdział :D (czujecie to poświęcenie?XD)
Zostawcie gwiazdkę motywacji !( dla mnie to chyba +5 do zboczenia )
Pozdrawiam Misa-chan!!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top