Rozdział 7

"HYA!!... Odejdź!! Przestań! AH!!!!!"

"Czym są te stworzenia?! Skąd?!"

"Stój! Zostań tam! Nie... nie próbuj się zbliżyć... stój!!!"

Ogromne bestie, których nigdy wcześniej nie widzieli, wypełzły z ogromnych szczelin na dziedzińcu, atakując i zabijając na chybił trafił. Podczas rzezi kilku więźniów wrzucono do klatki, tym samym wprowadzając jeszcze większą panikę.

"Czym one są?! Skąd to się tu wzięło?!"

Bestie zostały wskrzeszone z piwnicy tuż pod dziedzińcem, przebijając się przez sufit i ciągnąc więźniów w dół. Więźniowie nie mieli pojęcia o sytuacji. Bez dłuższego namysłu wiedzieli, że muszą uciec. Po pierwszej fali latających bestii pojawił się drugi rodzaj bestii. Bestia przypominająca spinozaura, ale nie wyższa od człowieka. Dzięki elastycznym, mniejszym ciaomł, ich szczęki z łatwością chwytały więźniów. Wystarczyło jedno ugryzienie, by zadowolić morderczą kreaturę, więc zaatakowani więźniowie pozostawieni byli na śmierć poprzez wykrwawienie. Gdy bestie wynurzyły się z ziemi, niszcząc fundamenty filarów, budynek koszar runął. Wciąż było wielu ludzi, którym nie udało się uciec, leżeli zmiażdżeni pod zwalonymi gruzami. Wydawało się, że jest to lepsza śmierć w porównaniu z bolesną i przerażającą śmiercią z paszczy bestii.

Wyłoniła się kolejna bestia. Gadzina z grubą czaszką w kształcie kopuły. Trzymała głowę nisko, a następnie ruszyła prosto w stronę swojej ofiary. Jeden z uciekających więźniów upadł i został stratowany przez pędzące stopy. Inni, którzy potknęli się o ciało, upadli, wywołując reakcję łańcuchową. Stając się niczym więcej niż stosem kilkunastu osób, bestia rzuciła się w ich kierunku. Na stratowanych i wystrzelonych kilkadziesiąt metrów w powietrze czekała natychmiastowa śmierć.

Ci, którym udało się przeżyć stratowanie, ścigano aż do wykończenia. Bestie stanowiły pewnego rodzaju barierę, osłaniając zniszczony płot swoimi wielkimi ciałami.

"Cholera..." 

Południowa strona ogrodzenia została całkowicie zniszczona przez wynurzenie się bestii, chociaż strona północna była nadal w większości nietknięta. Bestie o grubej czaszce uderzały przednimi zębami w dół, aby zastraszyć ofiarę, i z powrotem opuszczały głowę.

"Aa-aah... aagh... proszę, przestańcie..."

"Proszę... pomóżcie mi..."

Jeden z mężczyzn upadł na kolana w kompletnej desperacji, inny płakał i przywarł do płotu.

Bestia, której czaszka była silniejsza od żelaza, szarżowała prosto na nich. Każdy był przygotowany na śmierć.

"Shannaroooo!!!"

Ich uszu dobiegł krzyk ducha walki, a następnie płot zagrzechotał i runął z hukiem na ziemię. Lekarka z gabinetu medycznego nadbiegła z drugiej strony kłębiącego się dymu rozwalonej ziemi.

Więźniowie rzucili się do miejsca, w którym zawaliło się ogrodzenie. Z tłumu usiłującego uciec dochodziły krzyki. Bestia nie zauważyła, że ktoś ​​się zbliża, tym samym otrzymując ciężki cios w szczękę, a następnie ulegając wstrząsowi.

Sakura pomogła wyprowadzić więźniów przez ogrodzenie, a następnie skierowała się w stronę głównego budynku. Bestie zamierzały ścigać więźniów bez względu na wszystko, ale było bardziej prawdopodobne, że przeżyją, gdyby nie zostały uwięzione w ogrodzeniach.

Okolica była zaśmiecona jęczącymi, cierpiącymi i czekającymi na śmierć ciałami. Dla medycznego ninja przechodzenie przez nie było niesamowicie trudne, ale było coś, co mogła zrobić, aby pomóc jak największej liczbie osób. Gdyby jak najszybciej znalazła Zansuru i uwolniła jutsu, obrażenia nie byłyby tak straszne.

Nie było czasu na wbieganie do wnętrza budynku i korzystanie ze schodów, więc Sakura skierowała swoją czakrę na podeszwy stóp i pobiegła po ścianie budynku bezpośrednio w kierunku gabinetu dyrektora. Jednym kopnięciem w szybę wybiła okno. Nikogo w środku nie było. Sprawdziła biurko i półki na książki, ale nie było tam żadnych materiałów związanych z jutsu reanimacji.

"Gdzie... gdzie mogłoby to być..."

Zamierzała przeszukać wszystko, od czwartego piętra do piwnicy. W drodze na trzecie piętro i na dół długimi schodami, natknęła się na grupę więźniów kulących się na podeście klatki schodowej. Zakładała, że ​​trafili tutaj, próbując uciec przed masakrą na zewnątrz.

"Przebywanie w budynku jest niebezpieczne. Jest sposób na ucieczkę przez płot na zewnątrz, uciekajcie jak najdalej."

Sakura wyprowadziła przestraszonych więźniów na zewnątrz, a następnie udała się sprawdzić pokoje na końcu korytarza trzeciego piętra. Pokój obserwacyjny, pokój danych, prywatne kwatery patrolu i nie tylko, ale nadal nie ma śladu Zansuru. Gdyby go szybko nie znalazła, byłoby tylko więcej ofiar.

Skręciła za róg korytarza, natychmiastowo wpadając na kogoś.

"Jiji!"

"Sensei! Jesteś bezpieczna! Dzięki bogu." - Jiji odetchnął z ulgą.

"Jak sytuacja? Co się tak naprawdę stało... czym są te potwory na zewnątrz?"

"To sprawka dyrektora." Sakura wyjaśniła szybko. "Użył skamielin do ożywienia ich. Muszę go znaleźć by rozproszyć jutsu..."

"Zansuru był na dziedzińcu chwilę wcześniej."

"Eh? Na zewnątrz?"

Do korzystania z tak zaawansowanego jutsu jak Edo Tensei potrzebne było stabilne środowisko. Pomyślała z pewnością, że rzucający jutsu będzie ukryty w nieznanym pomieszczeniu w Instytucie... nagle wydało się, że musiał to zrobić na zewnątrz.

"Jiji, dziękuję. Musisz stąd uciekać najszybciej jak możesz."

"Ah tak, zrobię to."

Jiji przytaknął, jednocześnie łapiąc Sakurę mocno za ramię i przyciągając ją do siebie. Potykając się poprzez silne pociągnięcie, Sakura upadła na jego pierś.

Po chwili poczuła ostry ból ciągnący się po jej plecach.

"Eh?"

Kunai, którym została dźgnięta, z hukiem upadł na podłogę.

"Sensei... przepraszam."

Ba-dum...Ba-dum...

Jej serce biło głośno, szarpiąc ciało Sakury do szpiku kości. Bicie jej serca brzmiało jak bęben, czubki jej dłoni i stóp stygły. W tym samym czasie wnętrze jej ciała było gorące i ciasne. Wydawało się, że jej komórki się gotują.

Te symptomy... były takie same jak trucizna Menou, którą wpoił w Sasuke.

"To był... Zansuru... i... Ji-..."

Wzrok Sakury zwrócił się ku Jiji'emu.

"Tak to prawda. Nawet po tym, jak dowiedziałem się, że Sasuke był tutaj z Sasuke, nie miałem zamiaru pozwolić ci odejść. Nawet ja nie mogłem wymyślić, jak rozwiązać tę zagadkę mapy astrologicznej."

Jiji przykucnął i wyciągnął pojemnik z drobno zmielonymi polarnymi cząstkami z kieszeni białego fartucha laboratoryjnego Sakury.

"Z... Zostaw je..."

Sakura desperacko próbowała złapać Jiji'ego za kostkę, jej ręka drżała i stawała się odrętwiała. Nie mogła pozwolić Jiji'emu wziąć cząstek. Obiecała je Naruto. Ona i Sasuke razem zamierzali oddać je z powrotem do niego.

Jiji parsknął i kopnął Sakurę w twarz. Jej ciało zostało odrzucone z powrotem na ścianę korytarza, tworząc gigantyczną szczelinę. Przeszywający ból podczas uderzenia biegł od jej głowy po kręgosłup. Nie mogła się już ruszać, a co dopiero wstać. W tym momencie skupiła się tylko na swoim oddechu.

"Haa...ha...a..."

Gigi spojrzał w oczy Sakurę, jego oczy pociemniały.

"Wiesz co sensei, będąc zupełnie szczerym, miałem cię za uroczą i kochaną osobę. Twój głos i maniery przypominały mi moją ukochaną. To okropne zostawiać cię w takim miejscu na pewną śmierć..."

W trakcie jego przeprosin, Sakura ostatkiem sił próbowała wyciągnąć ręce i uformować pieczęć.

Na zewnątrz ziemia zaczęła drżeć, pęknięcia na dziedzińcu zaczęły puchnąć. Migdałowiec, którego kwiaty właśnie zaczęły kwitnąć, skręcił się u korzeni i upadł. Nagle wyłoniła się bestia jak gigantyczny wąż owinięty łuskami.

"Co...to jest..."

Więźniowie w trakcie ucieczki spojrzeli w górę na gigantyczne ciało, które nagle zasłoniło księżyc. Ujrzeli szyję węża rozciągającą się ponad kilkadziesiąt metrów w górę od jego ciała, niewiele krótsze nogi oraz ogon tej samej długości. Jedna z największych bestii w historii, gigantyczna bestia: Tytan, przeoczyła czteropiętrowy Instytut. Gigantyczna bestia obudziła się ze snu trwającego dziesiątki milionów lat.
Kiedy uniósł głowę w kierunku nieba, jego długi ogon kołysał się w przód i w tył na pozostałościach zawalonego budynku. Ciężkie płytki szybowały po niebie jak żwir i spadały z powrotem na ziemię dookoła.

"To coś jest ogromne, jeden mały ruch i niszczy wszystko wokół!"

Gigantyczna bestia uniosła przednią część ciała i zrobiła krok do przodu. Kiedy jej stopa z powrotem dotknęła ziemi, rozległ się ogromny hałas, wstrząsający całym Instytutem, aż ten przechylił się pod kątem. Fundamenty budynku runęły pod ciężarem olbrzyma.

Cały korytarz mocno się wygiął, tak samo sufit powyżej. Kiedy Sakura rozejrzała się dookoła, zobaczyła pęknięcia rozpadające się w głębi sali. Otynkowane ściany nie wytrzymywały już ich ciężaru, kruszyły się jak opłatek.

Jiji wszedł na ramę okna, a gigantyczna bestia zbliżyła głowę, by powitać skaczącego. Wskakując na głowę potwora, Jiji spojrzał z powrotem na Sakurę.

"Miło cię było poznać, sensei."

Rozpadające się części sufitu spadły na sparaliżowaną Sakurę.

Głośno wciągnęła powietrze.

Jej ciało nadal nie było w stanie się poruszyć. Sakura została połknięta przez podarte deski podłogowe, rzucające ją na piętra poniżej. Gruz i sufit powyżej spadały na nią, gdy leżała pod zawalonymi ścianami, które zakrywały jej twarz. Wszystko stało się ciemne.

Kiedy ściany wokół Sakury zawaliły się, Instytut runął z hukiem.

Jiji był wspólnikiem Zansuru.

Sasuke i Menou biegli z powrotem przez strumień uciekających więźniów i rzucili się w stronę Instytutu, odcinając wszelkie napotkane bestie.

Zansuru nazwał Kakashiego „jednym z twoich kumpli w wiosce Nagare". Tylko Jiji wiedział, że Sasuke miał tam przyjaciół.

Zansuru nie był shinobi. Jiji był tym, który używał jutsu reanimacji. Ukrywał się wśród nich, nie dając Sasuke wiedzieć, że był shinobi, opanował zakazane jutsu na tyle, by móc kontrolować wiele reanimowanych bestii jednocześnie, więc nie ma wątpliwości, że jest prawdopodobnie bardzo utalentowanym ninją.

Miejsce, w którym kiedyś stał Instytut, było straszne. Ogrodzenie i budynek więźniarski zostały całkowicie zniszczone. Pozostał tylko główny budynek, ledwo stojący. Tu i ówdzie piętrzyły się stosy ciał, które gryzły bestie, aż pozostały tylko nierozpoznane kawałki. Było mnóstwo ludzi uciekających i biegnących w zamieszani. Sakura przybyła do głównego budynku, aby poszukać Zansuru, ale w ciemnych chmurach gruzów... nie było jej śladu.

"Menou, mam coś do zrobienia. Pomóż więźniom w ucieczce. Uratuj tylu, ilu się da."

Pokierował Menou i spojrzał z powrotem na główny budynek.

W tym samym czasie doszło do ogromnego trzęsienia ziemi.

Dziedziniec, który był już zburzony, w końcu się rozpadł i z 30 metrów pod ziemią pojawia się gigantyczna bestia podobna do smoka. Wraz ze zniszczeniem fundamentów w gruncie i pękaniem ścian głównego budynku, to, co z niego pozostało, runęło w jednej chwili.

Moja twarz momentalnie zbladła.

Moja żona wciąż powinna być w Instytucie.

"Sakura!"

Przypadkowo wskoczyłem w chmurę ziemi i wyrzuciłem kamienie i gruz przede mną.

"Sakura! Gdzie jesteś?!"

Choć wołał ją, nie było słychać odpowiedzi.

Bez względu na to, ile razy szukał swoim Sharinganem, nie czuł czakry Sakury. Brak możliwości znalezienia Sakury doprowadzał go do szaleństwa, tracił zdolność trzeźwego myślenia. Chciał wysadzić wrak budynku, żeby ją znaleźć. Sakura nie była zwykłym shinobi. Przebywanie pod taką ilością gruzu nie stanowiło problemu, ale bycie w stanie, w którym nie mogła użyć swojej czakry, to inna historia. Pamiętał truciznę ze szponów Menou, truciznę, którą znał najlepiej. Gdyby była narażona na tego samego rodzaju, nie było sposobu, aby mogła uciec samodzielnie.

"Kurwa..."

Sasuke był coraz bardziej zirytowany. Zagryzał dolną wargę z frustracji.

Było coś? Coś, żeby znaleźć Sakurę? Próbował myśleć, ale jedyne emocje obecne w jego głowie to desperacja i niecierpliwość. Co innego mógł zrobić, poza ciągłym przepychaniem i oddzielaniem gruzów przed sobą?

"Odpowiedz mi! Sakura!"

Sakura otworzyła oczy, otynkowana ściana przyciskała ją do ziemi. Czubek wystającego gwoździa zatrzymał się 2 cm przed prawym okiem Sakury.

"Ja... co się stało..."

Zamglona i niewyraźna, próbuje przypomnieć sobie, co się wydarzyło, zanim została złapana przez ruiny Instytutu.

Spuściła wzrok; jej pierś była uwięziona pod dużą kolumną. Z tyłu uda czuła, jak ciepła ciecz płynie w dół, chociaż nie potrafiła określić, gdzie dokładnie krwawi. Wzięła oddech, odczuwając natychmiastowy dyskomfort z powodu spuchniętych, skręconych organów, które znajdowały się wewnątrz jej klatki piersiowej.

Próbowała powoli ruszyć swoim ciałem. Podczas gdy jej lewa ręka została o coś zaczepiona, jej prawa była w stanie się poruszyć. Podniosła gruz przed jej oczami, ten poruszał się powoli i stworzył mały otwór. Widziała przez ruiny rozgwieżdżone niebo otoczone ziemią.

Jej ciało nie reagowało, kiedy próbowała użyć swojej czakry, jej system nawet nie drgnął. Było źle. Jej ciało było całkowicie odrętwiałe i niezdolne do ruchu. Nawet jeśli spróbowała użyć swojego głosu, tył jej klatki piersiowej po prostu wydał bezgłośny pisk. Jeśli nie mogła użyć swojej czakry, sharingan Sasuke nie był w stanie jej znaleźć.

Nie miała wyjścia - musiała uwolnić się samodzielnie.

"Kgn..."

Sakura desperacko pchnęła swoje skurczone ramię, przesuwając gruz na jej ciele. W chwili, gdy lekko podniosła pozostałości ścian, fragmenty ceglanego dachu opadły i gdzieś zaczęły się piętrzyć. Gdyby nadal pchała się po gruzach, aby się wydostać, kolejny stos mógłby się zawalić. Nie mogła go już ruszyć, wiedząc, że jest w sytuacji, w której nie wiadomo, czy była jedyną "pochowaną".

Była uwięziona z każdej strony.

"...ha...haa..."

Widok Sakury stał się biały i zachmurzony, a jej oddech bardziej szorstki.

Nawet gdy umierała, żałowała, że ​​nie mogła uratować jeńców przed bestiami, które ich zaatakowały.

Jej puls był prawie całkowicie nieobecny, stał się strasznie cichy. Ręce i stopy były zimne jak lód, jakby była bliska śmierci. Każda komórka jej ciała była wyczerpana, chcąc przestać funkcjonować.

"Nie... nie teraz... jeśli teraz odpuszczę... umrę..."

Sakura próbowała przygryźć wargę, desperacko próbując zachować przytomność. Nie mogła pozwolić, by jej ciało straciło moc. Sakura, będąc medycznym ninja, wiedziała, że ​​najlepszym sposobem na utrzymanie zatrutego ciała przy życiu jest jakiekolwiek zarządzanie swoją energią.

Jej różowe rzęsy powoli zasłaniają jej wzrok. Jej świadomość opadła na dno jej mózgu.

"--Sakura!" 

Ten znajomy głos dochodzący do jej ucha przywrócił Sakurze znikającą świadomość. Jej opadłe powieki otwierały się tak wolno, jak to możliwe. Jej wzrok skierował się w górę, na twarz osoby, która desperacko chciała ją znaleźć.

Nie zauważyła jak i kiedy ​​ciężar miażdżący jej ciało zniknął. Po usunięciu z drogi wszystkich ją otaczających części gruzu, Sasuke podniósł Sakurę, podtrzymując jej ramiona.

Próbowała ułożyć słowa „Sasuke-kun", ale gdy jej pierś wciąż się gotowała, nie mogła mówić. Wciąż chciała przekazać mu swoje informacje, próbując wymusić dźwięk z jej gardła.

"...Ji...ji...urg-ent,..."

"Nic nie mów."

Po uciszeniu, Sasuke dotknął rany na plecach Sakury.

Czakra wysłana z jego dłoni napłynęła do Sakury ciepłym blaskiem. Objawy trucizny zaczęły zanikać, ciepło powracało do jej zimnych kończyn. W tym samym czasie, gdy temperatura ciała się ustabilizowała, przez ciało przeszedł silny ból.

"Możesz się ruszać?"

"uhn..."

Jej gardło nadal nie poruszało się, jak chciała. Mimo wszystko Sakura skinęła lekko głową. Sasuke lekko rozluźnił wyraz twarzy.

"Sasuke-ku..n... dziękuję że przyszłeś..."

Sasuke odzyskał spokój ducha. Z oczu Sakury zaczęły płynąć łzy.

"Przepraszam... nie byłam w stanie powstrzymać Jiji'ego... ani być jakkolwiek użyteczna..."

"Nie przepraszaj za to, zwłaszcza kiedy jesteś w takim stanie."

Sakura była sfrustrowana, kiedy pomyślała o tym, jak bardzo musiał być zmartwiony z takim wyrazem twarzy. Co więcej, ulżyło jej, że Sasuke był obok niej. Nie bała się umrzeć, bała się, że nigdy więcej nie zobaczy Sasuke ani Sarady. Rana na plecach powoli się zamykała.

Opuszki palców wydały się znajome, gdy Sasuke ocierał łzy z jej policzków. 


“Spektakularne.”

Stojąc na grzbiecie ogromnej bestii, Zansuru spojrzał na więźniów, śmiejąc się przez nos. Obok niego siedział Jiji.

“To było nie do zniesienia. Plan, który trwał zbyt długo, został ostatecznie rozstrzygnięty.”

“Tak myślę.”

Jiji skinął chłodno głową, spoglądając na cierpienie poniżej.

Bestia, która szczyci się przytłaczającą brutalną siłą wynikającą z długich tylnych łap dwa razy większych niż normalny człowiek, ściga więźniów przez chmurę brudu i dymu. Chód bestii kosi ludzi, oczyszczając ścieżkę przed nim. Więzień został trafiony bezpośrednio przez bestię. Jego ciało zostało całkowicie rozerwane, jak balon z wodą pełny krwi i w mgnieniu oka zmieniając go w nic więcej niż grudkę ciała. Zansuru zmarszczył brwi, gdy spojrzał w dół, obserwując mężczyznę z pazurami wbitymi w plecy, wijącego się w kałuży własnej krwi.

“To obrzydliwy widok, Jiji... pośpiesz się i skończ z nim.”

Jiji w ciszy przeniósł wzrok w dół, na bestię, na której stał. Tytan uniósł przednie nogi jak stare pnie drzew, ruszył naprzód i zmiażdżył mężczyznę, kończąc jego cierpienie.

Kawałki ciała więźnia wyleciały na kilkadziesiąt metrów w każdym kierunku, rozsypując się tu i ówdzie po całym dziedzińcu. Niektórzy więźniowie umierali, gdy zostali uderzeni przez upadające części ciała. Zansuru patrzył, jak świeża krew pokrywa suchą ziemię.

“Co za wspaniały wojownik. Jestem pewien, że premier będzie zadowolony.”

Spojrzał na głowę gigantycznej bestii, która górowała nad jego głową, po czym przemówił do Jiji’ego.

“Po zabiciu wszystkich więźniów udaj się do stolicy. Spotkasz się z premierem.”

“Brzmi dobrze, ale nie zapomnij o naszej umowie, którą mi obiecałeś.”

“Oczywiście. Jak tylko wytępisz ich wszystkich, udamy się do wioski Nagare, aby poszukać ciała twojej dziewczyny. Nigdy nie zapomnę tej przysługi, którą mi wyświadczyłeś. Jedynym sposobem, w jaki uzyskałem te siły, było użycie twojej czakry do wykonania jutsu reanimacji.”

Ptasie bestie pełzały po ziemi, wyciągając szyje poniżej, by wyczuć zapach. Ich nosy drżą, gdy podążają za zapachem, docierając do masy gruzu i pokruszonych ścian. Pochylają łapę do przodu i umiejętnie odgarniają wrak budynku szponami. Ukrywając się niewidocznie w stosie, siedział Ganno, drżąc i kuląc się coraz bardziej.

“O, ten człowiek był z tobą w celi.”

Zansuru spojrzał w dół, przygotowując się na zabawę, która miała się wydarzyć. Jiji milczał, patrząc na Ganno z rękami założonymi na piersi.

“...Stój... stój z dala ode mnie!”

Ciało Ganno opuściło ziemię, na której siedział. Jego prawa stopa stała się naga, gdy zgubił but w trakcie ucieczki. Pośród czerwono-brązowych pigmentów krwawej katastrofy wokół niego, jego błyszczące, głębokie szkarłatne włosy sterczały jak bolący kciuk, a pomalowane paznokcie były bardzo widoczne.

Ptakopodobna bestia kołysała się na boki biegnąc, po czym uniosła lewą nogę i weszła na ciało Ganno.

“UWAAAAAAAAAAAAA...!!!”

Jego krzyk powoli zanikał, gdy spływała świeża krew.

Mija chwila ciszy i spokoju, po czym bestia upada na ziemię, ma złamaną kostkę.

“...huh?”

Zansuru ściągnął brwi. Menou skoczył przed Ganno, rzucając się na tors upadłej bestii, kierując się najpierw kłami.

“GYAA!!!”

Bestia wrzasnęła, próbując z całych sił strząsnąć Menou. Jaszczurka gwałtownie wbiła kły w szyję bestii, którą przygwoździła.

Słysząc krzyki innych gatunków ptaków-bestii, więcej z nich ruszyła w kierunku Menou i skoczyła na niego od tyłu.

“Jiji co to ma znaczyć... Czemu Menou jest po stronie więźniów?!”

Zansuru obwinił Jiji’ego, gdy sprawdzał stan samego jutsu reanimacji, zauważając incydent przed nimi.

“Moja kontrola nad Menou została... rozproszona...”

“To przez Sasuke?”

“Możliwe.”

Podczas gdy bestie były rozproszone przez Menou, Ganno nie tracił czasu na ucieczkę. Zansuru zaczął tracić cierpliwość, gdy ugryzł się w język. „No cóż”, powiedział, przegrupowując swoje opanowanie, zaczął tłumić uśmiech, który nieopanowanie szerzył się na jego twarzy.

“Przynajmniej Menou przyjmie poważne ciosy.”

“Mam nadzieję.”

Menou walczył z bestiami, które były kilka razy większe od niego. Więźniowie mijali walczące bestie, skacząc na małe ciało jaszczurki, co dało im czas na ucieczkę. Walka szybko się eskalowała, początkowo toczyła się jeden na jednego, a gdy otaczało ją więcej ptasich bestii, wzrosła do dwóch na jednego, trzech na jednego, a ostatecznie pięciu na jednego.

Menou był otoczony do tego stopnia, że ​​stracił możliwość ucieczki, zbliżający się wróg ruszył po niego z potężnymi pazurami.

SLASH!

Miecz Sasuke złapał nadchodzącą łapę, gdy ta opadła. Podniósł się na pięcie stopy bestii, zmuszając ją do upadku z powrotem na ziemię.

“Kupiłeś mi sporo czasu.”

Menou potrząsnął gardłem, wydając odgłos „guru guru” ze szczęścia na komplement Sasuke.

Sasuke stał za plecami Menou, podczas gdy bestie w ciszy im się przyglądały.

“Więc co chcesz zrobić, Menou? Jest wiele takich bestii, myślisz, że możemy je pokonać?”

Menou kopnął w ziemię, jakby chciał powiedzieć „nie bądź głupi”. Sasuke trochę się zaśmiał, po czym odpowiedział: „Wskoczę za ciebie”.

Sasuke i Menou natychmiast zeskoczyli z ziemi, szpony bestii wbiły się teraz w pustą przestrzeń.

“Nawet jeśli uderzymy ich bezpośrednio, to nie wystarczy. Trzymaj się na dystans, ale pozostań w ofensywie, poczekaj, aż zobaczysz okazję do uderzenia.”

Jedna z bestii bezmyślnie szarżowała na Menou. Po pokonaniu dystansu jego ruchy były łatwe do przejrzenia. Menou spiął się, mierząc czas zgodnie ze wskazówkami Sasuke. Pazury wzbiły się w niebo i skierowały się nad Menou. Z powodu rozpędu bestie nie miały równowagi w powietrzu.

“Teraz!”

Menou rzucił się na swojego przeciwnika, wkraczając na ich terytorium i rzucając się na jego szyję, jednocześnie rozrywając i rozdzierając mu gardło. Z całkowicie odciętą głową bestia rozpada się na ziemi na dwie części. Jej ciało próbuje się zespoić, rany pokryły się kurzem. Gdy tylko Sasuke zobaczył, co się dzieje, wbił swoje długie ostrze zarówno w głowę, jak i tułów, mocując je w ziemię.

Po złapaniu oddechu, u boku Menou skoczyła czerwono-brązowa postać. Mięsożerna bestia o imieniu Tairano, jeden z najsilniejszych i najbardziej okrutnych gatunków znalezionych skamieniałości.

Utrzymany ogromną siłą, Menou desperacko wykręca swoje ciało, ale przy całym jego ciężarze nie było szans na ucieczkę.

Zasnuru zmrużył oczy z radości, obserwując drapieżnika na Menou.

“Długo oczekiwana rozgrywka między gatunkami. Nie jesteśmy jeszcze w kulminacyjnym momencie.”

“Gatunki?” Jiji spytał niespodziewanie. “Menou i drapieżnik?”

“Tak. Menou to mięsożerna bestia. To tylko dziecko.”

Przyglądając się bliżej, było oczywiste, że ich szkielety są podobne. Jego skóra również wyglądała na tę samą szarą co skóra Menou, tylko wyglądała na czerwono-brązową, gdy bestia była skąpana we krwi. Jiji nie miał wiedzy o paleontologii. Jego współudział w Zansuru został wybrany tylko ze względu na jego zdolności jako shinobi. I odwrotnie, Zansuru nie był zaznajomiony z niczym w świecie shinobi.

“Zmuszanie Menou do walki z dorosłym zwierzęciem jest okrutne. Nawet z Sasuke, wielki miecz nie pomoże.”

“Nie ... mięsożerna bestia jest prawdopodobnie w gorszej sytuacji.”

Zansuru uniósł brwi na wypowiedź Jiji’ego.

“Co masz na myśli?”

Dla Jiji’ego Menou wyglądał dość drobno w porównaniu z umięśnioną mięsożerną bestią. Wydawało się, że zwycięzca i przegrany zostali wybrani przed rozpoczęciem walki, byli tego samego gatunku, ale ich ciała różniły się zbytnio. Ale...

Menou cofnął się w stronę mięsożernej bestii.

“C-Co...?”

Mięsożerca przewrócł się, gdy siła Menou stała się przytłaczająca.

Zansuru był zaskoczony tym, co działo się przed nim, Menou wbił kły w tors mięsożercy. Mięsożerna bestia stoczyła się z Menou, próbując go strząsnąć, ale jego kły pozostały głęboko osadzone.

“Co za głupiec... Menou wciąż walczy.”

“Użyte jutsu może dostarczyć przywołanemu zwierzęciu czakrę, kiedy tylko o to poprosi.”

Jiji nadal spokojnie wyjaśniał: „Menou został wezwany na czakrę Sasuke. Oczywiście, to naturalne, że teraz byłby silniejszy od innych bestii.”

Podczas gdy jego jutsu było jednostronne, miało tylko pomóc jednemu z nich, Przywołanie miało na celu zbudowanie relacji koegzystencji i wspólnego dobrobytu między rzucającym jutsu a przywołanym zwierzęciem. Rzucający jutsu pożycza moc zwierzęcia, a zwierzę może zdobyć czakrę rzucającego, aby przekształcić się w silniejszą formę.

“Siła bojowa Sasuke jest nieznana. Jeśli spróbuje przywołać ich wszystkich, nie sądzę, żeby wygrał.”

“Nie mówisz tego trochę za wcześnie?”

Zansuru przemówił do Jiji’ego, wpatrując się w niego. Natychmiast usłyszeli za sobą krzyk dochodzący z Instytutu.

“Shannaro!!!”

BOOM!

Powietrze wypełnił odgłos rozpadających się cegieł. Zachodnie drewno, które ledwo stało, runęło w huku, sprowadzając ze sobą wszystko inne. Wszystkie ściany, które kiedyś stały w tym miejscu, teraz zniknęły.

“Wygląda na to, że jest inny szczur. Powierzyłeś mi tę odpowiedzialność, więc zostaw to mnie, zostaniesz tam.”

“Ah, masz rację. Czas posprzątać ten syf.”

Lecąca bestia opadła w dół, gdy Jiji spojrzał w górę. Kierowała się w stronę Sakury, która wybiegła z ogrodzenia.

“Czuję się, jakbym został ugryziony przez własnego psa...” Zansuru mruknął gorzko, patrząc na Menou.

Drobny smok spojrzał na swojego byłego pana zimnymi, żółtymi oczami, a krew trysnęła z jego kłów. Za nim stał Sasuke - numer obozowy 487.

“Będziesz żałować tej zmiany właściciela...” Zansuru podniósł prawą rękę. Na ten sygnał, wszystkie oczy bestii zmieniły się momentalnie.

Gdy ryknął, gigantyczny Tytan zrobił krok w ich kierunku. Bestie, które wirowały na niebie, zacisnęły swoje skrzydła, gdy spadły w dół. Nawet stworzenia zajęte zwłokami więźniów ruszyły w ich kierunku. Każdy smok miał jeden cel, Menou i Sasuke.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top