Prolog
Bohaterowie:
Uchiha Sasuke - posiadacz kekkeigenkai: sharingana. Mąż Sakury z drużyny siódmej.
Uchiha Sakura - mistrzyni medycznego ninjitsu. Żona Sasuke z drużyny siódmej.
Zansur - dyrektor Instytutu Badawczego Astronomii. Wygląda na to, że dostał ważne zadanie od tajnego ministra kraju Redaku...
Menou (agate) - ogromna jaszczurka w więzieniu strzegąca Instytutu Badawczego Astronomii
Jiji - więzień dzielący pokój z Sasuke skazanym na pracę w Instytucie Badawczym Astronomii
*Możecie być trochę zmieszani prologiem, już wyjaśniam: osobą mówiącą w pierwszej osobie (w prologu) jest więzień, a wydarzenia opowiadane przez trzecią osobę są właśnie z punktu widzenia tego więźnia*
Nie mógł spać. Mężczyzna przycisnął swoje szczupłe ciało do zimnych prześcieradeł.
Oddech w pokoju jest biały i nie mogę powstrzymać drżenia mojego ciała kiedy owijam się kocem który nawet nie jest pokryty bawełną. To już będzie około pół miesiąca, kiedy śpię na spalonym, przesiąknietym potem futonie i persymoną na łóżku. Pustka zwiększa się w ciele za każdym razem, gdy idę spać, więc nie mam ochoty odpoczywać. Gdybym tylko mógł spać przynajmniej w miejscu, w którym nie wieje wiatr, byłoby trochę lepiej.
Z obrzydzeniem otworzył oczy i wpatrywał się w ciemny pokój.
W pokoju małym, mieszczącym 6 mat tatami, śpi czterech dorosłych. W tym miejscu naturalne jest, że najzimniejsze pomieszczenie jest przyznawane przybyszom, bez sprzeciwu.
Odwracam się, podłoga jest taka twarda. Pozwalam swoim ustom wydać jęk.
"Cholera ... jak się tu dostałeś ... z takimi oczami ...".
Jeszcze pół miesiąca temu byłem w więzieniu w stolicy Redaku. Tam nawet bez wolności gwarantowane były minimalne warunki życia, było bezpieczniej i wygodniej niż tutaj.
Kiedy skończyłem swoją odsiadkę, po prostu zastanawiałem się, czy znowu wrócę tam siedzieć. Jednak pewnego dnia miałem zostać przeniesiony.
Słyszałem tylko, że zajmiemy się męczącą pracą w zimnych górach. Ponieważ jest to praca fizyczna, mogą ją wykonywać tylko młodzi i zdrowi więźniowie.
Był to kamienny obiekt obserwacyjno-astronomiczny położony na szczycie opuszczonego pasma górskiego - "Instytut Astronomii Tataru". Wydaje się, że jest to wieloletni ośrodek badawczy pochodzący od Janmaru Tataru, który ma tradycję życia(?) w tym samym okresie co Rokudo Sennin, ale to nie ma znaczenia. Problem polega na tym, że miejsce, w którym znajduje się laboratorium, jest tak zimne, że wczesną wiosną temperatura może być znacznie poniżej zera, a żywność, ubrania i pomieszczenie są zapewnione pod warunkiem kopania w zimnej ziemi od rana do wieczora bez przerwy. W tych okolicznościach zwierzęta gospodarskie radziły sobie lepiej niż my.
"Jak ja... się znalazłem w takich okolicznościach, w takim miejscu?"
Zagryzłem zęby i mocno chwyciłem futon. Męcząca praca, każdego dnia i każdej nocy.
Wbijam zabrudzone paznokcie w brudne dłonie następnego dnia po pracy. Moją zbrodnią było morderstwo rodziny. Trzy lata temu, w zimowy dzień, włamałem się do domu, żeby coś zjeść, i od niechcenia ukradłem wszystkie pieniądze, które mieli. Kiedy wyszedłem, zauważyłem młodą parę i dwoje dzieci, którzy byli w domu. Związałem ich liną i uciekłem. Wygląda na to, że wszyscy zamarzli i umierali przez dwa dni, ale nikt ich nie zauważył. Z tego powodu zostałem osądzony o zabicie czterech osób, więc nie jest to nic złego. To był wypadek, nie było tam intencji zabijania. Przez większość czasu nie było co jeść, więc ukradłem z czyjegoś domu, jest to prawie legalna obrona... Zastanawiam się, dlaczego musiałem spotkać człowieka z takimi oczami. Nie jestem z tego zadowolony, ale postaram się z tym żyć. Jestem już z tym(?) związany.
Mężczyzna zdecydował z oczami utkwionymi w suficie.
"Życie więźniów kontroluje dźwięk dzwonka"
Byłem zmęczony słuchaniem dźwięku tego cholernego dzwonka, a inni więźniowie zaczęli zachowywać się jak zombie. Jeżeli któryś z więźniów zaśnie, zostanie wydany obserwującym go strażnikom, więc nikt się nie spóźnia. Wychodzę z pokoju ziewając i jem dwa razy dziennie, mając w głowie myśl:
"Po prostu zjem świnię lub inne podejrzane mięso, które oferują"
Stojąc w szeregu rozciągającym się na długość jadalni, wziął głęboki oddech i stłumił swoje uczucia. W przeciwieństwie do jego zaspanego ciała, jego umysł był czysty i zmobilizowany. Nawet jeśli jakiś koleś zdecydowałby się wejść od strony właśnie tej linii i nadepnąć na jego nogę (podczas procesu), tego ranka nawet by się tym nie przejął. Nawet jeśli ktoś za nim zwymiotowałby blisko jego ucha.
"Wychodzę dzisiaj. Wynosimy się stąd."
Po otrzymaniu śniadania rozejrzał się po sali wypełnionej więźniami. Jeśli zamierzałem uciec, musiałem porozmawiać z tym facetem. Człowiek, którego szukałem, siedział przy swoim zwyczajowym miejscu przy oknie.
Numer więźnia: 487 - Sasuke
Jego wygląd jest niesamowity, bardziej niż jego imię. Ma on niecodziennie spotykane czarne włosy i oczy. Jego twarz jest szczupła, o twardych rysach i odstającym od kanonu piękna nosie, trudno ją zapomnieć. To jak arcydzieło, nieważne z której strony na to spojrzysz.
Z bliska ciężko uwierzyć, że jesteś taką samą istotą jak on.
Pomimo tego, że urodził się z takim wyglądem, jest osobą powściągliwą i nieprzyjazną, i nawet jeśli jest zupełnie obojętny, jak kot, zawsze przyciąga uwagę wszystkich.
Jest także bardzo silny, nikt nie ośmieli się szukać z nim kłopotów, jest dość kłopotliwym facetem.
Pierwszego dnia, kiedy przybył do tego miejsca, niektórzy starsi więźniowie próbowali z nim zadzierać, jednak z prędkością światła znaleźli się na ziemi z połamanymi żebrami. Patrzenie z góry na tych więźniów, którzy odczuwają ból, zastraszające ostrzeżenie wydane z ust Sasuke było bardzo proste:
"Nie wchodź mi w drogę"
Dla większości więźniów, Sasuke jest typem którym nie powinno się zawracać głowę. Dla tego faceta on też takim powinien być, jednak dziś jest tak magiczny dzień, że nabrał odwagi, aby z nim normalnie porozmawiać. Stanął tuż przed Sasuke, otworzył usta i zaczął mówić.
"Cz-cześć..."
Wyobrażał sobie, że jego głos miał zabrzmieć głośniej i namiętniej, ale w rzeczywistości mówił cicho, jąkał się i przede wszystkim był roztrzęsiony.
"T-ty też jesteś shinobi, racja?"
Sasuke odwrócił wzrok od okna i spojrzał na niego.
"Czego ode mnie chcesz?"
Patrząc na te czarne jak smoła oczy, jego ciało całe drżało.
"J-ja..nie.. J-ja też pochodzę z kraju wiatru, ale ponieważ nie zdałem testu, moi rodzice mnie porzucili, więc skończyłem tutaj, ale jeśli (to) tylko produkuje czakrę, mogę tyle zrobić. Spójrz..."
Kontrolując czakrę, czubki pałeczek przymocowały się do jego palców i zaczęły się obracać. Kiedy spojrzał na Sasuke zobaczyć jego reakcję, ten nie był już nim zainteresowany i wrócił do wyglądania przez okno.
"Ignoruje mnie?"
Powstrzymując się, spojrzał gniewnie na Sasuke. Czy to że jest tutaj uwięziony nie jest spowodowane tym, że nie jest wybitnym ninja?
Sasuke wciąż wpatruje się w okno. To, jak wdzięcznie trzyma pałeczki i zjada posiłki dowodzi temu, że ma maniery. Mimo, że nie jest przyjaznym człowiekiem, każda drobna rzecz, którą zrobi, daje do zrozumienia, że jest wykształconym mężczyzną. W przeciwieństwie do pozostałych, Sasuke wyraźnie się wyróżnia.
"Ch-chcesz do mnie dołączyć?"
Czeka, aż Sasuke skończy jeść, zanim znowu zacznie mówić. Przez przypadek (on) przygryzł sobie wargę ze zdenerwowania.
"Co masz na myśli?"
"Ucieczkę... W sensie, wynośmy się stąd. Jeśli tylko zbierzesz czakrę, też będziesz w stanie to zrobić, prawda...? Wespniemy się po ścianie i stąd uciekniemy."
Laboratorium badawcze otoczone jest ceglanym murem, skierowanym w cztery główne kierunki świata. Ma około 10 metrów długości, a od dołu wygląda jak gigantyczna ściana. Jednak to nie jest to, na co da się wspiąć za pomocą czakry.
"Nie zniosę siedzieć tu dłużej... Sądzę, że ty tak samo"
Sasuke patrzy na niego bez emocji.
"Nic o mnie nie wiesz"
"Wiem... nie jesteś zwyczajną osobą"
Nie zdaje sobie sprawy, jaką zbrodnię popełnił Sasuke, że znalazł się w tym miejscu.
"Ucieknijmy razem, po tym wszyscy wykonają swoje poranne, codzienne zajęcia, prawda? Wejdźmy więc na tą ścianę"
"Zapomnij o tym, nie ma nic za tymi ścianami. Dojście do najbliższego miejsca zajmuje dwa dni, a najprawdopodobniej umrzesz przedtem"
"Muszą być dzikie rośliny lub trzciny, a do tego dość przyzwoite jedzenie na zewnątrz... Ponadto spójrz na mgłę, dzięki niej moglibyśmy łatwo zmylić menou i uciec nawet teraz"
"Ostrzegłem cię"
Po ostrzeżeniu go, Sasuke jeszcze raz spojrzał przez okno, zanim wziął swoje puste naczynia i wyszedł. Wszyscy więźniowie, którzy rozmawiali w małym korytarzu, odsunęli się na bok i zrobili mu przejście.
"Nie chcesz stąd uciec?!"
Schwytał ramię Sasuke, jednak ten wyrwał je z uścisku.
"Co za szkoda, ale ja chciałem tu przyjechać"
"...Co???"
Przyjechać tutaj? Do tego miejsca?
Podczas gdy wszyscy wokół stali w szoku, Sasuke opuścił kawiarnię.
Poczekał dopóki nie upewnił się że Sasuke go już nie usłyszy, po czym ze złością uderzył w krawędź stołu.
Czy on ze mnie kpi?! No cóż, to jego wybór skoro postanowił tutaj zostać, jednak ja się stąd wynoszę.
Po skończeniu śniadania ruszył pełen gniewu do korytarza, po drodze patrząc wściekłym wzrokiem na każdego z ominiętych więźniów. Kiedy był już na dworze, spojrzał w górę na gigantyczne ściany. Przed porannymi pracami jest jeszcze dużo czasu, prawdopodobieństwo spotkania patrolu na zewnątrz jest niewielkie. Nikt nie stoi na straży na ścianie. W zasadzie oficerowie nadzorują i pilnują prace, więc pomijając fakt wspięcia się na ścianę, ucieczka jest łatwa, a w razie problemu można polegać na orle.
"Ale ja mogę się na to wspiąć". Przycisnął dłoń do gładkiej powierzchni kamiennej ściany.
Przypominając sobie to, czego nauczył się wcześniej, skoncentrował czakrę na powierzchni swojej dłoni. Poczekał, aż kamienna ściana idealnie przylegnie do jego skóry, po czym zaczął pionowo wspinać się po ścianie, jak żaba.
Z daleka słychać było kakofonię więźniów. Od momentu, gdy się zaczął wspinać, minęło już kilka minut. O tej godzinie powinno być już trochę ludzi na zewnątrz. Zarówno szef laboratorium jak i menou powinni jeszcze jeść w głównym budynku.
Uspokój się, możesz to zrobić.
Na spokojnie mógłby skończyć wspinaczkę zanim zostanie złapany, menou nie powinno się nawet pojawić. Jego ciało było lżejsze. Mimo, że był już w połowie drogi, wcale nie czuł się zmęczony.
Jeszcze tylko godzina! Wydałoby się, że mógłby kontynuować wspinaczkę, kiedy usłyszał dźwięk szurających w piasku stóp, mężczyzna spojrzał w dół. Jego oczom ukazały się żółte gałki oczne wyłaniające się zza mgły, włosy na jego karku zesztywniały.
"Cholera..."
Znaleźli mnie! Jest źle, źle, bardzo źle, musisz szybko stąd uciekać!
Mężczyzna wpadł w panikę, więc w końcu nie rozłożył czakry równomiernie w swoim ciele. Dłoń, którą dotykał ściany, poślizgnęła się sprawiając, że jego ciało unosiło się w powietrzu. Kiedy myślał że zaraz upadnie, nagle poczuł z boku ciała piekący ból. W tym samym czasie ciśnienie jego krwi zaczęło spadać.
Wraz ze znikającą świadomością zauważył menou, który teraz wgryzł się w jego bok...
[Dziękuję Wam za przeczytanie! Mam nadzieję, że tekst był zrozumiany w jakiejś części, ponieważ niestety w tłumaczeniu angielskim są braki lub słowa które się łączą w bezsensowną całość, a ja właśnie z tego tłumaczenia przekładam na polski. W każdym bądź razie, zachęcam was na wejście na Twittera autorki oryginalnej Novelki @Jun_esaka, a jeżeli wykorzystujecie gdzieś moje tłumaczenie, oznaczajcie mnie pod tym:
@saret_pl (na Twitterze też jestem pod taką nazwą :))
Część Pierwsza już wkrótce!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top