Akatsuki

- Tęskniłam za tobą Sasori

Nie przeszkadzało mi to że się do niego przytuliłam, nie wstydziłam się tego. On chyba też nie miał nic przeciwko bo odwzajemnił uścisk. Szaro włosy krzyczał coś tam w tle ale nie przyjmowałam się tym z resz Sasori'ego też za bardzo on nie obchodził. Po dość długim powitaniu odsunęłam się od chłopaka po czym spojrzałam na płaszcz.
- Skąd masz ten zajebisty płaszcz?- zapytałam pokazując na ubranie.
Sasori przez chwilę nic nie mówił.
- Należę do grupy zwanej Akatsuki -powiedział- On też taki ma - powiedział Sasori pokazując na szaro włosego.
Spojrzałam krzywo na mężczyznę. On jakby nigdy nic turlał się w stronę krzaków. Podeszłam do niego i złapałam za włosy by po chwili go podnieść.
- Jeszcze żyjesz?- zapytałam zszokowana.
- NIE WIDAĆ SUKO?! - wykrzyczał wściekły.
Odruchowo go puściłam i odskoczyłam.
- Co z nim nie tak?!- krzyknęłam przerażona.
- JESTEM NIEŚMIERTELNY DZIWKO!-krzyknął.
Schowałam się za Sasori'm.
- C-co jest?- wymusiłam.
Sasori nie zdążył nic powiedzieć bo pojawił się rudy, wykolczykowany człowiek z rinnegan'em. Wskazał na mnie palcem, a ja jeszcze bardziej przerażona schowałam się za czerwono włosym.
- T-to ja już będę uciekać - powiedziałam uśmiechając się sztucznie.
Gdy miałam już wyskoczyć rudy włosy, wykolczykowany człowiek złapał mnie za ramię.
- Idziesz z nami - powiedział poważnie.
Wyprostowałam się i odwróciłam się na pięcie w stronę strasznego gościa.
- J-jak sobie życzysz- powiedziałam uśmiechając się sztucznie.
Szłam przez całą drogę obok tego przerażającego człowieka. Gdy już doszliśmy do kryjówki ogarnął mnie jeszcze większy strach. Wszyscy tu wyglądali dziwnie więc podeszłam do gościa, który wyglądał normalnie. Był to niejaki Itachi Uchiha.
- Cz-cześć może się poznamy?- zapytałam ze sztucznym uśmiechem.
- Nie - odpowiedział bez wahania.
- Ej, no nie bądź taki. Chcę się z tobą zapoznać tylko dlatego że wyglądasz normalnie w porównaniu do innych - powiedziałam cicho.
Itachi w odpowiedzi się uśmiechnął sarkastycznie.
-Musisz się przyzwyczaić - powiedział
- Łatwo ci powiedzieć - powiedziałam sarkastycznie.
Spojrzał na mnie z politowaniem i westchnął. Zaczął iść w stronę ciemnego korytarza a ja za nim. Gdy miałam już wchodzić do ciemnego pomieszczenia, ktoś mnie złapał za nadgarstek. Gdy miałam już uderzać moja pięść zatrzymała się przy twarzy Sasori'ego.
- Lider cię woła- powiedział przerażony.
- H-hai - powiedziałam.
Sasori zaprowadził mnie do pokoju lidera, gdy byliśmy już przed gabinetem czerwono włosy zapukał i wyjaśnił że nie ma się czego bać bo wszyscy zachowują się normalnie. Szczerze mówiąc po słowach Sasori'ego ułożyło mi. Weszłam już trochę bardziej pewna niż kilka minut temu.
-  (Imię i nazwisko) witaj- powiedział z grobową mina.
- Dz-dzień dobry- odpowiedziałam wystraszona tym skąd zna moje imię.
- Czemu tak bardzo się nas boisz- zapytał podejrzliwie.
- Wszyscy są tu inni - powiedziałam odwracając wzrok.
Lider jakby się zamyślił po czym oprzytomniał.
- Możesz iść, jutro dostaniesz płaszcz.- powiedział stanowczo.
Wyszłam zapominając o strachu po czym udałam się do salonu gdzie wszyscy byli. Wyszłam na środek po czym wszystkie oczy skierowały się na mnie.
- Hej wszystkim! Jestem (Imię i nazwisko) i będę tutaj z wami do końca tej dziwnej organizacji!- wykrzyczałam.
Po skończeniu przemowy wszyscy wrócili do swoich przerwanych zajęć. Ja zaś poszłam na dwór się przewietrzyć. Po chwili koło mojej głowy przeleciał kunai...

Mam nadzieję że rozdział się spodobał jeśli tak to proszę o zostawienie gwiazdeczki. Jeśli chcesz wiedzieć co będzie dalej czekaj cierpliwie 😊.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top