4. No ładnie
Rzeczywiście Azja to miejsce z innej galaktyki. Oczywiście Korea nie przebija Japonii zapewne, bo słyszałam o masłavh w sztyfcie oraz kawiarniach z chodzącymi postaciami z Pokemonów, ale...
Postanowiłam wybrać się na zakupy tego wieczoru. Siostra pożyczyła mi swoją kartę kredytową, abym kupiła sobie takie kosmetyki, jakie tylko zechcę. Oczywiście spytałam na wstępie - dlaczego nie pójdzie ze mną, skoro jest taka obeznana w tym obcym dla mnie kraju i wszystko wie. A ona na to, że jestem zmęczona i chętnie zobaczy jakie głupoty pokupowałam, nie wiedząc kompletnie wszystkiego.
I chciałam zrobić jej na złość, wydając na kosmetyki dosyć sporo, ale...
- W przeliczeniu na złotówki to wydałaś trzysta złotych, z czego tutaj kosmetyki są tańsze! Jesteś debilem! - usłyszałam jedynie.
Taaa... Dzięki siostro.
- Skoro jesteś taka mądra to mnie umaluj tym, co mam, ale żebym nie wyglądała biednie w porównaniu do ciebie.
- ... Dobra! - powiedziała po chwili zastanowienia.
Nadepnęłam jej na ambicję. Prawie zawsze to działa w jej przypadku. Więc nie rozkładałam nawet moich zakupów po wszelkich szafkach, a zostawiłam w reklamówce, aby było wszystko w jednym.
I następnego ranka...
- O dziwo dobrze ci w koreańskim makijażu, wiesz? - powiedziała, jakby była zmuszona powiedzieć mi coś miłego.
Cóż... Patrząc na jej ego...
- Widocznie to twoje umiejętności, siostrzyczko. - odparłam z lekkim uśmiechem. Jednak chyba zauważyła błysk złośliwości w moim oku, więc prychnęła pod nosem i wzięła ostatni kosmetyk, czyli szminkę do ust, którą delikatnie zaczęła stukać mi po ustach.
- Zrobimy ci lekki cień od wewnętrznych stron obu warg, jak mają modelki na insta i na YouTube'ie. To dodaje kociego, a zarazem słodkiego oblicza. - odparła.
- Czuję się, jakbym miała iść na spotkanie z jakimś chłopakiem, a nie, jakbym miała po prostu odprowadzić siostrę na jej lekcje. - powiedziałam, na co ona uniosła brew, zaprzestając pracy.
- I co mnie to? Chciałaś to masz, trzeba udowodnić swoją rację.
Przewróciłam na to jedynie oczami.
~*~
No i znowu to samo. Za równo sześć godzin mam przyjść po nią z powrotem. Patrzyłam moment na drzwi za którymi młoda zniknęła, zbierając chęci na jakiekolwiek pójście sobie w nieznane. Nie widziało mi się to kompletnie. Nie wiedziałam jednak dlaczego. Nie byłam zmęczona. Niby z jakiego powodu miałabym przecież być?
Westchnęłam cicho i ruszyłam w kierunku wyjścia. W sumie mogłabym wejść do łazienki, ale jedyną jaką znam, to taka, gdzie ja, jako osoba z zewnątrz, nie ma dostępu. Jedynym dobrym wyjściem było opuszczenie budynku i łażenie przed siebie, jak ostatni debil.
Po drodze znalazłam park, więc oczywiście znalazłam pierwszą lepszą ławkę i usiadłam na niej. Miałam nadzieję, że będę napawać się dźwiękami natury, jednak...
Aha.
Mama dzwoni.
- Halo? - odebrałam telefon.
- Hej, córeńko! Jak tam się miewasz? Mam nadzieję, że zadzwoniłam o odpowiedniej dla ciebie porze...
Od razu się uśmiechnęłam pod nosem. W końcu odzywa się do mnie ktoś, kto nie uważa mnie za jakiegoś niedocofa i jakkolwiek mnie kocha.
- Nie, spokojnie. Mamy ranek i niedawno odprowadziłam siostrę na zajęcia.
- Eunjin ma jakieś zajęcia teraz? W wakacje? - spytała zaciekawiona.
- Generalnie dostała się do pewnej wytwórni dla wschodzących gwiazd, bo chciała być taka, jak jej idole. Podołała w sumie bez większych problemów, znasz ją.
- Ach, chwaliła mi się. Spokojnie. Znasz ją. - zaśmiała się cicho, specjalnie powtarzając moje słowa.
- No tak, racja. Wszyscy muszą wiedzieć o jej sukcesach. Ciekawe ilu ludzi w tej stolicy już to wie. Albo ogólnie w Korei! - odparłam z nutką ironii.
- Ale mam nadzieję, że jakoś się dogadujecie ze sobą, co? - powiedziała ze szczyptą troski.
- W sumie gdy nadepnę jej na ambicję lub ma szansę być tą mądrzejszą to jest dobrze. Samoocenę mam i tak na dnie i bez niej, także nie może być gorzej.
- No ej... - zaśmiałam się na jej komentarz, co ona zrobiła także po mnie.
Rozmawiałyśmy jeszcze dobrą godzinę, aż nie stwierdziła, że będzie się powoli kładła i czytała jakąś książkę. Przerwałyśmyw więc i spojrzałam na zegarek. Mam jeszcze cztery godziny do zagospodarowania.
W sumie... Tęsknię za domem...
Postanowiłam więc ruszyć z miejsca, aby nie myśleć o wspomnieniach czy złych myślach. Starałam się więc skupić na każdym szczególe, który mijał mnie wraz z każdym krokiem w przód.
Ej, mam fajny, a zarazem debilny plan...
~*~
- Pani czeka tu na kogoś? - podniosłam wzrok i zobaczyłam jakiegoś azjatę w średnim wieku.
- Tak, na siostrę. Jest jedną z młodszych trainee i prosiła, żebym na nią zaczekała. - odpowiedziałam zgrabnie z lekkim, uprzejmym uśmiechem.
- Dobrze - odwzajemnił delikatnie gest. - I przepraszam, że spytam, ale... Pani nie jest koreanką, prawda?
- Nie. - odpowiedziałam, kiwając przecząco głową.
- Bo mnie ciekawi pewien fakt. Mówiłem do pani po koreańsku, myśląc, że pani umie ten język, sugerując się książką, którą pani aktualnie czyta. Ale jednak pani wydawała się mnie nie słyszeć albo nie rozumieć i dopiero, jak zacząłem mówić po angielsku, uzyskałem od pani jakąkolwiek reakcję.
Spojrzałam na książkę.
A no tak!
- Ach, przepraszam - wstałam z krzesła, aby nie wyjść na niewychowaną. - Jestem w trakcie uczenia się i staram się jak najszybciej od dzisiaj nauczyć tego języka.
- Dla siostry? - na to pytanie kiwnęłam głową. Ale wiadomo, że to nie jest jedyny powód. - To życzę powodzenia.
- Dziękuję. - ukłoniłam się lekko z szerszym uśmiechem na twarzy, po czym mężczyzna odszedł.
Usiadłam więc z powrotem na krześle i zaczęłam coś notować w tej książce lekko ołówkiem, ale...
- O... - podniosłam znowu wzrok.
To chyba jakieś jaja...
Westchnęłam ciężko i postanowiłam wrócić do lektury, nie zwracając uwagi na Hwanwoonga.
Miałam nadzieję, że moim chamskim zachowaniem go spławiłam, więc nawet nie unosiłam wzroku od tych krzaczków na stronach. Gdy jednak już totalnie nie mogłam się skupić, znowu spojrzałam w jego stronę.
Bo nadal tam stał.
I się gapił z lekko otwartą paszczą.
- Uważaj, bo ci tam mucha wleci. - odparłem opryskliwie, wkładając ołówek jako zakładkę i zamknąwszy książkę, odłożyłam ją do torby.
- P-przepraszam, po prostu nie byłem pewien czy to ty i odebrało mi głos... Tak trochę... - podrapał się z tyłu głowy.
Przewróciłam oczami na to, czując, że w myślach zaraz będzie mi się rodziła jakaś wiązanka wszelkich bluzg, jakie powstały i zdążyłam zapamiętać przez to życie.
- No bo ładnie wyglądasz dzisiaj... Znaczy wczoraj też ładnie wyglądałaś, ale dzisiaj także i nieco inaczej...
- Ty mi się już z tego nie tłumacz. Powiedz mi lepiej czemu zawsze jesteś wszędzie. Schowam się w toalecie i też tam będziesz?
- Yyy... Jeżeli tam będziesz to zapewne to by oznaczało tylko to, że czegoś na drzwiach nie zauważyłaś.
A to kurde skurczybyk.
- Albo ty. - odparłam, wstając z krzesła i chciałam go minąć, gdy przyszedł ktoś jeszcze. Jakaś dziewczyna.
- ... No hej? - odezwała się zdezorientowana do mnie. - Woongie, w czymś przeszkodziłam? - spojrzała na niego.
- I tak pewnie coś słyszałaś, Solar, skoro mówisz po angielsku. - odparł nieco ironicznie, chowając ręce w kieszenia swoich dresów.
- Ja i tak wychodziłam na moment, powietrza mi trzeba. - odparłam w mega szybkim tempie i poszłam w swoim kierunku.
Czekaj...
Ładnie mi w tym makijażu?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top